"Nie ogarniam jak..."

zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 marca 2020 13:34
No ale wiesz to trzeba wiedzieć, że poród a sama akcja porodowa to zupełnie dwie różne sprawy.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
07 marca 2020 14:59
Ja to w ogóle służby zdrowia nie rozumiem. Wiem, że mało lekarzy i jest sporo ludzi z pasją i oczywiście ogromny szacunek dla ludzi w tym zawodzie, zwłaszcza dla pielęgniarek (one robią taką robotę, że po prostu szok...), ale... zgięła mnie sytuacja sprzed 2 tygodni. Moja babcia 90 lat dostała bardzo silnych drgawek i wysokiej gorączki (babcia taki typ, że na nic absolutnie nigdy nie chorowała poza alzheimerem, a tak to ani katar, ani cukrzyca, ani żadne zwyrodnienia, nic!), ciocia, która z nią mieszka zadzwoniła po karetkę, bo nigdy babci w takim stanie nie widziała. Karetka przyjechała po 3 godzinach, kiedy babci przeszły drgawki, ale gorączka jeszcze była. Sanitariusze zrąbali ciocię, że ich w ogóle wezwała, dali przeciwgorączkowe i pojechali. 15 min później przyjechała policja wlepić cioci mandat, że wezwała bezprawnie karetkę! Na szczęście policjant zobaczył starowinkę, zobaczył spanikowaną ciocię, uśmiał się, że to jest chore, a cioci kazał wzywać karetkę, kiedy jej się żywnie podoba. NIE OGARNIAM...


Problem jes taki, ze ratownicy medyczni (karetki) - jak sama nazwa wskazuje, sa od ratowania zycia. Gdzie nie ma czasu na smaodzielny dojazd/zostanie zawiezionym przez rodzine/taxi do szpitala, bo uwaga medyczna jest potrzebna tu i teraz, na miejscu zdarzenia, do uratowania zycia. Zawal serca, powazny wypadek samochodowy, amputowanie konczyny, upadek z wysokosci.

Karetki nie sa darmowymi taksowkami do szpitala, a tak wlasnie wiekszosc ludzi je traktuje. Tam, gdzie jest czas i mozliwosc, czlowiek powinien sam sie do szpitala dostarczyc (samodzielnie/taxi/rodzina).
Rozumeim, ze babcia w mocno podeszlym wieku i sytuacja jak grom z jasnego nieba, ale czy byla to sytuacja, ze albo dostanie pomocy medycznej teraz, natychmiast, albo umrze?

Nie wiem jak jest w PL, ale w Londynie problem z karetkami jest taki, ze po kazdorazowym uzyciu musza wrocic do swojej bazy (osobnej od szpitala) i uzupelnic caly ewkipunek, wyczyscic, itd. To tez zajmuje czas, baz jest malo i karetki musza czesto podrozowac przez duza czesc Londynu od szpitala, w ktorym zostawili pacjenta, do tej bazy.

W mojej pracy policjantki w Londynie to codziennosc, kiedy rozpaczliwie czekamy za dlugo na karetke, probujac ze swoim marnym, nieadekwatnym ewkipunkiem i szkoleniem pierwszej pomocy, na srodku ulicy, na kolanach, we krwi po pachy, probujac jakos zatamowac arteryjne krwawienie z klatki piersiowej, uda, szyi, wiedzac ze tu sie liczy kazda sekunda a my jestesmy tylko policjantami z bandazami.
Bo komus sie chcialo dzwonic po karetke z bolem glowy/goraczka.

Szczerze Ci nie zycze, zebys nigdy ani Ty ani ktokolwiek z Twoich bliskich musial czekac na karetkie wieki, kiedy liczy sie kazda sekunda (i liczy w sposob smierc/zycie tu i teraz), bo ktos inny zadzwonil po nia jak po darmowa taxi.


Co prawda mandat to juz troche przesada i tego tez nie ogarniam, ale z mojego punktu widzenia, w mojej pracy przynajmniej wolalabym tak. Emergency services sa wlasnie od tego, od emergency. A tak policja angielska nikomu mandatow nie wlepia za dzwonienie bezsensownie po nas, nawet za dlugotrwale klamanie nie. Tylko jeszcze durne raporty nie majace nic wspolnego z policja piszemy.
Facella   Dawna re-volto wróć!
07 marca 2020 15:44
Cri, tylko głównym argumentem było, ze kobieta zostaje sama i musi ogarniać. Tylko ze tak jest bardzo często, ze zostaje sama, z przyczyn często niezależnych. A nie dlatego, ze zły szpital zabronił porodów rodzinnych. Widocznie miał ku temu powody. I to jest dbanie o bezpieczeństwo i zdrowie pacjenta, od tego szpitale są.

No ale to trzeba wiedzieć, ze na to są procedury, których trzeba się trzymać i ze one nie zostały wyjęte z tyłka.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 marca 2020 16:40
I mówisz to przez pryzmat ,, a, bo moja  teściowa"... ? 😁 Padłam. Kochana widzę, że naprawdę ty musisz doświadczyć pewnych rzeczy, aby móc wyciągnąć wnioski. Nie życzę ci tego, ale widocznie ,, jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz".

Ja nie mówię, że nie istnieją przesłanki,aby wprowadzić zakaz bo  wirusy, bo coś tam, bo coś tam. Ale napisałam, ża mega współczuję tym kobietom, bo to co się wyprawia na porodówkach w polskich szpitalach niejednokrotnie woła o pomstę do nieba.
Facella   Dawna re-volto wróć!
07 marca 2020 16:46
Nie. Mówię to przez pryzmat swojego wykształcenia i pracy w szpitalu  😵
Zatrzymałaś się chyba w 2010, kiedy byłam nastolatką z problemami. Już nią nie jestem. Ogarnij.
Edit: literówka.
Gillian   four letter word
07 marca 2020 17:44
fanelia, w karetce nie ma sanitariuszy. Są ratownicy medyczni. Ludzie po studiach, w większości.
galopada, też jestem lekarzem, więc znam realia, co nie zmienia faktu, że Twój kpiący ton jest trochę nie na miejscu moim zdaniem. Sama w zeszłym roku miałam wątpliwą przyjemność spędzić kilka dni w szpitalu, miałam także w szpitalu rodzinę, więc wiem jak to wygląda z drugiej strony. Co do osób nieupoważnionych do informacji- grzecznie, lecz stanowczo odmawiam, w czym problem?
dea   primum non nocere
07 marca 2020 20:51
Facella - fajnie, ze pracujesz w szpitalu, a byłaś już w ciąży i rodziłaś, bo to też trochę zmienia perspektywę? Oczywiście, że się daje radę i przeżywa. Gwałt też się często przeżywa i daje się radę. Pytanie tylko czy to jest konieczne (odmawianie kobietom towarzystwa bliskiej osoby) i czy to jest zbędne faktycznie i tylko fanaberia (towarzystwo bliskiej osoby w czasie porodu)?

Piszę z perspektywy towarzystwa przy porodzie, może nie bardzo się przydałam, ale byłam i - kurczę - personel był praktycznie cały czas niedostępny, chociaż akcja była szybka, nie miało się wrażenia wsparcia i szacunku dla rodzącej. Ja wiem, że to nie jest spa, ale z drugiej strony, w tych bardzo ciężkich chwilach naprawdę wsparcie mega się przydaje... chociażby żeby nie wynosić z takiego czasu wspomnienia traumy właśnie. Dwie mam koleżanki, które trzecie dziecko zdecydowały się rodzić w domu, właśnie dlatego, żeby tego "gwałtu" w szpitalu uniknąć.

Druga moja perspektywa, to własna ciąża i poród, która naprawdę zmienia postrzeganie.

Rozumiem, że praca w służbie zdrowia to nie jest łatwy kawałek chleba - widzę to bardzo blisko u brata na SORze (na dodatek nieprzepisowo jako jedyny lekarz tam) i wiele rozumiem, ale dobija, jak ci wymęczeni pracownicy kompletnie nie mają empatii dla drugiego człowieka. Nie mówię tu o zakazie odwiedzin na oddziałach czy o współczuciu zestresowanemu karmicielowi kleszcza na SORze, tylko właśnie o wypowiedziach jak ta o porodzie. Można powiedzieć - siła wyższa, trudno, jakoś będą musiały te kobiety przeżyć, ale nie walić teksty jakby to była kwestia doklejenia sztucznych rzęs.
Facella, jeśli kobieta wybiera(!) być sama przy porodzie - jej sprawa.
Brak u boku partnera nie wyklucza obecności innej bliskiej osoby: matki, siostry, przyjaciółki.
Zasadniczo dotychczas (ca od połowy lat 90., przez ćwierć wieku) samotny poród był wyborem, nie przymusem.
Córkę przyszło mi urodzić jeszcze przed akcją "Rodzić po ludzku".
Mam wrażenie, że wszystkie matki z ostatniego ćwierćwiecza mogą sądzić, że nie masz pojęcia o czym mówisz.
galopada_   małoPolskie ;)
07 marca 2020 21:18
lenalena, nie użylabym słowa kpiący, raczej żartobliwy.  Zapomniałam już jak rv potrafi dogłębnie odczytywać czyjeś intencje po kilku zdaniach i rozdmuchiwac temat do granic możliwości 😉 ważniejsze jest dla mnie zdanie moich pacjentów o mnie niż te analizy 😁
galopada_, wiesz co, z całym szacunkiem do lekarzy, pielęgniarek i całego personelu - jak już będzie służba zdrowia w stanie zaopiekować się ludźmi na łóżkach to sobie możecie wyganiać odwiedzających. A dopóki ja przychodząc do mamy do szpitala muszę karmić obcą osobę na łóżku obok ponieważ straciła wzrok 2 tygodnie temu a nikt nie zamierza jej pomóc w zjedzeniu posiłków - to sorry, ale raczej podziękujcie, że ktoś przychodzi i się zajmuje. Tak zresztą jak zrobił to ordynator oddziału w stosunku do mojej mamy, która po prostu opiekowała się tą kobietą i wyręczała personel szpitala przez 1.5 tygodnia. W przeciwnym razie kobieta by nie jadła - co zresztą miało miejsce jak mama była już po operacji - nie zjadła kolacji, śniadania i obiadu - 80-letnia staruszka niewidoma, bez rodziny (rodzina dopiero do niej jechała). Pomimo, że prosiła i mówiła, że sobie nie radzi - nikt jej nie pomógł a w końcu przychodzili i zabierali talerze z posiłkami. Więc proszę Cię, popatrz czasem z innej perspektywy niż własnej.
BASZNIA   mleczna i deserowa
07 marca 2020 21:34
Dwa razy rodziłam sama, bez zapłaconego grosza, miałam doskonałą, aż momentami zbyt troskliwą jak na mój gust opiekę.
Czyli jest nas dwie, teściowa facelii i ja....
dea   primum non nocere
07 marca 2020 21:58
BASZNIA - kluczowe - wybór. To po pierwsze. Po drugie, nie wszystkie szpitale są takie same i czasami naprawdę bez wsparcia ciężko.
Mnie też nikt za rękę nie trzymał, siostra mnie odwiozła i za drzwiami była, ale ja miałam cc - to trochę inna bajka.
Większość już nie pamięta czasów, gdy dorośli dorosłych mogli odwiedzać przez 2 h dziennie,
dzieci dorosłych w ogóle, ani dorośli dzieci.
Nie chciałabym, żeby te czasy wróciły.
Zgadzam się z epk Nie da się zaopiekować chorymi leżącymi w oddziałach, tak jakby się chciało, przy takiej obsadzie personelu i takich obowiązkach na nich nałożonych.
Powinny oprócz pielęgniarek być zatrudniane osoby do pomocy. Pielęgniarki- do czynności "leczniczych"i niestety do papierologii. Salowe- do sprzątania. A specjalne osoby do- karmienia, przewijania, zmieniania pościeli, odłączania worków na mocz, pojenia, poprawiania pozycji łóżka, w razie potrzeby do pomocy przy przejściu do kibla itd itp.
Pielęgniarki nie są w stanie wszystkimi zająć się w ten sposób. Mają inne zadania. Salowe zaś- nie są personelem medycznym. To zwykłe panie sprzątające. Brakuje OPIEKUNÓW na oddziałach. I dopóki ich brakuje- rolę taką spełnia rodzina. I słusznie!!! Bo nikt się lepiej nie zajmie tymi potrzebami chorego niż kochająca rodzina.
Przy zamykaniu szpitali dla odwiedzających- robi się problem. Uważam, że powinno być zezwolenie dla rodzin osób obłożnych. Jakoś sensownie to powinno być ustalone. Myślę, że odwiedzający nie chcą chyba źle dla swoich chorych i nie chca ich zarazić koronawirusem. Można jakoś ich poedukować licząc, że się zastosują. Aczkolwiek...trudny temat.
Z jednej strony ty będziesz rozsądna, przyjdziesz opiekować się swoja babcią, stosując się do zaleceń lekarskich. A laska obok przychodząca do mamusi będzie miała wywalone i zarazi wirusem i swoją mamusię i twoją babcię i babcia może nie być na tyle zdrowa by poradzić sobie ze zjadliwym wirusem. Trudna sprawa.
Ale tak zamknąć wszystkim odwiedzającym drzwi przed nosem, niezależnie od sytuacji.....słabe. Mając babcię leżącą na wewnętrznym czy jakiejś neurologii-nie chciałbym
Facella   Dawna re-volto wróć!
08 marca 2020 09:07
Ale szpitale nie zostały zamknięte ze względu na koronawirusa. Co roku o podobnej porze ogranicza się odwiedziny ze względu na sezon grypowy...
Gillian   four letter word
08 marca 2020 09:31
Istnieje zawód opiekun medyczny i taka osoba służy właśnie do tego aby zajmować się opieką i asystą pacjentowi. Ale co z tego, że istnieje skoro jest jedna osoba na cały oddział leżących, niesprawnych babć i dziadków a i tak musi robić co innego - zanieść krew, pojechać na badania, robić wszystko to do czego brakuje personelu. No takie są realia. Kto chciałby zapier... w takiej robocie za 2tys?
W moich szpitalach nie ma takiego etatu. Na psychiatrii mamy sanitariusza. I czasami on pomaga przy opiece nad leżącymi.
No ale u nas nie ma wielu leżących w przeciwieństwie do np neurologii, zabiegowych, wewnętrznych
Dwa razy rodziłam sama, bez zapłaconego grosza, miałam doskonałą, aż momentami zbyt troskliwą jak na mój gust opiekę.
Czyli jest nas dwie, teściowa facelii i ja....


I ja.
Dodam tylko, że to nie był mój wybór, raczej konieczność. I nie mam traumy, że byłam sama.  😀
Wiecie co? Zmieniam zdanie. Ludzie są beznadziejni.
Jestem właśnie w robocie. Mamy zakaz odwiedzin w całym szpitalu. Poszłam na kardiologię na konsultację.
Leży dziadek z podejrzeniem zawału. Żyje i nie wygląda jakby się przenosił na tamten świat. Na sali R, razem z nim 3 osoby,  na pewno nie jest niezaopiekowany!
Córka dostała pozwolenie od dyżurnego wejść na trochę. Weszła. Siedzi już długo podobno. No ok. Nikt się nie czepia, personel chce być ludzki.
Córka podchodzi i prosi żeby jeszcze wpuścić jej męża i synka. Pielęgniarka tłumaczy że "nie wolno. Jest zakaz". Pani twierdzi że "ja rozumiem. Ale ja proszę, tylko na chwilę....bla bla". Pielęgniarka swoje "nie wolno. Nawet pani nie powinna tu być. A pani jest i miała być tylko na chwilę a jest już pani bardzo długo"" Babka dalej " no ja rozumiem, ale mąż z synem tylko na chwilę". Pielęgniarka swoje " naprawdę nie wolno. I tak pozwoliliśmy w drodze wyjątku pani tutaj wejść" a babka coraz agresywniej, coraz bardziej roszczeniowym, niegrzecznym tonem. Że rozumie ale ona chce, ale na chwilę, ale dlaczego, ale oni są zdrowi, ale na chwilę. Itd itp.

Ludzie są beznadziejni.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
08 marca 2020 11:14
[quote author=Cień na śniegu link=topic=95120.msg2914964#msg2914964 date=1583662124]
Dwa razy rodziłam sama, bez zapłaconego grosza, miałam doskonałą, aż momentami zbyt troskliwą jak na mój gust opiekę.
Czyli jest nas dwie, teściowa facelii i ja....


I ja.
Dodam tylko, że to nie był mój wybór, raczej konieczność. I nie mam traumy, że byłam sama.  😀
[/quote]

Serio i to jest powod do licytowania? Bo rodzilas sama i nikt nie uzyl w stosunku do ciebie agresji slownej czy fizycznej? Tu nie chodzo o to czy rodzi sie samemu czy nie, ale ze osoba towarzyszaca czesto jest w stanie zapobiec wielu przykryn sytuacjom jakie spotykaja kobiety na porodowkach. Podalam konkretny raport, konkretne badania i wyniki aby moc powiedzieć - wspolczuje ze odwolywane sa porody rodzinne. I wspolczuje tez przegrzanemu i przeciazonemu personelowi, ktory w naszej sluzbis zdrowia tez nie ma lekko. A przez ograniczenia w postaci pomocy od rodziny moze dojsc do wielu zaniedban.
Gillian   four letter word
08 marca 2020 11:39
tunrida, u nas na sorze wygląda to tak, że niestety musimy wpuścić rodzinę do pacjenta na noszach - wszyscy są tylko na chwilę, która okazuje się sterczeniem ale! Nie przy chorym. Sterczy w przejściu i ogląda. Innych pacjentów, personel, jak poczuje się pewniej to zaczyna się komentowanie, doradzanie, cmokanie pod nosem. Rozumiecie to? Chcielibyście aby ktoś obcy oglądał Waszą mamę czy dziadka jak leży i ktoś coś przy nim robi? Są kotary, ale jak się postarać to można sobie podglądać np zmianę pampersa. Wydawało mi się to nierealne, no kto chciałby oglądać takie widoki a jednak. Podmywam dziadka a spomiędzy kotar zagląda jakaś obca baba i gapi się. A przecież przyszła do swojej mamusi? Nie macie POJĘCIA jak to wkur... Po prostu nie do przyjęcia. Nie wspominam o podsluchiwaniu, kiedy pogotowie przywozi nowego pacjenta i opowiada o jego przypadku, podsluchiwaniu podczas zbierania wywiadu. A najgorsze co się przydarzyło, to dokarmianie i dopajanie pacjentów bez zgody personelu. Pani była tak miłosierna, że nakarmiła pacjenta z noszy obok kanapką. Pacjenta z rozlaną niedrożnością, czekającego na wyjazd na blok operacyjny!!! I jeszcze miała czelność zarzucać nam, że znęcamy się nad nim bo nic nie jadł od kilku godzin. To są historie, które trzeba przeżyć, poryczeć się ze złości i bezsilności aby je zrozumieć.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
08 marca 2020 11:41
Tak między słowami ...Gillian ja Ciebie od zawsze podziwiałam za zawód który wykonujesz plus to, że przy tym znajdujesz czas na konie. Dla mnie jesteś SuperHero babka. Nie wiem ile ty masz w sobie cierpliwości ale muszą być to złoża porównywalne do wielkości kosmosu. Podziwiam i chylę czoła.
Gillian   four letter word
08 marca 2020 12:01
zabeczka17, dziękuję ale to już nieaktualne - w październiku wyszłam z tego piekła po raz ostatni. Długą i żmudną pracą na terapii stanęłam na nogi, nie boję się już ludzi, nie rzygam z nerwów wychodząc do obecnej pracy, nauczyłam się znowu wrażliwości i empatii, wracają mi ludzie odruchy. Te ogromne złoża cierpliwości, o których piszesz - wyczerpały się zupełnie, moja frustracja i wściekłość zaczynała odbijać się nie tylko na moim zdrowiu i związku ale też na pacjentach. Odejście było jedynym słusznym rozwiązaniem. Nie żałuję. Ufff.
busch   Mad god's blessing.
08 marca 2020 12:09
[quote author=fanelia link=topic=95120.msg2914864#msg2914864 date=1583577283]
Ja to w ogóle służby zdrowia nie rozumiem. Wiem, że mało lekarzy i jest sporo ludzi z pasją i oczywiście ogromny szacunek dla ludzi w tym zawodzie, zwłaszcza dla pielęgniarek (one robią taką robotę, że po prostu szok...), ale... zgięła mnie sytuacja sprzed 2 tygodni. Moja babcia 90 lat dostała bardzo silnych drgawek i wysokiej gorączki (babcia taki typ, że na nic absolutnie nigdy nie chorowała poza alzheimerem, a tak to ani katar, ani cukrzyca, ani żadne zwyrodnienia, nic!), ciocia, która z nią mieszka zadzwoniła po karetkę, bo nigdy babci w takim stanie nie widziała. Karetka przyjechała po 3 godzinach, kiedy babci przeszły drgawki, ale gorączka jeszcze była. Sanitariusze zrąbali ciocię, że ich w ogóle wezwała, dali przeciwgorączkowe i pojechali. 15 min później przyjechała policja wlepić cioci mandat, że wezwała bezprawnie karetkę! Na szczęście policjant zobaczył starowinkę, zobaczył spanikowaną ciocię, uśmiał się, że to jest chore, a cioci kazał wzywać karetkę, kiedy jej się żywnie podoba. NIE OGARNIAM...


Problem jes taki, ze ratownicy medyczni (karetki) - jak sama nazwa wskazuje, sa od ratowania zycia. Gdzie nie ma czasu na smaodzielny dojazd/zostanie zawiezionym przez rodzine/taxi do szpitala, bo uwaga medyczna jest potrzebna tu i teraz, na miejscu zdarzenia, do uratowania zycia. Zawal serca, powazny wypadek samochodowy, amputowanie konczyny, upadek z wysokosci.

Karetki nie sa darmowymi taksowkami do szpitala, a tak wlasnie wiekszosc ludzi je traktuje. Tam, gdzie jest czas i mozliwosc, czlowiek powinien sam sie do szpitala dostarczyc (samodzielnie/taxi/rodzina).
Rozumeim, ze babcia w mocno podeszlym wieku i sytuacja jak grom z jasnego nieba, ale czy byla to sytuacja, ze albo dostanie pomocy medycznej teraz, natychmiast, albo umrze?

Nie wiem jak jest w PL, ale w Londynie problem z karetkami jest taki, ze po kazdorazowym uzyciu musza wrocic do swojej bazy (osobnej od szpitala) i uzupelnic caly ewkipunek, wyczyscic, itd. To tez zajmuje czas, baz jest malo i karetki musza czesto podrozowac przez duza czesc Londynu od szpitala, w ktorym zostawili pacjenta, do tej bazy.

W mojej pracy policjantki w Londynie to codziennosc, kiedy rozpaczliwie czekamy za dlugo na karetke, probujac ze swoim marnym, nieadekwatnym ewkipunkiem i szkoleniem pierwszej pomocy, na srodku ulicy, na kolanach, we krwi po pachy, probujac jakos zatamowac arteryjne krwawienie z klatki piersiowej, uda, szyi, wiedzac ze tu sie liczy kazda sekunda a my jestesmy tylko policjantami z bandazami.
Bo komus sie chcialo dzwonic po karetke z bolem glowy/goraczka.

Szczerze Ci nie zycze, zebys nigdy ani Ty ani ktokolwiek z Twoich bliskich musial czekac na karetkie wieki, kiedy liczy sie kazda sekunda (i liczy w sposob smierc/zycie tu i teraz), bo ktos inny zadzwonil po nia jak po darmowa taxi.


Co prawda mandat to juz troche przesada i tego tez nie ogarniam, ale z mojego punktu widzenia, w mojej pracy przynajmniej wolalabym tak. Emergency services sa wlasnie od tego, od emergency. A tak policja angielska nikomu mandatow nie wlepia za dzwonienie bezsensownie po nas, nawet za dlugotrwale klamanie nie. Tylko jeszcze durne raporty nie majace nic wspolnego z policja piszemy.
[/quote]

Czegoś tu nie rozumiem, twierdzisz że osoba z silnymi drgawkami powinna być przewożona taksówką?  😲 Nawet logistycznie sobie tego nie wyobrażam, pojedyncza kobieta miałaby zaciągnąć kogoś szarpiącego się poza swoją kontrolą schodami w dół do taksówki, a pan w taxi by sobie spokojnie patrzył jak 90-latkę ktoś mu siłą pakuje na tylne siedzenie bo babcia ma drgawki?

Czy też sugerujesz że ciocia miała wiedzieć że karetka pojawi się dopiero za 3 godziny i od razu sobie odpuścić dzwonienie? Ja znam drgawki tylko w kontekście czegoś pilnie wymagającego interwencji medycznej, no chyba że to byłby epileptyk który by mi powiedział że nie dzwonić bo sam dojdzie do siebie.
Gillian, ogromnie mi zaimponowałaś tym co teraz napisałaś. W obu wpisach.
Najpewniej mogłaś mnie kiedyś odbierać, że cię atakuję, ale ja się o ciebie martwiłam.
Brzmiałaś jak osoba na prostej drodze do sytuacyjnej psychopatii.
Teraz to zupełnie co innego.
Ja też bardzo podziwiam ludzi, którzy pracują na sor. To powinna być praca traktowana jako bardzo szkodliwe warunki i prawo do emerytury po 15 latach. Plus dobra kasa. Myślę, że w ciągu kilku- kilkunastu lat  nie  będzie na sorach komu pracować. Z ludzi, których znam, nikt nie chce, nawet ludzie z wielką pasją do medycyny ratunkowej.
Bush- bo to pewno nie były żadne drgawki tylko dreszcze od gorączki.

Dla potomnych- 1) drgawki- mimowolne drżenie ciała o różnym nasileniu, ale występujące u NIEPRZYTOMNEGO. Drgawki to często niebezpieczna i często poważna sytuacja. Występują najczęściej w: padaczce ( neurologicznej lub u alkoholika który przerwie chlanie), nagłych stanach neurologicznych ( udar, wylew) mogą być przy gorączce ale zwykle tylko u małych dzieci ( dziecko wtedy ZUPEŁNIE traci przytomność i drga i robi się przy tym sine. Chyba zawsze zostaje takie dziecko w oddziale dziecięcym po takim epizodzie, choćby nawet tylko na obserwację)
2) dreszcze- mimowolne drżenie ciała u osoby przytomnej- występować mogą przy wysokiej temperaturze, w silnym niepokoju, lęku, przy różnych zaostrzeniach schorzeń somatycznych.
Gillian   four letter word
08 marca 2020 12:39
halo,  :kwiatek:
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
08 marca 2020 12:47
Busch - dokladnie tak jak Tunrida napisala :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się