ABSOLUTNIE ZDROWY KOŃ ?? - sprzedam

na poczatek proszę MODERATORÓW o NIE -USUWANIE tego watku, gdyż NIE JEST to ogłoszenie...

Chodzi mi o to by wywołać dyskusję na temat "zdrowia " konia do sprzedaży...

wielokrotnie spotkałam się z tym, że widze powystawiane konie na sprzedaż z opisem ZDROWY, a ja np. wiem, ze koń jest po usuwaniu czipów,
czy miał roera,
czy kulał pół roku i np. jeździł do kliniki nawet za granicę...
(są to konie powiedzmy moich "znajomych" z różnych stajni)

Czy jeśli koń np. miał usuwanego czipa z 3 lata temu i od tego czasu nic mu nie jest = znaczy że jest ZDROWY czy nie?
albo jak miał naciągnięte ścięgno czy nawet naderwane - a teraz już nie kuleje - to czy jest zdrowy czy nie??

Tak sie zastanawiam, bo właśnie znów sie dowiedziałam, że jeden z koni, który jest na sprzedaż  był leczony przez moją znajomą na stażu weterynaryjnym (oczywiście ona tylko pomagała wetowi)... i miał ponadrywane zaczepy w kopycie... oczywiście "idzie" jako ZDROWY

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2008 16:34
Bardzo dobry temat!

Też jestem ciekawa Waszych opinii.
Według mnie to zwykłe oszustwo...

Owszem, koń nie wykazuje żadnych oznak chorobowych, można zatem napisać, że jest zdrowy, ale według mnie należy nadmienić, że jest po takiej i takiej kontuzji/operacji...

Ale de facto każdy kupujący zleca wetowi obejrzenie konia przed kupnem. Czy niektórych urazów nie da się wykryć dokładnym badaniem?
Dodofon- wydaje mi się, że tacy ludzie mają nadzieję iż trafią na kupców=frajerów co nie będą robić TUV-a.

Jednak w dzisiejszych czasach gdy pełen TUV nie kosztuje już kilka tyś zł, a kilkaset to wszyscy moi znajomi przed kupnem konia decydują się kompleksowo go przebadać. I wtedy i tak wychodzi co i jak. Jak siwy do mnie miał wrócić to mimo iż znam tego konia od źrebaka to też najpierw mi go Przewoźny przebadał, bo było mi podejrzane, że nagle po roku chcą się go tak szybko pozbyć.

Ja osobiście już kiedyś sprzedawałam moje konie (Tango) i każdego kupca informowałam o wszystkim co jest z koniem. Dzierżawcy moich koni (Cyron 2 lata temu, a teraz od sierpnia '08 do lipca '09 Tango jest w dzierżawie) też zostali poinformowani przeze mnie kompleksowo o stanie zdrowia koni, o tym że siwy miał operację rorera, co się z obydwoma końmi działo. Dodatkowo dr.wet dostał ode mnie upoważnienie na podstawie, którego i dzierżawcy i potencjalni kupcy będa przez niego informowani o wszystkim co z tymi końmi się działo i jaki jest ich stan zdrowia. Mogą tez bez przeszkód zajrzeć we wszystkie zdjęcia RTG które te konie miały robione przez ostatnie 3 lata, do września tego roku włącznie (wtedy robiłam najświeższy TUV).

Uważam, że nie ma sensu oszukiwać, bo mało jest już ludzi co kupują konia bez badania. Poza tym kompleksowo informując o stanie zdrowia zyskuje się dodatkowo zaufanie.

EDIT:
A tak a propos czipów, bo akurat jestem teraz w tej tematyce na bieżąco i konsultowałam temat z dr Przewoźnym, Rojkiem i Golonką.

Czip jeśli został usunięty stosunkowo wcześnie ze stawu, nie zdążył wywołać w nim stanu zapalnego (co najłatwiej jest sprawdzić robiąc próbę zginania) i nie ma w skutek tego ubytku chrząstki stawowej to jeśli operacja przebiegła bez powikłań, a okres rekonwalescencji przebiegł prawidłowo to taki koń JEST ZDROWY.

Jednak jeśli doszło już do zmian w stawie, szczególnie w obrębie chrząstki stawowej to nawet po usunięciu czipa koń do końca życia będzie mieć ten staw chory.

Są jednak konie, które całe życie chodzą z czipami, nie mają stanu zapalnego i nigdy im nic nie będzie. Znam osobiście kilka koni chodzących konkursy w skokach na poziomie 140-150 cm, które mają czipy. Są to konie już 9-14 letnie i przeprowadzane corocznie badania nie wykazują żadnych anomalii w stawie. Tak więc dla mnie taki koń jest zdrowy, skoro przez kilkanaście lat chodzenia najwyższych konkursów nie kulały itp. Jednak nie zmienia to faktu, że gdyby taki koń został wystawiony na sprzedaż właściciel powinien BEZDYSKUSYJNIE poinformować o czipie
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
26 grudnia 2008 16:46
Tak, jak napisała Figura, ludzie nie chcą kupować chorych zwierząt. Nie ważne, czy jest to koń (pies, kot, świnka morska, etc.) po złamaniu nogi, naciągnięciu ścięgna, zapaleniu zęba. Dla wielu osób "był chory" = "jest chory". Też wielokrotnie oglądam ogłoszenia, w których znajduję znajome konie, o których wiem, że nie mogą być używane w sporcie, bo przeszły kontuzje ścięgien, albo mają kłopoty z kopytami, a w opisie figuruje "przeznaczenie: skoki, WKKW", konie, których charakter wymaga prowadzenia przez doświadczonego jeźdźca idą jako konie "idealny dla dziecka, bezproblemowy w obsłudze". Bo takiego konia ludzie kupią. Koń do sprzedaży będzie nafaszerowany znieczulaczami, a kontuzja wyjdzie po kupnie. Sprzedawca ma czyste sumienie, bo koń od niego wyszedł zdrowy, a kupujący zacznie szukać problemów w sposobie jazdy, w obsłudze stajni, w żywieniu, bo np. nie zainwestował w weta przy kupnie i nie mógł wiedzieć, że koń nie jest zdrowy.

Osobiście uważam, że koń po kontuzji nie powinien iść jako "zdrowy", ale nic się nie poradzi na nieuczciwość sprzedawcy. To tak, jak z dwulatkami, które "rozpoczynają przygotowania do skoków C". Mądry wie, że to bzdura, laik to kupi.
Tak więc na ten wątek jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź: przed każdą tranzakcją kupna-sprzedaży konia BEZWZGLĘDNIE zrobić pełen TUV.

.
Wszystko ładnie pięknie - tylko jak ktoś chce sprzedać zwierza to woli uciec się do oszustwa - bo w przypadku głoszenia wszem i wobec, że koń był kontuzjowany - szanse powodzenia transakcji spadają na łeb na szyję....tym bardziej, że następna złota myśl koniarska głosi "nie kupuj konia po kontuzji" 😉
slojma   I was born with a silver spoon!
26 grudnia 2008 17:09
Kupując konia chciałabym być poinformowana o tym czy koń przechodził jakieś urazy lub choroby. Już raz zostałam oszukana i pojechałam po zakup "zdrowego" konia prawie 700 km. Dlatego uważam, iz wszelkie informacje o poważniejszych urazach i chorobach powinny być zamieszczone w ogłoszeniu.
laski,
myślę, że co innego kupiowac konia do sportu = za kilkadziesiąt tys zł = i wtedy TUV można robić... ale jeśli ktoś kupuje konia do 10tys do rekreacji??

poza tym weźcie pod uwagę, że w Polsce są naprawdę "weterynaryjne" za-pupia i wzywanie weta np. 300km do pełnego badania jest hm... utrudnione...

za to znam inny przypadek... który niestety nie przynosi chluby "weterynaryjnej braci"
osoba A chciała sprzedać konia do sportu, koń był zdrowy i miły
osoba B chciała kupić tego konia... przyjechała z wetem, który zrobił "kompleksowe badania'... i cóż... "odkrył" kilka kontuzji, i innych cudów zaniżających cenę... ba nawet bardzo...

Koń w końcu został sprzedany za przysłowiowe "grosze"... i osoba B, któr kupiła owego rumaka "chwali" sie tym, jak to nabyła konia za grosze bo sie dogadała z wetem, że powymyślał "cuda-wianki"

Oczywiście można powiedzieć, że właściciel konia mógł ja "pognać" na drzewo... ale tego nie zrobił, bo sytuacja zmusiła do sprzedaży i był jedyny kupiec chętny...

Zaufanie do wetów więc też mam BARDZO ograniczone
Nitka- owszem. Jednak skoro i tak już masz jakiegoś konia "po przejściach" to i tak prędzej czy później to wyjdzie na wierzch.

I powiem Tobie, że o dziwo mówienie całej prawdy czasami bardziej zachęca niż kręcenie.

Jak oddawałam siwusa do dzierżawy (żeby nie było- płatnej dzierżawy za którą to Ci ludzie spokojnie by sobie innego konia kupili) to powiedziałam wszystko. Że jest po operacji rorera, że u poprzedniego właściciela miał robiony grzbiet, że źle zniósł kastrację i że ma duże oczy. Poza tym upoważniłam wet do udzielenia tym Państwu WSZYSTKICH informacji o zdrowiu tego konia (tych złych tez 😉).
I co?
Koń bez wachania został zabrany w dzierżawę.
Bo byłam szczera, bo niczego nie zataiłam i tacy ludzie wiedzieli, że skoro im takie rzeczy powiedziałam to na pewno nie chcę im wcisnąć  kaleki. Poza tym byłam PEWNA, że się w siwusie zakochają. I że ten koń się "obroni" swoimi możliwościami skokowymi.

Dodofon- czy Ty nie piszesz czasami o mnie? 🤔
Pewnie nie ale właśnie ja tak zostałam "zrobiona" z Tango gdy go sprzedawałam 2 lata temu. ALe jakoś nie mam ochoty o tym pisać na forum.

Fakt, że do weta trzeba mieć zaufanie. Ja już na takiego trafiłam.

Poza tym TUV z kompletem podstawowych zdjęć (podstawowe ujęcia) kosztuje ok 400-500 zł. Więc argument, że jak ktoś kupuje konia za 5-10 tyś to nie opłaca mu się badań robić do mnie akurat nie przemawia. Naprawdę warto wydać 500 zł, aby nie stracić 5 tysięcy (lub więcej)+ koszty potem leczenia takiego konia.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
26 grudnia 2008 17:31
Kupując jakiegokolwiek konia (nie ważne, czy sport, czy rekreacja) powinno się robić badania. Później konik kuleje, przyjeżdża wreszcie porządny wet (tzn. hipiatra, a nie od małych zwierząt) i konik ląduje na Służewcu, bo nóżki wołają o pomstę do nieba. A właściciel załamuje ręce, bo "miał nadzieję, że koń będzie zdrowy". Jak to w przysłowiu - Nadzieja matką głupich.
trzynastka   In love with the ordinary
26 grudnia 2008 17:37
laski,
myślę, że co innego kupiowac konia do sportu = za kilkadziesiąt tys zł = i wtedy TUV można robić... ale jeśli ktoś kupuje konia do 10tys do rekreacji??



rozumiem, że leczenie sportowca jest droższe niż rekreanta?! Cóż to za głupie myślenie ...  🤔wirek:
Chyba, że polecisz mi swojego weta - podejde powiem, że to rekreant a on mi spuści z ceny.  😲

Poza tym TUV z kompletem podstawowych zdjęć (podstawowe ujęcia) kosztuje ok 400-500 zł. Więc argument, że jak ktoś kupuje konia za 5-10 tyś to nie opłaca mu się badań robić do mnie akurat nie przemawia. Naprawdę warto wydać 500 zł, aby nie stracić 5 tysięcy (lub więcej)+ koszty potem leczenia takiego konia.


Dokładnie !



Dodofon- czy Ty nie piszesz czasami o mnie? 🤔
Pewnie nie ale właśnie ja tak zostałam "zrobiona" z Tango gdy go sprzedawałam 2 lata temu. ALe jakoś nie mam ochoty o tym pisać na forum.


To po co napisałaś?!  😲



Ninevet- nie mam ochoty pisać o szczegółach na forum. W sensie przez kogo, jaki to był weterynarz itp. Nie mam zamiaru pisać na ten temat personalnie i ze szczegółami, bo to jest sprawa między mną, a tymi osobami. Stwierdzenie faktu nie jest równoznaczne z rozpisywaniem się na ten temat.
Laguna - nie o Tobie, nawet nie wiedziałam  😲

widać jednak, że to nie jednorazowa praktyka  🙄 🙄
Widzisz- tam gdzie jest pieniądz ( a nie można niestety powiedzieć, że jeździectwo to biedny sport skupiający tylko pasjonatów a nie nowobogackich) tam zawsze będą przypadki przekupstw
Haha..... ja zrobilam pelen TUV. Za same zdjecia dalam kilkaset zl. I co?? I d...... Poki usilowalismy sie zgrac bylo ok, zwiekszylismy obciazenie i kon sie posypal, bo zdrowych nog to on nie mial.
Ostatnio rozmawiając z pewna panią byłam zapewniona ze jej kilkunastoletni koń jest kompletnie zdrowy, i że kolejne 10 lat z nim nic nie będzie.
Powiedziała mi to stara handlara i koniara.Z grzeczności nie parsknęłam śmiechem do słuchawki.
Chyba naprawde myślała że jestem głupsza niż wygladam i bez badań wezmę 11 latka.Po tej rozmowie straciłam zaufanie do tej osoby.

Nie ma kompletnie zdrowych koni, tak jak i ludzi.
Są tylko ułomności wieksze lub mniejsze, których sie poprostu podejmujemy.
Jeździłam na wałachu co miał śruby w nodze, kuty na okrągło, miał swoj tryb pracy, sposób obsługiwania go i nie było problemu.Najmniejszego jeżeli pracowało się z nim w odpowiedni sposób.

Szukam konia do rekreacji za jakąś tam nie duża sumę.Ale badania z podstawowymi zdjęciami zrobię napewno, fakt bedzie mnie to kosztować pół siodła, ale lepiej pojezdzić na oklep niż potem wystawiać sprzęt w ogłoszeniach z dopiskiem "pilne!!"

cieciorka   kocioł bałkański
26 grudnia 2008 19:53
tak mi przyszlo do głowy... może by w tym (lub nowym) watku wpisywac dane koni, ktorymi jestemy zainteresowani, by prywatna wiadomoscia mozna bylo podac informacje, ktore zatail sprzedawca. w zasadzie mozna tekze zapytac w ogloszeniach- tam ludzie zagladaja, ale nie wiem, czy to nie łamanie regulaminu, lub w poszukiwaniu koni.
pisalam o tym przypadku na starym forum, ale mialam do czynienia z kobyla, do sprzedania za 50tys, na wzmianke o badaniach cena spadla do 30, potem do 25tys 😉 nogi miała tragiczne, a szkoda zwierzaka.
Moim zdaniem zawsze warto zrobic maly wywiad jak sie jest zainteresowanym konkretnym koniem. Czasami mozna sie dowiedziec bardzo ciekawych rzeczy.
Jesli chodzi o zdrowie konia, to dla mnie wazniejsze od zdjec sa proby zginania. Tu kon musi byc 100% czysty. Chipy sa do przyjecia, jesli leza niegroznie i nie przemieszczaja sie, lub zostaly usuniete przed zapaleniem stawu, jak juz ktos wspomnial.
Poza tym wszelakie zmiany w oddechu podczas pracy (choc nie zawsze to jest dychawica i nie zawsze powoduje obnizenie wydajnosci) i wady postawy.

Kto kupuje konia "w worku", ten jest sam sobie winien. TUV jest wazny, bojetne, czy to kon rekreacyjny, czy sportowy. Naturalnie nie da sie zapewnic wszystkiego (np. problemy z przeziebieniami, wrzody zoladka, alergie), ale przynajmniej czesc problemow mozna przynajmniej do 50% wyeliminowac.

Ja znam pewna handlarke, ktora ma takie umowy o sprzedaz, ze malo ktory kupujacy da rade przeciwko niej wystapic w razie problemow. 😉 Nie tylko kupujacy zabezpieczaja  sie w tym kierunku.



ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
26 grudnia 2008 20:38
Akuratnie wrzody żołądka można obadać  przy jednoczesnym endoskopowym badaniu w kierunku dychawicy 🙂.
Dychawica jest wadą zwrotną a jak to w praktyce wygląda to nie wiem 😉.
Jestem zwolenniczką pełnych badań nawet jeśli chodzi o zwierzaka za 5 tyś.
[quote author=ms_konik link=topic=953.msg129889#msg129889 date=1230323888]
Akuratnie wrzody żołądka można obadać  przy jednoczesnym endoskopowym badaniu w kierunku dychawicy 🙂.
[/quote]

Ale kto to robi przy zakupie? Prawie nikt 😉 Szczerze mowiac do niedawna sama bym na to nie wpadla.

Dychawica jest wada zwrotna, ale istnieja inne zmiany ukladu oddechowego, ktore powoduja te same objawy, nie wplywajac na uzytkowanie konia.

szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
26 grudnia 2008 21:17
kupujac konia dla jednej z moich podopiecznych zrobilismy,wydawalo sie,wszystkie niezbedne badania. proby zginania (na 3 roznych podlozach!), komplet RTG, endoskopie w kierunku dychawicy,rorera,COPD, oczy,kregoslup,serce  itp itd... kon super zdrowy.to bylo w wakacje., aktualnie od miesiaca stoi. dwukrotnie zdarzylo sie krwawienie z pluc,okazalo sie ze jest tam blizna (nie wykluczone ze po przebytej jakiejs ciezkiej chorobie),krwawienia wywoluja zapalenie. rokowania sa ostrozne. a byl 'calkiem zdrowy' wg weta
Gillian   four letter word
26 grudnia 2008 21:25
i jeszcze jedna sprawa - do TUV nie bierzcie weta, który zna konia którego zamierzacie kupic 😉 ja się spieszyłam bardzo bo koń fajny i nie miałam za bardzo możliwości czekac na dr Przewoźnego. I co z tego, że pan doktor był super miły, natrzaskał rtg przed moim przyjazdem żebym nie musiała czekac, machnął nawet usg. Sto razy pytałam - miał kontuzje? NIE.
I co? po przywiezieniu konia, po miesiącu chyba, dochodzą do mnie informacje od tamtejszych jeźdźców że mój koń miał naderwane ścięgna, że kulał, że mu coś przeskakuje w zadniej nodze, że był forsowany skokami za młodu. Spanikowałam i konia przebadał jeszcze raz mój weterynarz, na szczęście młody faktycznie jest ok i w tej chwili nic mu nie dolega. Ale głupi ma po prostu szczęście. A pretensje mogłabym miec tylko do siebie.

więc - NIE dla miejscowych wetów 😉 i porządny wywiad, nawet u szkółki...
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
26 grudnia 2008 21:31
Tak, zgadzam się - wywiad przede wszystkim. Zwłaszcza, że w obecnych czasach dzięki internetowi mozna dotrzeć do ludzi praktycznie z każdej stajni. Niestety - mądry polak po szkodzie - ja teraz dochodzę do tego, co działo się z moim koniem przed kupnem, który był 'zdrowy" (badania ok) - a teraz nagle dość poważnie się posypał (żeby było śmieszniej - praktycznie nic nie robiąc przez ostatnie miesiące) ze względu na prawdopodobnie starą kontuzję, jeszcze z przed kupna. Piszę "prawdopodobnie" - bo nie mam pewności żadnej, ale wierzę obecnemu wetowi i przede wszystkim wiem, co robiłam z koniem - a praktycznie nie robiłam nic
Ja kupiłam konia  (12letniego)bez żadnych badań. Fakt, że bardzo dobrze znam zarówno byłego właściciela jak i historię konia m.in to, że miał zerwane ścięgno. Nie badałam, bo i tak wiedziałam, ze go kupię (ach ta miłość  😉 ), oczywiście licząc się z tym, że coś zawsze może wyjść... Jednak słuchając historii jak znajomi szukają młodych 4-5 letnich koni i badają np. 5 czy 6, a potem kupują wcale nie tego wymarzonego, z predyspozycjami do okreśj dyscypliny, tylko pierwszego, który będzie miał czyste nogi, ani przez chwilę nie żałuję swojej decyzji, nawet teraz kiedy od października leczymy jedną przednią nogę, na drugiej leczyliśmy nakostniaka i teoretycznie mamy jeszcze coś starego w stawie biodrowym.
aniapa, chyba mamy podobna sytuacje. Ja tez: "madry Polak po szkodzie". A robilam pelen TUV za mase kasy a tu zonk. Tylko moj sie posypal jak znaczaco zwiekszylismy obciazenie.

I moge napisac podobnie jak Gillian, TUV powinien robic ktos zaufany. Robilam tez troche na szybko itp. teraz juz wiem, ze to byl kolejny blad. Z tym, ze u mnie nie skonczylo sie tak pozytywnie jak u Gillian.
Gillian   four letter word
26 grudnia 2008 22:11
tfu tfu odpukac, ale ja się liczę z tym, że "coś" wyjdzie bo na razie koń chodzi tylko na poziomie P, a docelowo ma iśc dużo wyżej - i wtedy będzie chwila prawdy.
Gillian, u nas chwila prawdy wystapila przy naskakiwaniu do N (kon tez mial byc na wyzej).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się