ABSOLUTNIE ZDROWY KOŃ ?? - sprzedam

Gillian   four letter word
26 grudnia 2008 22:16
no właśnie, koń od wiosny zaczyna na poważnie starty i wtedy pewnie wyjdzie w praniu... jeśli coś ma wyjśc 🙁  ale na razie jest wszystko ok i tego się trzymam 😀
Dobry temat!

Moim zdaniem.... Taki jest handel.... Żeby coś sprzedać - trzeba to chwalić.... Tylko w tym przypadku mamy do czynienia z żywym zwierzęciem i nieinformowanie o przebytych chorobach nowego właściciela jest po prostu oszustwem. Nowy właściciel owszem, po wysłuchaniu co się koniowi działo może zrezygnować, ale z drugiej strony, może podziękować za szczerość i uczciwość, konia kupić i postępować z nim jak z koniem po tej a tej chorobie, ostrożniej, zwracać uwagę na jakieś pozornie mało ważne szczegóły zmian w zdrowiu konia, na które mógłby nie zwrócić uwagi, gdyby nie wiedział o przebytych chorobach, operacjach, problemach...

Kupując swojego młodego nie robiłam badań, ludzie, ktorzy mi go sprzedawali byli kompetentni i uczciwi no i po części też zaświtała mi myśl w głowie pt "na co też mógłby być chory 2,5 letni koń dziennie padokowany, dobrze karmiony, regularnie strugany i odrobaczany?".
Gdybym jednak chciała kupić konia starszego, mającego za sobą jakąś dłuższą przeszłość - zrobiłabym te badania, bo tu nigdy nic nie wiadomo.
Gillian, zycze powodzenia i zeby bylo wszytsko ok.

Sankarita
na co też mógłby być chory 2,5 letni koń dziennie padokowany, dobrze karmiony, regularnie strugany i odrobaczany?".
Zapewniam, ze na wiele rzeczy. Po pierwsze mnostwo chorob jest genetycznych, po drugie na padoku /pastwisku bardzo latwo sie koniowi uszkodzic.
trzynastka   In love with the ordinary
26 grudnia 2008 23:09
Jak jest z końmi kupowanymi z prywatnych PROFESJONALNYCH hodowli?

Właściciele takich hodowli chyba nie powinni ryzykować kłamstw.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
26 grudnia 2008 23:16
Oj, zdziwiłabyś się... Spośród znajomych kilkoro kupowało konie (do dużego sportu) w ciągu ostatnich dwóch lat. Z PROFESJONALNYCH hodowli. I były i przekręty weterynaryjne i wciskanie kitu, że koń super zdrowy, a jak tylko pojawiała się kwestia badań, to natychmiast hodowca zmieniał ton, że nie ma koni idealn ie zdrowych, że zadzwoni jeszcze, bo ma takiego i takiego super konia, to na pewno się spodoba. I już oczywiście nie dzwonił.
Fajne akcje sa tez czasami z tymi co oferuja juz gotowy pelen TUV. Zdjecia nog nie tego konia, dwa zdjecia lewej nogi itp. itd.
Musicie też wziąść pod uwagę, że nie zawsze sami właściciele zdają sobie sprawę ze stanu zdrowia swoich koni. Bo jak mają takiego zwierzaka od kilku lat i nigdy nie mieli z nim żadnych problemów zdrowotnych to mogą sobie nie zdawać sprawy nawet z tego, że może coś gdzieś zaczyna szwankować.

Bo kto z was bada regularnie swoje konie robiąc RTG, endoskopie itp?

Nikt. Chyba że się zacznie coś dziać lub chcecie konia sprzedać. Ja póki nie wystawiłam na sprzedaż moich zwierzaków tez nie wiedziałam do końca co z nimi jest. Bo miałam je od kilku lat, nigdy mi nie kulały i poza jakimiś drobnymi skaleczeniami czy kastracjami nie miałam z nimi nigdy żadnych problemów. Więc po co miałam im robić TUV gdy nie zakładałam nigdy w życiu że będę je sprzedawać?

Ja tak naprawdę nie wiem czy sama jestem w 100% zdrowa, a co dopiero konie którymi się opiekuję.

Poza tym NIKT nie da wam gwarancji, że koń który teraz jest w 100% zdrowy nie rozsypie się za kilka miesięcy czy lat.
Tak jak ja nie wiem czy np za rok nie kipnę na zawał serca.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
27 grudnia 2008 10:32


"na co też mógłby być chory 2,5 letni koń dziennie padokowany, dobrze karmiony, regularnie strugany i odrobaczany?".

Pewien dwulatek miał po czipie w każdej nodze, szczęśliwie był zdjęciowany, osoba która go kupiła natychmiast zartroskopowała je i dzięki temu koń był w czubie mpmk 🙂
Gdzie byłby, gdyby nie został zoperowany?
a inny miał iść mpmk, ale zakulał na jedną noge, przy okazji wycięgneli mu czip z innej (bo na tą pierwszą już nie kulał) i dziś już go nie ma....
i tak można rzucać przykładami....
No z tym wpisem w ogłoszeniach, że koń zdrowy, że spokojny,  itp. itd. to tak samo, jak z ogłoszeniami o sprzedaży samochodów. Który handlarz napisze w ogłoszeniu, że auto było po wypadku????????? Zawsze samochód jest w stanie co najmniej dobrym, zupełnie sprawny, nic tylko wsiadac i jeździć. A potem się okazuje, że jest po dachowaniu, z krzywymi belkami itp itd. Oczywiście sprzedawca liczy, że klient który przyjedzie obejrzeć auto nie zauwazy że auto świeżo od blacharza wróciło.
Tak samo jest z handlarzami końmi. Liczą, że przyjedzie ktoś kto się nie zna, nie zrobi badań i koń się sprzeda. A tak jak tu wszyscy piszecie badania są nieodzwone przy kupnie konia, tak prawda wyglada tak, że wiele osób nie robi nawet podstawowych badań, zwykłych prób zginania za 100zł. I pewnie długo jeszcze bedzie dużo takich osób.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 grudnia 2008 15:48
ja jak robiłam badanie koniowi ktory mnie interesowal to jak wet od razu zauważył że  kości rysikowe są złamane (olbrzymie nakostniaki na obu nogach przednich ktorych nie wiedzieć czemu ja nie zauważyłam) to właściciel jeszcze protestował , że to  nic nie jest, że on sam prawie ma wykształcenie weterynaryjne i on wie że koniowi nic nie jest bo nie kuleje przecież (nie kulał fakt)

Ale też zgadza się że tak naprawdę nie za dobrze sam właściciel może wiedzieć co się z koniem dzieje skoro na oko jest zdrowy.
moim skromnym zdaniem jezeli ktos decyduje sie na powazna sprzedaz konia, to sam powinien zadbac o komplet badan. i bardzo sie ciesze, ze szukajc konia trafilam na JEDNA taka osobe. pozostale gros osob nie mialo, nic nie wiedzialo, a po zwyklych probach sie okazywalo, ze kuleje.
dla swojego spokoju sumienia chcialabym wiedziec co sprzedaje. tak jak samochod- wiem co bylo, wiem co jest i uczciwie mowilam jaki jest stan samochodu wedlug mojej wiedzy. samochod poszedl jak swieze buleczki.

konia poprzedniego sprzedalam mowiac od razu, ze kon ma problem z trzeszczka i ze wg. opinii kilku wet. w gre wchodzi tylko lekka rekreacja.

skarego kupilam bez badan. nie zaluje, aczkolwiek hmm..zdrowy na nogach nie jest i w momencie kupna na bank nie byl. ale moja wina, za niewiedze sie placi slono i niewiedza nie zwalnia od odpowiedzialnosci. i tak bym go kupila, ale pewnie za mniejsza kwote. duzo mniejsza.

jednym slowem nie wierze, ze istnieja 100% zdrowe konie, kazdy ma 'cos'. trzeba tylko umiejetnie przeprowadzic selekcje i jaki defekt ewentualnie akceptujemy a jaki nie.

EDIT

co do wetow- to ja wszystkie badania konsultowalam z lekarzem w wawie, do ktorego mam 100% zaufania. i co sie okazalo? wedlug opinii podpisanej przez jednego weta, ze w probach zginaniowych kon jest czysty- dostaje plyte z rtg i widac cudowne zmiany w stawach, ktore po prostu musza dawac kulawizne...

w kumoterstwo nie wierze, bo jednak lekarz sie podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem pod opinia, wiec nie wiem jakim trzeba byc debilem, zeby celowo podpisac wianki cuda. ja bym na bank takiego gnojka po sadach wloczyla.
kujka   new better life mode: on
29 grudnia 2008 08:48
edit
Tylko i wyłącznie i w każdym przypadku badania. Koniecznie u swojego lekarza, do którego ma się zaufanie.
Niezależnie od tego, ile kosztuje koń i w jakim celu jest kupowany (choćby miał trawnik kosić i ładnie wyglądać) - leczenie jest w każdym przypadku tak samo drogie.
Nie sądzę, żeby było fajnie dowiedzieć się, że koń ma do zrobienia artroskopię w kilku stawach (koszt, z pobytem w klinice, 5-10 tysięcy złotych). I jeszcze nie fajniej byłoby, gdyby się w pewnym momencie okazało, że z uwagi na przegapienie potrzeby artroskopii doszło do zwyrodnieniu stawu i teraz możemy konikowi już tylko współczuć, a on i tak będzie kulał.
Ja się swoich koni naleczyłam sporo - a najwięcej (drogiego) leczenia było u młodych koni, kupowanych jako trzylatki i przebadanych pobieżnie, bo przecież "co im takim młodym może być".
Dużo może być.

Nigdy nie wiadomo, jaka jest przeszłość konia. Ostatnio oglądałam wspaniałego czterolatka z doskonałym papierem - tylko że koń był praktycznie w stanie śmierci głodowej. Ot, właścicielowi się nie poszczęściło w interesach, pieniążki skończyły, więc wygnał konie na piaszczysty plac, żeby się jesienią i zimą pożywiły i utrzymały za darmo. Z koni zostały cienie, ożebrowane kaloryfery zarośnięte sztywnym długim futrem, nie reagujące na otoczenie. Czterolatek miał szczęście, bo zmienił właściciela szybko, ale uwaga - trafił do stajni handlowej. Troskliwie się go odchucha, odkarmi, za pół roku nie będzie śladu po przykrej historii. Pójdzie na sprzedaż. I być może w koniu też nie będzie śladu - był już dorosły, stan niedożywienia nie trwał długo. Być może, ale na 100% nie wiadomo.
Tak samo 2.5 letni koń może kryć w sobie niejeden tajemniczy epizod, który obecnie będzie nie do wychwycenia. Kontuzję, niedożywienie, co szczególnie w trakcie wzrostu zwierzęcia może bardzo źle się odbić na jego stanie zdrowia.
Dlatego jeszcze raz polecam badać na własną rękę.

I jeszcze jedno - w sumie zostało wzmiankowane powyżej - nie ma koni idealnie zdrowych. To mit. Do każdego można się o coś przyczepić. Trzeba skalkulować jakie problemy zdrowotne są akceptowalne, a jakie z góry danego konia przekreślają, choćby nie wiem jak był śliczny i miły. Mój ostatnio kupiony koń ma sarkoida - w dodatku sarkoida, z którym już ktoś kiedyś zabawiał się w wycinanie i który odrósł. Miałam już do czynienia z wyjątkowo paskudnymi, krwawiącymi, upierdliwymi i rosnącymi w tydzień do wielkości orzecha włoskiego sarkoidami u mojego siwego - i nie ma co ukrywać, jest to wada. Zdecydowanie wolałabym konia bez sarkoidów - ale taki problem mogę tolerować na rzecz zdrowych nóg,  układu oddechowego itd.

W ogóle poza badaniami najlepszą sprawą jest dotarcie do osób, które konia znają, ale nie są związane ani z jego właścicielami, ani nie pośredniczą w sprzedaży. Właściciele pensjonatowych koni z tej samej stajni, jeźdźcy, którzy mieli kiedyś do czynienia ze zwierzakiem - takie osoby są kopalną wiedzy na temat konia i warto z nimi pogadać.
Więc powiem tak tylko błagam nie krzyczcie, może i lekkomyślne z mojej strony ale... oba swoje konie obecnego i poprzedniego kupiłam bez badań, pierwszą bo ją zobaczyłam i już byl koniec, drugą od tak bo wiedziałam, że może wyrosnąć na fajnego konia. Pierwsza była u mnie około 7 - 8lat właściwie nic jej nie dolegało, raz na jakiś czas kulała, wtedy ja sie martwiłam a weci nie mogli nic znaleźć ani w prześwietleniach ani w innych badaniach- koń chodzil w sporcie więc przy sprzedaży powiedziałam potencjalnym kupcom wszystko- przyjechali z wetem i co się okazało kobyła miała jeden półdupek ciut niżej niż drugi i to krzywe chodzenie to takie złudzenie było. A drugą mam już dwa lata i i też nic jej nie jest. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie czy co raz ciężej jest znaleźć konia zupełnie czystego?! Przykład znajoma kupiła z ogłoszenia "koń w 100% zdrowy" - fajny młody ogierek, dobrze progresował w sporcie, miała go około 2 lat nigdy nic mu nie było, potem w stajni w której stała wszyscy zaczeli robić RTG więc i ona, chłopakowi coś tam w nodze wyszło i sprzedała bo koń super ale nie czysty i co z tego że nie przeszkadzało mu to i nigdy nic mu nie było.
Więc tu wydaje mi się, że trzeba założyć co dla kogo znaczy zdrowy, jakie choroby, czy zabiegi mogą powodować późniejsze komplikaje a jakie nie. Znam konia który stracił pół kopyta, odrosło koń potem nigdy nie zakulał. Ale czy jest zdrowy?
U mnie akurat takie akcje jak niedożywienie raczej przejść nie mogły, wszystkie konie państwa u których kupowałam miały się jak pączki w maśle i tak też wyglądały. Lśniąco i zdrowo. Fakt, nie pomyślałam o chorobach genetycznych, ale z drugiej jednak strony, ufałam właścicielom na tyle, by kupować bez badań. Czy zrobiłam źle czy dobrze - czas pokaże.
dempsey   fiat voluntas Tua
29 grudnia 2008 12:07
jak wiadomo konie dzielą się na trzy podgrupy: te które były kulawe, te które są kulawe i te które będą kulawe.

na dzień dzisiejszy przy relatywnie niewielkich kosztach badań nie kupiłabym konia w ciemno.
ale 11 lat temu.. hehe to była głupota w czystej formie i wielki fuks przy okazji. trzylatek xx zajeżdzony niewiadomo przez kogo, biegający na partynicach niewiadomo ile razy, następnie wysłany na obóz dzieciowy nad morze i wydmy (niespełna trzylatek  😵 ) , następnie nie zwrócony do stajni macierzystej tylko porzucony w przypadkowym gospodarstwie u chłopa (!!), trzymany z cielakami, jadł niewiadomoco, wychodził raz na tydzień.. i po pół roku my na niego trafiamy, wyjmujemy z tej obory i bierzemy do siebie. głupota tylko i wyłącznie. lekarz popukał sie w głowę. ale mimo to koń po 11 latach współpracy (praca lekka/średnia, momentami ciężka w sezonie) ma czyste i żelazne nogi, raz się podbił z mojej winy. poza tym odpukać cały czas cisza.... jedynie to że ponad 155 nigdy nie wyrósł.. no i jest użytkowany tylko przez osoby stosowne wagą i wzrostem. obecnie mam nadzieję że w wieku np 18 lat powozi mi jeszcze córkę

ale drugi gagatek podobnie mądrze kupiony tylko z mniej ciekawą przeszłością (trzylatek ogier z hodowli terenowej, lekko zajeżdżony, papier han., budowa imponująca) jest od momentu kupienia jednym nieprzerwanym pasmem kontuzji, nieszczęść, przypadków i pechów... a już też minie 10 lat zaraz. większośc z tego na L4. fakt że najbardziej rozłożył go nieszczęsliwy wypadek (złamanie biodra) ale inne kwiatki tez były

nie warto ryzykować. fuksy trafiaja się bardzo rzadko. ja już mój limit wyczerpałam na pewno
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
29 grudnia 2008 12:32
koń ma do zrobienia artroskopię w kilku stawach (koszt, z pobytem w klinice, 5-10 tysięcy złotych). I jeszcze nie fajniej byłoby, gdyby się w pewnym momencie okazało, że z uwagi na przegapienie potrzeby artroskopii doszło do zwyrodnieniu stawu i teraz możemy konikowi już tylko współczuć, a on i tak będzie kulał.


Mała poprawka - robiliśmy artroskopię tylko jednego stawu, ale zliczywszy całe koszty leczenia (najpierw wizyty innych wetów, potem 500 zł za wizytę tego właściwego, transport do i z kliniki, do tego w naszym wypadku dłuuuuga narkoza - blisko 1,5 h wyciągania krwiaków i skrzepów ze stawu, pobyt w klinice, kwas hialuronowy dostawowo (może istnieć konieczność podania 3 zastrzyków, a to drogi preparat, dodatkowe pasze bezowsowe (koń musi stać w boksie 4 tygodnie)+ zalecone przez weta suplementy z kwasem hialuronowym (np. cortaflex) + wizyty kontrolne + opatrunki przez pierwsze 2 tygodnie (to przecież też kosztuje, choć niewiele) i już się 6000 zł nazbierało - ZA JEDEN STAW  😉 - i to jeszcze nie koniec 😉

Podsumowując - nawet najtańszego konia warto przebadać i wyłożyć powiedzmy te 500 zł na badanie, niż potem leczyć, a leczenie bez większego problemu może przekroczyć wartość takiego konia.
kujka,
W tych okolicach jest dwóch lekarzy z RTG, kilku kolejnych dojeżdża z okolic Poznania.
Jeżeli wiem co to za koń, to najlepszym pomysłem była kastracja kilka dni przed transportem i ocena w ruchu z niezagojoną moszną, potem koń trafił za granice z badaniami lekarza od kupca.
kujka   new better life mode: on
29 grudnia 2008 15:07
edit

Czy jeśli koń np. miał usuwanego czipa z 3 lata temu i od tego czasu nic mu nie jest = znaczy że jest ZDROWY czy nie?
albo jak miał naciągnięte ścięgno czy nawet naderwane - a teraz już nie kuleje - to czy jest zdrowy czy nie??



W naszej pokracznie pojmowanej rzeczywistości prawnej taki koń jest zdrowy "w rozumieniu ustawy".

Nie odpowiada to temu, co w moim mniemaniu być powinno, tj. sprzedający powinien ujawnić wszelkie znane mu okoliczności, leczenia, operacje itd.

Może tak się zdarzyć, że sprzedający nie wie, czy i co koniowi jest - ale w takiej sytuacji powinien to powiedzieć (najlepiej zawrzeć w umowie) - a nie twierdzić, że koń jest zdrowy. Co więcej - taki stan powinien być uwzględniony w cenie - chociaż można się spierać, kto powinien ponosić ryzyko tej niewiedzy.

Absolutnie dyskwalifikuje sprzedającego zatajanie przebytych schorzeń, czy obecnych.

Dla mnie ważne jest ustalenie przyczyny sprzedaży - tj. czy jest to fakt, że ktoś po prostu konie sprzedaje, czy potrzebuje pieniędzy, czy chce się pozbyć chorego zwierzaka.
Do wad pozazdrowotnych zaliczyłbym zweryfikowaną nieprzydatność konia do konkretnych celów, także informacje o tym, że sobie ktoś ze zwierzęciem nie radził - co może je dyskwalifikować w konkretnych przypadkach, ale w innych może być zaletą.


w kumoterstwo nie wierze, bo jednak lekarz sie podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem pod opinia, wiec nie wiem jakim trzeba byc debilem, zeby celowo podpisac wianki cuda. ja bym na bank takiego gnojka po sadach wloczyla.



Eeeech... "debile" potrafią się podpisać pod projektem budowlanym, którego nie czytali - a co dopiero pod badaniem konia, w przypadku którego można powołać się na jakieś mętne okoliczności, czy błąd - ewentualnie podeprzeć ubezpieczeniem OC.

Niestety.

edycja!!! / a.
 za nieużywanie edycji
koszt, z pobytem w klinice, 5-10 tysięcy złotych

Koszt artroskopii u Golonki jednego stawu to 2 500 zł. W Niemczech (dokładnie klinika pod Berlinem) 900 euro i w tym jest wszystko łącznie z noclegiem właściciela na czas pobytu tam konia.
Ja za wyjęcie odpryskui pobyt konia przez 2 dni w klinice u Golonki płaciłam właśnie ok.2,5tys.Popieram-badać przed kupnem!!
1 koń-kupiony tylko ze zrobioną próbą zginania,akurt w tym wypadku więcej szczęścia niż rozumu.
2 koń-bez żadnych badań.Okazał się poważnie chory,koszty leczenia ok.10 tys.2 lata rehabilitacji,męką konia i nasza,został uśpiony,bo już nie dało się mu pomóc.
3 koń-zrobione badania.
Chciałam kupić 4-letnieo niezajeżdżonego ogierka.Już przy próbie zginania wyszło,że kulawy na dwie nogi,więc dalsze badaia odpuściłam.Także polecam bada niezależnie od wieku.
z racji tego ze mialam okazje  pracowac z wetem, ktory obsluguje jedna z najwiekszych stajni handlowych w Kanadzie i USA to napisze jak to TAM wyglada...
konie podzielone sa na grupy- ze wzgledu na uzytkowanie- do hodowli, do rekreacji, do sportu -skoki, uj, powozenie, sa tez pokazowe ( nascie sztuk PRE i jakies ich mixy) , kuce do polo,kuce do pony games i kuce sportowe.
Praktycznie kazda z grup ma inny pakiet badan - wsrod hodowlanych zdarzaly sie klacze po zlamaniach konczyn, slepe ( w wyniku urazow mechanicznych), one mialy wykonane badania p-wszystkim bakteriologiczne i wirusologiczne, pieknie przebadany ukl. rozrodczy, pokarmowy i oddechowy- czesc mialo oznaczone markery genetyczne niektorych chorob, badanie na ocd, rao i dychawice-tu okreslano stopien choroby i prawdopodobienstwo przekazania na potomstwo
zaprzegowce i skoczki- wiekszosc po badaniu wysilkowym na biezni,wszystkie z pelnym badaniem ortopedyczny, morfologia i biochemia krwi ( profile narzadow sa praktycznie podstawa  badan u takich koni),czesc miala badania endoskopowe zoladka, wszystkie przebadany ukl.oddechowy itp.
uj- wszystko poza mocnym badaniem wysilkowym
pokazowe- podstawowe rtg,ukl. oddechowy i krew

nikt z moich znajomych ,ktorzy byli zainteresowani kupnem koni stamtad nie proponowal robic swoich badan- ekipa jaka podpisuje sie pod tymi badaniami jest za duzym autorytetem
takie pakiety sa wykonywane przed duzymi sprzedazami koni, aukcjami, pokazami i oczywiscie na biezaco w ramach potrzeb
W PL nie ma jeszcze takiego odruchu u wlascicieli-kazdy grosz sie liczy i tak na prawde to spora czesc koniarzy nie jest przygotowana finansowo na posiadanie konia, ktore jak wiemy nie sklada sie tylko z oplaty za szczepienie,pensjonat i sprzet czy kowala, ale czasami z oplaty za operacje kolki,zlamania, czy leczenia zapalenia macicy itp. Wsrod koni z duzego sportu zdarzaja sie konie z wadami i chorobami- kupa ogierow (kryjacych ! sic!!!) jets po operacji rorera, non stop komus czipa wyjmuja, zdarzaja sie w sporcie konie po kolkach operacyjnych- Quamiro,Tigra, czy niestety niezyjacy juz kon Jonczyka...kazdy wlasciciel zastanowil sie jednak czy taka wada zdrowotna jest w stanie do wyprowadzenia ( odpowiednie leczenie za odpowiednie pieniadze), dla przykladu  kapitalny Azubi S kon po strasznym ochwacie, a mimo to kupiony dla juniora-swiadomie... wiec wydaje mi sie, ze wlasciciele sprzedajacy konie powinni grac czysto, a jak jest na prawde..kazdy chyba sam wie  lub slyszal...
[quote author=zen link=topic=953.msg132184#msg132184 date=1230509712]

w kumoterstwo nie wierze, bo jednak lekarz sie podpisuje swoim imieniem i nazwiskiem pod opinia, wiec nie wiem jakim trzeba byc debilem, zeby celowo podpisac wianki cuda. ja bym na bank takiego gnojka po sadach wloczyla.



Eeeech... "debile" potrafią się podpisać pod projektem budowlanym, którego nie czytali - a co dopiero pod badaniem konia, w przypadku którego można powołać się na jakieś mętne okoliczności, czy błąd - ewentualnie podeprzeć ubezpieczeniem OC.

Niestety.
[/quote]

zalezy jakie kto ma podejscie do zycia. i jakich ma adwokatow.
akurat w budowlance jestem na biezaco i nigdy nie slyszalam zeby ktos powazny podpisal sie swoim imieniem i nazwiskiem pod czyms, czego nie widzial..stracic uprawnienia mozna bardzo szybko.
co do wetow- ja akurat konsultowalam sie z kilkoma wetami i kazdego pytalam wprost co sadzi na temat brania weta z wojewodztwa z ktorego kon ma byc badany. i slyszalam same stanowcze odpowiedzi- ze jesli znaja tego konia to nie pojada badac a jesli nie znaja to zbadaja- zadna fuszerka nei wchodzi w gre, bo ich nazwisko w tej branzy to ich renoma. oczywiscie nie dzwonilam do panow jasiow z koziej wolki, tylko do ludzi powazanych i uznanych w danych wojewodztwach. nie przejechalam sie poza jednym przypadkiem- ale jak juz pisalam, i tak wszystkie rtg przechodzily przez zaufanego warszawskiego weta. a ten przypadek mogl miec przyczyne tylko w tym, ze ten lekarz nie mial pewnie duzego doswiadczenia akurat w aparacie ruchu i nie dostrzegl na rtg tego, co zauwazyl weterynarz ktory takich zdjec widzial juz miliardy bo sie zajmuje glownie konskimi nogami.
Kupiłam teraz konia ze stajni ,,Nad Wigrami'', sprzedający wiernie i bez kłamstw przyznał się do Chipa, i nawet niezbyt zorientowanym rodzicom ( luddzcy lekarze) dokładnie wyjaśnił jakie niebezpieczeństwo itp. Ale koleżanka raz kupiła konia bez rentgenu i zonk, oddany bo ścięgna jak sznurówki.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się