Problem z pozyskaniem konia do współdzierżawy


Może być pełna dzierżawa ale wtedy i tak prawo do konia ma właściciel i jeśli chce - wsiada kiedy chce lub w ustalonych terminach.


Dar, co ty piszesz - jeśli biorę konia w pełną dzierżawę, to właściciel konia nie ma prawa na niego w ogóle wsiadać bez mojej zgody. Dlatego nazywa się pełna - pokrywam wszystkie koszty, ale i mam prawie że pełne prawa co do użytkowania zwierzaka i decydowania gdzie stoi.
Rewizja, nie oddałabym konia w pełną dzierżawę wiedząc, że będzie chodził 2 razy w tygodniu
Od zawsze uczono mnie, że koń ma pracować albo odpoczywać - nie ma opcji pośrednich. Moje konie chodzą 5-6 razy w tygodniu... Jeśli szukałam współdzierżawcy to przede wszystkim dlatego, że ciężko je oba codziennie objeżdżać, a nie dlatego że koń ma być "zrobiony"...
Poza tym jeśli daję konia w pełną dzierżawę i chcę na niego np raz w miesiącu wsiąść - to dlaczego mam płacić za to 200 zł?? 🤔

Ogłoszenia nie czytałam, ale z kontekstu rozumiem, że szukasz konia do pełnej dzierżawy za darmo (czyli bez czynszu dzierżawnego) prenosząc go do stajni kolegi - czyli schodzisz z kosztów do minimum / zera... Może przy takiej opcji przemyśl nie dzierżawę - a kupno konia. Sama będziesz o wszystkim wówczas decydować i prekonasz się że decyzja o oddaniu konia do użytkowania komukolwiek nie jest decyzją łatwą...
Dzionka
Niestety z pełną dzierżawą dużo zależy co masz w umowie wpisane. Czy koń od razu z przeniesieniem czy bez, bo też takie widziałam. I w przypadku pełnej dzierżawy, t właściciel może zabronić dzierżawcy np wyjazdów na zawody/zloty itp. Może również zabronić danego rodzaju użytkowania konia.
Także pełna dzierżawa nie daje dzierżawcy prawa o decydowaniu o koniu, ale faktem, że jak  się oddaje w pełną dzierżawę, to właściciel bez zgody dzierżawcy nie może konia zabrać/ użytkować/itp.

ale faktem, że jak  się oddaje w pełną dzierżawę, to właściciel bez zgody dzierżawcy nie może konia zabrać/ użytkować/itp

to dzierżawca zajeżdza konia jak święty turecki i potrzebuję jego zgody na odebranie mojego konia 😉 ? w świetle prawa - mojej rzeczy, własności ?

Właściciel zawsze ma prawo zabrać/przestawić zwierzę bez zgody kogokolwiek. kwestia użytkowania to już dżentelmeńska umowa, bo nie widzę powodu dla którego właściciel nie mógłby wsiąść raz na miesiąc i żadnego powodu, żeby dzierżawca tego zabronił. Niby nie ma prawa, ale sądzę, że nikt by nie protestował po umówieniu się.

Oczywiście, że w umowie można wiele ująć - np. że koń ma nie skakać, nie można go przewozić itd. Nie wyobrażam sobie jednak, że płacę za pensjonat dzierżawionego konia, ze jego kowala, weta i wszystko, a właściciel przyjeżdża sobie od czapy i wsiada. I piszę to jako właściciel konia, a nie dzierżawca przecie 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lipca 2014 13:39
Dzionka, jak sam pakuje tyłek to pikuś, ale jak przyjeżdża/kuzynka/ciocia/chłopak sąsiada i właściciel przywozi, żeby się koniem pochwalić i na lonży ludzi przewieźć...
Mi się kiedyś zdarzyło oddać konia w dzierżawę z powodów finansowych, konia trzeba było wykupić ze złych warunków jak najszybciej i również jak najszybciej znaleźć mu nowy dom. Koń pojechał do znajomego ponad 100 km od miejsca mojego zamieszkania, u konia byłam 2 razy jak ją przywiozłam i jak zabrałam z powrotem, koleżanka z tamtych okolic pilnowała czy z koniem wszystko ok. Konia wiozłam w obie strony na swój koszt bo to mi zależało na tej dzierżawie. Koń wrócił do mnie po rocznej dzierżawie cały, zdrowy, wypasiony i podjeżdżony tak więc nie żałuję, w tym czasie zaczęłam prowadzić własną stajnie więc koszty utrzymania kolejnego konia były już dużo niższe, kobyła jest ze mną do dzisiaj i mam nadzieję że tak będzie już zawsze.
Strzyga, jeśli koń nie jest trudny ani użytkowany sportowo to "raz na ruski rok" dlaczego nie?
Pod warunkiem że to na prawdę raz na ruski rok i że od początku się tak z dzierżawcą dogadujesz nie wlażąc mu z butami w plany - wszystko jedno czy w zaplanowany wyjazd w teren ze znajomymi, czy w zaplanowany trening 🙂
Isabelle
Oczywiście nie miałam tu na myśli, że jak dzierżawca zaniedbuje konia, to właściciel nie ma prawa zabrać konia (to powinno stanowić punkt umowy i tu dzierżawca nie ma nic do gadania- tylko to dla mnie oczywista, oczywistość), ale chodziło mi o sytuacje, że ktoś dzierżawi sobie konia i normalnie użytkuje, a właściciel zabiera konia, bo ma "widzi mi się" i nagle stwierdza, że chce na swoim koniu jeździć bez respektowania okresu wypowiedzenia.
Żeby nie było - mam swojego konia, bo taki układ jest najlepszy dla mnie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lipca 2014 13:47
_Gaga, dlatego, że jak płacisz za dzierżawę, to nie za to, żeby koń ludzi na lonży woził. Chyba, że wyraźnie się dogadają obie strony, zaznaczą to w umowie i będzie to wcześniej zaplanowane, a nie "Hej, jutro przyjeżdża moja rodzina, więc sobie nie wsiądziesz"
Strzyga, o tym właśnie pisze - jak nie włazi się z butami w plany, to niech się właściciel chwali konikiem 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lipca 2014 13:51
_Gaga, chyba, że dzierżawiący tego nie chce. Jeśli nie została zaznaczona taka opcja w umowie, ja bym się mocno wściekła.
dlatego napisałam o tym, że umawiasz sietak od początku i że nie są to sytuacje nagminne a incydentalne
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lipca 2014 13:53
_Gaga, jeśli komuś to pasuje, to ok, ale nie zgodzę się z tym, że właściciel ma prawo wsiadać na konika, kiedy tylko ma ochotę, bo wtedy to jest współdzierżawa =)
Strzyga, OK, tylko popraw "dzierzawca" na "właściciel" 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 lipca 2014 14:02
_Gaga, nie wiem, gdzie ja dziś mam głowę..
Dziękuję wszystkim za te posty. Widzę, że jednak nurtujące mnie problemy podziela wielu z was, niezależnie czy są właścicielem konia czy go dzierżawią. Podsumowując
1.Czy właściciel oddając konia w pelną dzierżawę ma prawo na nim jeżdzić ?
wg mnie jak najbardziej ale powinno to być sformalizowane aby ominąc sytuacje wożenia pół rodziny + siebie kiedy właściciel chce bez uzg. z dzierżawcą.
2.Czy właściciel ma za użytkowanie swojego konia płacić np. koszt połowy pensjonatu ?
wg. mnie jak jest dwóch do konia to tak , płacą po połowie. Jak jest 2 współdzierżawców to jeszcze lepiej dla właściciela. Oni zrzucają się na pensjonat + pozostałe koszty, koń chodzi częściej, a właściciel ma w ogóle za darmo i jeżdzi kiedy chce z zastrzeżeniem p. 1  I proszę na mnie nie krzyczeć, że to niedopuszczalne, właściciel i ma płacić. Jak jeżdzi to płaci. Tyle jego, że płaci połowę tego co by płacił jakby miał tego konia na wyłączność. Jak wogóle nie jeżdzi to jest to pełna dzierżawa i wtedy płaci wszystko dzierżawca no bo już nie jest współdzierżawcą tylko samodzielnym dzierżawcą. Za zgodą właściciela może sobie znależć drugą osobę do tego konia.
3.Co może właściciel ?
zabronić pewne rzeczy z koniem robić
zażądać zwrotu konia w dowolnym czasie
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 lipca 2014 15:10
Nie wiem o co ci tak naprawdę chodzi ale za bardzo chcesz być "mundra" i jakieś swoje wymagania narzucać i jest to na dzień dobry wkurzające i nie dziwię się że ludzie po 1szym kontakcie rezygnują.
To był cenny post, który dużo wniósł do dyskusji...
Przy okazji dziękuję za opinię o mnie.
co jeszcze może właściciel...?

ano leczyć konia przez wiele miesięcy, i go rehabilitować, jeśli Ty pechowo go zerwiesz.

Suplementować, jeśli wybór pensjonatu pod względem pasz będzie nietrafiony.

prowadzać w ręku, masować, przywozić trociny, martwić się i ponosić odpowiedzialność, podczas gdy Ty z całkowitym spokojem wydzierżawisz sobie następnego konika.

posiadanie konia to nie tylko prosty rachunek - ile jeździsz, tyle płacisz.

i przykro mi, ale ja Tobie również miałabym opór, by wydzierżawić konia. ze względów psychologicznych.

mam wrażenie bardzo zimnej kalkulacji. przy dzierżawie, zwłaszcza wyjazdowej, potrzebowałabym zaufania, tu tego brakuje.
Może pomoże Ci trochę, gdy zastanowisz się nad sposobem komunikacji...?

i dodam, ze piszę z pozycji właściciela konia, którego oddałam w dzierżawę. Choć wcześniej zarzekałam się, Że nigdy się na to nie zgodzę, jest to pełna dzierżawa z przenosinami, z której jestem bardzo zadowolona.

i, co ciekawe - choć koń poszedł do małego sportu, ze ścisłym planem treningowym, mogę przyjchać i wsiadać kiedy chcę. nie mam tego w umowie, tylko niejednokrotnie  zapraszał mnie sam dzierżawiący  😲  😲  😲


To był cenny post, który dużo wniósł do dyskusji...
Przy okazji dziękuję za opinię o mnie.


Rewizja, ale ElaPe ma rację, ja też podziękowałabym na wstępie potencjalnemu dzierżawcy, jeżeli jego pomysły czy oczekiwania byłyby z kosmosu a sam człowiek wydawałby się dziwny. Jeżeli na żywo czy w kontaktach mailowych prezentujesz taką samą postawę jak tutaj, to ja żadnego z moich koni bym Ci nie wydzierżawiła, chyba że jedynym wyjściem byłoby sprzedać lub oddać w dzierżawę.
Po piewsze mój ostatni post był podsumowaniem tego co napisały Gaga, Strzyga, i jeszcze inne osoby.
Po drugie jak już coś piszę to mam w zwyczaju to przeczytać przed wysłaniem - stąd zapewne wrażenie, skąd inąd słuszne, że jestem "mundra"
Po trzecie - ja nie kalkuluję chłodno. Jest dokładnie na odwrót - jestem zbyt uczciwa i wolę ze swojego dać niż coś komuś "wisieć" . I zostało to wielokrotnie wykorzystane. Konia, na którym teraz jeżdżę, dzierżawię od 4 lat. Płacę za weta , za pensjonat, za kowala i nie opuszczę w potrzebie ani w chorobie. A jej właściciel, droga TAJGO, chyba zapomniał, że ją ma. Dlatego nie pisz mi o komunikacji ani o tym jak to właściciel musiałby po mnie ratować swoje zwierzę.Bo na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski ? Nie podoba ci się styl w jakim piszę ? Nic na to nie poradzę, lubię jasne wypowiedzi.
Po czwarte czemu, na każdym chyba wątku, dochodzi do słownych zaczepek. Czy tak bardzo lubimy sobie dokuczać, że sedno sprawy schodzi na plan dalszy ?
Po piąte TAJGA, ElaPe i Orzeszkowa nie powieżyłyby mi swoich koni. Trudno. Spróbuję jednak wrócić do tematu. To co je tak zbulwersowało czyli kwestia szczegółów technicznych  dzierżawy nie była tematem mojego wątku. Tematem jest na ile realne jest znalezienie konia do dzierżawy z opcją przeniesienia.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 lipca 2014 22:23
Żadna bulwersacja, po prostu coś jest nie tak.

Mnóstwo ludzi wydzierżawia i przenosi, tak że nic w tym nowego ani dziwnego.

Problem zapewne leży gdzie indziej.

Konia, na którym teraz jeżdżę, dzierżawię od 4 lat. Płacę za weta , za pensjonat, za kowala i nie opuszczę w potrzebie ani w chorobie. A jej właściciel, droga TAJGO, chyba zapomniał, że ją ma.

To ja już nic nie rozumiem. Piszesz że szukasz konia do dzierżawy, teraz że dzierżawisz. Czyli co, ten właściciel nie zgadza się na przenosiny?  Czy szukasz innego konia?
ElaPe, szuka konia do dzierżawy dla kolegi. Który jeździłby ca 2x w tygodniu 🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 lipca 2014 23:10
Aha, dla kolegi. A to kolega ubezwłasnowolniony jest czy co że za niego musi szukać
chyba mylicie pojęcia...
ja opisała TAJGA, koszt "konia" to nie tylko jego pensjonat. to tez cena jego zakupu, trenigu, lecenia, starości itd...

jesli ktos dzierżawi (wynajmuje) - to PŁACI. płąci właścielowi ustaloną kwotę, ktora przewyższa koszt aktualnego utrzymania (ta "górka" idzie wlasnie w koszta zakupu, leczenia itd , koszt utrzymaia moze być w 1 oplacie lub w 2 - do reki wlaściciela i za utrzymanie - kalkulujemy np - dzierzawa/pol dzierzawa np na 2 lata, 300 zł górki miesięcznie pozwala na zgromadzenie kwoty, która zbilansuje zakup, późniejsze koszta użytkowania dzierżawcy (kontuzje, zużycie) itd)
wtedy dzierżawca robi co chce, a wlasciel się nie wtrąca (chyba, ze ten mienie niszczy) - dostaje kase i tyle. + kaucja lub umowa, ze jak zepsuje to płaci

to jak z wynajęciem auta z wypożyczalni lub mieszkania - płacisz + ponosisz koszta + kaucja. wlasciel nie wtraca się co z tym czymś wynajętym robisz, chyba że niszczysz tak, że kaucja ie wystarczy na naprawy - wtedy moze ci umowe wypowiedizec i zażądać odszkodowania

a ty chcesz konia za darmo. jedynie utrzymywać go bieżąco. a jak się zepsuje, zestarzeje - to juz niech płaci i sie martwi wlasciciel. idealny ukłąd - az dziwne, ze kazdy nie wydaje kilku/dziesięciu tyś na konia, zeby go potem oddac za darmo, a potem przyjąc znów żeby tylko znów na niego łożyć.
a... i jeszcze ma zapłacić za transport i nie ma prawa o nim decydować i w ogóle użytkowac - choc nie płacisz za jego użytkowanie, kupno, itd a jedynie utrzymujesz

Rewizja, co widzisz dziwnego w tym, że nikt sie nie chce a to zgodzić??

tak, są osoby które chcą sobie zmniejszyć koszt utrzymania, ew. zapewnić więcej ruchu - ale to nie znaczy, ze chcą go oddać za friko i ie miec do niego praw (ew. chcą-muszą,  ale czasowo i dalej o nim decydując - bo przecież jest ich wlasnoscią, ich kosztem). jakby chciały się zwierzaka pozbyć - to by sprzedały.

edit, bo mnie zmroziło..

wynajmując (dzierżawiąc) ziemie, mieszkanie, auto - też uważasz, ze ponosisz tylko bieżące koszta? nić wynajmujący na tym nie "zarabia" (ma na pokrycie twoich zniszczeń, zużycia)?

Ja bym żadnego ze swoich nie wydzierżawiła w takim układzie. Za to swego czasu sama wydzierżawiałam różne konie i z przenosinami nigdy nie miałam problemu, ale zawsze miałam w ręku trzy mocne atuty: pełną dzierżawę (czyli pokrywam wszystkie koszty, który właściciel np. w danym momencie nie jest w stanie ponosić), odpłatny trening konia pod okiem trenera (czyli mówiąc brzydko obiekt dzierżawy zyskujący na wartości: zadbany, odkarmiony, coraz lepiej ujeżdżony) i stajnię o bardzo wysokim standardzie (zasadniczo wyższym niż ta, w której wcześniej stał koń). To są argumenty, które mogą być atrakcyjne dla właściciela konia - bo dzierżawa jako taka nie jest, chyba, że odpłatna (czyli koszty utrzymania plus dodatkowo opłata za użytkowanie konia. Właściwie to dzierżawa zawsze powinna być odpłatna. Kto przy zdrowych zmysłach pożyczyłby komuś swój samochód do jeżdżenia za obietnicę zalewania baku na potrzeby kilometrów wyjeżdżanych przez pożyczającego?).

Niestety patrząc po znanych mi dzierżawach wynajmujący wesoło sobie użytkuje konia - nawet niech będzie, że super dba i kocha. Wszystko dobrze, dopóki koń działa. Kiedy przytrafi się poważniejsza kontuzja miłość szybko się kończy, deklaracje o wsparciu finansowym też. Znajoma została tak z 6-latką, która na swoim grzbiecie wyszkoliła jeźdźca, śmigała z nim po klinikach i zagranicznych szkoleniach, po czym jak się przytrafiło kuku w nogę, to dzierżawcy się wymiksowali i w sumie w 2 tygodnie stracili całkowicie zainteresowanie koniem. A że kontuzja poważna, to 6-latce zostało już tylko bycie matką.

Rewizja, Twoje posty mają strasznie roszczeniowy wydźwięk. Wygląda to tak, jakbyś uważała za chęć płacenia części pensjonatu, który Ty sobie wybierzesz za jakąś wyjątkowo intratną okazję.
quantanamera, mój pół - dzierżawca też się wycofał jak mi koń zachorował i trzeba było leki podawać... Koń mógł być użytkowany - problemem okazał się fakt, iż wymagałam informacji czy dzierżawca będzie w danym dniu (np. gdy byłam na zawodach), czy też mam szukać kogoś innego kto lek poda. Wymagałam również informacji czy dzierżawca był / będzie również w dni , wk tóre ja byłam w stajni - po to aby nie podać podwójnej dawki leków...
Umowa dzierżawy przewidywała 2 miesięczny okres wypowiedzenia
28 czerwca dostałam wiadomość na FB że od 1 lipca mam się w nos ugryźć
Nawet kluczy od pak nie odzyskałam 🙁 i tyle

I pomimo, że chciałabym mieć współdzierżawcę na jednego z koni - to po ostatniej historii mam szczerze dość
a czy przypadkiem niedomówienia w tym przypadku nie wynikają z tego, że Rewizja cały czas używa sformułowania "współdzierżawa" a z opisu jasno wynika, ze jest zainteresowana bezpłatną (za same koszty utrzymania, bez profitu dla właściciela) pełną dzierżawą z przeniesieniem? (jak to już chyba Isabell próbowała wyjaśnić).


jak ktoś dzierżawi połowę konia (w sensie jest właściciel i dzierżawca, a nie właściciel i 2 współdzierżawców) - to dzierżawca płaci, połowę kosztów właścicielowi, który opłaca utrzymanie konia. Jakby mi ktoś sformułował propozycję "że opłaca utrzymanie konia, a właściciel ma mu płacić połowę kosztów za użytkowanie" to niby sens ten sam, ale ja nigdy nie wydzierzawiłabym takiej osobie konia. Takie sformułowanie od razu wzbudza we mnie bunt i niechęć
Hm, nie wiem czemu moja postawa wydaje się roszczeniowa. Ja piszę to co znam z autopsji. W stajni , gdzie jeżdżę, są dwa porzucone przez wlaścicieli konie. Właściciel stajni nie oddał ich na rzeż- może nie chciał, może nie mógł. Znalazły się osoby, które dogadały się z właścicielem tej stajni - my ci damy kasę, ty nam pozwól jeżdzić. Potem doszły kolejne osoby - na tej samej zasadzie. Właściciel stajni dostał więcej kasy. Konie chodziły częściej. Ludzie, którzy na nich jeżdzili, tak się trafiło , że w razie kontuzji czy choroby kupowali leki, płacili za weta itd na zasadzie ilu jeżdżców na konia, tylu się składa . Szczęśliwie do tej pory nie było większych kontuzji bo też użytkowanie koni jest typowo rekraacyjne. Własny trener ? Jego koszt po 3-4 wizytach przekroczyłby to co płacę za pensjonat . Tak więc grupa niezamożnych osób połączyła przyjemne z pożytecznym. Jest tylko jeden problem . Najstarsza z użytkowanych w ten sposób kobył już na prawdę powinna kręcić się góra godzinę po maneżu, a nie chodzić w długie tereny. Dostrzegłam ten problem rok temu i zaczęłam szukać. Wydawało mi się, że jak ktoś się ogłasza, że ma konia do dzierżawy to nie dlatego, że chce na nim zarobić tylko dlatego , że chce zejść z kosztów utrzymania. Bo ja gdybym miała konia  i musiała się  nim z kimś podzielić , to przede wszystkim chciałabym żeby trafił w tzw. dobre ręcę. Żeby był jeżdżony, a nie zamęczany, żeby dostawał dobrze zjeść i miał czysto. No i żeby płacić mniej za pensjonat. Dopiero Wasze posty uświadomiły mi , że istnieje coś takiego jak czynsz dzierżawny, wymaganie treningu pod okiem trenera  i inne takie... 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się