Problem z pozyskaniem konia do współdzierżawy

ale co jest złego w tej opcji którą Rewizja proponuje?

Bo dla mnie to nie wygląda źle:
1. Znajomy dzierżawi konia. Płaci za całość utrzymania i wszystkie bzdety. użytkuje konia weekendowo.
2. Znajomy i jeszcze jedna osoba dzierżawią konia. Pokrywają na pół całość utrzymania i inne bzdety. Koń chodzi około 4 razy w tygodniu.
3. Znajomy dzierżawi konia na pół z właścicielem z opcją przeniesienia. Płacą całość po połowie. koń chodzi 2 razy w tygodniu pod Znajomym i kiedy chce-pod właścicielem.

jedyny absurd jaki widzę to "odbieranie" na własny koszt. I to powinna Rewizja... zrewidować 😉 ale reszta wygląda tak makabrycznie? Ani koń specjalnie ciorany nie będzie, ani nie bedzie w rekreacji chodził. Mało to koni chodzi 2 razy na tydzień? a jak ta opcja właścicielowi zwierza nie pasuje - może chodzić 4 razy w tygodniu. Rewizja napisała, że znajomy uczyć się będzie, tylko nie każda jazda z trenerem.  Mój koń też nie będzie częściej używany niż kilka razy na miesiąc. Czy naprawdę wszystkie konie chodzą obowiązkowo 5 razy w tygodniu albo w drugą stronę - nie chodzą wcale? Serio?  I wszyscy jak jeden mąż macie każdą jazdę z trenerem a nie np raz w tygodniu?

Nie rozumiem gdzie widzicie tu tą tragedię dla zwierza.
Dzięki za ostatnie posty bo myślałam, że wszyscy mnie tu nienawidzą  😉. Właśnie dlatego zaczęłam ten wątek - aby upewnić się, że dalsze szukanie nie ma sensu. Za dużo spraw musiałoby zagrać aby to wyszło .... Już powiedziałam koledze, że musi zbierać na konia.  I szukam mu instruktora .....
Ale jakby co , jakby ktoś chciał na "moich" warunkach to wiecie, gdzie mnie szukać  🤣
Isabelle - bo widzisz - Rewizja jest uprzejma, kulturalna i szczera i wydaje się, że wszystko jest git, na prostych, uczciwych warunkach.
Tylko jak wychodzi, że koń dla początkującego, ciężkiego faceta tylko na weekendowe tereny (jak do tego dodasz, że koń potrzebny, bo poprzedni już nie daje rady), że instruktora nie będzie itd, to naprawdę nie dziwota, że nikt nie chce.

jak będzie podane że instruktor od czasu do czasu, to tez brzmi lepiej - bo na początku to jednak nie było założenia o instruktorze...
Rewizja myślisz ,ze wszyscy Cie nienawidzą? A skad taki pomysł? Tak naprawdę to nikt Cie nie zna wiec nikt nie żywi do Ciebie żadnych uczuc. Ja ze swojej strony powiem tak -przestałam ufac ludziom, konia którego ktoś mi zwrócił po pełnej dzierżawie kuruje do dziś .Dlatego bardzo nie chętnie czytam czy rozmawiam o dzierżawie z przeniesieniem konia. Po prostu dla mnie koń to nie rower, to żywa istota która w razie "w" nie wezmie za telefon i nie zadwoni , nie poskarży się. Dla mnie dzierżawa z przeniesieniem konia jest możliwa dopiero jak kogos dobrze poznam a i tak podejrzewam ,że niechętnie a raczej i tak bym nie dała. Może ja aptzrę z perspektywy kogos kto nie musi oddawać sowich zwierzaków w dzierżawę. Mnie wystarczy jak pojezdzę 2 do 4 razy w tygodniu a w pozostałe dni pomaga mi Tuch . Mam dobrego stajennego który co 2 dzień mi lonżuje konie wiec...spoko ja nie muszę .Ale mam koleżankę która wyjechała za granicę zostawiła swojego konia i szuka dzierzwcy ale...bez przeniesienia i sorki nie dziwie się jej. Sama konia nie dojrzy, nie podjedzie , nie sprawdzi a wie ,że tu w tej stajni każdy zwroci uwagę jak dzierżawca zachowuje się względem konia, jak go użytkuje.
2. opcja mało zdrowa dla konia (stanie tydzień i jazda w weekend)-
[i]a)jeśli do konia bedzie tylko ten mój kolega to tak - taka opcja. I znów dla jednych właścicieli to będzie optymalne - bo koń nie jest forsowany


To nigdy nie będzie żadne optimum, bo koń to nie proszek do prania, który zużywa się tym szybciej, im więcej go używasz. Koń użytkowany pod siodłem powinien mieć ruch codziennie. Jeśli 5 dni będzie stał (bo nawet wypuszczanie na padoki u większości koni wcale nie wiąże się z zażywaniem ruchu, ot, przejdą pół kółka stępem i stoją), a potem ktoś mu się zapakuje na grzbiet i pojeździ, nawet w miarę nie forsownie, to będzie jeździł na sztywnym, nie wygimnastykowanym, nie umięśnionym koniu, czyli koniu, który nie jest fizycznie przygotowany do noszenia jeźdźca. Z takiej jazdy w najlepszym wypadku koń wyniesie zakwasy i niechęć do wożenia pasażera. W nieco gorszym - kontuzję (której ryzyko rośnie tym bardziej, im mniej wprawnego jeźdźca posadzimy na końskim grzbiecie).

A na forum to my się wszyscy kochamy, nie kochamy tylko tych, którzy będąc w błędzie lub niewiedzy nie potrafią - albo nie chcą - zrewidować swoich poglądów 😉
No wiem przecież, forum to nie rozmowa przy kawie... 😉. Ale ja jeszcze na jedną rzecz chciałabym zwrócić uwagę, czytając wątek męczy mnie jedna myśl. Ktoś napisał, że sytuacja w której ja jestem jest patologiczna tak jak patologiczne jest porzucanie koni. Tak się składa, że poznałam właściciela konia , na którym teraz jeżdżę i znam początek tej historii. Zastanawiałam się - czytając opinie, że wiele osób wolałoby sprzedać konia niż go dać w dzierżawę - czemu on tak nie zrobił. Ten właściciel i jego koń to była spółka 1 na 1. Oboje dość szaleni , szybcy do bólu, dogadywali się. Rozmawiałam z ludżmi, którzy z nimi jeżdzili. Nie uznawali maneżu, teren - cwałem, czasem rajdy. Nie będę oceniać. Koń nie doznał żadnej trwałej kontuzji, być może , że jezdzili systemem weekendowym bo właściciel pracował. Niestety człowiek podupadł na zdrowiu. Kolejne operacje. Ale zaglądał do niej , przytulał ją. Raz wsiadł i przejechał 30 min po lesie. Chyba wtedy uznał, że już nie da rady, a z Rewizją to na pewno. Coś jeszcze płacił za pensjonat ale musiał myśleć tak - płacę, a nie korzystam. Każdy z nas by tak pomyślał. Zapewne rozważył opcję sprzedaży. Ale po pierwsze - to co by za nią dostał to poszłoby na poczet długu za pensjonat. A może jeszcze byłoby mało i właściciel stajni nie pozwoliłby tego konia wywieżć dopóki nie ureguluje zobowiązań - czyli może trzeba by dopłacić, a po długim pobycie na L4 mógł nie mieć na to kasy. Po drugie - ten koń był koniem jednego jeżdżca. I ów właściciel musiał sobie z tego zdawać sprawę, całkiem możliwe byłoby, że kupiec sprzedałby ją dalej aż w końcu koń trafiłby na rzeż. Na pewno nie chciał dla niej takiego losu. Więc przestał płacić. Znalazłam się ja - wtedy świadoma tylko tego, że koń stoi i jak zapłacę za pensjonat to mogę jeżdżić. Wtedy też spotkałam się z właścicielem i zgodził się żebym jeżdziła na Rewizji. Pewnie narażę się znów na krytykę ale ja rozumiem tego człowieka. On wie, że kobyła  żyje i jest zdrowa, nie pracuje ciężko, jest opłacana. Nie myślał o potencjalnych dzierżawcach ale o niej. Pisaliście o innych takich porzuconych koniach czyli to nie takie rzadkie zjawisko. A ja - no cóż, nie jest to koń moich marzeń ale darowanemu ......
widzisz teraz jest fajnie - powiedzmy, ze trudny koń znalazł człowieka z którym się dogaduje, który o niego dba, jest w stajni, którą właściciel zna. I właściciel się cieszy, że wszystko się dobrze skończyło.
Ale szczerze - jakby sprzedał to duża szansa, że jednak nowy właściciel by się próbował dogadać a nie konia na kiełbasę. A dla mnie porzucenie konia i nie płacenie za niego to proszenie się by: właściciel pensjonatu konia zaczął karmić minimalistycznie, nie leczył i na koniec w końcu i tak konia (zapewne w średnim stanie, bo przecież większość porzuconych koni na pensjonatach to pączki w maśle nie są) dał handlarzowi, bo niby czemu miałby się troszczyć o porzuconego, nie swojego konia, który tylko generuje koszty i to niemałe..
Naprawdę uważasz, ze porzucenie konia jest dobrą decyzją??  🤔
właściciel jak nie chciał sprzedać to powinien szukać dzierżawcy na miejscu i rachunki płacić i zadbać o to by koń miał się dobrze...
Rewizja, piszesz jak nastolatka, chociaż skądinąd wiem, że jesteś dorosłą osobą 🙁
Po pierwsze wielu forumowiczów dzierżawi konie od kogoś, lub komuś, zatem nie wiem skąd wzięło się stwierdzenie, że wolimy sprzedać, niż wydzierżawić
Po drugie porzucanie zwierząt to patologia i Twoje udowadnianie, że tak nie jest - to zagranie zdecydowanie poniżej pasa  🤔wirek:
Rewizja, no super, właściciel-bohater, bo konisia nie sprzedał, tylko przestał opłacać pensjonat 🤔
Też znam takich ludzi, co uparcie się koni trzymają, chociaż zwyczajnie ich na nie nie stać, albo kupują już na starcie wiedząc, że nie dadzą rady zapewnić im odpowiednich warunków. Czy to takie bohaterstwo kupić konia i wstawić go gdziekolwiek, bez względu na warunki? Czy to takie bohaterstwo porzucić konia licząc na dobre serce właściciela pensjonatu i jego pozostałych klientów? Ja bym to nazwała innym słowem, na inną literkę...
Orzeszkowa, na tę samą literę też jest kilka:
barbarzyństwo
brak empatii
beznadziejny przypadek egoisty...
A wychwalanie kretyńskiego użytkowania konia to już w ogóle pomyłka... równie dobrze mogę napisać: leję konie codziennie ale nie mają trwałych urazów, czasem krew się poleje, ale oj tam - przecież wszyscy tak robią 😵
Rewizja wyobraź sobie, że jesteś właścicielką pensjonatu, żyjesz z tego i nagle pięciu takich właścicieli porzuca konie a Ty zostajesz z nimi. Fajnie?
Gaga na "b" znalazałam jeszcze "buractwo" .
_Gaga, larabarson, patrząc z perspektywy właścicielki pensjonatu, jedyne co mi się aktualnie ciśnie na usta to słowa na k i ch 😉

I nigdy, nigdy nie przestanie mnie zadziwiać... nie wiem - egoizm? ślepota? - ludzi którzy mają konie i w imię wielkiej miłości i troski ich nie sprzedadzą, mimo że ledwo wiążą koniec z końcem, zalegają z opłatami, a zwierzęta zwyczajni na ty cierpią 👿
Jeśli kogoś to interesuje znalazłam na fb konia do wspoldzierzawy z możliwością przeniesienia.
Okolice Warszawy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się