Metody wychowawcze - bezstresowe wychowywanie dzieci kontra "klaps"

dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
18 września 2014 19:08
Rozwinęła się ciekawa dyskusja w wątku "Co mnie wkurza na Re-volcie\Voltopirach". Jednak tam to off top. Warto o tym pomówić o oddzielnym wątku.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 19:44
Glowne i podstawowe pytanie- co kazdy z nas rozumie pod pojeciem "klaps"? Czy jest to jakakolwiek kara cielesna niezaleznie od sily, klapniecie czysto zwracajace uwage(jak szturchniecie np) czy swiadome i celowe zadanie bolu.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
18 września 2014 19:46
Dla mnie klaps to bicie i poniżenie. Po to mamy mózgi by ich używać i tłumaczyć, zapobiegać. Dziś klaps, a dalej może być totalne bicie.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 19:50
No ok- ale czy szturchniecie to tez klaps? Takie szturchniecie, zeby zwrocic uwage?
Nie wiem czy to mit czy nie, ale ludzi w naglym szoku np. bije sie po twarzy- zeby odwrocic uwage od rzeczy, ktora wprawila w szok.
Wiec jesli dziecko robi cos uparcie ignorujac nasze proby zwrocenia uwagi czy zainterweniowania- czy klepniecie(nie uderzenie, klepniecie) w celu zwrocenia uwagi tez jest biciem?
Klaps jako kara, czynność  nacechowana negatywną emocją, wymierzony w złości, to jest bicie. Ja często walę Milana z całej siły w tyłek (tak, że mnie ręka boli), bo mamy taką zabawę, że on ucieka mi w górę po schodach, a ja go gonię i po każdym schodzie walę w go w pieluchę, aż podskakuje do góry, a jego to niebotycznie śmieszy. Chyba nawet nagram filmik 😉 Jak i przy innych, śmiesznych, żartobliwych okazjach leję go w tyłek i nie tylko, tudzież gryziemy się nawzajem i to nie jest przemoc w tym sensie, o którym wszyscy piszą  - czyli kara, oczywista oczywistość. Bicie po twarzy w dobrej wierze (aby ocucić) nie jest oczywiście karą i nie o tym rozmawiamy.
Karą jest takie uderzenie, które sprawi dziecku przykrość, odniesie efekt, o który karzącemu chodzi.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
18 września 2014 21:02
ech, miałam coś napisać, ale mi wena odeszła, może jutro wróci w pracy, jak zwykle  😁 Napiszę tylko tyle, że dla mnie niedopuszczalny jest jakikolwiek klaps, bo na jednym się raczej nie kończy. Jak już pójdzie jeden, to zaraz się znajdzie kolejna sytuacja, w której nie zaszkodzi i kolejna... I nagle klaps się robi dopuszczalny w coraz to innych sytuacjach. To tak, jak z palaczem, który po 10 miesiącach przerwy zapali raz, bo impreza. A potem, bo to czwartek i w czwartek można. A potem się tak strasznie zestresował! itd.
Poza tym ja nigdy dotąd nie widziałam klapsa, który by był użyty "prawidłowo". Jeżeli dziecko prawie że wbiegło pod auto i dostało klapsa, to ten klaps jest na 100% efektem na rozładowanie stresu matki, a nie pomocą wychowawczą.

Dłuższą wypowiedź miałam w kto co mnie wkurza, tu napiszę tylko jedno.
Jestem na nie dla klapsów.
Czarownica - nie za bardzo mogę sobie wyobrazić o jakim szturchaniu piszesz.. bo każde wydaje mi się mimo wszystko naganne (poza cuceniem nieprzytomnego), widzę po prostu małe dziecko w rękach dorosłego telepane raz, czy dwa no ale jednak to nadużycie.. nie wyobrażam sobie zdrowego dziecka w szoku, które na nic nie reaguje - no może po wypadku, ale czy od razu trzeba szturchać..? to już chyba zagadnienie medyczne
dla mnie każde nadużycie fizyczne jest naganne, klapsy, szturchanie, ciągnięcie za uszy też i nawet nie wiem co jeszcze..
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 21:28
Carmina Raja meczy koty. Tlumaczylam jej wiele razy, ze nie wolno. Dzis- ciagnie kota za ogon. Mowie raz "Raja nie wolno!" i zabieram kota. Za 30 sekund sytuacja sie powtarza. Moja reakcja identyczna. Za trzecim razem znow tlumacze. Za czwartym. Piatym. Za szostym nie mowie juz nic, tylko klepie ja po raczce znienacka- Raja dopiero wtedy zwraca na mnie uwage, wiec kolejny raz tlumacze co i jak. Kot zostawiony w spokoju.
Przy czym to jest klepniecie w celu zwrocenia uwagi- nie w celu zadania bolu. Jak juz w innym watku pisalam- ja za klaps uznaje uzycie fizycznego bodzca w celu zwrocenia uwagi, tak jak sie czasem kogos w ramie klepie jak nie slyszy. Tak rozumiem "klaps".

Telepanie, szarpanie, ciagniecie za uszy to przemoc i bicie. Nazywanie dziecka "idiota, kretynem, debilem" to przemoc slowna.
No ok- ale czy szturchniecie to tez klaps? Takie szturchniecie, zeby zwrocic uwage?
Nie wiem czy to mit czy nie, ale ludzi w naglym szoku np. bije sie po twarzy- zeby odwrocic uwage od rzeczy, ktora wprawila w szok.
Wiec jesli dziecko robi cos uparcie ignorujac nasze proby zwrocenia uwagi czy zainterweniowania- czy klepniecie(nie uderzenie, klepniecie) w celu zwrocenia uwagi tez jest biciem?


Jak połamałam nogę w ciąży i odpływałam po upadku to teść mnie zlał po twarzy konkretnie, żeby mnie cucić 😉

ALE. to jest sytuacja ekstremalna. I jest duża różnica pomiędzy cuceniem a zwracaniem uwagi. Uderzyłabym Nikę w twarz (bardziej klepałabym) jakby zaczeła mi mdleć, ale już nie "szturchałabym" jej, jakby mnie olewała 😉 bo takie szturchanie... Jak coś do Ciebie mówię, a Ty się zagapisz to zaczynam Toba potrząsać? dorośli tak nie postępują 😉 prędzej kładą rękę na ramieniu/udzie (zależnie od poziomu atrakcyjności uda 😉 ), czy dla żartu sprzedadzą kuksańca. Ale jakbyś mnie uporczywie ignorowała to nie zaczęłabym Cię poszturchiwać 😉

A nie ukrywajmy, klapsa nie daje się jak dziecko jest w szoku/mdleje. Mówimy o klapsie za "nieusłuchanie" szeroko pojęte oraz "niegrzeczność" a nie o tym czy etycznie jest cucić zemdlone dziecko klepaniem po twarzy 😉 to tak jakby rozważać czy oddychanie usta-usta z pięciolatką to już pedofilia i czy to aby etyczne 😉


Jeśli Nika będzie tak nieusłuchana jak teraz to nie wykluczam klapsa. Teraz tłumaczę sobie, że ona tego i tak nie zrozumie, więc celu nie ma. Ale jeśli będzie wiedziała, że nie wolno a będzie zwiewała jak teraz zwiewa i nie zwracała uwagi na "stój" to klap będzie, bo wolę klapa niż zbieranie dziecka spod kopyt 😉

Teraz też czasem jak jest bardzo zła to potrafi oburącz zrobić plask o moją twarz. Wtedy "stosuję przemoc". Łapię ja za ręce dość mocno, żeby się nie wyrwała i mówię, że mamę to boli i tak robić nie wolno (ona w tym czasie histeryzuje i się wygina jak wąż 😉 ) a potem pokazuję, że mamę można głaskać. Zabronienie jej czegokolwiek kończy się "histerią", którą przyjmuję z totalnym spokojem i ignorowaniem. pokazuję "to na mnie nie działa, jak chcesz to krzycz".
BASZNIA   mleczna i deserowa
18 września 2014 21:41
Isabelle, bardziej teraz by zrozumiala, pozniej to juz sie da dogadac :-) .
BASZNIA,  możliwe, że masz rację. Ale mam wrażenie, że ona nie do końca kuma "czego ja chcę od niej". I klaps za brak zrozumienia polecenia wydaje mi się naganny, jak obrywanie za nic. Muszę mieć pewność, że polecenie rozumie, tylko świadomie go nie respektuje 😉
BASZNIA   mleczna i deserowa
18 września 2014 21:49
Jesli tak to slusznie, ale teraz zapodam przemadrzala, doswiadczona matką :-D : rozumie, zapewniam Cie :-) . Czlowiek sie przyzwyczail do nalesnika, a potem czlowieka dwulatek zastrzela tekstem :-D . A przeciez w jedna noc tak nie zmadrzal ;-) .
Troche zarty, oczywiscie najlepiej sama wiesz co Twoja cora kuma :-) .
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 22:03
Isabelle ale mi wlasnie o takie poszturchiwanie chodzi- zlapanie za reke, klepniecie w ramie, zwrocenie uwagi, nie lapanie i szarpanie 🙂 wlasnie o tym caly czas pisze.
Klepanie w przypadku cudzenia bylo tylko przykladem, inny mi nie przychodzil do glowy, zwykle porownanie, czemu wszyscy biora to tak doslownie? 😉

I wlasnie o to pytam- czy chodzi o klapsy w celu zwrocenia uwagi, czyli takie ktore nie moga zadac bolu, czy "klapsy" bolesne. Dla pierwszego jestem na tak, dla drugiego zdecydowane nie. Bo widze sama po sobie, ze jak jestem mocno zamyslona/rozkojarzona to mozna do mnie miwic i krzyczec, a dopiero bodziec fizyczny zwroci moja uwage. Bodziec, nie bolesne doswiadczenie.
Czemu z dzieckiem na byc inaczej? Dzieci nie bywaja rozkojarone?
Pytanie jeszcze jak dziecko postrzega klapsy czy bicie i czy dorosły nie daje się wciągnąć w jakąś grę - ja np pamiętam, że jak byłam dzieckiem to stracenie nerwów przez moją matkę było moją małą wygraną - jak coś bardzo chciałam, to drążyłam tak długo, aż matka traciła panowanie - wtedy z kolei płakałam tak długo, aż przychodziła mnie pożalić - i miałam wtedy to co chciałam. klapsy czy darcie się nie było grosz wychowawcze, bo nie wnosiły żadnych zmian do mojego zachowania a wręcz utrwalało to złe  😁  skuteczne to były szlabany na spotkania z kolegami/koleżankami, albo np nakaz posprzątania mieszkania.
I wlasnie o to pytam- czy chodzi o klapsy w celu zwrocenia uwagi,


ja nadal nie kumam - klaps dla zwrócenia uwagi...?? nie umiem sobie tego wyobrazić..


Jeśli Nika będzie tak nieusłuchana jak teraz to nie wykluczam klapsa. Teraz tłumaczę sobie, że ona tego i tak nie zrozumie, więc celu nie ma. Ale jeśli będzie wiedziała, że nie wolno a będzie zwiewała jak teraz zwiewa i nie zwracała uwagi na "stój" to klap będzie, bo wolę klapa niż zbieranie dziecka spod kopyt 😉


ale to jest ciągle karanie dziecka za TWOJĄ nieuwagę, bo to Ty jako matka/rodzic/opiekun odpowiadasz za bezpieczeństwo dziecka - żeby sobie wrzątku nie ściągnęła na głowę, nie wtykała palców do kontaktu i nie wpadła pod samochód... sorry, ale dziecka trzeba pilnować, a nie karać za to, że się go nie upilnowało...i nie chodzi tu o mega szklarniowy chów, ale o wyobraźnię, której wielu brakuje...

tak w temacie, to mnie zawsze krew zalewa jak słysze w TV opowieści o dziecku 3-letnim, które sobie wyszło i zaginęło.. potem poszukiwania z lądu i powietrza, przeczesywanie lasów i jezior, szczęśliwie jak się pies zainteresuje dzieckiem bardziej niż rodzic i z nim pójdzie do tego lasu... gdzie ci rodzice się pytam, skoro tak małe dziecko sobie poszło i wyszło nie wiadomo gdzie... 😤
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 22:54
Carmina napisze ostatni raz, bo kolejny mi sie nie chce- jak znajomy jest czyms zajety, Ty mowisz do niego X razy, w koncu klepiesz go w ramie- to jest przemoc? Dla mnie to wlasnie jest klaps.
Odnosnie zaginiec dzieci- zabrzmie teraz bardzo, bardzo bacinie- przekonasz sie jak Twoje dziecko urosnie 😉 mi Raja potrafi w ciagu kilku sekund zniknac. Ja to bardzo bawi. Sytuacja sprzed dwoch dni- siedzimy na podworku, bawimy sie. Wchodze do domu po picie, nie ma mnie z zegarkiem w reku 10 sekund. Wracam- dziecka brak. Szukam, wolam, zaczynam wpadac w panike, sprawdzam plot i brame... a tu nagle dziecko uchichrane wychyla sie z psiej budy 😵
OCzywiscie nie mowie o sytuacjach, gdzie rozmyslnie olewa sie dziecko czy nie zwraca w ogole na nie uwagi.
a mnie wkurza ciągnięcie modnego tematu w 15 wątkach na raz

edit. chyba pomyliłem wątek
carmina - Ale z drugiej strony - czy da się mieć oczy dookoła głowy zawsze i wszędzie? Jesteśmy tylko ludźmi, chyba każdy ma prawo mieć czasem gorszy humor albo się zagapić. A wypadki zdarzają się i w przypadku super pilnowanych dzieci (ja np zgubiłam się w supermarkecie idąc z mamą za rękę - puściłam ją na chwilę, porwał mnie tłum i po 3 s mama zniknęła z oczu. Odnalazłam się przez megafon, ale nie była to kwestia nieuwagi mamy czy mojej złej woli - ot przypadkowa, pechowa sytuacja. Zgubiliśmy się też kiedyś z bratem w górach bo zrobiliśmy rodzicom psikusa chowając się za skałę - mieliśmy po kilkanaście lat, co takiego dziecka nie można na sekundę spuścić z oka? Nie da się zwracać na nie uwagi 100% czasu, zresztą nastolatek sam unika bycia pod kloszem. Głupia zabawa się mogła skończyć niebezpiecznie - ale z drugiej strony mamy nauczkę na resztę życia... i jakoś się tego życia trzeba nauczyć. Oczywiście lanie też wtedy było - ale wyjątkowo podziałało, teraz mam do gór szacunek.

Oczywiście wyładowanie stresu czy wściekłości na dziecku nie jest czymś dobrym, ale... jak dla mnie zdarza się najlepszym rodzicom, przynajmniej tak z obserwacji...  i nie wiem czy nie jest lepiej jak rodzic wyładuje emocje i sobie krzyknie, a potem się normalnie zachowuje niż jak dusi w sobie złość i ma cały dzień zły humor.
Nie jestem zwolenniczką bicia i mam nadzieję, że jak będę mieć własne dziecko to mi się to nie zdarzy - ale mimo wszystko uważam, że stracenie panowania nad sobą może się zawsze zdarzyć, najspokojniejszemu człowiekowi. Bo zazwyczaj jednak kary cielesne są właśnie wynikiem tego, że człowieka trochę poniesie, nawet tu widać, że osoby które uznają klapsy jako świadomy element wychowania to mniejszość.
.
CzarownicaSa, sorry, ale ja też nie jarzę tej teorii z dawaniem klapsów dla zwrócenia uwagi. Skoro to ma być klepnięcie w ramię, to klepnij dzieciaka w ramię 😉 Czemu dorosłemu klapsa nie dasz, tylko w ramię klepiesz? Bo u dorosłego to ma być zwrócenie uwagi, a u dziecka to ma być jednak kara, do której IMO nie potrafisz się przyznać. Klapsa daje się dziecku nie dla zwrócenia uwagi, ale dla ukarania jakiegoś zachowania. Ja przykładowo czasami dla zwrócenia uwagi siłą, tak - przemocą - zatrzymuję dziecko za oba ramionka, klękam przed nim i cośtam mu mówię, bo inaczej, "z góry" do niego nie dociera, jak jest zajęty zabawą i lata bez opamiętania. Dla zwrócenia uwagi można zatrzymać, zrobić "stop" szlabanem z rąk, można złapać w pół i zrobić samolot, można tysiąc rzeczy wykonać i nie będzie to nacechowane karą. Bądź więc szczera sama ze sobą i przyznaj, czy chcesz dziecko ukarać, wtedy lejesz w tyłek (ehkm no dobra, "dajesz klapsa"😉, czy zwrócić jego uwagę - wtedy IMO niepotrzebny jest klaps, bo wiele innych czynności jest dostępnych poza klapsem.

A drugie primo - nie zgodzę się z Tobą w kwestii zaginięcia 2-3 letniego dziecka. Nigdy nie zostawiam mojego dziecka poza domem bez nadzoru. Nigdy. Jak idę do domu zupę zamieszać, to biorę go ze sobą i mieszamy razem.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 23:21
Ech...
Kenna. "Klaps" to dla mnie slowo definiujace klepniecie w ramie, szturchniecie, zlapanie za rece jak w Twoim przypadku- ogolnie zwrocenie uwagi. I wali mnie gleboko, jaka jest inna definicja- bo moja jest taka. I jesli klepniecie w tylek nie powoduje bolu- to dla mnie to tez jedt klaps. Ty dajesz Milanowi klapsy- nawet jesli to zabawa to co? Mam uznac Cie za matke bijaca?
A bicie- to bicie. Sama bylam bita. Mam wade sluchu przez ciagniecie za uszy i walenie otwarta reka w tyl glowy. Sama swieta nie jestem i juz pisalam- zdarzylo mi sie dwa razy uderzyc moje dziecko. Uderzyc, nie dac klapsa- bo sprawilo jej to bol. I wstydze sie tego. Ale czasu nie cofne. Jedyne, co moge, to caly czas sie powstrzymywac i powtarzac sobie jak mantre w glowie- "sa inne metody".
Dla mnie temat zamkniety. Kto mnie chce zrozumiec to zrozumie, kto nie to coz- mam to gleboko gdzies.
Uwage odnosnie zaginiec pomine...
CzarownicaSa, no to jeśli mamy inną definicję klapsów, to faktycznie nie ma o czym gadać, skoro "Cię to wali".


A to
Uwage odnosnie zaginiec pomine...

- niby czemu?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2014 23:42
Jestem zmeczona ciaglym tlumaczeniem.
Pomine. Po prostu. Ze wzgledu na osobista opinie.
Klaps to klaps, w moim mniemaniu jest to zawsze porażka rodzica... nie uznaje szturchania, potrząsania ani niczego co mogłoby stać się karą cielesną. Dlaczego? bo istnieją inne metody na zwrócenie uwagi dziecka  🙄
Tak na serio to tylko wymówka, że jak dam klapsa to dziecko na mnie spojrzy... albo posłucha, bo u starszaka efekt może być odwrotny  🙄
Nie wolno zapominać, że dzieci rosną a problemy wraz z nimi  😉
Teraz mój 2,5 latek czasami przechodzi sam siebie w rozrabianiu, nie zdarzyło mi się wymierzyć mu bolesnej kary. Czemu? Proste... po co mam mu sprawiać ból, po co mam zakłócać poczucie bezpieczeństwa jeśli nijak nie przełoży się to na fakt aby był spokojniejszy?
Odsyłam do pokoju - doskonale wie, że ma iść bo jak nie pójdzie sam... to go zaniosę  😉
Np. jak zakręca gaz podczas gotowania (bawi go to bardzo), mówię, że 'nie wolno', jak nie zrozumie za trzecim (?) razem - odsyłam do pokoju, nie zwracając uwagi na histerię... nie zamykam drzwi od pokoju, w każdej chwili może wyjść, nawet mnie widzi jak się obróci... ale po jakimś czasie (góra 2 minuty) wraca sam i już nie psoci (do następnego gotowania  :hihi🙂.
Na podwórku nie zostawiam go samego nawet na minutę, zawsze zabieram go ze sobą jak np. czegoś zapomnę.

Jak psoci na dworze (np. przechodzi przez pastucha  :icon_rolleyes🙂 i słuchać nie chce - zabieram go z padoku/łąki (wchodzimy na teren ogrodzony pastuchem tylko wtedy, gdy jest wyłączony i koni na nim nie ma).
Opcji aby sam wszedł do koni na padok nie ma - odgrodziliśmy siatką. Zwierząt nie męczy (na szczęście), uwielbia za to przytulać kozę... zawsze kończy się rykiem bo koza nie bardzo lubi dobitne tarmoszenie  😉

Kocham - nie biję, będę trzymać się tej zasady.
Krzyknąć za to zdarza mi się ale tylko w sytuacjach awaryjnych, niebezpiecznych itp
Nie wyobrażam sobie przeklinania, poniżania itd
Dziecko to mały człowiek, taki sam jak ja a tego czego ja bym nie chciała - nie 'zafunduje' dziecku. Szczególnie jeśli za jakiś czas nie będzie pamiętało za co dostało - tylko sam fakt, że zostało pobite.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 września 2014 03:15
zupełnie jak z naturalsami. Im dłuższy i bardziej rozdzielający włos na 4 elaborat tym bardziej naturalne metody wychowania stosuje autorka
Mnie kiedyś przekonała "literatura pedagogiczna". Że młodemu człowiekowi (od maleńkiego) potrzebne jest poczucie granic. A te granice obejmują cierpliwość rodziców. Cierpliwość rodziców nie jest nieskończona i NIE POWINNA być. Bo świat też nie będzie się wykazywał nieskończoną cierpliwością i wyłącznie głaskaniem po główce.
Jeśli uda się wyznaczyć granice i dopilnować przestrzegania możliwie szybko - to super. Paleta rozsądnych rozwiązań dziwnym trafem maleje w miarę wzrastającej irytacji. Bywa - że ostatecznie ograniczy się do rozwiązań niedopuszczalnych. Co, jakoś, zdarza się także "szczególnie perfekcyjnym" matkom.

A są jakieś badania, które matki posuwają się do czynności dyscyplinujących, z których... nie są dumne - częściej? Te zestresowane na maksa czy te zrelaksowane i to i owo "olewające"?
Każdy styl wychowania stanowi wzorzec dla dziecka. Dziecko przyjmuje w pierwszym rzędzie, że świat wygląda tak, jak jego dom. Chyba, że to się BARDZO nie zgadza - i wtedy jest źle. Zarówno dom, w którym ojciec sięga po pas (bo lubi 🙁) jak i taki, w którym mówi się rzadko i wyłącznie niemal szeptem itd.

Jestem przekonana, że natura ludzka jest emocjonalna a nie zaprogramowana w C++. Dzieci powinny wiedzieć, że rodzice mają emocje. I nie tylko "pozytywne".
Natomiast, gdy kto ma niski próg frustracji, a jest rodzicem - to ma problem. A większy mają dzieci takiej osoby.

Sama oberwałam w domu dwa razy. Raz - za nic nie pamiętam za co, klapsa. Klapsa pamiętam. Drugi - końcówką paska w rękę, bo ojciec zapoznawał nas z zasadą "odpowiedzialności zbiorowej", której nie powinno być, a która nadal ma się dobrze na świecie. Traumy dostarczyły mi różnorakie "wychowawczynie" i... rówieśnicy. Sama 3 dzieci może z pięć razy potraktowałam źle. W sumie. I to "źle" niekoniecznie znaczyło "klaps". Znaczyło: niesłuszność oceny sytuacji i/lub nieadekwatną reakcję.
A 100 razy bardziej wolałabym matkę szafującą kuksańcami (ale i przytulankami, śmiechem, "wariactwem", szafującą paletą emocji i reakcji), niż typu "och, och, synku, przez ciebie tak mamusię głowa boli!" czy włączającą "ignora total".
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2014 06:09
Pomijając już klapsy to powiem Wam jedno. Przez ten wątek w końcu mamy przemówiły normalnie. Okazuje się, że z każdym maluchem zdarzają się bunty, a w dzieciowym jakoś tylko sielanka głównie opisywana. Dla mnie to ważne, bo jestem jeszcze bez dziecka. Obserwuję koleżanki,  które mają dzieci i czytam wątek dzieciowy. Często są to dwa różne światy, bo w wątku idealnym, a w życiu nie raz widziałam uroki macierzyństwa od buntu malucha przez kłótnie zmęczonych rodzicow o to kto się teraz zajmuje dzieckiem.
Jak juz wspomniałam nie mam dzieci ale życzę sobie wytrwałości jak się pojawi dziecko, by moje postanowienie o biciu czy dawaniu klapsa nigdy nie zostało złamane.
zupełnie jak z naturalsami. Im dłuższy i bardziej rozdzielający włos na 4 elaborat tym bardziej naturalne metody wychowania stosuje autorka
nic dodać, nic ująć .
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2014 06:21
Pamiętam jedną sytuacje z podstawówki,  dostałam wskazówką po łapach od wychowawczyni za gadanie. Dostałam mocno i pamiętam jak piekly mnie ręce. I co? I po ponad 24 latach jak widzę ta Panią to staje przed oczami ta sytuacja. A ręce juz przecież nie pieką. Owa Pani straciła wtedy bezpowrotnie moje zaufanie. Możecie się śmiać ale dziś na ulicy mówię jej na szybko dzień dobry i nie daje się zagadać. Dlaczego? Bo w podstawówce to była nasza pani, nasza opiekunka i w szkole w naszych oczach była obrońcą od złego. I jednego dnia spieprzyla sprawę.
Cieszę się, że w szkołach juz nie stosują takich kar. Bo za co? Za szeptanie w ucho dostać łomot?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się