Kącik WEGE DZIECI oraz matek/ciężarówek myślących "alternatywnie" :-)

slojma   I was born with a silver spoon!
25 września 2014 21:27
Fajny wątek chętnie poczytam 🙂
branka- piszesz o wychowywaniu bez pieluch i wspomniałaś, że dzieci dają znaki w wieku 2-3 miesięcy, a ja mogę w 100% powiedzieć po moim 11 dniowym dzieku kiedy zrobi kupę i siku, robi wtedy specyficzną minę. Dzięki temu nie zostałam obsikana kilkukrotnie gdy mała była bez pieluchy. Myślałam nawet od tym ale niestety chyba zbyt dużo wysiłku to kosztuje.
kotbury nie chodzi mi o szukanie źródeł tylko raczej o proporcje mleka z piersi do dodatków ( np. kaszka, gruszki, dynia) w 8 miesiacu zycia, 9, 10 i tak do roku. Czy znalazłaś jakieś sensowne tabelki,  zestawienia  ???


ja nie kotbury, ale że mam pod ręką zapisane info to się podzielę:
"Mleko mamy zaspokaja zapotrzebowanie energetyczne dziecka w:
0-6 mies. ż. w 100%
7-8 mies. ż. w 70%
9-11 mies. ż. w 55%
12-23 mies. ż. w 40%"
Info z Kwartalnika Laktacyjnego, podającego wytyczne WHO.

... i przy okazji się ujawnię bo wątek zapowiada się ciekawie i zachęca do wyjścia z ukrycia 🙂 forum podczytuję od dawien dawna, wege nie jestem ale od kiedy pojawiły się w moim życiu dzieci to z dużo większą świadomością podchodzę do tego co jemy i z chęcią wprowadzę więcej elementów wege do naszej diety 🙂 może nie nazywam siebie alternatywną, ale karmię piersią moją półtoraroczną córkę, noszę w chustach, pieluchuję wielorazowo i uwielbiam cosleeping, więc chyba coś w tym jest 😉
Fajny wątek chętnie poczytam 🙂
branka- piszesz o wychowywaniu bez pieluch i wspomniałaś, że dzieci dają znaki w wieku 2-3 miesięcy, a ja mogę w 100% powiedzieć po moim 11 dniowym dzieku kiedy zrobi kupę i siku, robi wtedy specyficzną minę. Dzięki temu nie zostałam obsikana kilkukrotnie gdy mała była bez pieluchy. Myślałam nawet od tym ale niestety chyba zbyt dużo wysiłku to kosztuje.


Znaki dają praktycznie od początku, ale trochę to trwa zanim mama się ich nauczy (jedne uczą się szybciej, inne dłużej, pewnie trochę zależy od dziecka) i zanim dziecko skojarzy, że biega się z nim do toalety czy nad nocnik, wiec trzeba parenaście sekund wytrzymać.

Ja chyba byłabym za leniwa na to, ale z drugiej strony - to naprawdę imponujące jak 2 miesięczne dziecko kontroluje zwieracze  a nie robi w pieluszkę 😁


bobek - fajnie, że napisałaś, u nas to właśnie traktuje się jak coś strasznie dziwnego, wręcz patologicznego i ja też na początek się dziwiłam, ale jest to prawdą że w wielu kulturach kobiety karmią piersią do 2-3 roku życia. Podpytałam moją mamę z ciekawości to mówi, że brata karmiła długo, prawie do 2iego roku a mnie odstawiła całkowicie zanim skończyłam rok, bo tak kazali lekarze  🙄 byłam strasznie chorowitym dzieckiem i miałam mnóstwo alergii, a brat zawsze zdrów jak ryba, ciekawe czy to się wiążę.
dea   primum non nocere
26 września 2014 05:31
Oczywiście dołączam z moją miesięczną córeczką 🙂

W temacie wychowania bez pieluch - czytałam o tym w ciąży i marzyło mi się spróbować, ale teraz w praktyce tego nie widzę. Niedosypianie i tak jest  😎 a priorytetem dla mnie jest nie zarżnąć się na tym początkowym etapie. Nie wiem, czy moje dziecko jakieś dziwne jest, ale ona nie ma tak, że robi kupę jak dorosły. No, teraz właśnie walimy 😉 tak, wiem to, ale to trwa często koło godziny albo i dłużej. Właściwie to non stop coś leci. Przecież nie będę non stop trzymać dziecka nad miską... Może to kwestia tego, że ona prawie bez przerw je przez cały dzień (w nocy robi dłuższe przerwy)? Czasami toczy niezłą walkę, jak np. teraz. Popłakuje, wali gazy i co któryś raz coś tam leci. Nawet z wymianą pieluchy nie czekam na "koniec", tylko w jakiejś większej przerwie się przewijamy. Może to właśnie coś nie tak z moją dietą, że ona tak walczy z własnymi jelitami? Nie mam pojęcia co jest normalne a co nie. Niby mi ludzie mówią, że na początku tak jest, ale doświadczenie w koniach podpowiada, że nie zawsze "on tak ma", czasem jest jakiś problem.

Jakby ktoś sugerował, że wątek niepotrzebny - przecież powyższego w wegewątku nie wrzucę 😉

No to idziemy się przewinąć.
Podaję link do strony gdzie można porównać kalendarze szczepień w różnych krajach
http://vaccine-schedule.ecdc.europa.eu/Pages/Scheduler.aspx


Co do mleka mamy jako głównego pokarmu do roku to już tu wyżej wstawiono orentacyjne dane.
Mi bardziej chodzi o to, że rzeczywiście badając mleko matek to po roku laktacji miało ona dużo mniej tłuszczu i innych substancji. Stąd się wziął mit "niewartościowego" mleka. Niestety nie brano pod uwagę zawartości przeciwciał. Mniej więcej po roku pierś przestaje być źródłem pokarmu "treściwego" a zaczyna znów pełnić rolę dostarczyciela przeciwciał i korzystnych probiotyków  - do zasiedlania flory jelitowej dziecka, które rosnąc coraz więcej dziwnych rzeczy do buzi bierze. Pierś staje się takim "naprawiaczem", "lekarzem" młodego przewodu pokarmowego.
Mechanizm "Mamo- ja ci w ślinie przekazuję moje wirusy, bakterie, które mnie atakują a ty mi tu wyprodukuj dedykowane rozwiązanie"- zaczyna grać główne skrzypce.


Co do książki polityka karmienia piersią  - zmieniła moje życie. Uświadomiła mi w jakim świecie żyję, kto pociąga za realne polityczne sznurki itd.
Wiem już dlaczego w Polsce wprowadzono taką, a nie inną reformę służby zdrowia (że to za co płacimy podatki to jest pakiet bieda a za resztę społeczeństwo ma w zasadzie samo płacić) - właściciele naszego długu publicznego tak nam nakazali🙂. To, że do dizś panuje u nas jedne z bardizej dzikich rynków jeśli chodzi o regulacje reklamowe = można wszystko, też nie jest przypadkiem.

Teraz jeszcze moje osobiste doświadczenia w temacie plakietka "instytut żywienia i żywności" na produktach. Ta instytucja to jest marketingowa prostytutka wszechczasów. Jeszce kilka lat temu (nie wiem jakie są dziś stawki) uzyskanie takiej plakietki na podukcie to był koszt 7 000 zł plus dostarczenia wyników badań (analiza ilościowa a nie jakościowa) robiona samemu, czyli przez wybrane przez producenta żywności laboratorium.
Łączny koszt więc takiego zabiegu, wraz z pensją dla pracownika, który to ogarniał, zmianą w projekcie opakowania/etykiety to około 10-12 000 zł. Pani Gieni sprzedającej masło na targu nie stać, ale przeciętne corpo więcej miesięcznie płaci swojej agencji reklamowej "fee za gotowość".

Więc nie wierzymy takim certyfikatom- systemom jak:
instytut żywienia i żywności
instytut matki i dziecka
certyfikat zdrowej stopy (tu jest jeszcze taniej - 5 000 za znaczek, plus przymus używania podeszw do butów/kapci kupowanych od dedykowanych wytwórców, produkcja głównie Chiny🙂 na licencji)
i inne.
slojma   I was born with a silver spoon!
26 września 2014 10:15
dea- ja mam podobny problem. Chciałam próbować ale teraz też dla mnie ważne jest wyspanie i nie widzę by w nocy ciągle obserwować i latać z małą jak jej się chce. Może spróbujemy jakoś w wieku 6 miesięcy. A co do wypróżniania się Vivi ma tak, że czasem walnie kupę prosto, a czasem tak, że napina się, pojękuje i dopiero po jakimś czasie zrobi kupę. Zaczynam zastanawiać się jak mogę jej pomóc bo chyba cierpi. Teraz ma ciepły okład na brzuszku, ale czytałam też o kropelkach. Moja dieta jest dość zdrowa więc nie sądze by to przez moje jedzenie. Jednak przykro mi jak widzę, jak się męczy.
dea tak mi się nasunęło po Twoim poście.
To co teraz napiszę nie pochodzi z żadnego mądrego artykułu naukowego czy książki i może być wyjątkowo szczęśliwym zbiegiem okoliczności dla mnie i moich dzieci. Jest oparte jedynie na moim doświadczeniu i obserwacji moich dzieci oraz dzieci moich znajomych. Nad pewnymi rzeczami dumam po prostu  sobie juz tak 10 rok
To co piszę kotbury i kiedyś w dzieciowym Julie o tym, ze  matka powinna jeść wszystko co do tej pory, byleby z umiarem i to co wzdyma matkę nie wzdyma dziecka bo niby jak, wydaję się być bardzo sensowne i logiczne.
No bo rzeczywiście niby jak ? Z drugiej strony patrzę na swoje dzieci co to kolki, wzdęć, ani żadnych innych problemów brzuszkowych nigdy nie doświadczyły (oprócz pierwszego miesiąca życia Tymka).  Tymek w pierwszym miesiącu życia zaczął mieć ewidentna alergię a jakiś produkt, który spożywałam. Jeszcze wtedy jadłam wszystko co do tej pory, oprócz mleka i przetworów. Alergia zaczęła sie nasilać w drugim miesiącu jego życia, powiększała się wysypka, coraz częstsze były bóle brzucha, wzdęcia no i pojawił się sluz w kupach. Odstawiłam jeden produkt i nic, odstawiłam drugi i nic, odstawiłam trzeci, a dziecko nadal cierpiało. Stwierdziłam,ze nie mam zielonego pojęcia co to może być, a trochę tych rzeczy przecież jadłam. Odstawiłam zatem wszystko i przeszłam na ryż. Sam ryż na śniadanie, obiad i kolacje. Na drugi dzień dziecko przestało mi się prężyć, później zaczęła schodzić wysypka i zniknął śluz. Właściwie nigdy więcej nie prężył się i nie miał żadnych objawów kolkowych. Był pogodnym i nie marudzącym dzieckiem.  Do ryżu stopniowo zaczęłam dodawać różne produkty (sezonowe, była zima).Podstawą mojej diety  były kasze, ryże, oleje i warzywa, pestki. Oczywiście z biegiem czasu, karmienie piersią ograniczyło sie do kilku posiłków dziennie a lista spożywanych produktów  przeze mnie rozszerzyła się o nawet potencjalne alergeny takie jak np. tofu, sezam, awokado, …….  Tak juz postępowałam z każdym następnym dzieckiem. I nie mam pojęcia co to są kolki. Nie mam pojęcia co to są wzdęcia. Nie wiem co to jest płacz z powodu bólu brzucha u niemowlaka. Ani razu mi sie to nie zdarzyło.
Ale co chce przez to przekazać ? Jeżeli my dorośli mamy wzdęcia, bóle brzucha czy kolki to bardzo się tym przemyjemy. Niektórzy wyłączają ze swojej diety produkty powodujące ten dyskomfort, inni biorą prochy z apteki. Tak czy siak nikt z bolącym brzuchem  i podpuchniętymi od płaczu powiekami przez trzy miesiące do pracy nie chodzi. To dlaczego uważa się, że kolki , wzdęcia i bóle brzucha u niemowlaków to rzecz normalna i trzeba przez to przejść ?

dea może przejdź na kilka  dni na ryż, kasze jaglana z marchewką, burakiem, szpinakiem z olejem słonecznikowym lub oliwią, może jeszcze soczewica .  Bez żadnych smażonych cebul i takich tam.

baba_jaga dziękuje za rodzinkę. Fajna.

rialdha dzięki za procenty.



Co do mleka mamy jako głównego pokarmu do roku to już tu wyżej wstawiono orentacyjne dane.
Mi bardziej chodzi o to, że rzeczywiście badając mleko matek to po roku laktacji miało ona dużo mniej tłuszczu i innych substancji. Stąd się wziął mit "niewartościowego" mleka. Niestety nie brano pod uwagę zawartości przeciwciał. Mniej więcej po roku pierś przestaje być źródłem pokarmu "treściwego" a zaczyna znów pełnić rolę dostarczyciela przeciwciał i korzystnych probiotyków  - do zasiedlania flory jelitowej dziecka, które rosnąc coraz więcej dziwnych rzeczy do buzi bierze. Pierś staje się takim "naprawiaczem", "lekarzem" młodego przewodu pokarmowego.
Mechanizm "Mamo- ja ci w ślinie przekazuję moje wirusy, bakterie, które mnie atakują a ty mi tu wyprodukuj dedykowane rozwiązanie"- zaczyna grać główne skrzypce.



O fajne i sensowne.
Co do walki z korporacjami to ja zajadle będę walczyć z kitem farmaceutycznym, ale to w innym poście  😉
branka, ta książka to Książka "Pożegnanie z pieluszkami" Kingi Cherek
czytałam, bawiłam się, miałam chiński nocnik
wiem że Falbana też wysadza małą
w necie sporo pod hasłe EC elimination communication

ja generalnie od początku do końca miałam Lwa w pieluchach wielorazowych, łatwo i szybko go dopieluchowałam- jak miał 1 i 7 m więc generalnie tematy okołopieluchowe alternatywnie mi bliskie
Sama nie wiem czy tu pasuję... chyba tak, jako dumna członkini cyckowej al-kaidy  😉 🙄
... i wielka zwolenniczka "rodzicielstwa bliskości", teorii czwartego trymestru i rzeczy typu "5 S" dr. Karpa.
Wege nie jestem i chyba mi nie grozi, bo tak jak słodyczy wszelakie mogą dla mnie nie istnieć, to bez mięsa, owoców morza i sushi żyć nie umiem. 😉
Jednak bardzo interesuje mnie temat zdrowego żywienia dzieci, więc ze zdrowych pomysłów kulinarnych chętnie korzystam.

Gabryś nidgy w życiu nie miał w ustach żadnego słodycza, ciasta i niczego z cukrem, ani "obiadku" ze słoiczka, cały czas mu sama gotuję kremy wielojarzynowe z mięsem lub bez, jemy dużo kaszy (najbardziej lubi jęczmienną) i ryżu, warzyw gotowanych na parze, owoców świeżych i suszonych, zaczyna też lubić orzechy, na razie nerkowce i brazylijskie mu smakują.
No a ja przez ostatnie 3 miesiące schudłam 10 kg  😅 i powoli wracam do wagi sprzed ciąży, więc bardzo mnie interesuje wszytko co zdrowe i nieprzetworzone.

Oczywiście dołączam z moją miesięczną córeczką 🙂
Że co?!  🤔
😀
Czy mi coś umknęło, czy się ukrywałaś?
Gratulacje!  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

Dorzucę takie zdjęcie do tematu zapotrzebowania noworodów na pokarm:

demon, problem polega na tym, ze nie zawsze idzie wyczuc co powoduje placz u dziecka. Jest wiele roznych teorii i jedna z nich jest to, ze to wcale nie brzuch boli ale "boli" uklad nerwowy. Co do diety ja nie bylam na samym ryzu, bylam na 2-ch zestawach (kazdy zlozony z dwoch produktow) juz nie pamietam jakich z tym, ze potem doczytalam sie ze za krotko bo minimum jest 2 tygodnie w przypadku alergii. Ja to robilam krocej, 7-10 dni. U mnie nie bylo trwalej poprawy, chociaz czasami mozna sie wkrecic w jakis produkt bo poprawa zbiega sie z jego eliminacja w czasie. Ja sprawdzilam jeden taki podejrzany produkt i kolejny raz zjedzenie go niczego nie zmienilo. Nastapila natomiast gwaltowna poprawa po 4-ro dniowym maratonie darcia (lacznie z noca), kiedy po prostu padla na wiele godzin, a ja z nia. Potem juz nigdy nie bylo tak zle jak przed tym maratonem, chociaz kolki zupelnie nie minely. Bylismy tez u niezliczonej liczby lekarzy i probowalismy wielu lekarstw. Natomiast chyba? nikt nie twierdzi, ze kolki nie moga byc spowodowane alergia bo alergeny jak najbardziej przenikaja do mleka ale nie jest to ten sam mechanizm co wzdecie po fasoli.

Po przemysleniu tego wszystkiego co nas spotkalo i przeczytaniu ksiazki o 4-tym trymestrze (dra Karpa), mam taki pomysl, ze rzeczywiscie "kolki" nie musza pochodzic od brzucha. Wiele rzeczy z tej teorii obserwowalismy u naszej coreczki, np to ze odwrocenie jej brzuszkiem do dolu na ramieniu natychmiast przerywalo placz, co kazano nam kiedys na izbie przyjec na Nieklanskiej prezentowac kilkakrotnie, sie zlecialo ludzi, zeby sie na ten dziw napatrzyc. W Karpiu to jest wyjasnione tak, ze niektore noworodki czuja sie zagrozone z kopytami do gory, jest to dla nich niestabilna pozycja. Dla nich naturalnie jest byc przytulonym brzuszkiem do czegos i niekoniecznie chodzi tu o grawitacje, jak glosi teoria brzuszkowa. Moze dlatego kladzenie jej na brzuszku w lozeczku powodowalo atak histerii, a lezenie na przedramieniu mamy albo taty ja uspokajalo (mniej lub bardziej). Niektore babcine porady mowia, o tym ze nacisk na brzuszek pomaga na kolke. Jak kogos boli brzuch to rzeczywiscie lubi sie na nim polozyc albo lubi go miec ucisniety? Jak zwykle, trzeba po prostu obserwowac i wyciagac wnioski, nie dac sie zapedzic w jakas jedyna sluszna prawde. W razie czego polecam mamom spojrzec rowniez z punktu widzenia dra Karpia.
dea   primum non nocere
26 września 2014 12:48
demon - no właśnie, nie podoba mi się wizja, że ona się musi przemęczyć. Spróbuję z tym ryżem, tym bardziej, że teraz czasu na gotowanie nie mam zbyt wiele :p może być chociaż brązowy? Dzisiaj rano mnie właśnie na ryż wzięło, z powidłami własnymi tegorocznymi (bez cukru), cynamonem, gruszką i garścią słonecznika. Zobaczę jak jej po tym będzie. Soczewicę mówisz też można wcześnie próbować?

Z jednej strony żałuję, że jej dałam proszek w ogóle, ale ona w drugiej dobie naprawdę wyła z głodu 🙁 dostała te 10ml i zasnęła. Myślę, że bez sensu później w domu jeszcze parę razy dałam. Położna mnie nastraszyła. Ale laktacja szybko odbiła, przyrost w trzecim tygodniu miała 150g a w czwartym już 220g. Zastanawiam się czy jej też nie męczy przewodu pokarmowego to jedzenie bez przerwy. U nas zdecydowanie powód płaczu brzuszkowy - albo lecą pierdziochy albo beki w akompaniamencie. Dwa razy wieczorem z nerwów płakała, jak się w dzień za dużo działo, ale to inaczej wyglądało. Wtedy przytulenie i kołysanki pomogły. Za pierwszym razem się jeszcze w nocy budziła z płaczem.

Julie - nie chwaliłam się, bo nie widziałam powodu 😉 i nawet nie było okazji, bo trochę mniej na forum byłam. Jak już byłam, to na zapas siedziałam w kopytach, bo teraz z musu trochę przerwy w tym.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
26 września 2014 14:06
dea, czwarty trymestr; tu wszystko jest możliwe, a rozrzut przyczyn jest przeogromny - dbaj o siebie, żeby przetrwać z malutką ten okres w jak najlepszej formie, a z czwartym miesiącem wiele kłopotów po prostu minie, ot tak, z dnia na dzień.

Ja też się w kąciku melduję i będę Was wykorzystywać jako źródło inspiracji 🙂  Cel nr 1: przekonać córę, że warzywa są równie pyszne, jak mięso (bo niestety, mam w domu dzikiego mięsożercę. Owocami nie gardzi i może jeść garściami, słodyczy nie lubi, ale dopiero widząc mięso podskakuje wręcz ze szczęścia. Ewidentnie gdzieś popełniłam błąd, ech.). Cel nr 2: nie pozwolić synkowi pójść w ślady siostry i spróbować sformatować mu gust w warzywną stronę.
mojej starszej córce kolki zaczęły się jeszcze zanim pierwszy tydzień życia skończyła. takie wieczorne płacze. i teraz - z perspektywy czasu - obstawiam, że to właśnie niedojrzałość układu nerwowego się objawiała. kolkowała niezależnie od diety, więc szybko przestałam się nakręcać że to przeze mnie i jadłam wszystko, z rozsądkiem oczywiście. moja Zosia to taki wrażliwiec od początku była, od zawsze miała ogromne problemy z zasypianiem i jakbym wtedy wiedziała to co teraz, to bym postawiła zupełnie na co innego - wyciszanie, unikanie przebodźcowania i o wiele więcej noszenia w chuście 😉

z mlodszą córką kolek nie uświadczyliśmy ale też obrałam inną strategię. przede wszystkim - byłam wyluzowana, bo jednak co drugie dziecko to nie pierwsze. po drugie - jak tylko się zaczynała wieczorna marudność to córka pakowana była w chustę. w chuście bardzo szybko uspokajała się i zasypiała i spała przez pierwszą godzinę, półtorej - aż przełączała się z lekkiej drzemki na głęboki sen. wtedy dopiero była odkładana do łóżka. ile sobie tym nerwów zaoszczędziliśmy z mężem... może nie było to super wygodne rozwiązanie, bo większość tego czasu z dzieckiem w chuście jednak byłam na nogach, ale zazwyczaj czytałam sobie książkę albo składałam pieluszki, więc nie marnowałam go 🙂

dea, takie wiszenie na cycu u mojej młodszej kończyło się mega ulewaniem, bo się przejadała. do tej pory pamiętam jak mnie raz w nocy obudził jej spektakularny chlust prosto na mnie, całą się musiałam przebierać 😀 no a wisieć chciała nie z głodu - po prostu odruch ssania miała bardzo mocny więc skończyło się podaniem smoczka - bo ona była wręcz niezadowolona jak chciała tylko pociumkać a tu mleko bezczelnie leciało. no i u nas na szczęście nie spowodowało to problemów z karmieniem.

ja chciałam spróbować EC wysadzania malucha jak się urodziła młodsza, ale mnie przerosło. widziałam, że młoda robi siku już w trakcie robienia, nigdy wcześniej 😀
Wiecie co, jak czytam o ulewaniach, placzach i kupkach, to sie ciesze, ze jeszcze nie urodzilam  😎 Ale co sie odwlecze... No zobaczymy, jak to bedzie.


Poszukuje narazie ciekawej ksiazki o wegetarianskich dzieciach dla mojej tesciowej (w prezencie rzecz jasna), zeby zdusic ogien w zarodku. Macie jakies namiary?? Biedna bedzie musiala sie pogodzic oprocz tego z mysla, ze dziecko nie urodzi sie w szpitalu i nie bedzie szczepione. Z tym bedzie gorzej, bo chyba juz wspominalam, iz jest zatwardziala pielegniarka odkazajaca wszystko i wszystkich. Wole tak czy siak przyjac taktyke sensownego podawania argumentow, bo kazda pomoc przy malym dziecku sie liczy.
Dziewczyny, czy któraś z Was stosuje "Kuchnię pięciu przemian" ? wpadła mi książka jakiś czas temu w ręce i z wywieszonym językiem ją po nocach czytałam, robiąc notatki. Bardzo do mnie przemówiła i jestem ciekawa, czy stosujecie w praktyce te zasady?
demon - no właśnie, nie podoba mi się wizja, że ona się musi przemęczyć


dea mi też nie.  Spróbuj ten ryż, uważałabym na śliwki, gruszki, a w szczególności  cynamon. Cynamon u wszystkich moich chłopców powodował dyskomfort w pierwszym roku. Kajtek jeszcze  nie jadł. Może dlatego,ze rozgrzewa ?  🙄  A soczewica u nas akurat nie stanowi problemu od pierwszych dni.

dea, czwarty trymestr; tu wszystko jest możliwe, a rozrzut przyczyn jest przeogromny - dbaj o siebie, żeby przetrwać z malutką ten okres w jak najlepszej formie, a z czwartym miesiącem wiele kłopotów po prostu minie, ot tak, z dnia na dzień.


To jest właśnie to z czym się nie do końca zgadzam. U mnie 3x czwarty trymestr za mną i nie przypominam sobie kłopotów  😉. No pierwszy raz był nieco eksperymentalny,ale doszłam do tego co przekazałam w poprzednim poście.
Nie wiem może to kwestia mojej filozofii- Jesteś tym co jesz.
U nas się sprawdziło. U mojej znajomej sie sprawdziło, którą namówiłam na dietę ekstremalną. Nikt więcej niestety nie chciał spróbować przejść w pierwszym tygodniu na sam ryż ( później jak pisalam włączam nowe produkty stopniowo). Wolały dziewczyny nosić wyjące dziecko na ręku, ewentualnie dać środek z apteki.

mojej starszej córce kolki zaczęły się jeszcze zanim pierwszy tydzień życia skończyła. takie wieczorne płacze. i teraz - z perspektywy czasu - obstawiam, że to właśnie niedojrzałość układu nerwowego się objawiała. kolkowała niezależnie od diety, więc szybko przestałam się nakręcać że to przeze mnie i jadłam wszystko, z rozsądkiem oczywiście.


No i właśnie co to znaczy dieta w tym wypadku. Czy to znaczy, że odstawiłaś wszystko i zostałaś na jednym produkcie przez tydzień ( w 99% najbezpieczniejszy jest ryż) ? Jeżeli nie, to nie możesz wiedzieć czy kolki nie były związane z dietą  😉.

Ja nikogo nie namawiam na takie wyrzeczenia tak po prostu, tylko może warto spróbować jak nie ma innego sposobu. Mam koleżankę wegetariankę, która jadła absolutnie wszystko, ostre, słodkie, no wszystko i jej dziecko ani razu nie miało kłopotów z brzuchem, ani razu nie jęczało, nie wzdymało go, nie płakało. Da się, są takie dzieci. Ja mówię tylko o sytuacji gdy pojawi sie problem. Dlaczego niektórzy rodzaj diety  stosują jako lekarstwo na pewne bardzo poważne choroby i im pomaga. I pomaga lepiej niż chemia podana w szpitalu. Może niemowlakom też trzeba pomóc rodzajem diety. O to mi chodzi  😉 Jedne tego potrzebują, a inne nie. O to mi chodzi.
Natomiast stanowisko - to kolka przejdzie za 2, 3 miesiące, musisz  to wytrzymać -nie podoba mi się.

Jest wiele roznych teorii i jedna z nich jest to, ze to wcale nie brzuch boli ale "boli" uklad nerwowy.


No wiem,ze jest wiele, ale nic nie narzucam tylko podaje swoją opartą do tego na praktyce  😉.

Co do Karpa, nie czytałam, ale mi chodzi o to , żeby tej kolki w ogóle nie było, a nie jak ją doraźnie leczyć spowijając, czy kładąc na brzuchu.
Co do dojrzewania układu nerwowego i mojej praktyki na trójce dzieci. Wychodzi na to, że u całej trójki ( a każdy teraz inny) nie było problemu z dojrzewanie tegoż układu, a przynajniej po przyjęciu na ryż  😉.

Teraz muszę jechać po dzieci  🤣.
Deksterowa moja kumpela z pracy stosuje.
Dzieci nieszczepione nigdy - już szkolne. Infekcji w rodzinie brak. Coś w tym jest.


Dea - a czy ty nie masz hiperlaktacji? (wiem, wiem, ja ciągle o tym :cool🙂 - bo maluchy często wyją bo im za dużo leci. Potem są bekania (bo się nałykają powietrza), piardy, kolki, wygibasy.
Sprawdz czy jak ręką trochę mleka odciągniesz to jak się nachylasz to samo z piersi leci. Jak tak to karm w pozycji ty na plecach, poduszka pod głowę ma byc mega wygodnie - dziecko centralnie paszczą na cycek- na brodawkę. Nie wiem jakich gabarytów bufet masz- jak spory i miękki to żeby się maluchowi lepiej oddychało czoło kciukiem podtrzymaj. Maluch nóżki jak żabka rozłożone i centralnie "NAD" cyckiem musi być, nie trochę z boku, trochę przekrzywiony. Po paru minutach można pozycję zmienić (wtedy przestaje lecieć nadmiar).
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
26 września 2014 17:27
Poszukuje narazie ciekawej ksiazki o wegetarianskich dzieciach dla mojej tesciowej (w prezencie rzecz jasna), zeby zdusic ogien w zarodku. Macie jakies namiary?? Biedna bedzie musiala sie pogodzic oprocz tego z mysla, ze dziecko nie urodzi sie w szpitalu i nie bedzie szczepione. Z tym bedzie gorzej, bo chyba juz wspominalam, iz jest zatwardziala pielegniarka odkazajaca wszystko i wszystkich. Wole tak czy siak przyjac taktyke sensownego podawania argumentow, bo kazda pomoc przy malym dziecku sie liczy.


Pandurska ja kupiłam Zdrowy Maluch, koleżanka mi poleciła, moze to? Ja jeszcze nie czytałam.

http://www.galaktyka.com.pl/product,,593,2.html
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
26 września 2014 17:32
Demon, ja w zasadzie przy obu maluchach jadłam to samo, czyli jadłam wszystko, co w trakcie ciąży i przed ciążą. Pierwszy dzieć kolkował mocno - a ja wyłam razem z nim, bo nic nie pomagało (ani dieta eliminacyjna, ani spowijanie/chustowanie, ani farmakologia klasyczna, ani homeopatyki). I zero porozumienia, nie potrafiłam tych bóli z niczym połączyć, chociaż w pozostałych kwestiach mała była łatwa do odczytania jak tekst pisany czcionką w rozmiarze 36. Kolki minęły nagle, z dnia na dzień. Męczyłam pytaniami lekarzy, położne, inne matki z dzieciowym stażem i żadnych sensownych wniosków oprócz "niedojrzałości" organizmu nie znalazłam.
Drugi dzieć - zero kolek, a moja dieta nawet nieco gorsza. Za to czytelne sygnały: zjadłam czekoladę - dzieć się po karmieniu krzywi - czekolada znika z menu - dzieć uśmiechnięty (upraszczając). I dopiero przy drugim maluchu widzę JAK ŁATWO mają matki niekolkujących dzieci. To zupełnie inna jakość macierzyństwa, naprawdę, niebo a ziemia.

A w temacie karmienia piersią: odbierając papiery od hematologa dostałam dziś wykład o mojej bezmyślności, bo odmówiłam przyjęcia na oddział. Przyjęcie planowane i umówione jeszcze w ciąży. Miałam mieć kilka miesięcy na odchowanie malucha - i sio na oddział. I co? No i jajco, mój synek uznaje tylko pierś (i od 2 dni papkowatą dynię z ziemniakiem podawaną łyżeczką, ale jeszcze bez zachwytu i wodotrysków), nie pije mojego mleka ani z butelki, ani z łyżeczki, ani z palna, ani z sondy. Nie i koniec. O modyfikowanym nawet nie ma mowy. Nie rozdwoję się, więc szpital musi poczekać, ku zgrozie białych fartuchów.
dea   primum non nocere
26 września 2014 19:30
Dzisiaj to mi się faktycznie ordynarnie przeżarło dziecko. Rozważam ten smoczek, bo laktacji już chyba nic nie grozi, a ona czasem wyraźnie chce possać. Chusta pomogła na chwilę, potem awantura i rozpacz, tylko cycek pomógł. Mocno już wyjedzony, a i tak wystarczyło, żeby się znów przepełnić. Teraz trzecie powtórzenie cyklu karmimy-zasypiamy-budzimy sie-bekamy-rzygamy-nosimy-rozpaczamy-karmimy.... i tak od 5 godzin - bez kolki wzdęciowej też możliwy koniec świata, jak widać. Co za dzień :p a zaczął się tak dobrze...

Karmienie pod górkę praktykowałam, chociaż ona przy samym jedzeniu nie marudzi. Jakies 15-30 minut po, jeśli o bąble chodzi.

Spróbuję z ryżem od jutra, dojem dziś co mam, bo nie lubię wyrzucać.
Może być brązowy ten ryż?
dea myślę, że może być brązowy, ja na początku eliminowałam tylko czerwony, ale w sumie bez żadnej konkretnej przyczyny  😉.
Ale rzeczywiście u Ciebie to wygląda jak przejedzenie u małej. Moim zdaniem jak masz rozbujaną laktacje, a maluch ma silny odruch ssania to smoczek mu się jak najbardziej należy. Tak było z Iwem. Dwie rehabilitantki potwierdzały mi,że była to dobra decyzja. On potrzebował ciumkać non stop kolor.

Alvika, ale czy Twoja dieta eliminacyjna zaczała się od tygodnia z samym ryżem ? Jeżeli tak to rzeczywiście moja teoria nie ma racji bytu i u moich dzieci to był zwykły zbieg okoliczności. Jeżeli natomiast Twoja dieta eliminacyjna polegała na tym ,że zostałaś na kilku potencjalnie przyjaznych produktach to wiesz  😉.
Zanim przeszłam na tak ekstremalną dietę z pierwszym synem, podczas rwania włosów na głowie prześledziłam wszystkie możliwe fora mam małych alergików.  Tam dowiedziałam się o mega absurdalnych alergiach. O produktach, których nikt by nie podejrzewał np. ryż, taki zwykły biały ryż.
Nie poznałam osoby, która zastosowała dietę ekstremalną i nie podziałało. Znam za to osobiście 2 osoby, które zastosowały i podziałało.
Piszę, że to może pomóc, a nie, że to jedyna słuszna droga  😉 .

Pandurska ja mam teściową pediatrę co szczepiłaby wszystkich na wszystko co się da. Także możesz sobie wyobrazić te spotkania rodzinne i godzinne monologi na temat mojej nieodpowiedzialności  😎

Diakonka daj znać czy fajna to wrzucę na pierwszą stronę.

deksterowa wiele lat temu, przez krótki okres czasu stosowałam. Nakupowałam sobie książek i stosowałam dopóki nie spotkałam się ze znajomym lekarzem medycyny chińskiej. Takim prawdziwym, praktykującym wiele lat w Chinach i na Tybecie. Uświadomił mi jak wiele błędów zawierały te książki ( szczególnie konkretne przepisy). A że z Kuchnią pięciu przemian tak to jest,że naprawdę potrafi działać to nieumiejętne jej stosowanie może wyrządzić duże kuku. W jednym pomożesz,a w drugim możesz zaszkodzić. Także ja sobie dałam spokój bo wierze mu. Wyprowadził mojego męża z postępujących przykurczy ręki po wypadku, kiedy neurolodzy nie dawali żadnych szans. Mnie po 15 latach męczarni pozbawił migren w 1,5 miesiąca.
dea   primum non nocere
26 września 2014 20:16
demon - dzisiaj przejedzenie, ale tak jak wcześniej pisałam, zdarzały się marudzenia wyglądające wybitnie wzdęciowo/zaparciowo? Wtedy pomaga trochę bujanie na piłce, trochę noszenie a czasem tylko gryzienie cycka - i awaria kończy się hmmm.. wypróżnieniem. I naprawdę solidnie pogryzionym cyckiem :p No cóż, jednoczę się z nią w bólu, skoro inaczej pomóc nie mogę.
Moja rodzicielka twierdzi, że skoro to w ogóle jest do opanowania (tzn. dzieć nie wyje no matter what), to nie są to kolki. Ja nie wiem, bo nie mam porównania, ale z tego co tu piszecie, to raczej są. Tym bardziej, że w niektóre dni tego nie ma. Np. dzisiaj... jeszcze, ale noc przed nami :]
Co do Karpa, nie czytałam, ale mi chodzi o to , żeby tej kolki w ogóle nie było, a nie jak ją doraźnie leczyć spowijając, czy kładąc na brzuchu.

To ja tylko w celu wyjasnienia, ze jezeli mowimy o Karpowym 4-tym trymestrze to spowijanie nie jest doraznym leczeniem ale usuwaniem przyczyny. W skrocie ta teoria mowi, ze dziecko ludzkie rodzi sie o 3 miesiace za wczesnie (mymusza to duzy mozg i pionowa postawa ciala). Sa dzieci, ktore funkcjonuja ok jako takie "wczesniaki" i takie, ktore przez nastepne 3 miesiace (okolo) wymagaja warunkow jak w macicy. Jezeli takie dziecko bedzie sie traktowac jak gotowe do zycia na zewnatrz, to pojawia sie placze ale nie zaklada sie, ze musi to byc bol brzucha, czy czegokolwiek innego ale, ze jest to reakcja na nieodpowiednie warunki (w brzuchu jest bardzo glosno, ciasno, caly czas ruchomo, a czesto wrecz mocno kolysze). Troche tak jak sie zamknie doroslego w calkowicie dzwiekoszczelnym pomieszczeniu to mu zaczyna walic na czerep, tak nasze odkladanie do lozeczka na biale nieruchome przescieradlo, mowienie szeptem, chodzenie na palcach (noworodek ma przytepiony sluch) jest dokladnie tym, czego takie "niedonoszone" dziecko nie potrzebuje 😉 Podobno w kulturach gdzie niemowle caly czas wisi na jakims doroslym kolki w ogole nie wystepuja. Oczywiscie ten Karp nie wyklucza alergii i problemow z brzuchem jako przyczyny placzu niemowlat, mowi tylko, ze nie da sie w ten sposb wyjasnic wszystkich przypadkow kolki. To taki ultra-skrot tej ksiazki, mam nadzieje, ze jasno to opisalam.
Dla informacji: od 3 do 5 października w Łodzi są największe targi Ekologiczne w Polsce. 300 wystawców.
Dzięki Dodofon.

A bobek wreszcie odpisała jak KacVegas się skończyło  😂. Dobrej imprezki brakuje co ?  😎

Bardzo sensowne te Karpowe wywody.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
27 września 2014 07:11
demon, true. Restrykcyjna dieta eliminacyjna to-to nie była. Ot, wytyczne pediatry...

Dziewczyny, a możecie polecić jakieś konkretne, dobre forum dla matek alergików? Muszę na spokojnie dietę dla dziecka ułożyć.
Mamy pokarmówkę bagatelizowaną przez lekarzy już od miesięcy ("minie samo", "pomidorów proszę nie dawać", "dzieci w tym wieku się nie diagnozuje, bo wyniki są obarczone zbyt dużym błędem" itp.) - a mi to spokoju nie daje.
Ja do wątku nie pasuje w ogóle, bo u nas mięso na porządku dziennym. Moi chłopcy nie jedzą warzyw więc zrobienie czegoś bez mięsa jest lekko utrudnione. Nie zjedzą też nic o konsystencji papki, więc np. leczo odpada. Najlepiej jak jest kotlet i ziemniaki/makaron/kasza. Więc też niestety nie jemy jakoś bardzo zdrowo.
Ale chętnie poczytam bo może coś mi się we łbie rozjaśni co też mogłabym innego serwować dzieciom.
Sama jem mega niezdrowo, mięso może dla mnie nie istnieć (choć lubię salami 😡 ).

Mam tylko do Was ogromną prośbę - może udałoby Wam się w wątku zamieszczać fajne przepisy? Tylko takie dokładne 😉

I jeszcze mam pytanie - NIE złośliwe, z czystej ciekawości. Nie napadajcie na mnie proszę... 😉...To że Wy jesteście wege rozumiem, jesteście dorosłe i macie prawo i obowiązek decydować o własnym życiu, ale co z dziećmi? mam tu na myśli przede wszystkim sprawę żywienia? Brak mięsa, ryb itd. w jadłospisie dziecka to takie jakby narzucanie im swojego trybu życia?
Pytam ponieważ ja staram się aby moi chłopcy mieli swoje zdanie od samego początku. Mają prawo (w granicach rozsądku oczywiście) decydować o tym co lubią, co chcą. Nigdy im nic nie narzucałam w kwestii jedzenia - może to błąd... Nie wiem. Ale właśnie...nie chcę jeść warzyw to nie. Ja jem, oni widzą, proponuje ale nie staram się im np. przemycać warzywa tak by nie wiedzieli o tym. Trzy lata czekałam aby Filip zdecydował się spróbować jakikolwiek owoc. I w tym roku zaczął jeść maliny, poziomki i truskawki. W ilościach śladowych i najlepiej tylko  z krzaka ale jednak.

No nieważne - bo rozpisałam się nie potrzebnie. Tak mnie to tylko zastanawia.

W każdym razie będę zaglądać tutaj z nadzieją na jakieś fajne przepisy które pewnie po lekkiej modyfikacji będę mogła zastosować u nas :kwiatek:
Muffinka, ale przecież podawanie dzieciom mięsa przez mięsojedzących rodziców też jest narzucaniem własnego trybu życia. I może się taki mechanizm przejawiać w każdym innym aspekcie np. rodzice katolicy niosą swoje dziecko do chrztu, nie dając możliwości wyboru temu dziecku. Różne przykłady można podawać. Myślę, że skoro rodzice są wege to znaczy, że uważają, że to jest dobre i słuszne, więc dlaczego mieliby chcieć czegoś innego dla swoich dzieci? Gdyby miała dzieci postępowałabym identycznie, gdyż w przeciwnym wypadku wskazywałoby to na rozdwojenie jaźni 😉

I też liczę na fajne przepisy i ciekawe informacje dotyczące ogólnie zdrowia 🙂
Muffinko Zeby uniknac takich dyskusji powstal ten watek. Walkowalismy to juz kiedys w normalnym dzieciowym i nic z tego nie wyniknelo, oprocz powiekszajacych sie podzialow i klotni. Kazdy rodzic wychowuje dziecko z wlasnym uznaniem i sumieniem i kazdy ingeruje na swoj sposob w jego rozwoj zgodnie lub wbrew panujacym "normom". Samo pojecie norm spolecznych jest po pierwsze sztucznie stworzone, po drugie zalezne od czesci swiata, w ktorej sie znajdujemy (patrz 5mln wegetarian w Indiach). Jesli spojrzysz na swoje pytanie z perspektywy, iz wegetarianizm NIE JEST niczym nienaturalnym, a my nie jestesmy "odszczepiencami", to zrozumiesz motywacje kierujacymi rodzicami- wegetariankami.

Uwazam, ze na tym etapie powinnismy zamknac dyskusje, bo nam sie skwasi atmosfera. :kwiatek:

Julie Oswiecilo mnie dzisiaj rano patrzac na czekolade (ah te zachcianki ciazowe  😎 ), ze poznalam goscia (notabene 43- letniego), ktory ,podobnie jak twoj Gabik, nie dostawal cukru i slodyczy od dziecinstwa. Tym samym nie ma skojarzen z tym zwiazanych. Jako dorosly, ba nawet doroslejszy niz ja, probowal cos tam sobie dziobnac, ale za kazdym razem jest porazony iloscia cukru np. w czekoladzie wlasnie. Obserwowalam jego lancuch reakcji na cukier i totalnie roznil sie od tego, co obserwujemy dzisiaj. Mam na mysli dzieciaki stojace w kolejce do sklepiku i tupiace nozkami na widok kinderczekolady.

Sama nie wiem, na ile uda mi sie odizolowac mojego brzdaca od slodkiego. Moja mama probowala tego ze mna, po czym w ktoryms momencie wziela mnie w obroty babcia. Dostawalam po kryjomu wystane w kolejkach czekolady i to byl koniec marzen mamy odnosnie ograniczenia mi slodyczy.

Diakonka Dziekuje za linka! Ksiazeczka wyglada obiecujaco, wiec wrzucam sobie ja na liste potencjalnych prezentow  😀

Demon No pamietam, jak pisalas o swojej tesciowej. Moja ma ta zalete, ze mieszka 520 km ode mnie  😂


Na moim ostatnim jogowym wyjezdzie mieszkalam w pokoju z dziewczyna pochodzenia chinsko-indyjsko-malezyjskiego mieszkajaca w Australii. Opowiadala mi o przemilych dla kobiety rytualach, jakim sa poddawane swiezo upieczone mamy w tamtym regionie. Otoz tuz po porodzie do corki przyjezdza matka i wlasciwie przejmuje obowiazki pielegnacyjne nad maluchem  na 90 dni. Mama natomiast zostaje nasmarowana od stop po szyje specjalna mieszanka olejow i ziol oraz zabandazowana. Jej zadaniem jest lezec, wypoczywac, jesc i karmic malucha. Celem tej "mumifikacji" jest przywrocenie cialu witalnosci po porodzie. Podobno po tych 90 dniach kobieta ma piekny plaski brzuszek, skore, jak po drogich zabiegach kosmetycznych, no i sily, aby samej zmierzyc sie z macierzynstwem.
Strasznie to mile tak sobie mysle  🙂 Moja mama mi obiecala, ze wezmie sobie na miesiac urlop bezplatny i tez przyjedzie mi pomoc. Az sie wzruszylam (b. kocham i cenie swoja mame!  😍 )
Macie racje dziewczyny, jakoś z samego rana nie przemyślałam tego pytania.  :kwiatek: Więc już faktycznie nie ciągnę tej dyskusji.
Tylko chciałam jeszcze powiedzieć jedno - nie uważam absolutnie że wege jest czymś nienaturalnym. Sama mam mamę wegetariankę (wprawdzie dopiero od kilku lat i nie z powodu przekonań).

Tak więc czekam na przepisy 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się