Boks dla konia, za pracę.

Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 15:21
Hej, na wstępie dodam, że szukałam takiego tematu już i nie znalazłam, więc oto założyłam nowy.  👀
Mam plany na kupno konia (na kiedyś tam w przyszłość)i zastanawiam się nad domem dla niego, (narazie to tylko plan) wpadł mi do głowy pomysł, czy da się zapracować na boks dla konia?
W sensie pracuje się w stajni, w zamian tego można trzymać tam konia, za darmo, albo taniej? Jeśli ktoś coś wie, proszę o info, jakieś namiary. CZYSTA CIEKAWOŚĆ  🏇
U mnie w stajni jest tak, że czynni klubowicze mają zniżkę na pensjonat. Mają za to więcej obowiązków od innych. Jest to opcja dla osób będących już w klubie. Nie istnieje opcja zapiszę się bo mam konia do wstawienia.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 15:39
Świąteczna aura i ferie sprzyjają pomysłom, tak.
Na boks dla konia nawet trzeba zapracować - ale nie zawsze się da, dlatego nie wszyscy mają konia  😀iabeł:  Tak czy siak pole do popisu masz duże, jedni pracują w biurze, inni mają swoje firmy, niektórzy pracują w sklepach... i tak rzecz się ma w całej Polsce.
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 15:59
Świąteczna aura i ferie sprzyjają pomysłom, tak.
Na boks dla konia nawet trzeba zapracować - ale nie zawsze się da, dlatego nie wszyscy mają konia  😀iabeł:  Tak czy siak pole do popisu masz duże, jedni pracują w biurze, inni mają swoje firmy, niektórzy pracują w sklepach... i tak rzecz się ma w całej Polsce.


"W sensie pracuje się w stajni, w zamian tego można trzymać tam konia, za darmo, albo taniej?"
A tego już nie przeczytałaś, nie?
Chryzantema w jakim świecie żyjesz? nie ma teraz nic za darmo, bo sanio kosztuje, rachunki za gaz, prąd, wywóz gnoju itd. Twoja praca fizyczna nie zapłaci za papu dla Twojego konisia. Jak nie stać Cię na normalne utrzymanie konia tylko już od takich podstaw musisz kombinować, to się w to nie pakuj.
maliniaq   Just do your job.
26 grudnia 2014 16:22
Wszystko zależy od właściciela ośrodka, czasem można ustalić układ "pracowy", typu prowadzenie jazd rekreacyjnych z czego będzie zarobek i koszt miesięcznego wyżywienia się zwróci, lub pomaganie w całej stajni (coś a'la rola stajennego), ale z pewnością nie tylko przy oporządzaniu własnego konia. Druga opcja z kolei wymaga i siły bo praca przy koniach łatwa i lekka dla nastolatki nie jest i czasu, raczej pomaganie tylko w weekendy nie pokryje kosztów utrzymania własnego patataja  😕
Pracując jako stajenny od 8 do 16 pięć dni w tygodniu chyba dałoby radę zapracować  😁. Gwarantuję, że nawet nie będziesz miała siły spojrzeć na własnego konia  😁.

A tak na poważnie. Koń to wielka odpowiedzialność i potrzeba naprawdę środków, by go utrzymać. Dolicz opłaty dodatkowe-stałe, kowala, odrobaczanie, szczepienie, niezbędne suplementy, dolicz sprzęt, który też podlega eksploatacji, niszczy się i musi być wymieniany. Dolicz sprzęt, który "w praniu" wyjdzie, że jest potrzebny. Zsumuj każdą złotówkę co do grosza a wyjdzie Ci, że 650zł to tak naprawdę część potrzebnej kwoty. A pensjonat też może podrożeć...

Nie mówiąc o sytuacji w której koń zachoruje i musisz mu udzielić pomocy weterynaryjnej. Jednego miesiąca może to wynieść 400zł, a drugiego 1400zł i te pieniądze muszą się znaleźć. Nikt nie myśli kupując konia o tym, że koń może wylądować w klinice, albo, że będzie musiał sprowadzać weterynarza z drugiego końca Polski by go zdiagnozować. A takie rzeczy się zdarzają i to często niestety.

Marzenie Ci nie ucieknie. Zrealizuj je gdy będziesz gotowa zapewnić swojemu koniowi wszystko, bez wyrzeczeń  😉.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 16:33
Taaaaak, a jak koniś zachoruje to już widzę kolejkę wetów chętnych leczyć za pomoc... no właśnie, jaką pomoc? Nastolatki przy operacji?...

Chryzantema - przeczytałam uważnie, nawet kilkukrotnie. Każdorazowo z niedowierzaniem. Ty zato nie przeczytałaś chyba wcale - a ja naprawdę mądrą rzecz napisałam. Że boks i utrzymanie konia odpracowujesz w życiu codziennym. Jaka praca, taka płaca i albo Cię stać, albo nie, lajf is brutal. Pomagając w stajni możesz sobie odrobić część kosztów - jasne, fajnie, ale za coś musisz utrzymać siebie. Będziesz razem z koniem w boksie mieszkać i owies szamać? Piszesz "Interesuje mnie cała Polska" - jasne, rzuć wszystko w imię spełniania marzenia o konisiu, kup konia i pojedź na drugi koniec kraju w nieznane, bo ktoś Ci zaproponował taki układzik, dostosuj wszystko pod konia, a jak układ się skończy to pojedziecie razem w stronę słońca, tak?
Dojrzej i nie patrz na świat przez różowe okulary. Koń kosztuje i jasne, czasami można się dogadać - ale takie układy wychodzą w praniu, a nie "funkcjonują z założenia". Jak chcesz utrzymać konika za pracę - postaw go koło domu, a zobaczysz ile do swojej pracy będziesz musiała dopłacić w nominałach.

Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 16:38
My się nie zrozumieliśmy, po pierwsze nie proszę o kosztorys który znam. (Mam konia pod opieką)
Po drugie, ten temat mnie interesuję, bo słyszałam że niektórzy tak mają.
Po trzecie, znam pracę, bo pracowałam jako stajenny na pół etatu i tam jak dobrze pamiętam była opcja stawienia swojego konia, za połowy kosztów utrzymania.
Tak więc proszę tylko o informacje, a nie pouczenia, bo nie jestem małą dziewczynką która chcę mieć swojego kucyka. Tylko rozważam wszelkie opcje.
Chryzantema, na Mazurach jest osoba, która szuka kogoś kto ujeździ i ułoży jej konie w zamian za możliwość trzymania własnego
Nie ma co prawda prądu, wody, toalety, ogrzewania,  dach cieknie, gospodarstwo wali, właścicielka wygląda na lekko "zagubioną" itd itp, ale jest za darmo 😁 😉

Swoją ścieżką:
Chryzantema, pracując na pół etatu i ucząc się masz jeszcze czas na jazdę konną?
Pracując bez wynagrodzenia (finansowego) będziesz miała jak opłacić weterynarza i kowala? Będziesz miała za co kupić sprzęt?
Spokojnie, piszemy Ci to z dobrego serca  :kwiatek:.  Żebyś nie musiała wzywać do swojego (potencjalnego) konia doktora "czas", bo nie będzie konia za co leczyć...
Twoje życie, Twoja sprawa, ale... napisałaś to na publicznym forum i masz pretensje, że ktoś zwraca Ci uwagę.  🤔

Gaga chyba wiem o kim piszesz  😀iabeł:
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 16:49
Tylko ja tam już nie pracuję, a szkołę cóż.. Robię 2 zaległe przedmioty i pieniądze na własne utrzymanie mam.
Po za tym, nie piszę że kupuje konia TERAZ, ja raczej sprawdzam informację, szukam opcji, zastanawiam się.
Konia kupię, jak będę pewna że będzie mnie na niego stać, a boli mnie to że najeżdżacie na mnie za moją ciekawość. 🤔
To tylko pytanie, a nie przeświatczenie ze do końca roku kupuję konia i szukam taniego domu dla niego.
Ja wiem, że napisałam to publicznie, ale zaraz wielkie hallo, a moje pytanie to czysta ciekawość.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 16:51
Chryzantema - o rany, dla mnie pas, syndrom "jak się nie poparzy, to się nie nauczy" - jak będziesz musiała żebrać o kasę, bo konik zachoruje to wspomnisz słowa tutejszych. Jednakże udzielić odpowiedzi na Twoje jakże sprecyzowane pytanie, mimo szczerych chęci, też nie mogę - jest z założenia nielogiczne, a wątek bezcelowy, bo co kraj to obyczaj, co właściciel to osoba, a co stajnia - to możliwości, to chyba oczywiste... Ale tak, to nie plotka czy legenda, takie układy są i funkcjonują na rozmaitych zasadach (ale czy ktoś traktuje je jako jedyną, podstawową pracę - wątpię...). Ale dobrze. Napisz ogłoszenie, przedstaw swoje referencje i poczekaj na odzew, w zależności od tego co potrafisz, jakim czasem dysponujesz i w jakie słowa ubierzesz ogłoszenie (czy przedstawisz się ze strony naiwnej małolaty wierzącej w kolorowy świat, jednym słowem) - dostaniesz lub nie propozycje układu z całego kraju, może nawet nie trafisz na wyzyskiwaczy oferujących nieludzkie warunki dla Ciebie i Twojego konia.
Chryzantema, piszesz, ze chcesz zapracować w stajni na boks, czyli aby właścicielowi stajni się w ogóle opłacało musi Cię wziąć min na pół etatu, czyli 4h dziennie. Do tego kilka h szkoły dziennie i na własnego konia może już tych "h"nie wystarczyć
Poza tym jak już pisałyśmy utrzymanie konia to nie tylko boks... właściwie boks to dopiero początek "zabawy w topienie kasy"... stać Cię na to? Tak całkiem serio stać Cię?
Ja zarabiam niemało a i tak pracuję na 1,5 etatu aby móc utrzymać konie... i gdybym dziś miała wybór - miałabym jednego konia, lub nie miałabym wcale. Konie można dzierżawić, można jeździć za pomoc, jest wiele innych opcji bez odpowiedzialności i topienia dziesiątek tysięcy ciężko zarobionych złotówek 😉
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 16:56
Chryzantema - o rany, dla mnie pas, syndrom "jak się nie poparzy, to się nie nauczy" - jak będziesz musiała żebrać o kasę, bo konik zachoruje to wspomnisz słowa tutejszych. Jednakże udzielić odpowiedzi na Twoje jakże sprecyzowane pytanie, mimo szczerych chęci, też nie mogę - jest z założenia nielogiczne, a wątek bezcelowy, bo co kraj to obyczaj, co właściciel to osoba, a co stajnia - to możliwości, to chyba oczywiste... Ale tak, to nie plotka czy legenda, takie układy są i funkcjonują na rozmaitych zasadach (ale czy ktoś traktuje je jako jedyną, podstawową pracę - wątpię...). Ale dobrze. Napisz ogłoszenie, przedstaw swoje referencje i poczekaj na odzew, w zależności od tego co potrafisz, jakim czasem dysponujesz i w jakie słowa ubierzesz ogłoszenie (czy przedstawisz się ze strony naiwnej małolaty wierzącej w kolorowy świat, jednym słowem) - dostaniesz lub nie propozycje układu z całego kraju, może nawet nie trafisz na wyzyskiwaczy oferujących nieludzkie warunki dla Ciebie i Twojego konia.



Przecież napisałam że kupię konia, jak będę pewna że mnie na niego stać.
A moje godziny szkoły, to są 4h w miesiącu...
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 16:58
To jak Cię będzie na niego stać - nie będziesz szukała alternatywy w odrabianiu boksu pracą w stajni, bo będziesz wystarczająco pochłonięta ciężkim pracowaniem w normalnej pracy albo wystarczająco usatysfakcjonowana zarobkami i nie w głowie Ci będzie dorabianie.
Czytając wątek nie mogłam powstrzymać się od napisania kilku słów. Sama mam przydomową stajnię na 3 konie. Obecnie stoją 2, a chętnych na trzeci boks jest nie mało 🙂 Bardzo chętnie przyjęłabym kogoś,ale niestety ''nie stać mnie'', żeby zgodzić się na układ ''zajmujesz się moimi końmi i swojego możesz trzymać za darmo'', ponieważ tylko bym dokładała do interesu. Zdecydowanie lepsza jest opcja pomoc za jazdę, mam na miejscu jedną dziewczynę, która jak ma czas to wpada i mi pomaga w zamian na weekend umawiamy się na trening lub jak jadę na halę pakuje drugiego konia i po moim treningu robię jej trening na hali. Dokłada się tylko do kosztów wynajęcia hali  😉
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 17:02
To jak Cię będzie na niego stać - nie będziesz szukała alternatywy w odrabianiu boksu pracą w stajni, bo będziesz wystarczająco pochłonięta ciężkim pracowaniem w normalnej pracy albo wystarczająco usatysfakcjonowana zarobkami i nie w głowie Ci będzie dorabianie.



Pewnie ale póki co, nie pracuję. (bo nie ma mnie w kraju)
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 17:04
Ja rozumiem, widziałam kiedyś w ogłoszeniu gdzieś, że niektórzy pozwalają wstawiać za darmo, inni za pół ceny. Albo z jakąś tam inną zniżką.
Po prostu, to było jakiś czas temu, zastanawiam się czy to nadal funkcjonuje.
Chryzantema, bywają takie układy, ale to sporadyczne przypadki.
Spotkałam się z tym dwukrotnie. W pierwszym przypadku dziewczyna "pracowała" całodobowo od piątku do niedzieli w stajni za utrzymanie konia, w innym  koleżanka za koszty paszy miała konia w pensjonacie plus dyżury. Ten pierwszy układ się sprawdza do dziś, drugi się rozpadł, bo grafik pracy koleżanki nie pozwalał na ciągłą opiekę nad końmi i bywało, że koniom kolację lub śniadanie i tak musiał podawać sąsiad, który brał za to pieniądze, więc koszty i tak wzrastały. No i przede wszystkim to nie były typowe pensjonaty, a przydomowe stajnie, ale z normalnym zapleczem pensjonatowym.
Sama w przyszłości też chciałabym wejść w taki układ.
Nord   -"Bryknąć Cię?"-zapytała Łoza
26 grudnia 2014 17:05
No ja na tej zasadzie mam konia. Pracuje, dostaję wynagrodzenie na konto i z tego opłacam pensjonat... I my$lę że na wiele rzeczy można tak 'zapracować'😉 a tak poważnie, nawet jak znajdziesz takie miejsce to co zrobisz jak trzeba będzie konia przenieść i nie będzie się dało w nowym miejscu tego odpracować? Chyba słaby pomysł...
Zdarzają się ''perełki'', ale to rzadkość. Niestety droga pasja/hobby  😤
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 17:10
Nord - ale widzisz, Ty masz w zasadzie normalną pracę, jak każda inna - tyle, że w stajni, jak rozumiem. Ale dostajesz wynagrodzenie, z niego płacisz za konia. Gospodarujesz finansami. Obracasz złotówkami. O tym mówimy. Dziewczyna chce odpracować boks, nic ponad to. Czyli nie ogląda złotówek z tego na oczy. Obraca czymkolwiek tutaj tylko koń - i bynajmniej nie złotówkami, a owsem i nawozem. I to obraca tylko do czasu - dopóki układ się nie skończy, a nie pieniądze. Skończy się układ - nie ma funduszy nawet na utrzymanie konia do czasu sprzedaży.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 17:32
Chryzantema - to ja tak może szczerzej i bardziej po koleżeńsku, skoro pouczanie o nieco mentorskim wydźwięku nie zasiało u Ciebie żadnego ziarnka niepewności.
Byłam w Twoim wieku jak kupiłam konia - i chociaż kupiłam za swoje, to za co utrzymać tak naprawdę nie bardzo było (oczywiście widzę to dopiero dzisiaj - wtedy wydawało mi się inaczej, miałam wszystko przecież tak wspaniale policzone - równolegle pracowałam za normalne, acz nieduże pieniążki, miało być tak różowo, miało z tego iść na paszę, kowala, zawody i takie tam, miało starczać - no, i starczało, do pierwszej faktury za weta...), ale przecież dogadana byłam na taki właśnie układ, don't care, wszystko cacy, nie? Ale układ się skończył, pojawił się problem. Jakoś poszło, dość szybko weszłam w kolejny, ale nim to nastąpiło pieniądze wyczarowałam przerabiając na nie czas, który miał być poświęcony na naukę do matury. Wynik matury potem oczywiście niezbyt satysfakcjonujący, ale co tam, koń jest, najważniejsze, nie? No więc kolejny układ trwał w najlepsze, dalej równolegle pracowałam (niezmiennie w charakterze dorywczym, ale starczało, nawet było na zawody, nowy sprzęt i różne niepotrzebne wydatki - całkiem najs i całkiem dobre czasy). Ale przyszły studia, a wraz z nimi zajęcia, a wykładowcy wcale nie chcieli przełożyć ich na godziny odpowiadające mi i mojemu "układodawcy" (niemożliwe, co nie?). Układ umarł zatem śmiercią naturalną, a ja z podkulonym ogonem musiałam przybyć do rodziców i na ich barki zrzucić koszty konia. Wprawdzie tylko na chwilę - szybko zrobiłam rewolucję w swoim życiu (dziś mam normalną pracę, zatem comiesięczne wynagrodzenie; godzę ją nawet ze studiami, a w wolnych chwilach pracuję dorywczo przy koniach właśnie co to by było na starty, niezaplanowane wydatki albo takie zupełnie niepotrzebne nikomu pierdoły typu derka), bom ambitna i nie chciałam, by ktoś utrzymywał mojego konia -ale i szczera, więc bez bicia przyznaję się do młodzieńczej naiwności i - po prostu - głupoty - stąd apel do Ciebie o niepowielanie cudzych błędów... Widzisz, ja poza odrabianiem boksu - miałam źródło jakiegoś tam dochodu. A mimo to nie wyszło. Musisz zrozumieć, że możesz odrabiać nie utrzymanie konia, a np. nowe czapraczki, treningi czy starty. Możesz sobie w stajni dorobić na pozostałe przyjemności - oczywiście może to być w formie zmniejszenia wydatków na konia o koszty utrzymania, tak z reguły pensjonatodawca odwdzięczy Ci się za Twoją pracę - ale Ciebie z założenia na to utrzymanie musi być stać, nie możesz odrabiać podstawy podstaw (a w tej podstawie zawiera się wiele - także wet...). Możesz odrabiać dodatki - czyli to, co nie jest niezbędne. Tak, że kiedy układ skończy się nagle (a one mają to do siebie, uwierz mi...) - nie pojawi się problem za co utrzymać konia, tylko ot - zrezygnuję w tym miesiącu z zawodów, a o konia nie martwię się wcale - utrzymuję go przecież z normalnej codziennej roboty.
Nie pakuj się w to, przyjdzie czas, najpierw ogarnij dorosłość, bo wcale taka kolorowa nie jest i królem świata też nie tak łatwo zostać, jak to się wydaje w wieku 18-tu lat.


edit - niechcący post pod postem, pardon, proszę moda o scalenie
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 17:44
Chryzantema - to ja tak może szczerzej i bardziej po koleżeńsku, skoro pouczanie o nieco mentorskim wydźwięku nie zasiało u Ciebie żadnego ziarnka niepewności.
Byłam w Twoim wieku jak kupiłam konia - i chociaż kupiłam za swoje, to za co utrzymać tak naprawdę nie bardzo było (oczywiście widzę to dopiero dzisiaj - wtedy wydawało mi się inaczej, miałam wszystko przecież tak wspaniale policzone - równolegle pracowałam za normalne, acz nieduże pieniążki, miało być tak różowo, miało z tego iść na paszę, kowala, zawody i takie tam, miało starczać - no, i starczało, do pierwszej faktury za weta...), ale przecież dogadana byłam na taki właśnie układ, don't care, wszystko cacy, nie? Ale układ się skończył, pojawił się problem. Jakoś poszło, dość szybko weszłam w kolejny, ale nim to nastąpiło pieniądze wyczarowałam przerabiając na nie czas, który miał być poświęcony na naukę do matury. Wynik matury potem oczywiście niezbyt satysfakcjonujący, ale co tam, koń jest, najważniejsze, nie? No więc kolejny układ trwał w najlepsze, dalej równolegle pracowałam (niezmiennie w charakterze dorywczym, ale starczało, nawet było na zawody, nowy sprzęt i różne niepotrzebne wydatki - całkiem najs i całkiem dobre czasy). Ale przyszły studia, a wraz z nimi zajęcia, a wykładowcy wcale nie chcieli przełożyć ich na godziny odpowiadające mi i mojemu "układodawcy" (niemożliwe, co nie?). Układ umarł zatem śmiercią naturalną, a ja z podkulonym ogonem musiałam przybyć do rodziców i na ich barki zrzucić koszty konia. Wprawdzie tylko na chwilę - szybko zrobiłam rewolucję w swoim życiu (dziś mam normalną pracę, zatem comiesięczne wynagrodzenie; godzę ją nawet ze studiami, a w wolnych chwilach pracuję dorywczo przy koniach właśnie co to by było na starty, niezaplanowane wydatki albo takie zupełnie niepotrzebne nikomu pierdoły typu derka), bom ambitna i nie chciałam, by ktoś utrzymywał mojego konia -ale i szczera, więc bez bicia przyznaję się do młodzieńczej naiwności i - po prostu - głupoty - stąd apel do Ciebie o niepowielanie cudzych błędów... Nie pakuj się w to, przyjdzie czas, najpierw ogarnij dorosłość, bo wcale taka kolorowa nie jest i królem świata też nie tak łatwo zostać, jak to się wydaje w wieku 18-tu lat.


edit - niechcący post pod postem, pardon, proszę moda o scalenie


No właśnie, bo ja mam taki dziwny nacisk że mi się wydaje że jak nie teraz to nigdy! I dzięki, bo teraz wiem że trzeba poczekać.  👀 Chociaż i tak miałam plan poczekać. Bo ja opiekuję się jednym koniem, chociaż dzielę go z 2 innymi osobami i po prostu boję się, że zaraz właściciel mi powie, że się rozmyślił i nie mam przyjeżdżać. A wiecie, swój koń, to swój i nikt nie zabroni go odwiedzać.
darolga   L'amore è cieco
26 grudnia 2014 17:51
A wiecie, swój koń, to swój i nikt nie zabroni go odwiedzać.
Komornik  😀iabeł:


A tak już serio, bez złośliwości - naprawdę poczekaj i fajnie, że wzięło Cię na takie refleksje  :kwiatek: + edytowałam post, dopisałam słów kilka, może pomogą Ci w jeszcze lepszym naświetleniu sprawy  🙂 Na konia przyjdzie w końcu czas, a mniej boli czekanie niż konieczność sprzedaży, bo zabrakło funduszy. Ja, mimo, że udało mi się wszystko ogarnąć, pogodzić i utrzymać konia przy sobie - i tak żałuję, że tak pochopnie zdecydowałam się na kupno (oj, a dopiero bym żałowała jakbym musiała sprzedać, bo się przeliczyłam) - to nie był czas i moment na taką poważną decyzję. Jasne, kocham mojego konia nad życie i nie zamierzam z niego rezygnować, ale gdybym mogła cofnąć czas (a wraz z nim usunąć emocje związane z przywiązaniem do zwierzęcia, oczywiście) - cofnęłabym (bo dziś już za późno - przywiązanie). Fajnie byłoby móc zasmakować młodości, która ominęła mnie (i nadal trochę omija), bo trzeba było (i nadal trzeba...) pracować na siebie i konia, od rana do nocy, i tak dzień w dzień. Teraz to się może i trochę zmieniło na lepsze, ale utraconych (zupełnie niepotrzebnie przepracowanych - przez właśnie taki poryw na konika) lat nikt mi nie zwróci. To poważna decyzja i nie podejmuj jej pochopnie - nie popełniaj czyichś błędów, bo za brak dojrzałości można pokutować długo i w rozmaity sposób. Mi się udało mniej boleśnie - ale nie każdy ma takiego fuksa.
Póki co rozważ coś a'la dzierżawa - właśnie poprzez odpracowywanie jazd na jednym konkretnym koniu, najpewniej w jakiejś mniejszej stajni, skoro obecny układ Cię nie satysfakcjonuje (bo, jak sama widzisz - układy są bardzo, bardzo kruche...). I - dobra rada, też z autopsji - nie przywiązuj się do cudzych koni, choć nie jest to łatwe, wiem. Ale - racjonalne. Trzymam kciuki :-)
A wiecie, swój koń, to swój i nikt nie zabroni go odwiedzać.
Komornik  😀iabeł:

Uśmiałem się przez łzy, smutne ale prawdziwe.
asds   Life goes on...
26 grudnia 2014 18:24
Chryzantema

Nie masz co się spieszyć. Ja sama w tym roku dojrzałam do tego aby mieć własnego konia, ale dzięki radom dziewczyn z forum uznałam że może lepiej jednak zacząć od pełnej dzierżawy  (z możliwością kupna w przyszłości). I muszę powiedzieć że taki układ mi pasuje. Płacę za hotel dla konia, kowala, weta, jedzenie, witaminy itp. stałe wydatki, a koń jest mój. Jeżeli mam jakiś problem to mogę poradzić się właściciela lub poprosić o pomoc. Po raz pierwszy jestem w sytuacji jako właściciel konia i powiem ci że w mojej ocenie dobrze zrobiłam. Dzierżawa daje mi możliwość posmakowania ile to jest tak naprawdę roboty przy własnym koniu plus jakie to są wydatki i ile czasu potrzeba. Pracuję i na tygodniu do konia jeżdżę na 20, a w weekendy jak mam szkołę do dopiero dojeżdżam na 16. Teraz wiadomo też zaczęłam swoją przygodę w ciężkim okresie bo w porze zimowej, gdy robi się szybko ciemno, a do jazdy po zmroku jest tylko oświetlona ujeżdżalnia lub zadaszony lonżownik. I nie ma zmiłuj że mi się nie chcę dziś jechać dos tajni...Trzeba d... ruszyć bo zwierzak czeka.

To taka uwaga z mojej strony.

Zakładaj że na konia miesięcznie potrzebować będziesz około 900-1100zł plus koszt dojazdów do stajni.

Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
26 grudnia 2014 18:25
Mądre, wstrzymuję się. Tym bardziej że przed chwilą wpadła mi oferta pomocy, przy koniach w zamian za treningi.  🏇
Więc, będę się tego trzymać, bo raczej warto.   😎
ja przez jakiś czas funkcjonowałam całkiem dobrze w takim układzie, prowadziłam gościowi stajnie, w rozliczeniu trzymałam u niego konia. I wszystko było fajnie, dopóki panu się interesy nie posypały i stajnię zamknął 🙁
Ja na szczęście miałam gdzie konia zabrać i z czego żyć, ale nie chcę nawet sobie wyobrażać takiej sytuacji, w której była bym całkowicie zależna od tego układu i została z dnia na dzień na lodzie z koniem i bez środków do życia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się