Pomożcie mi wybrac ???

[quote author=_Gaga link=topic=96733.msg2260588#msg2260588 date=1420636723]
rosek0, . Jak się ma młde i zdrowe spacerowe konisie to podejście do nich jest rezczywiście "tęczowe" 😉
[/quote]
No ocenilas moje konie jako mlode , spacerowe i zdrowe , co oznacza ,ze moje zycie z nimi uslane jest rozami a jest zupelnie odwrotnie
Tak czytam z ciekawości patrząc jak temat się rozwija.

I myślę, że cała dyskusja te ostatnich kilka stron a i to na ile zaangażujemy się w pasję i ile ich będzie zależy przede wszyskim od nas samych. Ludzie są różni. Ja podobnie jak epk czy Dressagelife w obecnej chwili (bo nie wiem co będzie za 10 lat, może zmieni mi się podejście i wizja 100%) nie potrafiłabym jeździć w kółko wożąc się po placu czy do lasu. Muszę mieć cel i nie wiem jeszcze bo nieco zmieniły mi się warunki czy i w jakim zakresie uda mi się dalej startować, ale jeżdżę i trenuję jakbym miała MP za miesiąc. Bo tak, bo ja tak lubię (a możę muszę🙂 mieć cel, miec obraz tego do czego dąże. A wiem, że nie każdy tak ma znam wiele osób, które raz w tygodniu pojadą do lasu i są  w pełni szczęścia i to jest ich 100% - taka osoba na MP nie pojedzie, a daje z siebie 100%. Ja pewnie jeżdżąc na takiej zasadzie i nie majac konia pod opieką w pewnym momencie stwierdziłabym, że w sume to wolę się wyspać bo to mi z takiej wycieckzi do lasu i tak stopniowo pewnie odechciałoby mi się, co innego gdy ta 'wycieczka do lasu' jest zaplanowanym w tygodniu luźniejzym dniem, koń ma chodzić codziennie i koniec. Wtedy inna sprawa, tak funkcjonuję cała ja, tak działa mój mózg.

Ale nie przeszkadza to w posiadaniu innych pasji choć od razu z założenia traktuję je jako pasje 'poboczne'. Gdyby doba miała więcej godzin a ja nieograniczone finanse to miałabym z kilka pasji, które byłabym w stanie realizować w 100% ale podobnie jak pisałą epk obecnie konie są najważniejsze bo grunt to ustalenie sobie priorytetów. Muszę o tym pamiętać, bo gdy się zapomnę to ma tendencje do łapania się zbyt wielu rzeczy, a w każdej chcę być w 100% przez co można nieźle zwariować, bo w efekcie czasu i kasy brakuje na wszystko. Gdybym nie jeździła kupiłabym sobie wymarzone obiektywy i częściej robiła zdjęcia, bo teraz aparat leży na półce, zdecydowałabym się w końcu na psa i trenowałabym z nim agility (a tak to mimo chęci wiem, że i tak obecnie się to nie uda bo nie mam az tylu wolnych weekendów w sezonie na zawody z psem). Zatem obecnie nawet wybór planowanego psa jest podyktowany podstawową pasją, którą są konie.

A tak jeszcze apropo posiadania własnego konia to rzeczywiście potwierdzam, że się da i da się realizować jeździecko w 100% nie mając własnego ogona. Może nie będę w najbliższym czasie, albo i nigdy topowym zawodnikiem, może nie pojadę na te wspominane już wielokrotnie tu MP, ale na chwilę obecną moje 100% sobie reaizuję trenując i startując. Realizuję założone plany, spełniam marzenia, dążę do celów i nie jest mi obecnie do tego koń potrzebny, ba nawet mógłby niekiedy przeszkadzać i znowu wracamy do tematu co będzie za 10 lat nie wiem, ale obecnie lubię moje jeździectwo takim jakie jest. Oczywiście nie zmienia to faktu, że zawsze przydałoby się więcej środków na realizację kolejnych planów i rozwijanie pasji, ale tak to już z pasjami jest pochłaniają cały wolny czas i pieniądze🙂

TheWunia dopiero doczytałam Twój ostatni post, że nie umiałabyś jeździć nie mając konia, ale to zależy od układu wszystko. BO ja mam kontrolę nad sytuacją, mogę jeździć kiedy chcę i jak chcę, a jednocześnie finansowo mimo, że wiele rzeczy należy do mnie (kowal, podstawowa opieka wet) to jednak jest duuża różnica niż gdybym konia miała na własność.
Co do deski i konia - skiiring na snowboardzie też się da zrobić, jeździłam raz i wspominiam miło, mimo, że był to mój pierwszy raz na desce🙂
rosek0, nie napisałam że jak się ma... nie jak Ty masz
czujesz różnicę?
Czuje aluzje  😁
[quote author=Murat-Gazon link=topic=96733.msg2260535#msg2260535 date=1420633907]
Gaga niby można wydzierżawić... Ale ja bym nie potrafiła się nie przywiązać do konia. No bo niby jak - trzy dni w tygodniu jeżdżę, a w pozostałe koń mnie nie interesuje?
Ja w rekreacji jak jeździłam, to dbałam o ulubione konie, kupowałam za własne pieniądze jakieś drobiazgi ze sprzętu czy suplementy, jak stajnia tego nie zapewniała, wpadałam "w odwiedziny" między jazdami tak po prostu, żeby się z ulubionym koniem przywitać i dać mu marchewkę. I nie miałam wtedy kilkunastu lat, tylko byłam dorosłą babą po studiach. Także nie wyobrażam sobie dzierżawionego konia nie traktować jak swojego. Obciążenie finansowe mniejsze, tu masz rację, ale emocjonalne - takie samo.
[/quote]
Obciążenie jest takie samo, ja tez emocjonalnie podchodzę do nie-moich zwierzaków, o dzierżawione konie dbam jak o swoje... ale własny koń nigdy nie był moim marzeniem. Może dlatego, że dzierżawa daje mi dużo możliwości - jeżdżę na jednym koniu, znam go dobrze, jeżdżę kiedy mam czas (obecnie niestety rzadziej niż kiedyś, gdy nie pracowałam) ale z drugiej strony kończę studia i np. mogę wyjechać za granicę na rok nie przejmując się właściwie niczym. Tylko, że ja ambicji sportowych nigdy nie miałam, pewnie gdybym chciała się sportowo rozwijać, to bym miała zupełnie inne podejście. Koń w mojej ocenie jest dużym obciążeniem młodej osoby, ja jestem bardzo racjonalna i odpowiedzialna ('za to co oswoiłam'😉 i nie wyobrażam sobie np.olać własnego zwierzaka, martwiłabym się co z nim zrobić na czas wyjazdu, straciłabym masę energii na zamartwianie się, czy pod moją nieobecność wszystko ok. Moja rodzina jest zupełnie niekońska, nikt z bliskich by się nie zajął koniem. Z drugiej strony nie poznałam też nigdy TEGO JEDYNEGO konia, do którego moje serce zabiłoby mocniej i którego po prostu musiałabym mieć 😉
Moim zdaniem bardzo dużo młodych osób zabiera się za własnego konia, namawiają rodziców, nie wiedzą do końca z czym to się do końca wiąże.
Doskonale rozumiem _Gagę,, naprawdę czasem dobrze jest pomyśleć nad racjonalną dzierżawą niż pakować się w swojego konia w bardzo młodym wieku. Wokół siebie widzę obecnie bardzo dużo osób w moim wieku, które po prostu żałują, bo nie wiedzą co dalej - niedługo studia się skończą, chciałoby się założyć rodzinę, a tu prawie tysiak miesięcznie idzie na konia, a i mieszkanie też by się chciało kupić... Trudne wybory 🙁
Zresztą, ja tez mam tak, że uważam, że moi rodzice już wystarczająco dużo wydali na mnie pieniędzy, nie chciałabym ich obciążać koniem, a jakbym chciała go kupić powiedzmy w wieku tych 18 lat to tak by było. Cieszę się, że wyjeżdżają na wakacje i zwiedzają świat, gdyby przez moje hobby nie mogliby tego robić, byłoby mi bardzo... nie wiem smutno? niezręcznie? No chyba, że by mieli pieniądze i na moją pasję i na swoje życie 😉
Niestety, zawsze wierzyłam we wszechstronny rozwój człowieka. Oceniam to jako duży błąd. Bo dziś wszędzie jest spora konkurencja, i jeśli naprawdę chcemy zbierać owoce pracy, to wychodzi mi, że doby wystarcza tylko na dwa istotne obszary, takie "po 100%". Np. praca i pasja. Gdy oddzielne, to już z rodziną (dziećmi) problem. Przykładowo. Zakładając, że nie ciągniemy części życia kosztem innych, ich poświęceniem własnych potrzeb dla naszych. Można po 30%, tylko wtedy jest spory kłopot z owocami pracy, bo jednak ten, który angażuje się na 100% progresuje w danej dziedzinie szybciej, nawet jeśli ten wszechstronny doskonale, trafnie i z łatwością ustala priorytety.
Miałam kłopot z ustalaniem priorytetów. Tam, gdzie ustaliłam priorytet "naczelny" (dzieci), tam, zdaje się, odniosłam sukces. Ale z "reszty" mogłam wydobyć więcej niż wydobyłam. Trafniej ustalając cele. W sumie zrealizowałam to co chciałam zrealizować. Ale chyba "źle chciałam" 🙂 "Uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić". Realizujesz swoje marzenia, pasje, dążenia - a świat leci swoim trybem, niekoniecznie zgodnym z twoimi wizjami. Np. jak się nie włączy w dążenia sukcesu finansowego, awansu społecznego (tak), władzy i innych takich - to trudno to osiągnąć 🤣. W ogóle niewiele można osiągnąć ślepym trafem. Pełna realizacja jakiegoś dążenia wiele kosztuje: czasu, inwestowania, pracy, wysiłku (także emocjonalnego), zmian w sobie, zmian w otoczeniu, różnego rodzaju poświęceń... PO COŚ.
Kto dobrze sobie ustali PO CO robi to czy tamto, ten chyba jest "wygrany". Najbardziej nieszczęśliwi ludzi to ci, którzy całe życie gonili nie tego króliczka 🙁 Nie tego co chcieli gonić.
W dzisiejszej gonitwie za gotówką, żeby móc naprawdę postawić na konie to najpierw trzeba postawić na zawód. Inaczej chyba można... Jak to było? Żreć mlecz?  😁Tak pół żartem pół serio.  :kwiatek:
Wszystkich nas "przyciągają" konie bo niewiele jest innych pasji w których można mieć taki kontakt ze zwierzakiem- który wzbudza szacunek, "wychowuje". Ale to nie jest rozsądna pasja  😁
ale z sercem się nie dyskutuje, nie ono jest od myślenia  😁...
A.   master of sarcasm :]
07 stycznia 2015 15:58
W dzisiejszej gonitwie za gotówką, żeby móc naprawdę postawić na konie to najpierw trzeba postawić na zawód.


Dlatego ja mam oprócz hodowli koni - hodowlę kóz, owiec, alpak, rękodzielnictwo, sery, zboża...  😁
Alpak! Już Cię kocham za to  💘 😁 Haha lecę do Ciebie wycałować je wszystkie  😜 😁
Ok koniec  🚫
Piszecie, że dla swoich koni poświęcicie wakacje, imprezy, ciuchy ...
Ja też tak robię.
Mój mąż to rozumie. Pewnie nieraz w myślach przeklina "darmozjada", bo coś przy aucie by zrobił, albo lepsze kupił, jakiś ciuch, może all inclusive zamiast namiotów.
Ale nie wiem, czy mam prawo również prosić o to dziecko.
To najgorzej boli.
Może dla niej chęć posiadania rodzinnego konika jest mniejsza niż chęć posiadania własnego komputera, niż chęć super wakacji zamiast harcerskiego obozu i wypadu z rodzicami pod namiot, niż niebawem super strojów nastolatki, kasy na wyjścia z rówieśnikami.
Nie wiem, nie dowiem się, bo nie chcę pytać.
marysia550, naprawdę chciałabyś mieć dziecko, które natychmiast dostaje o czym tylko zamarzy?
A przecież rzecz nie tylko koni dotyczy, ale ogólnie proporcji między zarobkami a wydatkami. Na tej zasadzie, to dziecko mogłoby być pokrzywdzone, że mama jest nauczycielką bez pełnego etatu czy pracownikiem biurowym za minimalną - niech rzuci to co robi, nawet jeśli to kocha - żeby dziecko mogło więcej MIEĆ/dostać? A już rodzeństwo to dopiero krzywda dla dziecka! Bo czym są wydatki na konia wobec wydatków na kilkoro dzieci?
W zasadzie to trzeba nawet się zastanowić nad... chomikiem. Dla siebie. Bo przecież za koszta tego chomika zawsze można coś dziecku kupić 😉.
Prawda taka, że dziś od rodziców właśnie wymaga się wyrzeczeń ponad wszelką miarę, i to już od dziesięcioleci.
Nie będzie konia - nadal będzie z czego Rezygnować, żeby dziecku było lepiej 🙁.
"Lepiej" w sensie materialnym nie ma końca.
Był moment, że sobie plułam w brodę: po co był mi ten koń? (choć był po coś konkretnego, tylko że projekt nie wypalił). Gdyby nie koń miałabym kasę na płatną medycynę dla syna. Ale synowi to przez głowę nie przemknęło. Przemknęło co innego: że jednak za mało zadań z chemii zrobił przed maturą, że przejechał się na nadmiernej pewności siebie.
To nie tak Marysiu. Kocham swoje dziecko ale nie podporzadkuje siebie , swoich potrzeb i pasji dla corki. Ja tez mam prawo żyć , bawic sie itp. Corka jest wazna ale ja tez jestem dla siebie wazna i kupie jej to na co.mnie stac ale nie wlasnym kosztem.Jesli chce miec lepszy komuter to niech na niego zapracuje sama , chce lepsze wakacje niech się dołoży. Jeslu sama jeszcze nie zarabia to niech mnie odciazy i np sprzata boksy ,karmi konie , gotuje obiad. Nic za free
W dzisiejszej gonitwie za gotówką, żeby móc naprawdę postawić na konie to najpierw trzeba postawić na zawód. Inaczej chyba można... Jak to było? Żreć mlecz?  😁Tak pół żartem pół serio.  :kwiatek:
Wszystkich nas "przyciągają" konie bo niewiele jest innych pasji w których można mieć taki kontakt ze zwierzakiem- który wzbudza szacunek, "wychowuje". Ale to nie jest rozsądna pasja  😁
ale z sercem się nie dyskutuje, nie ono jest od myślenia  😁...


No nie wiem. Nawet na tym forum są osoby które mając inny wspaniały zawód ( nie neguję że trzeba go mieć ,a nawet uważam to za konieczność !  ) porzuciły wszystko dla koni i świetnie sobie radzą .  😉
A.   master of sarcasm :]
07 stycznia 2015 17:28
[quote author=Naturalsi link=topic=96733.msg2260693#msg2260693 date=1420645107]
W dzisiejszej gonitwie za gotówką, żeby móc naprawdę postawić na konie to najpierw trzeba postawić na zawód. Inaczej chyba można... Jak to było? Żreć mlecz?  😁Tak pół żartem pół serio.  :kwiatek:
Wszystkich nas "przyciągają" konie bo niewiele jest innych pasji w których można mieć taki kontakt ze zwierzakiem- który wzbudza szacunek, "wychowuje". Ale to nie jest rozsądna pasja  😁
ale z sercem się nie dyskutuje, nie ono jest od myślenia  😁...


No nie wiem. Nawet na tym forum są osoby które mając inny wspaniały zawód ( nie neguję że trzeba go mieć ,a nawet uważam to za konieczność !  ) porzuciły wszystko dla koni i świetnie sobie radzą .  😉
[/quote]

Zapewne porzucily zawód, mając zaplecze finansowe i perspektywy "życia z koni"  😉
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
07 stycznia 2015 17:30
W zasadzie to trzeba nawet się zastanowić nad... chomikiem. Dla siebie. Bo przecież za koszta tego chomika zawsze można coś dziecku kupić 😉

Z tym porównywaniem do chomików to bym uważała - ale ja pasjonat gryzoni 😉 Właściwa klatka/akwa/terra + wyposażenie to często koszt ~300zł na start (nie mówię o mikro-więzieniach w sklepach z byle jaką karmą 🤔 ). Pomijam już, że koszt leczenia chomika.. ot, znajoma ostatnio importowała zza granicy do hodowli samca - w 3 miesiące chomik pochłonął kwotę 4-cyfrową na leczenie (diagnostyka, zabieg usunięcia kamienia w pęcherzu, później wyszły kłopoty w ukł. rozrodczym). Tak więc każda pasja może być bardzo kosztowna - o ile nie jest się ignorantem, mistrzem wsi i okolic, albo "miłośnikiem" z samonazewnictwa 🙂

Hm.. u mnie sytuacja chyba jest luksusowa dość. Ale to zawdzięczam rodzicom i doskonale o tym wiem. I głupio mi, że aż tyle im zawdzięczam (bo czuje jakby "dług", którego nigdy nie spłacę choćbym bardzo chciała - taki naturalny odruch po prostu), ale jeśli sami wyszli z propozycją.. Jestem w momencie kiedy studia się za ~rok kończą, ale jakoś nie zamartwiam się na zapas. Nie wiem co będzie za 10 lat, nie wiem co będzie jutro - plany są, kilka opcji wyboru drogi nadal jest, nawet "na czarną godzinę" wiem co robić (poza najczarniejszymi, wiadomo). Tylko mnie sporo osób uważa za 16 latkę z wyglądu i 40 latkę mentalnie 😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 stycznia 2015 17:48
Viridila, Właśnie robię zakupy dla mojego kota. Sucha karma weterynaryjna + piasek = 300 złotych. O mokrej karmie, rybkach, leczeniu wspominać nie będę (bo boję się podliczać 😀)
W sumie wszystko mnóstwo kosztuje... I to ile przez revolte  🤣
Moje koty jadły whiskasa całe życie, weszłam na revolte w koci wątek i ola boga, co ja robie. No i jednak koty nie są takie tanie jakby się mogło wydawać  😉
Pies jak był zdrowy to było dobrze, ale jak na starość się pochorował to przez dwa lata lekko kilka tysięcy poszło, na konsultacje, leki, karmy..
A niestety ani ja, ani mama dopóki mogło byc dobrze nie mogłyśmy podjąć decyzji, żeby uśpić. Wiadomo było, że już pora się powoli żegnać, ale póki mógł chodzić, jeść to nie było mowy. I wiem, że z każdym zwierzakiem bedzie tak samo, serce nie sługa.

Także, każdy poprostu podchodzi do tego inaczej
A.   master of sarcasm :]
07 stycznia 2015 18:11
Ja juz nic nie chcę mówić, mając coś koło 80 zwierząt w sumie  😵
Chomik... mi pyknął tysiak, bo serce zabiło do żółwika i pach, połowa wypłaty została w sklepie 😜
Za to ile radości każdego dnia!
Jak przyszła pora na dosadzenie roślinek w akwa rybkowym i wymianę filtra, to też było wesoło.
Pozostaje tylko cieszyć się, że z racji etatu w zoologu mam rabat pracowniczy 😉 A sklep sponsoruje najwyższej jakości żareło dla fundacyjnych psów i kotów.

Tyle jeśli chodzi o licytacje, co więcej kosztuje 🙂 Ale prawda taka, że miło jest mieć na co pracować. Nawet jeżeli będzie to niespotykanych kształtów korzeń czy para cieszących oko rybek.

Innym aspektem jest temat poruszony przez Tanię - obciążenie psychiczne związane z obserwowaniem starzenia się podopiecznych. To jest koszt, którego nie da się wyrazić w złotówkach. Z drugiej strony nie potrafiłabym ich porzucić na ten ostatni czas... To jest druga twarz pasji.

Dodofon i Faza z kolei pokazują (chociaż każda w zupełnie inny sposób), że pasja żyje obok problemów zdrowotnych.
_Gaga jest dowodem na to, że miłość do koni przezwyciężyła nawet potężne załamanie w sytuacji życiowej.

Strzyga dla równowagi przypomina nam o innych aspektach życia, o tym świecie poza stajnią. I dobrze! Może akurat komuś "uratuje życie" :kwiatek:

Podsumowując, każdy z nas podąża własną ścieżką i tak trochę jednak te klapki zasuwa na oczy tudzież zakłada różowe okulary. Wszyscy mamy prawo do uczenia się na własnych błędach. Grunt to starać się nie szkodzić zwierzętom, które wciągamy do naszych domów - jakby nie patrzeć, bez ich zgody 😉
halo- strzeliłaś kulą w płot- jestem nauczycielką 🙂
Faza- moja córka ma 9 lat, więc troszkę za mało na jakiekolwiek prace ( poza porządkowymi w domu, na podwórku).
Ale może kiedyś będzie mi miała to za złe, że nie wydałam kasy na prywatny angielski, czy jakieś inne dodatkowe zajęcia. Oczywiście staram się jej zapewnić "atrakcje"- chodzi na zbiórki zuchowe, ceramikę, tańce, w zimie jeździ na nartach, a jak nawet u nas nie ma warunków to wyjeżdża na obóz narciarski, oczywiście kiedy chce siada rekreacyjnie na konika - ten kosztował sporo mniej niż 5 tys :P  A może powinnam już na jej studia odkładać?? Ogólnie to myślę, że ma zapewnione więcej niż sporo rówieśników w jej wieku, a szczególnie tych mieszkających na wsi- może generalizuję wieś, ale widzę, że przynajmniej u nas tak jest.
Viridila, - choć jestem dorosła też wiele zawdzięczam mamie- w przeszłości i w teraźniejszości mi pomaga, jak tylko może. Nie są to jakieś mega kwoty, ale zawsze mogę na nią liczyć. Chyba taka rola rodziców 🙂
TheWunia, - mam dwa koty, które nie jedzą i nigdy nie jadły whiskasa, mam psa, który nie je pedigree 🙂 I potrzebuje zjeść, bo jest sporej masy. Wszystko jest odrobaczone, poszczepione, wykastrowane...
Bankowo zwierzęta moje przejadają więcej miesięcznie niż nasza trójka 🙂
marysia550, czyli właśnie trafiłam - poszukaj PORZĄDNEJ pracy, nie za śmieszne grosze 🤣 Żartuję. Jesteś pewna, że na pewno TY tak myślisz? Że bez koni byłoby... prościej? Że może dziecko coś przez to tarci (nie wiadomo co, ale przecież zawsze coś możemy tracić). Może to ktoś w twoim otoczeniu tak myśli?

Mnie się (jak zwykle) czepiała siostra. Ona dokonuje innych wyborów. Powiedzmy - woli rośliny. Wtedy mąż zapytał mnie: Czy twoja siostra miała kiedyś jakąś pasję? Mówię: to, tamto. Aha, czyli nigdy nie miała. To niech się nie odzywa, bo nie wie o czym mówi.
halo- wiesz, nieraz tak jest, że robi się coś i czeka na to, aż ktoś zwróci uwagę, że robi się źle. Taka przekora. Całkiem podświadomie. A tu nikt nie zwraca, nie zwraca, aż robienie tego robi się bez sensu 😀 oczywiście podświadomie. I się zaprzestaje.
No właśnie nikt mi nie mówi złego słowa na konia! Nikt! Wszyscy wiedzą, że konie to moje życie, nikt nie zakwestionował mojego wyboru. Może zatem czekają aż sama się otrząsnę?

Myślę, że nasz założyciel wątku powinien sobie tego konia kupić, wybrać gdzie postawić ( akurat tu żadna opcja nie jest doskonała), zaliczyć parę upadków, porażek z koniem w tle i zastanowić się, czy to miało sens.
Mecik pewnie ,że pasja żyje choc zdrowie odmawia posłuszeństwa.  Być może nie wsiade już na konia. Nie wiem. Czas pokaże ale.. sprzedać ich nie sprzedam. Zostają , najwyżej będę patrzyła jak córa i inni śmigaja , najwyżej pójdę sobie z nimi na spacer albo będę siedzieć z nimi na pastwisku. Nie wiem co i jak będzie ale one zostają i już.  Nikomu z mojej rodziny nie przyszło do głowy , że mogłoby ich nie być. Miedzy innymi za to uwielbiam swoją rodzinę.  Potrafili i potrafią mnie zrozumieć a w trudnych sytuacjach wesprzeć
Nie zgadzam się zupełnie z tym że koń musi pracować więcej niż 3x w tygodniu. Pewnie że koń który ma trening skokowy nie może stać 5 dni wcześniej i nic nie robić, ale widzę że chłopak ma pojęcie o tym że konia trzeba dobrze rozgrzać. Nie podcinajcie mu skrzydeł, chociaż ja od kilku lat wiem jaki to ciężki obowiązek i bez samochodu i płynności finansowej na pewno bym się na konia nie zdecydowała. Co do pytania gdzie lepiej czy u dziadka czy u tego pana to chyba lepiej u dziadka, jeśli będzie go karmił i wyprowadzał ale też niestety sprzątal gnój...
halo U nas identycznie;d siostra zawsze zorganizowana, wszystko zaplanowane i.. caaałkiem inne wybory niż moje mimo, że młodsza. Ale to też właśnie kwestia tego, że owszem ma jakieś zainteresowania ale takiej pasji prawdziwej to nie i mimo, że czasem się stara to nie rozumie jak można nie chcieć jechać na wakacje bo wtedy są zawody blisko😉 No ale cóż, taka rownowaga w życiu też się czasem przydaje, bo nieraz przystopowała mnie i dzięki niej przemyślałam niektóre sprawy przed podjęciem decyzji.

Wracając do tematu i tej wszechstronności to uświdomiłam sobie, że miałam wiele pasji, a raczej zainteresowań.. do czasu gdy zaczęłam jeździć konno. Wcześniej rodzice śmiali się, że moim największym problemem życiowym będzie wybór pomiędzy rusunkiem a muzyką  bo miałam sukcesy w obu dziedzinach, no ale jakoś obie rzeczy wygasiły się po tym jak zaczęłam jeźdić, podobnie z jazdą na nartach czy pływaniem nagle przestało starczać czasu. Teraz na większość rzeczy patrzę pod kątem czy mi się to przyda/pomoże w moim jeździectwie, bo jak nie to zbędny zapychacz czasu. Choć troch z tym walczę bo jednak nie wiem jak mi się życie potoczy i chcę mieć jakieś alternatywy i coś z życia skorzystać, ale i tak prędzej czy później kończy się  w stajni.
Ja bardzo przepraszam,ale to że koń nie musi pracować więcej niż 3 razy w tygodniu to bdzura.Tak pracować może 3 latek.
Koń na przykład w ujeżdżeniu,pracujący 3 dni w tygodniu to po pierwsze prosta droga do kontuzji,po drugie niczego się nie nauczy.To sport wyczynowy i koń jest takim samym sportowcem jak jego jeździec.

Tak samo koń rekreacyjny powinien chodzić przynajmniej 5 razy w tygodniu,nawet jeżeli to jest 30 minut poruszania się po prostej.
DressageLife- no to niestety, mój rekreant bywa, że porusza się cały tydzień tylko tyle, ile potrzebuje żeby dostać się do dobrej trawy, od świtu do zmierzchu. 7 dni w tygodniu. Tylko, że na 8 dzień nie jadę w dwugodzinny teren, tylko biorę konia na lonżę. I tak samo przed odstawieniem go od jazdy - nie funduję mu ostrej pracy pod siodłem.

edit: crash napisała "trening skokowy", ale myślę, że chodzi tu o jakikolwiek trening- skokowy, ujeżdżeniowy, zaprzęgowy, woltyżerski, na krosie itp itd
Wypowiadajcie się jeszcze?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się