"Zielone" bez granic?

Znam mlodego chlopaka (nastolatek), ktory chodzi na polowania od dziecka - bo jego tata poluje, wiec i on zostal wciagniety. Tak to wyglada, szczegolnie w rodzinach "z tradycjami". Tak samo jak ciotka na wsi przy swoich dzieciach i przy mnie (a bylam kilkulatka, zapamietam do konca zycia) zabijala gesi. Mam wrazenie, ze jesli cos dla kogos jest chlebem powszednim, to nie widzi nic niestosownego w pokazywaniu dzieciom tej ich rzeczywistosci, niestety...

No i kolejna prawda - mysliwi lubia zabijac. Dla mnie nie mozna kochac zwierzat i zabijac w tym samym czasie. Niby dla kontroli poplacji. Ale wiecie, ze na tym mysliwi zarabiaja. I mozna sobie zabic zwierze zeby je wypchac. Co prawda za pozwoleniem, ale mozna. I tyle na temat zwierzyny jako dobra narodowego, ktorej nalezy sie ochrona i warunki do zycia 🙂
Mitem jest tez, ze zabija sie tylko osobniki slabe. Mam akurat zajecia z pania z inspektoratu i mysliwi chca po prostu zarobic, a na chorym nie zarobia. Potrafia ukryc fakty (robaki, choroby, bo trzewia zostawia sie w lesie... kolejna glupota) zeby dostac za tusze pieniadze, i nie ponosic kosztow za ewentualna utylizacje.
Dla mnie mysliwi to klika fanow zabijania i nic wiecej. Naprawde zadne argumenty "za" do mnie nie przemawiaja i chyba tez nie bylabym w stanie poprowadzic sensownej rozmowy z mysliwym. Natura doskonale sobie radzi sama, a czlowiek wszedzie chce sie wepchac...
Faktycznie, jest i oferta dla dzieci:
http://www.hubertusexpo.pl/index.php?page=hubercik_expo
No nic, ja myśliwą nie jestem tylko myślącą.  😉
I myślę, że dialog jest trudny. Tak, jak opisałam. Frrrr....!!!
Trudny, bardzo trudny...
A pamietacie akcje "edukacyjna" w szkolach na temat hodowli zwierzat futerkowych?? No dla mnie totalna masakra! Tak wlasnie sie znieczula spoleczenstwo, od dziecka...
Dlatego tym bardziej wazne sa dzialania prozwierzece.
Była taka akcja? Kiedy?  😲
Kurde, nie moge teraz tego znalezc... Bede szukac. Ale ogolnie do paru szkol trafily materialy typu ksiazeczki i kolorowanki na temat zwierzat futerkowych i jak fajna to jest hodowla. Widze tez teraz cos takiego
http://pzhzf.net.pl/aktualnosci/120-hodowcy-norek-odwiedzaja-dzieci-w-szpitalu

nie ma to jak dobra promocja 🙂
Ja zawsze do myśliwych byłam mocno anty. Kompletnie nie ogarniam jak można miec przyjemność z zabijania innych istot. Ostatnio miałam (nie)przyjemność z takim rozmawiać na pewnym końskim zlocie. Pan z zapartym tchem opowiadał jak szedł po lesie z kolegami, a z oddali wyłonił się piękny jeleń. I zachwyca się jaki ten jeleń był wspaniały jaki majestatyczny, jak się poruszał... i go zabili  :bum: no serio, oczy mi się chyba nigdy szerzej nie otworzyły  😲 Co trzeba sobie mysleć, żeby najpierw czymś się zachwycać, a potem sobie zabić. No nie ogarniam poprostu.
Oczywiście nie jest to jakiś kłusownik, wszytsko robi legalnie, no ale mimo to dla mnie musi coś się w głowie poprzestawiać, żeby takie rzeczy robić.

I też śmieszy mnie to szlachetne dokarmianie. Skoro potem jest ich za dużo i muszą je zabijać to na jakiego grzyba je karmić? Chyba po to, żeby potem realizować swoje "pasje"...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 kwietnia 2015 17:38
Ale nie są dokarmiane gatunki, których jest za dużo. Ze względu na nadmiar jakiegoś gatunku robi się jego odstrzał, żeby nie zagroził istnieniu innego, mniej liczebnego czy trudniej rozmnażającego się gatunku.

Zastanawia mnie, że przeciwnicy myślistwa opierają się na informacjach z różnych dziwnych stron internetowych oraz jednostkowych przypadkach i już rozszerzają to na ogół. To tak jakby ktoś nieznający się na jeździectwie zobaczył filmik z jeźdźcem bijącym swojego konia i stwierdził, że wszyscy jeźdźcy znęcają się nad końmi.

(...)To tak jakby ktoś nieznający się na jeździectwie zobaczył filmik z jeźdźcem bijącym swojego konia i stwierdził, że wszyscy jeźdźcy znęcają się nad końmi.

No w zasadzie od wpisu tego rodzaju zaczęłam ten wątek.
a jakiemu gatunkowi zagrazaja sarny czy dziki? Cos mi sie jednak wydaje, ze zwierzeta roslinozerne zagrazaja bardziej plonom czlowieka lub jego samochodom, niz jakiemukolwiek innemu gatunkowi.
Teoretycznie powinno dokarmiac sie tylko podczas surowej zimy, a jak jest w praktyce bo nie wiem?

Dlaczego uwazasz, ze nie mozna byc przeciwnym myslistwu, tak po prostu, bez opierania sie na jakichs materialach? Myslistwo ma jeden cel -> zabicie zwierzecia. Jezeli ktos tego nie popiera, to co mozna bardziej uogolnic? I co za roznica, ze jeden mysliwy to pijak, a drugi jest "honorowy", jesli efekt ich dzialalnosci niczym sie nie rozni?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 kwietnia 2015 19:31
Sobie nawzajem - nadmierna populacja jednego gatunku roślinożernego konkuruje o pokarm z populacją innego gatunku. Wiadomo, że przetrwa gatunek o mniejszych potrzebach żywieniowych a więc większym "polu do manewru". Przykład zupełnie abstrakcyjny, ale powiedzmy, że mamy wyspę, na której żyją tylko dziki i misie koala.  Jak będzie odpowiednia ilość obu gatunków to oba będą jeść i żyć. Jeśli dorzucimy 2x tyle dzików, to zjedzą koalom eukaliptus a potem będą jadły inne rośliny a koale nie przeżyją, bo nie jedzą tak wielu gatunków roślin jak dziki (wiem wiem głupi przykład ale chciałam, żeby był mocno widoczny).

Nie bez powodu od zawsze w świecie zwierząt oprócz roślinożerców byli też drapieżcy. Niestety w wyniku szeroko pojętej działalności człowieka drapieżników jest po prostu za mało, tak jak za mało jest lasów a za dużo stref przemysłowych, miast, autostrad itp (z punktu widzenia zwierząt). Saren na jednym terenie może być dużo, ale już niedźwiedzi czy wilków, które będą na nie polować - niestety nie. Dlatego niestety człowiek musi tę regulację wspomóc (oczywiście w zaplanowany, rozmyślny sposób, nie poprzez kłusownictwo).

I cytat biologa z UW odnośnie drapieżników: "W negatywnym działaniu drapieżcy jest pewien pozytyw. Drapieżca działa jako czynnik ostrego doboru naturalnego - eliminuje z populacji osobniki „gorsze”, te które przed nim słabiej uciekają lub te, które nie znalazły dość pokarmu przesiadując w kryjówce. Drapieżca jest selektywny, przyczynia się zatem do rozpowszechniania się cech korzystnych w populacjach ofiary. Gatunki eksploatowane przez drapieżcę ulegają modyfikacji - osobniki stają się coraz sprawniejsze. Dzięki drapieżcy rośnie też różnorodność ofiar. Bez drapieżnictwa następuje zazwyczaj monopolizacja zasobów przez jeden gatunek - najsilniejszego konkurenta."

Dlatego ważne jest, by odstrzałem osobników zajmowali się ludzie, którzy mają o tym pojęcie i potrafią odpowiednio zidentyfikować zwierzę. To, że rzeczywistość jest inna i mamy dużą ilość nielegalnych polować to zupełnie inna sprawa, z resztą bardzo przykra sprawa, ale nie należy obu spraw wrzucać do jednego worka.

Zastanawia mnie, że przeciwnicy myślistwa opierają się na informacjach z różnych dziwnych stron internetowych oraz jednostkowych przypadkach i już rozszerzają to na ogół.



Nie bardzo rozumiem. Tu nie chodzi czy ktoś lata pijany ze strzelbą czy sobie siedzi zaczajony w ambonie, pozachwyca się cudami natury i zabije. Chodzi o sam fakt. Patrzyłam na o bardz z dystansem dopóki informacje "bo kolega kolegi.." zamieniły sie w normalną rozmowę. Ktoś komu takie leśne zwierzęta są obojętne lub uważane za szkodniki to zapewne uznałby, że to taki myśliwy to super człowiek. Zachwyca się przyrodą, docenia ją, a że potem zastrzeli to mniejsza. Dla mnie to nie jest mniejsza.

A jeśli jest za dużo saren, a za mało łani to jak wytłumaczyć sarnom, że ten paśnik jest zarezerwowany dla łani?

Odnośnie drugiej wiadomości. Czy nie lepiej wobec tego "zorganizować" drapiezniki? Bo one napewno wybiąrą uczciwie tych słabszych. Jak myślwi się chwalą to jakoś nie słychać, aby mówili :  takiego starego, brzydkiego zastrzeliłem, a zamiast tego : piękna sztuka! No popatrz na to poroże/ skóre...
A i jeszcze tak mi się przypomniało, aktlanie jest u nas bardzo bieżący temat wałęsających się w lesie psów. I oczywiście masowe strzelaniny i poganie za tymi watahami. A jak to ma się do idei =, że nie ma drapiezników? No same się stworzyły i raptem robią takie ogromne szkody, że trzeba je wszytskie wymordować i to nadal ludzie mają strzelać do ich ofiar?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 kwietnia 2015 19:48
TheWunia nie da się "zorganizować" drapieżników bo po prostu nie ma na nie miejsca, chyba, że wyburzymy jakieś miasta i zalesimy te tereny (jestem za  😉 ).

A różnica między podanymi przez Ciebie przykładami jest taka jak różnica pomiędzy oglądaniem zawodników ujeżdżenia a wsadzeniem na konia przypadkowego człowieka i pogonienia go galopem. Nie jestem myśliwym, nigdy na polowaniu nie byłam i nigdy nie zamierzam być, ale ci, którzy znają temat potrafią rozpoznać "wadliwe dla populacji osobniki". Jeśli nie potrafią to zdecydowanie zgadzam się, że nie mają prawa zajmować się tą dziedziną. Poza tym każdy odstrzelony osobnik podlega kontroli i za odstrzelenie nieodpowiedniego zwierzęcia są wysokie kary.
Cytuję za Polityką nr 15 (3004) artykuł pt Ołowiane głowy   😀
"Polowania można było organizować na czyimś terenie nie tylko nie pytając właściciela o zgodę, ale nawet go o tym nie informując. Trybunał Konstytucyjny uznał, że narusza to prawo własności. Obecne przepisy stracą moc w styczniu 2016 r., dlatego konieczna jest nowelizacja prawa łowieckiego. Myśliwi mają świadomość, że jeśli właściciele wielkoobszarowych posiadłości zyskają możliwość wyrażania sprzeciwu wobec polowań, może to poważnie zakłócić uprawianie myślistwa. Dlatego lobbują, by nowe przepisy maksymalnie to skomplikowały; praktycznie rzecz biorąc, uniemożliwiły. Jak na razie skutecznie.

Projekt rządowy, jaki trafił już do komisji sejmowej, idzie wbrew nie tylko duchowi, ale i literze wyroku Trybunału. Po pierwsze, uznano, że wyłączeniu mogą podlegać tylko tereny zabudowane. Po drugie, właściciel musi na nich przebywać stale lub czasowo. Po trzecie – i jest to prawdziwe legislacyjne kuriozum – właściciel może wystąpić do sądu z wnioskiem o ustanowienie zakazu polowania na swoim terenie, uzasadniając to przekonaniami religijnymi lub wyznawanymi zasadami moralnymi. Przy czym musi wykazać rzeczywiste związki z wyznawaną doktryną oraz wskazać w wyznawanej religii zasady uznające za niedopuszczalne polowanie na zwierzęta."

Miłośnicy strzelania dla sportu przekonują, że ich działalność jest formą dbania o przyrodę, bo w momencie, gdy z lasów zniknęły drapieżniki, to oni (o szlachetni!) muszą prowadzić selekcję i ograniczać populację.
Jednak zgłaszane postulaty, aby zaprzestali dokarmiania budzi ich oburzenie.

A dokarmianie dzików bardziej przypomina tucz.
W obliczu lekkich zim i nadmiaru pokarmu lochy rodzą nawet trzy mioty rocznie.
To pretekst, aby do dzików strzelać - jednoczesnie wywalając tony żywności (również takiej zepsutej z supermarketu np ogórki konserwowe, cytrusy, rybie łby).
Najchętniej w pobliżu punktów egzekucyjnych potocznie zwanych ambonami.
I to znam z własnego doświadczenia. Ze dwa lata temu toczylismy boje, żeby przestali przywozić na naszą działkę całe przyczepy chleba i podsiewać kukurydzę, żeby wyciągać zwierzęta z lasu. W odległości ok 50 metrów postawili sobie strzelnicę.

Według badań przywoływanych przez koalicję Niech żyją! - koncentracja duzej liczby zwierząt przy nęciskach zwiększa ryzyko rozprzestrzeniania się infekcji i pasożytów. Karma przyciąga też gryzonie, sroki, kruki i lisy = przyczyna niszczenia lęgów ptaków znajdujacych się na ziemi. Odsetek zniszczonych lęgów jest dwukrotnie wyższy w poblizu nęcisk, niż w innych miejscach (Instytut Ochrony Przyrody PAN).

W projekcie zaproponowano też, aby poddawać myśliwych szkoleniom (odrzucone) oraz aby zwiększyć dopuszczalną odległość od zabudowań mieszkalnych przy oddawaniu strzałów - z obecnych 100m do 500m (odrzucone).

Na uwagę, że zgodnie z orzeczeniami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości polowania i plany łowieckie muszą być poddawane strategicznym ocenom oddziaływania na środowisko - przewodniczący Żelichowski z PSL myśliwy - odpowiedział, że "jesteśmy w Polsce, a nie w Trybunale Europejskim".

Dziki kraj.
A sa jakies wytyczne odnosnie ilosci poglowia danego gatunku dopuszczalne na danym terenie? I jak sie liczy ilosc zwierzat, chyba jakos szacunkowo, bo raczej niemozliwe jest policzenie wszystkich?
U nas sa wilki, troche sie z sarnami rozprawiaja. Ciekawe czy jest to brane pod uwage.

Wypieranie gatunku ze wzgledu na ilosc jedzenia ma jakis sens, ale wiekszy chyba tylko w przypadku gatunkow jedzacych dokladnie to samo. Nie wiem czy sarny lubia zoledzie, chyba wola zboza, trawy, a dziki wola ryc i "zryc" zoledzie i korzonki... Choc powiem szczerze ze nie zglebialam tematu i moge sie mylic.

O jakich kryteriach "nieodpowiedniosci" osobnika i jakiej kontroli mowisz?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 kwietnia 2015 20:24
nerechta np kryteria dla jeleni: http://www.allanvester.dk/pl/kryteria_deer.html

Zielone "O" to odstrzał prawidłowy i tylko do takich zwierząt można strzelać. Za odstrzelenie X albo XX są kary ale nigdy nie zagłębiałam się jakie, trzeba by poczytać gdzieś w internecie  😉

Ogólnie wydaje mi się, że problemem jest to, że całe mnóstwo osób ma gdzieś jakiekolwiek przepisy, zasady działania kół łowieckich itp i faktycznie po prostu wchodzą do lasu i zabijają co chcą  🙁 Tylko nie sądzę, by zakaz myślistwa cokolwiek zmienił, bo jak jest zakaz posiadania broni, to przeciętny obywatel jej nie posiada, a przestępca i tak się nie dostosuje.
A i jeszcze tak mi się przypomniało, aktlanie jest u nas bardzo bieżący temat wałęsających się w lesie psów. I oczywiście masowe strzelaniny i poganie za tymi watahami. A jak to ma się do idei =, że nie ma drapiezników? No same się stworzyły i raptem robią takie ogromne szkody, że trzeba je wszytskie wymordować i to nadal ludzie mają strzelać do ich ofiar?

Z tego co wiem, watahy zdziczałych psów muszą być odstrzeliwane ponieważ, w przeciwieństwie do naturalnych drapieżników, zdarza sie im polować na ludzi.
Taa, fundacje... Super z zewnątrz, gorzej jak ktoś to widzi od wewnątrz  - ratowanie na siłę, przy cierpieniu zwierzaka, gdzie szansa jakiejkolwiek poprawy zdrowia jest żadna, trzymanie zwierzat agresywnych, takich, które nie mają szans na adopcję w hotelikach i zbieranie na nich mnóstwa pieniędzy, wprowadzanie zupełnie bezsensownych terapii generujacych olbrzymie koszta, przy znikomej poprawie stanu zdrowia zwierzaka. To tylko niektóre przyklady z mojego podwórka. Kolejna manipulacja - Otwarte klatki, ktore to sfilmowaly nie tę ferme, o której piszą, chcąc wycyckac bogatego właściciela, zamiast zająć się starą ferma, na której naprawdę nagrali dane ujęcia, w dodatku trzeba być ślepym,  zeby nie zobaczyć naglego przeskoku w filmiku, tak, jakby ktos go powycinał. Dodatkowo żadna osoba postronna nie byłaby  w stanie zbliżyć się do fermy, a co tu mówić o nagraniu czegokolwiek. Nie wspominając już o innych rzeczach.

Na szczęście nie wpłacam żadnych pieniędzy na fundację, bo udaje mi się pomagać w inny sposób.

Nie chcę uogolniac, ale ciężko mi poszukac w glowie fundacji pro -zwierzęcej, której praca mi się podoba. Chyba, że wy jakies znacie godne polecenia? Chciałabym kiedys adoptować psa i kota z fundacji, więc warto się zapoznac.
Hm.... każdy dzień mnie zaskakuje nowinami. Wyczytałam właśnie o akcji sterylizacji .... kur.  😲
Bo zły człowiek je genetycznie popsuł i znoszą za dużo jajek i im się odwapnia szkielet. I "ratownicy" kazali je wysterylizować.
link - to ciężki i inwazyjny zabieg. Jak to jest ratowanie zwierząt..... wrrrr...
jakie bzdury  😲
A większość się rozwleka jakie to cudowne. Rzeczywiście, kury znoszą jajka tylko ze względu na zmiany genetyczne wprowadzone przez człowieka i jedzenie jajek jest be, ale sterylizacja jest już jak najbardziej ok.
Zastanawiam się tylko czy wełna zebrana z owiec na kubraczki(swoją drogą, to nie jest chyba najlepsza ochrona?) nie przyczynia się do schizofrenii kur.

A propozycja chowania swoich własnych kur we własnym ogródku, posiadanie własnych jajek i odrzucenie tym samym kupowania jajek od kur klatkowych skończyło się namawianiem na weganizm.  🤔wirek:
Znam pare stowarzyszen, ktore robia bardzo duzo dobrego. W mojej okolicy sa 2, znam wlascicieli, lecza u nas zwierzaki, jezdze do nich im pomagac. Tak oddanych ludzi nie znam, a wszystko kosztem prywatnego zycia.

Ratowanie na sile mija sie z celem, to prawda, ale z drugiej strony zauwazcie, ze wiele ludzi oburza fakt eutanazji zwierzat kierowanych do schronisk. Tak naprawde nie ma idealnych rozwiazan i zawsze cos komus nie bedzie sie podobalo.

Sterylizacja kur, pomysl tak bez sensu, ze az sie komentowac nie chce... 🙂

Tak tez sobie mysle, przez pryzmat rozmowy o chociazby mysliwych - ludzie bardzo lubia uogolniac. I jesli pojawi sie ktos, kto przypnie sie do drzewa to juz wszyscy ekolodzy sa wariatami. Tak samo z ratowaniem zwierzat - pare dziewczynek zbiera na wykupienie konisia, nie zdajac sobie sprawy z konsekwencji, czy inne, lewe akcje, ale zrzuca sie za to odpowiedzialnosc na cale srodowisko a szkoda. Bo wiele ludzi robi wiele dobrego, a sa wyszydzani.
Cricetidae-lepiej wpłacać na lokalne stowarzyszenia, przynajmniej widać ich działania. W moim mieście jest schronisko, w którym bardzo dbają o zwierzęta choć warunki mają trudne. Wprowadzili wirtualne adopcje, robią aukcje a rzecz schorniska, wyraźnie proszą czego im brakuje, np ostatnio mają już za dużo kołder i koców więc proszą o makaron czy spejcalistyczne karmy.

nerechta-ja się będę burzyć, bo usypianie przez schorny zdrowego zwierzęcia nie jest w porządku.
Zdrowego jasne, tez mnie to oburza i absolutnie sie z tym nie zgadzam, ale to sie tyczy zwierzat chorych (bo zdrowych, oprocz slepych miotow i naprawde ekstremalnych sytuacji sie nie usypia), ktorych opieka kosztuje mase pieniedzy albo jest po prostu "upierdliwa" (chociazby cukrzyca). Byla niedawno w Zielonej Gorze akcja z kotem naprawde chorym, ktory przez okres leczenia (dluuugi, naprawde) przebywal w klinice. Duzy uklon w strone kliniki, ale koszty rosly, "sponsorow" brakowalo, usilnie szukano domu chociazby tymczasowego, bezskutecznie. Rozwazano wiec eutanazje. I nagle wielka burza, ze jak to, ze nie wolno. Ale zeby ktos pomogl, znalazl sie dom, to juz nie.
Chodzi o to, ze duzo jest "krzykaczy", ale malo kto faktycznie cos robi. I tyczy sie to stron i pro i anty.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
16 kwietnia 2015 14:42
O, w Lublinie jedna z fundacji szukała kiedyś środków na leczenie kota - koszmarnie wychudzonego, zabiedzonego, połamanego, postrzelonego, ze wszelkimi możliwymi schorzeniami. I wrzucali bez przerwy zdjęcia i zbierali pieniądze, i zbierali, i zbierali.. Aż mnie serce bolało jak patrzyłam, jak bardzo musi męczyć się to biedne stworzenie. W imię czego? Chyba tylko ludzkiej pazerności "patrzcie jaki jestem fajny bo <pomogłem>"  🙁
Bardzo duzo zalezy od rodzaju schorzen/ia. Koty wbrew pozorom bardzo dobrze zbieraja sie po urazach/zlamaniach, a kiedy cierpia to widac bardzo wyraznie. W tamtym roku zgarnelam z podworka kota koszmarka, staruszka, tak chudego ze az strach. Pracuje w gabinecie weterynaryjnym wiec przebadalam go i leczylam go za free, ale zrobilabym to samo nie majac takiej opcji. Akurat w jego przypadku warto bylo dac mu szanse, nie cierpial. Dostal 8 miesiecy cieplego i spokojnego zycia 🙂 Wszystko zalezy od sytuacji, trzeb oprzec sie na rokowaniu i swoich mozliwosciach (rowniez finansowych).
Jasne, czasem warto dać szansę. Ale jak fundacja ciągle narzeka na brak pieniędzy to może czasem warto się zastanowić nad sensem leczenia niektórych zwierząt. Taka brutalna prawda. Fundacja, która ratuje kota za 5000 zł (tak, nadal rośnie ta kwota, bo nadal siedzi w lecznicy, a został znaleziony w listopadzie!!!) narzekając przy tym na duże problemy finansowe... hmm. Kot nie ma szans na adopcję, niestety.

Za te 5000 zł spokojnie mogliby poprowadzić w szkołach zajęcia o tym, jak dobrze zajmować się zwierzakami, jaką stosować profilaktykę i dlaczego warto kastrować zwierzaki. Moim zdaniem główny problem to wcale nie te drastyczne sytuacje pokazywane przez fundacje, tylko problem największy tkwi w ludziach, którzy nie wiedzą, jak zajmować się swoim zwierzakiem. Nikt im tego nigdy nie wyjaśnił i przychodzą takie kwiatki, co to nie kastrują suki, bo musi być ich zdaniem raz dopuszczona do samca...

Fundacja zostawia kolejnego zwierzaka w lecznicy i ewentualnie dzwoni co jakiś czas. Personel musi codziennie oglądać cierpienie tego zwierzaka, wiedząc doskonale, że jedynym sensownym wyjściem jest eutanazja - ale musi go ratować na siłę, wbrew sobie. Lubią za to wpaść i porobić zdjęcia zwierzaka w kałuzy krwi -> więcej kasy wpadnie.

nerechta, czasem warto dać szansę i fajnie, że Twoja ocena stanu tego kota była odpowiednia, super, że udało się go odratować. Szkoda, że te fundacje, z którymi ja się spotkałam takiej świadomej oceny nie posiadają.
Rul, nie wpłacam pieniędzy 🙂 Udaje mi się pomagać w inny sposób 🙂 A dodatkowo staram się uświadamiać w wielu sprawach 'zwierzakowych' ludzi dookoła mnie, a że pracuje tam gdzie pracuje, to całkiem duży mam zasięg informacji 🙂
Ja bym się chciała wcisnąć w dyskusje o myśliwych jako osoba, która brała udział w polowaniach.
Jest to środowisko zróżnicowane i nie tylko czarno-białe. Są ludzie, którzy robią to z głową, są ludzie, którym termin "etyka myśliwska" umyka. Są ludzie, którzy chodzą oglądać zwięrzęta i je dokarmiają, a strzelają może raz na rok. Są ludzie, którzy lubią zabijanie i średnio przy tym myślą... koła łowieckie często karzą okrucieństwo i durnote, naganą, zakazem polowań, wydaleniem z koła. Jednak świata i wszystkich nie zmienią.
Ilość zwierząt do odstrzału jest regulowana prawnie i podawana kołu przez nadleśnictwo.
Na żadnym polowaniu, na którym byłam nie było dzieci. Myśle, że dzieci na polowaniach to jednak rzadkość.
W mojej rodzinie są tradycje myśliwskie, ale jedni je ciągną, inni nie. Nikt nigdy dziecka na polowanie nie zabierał - nastoletniego chlystka na wysiadke pooglądać zwierzaki bez broni a i owszem, ale nie na polowanie. Tradycje myśliwskie są często bardzo urocze, z dużym szacunkiem do zwierzyny. Tylko no... to tak jak z końmi - na pewno każdy z was widział pełno negatywnych zachowań związanych z jeździectwem, co nie znaczy że taki jest cały sport 😉

Fundacji nie lubię, za dużo się oszołomów naoglądałam, co właśnie pakują 5000 w kota, który nie ma szans na normalne życie. Za takie pieniądze to całą kocią ferajne idzie wyłapać i oddać na kastracje/sterylizacje, dożywić i podleczyć koleje ileś osobników. Wkurza mnie ratowanie na siłe 30-letniego chorego na wszystko co możliwe konia, bo uważam, że największa przysugą byłaby tu eutanazja.
Przypomina mi się też sytuacja, jak "zieloni" wpadli na stajnie na której konia trzymałam z aferą, że właściciel kobyle siekierą w łeb przywalił i tej siekiery namiętnie szukali - tak naprawdę, stara, ślepa kobyła przywaliła łbem w płot i fakt pokiereszowała się. I stała w boksie, widać, że pod opieką weta, bo tu różowa, tu niebieska od środków, szyć już nie było jak (lato, łąka pare ha, szyć można do 30-40 minut, a nikt w tym czasie nie zauważył). W boksie czysto, a koń, jak to stary koń na łące trzymany, nie wygląda jak czempion już, ale nie można było powiedzieć, że jest w złej kondycji. Ubaw mieliśmy nieziemski z tych ich poszukiwań, latali po stajni, hali, okolicy i szukali zakrwawionej siekiery, bo "wiedzą lepiej i już!".
Pomijam fakt, że schronisko z mojego miasta nie rozróżnia psa od suki... a podanie informacji o tym, że znalazło się psa w lesie i obecnie trzyma go w domu poszukując właściciela ich przerasta  🙄
I powiedzcie mi, jak po takich kwiatkach, widzianych własnymi oczami poprzeć fundacje? Jasne, nie wszystkie są takie same, są też rozsądne. I to one najbardziej cierpią przez oszołomów, bo ludzie widząc takie durnoty zniechęcają się do pomocy.
busch   Mad god's blessing.
16 kwietnia 2015 19:15
Nie bardzo rozumiem. Tu nie chodzi czy ktoś lata pijany ze strzelbą czy sobie siedzi zaczajony w ambonie, pozachwyca się cudami natury i zabije. Chodzi o sam fakt. Patrzyłam na o bardz z dystansem dopóki informacje "bo kolega kolegi.." zamieniły sie w normalną rozmowę. Ktoś komu takie leśne zwierzęta są obojętne lub uważane za szkodniki to zapewne uznałby, że to taki myśliwy to super człowiek. Zachwyca się przyrodą, docenia ją, a że potem zastrzeli to mniejsza. Dla mnie to nie jest mniejsza.

Ja rozumiem krytykę środowisk myśliwskich, że coś robią źle, bo na pewno są tam nadużycia. Zupełnie natomiast nie rozumiem krytyki myślistwa jako takiego, bo wystarczy poświęcić 2 uczciwe myśli temu zagadnieniu, żeby uznać, że to nasze najlepsze możliwe wyjście z sytuacji, z jakiej się znajdujemy. Należy sobie uświadomić, że:
-Ziemia ma skończoną ilość obszarów lądowych, na których muszą się zmieścić zwierzęta, ludzie i zasoby do przeżycia dla jednych i drugich, a do tego jeszcze drzewa
-jesteśmy w Polsce, gdzie można przyjąć, że naturalne środowiska zwierząt są dosyć ciasne i rozproszone, drapieżników jest mało, a zasoby mocno ograniczone
-natura nie jest inteligentną siłą, a za to jest całkiem okrutna i nie robi dla zwierzaczków tego, co najlepsze

Teraz załóżmy, że chcemy przestać strzelać do zwierząt. Oto nasze potencjalne wybory:

OPCJA 1: po prostu zabraniamy myślistwa, tępimy skutecznie kłusownictwo itd. Zwierzęta nie są już zabijane, więc radośnie się rozmnażają. Oczywiście w pierwszej kolejności wszystko jest super, ale drapieżników nie ma, a zwierzyny łownej robi się coraz więcej. Z czasem, jak pisze smarcik, jest coraz mniej gatunków, bo przestrzeni jest coraz mniej i te "gorsze" gatunki stopniowo sobie wymierają. Zostają te "lepsze", ale to nie wystarcza, bo nadal nic nie powstrzymuje ich bujnego rozkwitu, a przestrzeni jest mało, więc nowego miejsca też sobie nie poszukają. Z czasem też konkurują z ludźmi, bo wychodzą z głodu na pola uprawne i je dewastują. Jeśli nas stać na sprowadzanie jedzenia (i zakładamy, że tylko Polska jest tak super eko), to "tylko" szybują nam w górę ceny jedzenia. Nadal nie ma drapieżników i myśliwych, więc w końcu populacja zwierząt jest tak duża, że ich liczebność raptownie się załamuje. Po prostu wykorzystały wszystkie zasoby, które mogły znaleźć i ogołocony ekosystem już dłużej nie jest w stanie gościć całej populacji. Zwierzęta masowo zdychają z głodu, zostaje garstka i cała zabawa zaczyna się od nowa. Czy uważasz, że śmierć głodowa większości populacji jest lepsza niż sukcesywny odstrzał niewielkiej części tejże populacji? I czy dobrze by Ci było z tym, że płacisz ogromne ceny za jedzenie, bo pola uprawne w Twoim własnym kraju są zdewastowane? A i tak ta "utopia" istniałaby tylko dzięki temu, że inne kraje nadal strzelają do zwierząt i mogą wysyłać Polsce żywność.

W tym miejscu chciałabym pogratulować nerechcie za piękne zdanie:
a jakiemu gatunkowi zagrazaja sarny czy dziki? Cos mi sie jednak wydaje, ze zwierzeta roslinozerne zagrazaja bardziej plonom czlowieka lub jego samochodom, niz jakiemukolwiek innemu gatunkowi.
Rozumiem, że zupełnie nie obchodzą Cię te zniszczone przez dziki plony? Jesteś w stanie się bez nich obejść bo żyjesz energią słoneczną? I nie masz zupełnie sentymentu dla tych rolników, którzy przez dziki mają OGROMNE straty? Ja wiem, że można nie mieć sentymentu dla właścicieli wielkich gospodarstw, dla których plaga dzików to "tylko" zmniejszone wpływy, ale chyba troszkę jednak można współczuć ludziom, którzy przez dziki znajdują się w rozpaczliwej sytuacji finansowej, nie wiedzą, co do gara włożą i za co dzieciom książki do szkoły kupią. I nie dość, że nie mogą strzelać do dzików plądrujących ich ziemie (bo dziki są własnością państwa), to jeszcze do tego będą mieli ogromny problem z uzyskaniem odszkodowania.

OPCJA 2: zabraniamy myślistwa, ale wprowadzamy do ekosystemu drapieżniki. Zwierzyna już nie może się bez ograniczeń mnożyć. Problem w tym, że tereny nadal są ograniczone, więc: drapieżniki zaczynają sobie buszować w pobliżu naszych siedlisk, przez co musimy pilnować naszych psów, bo puszczone na spacerze luzem mogą być zaatakowane. Możemy natknąć się na wilki przy spacerze, albo biegając sobie po okolicznych drogach. Wyjazd w teren z koniem jest śmiertelnie niebezpieczny. Nie ma co liczyć na trzymanie sobie kur za domem. Narażamy się na niebezpieczeństwo. Po drugie, tereny są ograniczone, więc nie ma co nawet marzyć o jakimś zrównoważonym ekosystemie, więc jest duża szansa na to, że dojdzie do wyginięcia danego gatunku na danym terenie. Nie ma wystarczająco miejsca, żeby mogły żyć tam duże ilości różnych zwierząt, więc każde losowe wydarzenie w jednej lub drugiej populacji (jakaś choroba, warunki pogodowe sprzyjające jednemu gatunkowi kosztem drugiego itd.) może doprowadzić do druzgocących skutków i konieczności sprowadzania nowych zwierząt. Nie możemy tego kontrolować, bo przecież zabijanie zwierząt jest zakazane, więc nie możemy też zareagować w porę na takie zachwiania w ekosystemie, zanim jeden gatunek wybije do nogi drugi. A wtedy ten pierwszy gatunek też ma przerąbane.

OPCJA 3: zabraniamy zabijać zwierzęta, sprowadzamy drapieżniki, a do tego dajemy temu wszystkiemu więcej ziem. Zwierzęta czułyby się już w takiej sytuacji dobrze i faktycznie żadne myślistwo nie byłoby potrzebne. Problem w tym, że ziemia jest limitowana i żeby dać ją zwierzętom, trzeba ją komuś zabrać. Przymusowe przesiedlenia ludności byłyby piekielnie dotkliwe dla społeczeństwa i może trochę poprawiłyby sytuację, ale na pewno nie na tyle, by stworzyć dostatecznie duży areał na samodzielnie równoważący się ekosystem. Dlaczego? Ponieważ najwięcej ziem zabiera zwierzętom rolnictwo, a nie ludzkie posiadłości - wystarczy porównać sobie średni obszar zajęty przez miasto, a średni obszar gospodarstwa rolnego. Możemy próbować zwiększyć wydajność rolnictwa, ale raczej wątpię, by przeciwnicy myślistwa byli za GMO, mięsem wytwarzanym w laboratoriach, intensywnym zużyciem pestycydów itd. - a poza tym nie jest to też jakaś dramatyczna zmiana tak naprawdę. Pozostaje nam... ludobójstwo na dużą skalę. Jak mniej ludzi będzie potrzebować jedzenia, to będzie więcej ziemi dla sarenek! Chyba w tym przypadku nie muszę podsumowywać, dlaczego to zła opcja? Chyba że ktoś woli zagazować kilka milionów ludzi, byle tylko uchronić zwierzęta przed myśliwymi?

Pytanie o to, czy myślistwo powinno być dozwolone, jest po prostu kuriozalne. NIE MAMY żadnej innej lepszej opcji. Oczywiście pytanie o to, jak to myślistwo powinno wyglądać, pozostaje w mocy - nie przeczę, że
Cricetidae swieta racja... I to jest dokladnie sytuacja o ktorej pisalam - nawet jak chcialoby sie dobrze, to w oczach ludzi cos zawsze bedzie nie tak. Troche rozumiem taki "utopizm" w probach ratowania wszystkich stworzen, bo noz widelec sie uda, ale no sa ewidentne przypadki i nie ma bardziej zyczliwej postawy wobec zwierzecia, jak pozwolic mu odejsc bez cierpien.

Dziekuje busch za gratulacje, tym bardziej, ze przyznalas mi racje 😉
Masz na mysli jakas konkretna rodzine z krwi i kosci, ktora przymiera glodem przez dziki? Czy po prostu wyolbrzymiasz, tak jak uwazasz ze przeciwnicy myslistwa czy czegokolwiek wyoblrzymiaja? Wyglada na to, ze kazdy sobie rzepke skrobie...
A co do "biednych rolnikow", jak to kilka osob w watku mieszkaniowym odpowiedzialo na moje stwierdzenie, ze sytuacja placowa w Polsce jest dla mnie niesprawiedliwa - jak komus sie nie podoba ich sytuacja zawodowa/zyciowa, to niech ja zmienia 😉
Widzisz, punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Jakkolwiek racjonalne byly twoje przemyslenia, to powiem ci tak - swoim wszechwiedzacym tonem rozwalasz dyskusje. Nie dajesz na nia przestrzeni, tylko strzelasz jakby jaki wrog u bram tu stal. A mi sie nie chce, wole elegancka rozmowe 😉
bush odnośnie drapieżników. Czy sądzisz, że w górach nie ma drapieżników? Niedzwiedzi, wilków, rysi? Są. I powiedz mi ile osób w ciągu roku one zabijają? A ile ludzie zabijają ich?
Większe prawdopodobieństwo, ze cie ktoś w tym lesie napadnie niż dzikie zwierze zaatakuje  🙄
Mieszkam nie az tak daleko od Białowieży i co raku robimy tam rajdy i tam też są wilki. I to rzekomo całkiem sporo. I choć byłam tam kilkanaście razy to niestety żadnego nie spotkałam. Bo one sa dzikie i się człowieka boją i atak jest dla nich ostatecznością.

A biedni rolnicy.. no tacy oni biedni, kiedyś może to tak, ale teraz? Mam takich w rodzinie, więc wiem jak życie taki rolników wygląda i do jakiegokolwiek ubóstwa to im daleko.
A nie sądze, żeby dziki szukały pola tych, którzy faktycznie mają problemy z powiązaniem końca z końcem 😉
TheWunia, najwidoczniej znasz bogatych rolników. Uwierz, nie wszyscy mają to szczęście, smykałkę i nie śpią na forsie.
Akurat dziki uważam za problem, bo jak już się do czegoś dorwą, to faktycznie mogą spore straty przynieść.

Bush, to sobie ulżyłaś w temacie  😂 Jeszcze nie widziałam u Ciebie aż takiego nagromadzenia wyolbrzymień i przesady w jednym poście. Gratuluję!

Ner, szczerze wątpię, żeby w przypadku rolnika z dziada, pradziada przebranżowienie się było pomysłem do zrealizowania.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się