Dla fanów Kaprioli

kiedyś przysięgałam że nie będę się już w tym wątku wpisywać bo za dużo jęczę i narzekam, ale naprawdę ten rok to o kant dupy rozbić, a szczegolnie ostatnie 7 dni. We wtorek w wieku 22 lat zmarła moja najlepsza przyjaciółka, w czwartek dostałam wiadomość że koń w stanie krytycznym... a to już tylko wisienki na tym torcie. niech ktoś to zatrzyma  😵


Edit:
Bardzo dużo osób prosi o numer konta więc wklejam do pierwszego posta żeby było łatwo znaleźć.

62 1140 2017 0000 4902 0551 7521 - Katarzyna Dąbrowska

Tylko proszę kochani wpisujcie w tytule ze to na Kapriole żebym mogła segregować to sobie dokładnie  :kwiatek:  naprawde doceniamy Wasze wsparcie i moralne i finansowe, nawet najmniejsze. Jesteście nieocenieni :kwiatek:
kaprioleczka współczuję. Trzymaj się...
Kaprioleczka, jaka szkoda, że przez internet nie można użyczyć swojego rękawa do wypłakania się 🙁 Za każdym razem, jak widzę twoje zdjęcia na fb, to mocno wam kibicuję, aby to wszystko skończyło się happy endem.
Kaprioleczka, jaka szkoda, że przez internet nie można użyczyć swojego rękawa do wypłakania się 🙁 Za każdym razem, jak widzę twoje zdjęcia na fb, to mocno wam kibicuję, aby to wszystko skończyło się happy endem.

Ikarina, jagoda1966 to jakiś cud mi wyślijcie bo oni sobie w ogóle nie radzą z tym ochwatem i mówią że już nic się nie da zrobić  😕 ale póki ona walczy ja się nei zamierzam poddać.
Kaprioleczka, wysyłam pozytywną energię i trzymam kciuki. Postaraj się myśleć pozytywnie.

edycja po zmianie wątku
[s]Mówcie, że marudzę, narzekam, już mi wszystko jedno.
Nie ogarniam swojego życia i tyle. To co pisałam jakiś czas temu - niby nic wielce złego się nie dzieje, ale tych negatywnych i upierdliwych mało-średnich spraw jest tyle, że mam dość. Nie mam kiedy uwolnić głowy od tego, nie mam chwil na regenerację.
I ciągle jest "byle do..." i niby ma być spokojniej. Tylko zanim dotrę do tej wymarzonej daty to na łeb spada kilka kolejnych utrudnień...
[/s]
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 października 2015 16:55
Kaprioleczka, trzymaj się i przygotowuj się na obie możliwości. Jak przyjdzie czas, to przyjdzie czas. Wiem, bo właśnie to samo przeżywałam.
Kaprioleczka, bardzo smutne, co cię dopadło. Śmierć... nie ma na nią rady, ale "bliscy zawsze pozostają blisko", zależy kto w co wierzy, czasem tę bliskość odczuwa się wręcz fizycznie, czasem jest to bliskość w nas - bo póki pamiętamy, to nie odchodzą.
Grube pianki pod kopyta u konia też nie dają rady? Ani te opatrunki żelowe plus zastygające "silikony"?


halo na razie największy problem jest z tym że ta rotacja kości się nie chce zatrzymać... nawet jak w ogóle nie korzysta z kopyta (kilka dni wisiała na wyciągu lub leżała bez wstawania) to i tak o 1* przesunięcie kości przez te 5 dni. niestety ta metoda której oni uzyli się nie sprawdziła, staram się ich "namówić" na inną, ale bez eksperta, takiego super uznanego po prostu nie mam szans by ich przekonać, a ci eksperci jak słyszą że artrodeza drugiej nogi to nie chcą się z kolei mieszać nie dlatego, że się nie da, tylko dlatego, że oni nie będą pracować z koniem po artrodezie, no bo jak to koniowi unieruchomiłam staw? czy wiem, ze mu będzie niewygodnie chodzić? bo wiesz, ja to (wg nich) dla zabawy zrobiłam  😵

Ascaia  :kwiatek: ale na żadne pozytywne myślenie mnie nie namówisz. próbowałam myśleć pozytywnie i im pozytywniej myślę tym trup się gęściej ściele  🤔wirek: ja po prostu muszę myśleć negatywnie bo inaczej zaginam czasoprzestrzeń się wszystko idzie... drapać 😉

Kaprioleczka, trzymaj się i przygotowuj się na obie możliwości. Jak przyjdzie czas, to przyjdzie czas. Wiem, bo właśnie to samo przeżywałam.


widziałam na fejsie 🙁 strasznie mi przykro. wiem, że muszę się szykować na najgorsze, ale jakoś tak trudno mi uwierzyć. rok temu była szczęśliwym koniem, potem tyle wysiłku, czasu, pieniędzy, ten przypadek mi w tym momencie konsultowało 150+ osób i to wszystko na nic przez jakiś głupi ochwat?!  😕 😕 😕

najgorsze jest to, że ona tak walczy, ja też się staram, ale ja się już czuję jakbym się miała poddać i nie wiem na ile mi wystarczy jeszcze siły.

edit: poprawka w cytowaniu 
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 października 2015 20:55
Kaprioleczka, nie zawsze to poddać się. Czasem to wybrać co najlepsze dla zwierzęcia. My jesteśmy odpowiedzialni. I czasem trzeba wziąć tą niezwykle, koszmarnie bolesną odpowiedzialność za koniec cierpienia. To nie jest łatwa decyzja. To chyba najtrudniejsza decyzja do podjęcia w życiu =(
Kaprioleczka, nie zawsze to poddać się. Czasem to wybrać co najlepsze dla zwierzęcia. My jesteśmy odpowiedzialni. I czasem trzeba wziąć tą niezwykle, koszmarnie bolesną odpowiedzialność za koniec cierpienia. To nie jest łatwa decyzja. To chyba najtrudniejsza decyzja do podjęcia w życiu =(


przecież nie dałabym jej cierpieć bez sensu... ale co ja mam powiedziec zwierzeciu które tyle czasu sie nie poddało, dalej sie nie poddaje, chce zyc, chce walczyć, że "no sorry, ale teraz cie boli, to zamiast dac ci zyc uspie cie bo tak latwiej"?
czasami warto w życiu się przebujac przez jakiś ból jeśli jest nadzieja i koń się nie poddaje, choć wierz mi, że mi serce z każdą minutą pęka... ale jeśli ona będzie miała dość to będzie dość.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 października 2015 21:13
Kaprioleczka, nie każę Ci jej zabijać! Chciałam sie tylko podzielić moimi odczuciami w podobnej sytuacji...
Kaprioleczka moja nadzieja na jazde na Rudej umierała kilkakrotnie. Po każdej kolejnej diagnozie i kolejne próbie leczenia nieprzynoszącej efektów. Moje serce tez pękało, że po tym wsyztskim, po tym jak zminiłam swoje życie, wyjechałam za granice również z powodu konia, zapier... przez kilka lat, żeby w końcu konia do siebie sprowadzić ona kulawa i jedyna rada to, żeby ją uśpić. Póki ona walcz to walcz! Jest ciężko, ale zawsze powtarzałam sobie, że to nie może trwać wiecznie :kwiatek:
Kaprioleczka, nie każę Ci jej zabijać! Chciałam sie tylko podzielić moimi odczuciami w podobnej sytuacji...


nie odniosłam takiego wrażenia  😉 sorry, jeśli się źle wyraziłam. nie chciałam mówić, ze uważasz, ze powinnam ją uśpić już. może już jestem "zblazowana", bo tyle razy juz to slyszalam w tym tygodniu ze tym zygam  😵 i moze juz tylko umiem tak gorzko o tym mowic. bardzo Ci dziękuję za wsparcie szczególnie ze wiem ze sama dopiero co mialas takie same cięzkie chwile i ciężkie decyzje
:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Kaprioleczka moja nadzieja na jazde na Rudej umierała kilkakrotnie. Po każdej kolejnej diagnozie i kolejne próbie leczenia nieprzynoszącej efektów. Moje serce tez pękało, że po tym wsyztskim, po tym jak zminiłam swoje życie, wyjechałam za granice również z powodu konia, zapier... przez kilka lat, żeby w końcu konia do siebie sprowadzić ona kulawa i jedyna rada to, żeby ją uśpić. Póki ona walcz to walcz! Jest ciężko, ale zawsze powtarzałam sobie, że to nie może trwać wiecznie :kwiatek:


Losia, robim co możem  🏇 jeździc to ja na niej juz na bank nie będę, ale byle tylko mogła sobie kosić trawniczek stępikiem i spać na grubej warstwie słomy co noc i ja będę szczęśliwa 😀

a z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że również odniosłam dziś poważne obrażenia w postaci: złamanego palca (drzwi), ukruszonego zęba-jedynki (koń), krwiaka na piszczeli (koń) i rozdeptanego śródstopia (koń - dobrze, że mega miękkie podłoże, bo podkową i całym ciężarem)
i powiedzcie mi jak ja mam jej nie kochać?  💘 😁
Matko z córką, trzymaj się dziewczyno  :kwiatek: Skoro tyle kataklizmów dopadło na raz to cholera musi sie karta odwrócić....
Ano masz, nie masz innej opcji 🙂 U mnie tez dół jak kanion, moja Cushingowa diablica też załapała ochwat, co z tego że przestrzegam zasad, dbam i tak choróbsko daje do wiwatu.
Matko z córką, trzymaj się dziewczyno  :kwiatek: Skoro tyle kataklizmów dopadło na raz to cholera musi sie karta odwrócić....


nie liczylabym aż tak bardzo na to, początek tych kataklizmów miał miejsce w czerwcu... 2014  😵
kiedyś się będą musiały skończyć, pytanie tylko czy ja jeszcze będę po tym wszystkim żywa. Przez to wszystko mam naprawdę poważne problemy ze zdrowiem w bardzo duzym zakresie, staram się jakoś tam "łatać" jak mogę, ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam bo to jest jakiś koszmar.

Ano masz, nie masz innej opcji 🙂 U mnie tez dół jak kanion, moja Cushingowa diablica też załapała ochwat, co z tego że przestrzegam zasad, dbam i tak choróbsko daje do wiwatu.

trzymajcie się też  :kwiatek:
Kaprioleczka, ty też, mam nadzieję że te nasze konie, wyjdą z tego i dalej będziemy się cieszyły że są z nami, zdrowe i szczęśliwe.
Kaprioleczka, trzymaj sie! Podobno grom jak bije, to do konca... 🙁 A z tym pozytywnym mysleniem, to niestety, ale nie dziala to w ten sposob, ze jak jest ok, to jest ok i mi to zwisa jaka energie i emocje wysylam, a jak cos sie sypie to tadaaam! Mysl pozytywnie a wszystko sie pouklada 😉 Niestety, to dosc glebsza filozofia, ale warto sie w nia zaglebic 😉 Tak czy inaczej, nie poddawaj sie :kwiatek:
Kaprioleczka, trzymaj się!

A ja ostatnio wyglądam jak potwór, całą twarz mam w wielkich, swędzących, czerwonych plamach... To samo szyja i ręce, od palców aż do barków... Czuję się z tym tragicznie, nie wiem co to jest, dziś idę do lekarza. Jeśli nie pomoże to chyba się załamię. Nie chodzę nawet na zajęcia na uczelnię, bo głupio mi tak wyjść do ludzi... 😵
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
14 października 2015 15:36
Kaprioleczka- Znam trochę punkt widzenia Strasslerowców. Jeden z nich robił kopyta mojemu koniowi, teraz dojeżdża do stajni, w której pracuję.
Oni uważają, że ważna jest prawidłowa praca układu krwionośnego. Bose kopyta bardziej pobudzają przepływ krwi w kończynach. Jeśli kopyto jest wadliwe, proces ten jest trochę utrudniony, dlatego ważna jest odpowiednia korekcja kopyt. Podkucie, brak ruchu zaburza cały proces. Ardrodeza też zaburza ,,pompowanie" krwi, bo jest unieruchmiony staw. Kończyny są nierównomiernie obciążone, co praktycznie uniemożliwia leczenie ochwatu.
Ardrodeza u Twojego konia pewnie była konieczna więc teraz trzeba zrobić to, co można. Chyba każdy Strasslerowiec każe rozkuć konia i w miarę możliwości wprowadzić trochę ruchu w ręku. I odpowiednia korekcja kopyt...
Zen, warta2009, Alveaner, Dementek - dzieki za wsparcie  :kwiatek: rozmawialam dzis z wetami i jutro zdejmujemy podkowe, mam nadzieje ze sie uda bo musze jeszcze wyczarowac podkladke a jak sie okazuje to zupelnie nie jest az takie proste jak myslalam ze bedzie 😉 ale walczymy, nie poddajemy sie, Kapriola też walczy, ja jestem PRZERAŻONA, albo nawet więcej niż przerażona, mam ochote zamknąć oczy i przeczekac tak az to wszystko się skonczy, ale nie moge, wiec sie nie poddaje choc sie fizycznie trzese ze strachu CAŁA. Mogłabym produkowac tym energie dla malej wsi. jak mnie ktos pyta co sie dzieje, to mowie ze z zimna bo zimno jak choroba jasna, ale ja wiem ze to strach  👀
Kaprioleczka trzymam za Was kciuki z całych sił.
Jest dopiero 12 ale juz ten dzien mnie przeraża, moja rezerwacja w hotelu "zniknęła", wszystko zajęte, zacielam sie na pól godziny w maleńkiej alejce za ciężarówka wyprowadzkowa, a potem widziałam cos czego nigdy, NIKOMU oglądać nie zycze, a ja juz chyba nigdy nie zasne. Tule sie do mojego konia, zaraz zmieniamy opatrunek na operowanej nodze wiec mam nadzieje ze tfu tfu tfu odpukać wszystko bedzie ok.

Boje sie  😕

Lardia trzymaj sie!
Kapri - trzymam kciuki. Znam ten strach i nikomu nie życzę. Musisz być twarda 🙂
lardia, Kaprioleczka, dużo siły, macie moje dobre myśli.


edycja po zmianie wątku

[s]Dołączam się do próśb o własne drzewko z pieniędzmi.
A dodatkowo proszę o czas w słoiku, min. 30-godzinną dobę i więcej wytrzymałości, żeby utrzymywać właściwy poziom energetyczny...
[/s]
Zen, warta2009, Alveaner, Dementek - dzieki za wsparcie  :kwiatek: rozmawialam dzis z wetami i jutro zdejmujemy podkowe, mam nadzieje ze sie uda bo musze jeszcze wyczarowac podkladke a jak sie okazuje to zupelnie nie jest az takie proste jak myslalam ze bedzie 😉 ale walczymy, nie poddajemy sie, Kapriola też walczy, ja jestem PRZERAŻONA, albo nawet więcej niż przerażona, mam ochote zamknąć oczy i przeczekac tak az to wszystko się skonczy, ale nie moge, wiec sie nie poddaje choc sie fizycznie trzese ze strachu CAŁA. Mogłabym produkowac tym energie dla malej wsi. jak mnie ktos pyta co sie dzieje, to mowie ze z zimna bo zimno jak choroba jasna, ale ja wiem ze to strach  👀


A masz jakiś pomysł na podkładki? Z czego i jak grube? Mi się przy ochwatach sprawdza pianka Eva, ale musi być gruba, przynajmniej 2cm, bo się uklepuje, tylko gorzej z trwałoscią jeśli nie ma butów w które można wsadzić konia a trzeba kleić. Happy Horse hoof pads ponoć są spoko, ale nie testowałam i trzeba zamawiać przez internet. Ale masz tu instrukcje jak można przymocować podkładkę (jakąkolwiek) do kopyta jak nie masz butów: http://www.happyhoofpads.com/how-to-apply-happy-hoof-pads/  W ostateczności nawet gruby filc spróbuj, może byc stosunkowo najłatwiej go nabyć w jakiś sklepie.


lardia - trzymajcie się! Co te konie cudują, że się ciągle rozwalają 🙁
lardia, Kaprioleczka, dużo siły, macie moje dobre myśli.

Dołączam się do próśb o własne drzewko z pieniędzmi.
A dodatkowo proszę o czas w słoiku, min. 30-godzinną dobę i więcej wytrzymałości, żeby utrzymywać właściwy poziom energetyczny...


:kwiatek:

A ty mi nic nie mów o pieniądzach, jakbym wyjęła wszystkie ZAPŁACONE rachunki za Kapriole to byś zemdlała, a trzy są nadal do zapłacenia i cos czuje ze chyba jedyny sposób na nie to bedzie... W naturze  😁

Ja tak pól żartem pól serio, ale teraz robię za końska pielęgniarkę 16-20 godzin na dobre i nie pracuje wiec nie wiem skad sie spodziewam ze mi spadnie, a moja zbiórka na ta operacje jest "w zgliszczach", bo nie mam po prostu czasu jej prowadzić. Albo jestem z koniem, a jak nie byłam to byłam w pracy.  😵

Branka, tajnaa mi wczoraj napisala - 2-3cm guma granulowana, wyciąć dziurę na kość kopytowa i dodatkowo podłożyć na strzałkę zeby pracowała. To tak w skrócie. Tu mamy rożne  cuda niewidy od duct tape po equicasty i buty. Z mocowaniem nie bedzie problemu tylko skad ja w Paryżu wezmę gumę granulowana?!  🤔
Kombinuje, cos wymyślę ale jestem otwarta na pomysły. Powiedz cos wiecej o tej piance? Jak to wyglada i gdzie to kupić? We wtorek bedzie strugacz  wiec juz mi zrobi na podkładki ale do wtedy.  :kwiatek:

Edit: wyszłam z boksu. Deszcz pada poziomo. Żyć nie umierać  🙄
Piankę Eva to w sumie ja przez internet zamawiałam. Tak to nie wiem gdzie ją dostać 🙁 Mogę Ci wysłać, ale podejrzewam, że dojdzie później niż będzie strugacz.

Takiej gumy o jakiej mówi tajnaa nie próbowałam, aż muszę zerknąć co to.

Jeszcze z podkładkami jest tak, że jednemu koniowi bardziej pasują takie, innemu inne.. w razie czego wsadzcie w equicast, czy jakieś buty, jak nic lepszego nie znajdziesz, ale i tak powinna być jakaś podkładka, tajnaa Ci dobrze podpowiada w jakiej konfiguracji ja wyciąć.

Dzięki dziewczyny staram sie trzymac ale ciezko idzie..
Kaprioleczka jak dziewczyna walczy to wierze że da rade!
daj znac jak po zmianie opatrunku.
Jakbys wymysliła sposob na zarabianie na rachunki z kliniki to prosze podziel sie:p mi tylko kredyt przyszedl do glowy... no nie w sumie przyszlo mi do glowy zeby na misje szybko pojechac i zarobic (jestem zolnierzem), ale okazało sie ze jest po 20 osob na miejsce a ze nie mam "plecow" to pewnie sie nie zalapie...
Branka no nie wiem co jest z nimi nie tak ale odnosze wrazenie ze czym bardziej sie dba tym gorzej z nimi 😵
kolezanki kon swiezo wyleczony pare dni temu sie urwal tez w boksie. No litosci...
Po zmianie opatrunku nie wiem czy mam sie smiac, płakać, czy komuś przypie..rzynic. Po zdjęciu opatrunku zobaczyłam w naszym przypadku bardzo poprawne sztorcowe kopytko oraz "przyrośnięta" (bo to własny rog, nie żadna chemia 😉 ) KILOMETROWA zjeżdżalnie z pazura  😵 😵 😵 w życiu nie widziałam tak tragicznie dla okazji "zrobionego" kopyta. To jest ta zła wiadomosc. Dobra jest taka ze po doraźnym podepchnieciu czegoś pod piętkę, noga "odzyskała" oś i kon normalnie stanął  😅 kon "areszt ziemny" do przyjazdu kowala, a potem mam nadzieje ze sytuacja sie poprawi. Szkoda tylko, ze rozwinęliśmy to po południu bo kowal był... Ale rano  😵

Lardia apropos zarabiania to mi tylko striptease przychodzi do głowy, ale niestety nic z tego nie bedzie bo mi cycki nie urosły 😉  😁

Edit: albo możemy poprosić tego gościa 😉 klik!

Tak na marginesie apropos dbania opowiem ci historie. Psa znajomych ugryzł kleszcz. Wiem dokładnie kiedy to było bo mój pies choruje na nerki wiec pytali nas czy mielsmy do czynienia z czerwonym moczem. My na to, ze babeszioza i szybko do weta bo potem nie do odratowania. To było w piątek. W niedziele telefon który Wet naj bo pies umiera...

... Pomimo ze szanse na przeżycie po takim czasie sa praktycznie minimalne, jak sie domyślasz pies przeżył. Mój kon był od pierwszego dnia pod stała opieka Wet i sama widzisz jak sie to skończyło. Z jakiegoś powodu "olewanie" działa, tylko nie wiem na jakiej zasadzie, bo tylko bym spróbowała ja cos sobie "olać"  🙄
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
17 października 2015 14:19
Kaprioleczka- Trzymaj się! Twój koń chce walczyć i wygra :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się