JolantaG
Konto zarejstrowane: 09 grudnia 2008
Najnowsze posty użytkownika:
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: JolantaG dnia 14 grudnia 2013 o 20:49
edzia nie wiem jak innym, ale link z Twojego posta rozjechał mi całe forum, także widze tylko ....... w sumie to nic nie widze 😉
Musiałam Cie zignorować na poprzedniej stronie zeby przeczytać inne posty.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 11 grudnia 2013 o 17:01
Hmmm, wiec albo trafił mi się jakiś trefny, albo rzeczywiście musze z nim pokombinować.
Dopiero go kupiłam, poszedł na pierwszą próbe na moim koniu. Młody ma kopyta kamienne i u niego nawet najostrzejsze narzędzie jest jak prawie tępe, ale ten mustad to mnie przeraził. Nawet na martwej podeszwie skrzypiał. 😵
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 10 grudnia 2013 o 16:02
O holibka, to chyba będzie problem, bo z jednej strony jest droga powiatowa a z drugiej droga osiedlowa asfaltowa. A wiec chyba wizyta w UG bedzie konieczna.
Tak sie to mniej więcej przedstawia .
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 09 grudnia 2013 o 18:06
JolantaG, pięknie 🙂 ten pogrubiany śmiechowy
Dzięki, ostatnio dokazuje jak źrebak, a jeszcze troszke i będziemy dowodzik wyrabiać. Grubcia rzeczywiście śmiechowa, gęba mi się nieraz uśmiecha jak widze te jej fikuśne bryki i miny. Młody jej nie dorównuje. Ten to jest leń patentowany. 🤣
Jak dobrze pójdzie to koło jesieni będe grodzić padok siatką, bo szczerze mówiąc mam dość żerdzi, 3 lata i już się sypią. Tylko, no właśnie, bo słupki będą zabetonowane i nie wiem jak to jest z przepisami, czy do tego będzie potrzebny jakiś plan, czy pełna samowolka. Trzeba by do gminy podskoczyć za jakiś czas, ale moze ktos coś wie?
Ma ktoś doświadczenie?
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 07 grudnia 2013 o 17:34
Mam nadzieje, ze już się wywiało za ten rok . U mnie wieje zawsze, ale wczoraj i dziś... 😵. Między 18ta wczoraj, a 5 rano dziś, było zdecydowanie najgorzej, myślałam, że mi wyrwie dom z fundamentami. Jeden huk, świst, dudnienie jakby cały czas pośpieszny jechał.
Od 23iej śnieżyca i tak do tej pory. Jak przestaje sypać z góry to sypie z dołu (wiatr miecie wszystko z pól).
Ale narzekać nie moge. Jechać nigdzie nie musiałam, ale drogi przejezdne. O dziwo prądu nie brakło, ale u nas się to raczej zdarza bardzo rzadko, chociaż wichury w naszej wiosce są zawsze najbardziej odczuwalne, bo mieszkamy nieco wyżej niż reszta z sąsiednich wsi.
Konie wczoraj były tylko z rana 2 godziny - pokręciły się po padoku, poskubały suchych badyli i chciały wracać, więc stwierdziłam, że nie będe na siłe trzymać ich na takim wietrze. Dziś też były dwie godziny, ale po południu, z rana była śnieżyca konkretna. Później się troche uspokoiło, ale tylko troche. Zwierzaki oczywiście mega szczęśliwe ze śniegu. Zaraz tarzanko brykanko. Troche je przegoniłam, a zmarzłam jak diabli, nie dało sie z nimi za bardzo pobiegać bo jak czasem dmuchnęło to powietrza nie mogłam złapać 😲. I taki filmik dzisiaj nagrałam.
Mam nadzieje, że będzie działał. Za pierwszym oglądaniem jest strasznie niewyraźny, chociaż nie wiem dlaczego, bo filmik nagrywany aparatem i na komputerze odbiera czyściutko. A przy drugim oglądaniu juz niby lepiej widać.
Pastwisko,padok
autor: JolantaG dnia 04 grudnia 2013 o 15:17
Tania ta trawa nie jest gorzka, jest taka jak reszta traw, może nawet słodsza, z tym, że konie się tam nie pasą, ponieważ to miejsce zwyczajnie brzydko pachnie. Wystarczy taką trawe skosić nieco wyżej, przegrabić w inne miejsce bez kup i konie zjedzą.
Ja z niedojadów robie siano. W tym roku zrobiłam siana na prawie dwa miesiace letnie - dla dwóch koni. Nic sie nie zmarnowało. 😉
Jesienią warto popruszyć takie miejsca wapnem. Kupy się szybciej rozkładają i na wiosne konie sie pasą już normalnie. Z tym, że zazwyczają robią sobie toalete w tych samych miejscach od nowa.
COWING czyli KROWĄ PO LESIE ;)
autor: JolantaG dnia 01 grudnia 2013 o 18:23
No 25 litrów i 650 kilo to może być dawka dla polskiej czerwono białej,albo sima jakiegoś, ale nie dla H-f który potrafi dać 50-60 litrów na dobę.
Szczerze? Może ja i dziwna jestem - 100 lat za murzynami, ale cóż wole byc dziwna niz uważać za normalne to, że krowa daje 60 litrów mleka na dobe. Jak dla mnie to jest chory system, wychowałam sie w zupełnie innym świecie, ale naturalnym i zupełnie nie podzielam zachwytu co niektórych nad nowoczesnościa rolnictwa. Im większa ingerencja w naturę tym więcej będzie to kosztować ludzkość w przyszłości.
A to to jest jakiś żywy cyborg a nie krowa. Jeszcze troche i "wynajdą" taką krowę, która będzie całą dobę podpięta pod dojarke.
I wszystko na antybiotykach. Ani sie zasuszyć, ani sie zacielić, ani wycielić. 🤔wirek:
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 28 listopada 2013 o 18:21
elena111 ja mam. 😉 3 zimy z sianem na strychu i końmi w boksach i siano nie ucierpiało nic ani nic. 😉 Co prawda górne drzwi boksów otwarte praktycznie całą zime, z wyłączeniem dni/nocy kiedy zawiewało do boksów śnieżycą i nocy kiedy temperatura spadała poniżej -15. I przyznam, że poprzedniej zimy stajnia była zamknięta dość często szczelnie, ale nie zauważyłam by siano choć minimalnie ucierpiało. 😉
No dzisiaj pogodna nie rozpieszczała. Od rana marznący deszcz, mało orła nie wywinełam na schodach z samego rana, bo się nie spodziewałam, że mam gołoledź do samych drzwi. 😵
A śniegu jak nie było tak nie ma. Ech. Ale cierpliwie czekam, bo już mi sie sanna marzy.
Aż trudno uwierzyć, ze wczoraj był taki piękny dzień i słońce, mimo zimna chciało sie wyjść z domu, a dziś nawet pies nie wyszedł na dwór 🤣.
O taką fikuśna fotke udało mi sie wczoraj cyknąć o zachodzie, szkoda, ze tylko telefonem, bo widok i kolory były nieziemskie.
Mój diabelski aniołeczek - różki i aureolka w jednym 😁
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 25 listopada 2013 o 15:53
U mnie śniegu ani płatka, za to w nocy mocno polało, a od rana było pochmurno i strasznie wiało i wieje nadal. Drzewami rzuca jak chorągiewkami. Konie wypuściłam dopiero koło południa jak słońce troche wyszło i wiatr ciut sie zmniejszył. Bo z rana to normalnie pod wiatr, to nie można było oddechu złapać.
Wypuściłam je na pastwisko, bo trawa jeszcze jest, ale taką akcje mi zaczęły, że sie przestraszyłam, ze mi zwieją z pastuchem i zabrałam na padok. Tam pewniej i bezpieczniej. Ale koło 15tej znów zaczęło huczeć mocniej i sprowadziłam do stajni. Zreszta przyszły z chęcią.
Póki co mamy -1 w tej chwili. No i przydało by sie troche śniegu, bo nie lubie pluchy.
Trujące rośliny, drzewa , krzewy dla koni !!
autor: JolantaG dnia 23 listopada 2013 o 19:05
U mnie też klony na pastwisku od lat. Konie czasem zjadaja liście zielone, czasem opadłe, czasem gałązki, czasem kore. Ale żeby sie interesowały tak bardzo to nie, skubnął tylko od czasu do czasu. I odpukać nic sie nie działo.
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 23 listopada 2013 o 18:47
JolantaG, i w sumie mamy do siebie całkiem blisko 😉 chyba będzie się trzeba osobiście zapoznać, bo faktycznie nadajemy na tych samych falach.
A wiesz, że całkiem niedawno jechałam przez Lipsko i nawet o Tobie pomyślałam 😉, ale nie miałam do Ciebie kontaktu, no i w zasadzie było już dość późno, ciemno i nie było szans na spotkanie. Ale może w przyszłości, kto wie. 😉
Dziewczyny mam do Was pytanko.
Na polu miałam takie stare trawsko(nie koszone chyba z 5 lat jak nie więcej,dokładnie nie wiem,ponieważ od niedawna tutaj mieszkam) Chciałam aby na tym polu było pastwisko,więc teraz na jesień kazałam to wszystko skosić.Maszyna na dwa razy to ściachała i rozdrobiła,teraz sobie to tak na tym polu leży.Przez zimę ma to przegnić i ponoć na wiosnę ma ruszyć zielona trawka ale ja nie jestem przekonana czy to wszystko.Niektórzy mówią,że już nie mam tam nic robić ale wydaje mi się że dobrze by było jakbym na wiosnę trawki tam dosiała.Kompletnie się nie znam, więc proszę Was o rady :kwiatek:
mela według mnie to nie był dobry pomysł, niestety. To na pewno nie przegnije przez zime, tak, zeby wiosną nie było po tym śladu. Będzie i to jako brzydka czarna zagrzybiona kołderka. Owszem część traw i innych roślin sie przebije i będzie rosła, ale ja osobiście nie chciałabym na tym wypasać.
Szkoda, ze nie skosiliście rotacyjną na pokosy i po prostu nie sprzątnęli do czysta.
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 21 listopada 2013 o 20:07
ostro pojechane... 😲
Heh, no może i ostro, ale sama prawda.
-----------
jeszcze zdziwiona, jak jej się tłumaczyło, że kostka siana to ze 4 zł, razy 30 dni, to samo siano 120 zł,
Wczoraj znajomy mi mówił, ze juz po 5 płacił za kostke.
----------------
Tak w sumie przeczytałam teraz to co napisałam i właściwie to w którym miejscu jest za ostro?
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 21 listopada 2013 o 19:12
bera7jak tak Ciebie czytam, to mam wrażenie, że sie zawsze z Tobą zgadzam 😉
Niby sie nigdy nie powinno mówic nigdy, ale nigdy nie pójde na układ, ze biore komuś konia za koszty utrzymania czyli wspomniane 200 zł. Bo za 200 zł nie wyżywie konia tak jak właściciel będzie tego oczekiwał. A wiem, ze z czasem oczekiwania rosną i takich układów odechciewa sie bardzo szybko.
Po drugie - nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem określania konia jako kosiarki do trawy. Że niby będzie trawe kosił od maja do końca września, przy dobrych wiatrach do końca października , przy złych wiatrach trawy czasem nie ma juz w sierpniu, bo jest mega susza i co odstawiamy tę kosiarkę do garażu i niech sobie zapada w zimowy sen? - bo przecież po co mi kosiarka od listopada do kwietnia. Naprawde tego nie lubie i szczerze mnie to wkurza.
Możne to i śmieszne, ale trawa tez kosztuje i to wcale nie mało. Sama wartość 1 ha ziemi to juz 15 nawet do 60 tys - gdyby przyszło kupić ten hektar, to wiadomo. Ale każdy przyjmuje opcje, ze ta ziemia juz jest, ok, niech będzie. Ale rok w rok podatek, rok w rok trzeba utrzymać ruń w dobrej formie bo na chabrach kon się nie wyżywi. Trzeba ponawiozic, trzeba powapnować, trzeba zrekultywować/odnowić, trzeba ogrodzic, no chyba, ze właściciel konia zgodzi sie na wypas łańcuchowy.
Szczerze? wolę sobie kupic kosiarke, taką na paliwo, niż:
1. sprzątać gówna codziennie, od cudzego konia, którego ktos sie pozbył dla swojej wygody z czystym sumieniem, że nie poszedł do rzeźni
2. zamartwiać sie o zwierze dzień i noc, żeby nie zachorowało, nie połamało sie, bo przecież to tylko zwierze, a potem byc moze mieć z tego powodu nieprzyjemności
3. po roku dowiedzieć się, że właściciel zniknął z życia konia i nie będzie płacił już kosztów utrzymania, a ty zostajesz z koniem, z którym nic nie możesz zrobic, prócz tego, ze będziesz go dalej utrzymywać już za swoje
itp.
Na początku jest okej, a potem właściciel, gdy od konia jest daleko zaczyna mieć w nosie i to co obiecał odchodzi w niepamięć.
Ogłaszałam sie z pensjonatem dla emerytów 3,5 roku. Można było przyjechać, zobaczyć co i jak, drzwi zawsze otwarte. Stajnia przydomowa konie na pierwszym miejscu. 450zł z rozczyszczaniem kopyt, to naprawde niewiele. Większość odpowiedzi jakie do mnie napływały to czy przyjmę konie jako kosiarki, żebym sobie utrzymywała cudzego konia za swoje - co mnie wkurzało niemiłosiernie - bo ogłoszenie było wyraźne pensjonat za 450 zł.
Lub pytania czy nie da sie taniej do 300 zł, a wymagania takie, że hej. Tak mi sie odechciało, że od 2 miesięcy sie już nie ogłaszam, a stajnie pensjonatową zapełniłam sianem i słomą. I mam spokój. Mam dość ofert dam ci konia, bo mi już kulawiec nie potrzebny, a tobie wykosi trawe 😵
Zdecydowanie wole nabyć kolejnego własnego konia, takiego jaki mi sie będzie podobał, za własne pieniądze i nikt mi z butami nie będzie wchodził.
Miałam dwóch pensjonariuszy - pierwsza - wspaniała osoba - ze świecą szukać i takich bym sobie życzyła zawsze i dla takich osób chce sie stawać na głowie i zrobic wszystko, zrobic więcej niz można, ale niestety życie jest brutalne i mimo najszczerszych chęci nie zawsze sie udaje.
Druga - hmm - powiem tylko niefajnie, "współpraca" zostawiła duży uraz, który mi się zapisał w głowie i siedzi tam cały czas.
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 20 listopada 2013 o 23:15
JolantaG czy ten kot żyje ? 😲 Moja kobyła kiedyś tez goniła kota . Nie zdawałam sobie sprawy że kot uciekający przed koniem potrafi tak szybko biegać 😉
Niestety zginął śmiercia tragiczną pod kołami samochodu jakieś 2 lata później, na co zupełnie nie mam wpływu mieszkając przy drodze asfaltowej - musiałabym chyba wiązać koty na sznurku by nie ginęły.
Ale w starciu z koniem nie spadł mu włos z głowy. 😉
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 20 listopada 2013 o 18:00
Kot 😉. A bo to zdaje sie telefonowe zdjecie, wiec takie średnie. 😉
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 20 listopada 2013 o 17:54
JolantaG, gdzieś jeszcze ocalały polskie czerwone? Bez domieszki po drodze? A choćby zdjęcie jakiejś masz? Współczesnej. To jest to samo co czerwona polska górska?
halo są na pewno i jest to nawet rasa dotowana jak w przypadku polskich ras koni. Ale szczegółów jako takich nie znam, bo póki co nie przerzucam sie na tą rasę, narazie zależy mi na posiadaniu krowy, która daje duzo mleka. 😉
Ale są na pewno, niestety tu w okolicach nie ma szans ich spotkać. Myśle, ze chyba można by byłoby podpytać w Agencji, gdzie, kto ma - by można było sobie zakupić.
Tak polska czerwona to to samo co polska czerwona górska, jest to jedna z odmian tej rasy.
amnestria póki jest cień szansy, nie można sie poddawać. Cuda sie zdarzają i moja klaczka jest tego żywym dowodem. Kilka lat temu nikt nie dawał jej żadnej szansy, że w ogóle wstanie, nie mówiac o pracy. Tak naprawde nie zależało mi na tym, zeby pracowała, tylko na tym, żeby żyła w miare komfortowo. Wziełam sprawy w swoje ręce i koń nie tylko zaczął wstawać samodzielnie o własnych siłach, ale po 3 miesiacach wyprawiał już takie cyrki na pastwisku (patrz załącznik). Wróciła też do pracy. Mamy od czasu do czasu jakieś kryzysy, ale nie stanowia one już takiego problemu. Praca w naszym przypadku, akurat zdecydowanie koniowi służy. 😉
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 18 listopada 2013 o 22:57
Ja jeszcze odnośnie charakteru krów. Nie do końca zgodzę się z tym, że każda rasa zależnie od wychowania będzie taka sama.
Na pewno nie będzie taka sama i w swoim poście nic takiego nie napisałam. 😉 Chodziło mi bardziej o to, ze każde bydło chowane łagodnie nie będzie agresywne czy stroniące od człowieka i jego dotyku i raczej każdy może byc spokojny o to, że nabywajac inną krowę. np wysokomleczną czy chociażby bardzo ładną, odporną - według mnie super pod każdym względem krówke rasy polska czerwona * , będzie mógł ją odchować sobie jako fajne spokojne i przyjazne zwierze.
* Jak nie będe potrzebować tyle mleka, to właśnie taką sobie nabęde, zwłaszcza, ze miałam z nimi do czynienia i podoba mi sie zdecydowanie bardziej niż jersey, ale oczywiscie wszystko kwestią gustu. 😉
Pewnie, że w obrębie ras bydło posiada swoje określone cechy charakteru, zresztą podobnie jest z psami czy w pewnym stopniu z końmi.
A to, że któraś rasa jest bardzo flegmatyczna inna natomiast ciekawska, żywiołowa to już jest cecha danej rasy. 😉
To co zaobserwowałam przez te x lat życia, to to, ze każde nasze czy dziadków krowy, strasznie lubiły być głaskane, szczotkowane drapane i ogólnie były pieszczotliwe, nie jedna kładła morduchne na ramieniu i dopraszała sie o przyjemności.
Na pewno nie miały nic z jerseyek, to było bydło typowo polskie. 😉
------------
Znalazłam tanio dorosłe jerseyki tylko bardzo wychudzone,pół roku po porodzie i podobno ze słabego żywienia mało mleczne-3 krowy dają wiadro mleka dziennie.Czyli pewnie bym jej nie rozdoiła bez zacielania 🙄
Jak podkarmisz, dasz dobrą pasze, to prawdopodobnie zwiększy się ilość mleka, ale na pewno nie na długo. Prawda jest taka, ze bez cielaka mlekiem długo się nie nacieszysz.
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 18 listopada 2013 o 19:42
Może mi ktoś napisać,jak długo można utrzymać laktację -pozwolił na krowę(nie jałówkę) i raczej bez przychówku zbyt częstego) i co się daje jej jeść (siano,pastwisko- na pewno,ale jakie treściwe)
Ja co prawda jerseyki nie mam, kiedyś bydło polskie czerwone, potem polskie czarno-białe, a teraz to juz wszystko mleczne wymieszane z HFkami, ale ogólnie na pytania moge odpowiedzieć.
Najdłuższa laktacja u mnie prawie 15 miesięcy, krowa po wycieleniu nie miała rui aż 4 miesiace, a potem 3 razy się nie zacieliła. Az w końcu po udanym zapłodnieniu ostatecznie urodziła bliźniaki 😉, ale to już lata temu. Jednak nie radziłabym długo jałowić krowy po wycieleniu, bo żeby sie później nie okazało, ze po pół roku zdecydujemy sie na zapłodnienie, a tu juz rui nie będzie.
Obecnie mam krowe, która doi się praktycznie do samego ocielenia (ok 2-3 tygodnie przed mleka już nie daje, a co ważniejsze mleko jest dobre do samego konca, śmietana tylko jest gorzkawa tak 2 miesiace przed wycieleniem, ale tylko jak stoi dłużej niż 3 dni, dlatego jak tylko sie skwasi to od razu na masło i nic sie nie marnuje.
Przez pół roku po wycieleniu daje średnio 23-26 litrów na dobe, później stopniowo maleje.
Krowa u mnie zjada właściwie to samo co konie. Latem pastwisko i troche siana i to w zasadzie tyle. Od maja do sierpnia-września to w zupełności wystarczy. Jak trawa słabsza dodaje śrute z jęczmienia i owsa, na mokro (parzone wrzatkiem - krowa sie zabija za taką kolacją 😉 ).
Zima - siano, śruta z jęczmienia i owsa do tego wysłodki, również zalewane wrzątkiem. Raz, dwa w tygodniu do tego otręby pszenne i siemie lniane. Z przysmaków buraki pastewne, marchew.
Kiedyś kiszonka z liści buraczanych, ale juz od 8 lat bez kiszonki.
Jak przestaliśmy siać buraki cukrowe, zrobiliśmy w jednym roku kiszonke z kukurydzy i tak szczerze to nigdy więcej. Mleko po kiszonce z kukurydzy mi w ogóle nie smakuje. Smierdzi tym nie tylko mleko, ale całe otoczenie, gospodarstwo a kupy to już w ogóle.
Co do charakteru krów - to śmiało moge powiedzieć, ze każda krowa lubi pieszczoty, drapanie za uchem, po szyi, po brodzie 😉 i ogólnie po całym ciele. Krowy bardzo lubią czyszczenie, szczotkowanie niezależnie od rasy. Wszystko zależy od tego jak sie je wychowa.
Zreszta z bykami jest tak samo. Jak się je od cielaka chowa łagodnie to możne je nawet do pługa przyuczyć czy wierzchem pojeździć.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 09 listopada 2013 o 23:16
I teraz zacznie się licytacja kto czym karmi (i nie jest to owies) 😵 nie ma to jak rzeczowa dyskusja
Właściwie to się nie zacznie, bo już trwa. I musze przyznać, że ostatnie 3 strony czyta sie całkiem niefajnie.
Ja jestem lepszejszy bo nie daje/ daje.
A przecież wszyscy doskonale wiemy, a przynajmniej powinniśmy wiedzieć, że wszystko zależy od punktu siedzenia.
Owies sam w sobie nie jest zły i karmienie owsem tez nie jest złe, wszystko zależy od tego co komu potrzebne.
Przecież nikt nie będzie pasł konia owsem, który nic nie robi - bo to chory pomysł. A z kolei nie wolno robić debila z kogoś, kto konia ma do pracy i karmi go owsem - i nakazywać mu udowadniać naukowo, że dany koń tegoż owsa potrzebuje.
Sory, ale nie mam zamiaru grzebać w sieci za jakimiś artykułami by udowodnic, ze nie jestem jeleniem, bo karmie swoje konie owsem. Mam konie do pracy, potrzebuje z nich wydobyć siłe, szybkość, zapał do pracy, to dlaczego mam nie uwzględnic w tym przypadku podawania owsa?
Nie mam też zamiaru tłumaczyć sie naukowo czemu w okresie kiedy konie nie pracują, nie podaje im owsa. To chyba jest jasne i nie potrzebne są do tego artykuły naukowe.
I to nie owies szkodzi koniom, tylko ludzka nieodpowiedzialność, głupota, bezmyślność, niewiedza (piszę ogólnie, nie mam absolutnie nikogo konkretnie na myśli) - bo większość koni jest źle chowana, utrzymywana, pielęgnowana i żywiona już od urodzenia, a potem źle użytkowana. I to własnie to sprawia, że w przyszłości garść owsa powoduje takie czy inne negatywne skutki.
Szczerze - mierzi mnie jak ktoś pisze, że jego koń pracuje ( a jest to godzinny spacer do lasu 2 razy w tygodniu). To jest jak pierdnięcie muchy w obecności słonia - nic nie znaczy. Godzinny spacer do lasu 7 razy w tygodniu, to też jest żadna praca, nawet w konkretnym tempie.
Chyba, że jest to arabiątko czy huculątko niosące 120 kilo właśnie w konkretnym tempie, ale to już właściwie uważam za patologie, czyli to o czym wspomniałam wcześniej - nieprawidłowe użytkowanie.
Może jestem jakaś dziwna, ale wychowałam sie w takim miejscu i w takim czasie, że konie naprawde pracowały i potrzebowały naprawde konkretnie zjeść. I mam zupełnie inny obraz pracującego konia, niż to co obecnie nazywa się pracą. To raczej rozrywka po całych dniach nicnierobienia, bo nawet jedzenia nie trzeba szukać, ani wody.
A żeby sie rozerwać fizycznie - jak to sie teraz mówi? - aktywny wypoczynek? - nie trzeba zjadać dwóch kotletów, zdecydowanie wystarczy ten jeden podtrzymujący procesy życiowe.
To se pogadałam.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 09 listopada 2013 o 16:14
Z tego samego źródła wynika wiara w to, że ochwat to choroba, która dotykała konie kiedyś i działa się głównie na święta. Do dziś się ją często nazywa chorobą świąteczną.
Być może wyjdzie, że sie czepiam, albo po prostu czegoś nie wiem, nigdy nie doczytałam, ale nie spotkałam sie nigdzie z określaniem ochwatu jako choroby świątecznej.
Mięśniochwat jak najbardziej nie tylko w literaturze jest nazywany chorobą poświąteczną, ale i wielu rolników na wsiach zna właśnie mięśniochwat pod nazwą choroba poświąteczna, poniedzielna, poświąteczne porażenie ( z takimi określeniami ja sie spotkałam).
A ochwat był zawsze ochwatem i nigdy nikt inaczej tej choroby nie nazwał.
No to tyle chciałam. Już mnie nie ma. 😉
Stajnie w Lublinie
autor: JolantaG dnia 07 listopada 2013 o 20:30
JolantaG oczywiście, był to tylko rodzaj ironii.
Olaa z mojej strony również. 😉 Chociaż wolałabym by zabrzmiało jednak bardziej jak przestroga.
Stajnie w Lublinie
autor: JolantaG dnia 06 listopada 2013 o 17:16
Jak masz za grubego konia i chcesz żeby schudł to ten... ---> Arizona
Zdecydowanie odradzam taki sposób odchudzania koni.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 16 października 2013 o 21:07
Jolu nie wiem czy dobrze Cię rozumiem myślisz, że możliwe jest aby po tym ostatnim struganiu kość kopytowa tak wystrzeliła do góry.
Z tego co mówił kowal to widział jak to określił "położenie"kopyta i chciał je podnieść, głównie zbierając więcej z przodu.
Mniej wiecej, tzn to co mi biega po głowie jest duzo bardziej skomplikowane i ciężko mi to wyjaśnić na sucho przez internet.
Na jesień zeszłego roku bez uchwytnej przyczyny pierwszy raz zakulała na prawą przednią kończynę, nie diagnozowana pozostawiona w spokoju,doszła samodzielnie do siebie po ok 3 tygodniach. Wiosną tego roku identyczna sytuacja.
W lipcu tego roku poważna kulawizna tej samej nogi wydawało się że znowu sama się pozbiera, zaczęła nawet pierwsze jazdy ale po wystruganiu ponad miesiąc temu zakulała ponownie i kuleje do teraz
Czy klaczka jest strugana przez tego samego kowala od roku - czyli od początku kiedy ją masz? W jakich odstępach czasu następowały kulawizny po struganiu.
Wiesz to jest dość ważne i przypomina mi bardzo jedną taką podobną historie.
Na początku niepoprawne wystruganie nie daje objawów, kilka strugań jest zazwyczaj okej. Ale to, że ni e widać zmian jakie wtedy następuja, to nie znaczy, ze ich nie ma. Jednak przychodzi czas, że w końcu to nieprawidłowe struganie daje o sobie znać.
chciał je podnieść, głównie zbierając więcej z przodu.
NIe wiem jak kopyto wyglądało wcześniej i co właściwie kowal chciał osiągnąć takim wystruganiem, ale zbieranie podeszwy pod kością z przodu - callusa - nigdy nie jest dobrym pomysłem - i wiele koni własnie przez to kuleje.
Na tą chwile jak dla mnie to kopyto jest bardzo źle wystrugane, wygląda jakby miało zaraz eksplodować jest mega przeciążone na ścianach przedkątnych i na chwile obecną nawet nie da sie ich odciążyć.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 16 października 2013 o 19:13
gocha81 używaj przecinków bo jak napiszesz nieco dłuższy post to braknie mi tchu 😉
Ivanhoe skoro rtg było po rozczyszczaniu to by wychodziło, ze to kopyto jest kopytem sztorcowym z dawien dawna - zapewne wrodzonym (choć to oczywiście takie moje spostrzeżenia tylko na podstawie kilku zdjęć i niczego nie można byc pewnym) i takie też powinno pozostać. Jedyne do czego należałoby dążyć to rozcieśnienie go. Każde tak mocne potraktowanie tyłu kopyta skończy sie zawsze tak samo - wystrzałem czubka kości w góre i kulawizną.
Masz moze jakieś wcześniejsze zdjecia tego kopyta z profilu, od podeszwy, jeszcze przed rozczyszczeniem przez tego kowala.
Kopyto zostało wystrugane na "kołyske" - tam gdzie powinien być łuczek na przedkątnych jest wybulwienie (głupie słowo, ale na teraz takie mi przyszło do głowy), natomiast te punkty, na których koń powinien sie opierać są wycięte tak mocno, że ma sie wrazenie, ze wiszą w powietrzu.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 15 października 2013 o 22:33
Ivanhoe rtg było zrobione przed czy po rozczyszczeniu kopyt?
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 14 października 2013 o 19:52
zduśka całkiem fajne kopyta, poprawne, tyle, ze przerośnięte, jak juz wspomniały dziewczyny. Odpowiednio wystrugane będą wyglądać jak z żurnala 😉. Strzałki gorsze, ale po przycięciu tych megaśnych ścian wsporowych, powinny sie szybko poprawić.
dea, kotbury ja sobie jestem tutaj cały czas 😉, pilnie czytam, a wypowiadam sie rzeczywiście mało, ale to chyba lepiej.
Zresztą dostałam po tyłku juz pare razy i to mocno, że już mi się nie chce.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 12 października 2013 o 23:29
JolantaG - to nie koniowi się kopyto nadmiernie ścierało, tylko był wystrugany błędnie...
No to na pewno, co podkreśliłam 😉, ale mimo wszystko, po dwóch, trzech tygodniach pracy było jeszcze dodatkowo mocno starte, zbyt mocno i niestety nie nadganiało wzrostem, tylko ścierało sie coraz mocniej.
A że pytanie brzmiało - czy widzieliście za bardzo starte kopyta, to taka odpowiedź mi sie nasunęła. 😉
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 12 października 2013 o 20:37
Widzieliście kiedyś za bardzo starte kopyto ? 😜 ( nie chodzi o za mocno strugane ).
Niestety widziałam, ale nigdy w prawidłowym kopycie. Zazwyczaj dzieje sie tak w kopytach nieprawidłowych, gdzie mechanika jest zaburzona i np. koń chodzi mocno od palca. Widziałam podeszwe wręcz wypukłą, która uginała sie pod naciskiem palca. Ale taki stan rzeczy był wynikiem zbyt mocnej (kilkukrotnej) ingerencji nożem w podeszwe - callusa, a jednocześnie zostawieniem kątów wsporowych własciwie nie ruszonych . Po rozczyszczaniu koń sporo pracował no i niestety to co mu z podeszwy jeszcze zostało po wyciachaniu nożem, zostało starte do tego stopnia, ze koń przestał chodzić.
No i to był... mój koń. Pare takich "klasycznych" strugań i gotowe. Koń został podkuty, ponieważ nadmiernie ścierał kopyta, bo faktycznie ścierał - nie przyjmował wstzrąsów i cięzaru konia na piętki strzałkę, tylko na podeszwę i ścianę przednią.
O ironio. Przez 5 lat koń zasuwał po asfalcie i kamieniach (bardzo bardzo dużo) jak mały samochodzik, miał kopyta jak ze stali, ale był strugany przez mądrego człowieka. A potem wystarczyło rok strugania przez dwóch kowali (podobno zawodowych) i masz - koń genetycznie obciążony złą jakością kopyt 😵. Kopyta stały sie jego wrogiem.
Nadmiernie ścierają sie też kopyta płaskie z położonym kątami wsporowymi, takie kopyta nie dają rady pracować 100% na ścieralnych podłożach bez ochrony. Takich kopyt jest bardzo dużo i dlatego takie argumenty
żeby kopyto się za szybko nie ścierało
pojawiają sie równie często.
I niestety większość nie przyjmuje do wiadomości, ze podkowa nie jest na to lekarstwem.
Zagłodzone konie w Posadowie
autor: JolantaG dnia 23 września 2013 o 23:18
Nie wypowiadałam sie wątku, bo nie byłam na miejscu, nie widziałam na żywo, gościa nie znam, wiec nie chciałam pisać dla samego napisania, ale wątek śledze od pierwszego posta i nie chciałabym, żeby mi znikł z oczy jak wątek o Strzeszynie, który nie ukrywam, też bardzo mnie interesował, nie dlatego, żeby szukać sensacji, ale choćby z racji tego, ze miałam swego czasu konia chorego, którego też mógłby ktos odebrać, bo tak mu sie uwidzi, bo koń troche schudł i jak widać obecnie każdy, moze sie znaleźć w podobnej sytuacji. Szkoda tylko, ze w takiej sytuacji nie znajdują sie Ci, którzy na to naprawde zasłużyli i w pewnym miejscu mimo kilku interwencji i inspekcji nadal nic sie nie zmieniło.
Jak dla mnie ktoś kto dopuszcza sie lub przyzwala na takie okrutne cierpienia zwierząt jest zwykłym śmieciem (takim ścierwem) i powinien spędzić reszte życia w lochu, takim sredniowiecznym lochu.
ps. Honorowa trzymam kciuki.
Mi zgłoszenie pewnej sprawy niestety nie dodało skrzydeł, zę tak powiem. Zwierz zachudzony został szybko sprzedany takim co skupują tylko w jednym celu, a do tego jeszcze pół wsi patrzyło ma mnie wilkiem.
Grzybobranie
autor: JolantaG dnia 20 września 2013 o 19:44
A ja nie wiem, czemu ludzie mylą kanie ze sromotnikiem. To przecież w ogóle inne grzyby! Inaczej wyglądają, pachną (kania tak lekko orzechowo)...
I czemu ludzie zbierają grzyby, których nie są pewni? Ja zostawiam, albo pytam taty...
Również nie pojmuje, jak można pomylić sromotnika z kanią. Dwa całkowicie różniące sie od siebie grzyby, że nawet z kilku metrów widać, co jest co.
W moich okolicach najczęściej znajduje czubajki czerwieniejące, kanie bardzo sporadycznie. Ale obydwa grzyby są dobre, podobne do siebie i całkowicie różniące sie od sromotnika.
U mnie wreszcie popadało troche więc grzyby ruszyły. Kilkadziesiąt maślaczków w sadzie, 2 pieczarki przy stajni, kilkanaście kozaków w zagajniku brzozowym i 10 litrowe wiadereczko podgrzybków w lesie, więc jak na dwa dni polowania całkiem nieźle. Niestety w lesie było zbyt wielu grzybiarzy, zeby nazbierać więcej, ale z tego co zaobserwowałam, to chyba nikt z lasu nie wyszedł na pusto.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 19 września 2013 o 10:14
jasminowa myśle, ze w prawie każdej książce zdarzają sie stwierdzenia, które należy potraktować z przymrużeniem oka. Ja zawsze uważałam, ze nie należy nigdy niczego brać tak z marszu dosłownie. Tzw. fanatyczną książke, też trzeba umieć przeczytać. W książkach Strasser są naprawde poruszone bardzo ciekawe pouczające kwestie, chociaz 80% tekstu traktuje o kuciu. Ale nie trzeba od razu wieszać autorki, ze tylko kucie kucie kucie niszczy. Wystarczy je mądrze przeczytać, zamiast samo w sobie kucie, wpisać sobie w myśl nieprawidłowe kucie, nieprawidłowe struganie, długotrwałe kucie bez przerw itp i wtedy lektura będzie naprawde przyjemna.
Na pewno mokra zasiusiana ściółka jest bardziej szkodliwa niz stanie całe dnie w błocie po pęciny ( ale zaznaczmy, ze "czystym" błocie, gdzie nie ma kup i siuśków). Na rozległych terenach, raczej nie zdarza się by konie stały w swoich toaletach, ponieważ one sie ciągle przemieszczają. A w warunkach stajennych, gdzie pastwiska są raczej mikre w stosunku do ilości koni, a o padokach to juz nawet nie wspomne , no to cóż, chyba nie trzeba rozwijać tej myśli.
Zdrowe kopyto jest w stanie przetrzymać zarówno długotrwałą susze, jak i długotrwałą wilgoć. Ale - to już mówie z doświadczenia - kopyto bardzo długo nie majace kontaktu z wodą, na powierzchni twardej (czyt. asfalt) jest mniej elastyczne, uderzenie suchego kopyta jest głośniejsze i robią sie odpryski. To samo kopyto chociażby przetarte mokrą gąbką, po 10 minutach zachowuje się zupełnie inaczej. Ja w trakcie suszy staram sie jednak nie dopuszczać do przesuszenia kopyt, zwłaszcza, ze w stajni tez mam sucho, konie stoja na grubo wyścielonej słomie.
Zimą raczej nie zdarzaja sie długotrwałe susze, nawet gdy jest ziemia zamarznięta i nie ma śniegu, to ta ziemia i tak jest wilgotna, z mgły i choćby z tego, ze jest zamarznięta na kość, to musi mieć jakąś wilgotność, bo jakby była całkiem sucha to by nie zamarzła.
(lodu chyba nie wciągają?)
Przyjmijmy, ze koń stoi przy siatce z sianem ok 20 minut w jednym miejscu, kopyto jest ciepłe, lód sie od niego rozpuści. To już tak na logike biore. 😉
dea no własnie ja sie bardzo ciesze, że wyszłyśmy z tego jakoś, ale żałuje, że nie jest tak jakbym chciała, żeby było. Chyba, jednak nie powinnam narzekać. Kupiłam na tę okazje buty, ale cholerka okazały sie za duze i póki co do wiosny nie kupie drugich na pewno bo fundusze u mnie kiepsko jak narazie, chyba, ze uda mi sie opchnać te za duże.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 18 września 2013 o 16:24
Barefoot slow motion: Rockley Farm
To co, kto chce taki ruch i takie kopyta?
Amortyzacja ... miodzio.
Zero zawahania na asfalcie. I pomyśleć, że moja też tak kiedyś dawała po szosie, ile razy mi brykanko odstawiła na takiej nawierzchni, kłus, galop rzadziej, bo dla własnego bezpieczeństwa, lepiej nie ryzykować było luzowania wodzy (ze względu na inne pojazdy poruszajace sie asfaltowymi drogami, bo o przyczepność i "moc" kopyta nigdy sie nie martwiłam). I wszystko szlag trafił po kowalu, jednym, po drugim jeszcze gorzej... echhh.
I póki co nie udało sie jeszcze odbudować tego co było.
Młody na szczęście tfu tfu, nie ma problemów z ruchem po asfalcie. Więc jego sobie podziwiam, a nad Miśką wciąż myśle.
Grzybobranie
autor: JolantaG dnia 16 września 2013 o 22:34
U mnie niestety za sucho, nawet trującego nie znajdzie, co zawsze pełno było. Kiepsko widze tegoroczne grzybobranie, a szkoda, bo wszystkie zeszłoroczne poszły i w domu ani jednego grzybka. 😕
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 13 września 2013 o 19:58
Dziewczyny, czy Wy jakoś wytańczyłyście ten deszcz czy jak? 🤔 U mnie sucho jak na pustyni, łopaty nie idzie wbić w ziemie, żeby marchew wykopać. Codziennie zapowiadaja i nie ma. BYła taka mierna mżawka w tamtym tygodniu, ale nawet pod małe drzewko nie napadało - wokół drzewa było sucho.
Mam beton na polach, nie poorane, nie posiane. Katastrofa. 😵
A jak pogodynka mówi - NIESTETY będzie padać, to mam ochote jej z procy strzelić wielkim kamieniem.
Co się na wsi opłaci...
autor: JolantaG dnia 11 września 2013 o 18:13
Nie zdarzyło mi sie jeszcze nigdy jajek w sklepie kupować, ale czy one nie są wszystkie jednakowe, jednakowego koloru - jak skopiowane?
Ja od każdej kury mam inne jajko i zazwyczaj w jednej wytłoczce nie trafia sie dwa takie same, niektóre są skrajnie rózne, niektóre dość podobne, ale jednak widoczna jest różnica w barwie czy kształcie.
Tania zapewne kupowałaś przy sadach tych dużych. Tam sie nie patyczkuja, wszystko jest naszpikowane. Ale to nie jest wina tylko rolników/sadowników, że to tak wygląda. Robia tak, a nie inaczej, bo tego wymaga rynek, masz mało, kiepskiej jakości, wypadasz z rynku. Pryskaja, zeby mieć więcej i ładne,bo takie zejdzie i na tym zarobią. Ja wole jabłko brzydsze, a ludzie wolą jabłka piękne, zeby aby z robakiem nie było, bo by ich ten robak połknął w całości.
A prawda jest taka, ze jak robak nie tyka, to i nie jest to jadalne.
Tak samo jest ze zbożami, nie rozumiem dlaczego pozwala sie na stosowanie tak dużych dawek oprysków, kilkukrotnie stosowanych juz na kłos. Dlaczego nie ma jakichś norm, ograniczeń. Przecież teraz przeciętny Kowalski jest naszpikowany chemikaliami od śniadania do kolacji. Az dziw, ze mu jeszcze rogi nie wyrosły albo futro, czy trzecia noga.
Co się na wsi opłaci...
autor: JolantaG dnia 10 września 2013 o 21:11
Malina po 6 zł. Co za paranoja, maliny nie ma, a cena jest. Na skupie dziś było 280kg, podczas gdy w zeszłym roku mniej wiecej o tej porze przyjmowali po 3 tony dziennie... po 1,80 zł 🤔wirek:.
Co za porąbany kraj. Dali cene, żeby frajerzy stali cały dzień i dziubali to dziugastwo, bo po 1,50 zł nikt by nie rwał. 🤔wirek:
[quote author=zielona_stajnia link=topic=92293.msg1871096#msg1871096 date=1378757985]
Problem na wsi u nas widzę taki (a właściwie kilka). Rolnicy co jeszcze siedzą "sto lat za murzynami" - bo dziadek zawsze siał to i tamto, w ten a nie w inny sposób - w tym roku sąsiad, rolnik od nastu lat dał się namówić na siew owsa z centrali - kupowałam dla siebie, przy okazji mogłam wziąć więcej. Oczywiście nie wierzył, że daje takie plony - jak mu wjechał kombajn i zaczęło sypać po prawie 7 ton z hektara to nie mógł obrobić się z przyczepami - siejąc "dziadkowy" owies miałby 3 może 4 tony.
[/quote]
zielona_stajnia jakie u was gleby? U mnie głownie IV klasa, troche III klasy. 5 ton z ha owsa to jest max (więcej nie wyda choćby uszami klaskać). W tym roku zasiałam owies rok po centrali, niestety było tylko 2,5 tony z ha, ale jest to wina głównie gradu i długotrwałych opadów. Na początku myślałam, ze grad nie poczynił szkód w zbożach, ale niestety sie okazało, ze dużo roślin zostało pociętych i w czasie kłoszenia połamały się. Szkoda bo liczyłam na minimum 10 ton (8 ton miało pójść w świat, 2 dla mnie). Przez ostatnie 6 lat siałam owies własny (7 lat temu kupiony od chłopa) - w dobrych latach dawał lekko 5 ton, w słabszych 4. Jak dla mnie naprawde zadowalająco, zwłaszcza, że ja nie daje dużo nawozów sztucznych. Sieje owies w stanowisku rok po nawozeniu obornikiem.
Prawda jest taka, że mam za małe gospodarstwo, żeby z niego żyć. A jeszcze jak mi dokopie żywioł to można sobie tylko strzelić w łeb. A dziadkowie z tych 9 ha żyli i to całkiem przyzwoicie jak na lata 40-70te. Rodzice tez całkiem nieźle, tato miał etat w kółku rolniczym, ale to były grosze, zyli głownie z gospodarki - lata 70-90 włącznie. Po przekroczeniu magicznego 2000 roku to jest totalna porażka, zabrali możliwość jakiegokolwiek zarobku. Nie moge powiekszyc gospodarstwa bo: 1) nie mam za co, bo to co mam do sprzedania nie moge sprzedać, bo za małe ilości (zboże), nie ma gdzie (mleko/nabiał), a jak znajde zbyt to za psie pieniadze, 2)nie ma gdzie kupic ziemi, bo nikt nie sprzedaje, a jak ktos sprzedaje, to skupuje wielkorolny dając 3 tys od ręki wiecej, mnie nie stać na przebicie tej ceny, bo nie mam zdolności kredytowej i patrz punkt pierwszy.
Zainwestowałam w stajnie na 3 boksy. Taniej niż 450 zł miesięcznie za utrzymanie konia się nie da. Nie tu gdzie mieszkam. Ale 450 zł to jest dobra i zadowalajaca mnie cena, a przecież nie jest wygórowana. Gdybym wzieła co miesiac pieniadze w "kupce" 450x3 to już moge sporo zrobić, a na czysto zostaje mi 450zł.
Z perspektywy 3 lat budowa stajni okazała się bardzo dużym błędem. Po rozpoznaniu rynku, była duża szansa na zapełnienie wszystkich boksów, bez większych problemów. Niestety juz po wybudowaniu okazało sie to tylko marzeniem idioty.
Miałam tylko jednego konia przez 3,5 roku, a drugi był tylko 9 miesięcy z czego przez 3 miesiace z jego utrzymania wyszłam na zero, a przez 2 miesiace dołożyłam ze swoich.
Dzisiaj zastanawiam sie co zrobić ze stajnia, która kosztowała mnie 20 tys. Sprzedając, nie wezme za nią tyle, o ile w ogóle znalazłabym kupca.
-------
edit
dopisałam
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 10 września 2013 o 15:37
Którego strugacza najlepiej chwytać w Krakowie? Możecie kogoś polecić? :kwiatek: Z mapki widze 3 osoby, ale tak szczerze mówiac, nie kojarze ich za bardzo z forum jeśli chodzi o część praktyczną.
własna przydomowa stajnia
autor: JolantaG dnia 08 września 2013 o 13:31
[quote author=zielona_stajnia link=topic=19013.msg1869712#msg1869712 date=1378637213]
My dzisiaj ostatni raz "akcja sianokiszonka" - na szczęście tylko góra 10 balotów z nostrzyka - na polu pachnie cudnie - ciasteczkami waniliowymi - ciekawe jak koniom będzie smakować 😉. Jutro do sprasowania ostatni kawałek słomy przy domu i można robić dożynki 😀. Żarcia mamy po uszy - owies musieliśmy wsypać do dwóch nieużywanych boksów, bo nie było go gdzie pomieścić. Z jednej strony fajnie - nie trzeba się martwić o zapasy, z drugiej już wiadomo, że zima idzie mimo, że za oknem piękne słonko 🤔
[/quote]
zielona_stajnia błagam nie dobijaj leżącego 🙇 ................. 😕
U mnie susza jak cholera. Juz od dwóch tygodni na sianie. Na pastwisku tylko jakieś źdźbła podżółknięte, wdeptane w betonową ziemie. Siano ubywa szybko, a deszczu ani widu.
Za to much to taki urodzaj jak nigdy we wrześniu.
Kurcze znów się przyjdzie zamartwiać o siano, bo kupić to byłby nie problem, ale u nas znaleźć dobre siano w okolicy 50 km. Nierealne.
"Szybcy i martwi"
autor: JolantaG dnia 06 września 2013 o 22:59
Dwa tygodnie temu jade sobie spokojnie, okolice Kozienic. Z naprzeciwka wyłania sie samochód pędzący tak szybko, że zbliżał się normalnie z prędkością rakiety i do tego sunie albo środkiem albo moim pasem, mrugam drogowymi raz drugi nic. Zwalniam już prawie do zera, używam klaksonu, a ten pędzi na mnie dalej. Nie ma gdzie uciekać, bo po prawej krawężnik do wysokości pół łydki. Przebiegło mi przez myśl, że może w lewo, ale tam z kolei rów. To były sekundy, poza zatrzymaniem nie wiedziałam co mam zrobic dalej. Zamarłam dosłownie.
Okazało sie, ze to jakieś debilne buraki, szpanują dziadowską BMką po całej wsi. Skręcili mi tuż przed maską, usłyszałam tylko jeden świst przecinanego szybkością powietrza i durne ryki bandy idiotów z otwartych okien.
5 minut mi zajęło zanim odzyskałam czucie w nogach, a ręce telepały mi sie jeszcze przez kolejne 50 km.
Ja nie wiem skąd się takie bydło bierze i po co oni to robią. Co oni maja w tych łbach, bo na pewno nie mózgi.
Mam tylko nadzieje, że gdzieś dalej natknęli się na jakiś patrol.
Co się na wsi opłaci...
autor: JolantaG dnia 06 września 2013 o 19:32
Tylko, że ja akurat widziałam, jak taki chłop produkuje taką kiełbasę lub mleko bez papierków. Połowa z WAs obumarłaby nie doczekawszy dnia następnego.
Pani myjąca kanki na mleko pokrzywami, chyba o tym pisałam. Dla mnie ekologiczne bez certyfikatu na wsi równa się jednoznacznie z syfem po prostu, bo taka jest rzeczywistość wiejska.
No jakimś cudem dożyliśmy jako gatunek ludzki do dziś, a jeszcze 30- 40 lat temu na wsiach na wschodzie, nie wiedzieli co to płyny, proszki i te inne do odkażania i mycia kanek.
A tak juz całkiem serio, po to każdy ma oczy, żeby widział od jakiej krowy kupuje mleko. Bo ja od usyfionej w gównie po same rogi, nawet jakby mi ktoś dopłacił, to nie wypije mleka.
Pierwsza, najlepsza i najpewniejsza kontrola co do jakości nabywanego produktu to oczy kupującego.
Jak taki nie będzie miał komu sprzedać, to sie zastanowi co jest nie tak, a ja nic nie zmieni to zdechnie z głodu razem z tą krową.
Zdarza sie, ze się krowa wybrudzi, jak to zwierze, nie rozumie, ze we własnej kupie leżeć nie należy i każdy normalny weźmie i ją umyje, wyczyści. A jak sie widzi zaklejki kupy, które wiszą na krowinie juz pół roku to się omija szerokim łukiem i szuka innego gospodarza.
Przecież to zwierze nie jest schowane gdzieś w kopalni kilometr pod ziemią, żeby nie można było jej zobaczyć.
A co do jajek, wole jajko od kury nurzającej sie w krowim placku na pastwisku niż od tej co mieszka całe swoje nędzne życie w klatce, bez słońca trawy, piasku, od kury prawie łysej, która ma na grzbiecie 3 pióra na krzyż.
Sory, ale dla mnie ona nie jest zdrowa.
Co się na wsi opłaci...
autor: JolantaG dnia 05 września 2013 o 23:27
Jak juz wielokrotnie było napisane, scalenie gruntów nie jest wcale proste. Ja mam mało ziemi 10 ha w tym 1 ha dzierżawy (póki co bez możliwości kupna) i wcale nie zamierzam tego nikomu sprzedawać, chciałabym dokupić, ale tez nikt z takich czy innych względów odsprzedać nie chce. A jeśli ktoś sprzedać chce to cena jest dla mnie nie do przeskoczenia. Po prostu zwyczajnie mnie na to nie stać. Ziemia jest bardzo droga.
Małorolni wiedzą, ze nie mają żadnych szans na przebicie się na rynek, ale będą się trzymać tego swojego kawałka ziemi, bo to jest dla nich mimo wszystko duży majątek - przede wszystkim KRUS, maja ubezpieczenie i na starość szanse na renty rolnicze, a co zrobią jak sprzedadzą ziemie? Ustawią sie milionami w szeregu bezrobotnych? Czy pójdą całymi rodzinami harować za 6 zł za godzine na czarno, bez ubezpieczenia bez zabezpieczenia przyszłości do wielkorolnego? Tak dokładnie, ten co ma 1000 ha ma parobków, a nie pracowników.
A tak cos tam maja z gospodarstwa, w wielu rodzinach jedna osoba pracuje na etacie, druga płaci KRUS, cos tam wyhoduje do zjedzenia, coś do sprzedania i wózek jakoś jedzie. Czasem jakaś babcia z rentą czy dziadek jest to węgiel kupią na zime.
W innych ktoś wyjedzie za granice na 2 - 3 miesiace dorobi, a druga osoba "pilnuje" gospodarstwa.
Każdy sobie jakoś radzi lepiej gorzej. Niektórzy pracują naprawdę ciężko, inwestuja w gospodarstwa ile moga, ale wszystkiego nie da sie włożyć w jego rozwój , bo z czegos trzeba utrzymać siebie, dzieci, ubrać, posłać do szkoły, zapłącic rachunki, kupić węgiel drewno na zime.
Większość tez nie ma zdolności kredytowej by wziać kredyt na nowego fergusona z turem, więc ciura poczciwą 30tke.
Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, ze kiedyś było lepiej. Lata 80te - 90te były dobre. Nawet ziemniaki po bronach sie wyzbierało i sprzedało na magazynie. Zboże od razu z pola do skupu, który był tuż nieopodal, bo akurat kolej tędy biegnie. Za nadwyzke buraków była premia, a świniaka z pocałowaniem ręki kupowali i tonę węgla można było za niego kupić.
Swego czasu nastawiłam sie na maliny. Oczywiście na taką ilość jaką byliśmy w stanie zrobic w trzy osoby + plus czasem jedna, dwie dodatkowo, ale że tak powiem dorywczo. Chociażby dwa lata temu. Tygodniowy zbiór letniej maliny - to jest około 400kg poszedł z deszczem na ziemie, padało cały tydzień non stop, skupy nie przyjmowały, zreszta nie było możliwości zbioru. Los tak chciał, ze to był najplenniejszy tydzień, straty właściwie nie do odrobienia. Jesienna sie udała, ale cena wahała sie od 1,50 do 2,50 za kg. To jest tak żenująco śmieszna cena, że aż ręce opadaja.
W zeszłym roku maliny udały sie lepiej niz średnio, cena była kiepska. Nie przekroczyła 3 zł.
W tym roku malina letnia słabo sie udała, zbiór był bardzo krótki, ledwo 2 tygodnie, cena średnia powyżej 3 zł. Za to jesienna kosztuje obecnie ponad 5 zł za kg, jest to cena bardzo dobra, naprawde zadowalajaca, ale co z tego jak maliny jesiennej jest o 60 % mniej niz w zeszłym roku. W poprzednim roku rwaliśmy średnio 100kg maliny co drugi dzień i o tej porze roku czyli koniec sierpnia to była połowa wegetacji maliny czyli najwyższe plonowanie. W tym roku do poprzedniego tygodnia rwaliśmy średnio 50 kg co trzeci dzień, a obecnie malina właściwie sie juz kończy, do 15 wrześnie nie będzie juz nic. A to wszystko z powodu suszy. Czyli jak zwykle zysk żaden, tyle, ze się pieniądze weźmie w kupce.
W tym roku, akurat w czasie tych wielkich upałów była u mnie znajoma z miasta, tam urodzona tam pracuje. W ramach rozrywki poszła ze mną rwać maliny, wymiękła po godzine stania na 45 stopniach w słońcu, a 2kg koszyczek malin uwiązany w pasie ją niemal przewracał.
Powiedziała - już kocham mój etat w pracy za biurkiem, wiatraczek kawe i krzesło. Się zdziwiła jak my stoimy 8 godzin w malinach w takie upały, jak wstajemy tak rano i tak póxno idziemy spać i jeszcze mamy siłe oporządzić zwierzęta. I się pyta czy tak codziennie. A no codziennie, samo sie przecież nie zrobi.
Heh ja bym nie wytrzymała dzień w dzień 8 godzin w 4 ścianach nad papierami. Dusze się w takiej pracy, dlatego robie to co robie, mimo, ze wychodze na totalnego frajera.
Z kolei inna pani z miasta, przyjeżdża do sąsiadki na wieś sie zrelaksować i zawsze wyjeżdża do nas z tekstem, a wy to macie wszystko swoje nic nie musicie kupować, urośnie wam samo 😵. No kuźwa ręce opadaja.
Mam pszenice do sprzedania, najbliższy skup 7 km nie przyjmuje (po co ten skup nie wiem), do dalszych albo nie ma czym zawieźć bo koszt transportu jest za duży, przyjechać też nie przyjadą, bo musi być minimum 25 ton, albo musi być kontraktowane.
To sie sprzedaje po 200-300kg na targu, komuś na mąke, czy dla kur. Kiedys każdą tone na magazynie przyjęli.
A pszenice mam zdrową, opryskana tylko od chwastu na jesieni. Ale takiej polskie młyny juz nie chca, wolą nafaszerowaną chemikaliami.
Sąsiedzi - starsi ludzie, kiedys kupili sobie taką pszenice na mąkę od wielkorolnego - sprzedali mu ziemie, na której zasiał tą pszenice, widzieli z okna, strasznie im się podobała to sie ugadali, ze im odsprzeda 200kg. Później przyszli do mnie, z żalem opowiadali, że musieli mąke wyrzucić, bo dosłownie smierdziała opryskami, a zrobienie z nich klusek śląskich czy kopytek było niemożliwe, bo sie w garnku ciapa robiła.
Ja sie ciesze, że mam swoją pszenice na mąke wiem co jem, wiem co mam. Tak samo świniak, jajko czy mleko/nabiał, sok z malin, dżęm z truskawek czy ogórki, itd.
Jest mi tylko cholernie przykro, że nie ma tego gdzie sprzedać, a już o godnej cenie za to nie wspomne. Bo nie opłaca się sprzedać prosiaka za 5 zł chowanego 8 miesiecy bez grama koncentratów, tylko na własnym zdrowym zbożu i mleku. Bo świnia właśnie tyle rośnie, a nie 3 miesiace. A do tego co mamy teraz w sklepach doprowadziło właśnie wyparcie z rynku małych gospodarstw. Bo tylko duże gospodarstwa to jest przyszłość, tak uważa państwo i do tego dąży. Chce za wszelka cene pogrążyć małych rolników, a to bardzo źle, bo to własnie oni produkują zdrową żywność.
----
poprawiłam jedno zdanie bo jakoś dziwnie wyszło.
odchów źrebiąt gdzie? miejsca godne uwagi
autor: JolantaG dnia 04 września 2013 o 22:44
JolantaG, i tak Ci zaraz ElaPe powie, że jesteś degeneratem 😀 A mamuteq poprawi, że nie masz aspiracji 😀
Co do aspiracji, większych mniejszych, to ja zawsze wychodze z takiego załozenia, że gdyby nie tacy "bez aspiracji" - to Ci z aspiracjami nie mieli by co do garnka włożyć. Jakby nie ciemnogród bez aspiracji to półeczki w sklepach z żywnością świeciłyby pustkami. A ludzie z miast nie mieli by własnych koni, bo w domu by ich nie trzymali.
Dlatego jak czytam teksty typu szukam pensjonatu jak najtaniej, ale warunki full wypas, a potem, że ów właściciel ma większe aspiracje niz wywalanie kup od własnego konia - niech to robi ten któremu za to płaci 2 zł dniówką, to mi sie wnętrzności wywracają.
odchów źrebiąt gdzie? miejsca godne uwagi
autor: JolantaG dnia 04 września 2013 o 22:04
Opłacało się wszystko - w latach 70 i połowie 80. Potem było już tylko gorzej. Teraz nikomu się nic nie opłaca więc cała wieś - ze 100 domów a może w 2 są kury, o krowach czy innej żywinie nie wspominając.
Jeszcze w latach 90-tych opłacało sie mieć 3 krowy i oddawać od nich mleko do mleczarni, zawsze cos zostało jak się pieniadze w "kupce" wzięło, mleka czy sera sie miało po uszy własnego, był cielak raz w roku, to sie nieraz byka odchowało, paliwo i nawozy były tanie. Buraki cukrowe sie opłacały bo ile urosło tyle sie sprzedało a za nadwyżke jeszcze premia była, i wysłodki dla krów sie dostało.
A teraz kontrola z ARR przyłaziła do mnie tyle razy szukać uchybień, aż mi bokiem wyszło, sprzedałam dwie krowy zostawiłam jedną dla siebie i państwu mleka nie musze oddawać za 70 gr, bez łaski, a krowy miałam czyściutkie, pastwiskowane, tylko na naturalnym żarciu. Na 20 domów jest tylko jedna krowa, moja a i tak nie ma komu mleka sprzedać, bo każdy woli te paprochy z biedronki. Więc nadmiar mleka zjadaja świnie.
Taki teraz mamy świat.
O burakach nie wspomne, z roku na rok zmniejszali limit na tony, wiec co roku miałam większe nadwyżki, które szły za psie pieniądze. Po potraceniu za nasiona, opryski i wysłodki w cukrowni + plus paliwo, nawozy, maszyny zostało na rachunki na dwa miesiace.
Od 6 lat buraków nie sieje.
Małorolni nie maja szans, żadnych szans. Jak sie nie ma pracy na etacie to sie zdechnie z głodu. Co z tego, ze wyprodukuje sobie cos do jedzenia na gospodarstwie jak nie będe miała na rachunki, podatek rolny( który wcale nie jest taki mały 80 zł z 1 ha to dla mnie dużo), ubrania, itp.
Ja bym nie przyjęła konia w pensjonat za 300 zł. Chyba, ze by stał pod chmurka i dostał kostke siana na dobe i kilo owsa. Ale to nie u mnie. Wole nie trzymać cudzych koni wcale niż trzymać byle jak.
Zgadzam sie z bera7 wszystko co żre jest nieopłacalne. No może jeszcze bydło opasowe, albo konie mięsne, ale to też loteria. Mamy we wsi jednego, który ma ponad 1000 ha i ma tylko produkcje roślinną, żadnych mord do wyżywienia. Nawet kury.
odchów źrebiąt gdzie? miejsca godne uwagi
autor: JolantaG dnia 01 września 2013 o 17:14
Chce Was spytać jak liczyć miesięczne utrzymanie klaczy w pensjonacie, która ma źrebaczka? Wiadomo klacz jest w cenie jak inne dorosłe konie w stajni ale jak liczyć małego, który narazie tylko podjada mamie ze źłoba. Ale kwestia tygodnia, dwóch jak będzie musiał dostać swoją porcję i to porządną. Myślę o tym okresie do odsadzenia.
Ja przyjełam w pensjonat do siebie klacz źrebną 3 miesiace, hanowerka, za 450 zł i powiadam nigdy więcej. Po odliczeniu wszystkiego zostało mi z 10 zł za miesiac łażenia koło konia, doglądania po nocach i samodzielnego odebrania porodu.
Po wyźrebieniu podniosłam sie na 500 zł, co nie spotkało sie z entuzjazmem właściciela i z tegoż wzgledu konie stały jeszcze u mnie tylko miesiac, a i tak ten miesiac wyszedł mi grubo ponad 500 zł, dołożyłam ze swojej kieszeni do cudzego konia. Takiego konia brudasa w życiu nie miałam, dwie kostki słomy i to takie naprawde solidne to było czasem mało na dzień. Nigdy więcej za takie pieniądze.
po ile owies i siano ?
autor: JolantaG dnia 29 sierpnia 2013 o 19:39
[quote author=zielona_stajnia link=topic=47012.msg1861910#msg1861910 date=1377772512]
. No, ale u nas taki rejon, że siana i sianokiszonki to mamy po uszy 😉 ja w akcie desperacji gorsze siano wystawię po kosztach paliwa na giełdę biomasy, bo już nie mam gdzie składować, a nadmiaru mam około 80 bel 😵. Taki rok, że u nas wszystkiego za dużo 😉 nawet owies musiałam zapakować do boksów, bo obrodził niemiłosiernie.
[/quote]
Zazdroszcze regionu 😉. U nas na lubelszczyźnie bardzo źle. Najpierw lało i lało, ze wszystko pływało, potem gradem pocięło, a teraz susza - już 8 tygodni nie padało, a upały dochodziły do 45 stopni w słońcu, wyciągneło z roślin i ziemi każdą krople. Siana trzeciego nie będzie na pewno. Pastwiska wyschły - są brazowe, nie ma nawet rosy. Powtórze się, ale jest bardzo źle. Juz lecimy na sianie.
Owsa ledwo 2tony z ha, nie będzie na czym zarobić, bo jęczmień też sie nie udał. Buraki 😵 jak pietruszka.
Owies u nas cenią na razie po 500 - 600 zł. Siana w okolicach jak zwykle nie ma do kupienia, nikt nie robi u nas na sprzedaż.
Stajnie w Lublinie
autor: JolantaG dnia 15 sierpnia 2013 o 14:17
Lublinianie pisze tutaj, bo większość z Was tu zagląda.
Potrzebuje numer telefonu do dr Kusego i dr Studzińskiej. Może być na pw. :kwiatek:
Nie ma w spisie niestety.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 21 lipca 2013 o 16:54
ja jestem z okolic Pińczowa, Michałowa.
To jednak kawał drogi ode mnie.
Co do zbyt długich kopyt tylnych. Z moich obserwacji to sporo "płetwowch" tyłów jest wynikiem problemów kopyt przednich. Chociaż mam jedną pacjentke - która ma przody genialne, ale jeden tył (akurat biały róg, choć nie wiem czy ma to związek) jest mocno wyjeżdżający. Podejrzewam, że miała ona kiedyś jakiś problem z kończyną gdzieś wyżej, ale trudno to jednak potwierdzić. Nie kuleje nic się nie dzieje, zmian żadnych nie ma widocznych, wyczuwalnych, strzałka zdrowa. Ale ściana przednia po 5 tygodniach jest do zbierania obcęgami i to dobry cm. Ogólnie kopyto jest wydłużone całościowo, a więc i nieco bardziej płaskie niż drugie.
Na zdjeciach poniżej tylne prawe kopyto konia, który miał duże problemy z przednimi kopytami. Jedno mocno sztorcowe, po ochwacie mechanicznym, drugie - płetwa z mega zgniłą strzałką, bolącą.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 11 lipca 2013 o 20:26
I tak chyba właśnie jest zrobione, dalszy kąt jest zebrany więcej, a bliższy prawie wcale, bo patrząc na to zdjecie
kąt wewnętrzny jest wyższy, tzn tak mi sie wydaje i pewnie kowal chciał wyrównać.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: JolantaG dnia 11 lipca 2013 o 20:07
No właśnie nie wiem, zależy która część świętokrzyskiego.
Nie wiem czy mi wolno tak cudze zdjecia wrzucać do swojego posta, w razie coś usune, ale czy nie macie wrażenia, ze tu prawie nic nie zostało zebrane? Mam na myśli kąt wsporowy i ściane przedkątną.