analop

Konto zarejstrowane: 18 grudnia 2008
Ostatnio online: 24 marca 2024 o 17:50

Najnowsze posty użytkownika:

żel, żele, podkładka, podkładki, futerko pod siodło
autor: analop dnia 29 lutego 2020 o 21:05
Daaawno nie było mnie na tym forum, ale czuję, że powinnam coś napisać 😉
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tym reklamowanym tak mocno Winderenem, ale szukając informacji i opinii po internecie nie wiele znalazłam, poza tymi na tym forum.
Dlatego pomyślałam, że dorzucę i swoje 3 grosze, kiedy już sprawdziłam "co to za cudo"...

2 słowa o sobie - nie jestem ani zawodnikiem, ani zawodowcem... jeżdżę typowo amatorsko, zajmuję się głownie zajazdką młodych koni, które dosiadam bardzo krótko (2/3 miesiące i do widzenia)
kiedyś startowałam do N klasy, teraz nie mam na to czasu, ani w sumie chęci

mam konia, który na sprzedaż nie jest ale na nim nie jeżdżę, bo moje plecy rady nie dają... koń świetnie ruszający się, rozluźniony, ale i tak każda jazda do dla mnie udręka, a po treningu 3 dni ledwo chodzę...
wypróbowałam Winderena...
to było przedwczoraj, na dworze 5/6 stopni, Winderena przyniósł mi kurier. Włożyłam go na zad konia, pod derkę, by się nagrzał. W międzyczasie wyczyściłam, załozyłam ogłowie... Potem osiodłałam. Założyłam czaprak, na to winderen i na to żel z acawallo podnoszący tył siodła (tak na szybko, winderena wzięłam z korekcja, ale na próbę osiodłałam tak).
Efekt poczułam od razu! Koń zdecydowanie się zbuntował!!! Koń, na którego mogłabym z marszu posadzić małe dziecko, nagle powiedział mi - NIE, NIE MA OPCJI!!!
Koń, który kilka tyg moze stać i z marszu wsiadam sobie pobawić się na cordeo, nagle zaczął odstawiać mi cyrki! Piaff, pasaż i ciagi xD bunt taki, jakiego nigdy nie widziałam!
decyzja, zatrzymać i natychmiast zejść - nie da się... koń zaczyna się wspinać  😲 😲 😲
zeszłam, ale postanowiłam się nie poddawać, poszliśmy na lonżę na 5 min, może więcej...
Wsiadłam ponownie. Koń ok.
Pierwsze moje wrażenie - nigdy w życiu nie siedziałam tak wysoko. Fakt, jeździłam tylko na futerku no name/ york czy master jang plus różne żele, memory pady itp. Winderen mimo iż ma tylko (a moze aż) 18mm zdecydownie zmienił mój punkt widzenia (siedzenia). Siedziało się "dziwnie".
Już po pierwszym zakłusowaniu wiedziałam w czym jest magia... Moja pierwsza reakcja to było - "rety, nie wierzę, czuję się jak na normalnym koniu". Nie tylko mogłam kłusować sobie bez bólu, ale i siąść w siodło do zatrzymania, gdy wcześniej nigdy nie udawało mi się to. Byłam w stanie nawet zagalopować w pełnym siadzie! Co kiedyś było wyzwaniem (na tym koniu). Mało tego, pozwoliłam sobie najechac na krzyżaka, nie wysiedziałam, straciłam równowagę i rąbnęłam w siodło - nie zabolało, ani mnie, ani konia.
Nie powiem, wahałam się czy dać 1000zł za podkładkę, po 1 jeździe miałam wrażenie, że mogłabym dać i 2 tyś...
dzień wolnego, jazda druga...
tym razem od razu poszłam na 5 min na lonżę, wsiadłam i pojechałam w teren...
od 2 lat nie jechało mi się tak cudownie... miałam pod sobą konia świetnie ujeżdżonego, a nie młodziaka, a jednocześnie czułam się jak na "normalnym koniu"... nie wybijało jak zwykle, nie bolały plecy, nie bolało nawet potkniecie czy nagłe zagalopowanie... albo te mega kłusy niczym na torze kłusaków, gdzie wcześniej byłam w stanie je przeżyć tylko w półsiadzie...
Winderena kupiłam ogólnie, dla poprawy komfortu swojego i młodziaków, ale szczerze mówiąc nie wiem czy odważę się założyć go na inne konie. Bo na tym jednym koniu, przepaść jest tak ogromna (na plus), że z konia, na którego nie byłam w stanie wsiadać, nagle mam konia "normalnego, jak inne". Boję się, że jak założę go na młodziaki, znów powstanie mi przepaść, a tego nie chcę. W sumie na młodziakach jeździ mi się dobrze i może nie trzeba szukać lepiej 😉
Ale być może założę na skoki, by chronić im plecki przed moim kiepskim dosiadem 😉
Jedno co zauważyłam - siodło miałam "w miarę dopasowane". W sensie jeździłam z futerkiem plus żel podnoszący tył, ale środek nie najlepiej leżał. Dziś dopasowałam winderena - środek i tył. Niestety mimo to nie było idealnie i muszę poszerzyć łęk, bo winderen zajmuje więcej miejsca niż to stare futerko plus żel.
Tak czy siak, reasumując... szkoda mi było dać 1000zł za podkładkę... tak jak kiedyś szkoda mi było dać 3000zł za siodło... ale siodło za 600zł daje nam podobny komfort jako kocyk...
Gdybym dziś miała 5 tyś zł, a winderen kosztowałby 4... zdecydowanie wybrałabym winderena i siodło za 600zł  niż dobre siodło i byle podkładkę lub jej brak
ale zaznaczam, testowałam tylko na koniu o mega trudnym ruchu...  🏇
paszport konia- co i jak?
autor: analop dnia 22 stycznia 2017 o 22:26
niby się zgadza, ale nie koniecznie...
bo mówimy o dwóch różnych bajkach....
numer chipa, a numer przyżyciowy to co innego 😉


paszport konia- co i jak?
autor: analop dnia 22 stycznia 2017 o 21:50
999 to wpis do rejestru koniowatych bez księgi rasowej.



Nie mówię o wpisie do Księgi, a numerze mikrochipa....

cóż, moje konie chipowane z nr 616, paszporty wydany za granicą i akceptowany w PL 🙂
Kupno konia
autor: analop dnia 21 stycznia 2017 o 20:47
Ale pozniej ktoś napisał ze za 1zl by bie chciał a jestem ciekawa jakie wady widzicie w nim oprócz nóg 🙂


a po co szukać dalszych wad?
jak to się mówi "nie ma konia bez nóg"
niech se championem będzie, jak nogi wysiądą to nie będzie....
nogi są u niego taką "masakrą", że nie ma co oglądać dalej  🙄
paszport konia- co i jak?
autor: analop dnia 21 stycznia 2017 o 20:40

Nie ma nic takiego co nazywa się czip europejski. Każdy kraj prowadzi swój rejestr koniowatych i każdy ma swój numer. Belgia także.


Jest coś takiego jak numer ICAR przydzielony "wspólnie" różnym krajom i producentom. Wspólny, znaczy niczyj i dla wszystkich tak w skrócie  😉
Poza tym mamy też kod 9xx, który przydzielany jest także danym producentom niezależnie od ich kraju pochodzenia.
Lub można wybrać chipa z kodem kraju, np kod 616 jest naszym kodem, a dopiero następne 3 cyfry to kod producenta  😉
paszport konia- co i jak?
autor: analop dnia 20 stycznia 2017 o 20:38
To prawie się zgadza za wyjątkiem weta FEI - bo na stronie związku jest trochę inaczej. Przy odrobinie przymkniętym oku można przyjąć że ten zapis ze strony nie wyklucza takiej procedury, bo kto zabroni związkowi zrobić z każdego weta FEI inspektora hodowlanego związku. Ciekawe skąd wet ma czip belgijski - pewnie musi mieć jakieś porozumienie!?



A czy musi mieć chip belgijski? wątpię
ja jak opisywałam źrebaki to zapytano mnie (wet) jaki chcę numer chipa - polski (616) czy europejski - wybrałam polski, ot, tak, żeby jednak maluchy miały coś z naszym krajem wspólnego, choć nie wiem po co 😉

kto zabroni związkowi zrobić z weta FEI inspektora związku? a no nikt, bo niby dlaczego miałby zabronić? i po co inspektor zaraz?
jeśli wet jest przeszkolony do odczytywania paszportów i identyfikacji koni to i opisać potrafi, zwłaszcza, że ma uprawnienia do opisu do paszportu FEI
nie rozumiem dlaczego lekarz, który opisuje konia 5 lat i więcej do FEI, nie miałby potrafić opisać źrebaka
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 27 listopada 2016 o 20:51
[quote author=_Gaga link=topic=1412.msg2619545#msg2619545 date=1480142375]
analop, ale klacz o której mowa nie jest matką źrebaka...
[/quote]

dlatego "odsadzić" napisałam w cudzysłowie 😉
Czasami po "stracie" matki źrebak jeśli nie zostanie silnie zaprzyjaźniony z rówieśnikami, znajduje sobie matke zastępczą. Nie ma mleka (najczęściej!), ale matkuje mu. Lub nawet i nie, odgania go, a on swoje - są dwa wyjścia - "odsadzić" (czyli skutecznie rozdzielić) jesli klacz (a czasami i wałach bywa matka zastępczą!) nie jest nam "do niczego potrzebna* lub zostawić jak jest i dać zadziałać czasowi...

* "do niczego potrzebna" w sensie - ot, chodzi i nic nie robi. Nie zabieramy jej ze stada, nie lonzujemy, nie jeździmy. Ot, poprostu sobie jest i nie ma problemu z tym, że ma obce źrebię, które mogłoby się stresować. W stajni pensjonatowej może to i dla Was dziwne. Ja mam ponad 40 koni, raz kiedyś obecnie pracują 2-3 😉
Dziś odsadziłam źrebaki, nie jest dla mnie problemem jak znajdą inną "matkę", choć wolę by dogadały się same.
Przy okazji, odsadziłam też dwa dwulatki od matek... tzn 1,5 roczne, heh

warunki miał w nowej stajni praktycznie identyczne -24/24 na pastwiskach


i tu jest największy błąd!
ja mam na łące chyba 6 kwater, warunki identyczne, trawa 24h... ale nie! zaupełnie inne! Jedna łąka o metr niżej od drugiej i już zupełnie inna darń! Każde z pastwisk ma zupełnie inne właściwości! Mimo iż tak naprawdę to jedno pastwisko, to każda kwatera zapewnia diametralnie inne warunki!

A co do cech ogierzych. Nie od dziś wiadomo - przy teoretycznie identycznych warunkach wychowu - wałach będzie wyższy, bo testosteron wpływa na zatrzymanie wzrostu oraz "szlachetniejszy" - w sensie drobniejsza szyja, mniejszy grzebień, mniej umięśniony, ale ze skónnościami do tycia
ogier bedzie niższy, ale mocnieszy - okrągła szyja, szeroka klatka

Edytuj posty!
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 25 listopada 2016 o 20:11
Witam 🙂
Mam problem i nie za bardzo wiem jak sobie z nim poradzić. Posiadam 8 miesięcznego ogierka i zaraz po odsadzeniu przeniosłam go do pensjonatu, gdzie obok do towarzystwa postawiłam mu klacz koleżanki. Konie się ze sobą bardzo zżyły. Wszystko byłoby w porządku ale sam bez niej nie możne zostać na pastwisku mimo ze obok ma całe stado i gdy ona schodzi to przeskakuje pastuch, tak samo jest na placu coś z nim ćwiczę to potrafi się odwrócić i wyskoczyć przez ogrodzenie i jej szuka. Zamykam go w boksie jak ona idzie na jazdę, to kopie w drzwi, biega w kółko, ciągle rży i poci się ze stresu. Próbowałam spacerów w reku ale doszło do tego, że koń sie wyrywa i leci do kobyłki.


Moim zdaniem to nie jest problem jaj, bez przesady, co one maja do rzeczy w tym wieku!
To poprostu źrebak, potrzebuje towarzystwa i tyle. Najlepiej byłoby go go "odsadzić" od tej klaczy, by dołączył do stada. Być może ta klacz się nim zaopiekowała i dlatego tak do niej "przywarł"?
Najrozsądniej byłoby je rozdzielić tak by się nie widziały i nie słyszały oraz nie spotykały przynajmniej przez 2 tyg, a źrebaka połączyć najlepiej z rówieśnikami, a jak nie ma na to szansy, to z koniem, który nie pracuje i niech se będą zawsze razem.
Ja mam małe stadko koni. Nie mam czasu na pracę ze źrebakami. Jak robimy kopyta, to stoją w stajni, bo nie wyobrażam sobie wypuścić te zrobione, a te robienia zostawić - kowal by się wkurzył, hehe
Czy to klacz, czy to ogier, z żadnym ze źrebaków nie dam rady sobie ot pracować na placu jak jest sam (czy to odsad, czy dwulatek!)
Dopiero jak dojrzewają, wszystko się zmienia, konie dojrzewają - siodłam w odosobnieniu (inni na padoku), jeżdżę zawsze sama, pierwsze spacery w teren, pierwsze jazdy na placu - nie ma problemów! Wszystko przychodzi z wiekiem!

Inna sprawa - tak na przyszłość i dla innych... Lepiej jest przenieść klacz niż źrebaka.
W nowym stadzie klacz będzie go szukać, nie znajdzie i szybko zapomni oraz sama ustali swoje miejsce w stadzie. W starym stadzie źrebak od czasu do czasu zarży - nie ma mamy? A, pewnie zaraz wróci... więc nie ma takiego stresu
Odwrotnie - w starym stadzie matka będzie szukać i szukać źrebaka, bo boli wymię i gdzieś "zniknął". Nie ma innych zajęć - jak ustalanie hierarchii. W nowym stadzie źrebak jest zawsze traktowany źle, nikt mu krzywdy nie zrobi, ale każdy przegania. Nie ma matki, która pomoże mu znaleźć swoją pozycję
Młode Konie
autor: analop dnia 25 listopada 2016 o 19:32


Przypomnę, że osobą odpowiedzialną za konia jest zawodnik (ew. opiekun prawny). To on powinien wiedzieć, czy koń jest w formie.
W "cywilizowanych" okolicznościach konia, który mógłby nie przejść przeglądu - nie wystawia się do przeglądu.




Myślę, że na tym należy skończyć. Masz rację. Nie obwiniam weta, mógł nie zauważyć, ja też nie widziałam.
Zawodnik, gdyby sensownie i rzeczowo z koniem pracował - zauważył by na 100%. Niestety plotki dochodzą mnie różne na ten temat, ale plotki niech zostana plotkami...
Zawodnik, który na koniu startował, zauważył sztywność i brak sił, ale miał prawo nie wiedzieć "co jest", bo poznał konia tuż przed zawodami... To osoba trenująca go, powinna zwrócić uwagę 1,5-2 miesiące wcześniej. Nie zrobiła tego, czego skutki mamy do dziś, ale pisałam wcześniej...

Nie ważne, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem!

Młody przedwczoraj zrobił pierwsze baranki na padoku i teraz tylko tym zyję! Sam z siebie galopował nawet! Nie będziemy operować, bo wraca do zdrowia!
(operacja miała być tzw. "zwiadowcza", by sprawdzić dlaczego to tak długo trwa, gdy rtg czyste, a na usg poza zapaleniem nic nie widać)
Po 3 miesiącach leczenia mamy jedną średnią i jedną małą zmianę w stawie (zaczynaliśmy od 6 dużych ognisk zapalnych!)
Dostał w oba stawy teraz komórki PRP i stopniowo będzie wdrażany do pracy - lonza plus spacery stępem w terenie oraz duży, a nie jak dotychczas, mały padok - i zobaczymy co dalej 🙂
Młode Konie
autor: analop dnia 03 listopada 2016 o 20:32
analop, tylko słowo wyjaśnienia, "dlaczego wet w klinice widzi, a na zawodach nie". Ano dlatego, że to sędziowie prowadzą przegląd. I kierują do weta tylko te konie, które są mocno podejrzane. Sędzia nie ma prawa dotknąć konia w czasie przeglądu. Koń kulawy na 2 mógł nie wzbudzić aż takich wątpliwości (wszak tam koni było dużo, młode mają prawo być sztywnawe z ekscytacji) żeby go skierować do weta.


Przegląd prowadził dr Mirosław Złoto - nie chciałam walić nazwiskami, ale to przeciez i tak kazdy może sprawdzić, bo pisałam o jakie zawody chodzi...
Ale nie mam pretensji do doktora, je też nic nie widziałam. Sztywny, bo sztywny - pewnie wina ręki jeźdźca (heh)
Nawiasem mówiac jadąc do kliniki, też pierwsze co powiedziałam - plecy i szyja... Ale doktor od razu zobaczył, że się mylę
strzyżenie / golenie koni
autor: analop dnia 03 listopada 2016 o 20:22
Może ktoś polecić trymer do wzorków?  Szukam czegoś nie drogiego, do sporadycznego użytku.


Ja kupiłam za 30zł w Biedronce. Słuzy już ze 4 lata jak nie więcej...
Do całego konia uzywam Mostera

https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-0/s480x480/420254_506317509431002_735934701_n.jpg?oh=4ac4caedb08cdc5833af99e7847bbe59&oe=58887536

i po kilku miesiącach przeróbka wzorka https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/580323_524757524253667_1575876127_n.jpg?oh=647aa64eee545050c67d52c32330377b&oe=589DCE17
Paśnik dla koni
autor: analop dnia 03 listopada 2016 o 20:17
ponowię pytanie, jak myślicie, czy koń wejdzie do środka "paśnika" jak jego wysokość będzie mieć 80cm

Nigdy nie miałam paśników, a teraz pilnie muszę nabyć kilka  😤
Paśnik dla koni
autor: analop dnia 02 listopada 2016 o 22:02
jaki wysoki powinien być paśnik?

ja nigdy nie odwijałam belak, więc folia robiła za paśnik. Teraz niestety odwijać muszę i ok 30% idzie w błoto.
Obecnie jestem bez kasy i szukam czegoś na szybko, a kupne ok tysiąka. Byłam na złomie, najtaniej sama mogę wspawać  paśnik ze złomu za ok 500zł :/
Ale teraz tyle nie mam, a jak patrzę na to błoto i tonące w nim baloty, to grrr... ilez to kasy się marnuje....

ale dziś wpadłam na fajny patent - za 250zł i bez robocizny paśnik ok 80cm wysoki... za 360zł będzie miał ok 100-110cm i robocizna max kilkadziesiąt minut

Nie chodzi mi o roznoszenie i wywalanie siana, a o wchodzenie w balot.

Potrzebuję na już min 5-6 paśników, a docelowo ok 10
strzyżenie / golenie koni
autor: analop dnia 02 listopada 2016 o 21:53
Kurde takie cuda są możliwe? Serio pytam. Bo my mamy maszyny no dużo droższe i 3 konie na 1 ostrzu to maks. A czyścimy, oliwimy etc etc. Ale nie miałam doczynienia z innymi więc pytam poważnie 🙂


A może kwestia zasilania?
Ja kupiłam Moster Avallon czy jakoś tak i też na jednym ostrzu 2-3 konie max. Ale w sumie brudne konie...
Po 2 latach doszłam do wprawy (no, golę sporadycznie, tylko swoje konie...) i wyszło na to, że kolejne ostrze po 10 goleniach działało idealnie...
Z czasem odkryłam problem - bateria. Niby starcza na ogolenie konia, jak golisz normalnie, a nie jak laik - godzinami, hehe
Na szczęście starych ostrzy nie wywaliłam, wszystkie działają, ale ma max naładowanej baterii
Problemem nie było słabe ostrze, a słaba bateria przy za długim goleniu. Zakładałam nowy nóż i było ok nawet na słabej baterii.
Ale na dobrej baterii i słaby nóż goli dobrze...
Kupno konia
autor: analop dnia 02 listopada 2016 o 21:27
Ja jak sprzedaję konia, to kupujący najczęściej pyta mnie o namiary do weta. Podaję zawsze swojego doktora plus 2 opcje dodatkowe.
TUV robiony zawsze w obecności kupującego, nigdy nie spotkałam się by wet w ogóle miał pomysł cos oszukać. Wręcz przeciwnie! Boi się tym bardziej, że może być o coś posądzony! A tu sprawa jest jasna gdyby jednak oszukał...
Raz mój wet, który leczy u mnie od zawsze - skreślił mi konia na TUV, bo kobyła miała obie trzeszczki na 1/2  😲 W sumie byłam w szoku... ale cóż...
Ok, koń szedł do koleżanki, która miała kiedys trzeszkowca, więc w sumie zgodziłam się na to, mówiąc jej, że może faktycznie odpuśćmy jak się boi. Zaoferowałam jej innego konia (sama płacąc za fotki, bo to koleżanka)

Na zdjeciach mojego weta ta odrzucona klacz miała może delikatny rowek trzeszczek, ale taka ryska, cieńsza od włoska.... Poza tym dobra trzeszczka to 2, a ona miała 1 łamane na 2... heh
w każdym razie tydz później klacz pojechała do UK, obcy wet w klinice, uprzedzony o podejrzanych trzeszczkach zaczął od nich i powiedział, że nie ma nic, zdjęcia idealne!
Młode Konie
autor: analop dnia 02 listopada 2016 o 21:15
breakawayy, ale co Ty piszesz , w galopie na parkurze zauważysz że koń jest kulawy ?
Skoro w czwartek na przeglądzie był w kłusie ok to szedł zawody, a skoro był tylko sztywny to z tego powodu się nie wycofuje konia.
Jak by tak było to nic by nie startowało  😉


Może i racja.
U mnie to było tak, że koń przegląd przeszedł bez słowa. Był sztywny, no był. Ale zdaniem zawodniczki to kwestia ręki jeźdźca.
Z drugiej strony wet w klinice jak go zobaczył to już wstępie widział, że coś jest nie tak. Sprawdził szyję i grzbiet, a kiedy nie znalazł silnej bolesności to już po jego minie widziałam, że dobrze nie jest...

Jak to jest, że wet w klinice widzi od razu, a na zawodach w ogóle? Mnie nie pytajcie...
(a na USG widzi, że sprawa bardzo stara)


Ale tak tylko podsumowując moje wywody chciałabym dodać małe podsumowanie, żeby nie było...
Nie mam do nikogo żalu ani złości o to co się stało. Nikogo poza sobą. Stało się i tyle, nikomu nic nie udowodnię, a i udowadniać nie zamierzam.
Oddając konia w trening, zostałam uprzedzona o ryzyku kontuzji, które zawsze istnieje.
Mam żal tylko do siebie, że po pierwszym roku super współpracy, w drugim roku zbyt mocno zaufałam.
Mam żal, że choć mówiono mi, że koń stoi to nie bywałam na treningach, ufając, że wszystko ok - "no, wczoraj poskakał, super mu szło, raz na stacjonacie zrzucił, ale to dobrze, bo czasem zrzucić musi... tyle, że tam stało ze 130"
Mam żal, bo już w maju dowiedziałam się, że zawodniczka nie będzie startować - kończy/ przerywa karierę, ale zaufałam, zapytałam, powiedziała, ze to bzdura.
Zła jestem, że widząc pierwsze symptomy przy pobieraniu nasienia, dałam zrobić z siebie idiotkę zamiast poprostu zaufać swojemu koniowi, który pokazał mi, że coś nie tak...
Zła jestem, że widząc sztywnego konia na zawodach, uwierzyłam w brak doświadczenia i kiepską rękę berajtra...
I na milion innych rzeczy zła jestem, ale na siebie... Na to, że uwierzyłam i zaufałam
I dopiero dziś, kiedy wiem, że kontuzja zawodniczki to kłamstwo, zastanawiam się ile jeszcze tych kłamstw było.
Naprawdę chodził regularnie czy faktycznie stał? Naprawdę nie zauważyli, czy to zignorowali?
Podobnież sen z powiek spędza mi fakt, co poza tym ten koń robił i o to mam do siebie największe wyrzuty.
Z "plotek" wiem, że nie robił nic, stał 24h w boksie. A obiecywano mi, że codziennie pół dnia jest na padoku! Pytałam jak się zachowuje, z kim chodzi itp - zawsze była odpowiedź...
Dopiero dziś przypominam sobie, że NIGDY nawet drobinki piasku na sobie nie miał, a to typ co kocha się tarzać przy każdej okazji!
Ja rozumiem, że potu nie było - pot się zmywa zaraz po treningu by zaklejek nie było. Ale żeby piasku, kurzu nie było? NIGDZIE, nawet rzepie ogonowym czy za uszami? hmmm

Nie ważne, prawdy nie dojdę, ale i Was uprzedzam - ograniczajcie zaufanie. Nawet jak się nie znacie, jak ja, zaufajcie bardziej koniowi i bądźcie czujni.
U mnie na szczęście nic złego się nie stało, konia być może czeka operacja, ale narazie mimo upływu czasu rokowanie jest dobre. Pracę ujeżdżeniową też odrobimy. W porę otworzyłam oczy - może...
Poza tym to młody silny koń, szybko się zregeneruje i doktor mówi, że na wiosnę parkury jego 🙂
A czy było zaniedbanie czy nie, tego nie wyrokuję. Czy byłam oszukana tylko w sprawie kontuzji zawodniczki (która dziś rzekomo już jeździ, co jest nie prawdą!) czy po całej linii - nie wiem! Nic nie udowodnię, poprostu więcej nie zaufam...

Co będzie dalej z młodym? Nie wiem!
Napewno wróci na parkury, ale pod kim? nie wiem!
Kiedyś obiecałam, że napewno nie będzie tak, że ona mi konia wyszkoli, a jak będzie zrobiony, to oddam komu innemu. I słowa dotrzymam. Ale nie oddam w trening, wiedząc, że nie będzie mieć czasu na to by nim trenować...
Jeśli zawodniczka zechce wrócić do sportu i tylko trenować go dojazdowo, pod moim okiem - ok. Ale na 99% tak się nie stanie i nasze drogi się rozejdą. Powoli myślę co dalej, ale nie wiem czy odważę się go znów komuś powierzyć...


Nawiasem mówiąc jeszcze jedno żyć mi nie daje... Jedna rozmowa...
Było kilka ofert bym go sprzedała. Ale nie, on na sprzedaż nie jest. Nawet cen nie chciałam słuchać. Kiedyś powiedzieli mi, że to błąd, bo co z tego, że mogę mieć nawet najwybitniejszego konia, jak nie umiem go wypromować?
Mówili bym sobie zamroziła i tysiąc porcji nasienia, że zdobędą nasienie jego ojca bym ponownie pokryła jego matkę (nasienie niby już nie dostępne) itd... A jak się tak upieram, to bym chociaż sprzedała udziały w koniu.
Śmiali się ze mnie, że nie mam kasy, a tak bym sobie samochód kupiła, dach wymieniła w stajni, halę postawiła itd, ale ja się upierałam, że nie i koniec.
Powiedzieli mi wówczas, że z końmi to jest tak, że możesz mieć najwybitniejszego konia, ale jak go sama nie wypromujesz to nikt tego za mnie nie zrobi. Że mogę go oddać w trening i do Beerbauma czy Whintakera i jeszcze kilka nazwisk. Ale zasada jest prosta. Jeśli Twój koń jest naprawdę wybitny - to mimo iż zapłacisz za trening, to nic nie osiągnie. Bo oni maja też swoje konie do promowania i sprzedaży, więc nie pozwolą się wybić temu, co chociaż w nim jakiś udziałów nie mają...

I tak wciąż sobie składam układankę stresując się powrotem do zdrowia młodego...
popręg
autor: analop dnia 01 listopada 2016 o 20:36
Poszukuję mocno wyprofilowanego popregu ujeżdzeniowego dla konia z wielkim brzucholem ( koń po operacji od pół roku tylko żre)
Polecacie coś ?


Polecam Wintec.
Ja mam  taki http://ogloszenia.re-volta.pl/sprzet/szczegoly/273014?q=wintec&kategoria=&stan=&lokalizacja=&sortuj=1&widok=0&strona - przeglądałam dzis siodła na ogłoszeniach i znalazłam przypadkiem, ale naprawdę polecam. Swietny jest.
Młode Konie
autor: analop dnia 01 listopada 2016 o 20:27
analop współczuję przeżyć, straszne jest to, co opisujesz. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że startował pod osobą znaną w tym całym światku...
Jednak zastanawia mnie jedna rzecz, otóż JAK to jest możliwe, że koń szedł MPMK KULAWY? Jakim cudem przeszedł przegląd? Nikt zupełnie tego nie zauważył? No w głowie mi się to nie mieści jakoś 🤔wirek:


Przegląd wet był w czwartek, zawody piatek - niedziela. Kulawizna nie była mocno widoczna. Ja i zawodnik, który nim startował widzieliśmy, że koń jest mega spięty i sztywny oraz bardzo słaby ("ucinał skoki" na co też komisja zwróciła uwagę).
Ja, jako laik osobiście kulawizny nie widziałam. Widziałam tylko, że jest "nie swój". Osobiście gdybym miała powiedzieć dałabym mu masażystę i odpoczynek, ale zawodniczka powiedziała, że lepiej weta, bo zobaczyła kulawiznę.
Wet w klinice od razu uznał konia za kulawego i wiedział co jest nie tak. Czyli dla fachowca było to widoczne. A obraz USG nawet dla mnie był jasny - to nic nowego, a sprawa mocno przewlekła.
Dodam, że kulawizna na 2 nogi. Na jedna pewnie byłoby łatwiej wypatrzeć i laikowi...
Młode Konie
autor: analop dnia 01 listopada 2016 o 19:28
analop a ile czasu przed MP oddałaś konia w trening?
Może jeszcze wtedy zawodniczka nie wiedziała, że nie będzie mogła na nich wystartować.


Konia oddałam wczesną wiosną, dziś wiem, że niemal na 100% wiedziała. Niemal...
Koń po tygodniu poszedł pierwsze zawody, zaraz potem kwalifikacje. Wydawało mi się, że za wcześnie, że za szybko, ale wiadomo - co ja tam się znam. Zakwalifikował się.
Dziś widzę to inaczej - zawodniczka na szybko robiła kwalifikację, a potem koń stał w boksie lub chodził pod luzakiem czy berajtrem do lasu. Na szybko, bo wiedziała, ze zaraz przestanie jeździć!
O rzekomej kontuzji dowiedziałam się 3 tyg przed MPMK - miałam 2 opcje - zabrać konia i szybko szukać kogoś na własną rękę lub zgodzić się na ich warunki - konia jeździ 2 tyg berajter, a potem bierze inny (nawiasem mówiąc TOP) zawodnik i nim wystartuje - zgodziłam się.


I tutaj pytanie do osób, które się przejechały na pewnych trenerach. Oddaliście swoje konie komuś na ładne oczy i dobre nazwisko? Bez żadnego wywiadu środowiskowego?


Tak jak piszecie trzeba zrobić wywiad środowiskowy a najlepiej przez jakiś czas (wcześniej) podpatrywać takiego "zawodnika". Na własnym jednak przykładzie stwierdzam ze nie jest to wszystko takie proste i oczywiste. To co się widzi to jedno a to co się dzieje za naszymi plecami to drugie.


To było trochę "na szybko". Znalazłam osobę, której jazda mi się podoba oraz styl pracy z koniem. Dogadałam się, oczywiście najpierw robiąc wywiad i wszystko idealnie.
Umówić i dogadać się nie było łatwo. Albo nie odbiera telefonów, albo poza zasięgiem... ale udało się - umówiłam się, że od 1 lutego koń idzie w trening (strzelam z datami, nie pamiętam dokładnie.
31 sierpnia SMS, że trening od 7 lego, bo nie ma wolnego boksu. 6 luty o 22 SMS, że jednak od 15 lutego mam być. W końcu dogadałam się tak, że póki boks się nie zwolni (niby ostatecznie 1 marca) to przyjeżdżam raz w tyg na trening z koniem.
Chyba nigdy nie udało nam się umówić tak, że mam być w poniedziałek i jestem. Zawsze w niedzielę wieczorem SMS, że jednak coś tam i mam być np w środę itd, itp
W końcu był już 15 kwietnia. Wkurzyłam się i pojechałam bez zapowiedzi. Zawodniczki nie było, ale po dłuższym dobijaniu się ktoś nam otworzył - pojechała na trening, wróci za 3 tyg. konie w boksach, cisza i spokój.
Więcej tam nie zadzwoniłam...

Ale była już połowa kwietnia, czasu coraz mniej. Miałam i plan B. Zawodniczka znana, pięknie jeżdżąca i polecana. Bywali tacy co mówili, ze konie bije, ale więcej mega pozytywnych opinii - rozmawiałam i z wetami i w związku...
Wyszłam z założenia, że jak naprawdę bije - to koń mi to sam powie. Zadzwoniłam, kazali przyjechać jutro na próbę. Dogadałam się, że wezmą konia na miesiąc na test - czy się nada, czy podpasuje, czy się spodoba. Bo nie chce jeździć koni kiepskich i takich, których poprostu nie lubi. Miałam pecha, przy rozładunku spadł mi z rampy. 3 tyg kulał. Więc zrobił się prawie maj jak zaczęła na niego wsiadać. Ale koń się spodobał, migiem zrobił kwalifikację i wszystko było super, zero zastrzeżeń. Byłam bardzo zadowolona ze współpracy!

Więc kolejny rok koń wrócił w to samo miejsce i już tak różowo nie było...

Tzn też nie powiem żeby było źle, nie, nie.
Konia odwiedzałam 1-2 razy w tygodniu. Fakt - nigdy nie trafiłam na trening, ale to dlatego, że swoją wizytę zawsze uprzedzałam SMSem - "jutro o 9 będę po nasienie".
Dopiero dziś z perspektywy czasu zaczęłam widzieć to inaczej... Koń w maju zrobił kwalifikacje, potem nie startował nigdzie, bo po co - kwalifikacja jest, teraz lepiej przepracować w domu... Zaufałam doświadczeniu zawodnika.
Ledwo udało mi się namówić na jedne zawody w lipcu, ale NIBY ze względu na upał pojechał na jeden dzień...
a potem Mistrzostwa

Dziś, po czasie przypominam sobie hasła - ej, a co u Młodego? bo zawodniczka przecież od 3 tyg w USA (a jak byłam u nich, to niby leżała chora)
Innym razem pojechała do sklepu, jeszcze innym akurat jest w lesie na swoim koniu... itd...
albo ten nie dający mi spać tekst stajennego - "to on chodzi w siodle?"
i milion innych małych znaków, których wcześniej nie widziałam...

Pierwsze objawy, że z koniem jest coś nie tak zauważyłam na początku lipca, kiedy to zawahał się nad oddaniem nasienia. Wszedł na fantom i zszedł kwicząc jak by coś zabolało. Miał smutne oczy.
Natychmiast z tym poszłam do właścicieli stajni - zawodniczki i jej partnera. To mnie wyśmiali - lipiec jest, sezon się kończy, co się dziwisz, że ma dość? Dajcie chłopakowi wreszcie odpocząć, ile można tego nasienia?!
Fakt, nasz drugi ogier też stracił "chęci" myslę sobie.
Dziś wiem, że koń był chory. Wtedy niby dopiero co był wet i masażysta i niby wszystko ok...

tydz przed MPMK koń startował w CSN pod berajtrem. Już wtedy zwróciłam uwagę, że był strasznie spięty i sztywny - pytam co się dzieje...
"aaa, bo berajter to ma inny dosiad, sztywna rękę, no nie jeździ idealnie, ale spokojnie, za tydz pojedzie kto inny to i koń będzie inny, a dziś chodzi tylko o otrzaskanie się z parkurem"
nie było inaczej, mimo super zawodnika koń spięty i sztywny!

w sobotę podczas MPMK nikt nawet nie wziął go na 5 min na spacer - poza jednym startem koń stał w boksie 23h. W końcu wkurzyłam się i wzięłam go sama na lonżę.
Masakra - nie byłam w stanie zmusić go nawet do zakłusowania! Koń cały sztywny! Spacerowałam z nim ponad pół godziny, ustępowanie w ręku po sporym użyciu bacika w jedną stronę robił, w drugim za skarby świata nie chciał nóg krzyżować! Przemasowałam go porządnie na tyle na ile potrafię. Nieco pomogło, nieco. W sobotę miał 7,3 w niedzielę 8,1
Komentarz zawodniczki - no, bo on nauczony na zamkniętym lonżowniku. I znów dałam się nabrać, sama też mam zamknięty lonżownik.

Pierwsze "światełko" zaświeciło mi kiedy zaraz po finale MPMK pytam czy może by warto pojechać też do Olszy. Tu nie wyszło, ale może jak by "nowy" zawodnik wjeździł się 2 tyg to w Olszy będzie lepiej.
Uzyskana odpowiedź zwaliła mnie z nóg - zawodniczka powiedziała, że jak koń się rozprężał to zauważyła, że kuleje i żeby najpierw do weta pojechać zobaczyć co się dzieje. Bo ok, Mistrzostwa poszedł na czysto, ale jak jest kulawy to lepiej to wyleczyć (ja kulawizny nie widziałam, widziałam, że koń skacze inaczej niż zwykle, ale też nie obserwowałam go na rozrężalni, a szukałam miejsca do robienia zdjęć i kamerzysty...)... Dodam, że w finale miał 8,1, a wcześniej 7,3...
Ale sam fakt, kulał na rozprężeniu, a poszedł konkurs? No kurde, dlaczego go nie wycofała???

Drugie światełko zaświeciło mi się w klinice, kiedy doktor powiedział, że zawodniczka na 100% wiedziała, że koń jest chory i, że sprawa trwa min 1,5-2 miesiące, a nie jest to kontuzja z "wczoraj"

Ale dalej byłam ślepa... Pojechaliśmy pogadać i znów dałam się przekonać - no, próby zginania miał czyste, przed zawodami badał go wet, nic nie widzieliśmy...
Hehe, śmiejcie się, ale nawet wstępnie umówiłam się, że koń tam w marcu wraca! WSTĘPNIE!

Bańka mydlana pękła dopiero, gdy na 100% dowiedziałam się, że ów zawodniczka nie miała żadnej kontuzji i wcale nie wraca w siodło (aaa, pojechała właśnie do lasu).
Nie 3 tyg przed MPMK dowiedziała się, że nie da rady jechać, a przynajmniej kilka miesięcy wcześniej...
I tu wiem na 100%, że mnie oszukała, a cała reszta plotek o tym, że koń 2 miesiące nie wyszedł z boksu - zaczyna mieć poprostu sens. Ale są to tylko plotki
Jak się komuś ufa to się to puszcza bokiem, a jak się zaufanie straci? zaczyna się wierzyć!

Nawiasem mówiąc, zapytałam weta o przyczynę kontuzji konia - przetrenowanie. Czyli jak? Czy możliwe, że koń x czasu stał, a potem nagłe robienie kondycji - tak, bo gdyby chodził regularnie pewnie tak źle by nie było.... Z resztą, gdyby było świeże, to 2 tyg i koń wraca w trening. My po dobrze ponad 2 miesiącach mamy w perspektywie operację zwiadowczą...
Reproduktory, nasienie, krycie klaczy - co polecacie ?
autor: analop dnia 31 października 2016 o 19:30
Czy mamy w kraju jakiegos godnego ogiera po Czuwaju?


Mam fajnego dwulatka, ale na wiosnę rozważam kastrację...  😉

A sam Czuwaj, obecnie ma się całkiem fajnie jak na jego stan zdrowia, myślę, że na wiosnę można by i nim coś pokryć...  😉
Młode Konie
autor: analop dnia 31 października 2016 o 19:26
tyle, że u mnie sytuacja miała się inaczej - oddałam konia niby TOP zawodnikowi, ale od początku wiedziałam, ze nie ma zaplanowanych startów co weekend, a siedzi w domu...
sama chciałam by koń startował np w Ciekocinku czy Jakubowicach, ale było "nie, z jednym koniem nie opłaca się jechać, a innych nie mam narazie..." i ok...
koń miał był jeżdżony niemal codziennie, bo wiadomo, na pracę kondycyjną wsiadał berajter i jechał do lasu, ok...

dziś jestem mega w***kuriona tym, że nie docierały do mnie sygnały z zewnątrz, a ja jednak zaufałam miłym słowom....
sygnałów było milion - przytoczę jeden z wielu...
kolejny raz przyjeżdżam po nasienie, by je wysłać, a stajenny mnie pyta - "a po co Wy tyle km robicie, nie ma stajni gdzieś bliżej gdzie mógłby stać?" i dłuższa rozmowa... a na jej zakończenie tekst stajennego pracującego 12h - "aaa, to on chodzi w siodle?"
no sorry, ale zwala z nóg...

rok temu byłam zadowolona, w tym roku byłam okłamana - tuż przed MPMK niby zawodniczka dostała kontuzję i zawody pojedzie kto inny...
bzdura, koń miesiąc przez MPMK już kulał i można to było wyleczyć w 2 tyg, gdyby się podjąć leczenia...
ale nie, poszedł zawody kulawy i do dzis walczymy, a dziś wet powiedział, że być może trzeba będzie otworzyć staw...
a zawodniczka wcale nie kontuzjowana... biorąc ode mnie konia w trening doskonale wiedziała, ze jeździć go nie będzie poza 2 startami by zdobyć oczko na szybko - bo jest w ciązy...
Młode Konie
autor: analop dnia 30 października 2016 o 19:29
Ludziom się wydaje, że z koniem jak z psem. Bierzesz młodego i układasz pod siebie  🤣


Ja teraz mam takie wrażenie... i od wiosny zabieram się za robienie mojego młodego... chyba juz nie odważe się oddać go nikomu... mimo iż jeźdźcem nie jestem... jego, ani innego konia...
Oddałam go w trening osobie, której bardzo ufałam... wierzyłam w to co robi, wierzyłam w jej doświadczenie, sukcesy i zawiodłam się na całej linii... nie wiem czy jeszcze kiedys komus zaufam...

oddałam 4 latka, naskakanego na L, ujeżdżonego na P... po 5 miesiącach medal w MPMK... i koń do mnie wrócił na zimę odpocząć...
wsiadam od stycznia/ lutego... koń mega krzywy, wpada łopatką, wypada zadem - masakra... gorzej jak podjezdek... ale myślę sobie ok, moja wina, za wiele miał wolnego, cała zima na padokach, łaził wzdłuż ogrodzenia, pokrzywił się, bo wiadomo - ogier, stać jak osiołek nie będzie...
naprawiłam ile mogłam, koń wrócił w trening jako 5-latek... pierwsze zawody po tygodniu - "oczko" i cały sezon pięknie... zaraz kolejne oczko i raptem zawodnik kontuzjowany niby... i na tydz przed MPMK zmiana jeźdźca...

a jaka prawda? płaciłam kilka tys miesięcznie za to, że koń stał 24h w boksie (podobno, opinia stajennego i luzaka), a tuż przed MPMK poszedł w mega ostry trening kondycyjny co poskutkowało zapaleniem stawów i koń od 2 miesiecy w leczeniu - a, że kulawy koń został dopuszczony do startu i 3 dni startował (120) na zero to inna bajka...
Gdyby ktoś mi powiedział, że koń kulawy, można było leczyć, bo to prosta sprawa i  mógł Mistrzostwa iść zdrowy, ale nie... mimo kulawizny 1,5 miesiąca pracował i poszedł MPMK ledwo chodząc...


Szkoda słów...
Dzis wiem, że mimo iż nie wiele umiem, bedę go jeździć sama...
bo nie potrafię kolejny raz zaufać top jeźdźcowi...


przyszły sezon wypadałoby startować 130... koń skacze wszystko, gotowy na 130 (mimo, że kulawy!). Wg opinii jeźdźca może iść 130 i jutro. Wg mojej opinii (pomijając kulawiznę!), jak koń, który wolty nie umie zrobić prawidłowo może iść 130!?


Wybaczcie, że użalam się... ale tyle kasy co włożyłam w trening u top jeźdźca, a jaki koń do mnie wrócił... no płakać się chce...


chyba jednak lepiej robić samemu, bez wiedzy i doświadczenia, ale z sercem, a nie tylko licząc kasę...
Kupno konia
autor: analop dnia 30 października 2016 o 18:56
kiedyś się na wiek patrzyło w zęby tylko teoretycznie, a praktycznie opisywało się na zasadzie - źrebak to źrebak, a stary to dajmy mu 3-4 lata... a jak ma więcej to i do 8 nawet (nie ważne, że naprawdę ma pond 20)...
nn to nn, data ur nie znana...
Transport konia za granicę
autor: analop dnia 30 października 2016 o 18:48
Tak, w Niemczech chip na 100% jest obowiązkowy.
Rok temu wiozłam konie do Finladii, nie chcieli w sumie chipa. Ale jako, że państwem tranzytowym były Niemcy - musiałam zrobić.
Sprzedałam wiele koni do Niemiec - w sumie to chipa nikt nie chciał... bo się nie znali, ale przepisy tego wymagają - kazdy koń na terytorium Niemiec musi mieć chipa (kazdy ponad ileś tam miesięcy) - czy to jedzie do Niemiec czy to w tranzycie
Reproduktory, nasienie, krycie klaczy - co polecacie ?
autor: analop dnia 30 października 2016 o 18:45
[quote author=armara link=topic=5087.msg2607779#msg2607779 date=1477213764]
http://equista.pl/editorial/1688/trakehner-hengstmarkt-2016-syn-polskiej-klaczy-uznany-w-neumunster 🙂

BTW kto się wybiera do Warnika na uznawanie AES?


Podbiję, i dodam pytanie - czy z jakiegoś konkretnego powodu jako jedyny licencji nie dostał og. United Kingdom?
[/quote]

United wyraźnie kulał podczas prezentacji pod siodłem. Na płycie był czysty. Na rozprężalni również go widziałam i był czysty. Na hali niestety już nie, nie wiem co w międzyczasie się stało..


Kilka zdjęć z Warnika - https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1780798488803767.1073741835.1639797889570495&type=1&l=d7fb7557bc
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 30 października 2016 o 18:38
Moja kobyła zaczęła ściągać sobie podkowy, od kiedy ją mam(prawie rok czasu) zdarzyło jej się to z 4 razy, w tym 2 przez ostatnie 2 miesiące. Nie zrobiła tego na treningu, tylko na pastwisku podczas szaleństw Warto zainwestować w kaloszki czy niewiele one pomogą w ściąganiu podków? Mówię o przodach 🙂


pytanie co znaczy "ściągać"
ja z doświadczenia na zimę zawsze rozkuwam, bo jak tego nie zrobię, to konie rozkuja się same i kaloszki nie pomogą
moja gleba kiedy dostaje nadmiar jesiennej wilgoci "ściąga" podkowy i nie ma to nic wspólnego z koniem czy jego ruchem  😉
Kącik instruktora
autor: analop dnia 20 października 2016 o 20:51
niestety nie da się, chcą do 31.12...
sama nie wiem co robić, młoda ostatnio bywa sporadycznie - deszcz,błoto, ślisko, a i lika jedynek w szkole wpadłlo 🙁
Kącik instruktora
autor: analop dnia 06 października 2016 o 19:20

Czy ma NW? A czy to w szkole nie jest obowiązkowe? Chyba tak, co?


W szkole jest bardzo podstawowe NW i nie zawsze obejmuje jazdę konną, bo to jest przez ubezpieczycieli traktowane jak sport ekstremalny. Dodatkowe warto wykupić, to koszt kilkudziesięciu zł rocznie.




Czyli co? Warto to sprawdzić czy obejmuje, tak?
A jeśli nie to co, wykupić drugie?
A ono pewnie tylko do końca roku, a nie na 12 miesiecy :/
Teraz i tak nie mam kasy... zobaczymyby jak będzie przychodziła zimą, od 4 dni jej nie było, ale nie ma co się dziwić - pada, a my hali nie mamy 🙁

W prawdzie chciałam jej kupić chapsy, ale faktycznie, jak z ubezpieczeniem miałby być problem, to lepiej w nie zainwestować...

A z postępów u nas. Jeździmy już na dużym placu (70-80 na 50-60m). Chyba za wcześnie poszłyśmy na plac, ale co się stało to się nie odstanie.
Po 3 jadach kucyk przejął inicjatywę, sam zagalopowuje przy za silnej łydce... sam wchodzi w zakręt 30m przed narożnikiem (w galopie), a młoda nie daje rady kierować...
Ale cóż, teraz to już tylko pozostaje praca. Dziewczynka siedzi, trzyma równowagę i wgl - przyjedzie, dzień, że zapanuje nad koniem  😉
Kącik instruktora
autor: analop dnia 01 października 2016 o 20:11
Wiesz, w życiu nie wsadziłabym dziecka bez zgody rodziców (najlepiej pisemnej) ... Mam córkę niewiele starszą od Twojej uczennicy i gdybym się dowiedziała, że gdzieś jeździła bez mojej wiedzy to właściciel konia miałby sprawę w sądzie ... Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji? Ma to dziecko ubezpieczenie NW? Jakby się coś (oby nigdy) nawet niedużego stało to jest szansa, że nie wypłacisz się do końca życia, jeśli nie pójdziesz siedzieć ...


Rodzice dziewczynki od początku wiedzieli.
Na pierwszą jazdę umówiłam się z nią na niedzielę, ale wyszło, że miałam w sobotę gości (koleżankę z córką w podobnym wieku), więc zajechałam w sobotę powiedzieć, że może przyjść.
Nie było jej, była u lekarza, rozmawiałam z dziadkiem i wujkiem, wiedzieli doskonale o co chodzi... Rodzice też wiedzieli.
Dopiero jak widziałam, że chce, uznałam, ze przyszedł czas o uprzedzeniu rodziców o ryzyku z tym związanym... Bo, że jeździ to wiedzieli.
Pokazałam im film jak mój partner spadł z konia - no upadł z koniem... pokazałam też film z mojego upadku, gdzie mało nie skończyłam na wózku kiedy wylądowałam pod koniem (skończyło się tylko na kilku tyg w szpitalu)...
Chciałam ich ostrzec i uprzedzić, że to nie zabawa... I myślę, że zrozumieli...

Czy ma NW? A czy to w szkole nie jest obowiązkowe? Chyba tak, co?
Kącik instruktora
autor: analop dnia 29 września 2016 o 19:43
Staram się ją motywować. Ogólnie dziewczynka się może nie szybko poddaje, co brak jej chyba wiary we własne siły. Pierwsze kłusy w półsiadzie to było non stop "nie, to się nie uda" kiedy wymagałam całego okrążenia lub 3 drążki - "nie to się nie uda" "i znów nie wyszło"
Zawsze co nie wymyślę dla niej, to jest "nie, to się nie uda", a potem następuje radość - "ooo, udało się"

Dziewczynka jest bardzo zmotywowana, widzę, że chce, że lubi to i strasznie ją to bawi. Aż dziwi mnie jak mocno się angażuje mimo, że nie wszystko wychodzi (może ja narzucam za duże tempo?).
Ze 2-3 dni temu zapytała mnie czy mogłaby po jeździe też wyczyścić konia, a nie tylko przed. I czy kopyta tez może. A potem czy mogłaby też poczyścić jakiegoś innego konia (dałam jej roczniaka, który nieco się bał, ale nie zraziło jej to, kolejne dni też go bierze)

Od około 2 lat chowała się w krzakach i podglądała po kryjomu moje treningi (co nie ukrywam, mojemu koniowi się nie podobało, hehe) aż w końcu nabrała odwagi i zapytała czy też by mogła.
2 miesiące szykowałam jej konia zanim się zgodziłam, ale się zgodziłam i teraz chcę to zrobić dobrze, choć ani ja, ani koń, na którym jeździ nie mamy wiele doświadczenia.
Dziś oznajmiła mi, że zrezygnowała z dodatkowych zajęć w szkole z biegania, bo szybko robi się ciemno i mogłaby nie zdążyć do Ingrid....

Karne kółeczko pomogło - teraz co idzie z koniem to jest - "aaa, kask, żeby nie chodzić za wiele, haha"
Dodam, że to karne kółeczko było po 3 ostrzeżeniach, że jak nast razem zapomnisz kasku to będziesz biegać...

Żeby dopełnić całości - dziewczynka jak wspomniałam ma 10 lat. Jest bardzo odważna i wygadana. Ja kompletnie nie znam się na dzieciach i nie miałam z nimi nigdy doświadczenia.
Ale pierwsza jazda, pierwsza lonża to była tak naprawdę nasza pierwsza wspólna rozmowa (poza "dzień dobry" gdzieś tam na drodze), a dziewczynka zaraz po jeździe pyta mnie o coś do picia. Szok - zero krępacji... Ja bym tak nie umiała, ona umie i dobrze 🙂
Zapraszam do domu, daję sok. Idzie zaraz do pokoju i ogląda rybki. Nast dnia już pyta - "a czy nie sprzeda mi pani paru rybek, bo tata kazał zapytać?". Powiedziałam, że nie ma sprawy, pytam o wielkość akwarium i opowiada całą historię o tym jak jej ukochana rybka zdechła itd itp... daję jej 15-20 rybek (niech każda będzie warta 4zł), a ona mi 5zł... co miałam zrobić? powiedziałam, ze rybki w prezencie, hehe, a za te 5 zł niech kupi marchewki dla Ingrid. Albo jeszcze lepiej, niech pojedzie poszuka jakiejś jabłonki i nazrywa jabłek...
Dziś przywiozła 20-30kg jabłek...

Dziewczynka jest z sąsiedztwa, ale jej rodziców poznałam po 3-5 jeździe, kiedy uznałam, że jednak chce jeździć i trzeba porozmawiać z rodzicami o ryzyku z tym związanym...
Kącik instruktora
autor: analop dnia 28 września 2016 o 20:03
analop, mnie uczono i ja tak uczyłam, że wewnętrzną ręką chwytamy z przodu, a zewnętrzną za tylny łęk. Dlaczego? Bo odwrotny układ wysuwa zewnętrzne biodro do przodu. A trzymanie się zewnętrzną ręką z przodu sprawia, że w razie w wylatujemy na zewnątrz, co na lonży w ogóle  nie powinno mieć miejsca, właśnie ze względu na siłę odśrodkową. Upadki na zewnątrz są bardzo niemiłe. Na lonży lepiej, żeby adept przesadnie obciążał wewnętrzną. Na właściwe rozłożenie proporcji ciężaru przyjdzie jeszcze czas.


A czy właśnie chwycenie się wewnętrzną ręką tylnego łeku temu nie zapobiega? Czy nie "nakierowuje" jeźdźca we właściwym kierunku?

My dziś po pierwszym galopie na placu w "zastępie"
Nie wyszło nam to zupełnie. Plac ok 70-80 na 50-60m, ja jechałam na czołowego, a dziewczynka za mną pod okiem mojego partnera. W połowie długiej ściany koń młodej uciekał na bok (skracał do bramki?) lub mnie wyprzedzał, a ona jeszcze nie bardzo umiała nad tym zapanować. Raz zgubiła wewnętrzne strzemię, tuż przed zakrętem, wystraszyła się, ale skupiła się na strzemieniu, nie na wodzach i  złapała je bardzo szybko 🙂

Ogólnie to wydaje mi się, ze dziewczyna uczy się maga szybko.
Nie wiem ile ma za sobą jazd, 10, może 15...
I teraz wprowadziłam jej system kar... Np wczoraj poszła z koniem na mały placyk by uczyć się sterowanie w kłusie  i wsiada - więc mówię: "nie, nie wsiadasz, teraz robisz całe okrążenie z koniem w ręku, a potem przypominasz sobie o czym zapomniałaś" - zapomniała o kasku, natychmiast skojarzyła, ale kółeczko musiało być...

A kiedy wprowadzacie naukę siodłania? Młoda od kilku dni zakłada ogłowie sama, czyści konia, wyprowadza, czyści też kopyta. Ponadto w ramach nauki ma też do opieki jednego roczniaka, co strachliwy nieco, jak to dzieciak, ale też ma go czyścić (tzn sama poprosiła mnie czy może!). Dziś pierwszy raz kazałam jej konia rozsiodłać - i ciężko szło, ale się udało.
Ma też problemy z pamięcią - sporo czasu zajmuje jej skojarzenie co to katrar, uwiaz itd. Dziś miała "karne kółeczko" za to, że nie pamiętała co nalezy podciągnąć po występowaniu konia....
Czy to kwestia wieku i nie należy się czepiać czy też postawić pewne zasady?
Dziewczynka ma 10 lat, jeździ na 15-16 letnim kucu 132cm, ale niestety nie profesorze, a poniekąd uczą się same siebie, bo kucka ponad 10 lat nic nie robiła  🙁
Kącik instruktora
autor: analop dnia 26 września 2016 o 19:20
Ja pierwsze galopy robię na lonży w pełnym siadzie. Jeździec trzyma się jedna ręka przedniego łęku, a drugą tylnego (jeśli jedziemy na lewo to prawa ręka z przodu).




Pierwsze galopy oczywiście na lonży, od momentu gdy kandydat na luzie wysiaduje kłus.
Ja mam dopięte z przodu siodeł niepotrzebne skośniki, które pozwalam, a wręcz zalecam przy pierwszym kłusie/galopie trzymać, ale ciągle przypominając, że należy je trzymać tak jakby to były wodze, czyli nie wieszać się, nie ciągnąć, tylko trzymać lekko napięte, wyobrażać sobie że to nitka, której nie można urwać itd.
W galopie jak najszybciej to możliwe proszę o puszczenie zewnętrznej ręki, potem obu.



Zgubiłam się - to, którą ręką się trzymamy?
Ja kazałam zewnętrzną... a wewnętrzna luźno lub z tyłu


Zagalopowań uczę teraz na lonży, bo mam dobrego konia, ale kiedyś uczyłam za czołowym w zastępie. W sumie tak łatwiej, bo na lonży jest większe ryzyko gleby, z uwagi na siłę odśrodkową 🙂




Ja mam kiepskiego konia.  🙁 Raz to leniwe, raz wyrywne. ponad 10 lat nie chodziła w siodle i nagle każą pracować - no nie podoba się...
Oczywiście zanim wsadziłam dziecko należycie przepracowałam z ziemi, mam zawsze i w każdej sytuacji 100% kontroli nad koniem (lonża)
Ale nawet jak bym miała lepszego konia, a takowe miewałam, to nie wyobrażam sobie pierwszego galopu w zastępie.

Taka sytuacja:
Dziś "młoda" miała swój drugi galop (wczoraj zaczeliśmy) - pierwsze zagalopowanie ok.
Drugie zagalopowanie - ułamek sekundy, kolano poszło w górę i w oczach widzę glebę. Dziewczynka leci na zewnątrz, ale ja robię krok w bok - koń przechodzi to kłusa na 3 kroki i stęp, bo widzę, że nadal nie łapie równowagi. Dziewczynka chwyta się szyji i wraca w siodło.
Jestem na 100% pewna, że gdyby koń zrobił o jedną fule więcej - spadłaby. Tak, siła odśrodkowa, ale na placu też ją co chwilkę mamy... Jednak na placu nie mam kontroli każdej fule i kazdego kroku. Na lonzy nie ma opcji, że koń zrobi o "metr" więcej niż prosiłam.


Ale komentarz młodej to mnie rozbił - na pierwszej czy drugiej jeździe powiedziałam jej, że są u nas takie zasady, że jeżeli chcesz i zamierzasz spaść z konia, to zawsze musisz wcześniej uprzedzić by pan Adam przyszedł z aparatem i zdjęci zrobił...

a dzis się śmieje - "nie spadłam! nie spadłam! ale to dlatego, ze pana Adama nie było!"


i tak odnośnie spadania - pytam ją w którejś rozmowie - czy chciałabyś spaść?
no w sumie nie wiem... to chyba fajne jest... ale mama powiedziała, że jak spadnę to będę sama leżeć w szpitalu i mnie nie odwiedzą... ale chciałabym spróbować, tylko, ze w ferie, bo teraz nie mogę opuszczać matematyki...

padłam  😵
Kącik instruktora
autor: analop dnia 25 września 2016 o 20:20
Dlatego też, jako kompletnie początkujący instruktor zasięgnełam opinii zamiast próbować na siłę 🙂

I dziś jestem dumna z pierwszych galopów. Trzymanie ręką ok, ale młoda naprawdę fajnie ogarnęła. Oby tak dalej 🙂
Kącik instruktora
autor: analop dnia 25 września 2016 o 18:36


I drugie pytanie - pozwoliłam chwycić się łęku - błąd prawda? Więcej nie powinnam pozwalać?

Czemu nie? Na początek, dla ułatwienia złapania równowagi lub złagodzenia strachu to ok. Wszystko lepsze, niż ciągnięcie za wodze czy gruchotanie konia po nerkach.
Wiadomo, że wraz z kolejnymi jazdami (i postępami) zmierzamy w kierunku jazdy "bez trzymanki".



Strachu nie ma, dziecko bardzo chętne i bardzo szybko się uczy. Jak powiedziałam, że dziś galop to było tylko "łojej, ale fajnie, może wreszcie spadnę i śmiech"
Pytam po jeździe co jutro robimy - czy plac i szlifujemy kierowanie czy lonża i galop - zdecydowanie chce galop!

Czemu nie trzymać?
Nie wiem, tak jakoś pomyslałam, że się niepotrzebnie usztywnia. Tak jak w kłusie nie pozwalam się trzymać (nauka ćwiczebnego itp). Wiadomo, pierwszy moment zanim załapiemy anglezowanie ok, ale potem nie. Rączki na biodra lub udajemy, że trzymamy wodze 🙂 podobnie kłus w pósiadzie - nie ma trzymania się.
W pracy na lonży nie stosuję w ogóle wodzy. Tylko na stęp. Ale poza jazdami na lonzy, jest tez nauka na placu, gdzie dziewczynka sama kieruje.

W każdym razie jeszcze raz dziękuję za rady i melduje, że pierwszy galop mamy za sobą.
No drugi, bo wczoraj były ze 3 nawroty po pół okrążenia, ale wolałam nie ciągnąć więcej, by zasięgnąć najpierw rady jak lepiej to zrobić...

Dziś zrobiłam tak - zewnętrzna ręka na przednim łęku, wewnętrzna albo luźno albo na tylni. I jedziemy.
Pierwsze koło bez komentarza, ale na czwartym zaczęła łapać. Po kilku nawrotach 3-5 okrążeń naprawdę zaczęło to fajnie wyglądać i myślę, że plecy konia nie ucierpiały 🙂
Jutro będziemy szlifować, jak już zaczęłyśmy to pełny siad. Pojutrze dla odpoczynku plac (na placu nie ma jak galopować), a potem to już czas pokaże...  🙂
Kącik instruktora
autor: analop dnia 24 września 2016 o 21:09
Szaaman, wiem, że to dla konia nie najlepsze - pytam o sens dla jeźdźca i wartość szkoleniową.
Koń to nie taki zwykły szkółkowy konik co ma dość życia i jazd. Chodzi 3-5 razy w tygodniu, pod jednym jeźdźcem - tylko tą dziewczynką.
I jak znam życie, pochodzi rok i koniec. Bo dziecko przesiądzie się na coś ambitniejszego (no, lub zrezygnuje), a kolejnych uczniów nie planuję...

W każdym razie kobyłka ma luz. Dla niej te jazdy to myślę, że coś dobrego. Wcześniej ponad 10 lat nic nie robiła... Teraz jak pracuje, to i rusza się lepiej i jakaś weselsza się wydaje 🙂
To nie jest typowy szkółkowiec co latem zapiernicza 6-8 godz dziennie lub tydzień stoi i weekend odrabia. Planujemy jazdy zgodnie z jej możliwościami i jej również mają one służyć 🙂
Kącik instruktora
autor: analop dnia 24 września 2016 o 20:51
Jeszcze raz bardzo dziękuję. Od jutra trenujemy galop w pełnym siadzie 🙂

Lonżownik mamy duży, konia prowadzę w 100% ja, jestem w stanie wyegzekwować każdą fuole z osobna i zawsze zwolnić lub zatrzymać nawet do stój w razie czego. Koń nie ma możliwości skracania i tempo ja nadaję niezależnie od sytuacji. (ja na nią nie wsiądę, ale z ziemi wypracowane wszystko jak należy)
Dziewczynka swobodnie jeździ kłusem ćwiczebnym, także bez strzemion, po kilka okrążeń, wykonując różne ćwiczenia rękami (bez wodzy). Więc podstawy mamy dobre, tak mi się wydaje.

A jeszcze jedno pytanie - co myślicie o jeździe na oklep?
Chyba poprawia dosiad i jakiś tam cel szkoleniowy ma, co?
Ostatnio stepowała konia na oklep - mają takie ćwiczenia sens?
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 24 września 2016 o 20:33
Ja spotkałam się z taką wersją, że w lesie gdzieś na gałązkach jest ukryte np 10 wstążeczek. I szuka się ich. Każda wstążeczka to jakaś nagroda, przy czym każdy ma prawo do jednej.
W trudniejszej wersji można dodać też zabawę w "ciepło - zimno" do szukania kokardek.
Kącik instruktora
autor: analop dnia 24 września 2016 o 20:23
Bardzo dziękuję 🙂

Wodzy narazie nie daję 🙂
Tzn daję czasami, dziecko jeździ już swobodnie po placu kłusem, najeżdża na drąg sama kierując. Opanowała półsiad w kłusie (tak w miarę), w ćwiczebnym i anglezowanym super.
Na lonżowniku to ja prowadzę konia i póki nie ma ćwiczeń z kierowania, wodze wiszą luźne 🙂
Dziś do treningu dodałam drążek i ćwiczenia z nagłymi zmianami tempa.

A jak robisz ten galop na lonży to jak długi?
Ja jakoś tak miałam obawę puścić konia w galop na dłużej, widząc jak młoda się telepie (trzymała się, nie spadała, ale siedziała kiepsko) i poprzestaliśmy na kilku próbach po pół okrążenia.
Ale też nie wiem czy to nie błąd. Czy to nie jest jak z kłusem - pół okrążenia to nie wychodzi, ale na drugim wyczuje i załapie.

Niestety w naszym wypadku póki nie opanuje galopu to wchodzi w grę tylko lonżownik, bo tam to ja prowadzę konia. Na placu już nie mam takiej kontroli, a koń to czuje i bywa leniwy. Na zastęp nie ma szans - mam tylko jednego konia do nauki i jednego ucznia  😉


Pauliszon13 - czyli jednak miałam dobre przeczucie z tym pełnym siadem. Pytanie teraz jak długo...

Przepraszam, że Was męczę o takie podstawy, ale szczerze mówiąc z 15 lat nie prowadziłam jazdy dla kogoś od podstaw, jak czasami coś, to raczej bardziej zaawansowny poziom i skoki...
Teraz mam młodą ambitną dziewczynkę, przychodzi 4-5 razy w tygodniu. Widzę, że chce. Więc i ja chcę podejść do tego dobrze. Niestety narazie mam konia tylko na poziom podstawowy (raz, że kiepsko ujeżdżony, a dwa że ponad 10 lat nie chodził w siodle i nawet jak coś umiał, to zapomniał), ale mimo to chcę to tego podejść dobrze
Kącik instruktora
autor: analop dnia 24 września 2016 o 19:54
Głupie nieco pytanie, ale mam różne opinie, a jako, że od nastu lat nikogo nie uczyłam jeździć to ciekawa jestem co sądzicie - pierwszy galop - półsiad czy pełen? A może oba? (w sensie trochę tak, trochę tak, podobnie jak w sumie jednocześnie uczymy 3 rodzajów kłusa)
Zaczęłam dziś galopy, od pełnego siadu, ale tak wychodzą, no kiepsko (wiem, początki nie są łatwe).
I drugie pytanie - pozwoliłam chwycić się łęku - błąd prawda? Więcej nie powinnam pozwalać? 🙄
Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie
autor: analop dnia 12 września 2016 o 19:47
Ma dwie w podobnej odległości to się pyta.
Klęska urodzaju  😉


Dwie ortopedyczne? Jaka druga?

Ja w każdym razie polecam Buk, moim zdaniem jeden z najlepszych specjalistów, a z racji posiadania stadka koniurów zdarzało mi się poznać i inne - jak Warszawa, Berlin, Lipsk, Golonka i inni specjaliści...
Mój koń też często korzysta z dr Kujawskiego, ale niestety, jego niesłowność i nieterminowość sprawia, że przestaje być godny polecenia (wezwałam go 21.08 do pilnej sprawy, do dziś nie dojechał i co chwilkę ma inny powód <koń dawno zdiagnozowany gdzie indziej>😉
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 12 września 2016 o 18:39
[quote author=analop link=topic=1412.msg2593529#msg2593529 date=1473627514]

Każde nie prawidłowe pocenie powinno zwrócić uwagę.

........

Jak prawidłowo powinien pocić się koń? Nie wiem, może to zależy od cech osobniczych...



Ale jak ocenić, czy koń poci się nieprawidłowo, jeśli nie wiadomo, jakie pocenie jest prawidłowe?

Edit:
Bo to jest bardzo cenna informacja, tylko jak z niej skorzystać nie wiedząc, do czego porównywać. 
[/quote]


Ja nie jestem specjalistą i ciężko mi się wypowiedzieć.
Wet zwrócił mi uwagę, że może mieć to bardzo duże znaczenie...

Mój koń zawsze pocił się najpierw pod popręgiem, potem na szyji... później nie wiem co, mniej więcej razem słabizna, klatka... na koniec pot występował pod ogłowiem, na łopatce, chrapach...
Tak mniej więcej 😉

Moją uwagę zwróciły zmiany w poceniu się - koń na szyji suchy, a słabizna mokra...
teraz szyja sucha, łopatka mokra...

u mnie najpierw zawsze był popręg i szyja... 🙄
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 11 września 2016 o 21:58
analop
jak koń powinien "prawidłowo" się pocić? od czego?  👀
nie wpadłabym na to, że pocenie się w taki czy inny sposób ma jakieś znaczenie..



Każde nie prawidłowe pocenie powinno zwrócić uwagę,
mnie na to bardzo uczulił dr Maciej Przewoźny, który powiedział, ze koń może pocić się najpierw tam gdzie czuje dyskomfort...
jak wspomniałam, mój koń nie kulał, MPMK przeszedł na czysto, ale skoki były "jak nie jego" - super zad, ale sztywny przodem i grzbietem
pocenie się na słabiznach - tutaj oznaczało wodę w kolanach (choć wciąż nie wiem co jeszcze...), mimo, ze koń przegląd wet przeszedł bez zarzutów

Jak prawidłowo powinien pocić się koń? Nie wiem, może to zależy od cech osobniczych...
Ja najczęściej zauważam pocenie się na szyji, a POTEM klatka i słabizny itd, nie odwrotnie (tzn oczywiście siodło i neoprenowy popręg)

Quentin pocił się NAJPIERW na słabiznach, a dopiero dłuższa lonża powodowała pot pod popręgiem i dalej szło na łopatkę...
Obecnie jest w trakcie leczenia kolan, ale uważam, że wciąż jest coś nie tak, ponieważ obecnie koń poci się najpierw pod popręgiem, a potem łopatki i klatka piersiowa (pocenie ze słabizn zniknęło)
Podejrzewam, że dłuższa lonża spowodowałaby pocenie się również na szyji, ale koń w trakcie rehabilitacji - lonżujemy 15-20 min... A jednak u zdrowego konia, zaraz po pocie pod popręgiem widzimy najpierw pot na szyji...
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: analop dnia 10 września 2016 o 20:25
Mam pytanie odnośnie pracy mięśni u konia 🙂 po treningu ujeżdżeniowym wyraźnie gorętszy od innych mięśni na zadzie był u konia mięsień pośladkowy średni (gluteus medius). Tam też koń był najbardziej spocony (jeśli chodzi o zad). Spocony był także intensywnie pod brzuchem, na szyi i na łopatce. I teraz pytanie - czy spora różnica w temperaturze pomiędzy tym mięśniem a innymi na zadzie świadczy o prawidłowej pracy zadu czy wręcz przeciwnie, np. o jakimś dyskomforcie i tym samym innej biomechanice? 🙂 Załączam fotki, żeby było wiadomo o co dokładnie pytam. Zdjęcia ze stron equineremedialservices.com oraz biosphera.com.br


polecam kontrolę u weta oraz dobrego masażystę...
mój niedawno startował w MPMK-B - 3 dni na czysto, ale skoki nie były w jego stylu. Dosiadający go J. Skrzyczyński mówił, że koń wydaje się słaby, ale zrzucaliśmy to na zamianę jeźdżca i dodatkowe treningi tuż przed Mistrzostwami.
Po Mistrzostwach wrócił do mnie, lonżowałam go i niby wszytko ok, ale koń niechętnie schodził głową w dół (co było też widoczne w skokach)
Na lonży pocił się "dziwnie" - tzn najpierw na słabiznach, potem dalej
Pojechaliśmy do kliniki i co? Przewlekłe zapalenie KOLAN oraz woda w kolanach, prawdopodobnie od conajmniej 2 miesięcy! Wet się dziwił jakim cudem on skakał na czysto i jak to się stało, że O. Lusina, która z nim pracuje na codzień tego nie zauważyła...
Teraz jesteśmy w trakcie leczenia, koń codziennie lonżowany, ale znów poci się "dziwnie". Pocenie się ze słabizn zniknęło. Teraz najpierw poci się pod popręgiem, a potem pot idzie w kierunku łopatki, więc podejrzewam, że jeszcze coś jest nie tak z przodem. W przyszłym tyg znów jedziemy do kliniki (doktor mówił - wyleczmy kolana, a potem będziemy diagnozować dalej, bo przód też nie jest "czysty" - może od kolan, a może coś jeszcze!).
W każdym razie wet bardzo mnie uczulił na fakt pocenia się, bo to właśnie pokazuje nam miejsce gdzie coś może być nie tak.

Dodam, że wg mojej oceny koń nie kulał. Przegląd wet na Mistrzostwach przeszedł bez zarzutów.
Młode Konie
autor: analop dnia 03 września 2016 o 20:45
analop Ja nie wiem czemu się dziwisz jak ich poj.... z wysokościami i parkurem  🤔wirek:  Skrzyczyński też nie był zgrany z koniem ale i tak dobrze pojechał. 
Życzę zdrówka dla ogiera i niech wraca do formy.
Mój dostał świra jak wrócił, przez dwa dni go roznosiło i bałam się, że coś sobie zrobi, więc padła decyzja o kastracji. Teraz chłopak już ok, aniołek . Muszę tylko wyprowadzić kopyta i popracować nad plecami. Teraz chłopak ma wolne i tylko ujeżdżenie i gimnastyka .


Parkur nie wydawał się jakoś ciężki, mam wrażenie, że rok temu było gorzej.
Nie, nie dziwię się, ale byłam załamana. I już nawet nie wynikiem, a koniem... tym co się dzieje z nim...
Niby trzy dni na zero, ale skakał... kiepsko, mimo doskonałego poprowadzenia przez Jarka...

Dziś mam mieszane uczucia. Uważam, że skakał wspaniale jak na stan zdrowia w jakim był 🙁
Jarek narzekał, że wydaje się słaby - myślałam, że to wina 2 tyg startów, ale jednak nie... nie kondycja, a zdrowie było problemem...
Cóż, życzenia zdrówka nam się bardzo przydadzą.
Zaniedbałam sprawę, oddałam konia w trening i zostawiłam...
A jak się dowiedziałam, od ok 1,5 - 2 miesięcy zmagał się z kontuzją - nie leczoną kontuzją i mimo bólu - chodził  😕
a teraz czeka go jeżdżenie po klinikach i leczenie starych spraw zamiast zająć się tym od razu  🤔

eh


Za fotki bardzo dziękuję  😍  


a ja za filmy  😍  
i polecam się na przyszłość  😀
Młode Konie
autor: analop dnia 30 sierpnia 2016 o 19:31


My w końcu po MPMK brakło nam 1 punktu do licencji. Wczoraj byłam na 100% pewna, że kastruję a dziś już mi przeszło i nie wiem co robić, czy puszczać na 6 latka .
Rude już w domu, dziś odpoczywa choć energii ma na następne Mistrzostwa  🤔wirek:  



Ale masz ładne zdjęcia, ciekawe skąd  😀iabeł:
Mam też filmik jak by co, pisałam na fb, ale nie zalogowana, a tak teraz patrzę i tu przypadkiem trafiłam Cię  😉

Co do kastracji - pamiętaj, że zawsze możesz wykastrować... ale cofnąć zabiegu już się nie da...
Mój jako trzylatek leżał do operacji (sarkoid) i mój Adam wciąż naciskał - kastrujmy, kastrujmy...
A dzis? a dziś mam po nim fajne źrebaki i czekam na kolejne (nie tylko ja)

Zawsze możesz wyciąć, ale konia masz fajnego, więc na spokojnie.
Nie jest techniczny jak mój, ale technika to nie wszystko, jest napewno bardzo dobrym i silnym koniem i z czasem pokaże swoje,
więc nie śpiesz się z decyzją i daj mu szansę - za rok napewno pójdzie lepiej 😉

A co do wyniku - nie martw się, za rok już idzie na dokładność, nie na styl.


Ja za to martwię się moim. Porażka na MPMK to jedno, nawet nie będę komentować, bo szkoda słów.
Ale do dziś koń cały obolały, ma problem z szyją, grzbietem, kuleje i nie wiem co jest 🙁
masaż koni
autor: analop dnia 29 sierpnia 2016 o 19:25
Kogo polecacie w rejonie Gorzowa Wlkp?
Ewentualnie Poznań, Szczecin, Zielona góra, ale mogący do mnie dojechać lub bym ja dojechała do niego?

Koń mega sztywny, nie pracujący szyją i grzbietem, ale nie wykazujący bólu pleców.
Odciąża jedną nogę, druga (po przekątnej) puchnie. Nie kuleje, minimalnie znaczy, ale naprawdę minimalnie - ciężko to zauważyć.
Odciążanie nogi najbardziej widać na padoku - w stój, podczas swobodnego pasienia się itd.
Nie wiem co się stało ani kiedy, ale podejrzewam, że sprawa sprzed ok 1,5 - 2 miesiące :/

Znalazłam coś takiego - [[a]]http://ogloszenia.re-volta.pl/inne/szczegoly/41994?q=masa%C5%BC&kategoria=3&lokalizacja=15&widok=0&strona=[[a]]
Polecacie? Warto?
A może polecacie kogoś innego.

Napewno też skontaktuję sie z panem Zarankiem z Piły.
Reproduktory, nasienie, krycie klaczy - co polecacie ?
autor: analop dnia 20 kwietnia 2015 o 10:39
Jako iż w wiadomości prywatnej zostałam "wywołana" to chciałabym się wypowiedzieć.

Nie wiem skąd powstała plotka, że potomstwo Pantera nie może być wpisywane na podstawie prób wierzchowych, ale jeśli byłoby to coś "zasłyszane ode mnie" to informuję, że to NIE PRAWDA!
Jeżeli kiedykolwiek coś wspomniałam na temat potomstwa koni TP, to nie miałam na myśli Pantera, a SWOJĄ klacz - Zilandrę, ponieważ to jej potomstwo nie może być wpisane do Księgi i na stronie PZHK jest wyraźnie napisane, że chodzi o potomstwo od klaczy TP, a nie ogierów. Z tego co mi wiadomo, jako iż zapis ten wszedł w życie PO TYM jak Panter otrzymał licencję, to przepisy "nie działają wstecz".
Mój ogier Quentin Z, wygrał w ubiegłym roku preselekcję ogierów, ale właśnie z tego powodu na Zakład nie pojechał, mimo iż znajdował się w katalogu.

Informacja, że ogier od klaczy TP nie może iść na ZT, dotarła do mnie na dobę przed wyjazdem.

Dlatego osobę, która "tę plotkę" puściła, bardzo proszę o sprostowanie sprawy oraz podanie źródła - skąd takowa informacja wypłynęła, bo napewno nie ode mnie.  :kwiatek:

Odnośnie samego Pantera, jako iż stoi niemal po sąsiedzku mogę powiedzieć, że jest to wspaniały koń i myślę, że każdy kto go osobiście zobaczy, powie, że robi niesamowite wrażenie. Z resztą sama również pokryłam nim jedną ze swoich klaczy!

O jego potomstwie wiele powiedzieć nie mogę. Znam osobiście (choć "znam" to może zbyt wiele) jedną klacz po nim - Druję. Wygrała ona ZT wierzchowy w Białym Borze i wygrana ta zdecydowanie się jej należała. Klacz była nie tylko najlepsza ruchowo, ale takze znakomicie skakała. Poza tym, więcej źrebiat nie znam, ale faktycznie po okolicy się mówi, że Pan Tadeusz chętnie je odkupuje.


edit. a co jeszcze mogę napisać o koniach TP? Jakie one są, tego nie wiem. Moja Zilandra ma doskonały charakter, choć jest dość temperamentna. Jedyną jej "wadą" jest fakt iż ciężko utrzymać ją w odp kondycji - może "nic" nie jeść, a zawsze ma nadmiar masy. Z tego też wzgledu dość szybko się męczy. Na codzień bawię się z nią w mały sport, ale uważam, że pod dobrym zawodnikiem mogłaby chodzić coś więcej. Kobyła ma i serce i technikę i możliwości, co też przekazała synowi. W załączeniu jej foto.
Nasza-Klasa, photoblogi itp. - "kwiatki" ;)
autor: analop dnia 20 lipca 2012 o 22:47
[quote author=analop link=topic=1320.msg1466712#msg1466712 date=1342795716]
wiesz, jeśli mój kot nie zjadł by tego ptaka, zjadłby innego...
a jeśli nie zjadłby nic, sam by nie przeżył...  🙄


Jak już się ma jakieś zwierzaki, to chyba wypadałoby je karmić? Wtedy efekt polowania nie byłby kwestią "być, albo nie być".
[/quote]

czytaj ze zrozumieniem!
"jeśli nie zjadłby nic, sam by nie przeżył" było napisane w tym samym poście co o karmieniu kota (psa) paszą (dla ścisłości Royal Canin) z jagnięciną... z biednym małym jagniatkiem...
sory, ale odróżniam ptaka od jagnięcia, jednak i to i to jest dla mnie śmiercią... to jagnię musiało zostać zabite bym mogła nakarmić swoje zwierzaki...



niestety muszę też przyznać, ze dziś przyczyniłam się do śmierci kolejnych dwóch ptaków!
tak, jadłam na obiad filety z kurczaka i jestem mordercą i degeneratem! zjadłam też zamordowane ziemniaki i pomidory!
mało tego! nawet pszenica musiała umrzeć, małe ziarenka zanim jeszcze się narodziły jako zboże! tak, zjadłam je jako chleb! powstały z mąki...
a te ziarna zostały zmielone, mimo iz miały taką przyszłość! mogły urosnąć na piękne rośliny!!!


[img]http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2012/06/fd6adb759e352fa65d6aef448b68244c.jpg?1340610635[/img]








Za chwilę na innym blogasku znajdziemy zdjęcia konia z połamaną nogą z krwawiącą raną i podpisem "A mial być wyścigowy"


proszę bardzo


Nasza-Klasa, photoblogi itp. - "kwiatki" ;)
autor: analop dnia 20 lipca 2012 o 22:38
heh, co do daty to nie wiedziałam, że zwrócenie komuś delikatnie uwagi jest grzechem...
ja najczęściej w takich sytuacjach mówie poprostu "dziękuję" i poprawiam literówkę, a nie rozgrzebuję na forum  🤔wirek:


a co do zdjęć - tak, mało mi!
i mam jeszcze kilka, które zamieszczę!
jedni za takie zdjęcia dostają nagrody, medale, puchary...
żyją z takich zdjęć! a ja jestem wayprana ze wszystkiech ludzkich odruchów!
zastanów się!  🤔wirek:

PS. pierwsze lepsze z google..





[img]http://travel.nationalgeographic.com/u/H6yMi6fUB_1JR964xxG8RxsYArlNNn1lR5PWutchJjFrqfPSqNWRFUzcdTAoMrwXh1lH3YKciZVG/[/img]

[img]http://ngm.nationalgeographic.com/u/H6yMi6fUB_1JR964xxG8RxsYArlNNn1lR5PWutchKMuyDgqlagNZuUtTdjtxEu7M5rOK_TdYnPuC/[/img]



[img]http://1.bp.blogspot.com/-5CW9H58O4Co/TzFzhCMDNyI/AAAAAAAArZ8/MssNgiHvVAw/s640/Animals+In+Dry+Africa+vs.+Crocodile+Attacks+vs.+One+Watering+Hole+1.jpg[/img]

Nasza-Klasa, photoblogi itp. - "kwiatki" ;)
autor: analop dnia 20 lipca 2012 o 16:53
a co do zdjęcia, maci racje - jest brutalne,
ale kto powiedział, że życie nie jest brutalne?

jeżeli komuś moje fotki się nie podobają,
naprawdę nie zmuszam do ich oglądania,
ale oskarżanie mnie o brak sprzeciwienia się
wobec odwiecznym prawom natury - bezsensowne...

z resztą tak jak kiedyś o coś tam się czepialiście
jak dawałam zdjęcia z porodu, źrebaczka w łożysku...
jedni mówią, że to obrzydliwe, inni, że piękne...

dla mnie natura jest piękna,
choć bywa niesamowicie brutalna...



już zmykam  🚫