pamirowa

Konto zarejstrowane: 18 czerwca 2012
Ostatnio online: 17 listopada 2023 o 09:53

Najnowsze posty użytkownika:

Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: pamirowa dnia 10 listopada 2023 o 10:34
Trochę się wetnę, bo u mnie w pracy korzystamy z AI do tworzenia tekstów na allegro i obrazków do opisów SEO czy na blogi. To ma swoje zalety, bo te wszystkie platformy ze zdjęciami stockowymi są dosyć drogie, a dostęp do takiego Midjourney jest zdecydowanie tańszy. Być może dużym firmom opłaca się korzystać z usług takich platform, ale my jesteśmy małą firmą, korzystamy z wielu innych płatnych narzędzi, więc nie można mieć wszystkiego. Są strony z darmowymi zdjęciami, ale niestety często nie mogłam znaleźć tam nic co by pasowało do tematyki bloga. Grafikiem nie jestem, chociaż z photoshopa korzystam, ale w bardzo podstawowym zakresie. W sytuacji gdy piszę bloga albo robię opis SEO to midjourney okazuje się bardzo pomocne. I pozwala zaoszczędzić czas, bo jakbym miała grafikę robić od zera albo czekać aż zrobi mi to grafik, to by to trwało o wiele dłużej.

Faktem jest, że AI idealne nie jest. Trzeba mu przy generowaniu obrazków dobrze opisać czego się chce, a jak już wygeneruje, to czasem trzeba go poprawiać. Zdarzało mi się nie raz, że grafik szukałam gdzie indziej, bo co chwilę generował mi nie to co chciałam. I tak, to mnie wkurza 😉

Z kolei AI podczas generowania tekstów również należy sprawdzać. Czasem zrobi błąd albo napisze opis w taki sposób, niby zachęcający do zakupu, że to aż infantylnie brzmi. Więc ja go dosyć często poprawiam i tekst przerabiam. Z tym, że u nas to tak działa, że opisy produktowe na stronę piszemy sami od zera, a AI na allegro służy tylko do parafrazowania opisów ze sklepu i ewentualnego uatrakcyjniania. Przyznam się szczerze, że akurat to narzędzie pomaga mi w pracy i oszczędza czas. Jednak nie wyobrażam sobie nie poprawić AI, idealne to nie jest i jeszcze długo nie zastąpi copywriterów i grafików 😉
M jak mieszkanie czyli wszystko o urzadzaniu:)
autor: pamirowa dnia 13 października 2023 o 11:02
Czy ktoś z was w ostatnim czasie kupował szafę przesuwną typu komandor i podzielił by się z orientacyjnym, przybliżonym kosztem ostatecznym? Wiem, że to wszystko zależy od wymiarów, stylu, użytych materiałów i tak dalej, ale chciała by mieć mniej więcej jakiś ogląd na ceny.
Zastanawiamy się nad szafą do sypialni. I nie wiem co będzie lepsze, albo raczej co wyjdzie taniej, zakup dużej szafy w całości czy szafa do zabudowy. Chociaż intuicja mi podpowiada, że szafa do zabudowy tania nie będzie 😉
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 13 października 2023 o 10:55
Sonika dziewczyny bardzo mądrze prawią. Poznawanie facetów w necie jest faktycznie specyficzne i czasem można się mocno naciąć. W necie możemy wykreować się zupełnie na kogoś innego. Dlatego jak się zaczyna z kimś pisać i jest fajnie, to dobrze jednak szybko w realu zweryfikować, czy tak jak się pisało, tak i dobrze będzie się rozmawiało.
Ja poznałam faceta na portalu randkowym jakim jest badoo, założyłam profil bardziej z ciekawości, niż szukania tam kogoś wartościowego i wśród wielu typów z tekstami podrywu tak banalnymi, że niedobrze się robi, wyróżnił się jeden. Jak już zaczęliśmy pisać, to skończyć nie mogliśmy. Ale on szybko chciał się spotkać, a ja uznałam, że lepiej przekonać się jak najszybciej, bo ja już nie pierwszej młodości jestem 🤣 I to była dobra decyzja, bo dzisiaj jest moim mężem😅
Nie umiała bym tak chyba pisać z gościem ponad miesiąc bez spotkania, jeżeli faktycznie zależało by mi na tym, aby z takiej znajomości wyszło coś więcej. Bo owszem, można mieć obawy, ale takie przeciąganie i tłumaczenie, że facet nie jest jeszcze gotowy, bo się boi? No nie wiem, dziwne to.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 25 sierpnia 2023 o 10:52
No coś w tym dziewczyny jest 🙂 Oczywiście, ja też jestem tego samego zdania i faktycznie po nieudanym małżeństwie dopiero wiedziałam czego oczekuję, jakich cech w mężczyźnie potrzebuję i jak chcę być traktowana. Gdybym nie przeszła tego co przeszłam, pewnie bym o tym nie wiedziała.
Ale jednocześnie to co przeszłam gdzieś tam jakiś ślad we mnie zostawiło i czasem potrafię zareagować bardziej przesadnie, na sytuację, która większości w ogóle by nie obeszła. A ja jestem wyczulona, bo gdzieś tam przypomniało mi to nie fajną sytuację z przeszłości. Bo przeszłość można przepracować, jak najbardziej, ale to nigdy nie będzie tak, że ona zniknie zupełnie, bo człowiekowi brakuje przycisku "reset" 😉
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 24 sierpnia 2023 o 12:28
Tak, dokładnie tak 🙂
Mam już za sobą nie udane małżeństwo, nie dobraliśmy się za bardzo z byłym mężem i mam za sobą już rozwód. Po rozwodzie poznałam mężczyznę, który też jest po przejściach (mało kto w wieku 30+ nie jest swoją drogą 😉 ) i okazało się, że na tyle sobie obydwoje pasujemy, mimo początkowych zgrzytów, że leci nam razem już piąty rok, a w październiku będzie pierwsza rocznica ślubu 😁
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 24 sierpnia 2023 o 09:57
mindgame tak jak dziewczyny napisały wcześniej - wszystko zależy od tego jakiego rodzaju to są zgrzyty. Bo jeżeli dotyczą rzeczy, w których ciężko znaleźć kompromis i na przykład w późniejszym czasie wymuszą rezygnację z pragnień, marzeń, potrzeb i tak dalej, to jest to rzecz nie do przeskoczenia. Ale jeżeli to są jakieś tam mniej istotne różnice zdań, czy irytujące przyzwyczajenia drugiej strony, to o ile nie rzutuje to mocno na związek, w późniejszym czasie jest do wypracowania. Oczywiście, pod warunkiem, że się czuje wewnętrznie: "tak to ten, z nim chcę być".

Ja już też jestem po 30stce, dodatkowo po przejściach, bo mam za sobą rozwód. Jak poznałam te 5 lat temu obecnego męża, to przyznam się szczerze, że bywało różnie, nie zawsze kolorowo, a często burzliwie i ostro. Ale jednocześnie czułam, że to ten, bo jak go poznałam to był taki efekt WOW, jakiego chyba nigdy nie czułam. Początkowo to też był związek na odległość, bo ja z Poznania, on z Jarocina, widywaliśmy się w weekendy i jeden dzień w tygodniu. Jak zamieszkaliśmy razem, dosyć szybko w sumie, to pojawiły się zgrzyty, czasem dosyć poważne. Na szczęście, zawsze każdy taki zgrzyt sobie wyjaśnialiśmy i w końcu dotarliśmy się na tyle, że zgrzyty czy kłótnie nie zdarzają się nam praktycznie w ogóle.
Prawda jest taka, że człowiekowi, który jakieś tam przejścia ma, bo trochę już na tym świecie żyje, jest trudniej w kolejnym związku. Bo to co nas spotkało zawsze gdzieś tam w nas zostaje i odciska na nas jakieś piętno. To nigdy nie jest zaczynanie od początku, niczym z białą kartą. Więc te zgrzyty czasem wynikają z poprzednich przyzwyczajeń, czy tego że na pewne zachowania jesteśmy wyczuleni, bo nas wcześniej skrzywdzono.

... ślub :) ...
autor: pamirowa dnia 03 sierpnia 2021 o 12:17
Chciałam napisać odpowiedź jako pamirowa, ale nie wiem czemu po wysłaniu pokazało się, że nick jest usunięty🤔? Pisałam z telefonu, wydawało mi się, że jestem zalogowana, wysłało mi odpowiedź za wcześnie, bo chciałam coś jeszcze dopisać i coś się zepsuło. Ciekawa jestem czy ta odpowiedź będzie wyglądać tak samo 😉
A odpowiadając Perlicy ślub biorę drugi raz, bo z innym mężczyzną. Jakieś 3-4 lata temu pisałam tutaj o rozwodzie z byłym mężem. Nie wyszło nam i się rozeszliśmy. Udało mi się spotkać jeszcze mężczyznę, z którym chciała bym zostać do końca życia, bo się dobrze dogadujemy i wreszcie czuję, że dobrze się dopasowaliśmy. I chcę być jego żoną, bo pomimo że to w związku nic nie zmienia, to jednak miło się mówi mój mąż i słyszy, moja żona 😉 Stąd drugi ślub.
... ślub :) ...
autor: pamirowa dnia 02 sierpnia 2021 o 17:37
My zaręczeni od 18 grudnia i planujemy ślub cywilny na pierwszy możliwy termin jaki będzie w urzędzie, jak się uda to wrzesień, jak nie to później 😉 sukienkę szukam na Allegro, po taniości. Nie zależy nam na weselu, bo jednak mamy dom do remontu i wolimy przeznaczyć pieniądze na ten cel. Nie chcemy nawet małego przyjęcia w restauracji. Stwierdziliśmy, że nie będziemy się bawić w przyjęcie tylko dla rodziny u nas w domu. Nie chce mi się w dzień mojego ślubu stresować się i latać podając jedzenie 😉 marzy mi się zaraz po ślubie, spod urzędu wyjechać w siną dal, na jakieś wakacje😁 nie wiem tylko co na to rodzina, ale za stara już jestem na wesele, mimo że nigdy go nie miałam😉
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 18 stycznia 2021 o 15:37
Moje jeździectwo przestało istnieć jakieś 4 lata temu, tak jak wyjechał mój pierwszy i jedyny własny koń. Później to już tylko wsiadałam okazjonalnie. Ale do dnia dzisiejszego do regularnej jazdy nie wróciłam. Zaraz po wyjeździe konia próbowałam zastąpić czymś tamtą pasję, ale szybko doszłam do wniosku, że się nie da. Dla mnie istnieje tylko jedna pasja. Jeździłam na rowerze, bo lubię. Teraz zaczęłam bawić się w decoupage i maluję i ozdabiam sobie butelki, słoiki i pudełeczka. Nawet mnie to interesuje, sprawia satysfakcję i odstresowuje czasem. Ale no, koni nie zastąpi. I wiem, że koni nie zastąpi mi nic w życiu. Żadne zajęcie nie da mi takiej frajdy jak jeździectwo.
Wiem jednak, że nie prędko wrócę do regularnej jazdy. Więc wpisuję się idealnie wątek o końcu jeździectwa. W życiu już tak jest, że czasem trzeba wybierać między równie ważnymi rzeczami, bo nie można mieć wszystkiego. A, że przez ostatnie 4 lata moje życie zmieniło się o 180 stopni i straciłam każde spełnione marzenie, to zaczynam je spełniać od zera. I na ten moment najważniejszy jest własny dom, który już za chwilę będzie. Wiec niestety powrót do koni znowu muszę odłożyć. Wierzę jednak, że nie na zawsze. Własnego już pewnie nie będę miała nigdy, bo musiał zdarzyć by się cud. Ale zupełnie wyrzec się koni nie potrafię i potrzebuję ich, choćby częściowej obecności w życiu.
M jak mieszkanie czyli wszystko o urzadzaniu:)
autor: pamirowa dnia 24 lipca 2020 o 09:35
Jeżeli chodzi o rynek wtórny, to ja jeszcze szukam na OLXie. Czasem są tam domy/mieszkania, których sprzedający nie umieścił na otodomie. Z racji, że jesteśmy z Niemężem na etapie szukania, to grupy na facebooku też śledzę, ale szczerze się przyznam, że tam nie znalazłam jak do tej pory nic ciekawego. Ale może to przez to przez to, że nasz budżet nie jest imponujący 😉
Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
autor: pamirowa dnia 07 kwietnia 2020 o 10:03
amnestria wiem co czujesz 🙁
Ja wam powiem, że trzymałam się tej myśli, że od kwietnia, w końcu, będę miała pracę i to jeszcze w tym czym chciałam, jak tonący brzytwy. To była jedna z lepszych i pozytywniejszych wiadomości od dłuższego czasu. Już myślałam, że wszystko zacznie się normować, układać, że w końcu ruszę z miejsca. To mi dodawało energii i motywacji. A teraz, jakby mi ie grunt spod nóg usunął. Nie potrafię znaleźć żadnej pozytywnej myśli, bo ze strachem patrzę w przyszłość. Wszystkie moje marzenia w jednej chwili poszły się znowu walić. Odsunęły się w czasie na nie wiadomo jak długo. A trzymałam się tego, że się sytuacja ustabilizuje i będzie można myśleć o kredycie na dom/mieszkanie, o własnym koniu i ogólnie o układaniu sobie życia na nowo. Kolejny rok nie uda mi się odzyskać choćby części tego co utraciłam. Choćby jednego pragnienia, jednego małego planu. I gdyby nie mój Niemąż, to bym chyba dawno się załamała totalnie.
Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
autor: pamirowa dnia 01 kwietnia 2020 o 10:08
Zygzak łączę się z Tobą w bólu i nawet nie wiesz, jak dobrze Cię rozumiem 🙁 Ja miałam mieć prace od 1 kwietnia, dzisiaj byłby mój pierwszy dzień. Długo jej szukałam, znalazłam przypadkiem w zawodzie w którym chciała bym się dalej rozwijać. Przypadkiem, bo aplikowałam na inne stanowisko, a że zobaczyli doświadczenie jako tester, to miałam u nich pracować jako testerka. Wszystko było dogadane pod koniec lutego. I co? I wycofali im się przez pandemie klienci z dwóch kontraktów i funduszy na nowego pracownika nie ma... Dowiedziałam się o tym dwa tygodnie temu, ale tak mnie ta informacja ścięła, że do dzisiaj się nie podniosłam 🙁
Bo jednak się człowiek nastawił i miał nadzieję, że odbije się od dna i marzenia staną się chociaż trochę bardziej realne.A tu d....., dalej trzeba plany odkładać. Strasznie mnie to dobiło. Już myślałam, że własny kąt chociaż trochę się przybliży, a tutaj rysuje się wizja mieszkania z rodzicami Niemęża na nie wiadomo jak długo. A nie jest tu łatwo i kolorowo...
I też się zastanawiam czy to już depresja czy jeszcze mi do niej trochę brakuje.
Chciała bym Cię pocieszyć, ale obecnie nie umiem pocieszyć nawet sama siebie i ze strachem patrzę w przyszłość. Także łączę się w bólu, jedyne co nam pozostaje to chyba nie tracić nadziei, może nie będzie tak źle jak nam się wydaje  :kwiatek:
Koronawirus
autor: pamirowa dnia 16 marca 2020 o 10:38
kokosnuss Ty przynajmniej masz pracę. Ja się właśnie dowiedziałam, że zatrudnienia od kwietnia nie będzie, bo klienci wycofali się z dwóch dużych kontraktów i budżetu na nowego pracownika firma jednak nie będzie miała. Więc w dalszym ciągu jestem w czarnej d.... I też chce mi się wyć, bo człowiek myślał, że się od dna odbija powoli, że teraz będzie lepiej...
Własny koń? Nie pamiętam już co to takiego. Teraz to się raczej staram usilnie zapomnieć, że był moim marzeniem.
Boję się szukania pracy ponownie. Obawiam się, że będzie jeszcze trudniej. Pewnie nie mało jest firmy, które przez koronawirusa zaliczyły straty albo padną w rezultacie...
Koronawirus
autor: pamirowa dnia 16 marca 2020 o 10:06
My wczoraj z TŻtem obchodziliśmy rocznicę. Początkowy pomysł był taki, żeby jechać sobie na spacer, połazić po wydmach śródlądowych w okolicy. Ostatecznie stanęło na oglądaniu netfliksa i zrobieniu grilla na tarasie. Tam gdzie chciałam jechać pospacerować, napewno nie było by tłumów, ale jakoś woleliśmy siedzieć w domu na tyłku. Jakoś nie mam z tym problemu, a uważam, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Do domu rodzinnego w odwiedziny też nie pojadę, a nie widziałam rodzinki chyba z miesiąc 🙁 Ale jednak zdrowie ważniejsze, szczególnie że w domu babcia i dziadek w podeszłym wieku, babcia dodatkowo schorowana nieco. Wolę nie ryzykować i boję się o nich.

Ja się obawiam jak to będzie wyglądało dalej, bo od kwietnia miałam zacząć pracę. Długo szukałam, zdążyłam już pogodzić się z faktem, że nie znajdę pracy zgodnej z ostatnim wykształceniem i doświadczeniem, ale zupełnym przypadkiem znalazłam pracę zgodną z ostatnim doświadczeniem. Z tym, że z początkiem zatrudnienia od kwietnia.  I boję się, że nawet jej nie zacznę, albo będę musiała szukać nowej, znowu, a jak się wszystko uspokoi, pewnie będzie gorzej znaleźć. Narazie nie panikuję, bo jeszcze do kwietnia trochę czasu, bliżej terminu będę się kontaktowała, ale no, lekka obawa jest.
"Nie ogarniam jak..."
autor: pamirowa dnia 12 marca 2020 o 12:38
Ascaia to chyba nie tyle problem z logicznym myśleniem, tylko z ludzką ignorancją. Bo dopóki problem ich nie dotyczy bezpośrednio, to go nie widzą. I tego to ja już nawet nie, że nie ogarniam, to mnie przeraża.
"Nie ogarniam jak..."
autor: pamirowa dnia 11 marca 2020 o 11:50
kolebka był apel o zwiększenie ilości mszy i jednocześnie zgoda na to, by ludzie starsi i schorowani pozostali w domach. Chociaż to raczej żadne działanie prewencyjne, a półśrodek.
"Nie ogarniam jak..."
autor: pamirowa dnia 11 marca 2020 o 11:22
maiiaF o właśnie, to mnie zastanawia. W Poznaniu zamknęli szkoły, przedszkola, żłobki, instytucje kultury, kina, teatry, zoo itp. Ale o galeriach handlowych na przykład nic nie słyszałam. A przecież tam to dopiero są skupiska ludzi. Bo nie wierzę w to, że ludzie faktycznie zaczną ograniczać chodzenie w takie miejsca, dopóki nie będzie zamknięte. Z drugiej strony, jak wielkie straty poniosły by wszelkiego rodzaju sklepy, gdyby centra handlowe zostały zamknięte, to trudno sobie wyobrazić.

Ojejku to ciekawe jak te osoby sobie radzą w wakacje?   👀


Jak? W wakacje przedszkola nie są zamknięte na 2 miesiące to po pierwsze. W wakacje jest organizowane coś takiego jak półkolonie. A jak ktoś ma komfort i ma rodziców już na emeryturze i nie mieszkają daleko, to wnukami się zajmą. Ale nie widzisz, że to zupełnie inna sytuacja? Że jest ogromna różnica? Już nawet sugerują, że lepiej żeby dzieci nie siedziały pod opieką dziadków, jeśli to możliwe, bo mogą być nośnikiem koronawirusa, który dla nich nie jest groźny i może w ogóle nie dać żadnych objawów, za to osoby starsze mogą się zarazić.

Ja właśnie nie ogarniam ludzkiej ignorancji...  🤔 🤔 Od jakiegoś czasu wiadomo, w jakich krajach rosła liczba ofiar zarażonych koronawirusem, a ludzie i tak radośnie do tych krajów i w te rejony jeździli. Ja rozumiem, tych którzy muszą, bo to ich praca, np. transport. Ale czy to tak trudno przełożyć wyjazd? Zrezygnować z niego jeśli nie ma konieczności i musu wyjazdu? Dlaczego dużo ludzi działa na zasadzie mnie nic będzie i myśli dopiero po fakcie? No, nie ogarniam. A takiego ukrywania faktu, że się tam było, jak opisuje Feno i Tundrida to już w ogóle pojąć nie mogę....
Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
autor: pamirowa dnia 18 lutego 2020 o 12:45
ashtray, KaNie mnie się wydaje, że to nie tylko bierze się z modelu rodziny z jakiej facet pochodzi, chociaż na pewno ma to duży wpływ. Kobiety czasem robią to sobie same. I w dalszym ciągu utrzymują wciąż żywy stereotyp, że to kobieta powinna ogarniać cały dom. Ja się czasem spotykałam z podejściem, że jak facet ma niewyprasowaną koszulę, to źle świadczy o jego żonie, że jak dziecko jest nieuczesane albo ma brudne ciuchy, to źle świadczy o jego mamie. I takie słowa krytyki wypowiadały kobiety, nie mężczyźni. A co, facet nie umie sobie koszuli wyprasować sam? Dziecko ma tylko mamę, która o nie dba, a ojciec nie potrafi?
Nie ogarniam też zdziwienia, że facet sprząta na równi z partnerką, dzieli się obowiązkami, że jak to tak, przecież to kobieta jest od sprzątania, a później oburzenie, że inny nic w domu nie potrafi zrobić, tylko czeka aż będzie zrobione. I to też nie była reakcja faceta.

anil22 ja się zgadzam z dziewczynami, że jak już się faceta przyzwyczai do pewnych rzeczy i nie komunikuje mu wcześniej co nam przeszkadza, to jego zdziwienie i niezadowolenie jest, niestety, zrozumiałe. Zrozumiałam to na własnym przykładzie. Jak się partnera przez lata przyzwyczaiło do pewnego układu, który mu pasuje, to niestety tak łatwo i szybko nie da się tego zmienić.
Życzę Ci dużo siły, konsekwencji i cierpliwości  :kwiatek: U mnie niestety zabrakło siły na walkę i zrozumienia.
Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
autor: pamirowa dnia 17 lutego 2020 o 10:48
anil22 z własnego doświadczenia wiem, że najgorsze co można zrobić, to właśnie dusić w sobie to co nam przeszkadza, dotyka i w jakiś sposób nas rani. Udawanie, że wszystko jest ok, kiedy nie do końca tak jest i ciągłe przymykanie oczu na pewne rzeczy, bo to przecież drobiazgi są. Tyle tylko, że jak się zbierze trochę takich niby drobiazgów, to nagle się okazuje, że na więcej już nie ma miejsca. I to uwiera i sprawia dyskomfort i dłużej się nie da udawać, że wszytko gra. Jak się w końcu czara zaczyna przelewać, to partner jest zdziwiony i nie rozumie o co chodzi. Przecież wcześniej było dobrze, nic drugiej stronie nie przeszkadzało, to o co chodzi? I bagatelizuje nasze problemy. Dobrze znam ten schemat, bo przez niego przeszłam.
Moim zdaniem nie powinnaś odpuszczać i dalej dusić wszystkiego co uwiera w sobie, tylko próbować rozmawiać z mężem. Ale nie ze złością, nie z wyrzutami, tylko próbować na spokojnie, cierpliwie mu wyjaśniać co Ci przeszkadza i co czujesz. W końcu w związku ważne jest poczucie komfortu obydwóch partnerów, a nie tylko jednego.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 04 lutego 2020 o 10:18
Ollala🙂 to nie zawsze jest pozytywne nastawienie do mieszkania z rodzicami, to czasem jest brak innego wyjścia 😉 Takie wybieranie mniejszego zła, zaciskanie zębów i wybranie opcji tymczasowej. Mnie pomaga przetrwać myśl, że to chwilowe.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 03 lutego 2020 o 13:45
Wiecie co, to chyba wszystko faktycznie zależy od człowieka i jego priorytetów, a także doświadczeń i tego do czego był przyzwyczajony.
Rok temu miałam przeprowadzić się do Gliwic z opcją ja z byłym na górze, jego rodzice na dole. I nie byłam do końca przekonana. Dom był zapisany na byłego z dożywotnim mieszkaniem rodziców, więc sensu brania kredytu i kupowania/budowy nowego domu nie było. Ale ja się obawiałam właśnie tego, że mimo iż łazienka, kuchnia i pokoje były osobne, a wspólne było tylko wejście i korytarz, nie będę czuła się jak u siebie. No i jednak mama byłego była już na emeryturze, a w dodatku była typem kobiety, która chciała wszystkich uszczęśliwić, więc podejrzewam, że nie było by ani prywatności, ani swobody, ani decyzyjności i samodzielności.
Może ja nie jestem zbyt rodzinna, nie wiem, ale lubię sobie posiedzieć sama albo tylko z TŻ i coś porobić, obejrzeć, pogadać. Takie przesiadywanie z rodzicami niemal dzień w dzień, mnie trochę męczy, bo ja potrzebuję czasu dla siebie, albo tego spędzonego razem, tyko we dwoje.
Tu gdzie mieszkam obecnie, też jest opcja postawienia drugiego domu. Działka na tyle duża, że jakbym chciała to i 2 konie mogła bym mieć w przydomowej stajni. I wiecie co wam powiem? Chociaż to kuszące, bo konie pod domem to moje marzenie, to ja podziękuję. Wolę mieć mały domek, nawet z małym ogrodem i jak się uda i finanse kiedyś pozwolą, to konia w pensjonacie, a do jednych i drugich rodziców przyjeżdżać w odwiedziny w weekendy. Bo ja się domyślam, że w dalszym ciągu nie czuła bym się jak u siebie i nie było by ani prywatności, ani swobody.
Wszystko zależy do tego jakie kto ma priorytety. I na ile jest w stanie przymknąć oko na pewne niedogodne rzeczy, by spełnić marzenia w pełni.

Robaczek M. jeżeli piszesz, że początkowo samo zamieszkanie razem nie wymagało by bardzo dużych nakładów finansowych, to myślę, że spróbować możecie. To i tak wyjdzie w praniu jak wam się tak będzie mieszkało. Jak będą zgrzyty, to pomyśleć o kredycie i własnym lokum zawsze można.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 03 lutego 2020 o 11:34
Ja od pawie roku mieszkam z partnerem w domu z jego rodzicami. Sprzątamy, pomagamy ile możemy. Jedynie nie gotujemy sami, bo kuchnia jedna i nie bardzo jest sens robić dwóch różnych obiadów. Czasem tylko coś razem z D. zrobimy na obiad, ale z racji,  że rodzice mają zupełnie inne preferencje obiadowe od naszych, to podejrzewam, że gdybym ja chciała gotować, nie zawsze by to pasowało 😉 Każdy ma inny styl gotowania.
Z tym, że u nas takie rozwiązanie ma być czasowe. Nie chcemy tak mieszkać cały czas, bo brakuje nam swobody, decyzyjności, prywatności. Też jestem zdania, że dorosłe dzieci nie powinny mieszkać z rodzicami, niezależnie od tego jak cudowni są Ci rodzice. To jednak gdzieś tam będzie rodziło konflikty. Nawet pokłócić się nie można, bo rodzice słyszą, więc się wszystko dusi w sobie, a to zdrowe nie jest. Czasem krzyknięcie czy trzaśnięcie drzwiami oczyszcza atmosferę, wbrew pozorom.

kolebka też uważam, że szkoda tracić pieniądze na wynajem. Wynajem mieszkania do tanich nie należy, są to pieniądze ładowane w cudze mieszkanie, a przecież można je odłożyć na własne w przyszłości. Dlatego jeżeli warunki w domu są znośne i da się tak mieszkać do momentu aż nie będziecie mieli możliwości na swoje własne, to bez sensu moim zdaniem jest wynajmowanie mieszkania żeby coś sprawdzić. W sytuacji kiedy mieszkacie razem już tyle czasu i większość rzeczy ogarniacie sami, to tak jak dziewczyny wcześniej pisały, nie wiem co się miało by zmienić i z czym mielibyście sobie nie poradzić.

Robaczek M. to już wszystko zależy faktycznie od podejścia rodziców i od was. Jeżeli macie szanse na niezależną kuchnię, łazienkę i pokoje, a rodzice faktycznie dadzą wam swobodę i pozwolą na samodzielność, to może nie było by to głupie. Kredyt to zawsze spore zobowiązanie i ryzyko, a jeżeli masz konie to wiadomo, że trzeba by brać większy kredyt, jeżeli dalej chcesz je mieć pod domem.
Ja osobiście nie wiem czy bym się na coś takiego zdecydowała. Ale ja jakieś 9-10 lat mieszkałam na swoim z byłym mężem i przyzwyczaiłam się do tego, że robię po swojemu, tak jak chcę i kiedy chcę. Jak mi się czasem nie chciało sprzątać to nie sprzątałam i nikt nie miał pretensji. Gotowałam tak jak lubiłam, to co lubiłam, urządzałam dom po swojemu. Bardzo ceniłam sobie tą niezależność i swobodę i w obecnej sytuacji trochę się duszę. Jednak też szkoda nam tracić pieniędzy na wynajem. Uznaliśmy, że to co musielibyśmy płacić za wynajem mieszkania, wolimy odłożyć na wkład własny.
Pensjonaty w Poznaniu i okolicach
autor: pamirowa dnia 27 stycznia 2020 o 10:34
Czy ktoś z was wie jak wygląda Hermanów pod kątem rekreacji?
Albo może coś powiedzieć o stajni Angel's Horses Racendów?
Chciała bym wrócić w siodło, ale zależało by mi na ambitniejszej rekreacji, z fajnymi końmi, z której coś wyniosę.
Okolice Jarocina są jeździecko ubogie jeżeli chodzi o stajnie, z tego co zauważyłam.
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 23 listopada 2019 o 09:05
Ja siedziałam na koniu ostatni raz w marcu. Regularnie przestałam jeździć jakieś 3 lata temu. I wiele bym dała za powrót do jeździectwa.  Ja tęsknię nawet za użeraniem się z koniem, frustracją bo coś nie wyszło i marznięciem zimą w stajni. Brakuje mi wszystkiego co z końmi związane. Ale nie jara mnie już jazda w szkółce co rusz na innym koniu. Marzy mi się znowu własny koń, ale jakiś miły i przyjazny "tuptuś" na którym można się posnuć po placu i dla przyjemności pojechać w teren, tak na luzie. Brakuje mi po prostu końskiego przyjaciela. 
Wolała bym żeby mnie do jeździectwa już nie ciągnęło,  było by łatwiej ale no, w moim przypadku się nie da.
Co osoba to inne podejście.
"Nie ogarniam jak..."
autor: pamirowa dnia 14 listopada 2019 o 13:31
No chwilę, jeżeli ktoś kupuje działkę i buduje się w okolicy lotniska/toru/na wsi, to chyba powinien mieć świadomość, że może być głośno i może mu śmierdzieć. Zanim się wybudował czy kupił dom, chyba widział jak wygląda i co znajduje się w okolicy. Czyli do kogo może mieć pretensje, jak nie do siebie?
Dla mnie to takie roszczeniowe i krótkowzroczne podejście. Kupić działkę w okolicy uciążliwej, bo właśnie, taniej, a później narzekać, że śmierdzi i jest głośno. Co innego, kiedy wszelkiego rodzaju "uciążliwości" (lotnisko, tor, autostrada zaraz obok) powstaje już po zakupie i zamieszkaniu.
Ja nie ogarniam właśnie czegoś takiego. Ludzie przeprowadzają się poza miasto, bo domek fajniejszy i czasem nawet tańszy niż mieszkanie w mieście, a później narzekają, że im wieś śmierdzi i rolnik kurzy jak zboże zbiera.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 25 października 2019 o 12:52
.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 23 października 2019 o 10:30
.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 22 października 2019 o 10:22
.
praca
autor: pamirowa dnia 10 października 2019 o 11:05
madmaddie tak o Comarchu to już krążą legendy 😉 Nie słyszałam chyba ani jednej pochlebnej opinii o tej firmie. Mówi się, że to dobra firma na początek, ale ludzie szybko stamtąd uciekają. A w Poznaniu chyba mają swój oddział.  Co do reszty firm, posprawdzam. Kamsoft mi się kojarzy, gdzieś chyba już musiałam trafić na ich ofertę pracy, ale nie pamiętam co to za miasto było 😉
praca
autor: pamirowa dnia 10 października 2019 o 10:19
Ale na testerów manualnych też jest ogromy popyt 😉 tylko zarobki są mniejsze niż w przypadku testerów automatyzujących, ale to raczej logiczne z racji wymaganych umiejętności 🙂 może kwestia aplikowania na nieodpowiednie ogłoszenia?


Jak miałam pracę i nie potrzebowałam jej na gwałt, to faktycznie ogłoszeń na manuali było w Poznaniu sporo. Jak potrzebuję, to nagle jest ich mniej. Mocno idzie w stronę automatyzacji, dużo ogłoszeń jest na manualnych z dopiskiem, że miło by było gdyby chcieli nauczyć się automatyzacji.
Mój problem polega zapewne na tym, że mam za mało umiejętności. Bo często jest tak, że od manualnego wymagają znajomości SQLa i baz danych, znajomości narzędzi, które pomagają w zarządzaniu testami, znajomości Linuxa i Gita itd. A ja pracowałam w agencji interaktywnej, gdzie zespół testerski składał się z osób zielonych, stawiających w branży pierwsze kroki. Nie miałam się od kogo uczyć, więc wiem tyle co gdzieś tam sama przeczytałam, ale znam to w teorii, nie w praktyce.
Do SQLa też robiłam kilka podejść. Niby trudny nie jest, ale znam tylko te podstawowe, najprostsze zapytania, a z doświadczenia widzę, że w niektórych firmach to za mało. A są i takie, które wymagają znajomości już w praktyce. Ja nawet nie miałam przyjemności takich rzeczy podpatrzyć od kogoś w praktyce.
Drugim problemem jest znajomość angielskiego. Większość firm IT pracują na rynku międzynarodowym i wymagają komunikatywnej znajomości języka w mowie. A u mnie w mowie z tym mocno średnio. Nie czuję się w tym dobra, stresuję się. W poprzedniej firmie mieliśmy lekcje angielskiego z brytyjskim lektorem, chodziłam na nie kilka miesięcy i jakoś nie czułam żeby mi coś dały więcej. Brakowało mi na nich takiego branżowego języka, który faktycznie przydał by się w IT.
Zatem jak widać problemem są braki w kilku miejscach, a juniorów na rynku nie brakuje. Wręcz jest ich przesyt, więc faktycznie trzeba się mocno wyróżniać.

FurryMouse ale filozofia to przecież też kosmos, bo tam jest też dużo logiki 😉 Więc wydaje mi się, że jak ktoś skończył filozofię, to z logicznym, takim trochę wręcz matematycznym myśleniem nie ma problemu co przydaje się w programowaniu 😉

Zaraz po liceum, poszłam do szkoły policealnej na Fotografię Reklamową. Jak się później okazało była to połączona fotografia z grafiką komputerową i tym sposobem mam policealny tytuł grafika komputerowego a w Photoshopie, Illustratorze czy Corelu nie zrobię za wiele 😂 Mieliśmy kiepską wykładowczynie od grafiki. Wtedy mi się to spodobało, ale w tamtych czasach grafika była tylko na Akademii Sztuk Pięknych, a ja byłam za cienka z rysunku, który był wymogiem do przyjęcia. Więc poszłam na kulturoznawstwo. Grafika komputerowa na wyższych uczelniach prywatnych i w formie różnego rodzaju kursów pojawiła się później, jak ja już studiowałam i nie chciałam porzucać tego co zaczęłam, skoro wydałam na to już nie mało pieniędzy.  Pojęcie UX faktycznie pojawiło się u nas niedawno, a ja w sumie poznałam je bardziej dopiero na podyplomówce z testowania. I może zrobiłam błąd, może trzeba było wcześniej iść w kierunku grafiki, mieć więcej determinacji, zdecydowania i uporu. Ale mnie się wydawało, że to już za późno na naukę, że przegram z grafikami młodszymi, którzy mają już pokaźne portfolio.
Po moich wcześniejszych wyborach i tym, że zawsze ciągnęło mnie bardziej w stronę kreatywnych zajęć, zastanawiam się czy była bym dobrym testerem automatyzującym 😉 Ale z drugiej strony, jak już poszłam w testy, to może lepiej się tego trzymać i rozwijać w tej dziedzinie. Takie zmienianie co chwilę też jest bez sensu. Lubię uczyć się nowych rzeczy, ale takim sposobem niczego nie nauczę się dobrze, do końca, tylko pobieżnie 😉

praca
autor: pamirowa dnia 09 października 2019 o 14:39
FurryMouse przeciw testom automatycznym nie mam nic, wiem że mając umiejętność automatyzacji jest szansa na większą kasę i są to obecnie umiejętności mocno pożądane.
Ja mam po prostu trochę mieszane uczucia. Pisanie skryptów pod automatyzację to, jakby nie patrzeć, już programowanie. Owszem, prostsze od tego programowania, które wykonują developerzy, ale mimo wszystko programowanie. I ja jako humanistka, obawiam się, że tego nie załapię. Robiłam już kilka podejść i niby jak widzę prosty kod, to mniej więcej jestem w stanie powiedzieć co on wykonuje. Ale jak zasiadam przed pustym ekranem i mam coś napisać sama, to nagle nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Chociaż, są ponoć i humaniści, którzy potrafią pracować jako testerzy automatyzujący.

smartini dzięki za odpowiedź  🙂 Na podyplomówce mieliśmy wykłady z UX'u, więc mniej więcej wiem na czym polega, a zainteresowało mnie wtedy przy okazji tychże wykładów. Ale z racji, że to było testowanie, to mieliśmy z User Experience tylko trochę teorii. Trochę już sobie też szperałam w sieci na temat "jak zostać ux designerem".
Póki co, jeszcze się waham, w którym kierunku iść. Czy zostać przy testowaniu ale nauczyć się podstaw automatyzacji czy iść w nieco odmiennym kierunku 😉
praca
autor: pamirowa dnia 09 października 2019 o 13:20
Ja chyba nigdy nie znajdę swojej drogi... Moja kariera zawodowa nie istnieje a lata lecą  🙁
Z kulturoznawcy przekwalifikowałam się na testera. Po podyplomówce szybko znalazłam pracę, bo już po drugiej rozmowie rekrutacyjnej. Ale trafiłam do firmy, gdzie nie miałam się od kogo uczyć, nie miałam gdzie podpatrzyć dobrych wzorców i nie udało mi się rozwinąć. I szukając kolejnej pracy w IT zderzyłam się ze ścianą  🤔 Bo jednak firmy mają większe wymagania niż to czego zdążyłam się nauczyć. I moje 1,5-roczne doświadczenie jest niewiele warte. Coraz większy nacisk kładziony jest na umiejętność automatyzacji, a ja testowałam manualnie i to w dodatku tak bardziej od strony użytkownika, zwracając uwagę czy strona jest użyteczna, wizualnie przyjemna, chociaż funkcjonalności też sprawdzałam. Podobał mi się taki charakter pracy. Tak sobie teraz myślę, że chyba poszłam nie w tym kierunku. Może zamiast testowania, które nieuchronnie idzie w kierunku automatyzacji, trzeba było iść w UX, który jest bardziej kreatywny.
Wiem, że jest na forum kilka osób, które pracują jako graficy, czy ux designerzy. W związku z tym mam pytanie, co powinien umieć UX designer, z czego korzysta na codzień? Jakie programy i tak dalej? I od czego najlepiej zacząć?
Zastanawiam się czy to nie za późno już na kolejne przekwalifikowanie się.
Gdzie nad morze?
autor: pamirowa dnia 13 sierpnia 2019 o 10:31
Odświeżam nieco 😉
Czy zna ktoś i może polecić fajne pole namiotowe nad morzem? Zależy mi na małej miejscowości lub wiosce, gdzie jest cisza, spokój, nie ma tłumów i atrakcji. I gdzie jest blisko z pola do morza? Chciała bym znaleźć jakąś fajną miejscówkę gdzie można odpocząć i poza morzem nie ma prawie nic 😉
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 25 lipca 2019 o 13:05
.
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 22 lipca 2019 o 11:35
.
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 22 lipca 2019 o 11:12
tajnaa obecnie mieszkam w okolicach Jarocina w woj. wielkopolskim. I niestety brak prawka i samochodu mocno mnie ogranicza, bo dojazd do jakiejkolwiek stajni jest ciężki. Więc póki co musze się wstrzymać, bo priorytety są inne. Ja tu mam stajnię, kilka domów dalej. Więc od czasu do czasu będę pewnie jeździć. Tylko to taka malutka stajnia, na 5 koni, rekreacyjna. A to już tak jest, że jak ktoś już miał swojego konia, to chciałby czegoś więcej 😉
Sprawy sercowe...
autor: pamirowa dnia 19 lipca 2019 o 09:51
.
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 15 lipca 2019 o 13:19
Muchozol z tą stabilizacją to zależy jak na to spojrzeć 😉 Bo stabilizuje się tak bardziej sercowo, ale do takiej stabilizacji, która oznacza dla mnie własne miejsce i spokój ducha to jeszcze niestety daleko. Straciłam dom, ukochane zwierzęta, konia, jestem po rozwodzie, od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy, mieszkamy z chłopakiem kątem u rodziców - nijak nie brzmi to jak stabilizacja 😉
I właśnie z racji, że chcemy mieć swoje własne miejsce na świecie, powrót do koni, taki pełny jest chwilowo nie osiągalny finansowo.
Na bycie instruktorem nie mam umiejętności niestety. Na jazdę za pracę, nie bardzo mam czas, bo muszę jak najszybciej znaleźć jakąkolwiek pracę. No i nie jestem jeszcze mobilna, więc ciężko by było z dojazdem do stajni. Najpierw muszę dokończyć robienie prawa jazdy, w końcu. Muszę jeszcze trochę zagryźć zęby i na razie do koni tęsknić. Ale planów o kolejnym własnym koniu nie porzucam. Tylko teraz muszę się za realizację tego marzenia zabrać w dobrej kolejności, inaczej układając sobie priorytety 😉
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 15 lipca 2019 o 11:43
lillid na ten moment moje finanse nie pozwalają w ogóle na powrót do koni i to mnie czasem dołuje. Więc póki co, muszę chwilowo zapomnieć o współdzierżawie czy choćby regularnych jazdach rekreacyjnych na różnych koniach. Czasem pewnie uda się wsiąść gdzieś tam okazjonalnie. Zawsze to lepsze niż całkowita abstynecja od koni 😉
Dla mnie konie zawsze były ucieczką od rzeczywistości, takim lekiem na całe zło. Jak uciekałam do stajni, do własnego konia, to zapominałam o wszystkich zmartwieniach i problemach. I właśnie tej ucieczki, tego mojego miejsca wolnego od trosk, bardzo mi obecnie brakuje. Bo ostatnimi czasy moje życie przypominało rollercoaster, zamiast stabilizacji, za dużo zmian.
Koniec z jeździectwem?
autor: pamirowa dnia 15 lipca 2019 o 10:26
Zazdroszczę wam dziewczyny takiego podejścia...
Konia nie mam już 3, albo 4 lata i ani trochę nie przyzwyczaiłam się do braku koni. To, że mam czas dla siebie, więcej wolnej gotówki, którą mogę wydać na siebie, a nie na konia i możliwość spędzania wolnego czasu na milion różnych sposobów, nie daje mi większego szczęścia niż te chwile na końskim grzbiecie bądź w stajni. Ja bez koni czuję się niepełna i czegoś mi brakuje.
Jak koń wyjechał, to miałam okresy kiedy jeździłam, a to na koniu koleżanki, a to gdzieś tam okazjonalnie wsiadłam. Ale to nie jest to samo co własny koń. I chociaż próbowałam sobie znaleźć inne hobby, zastąpić czymś konie, to mi się nie udało.  Są rzeczy, które sprawiają radość, bywam szczęśliwa, ale gdzieś tam w środku coś cały czas kłuje i uwiera.
Kiedyś miałam ambicję na treningi i zawody. Marzyło mi się postartować z własnym koniem, czysto amatorsko. Tak się złożyło, że nie udało mi się tych ambicji spełnić. A teraz dała bym wszystko za możliwość jazdy choćby rekreacyjnej.
Żałuję, że sprzedałam konia, mimo że nie miałam innego wyjścia. Bo dzisiaj nawet nie wiem gdzie dokładnie jest, czy jest mu dobrze i czy w ogóle jeszcze jest... Bo dostaje sprzeczne informacje o jego rzekomym losie...
Zdjęcia Re-Voltowiczów & Voltopirów! ;)
autor: pamirowa dnia 05 lipca 2019 o 10:15
Julie coś w tym musi być, bo nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się tak szczęśliwa 🙂

Dorzucam jeszcze dwa zdjęcia, które mi się podobają 😉
- z wyjazdu nad morze, bo uwielbiam zachody słońca. Chociaż tu bez uśmiechu 😉
- i z jakiegoś spacerku po łące
Zdjęcia Re-Voltowiczów & Voltopirów! ;)
autor: pamirowa dnia 13 czerwca 2019 o 12:49
smarcik u mnie w końcu chyba się poukładało 😉 I jest szczęśliwie 🙂 Poznałam fajnego faceta spod Jarocina, znamy się zaledwie 4 miesiące a czujemy jakbyśmy znali się kilka lat. Dzięki niemu po ponad roku znowu wsiadłam na konia, chociaż powrotem do jeździectwa jeszcze tego nie nazwę. No i od 13 maja jestem już rozwódką 😉 To tak w skrócie co u mnie, co by tu nie offtopować za bardzo 😉
Zdjęcia Re-Voltowiczów & Voltopirów! ;)
autor: pamirowa dnia 13 czerwca 2019 o 12:27
To ja się też przypomnę, bo mi ostatnio chłop, robi ładne zdjęcia  😉
praca
autor: pamirowa dnia 01 marca 2019 o 12:11
smarcik jestem z Poznania 🙂
Na facebooku jestem w kilku grupach branży IT i codziennie przeglądając fejsa, miga mi dosyć sporo ogłoszeń, na które mogła bym wysłać CV, gdybym... mieszkała w Warszawie albo we Wrocławiu  🤣 A w Poznaniu chwilowo bieda.
Oczywiście, jak jeszcze pracowałam w poprzedniej firmie, to tych ogłoszeń było więcej. Jak szukam, nagle mniej 😉
praca
autor: pamirowa dnia 01 marca 2019 o 11:31
Jeżeli chodzi o IT to trzeba też mieć na uwadze, że ostatnio bardzo dużo ludzi się przebranżowiło, bo zarobki kuszą. I osobom zaczynającym przygodę, szukającym pierwszej pracy, nie jest już tak łatwo ją znaleźć. Tak jak dziewczyny pisały wcześniej, często sam kurs to już za mało i trzeba wykazać coś ponad to, żeby się wyróżnić. W znalezienie pierwszego zatrudnienia, trzeba włożyć po prostu nieco więcej czasu i pracy własnej.
Jeżeli chce się iść w kierunku programowania, to na pewno warto, oprócz kursu, mieć swoje repozytorium z projektami, choćby jakimiś prostymi programami czy stronami.
Sama teraz szukam kolejnej pracy w tej branży, jako junior z 1,5 rocznym doświadczeniem i łatwo nie jest. Z tym, że ja poszłam w kierunku testowania, bo start jest szybszy i nieco łatwiejszy. Wybrałam jednak podyplomówkę z Testowania Oprogramowania. W poprzedniej firmie testowałam manualnie, możliwości rozwoju były niewielkie, więc mam w planach przysiąść do nauki testów automatycznych i pisania skryptów.
Pensjonaty w Poznaniu i okolicach
autor: pamirowa dnia 18 lutego 2019 o 13:27
belle kojarzę Adriannę Marciniak, a ona prowadzi treningi na swoich koniach? Bo właśnie nigdzie takiej informacji nie znalazłam i myślałam, że daje treningi tylko na koniach klientów.
Pensjonaty w Poznaniu i okolicach
autor: pamirowa dnia 18 lutego 2019 o 11:20
Dodofon jeszcze nie i nie wiadomo czy w ogóle. Ciężko mi opuścić rodzinny Poznań. Ale to temat na wątek sprawy sercowe, albo nic mi nie wychodzi 😉

Pati2012 dzięki, o tej stajni nie słyszałam jeszcze 🙂 Będę miała na uwadze na przyszłość, bo póki co, bez samochodu to ciężko się tam dostać z tego co widzę 😉