RedScissors

Konto zarejstrowane: 14 stycznia 2014
Ostatnio online: 26 marca 2024 o 10:38

Najnowsze posty użytkownika:

Końska rewia mody cz. VIII (2014)
autor: RedScissors dnia 15 sierpnia 2014 o 07:05
[quote author=Budlejowe_love link=topic=93531.msg2161188#msg2161188 date=1408050485]
RedScissors , nie lubię eskadronów bo bardzo nie lubię jak sprzęt wygląda na "zaniedbany" .[/quote]

A tak wygląda? Bo u mnie po około roku służby (oczywiście bez codziennego użytkowania) wszystko jest elegancko. Zarówno owijki jak i Eskadronowy czaprak Cotton.
Końska rewia mody cz. VIII (2014)
autor: RedScissors dnia 14 sierpnia 2014 o 20:19
[quote author=Budlejowe_love link=topic=93531.msg2160927#msg2160927 date=1408029336]
Rudzik , w sumie chętnie ale troszkę żal mi 100 zł na owijki które zaraz się zeszmacą i zaczną zwijać . Jakością polaru eskadrona jestem  bardzo zawiedziona niestety  🙁
[/quote]

Ja mam brązowe polarowe owijki Eskadrona, użyte już pewnie kilka-kilkanaście razy i są w zupełnie dobrym stanie. Ale 100zł za żadne owijki bym nie dała. Za czerwone Yorka (ze zdjęcia z mojego ostatniego postu) dałam chyba 40zł (za nowe w sklepie) i to moje ulubione owijki jeśli idzie o jakość i zawijanie. (: Plus rzepy w tych i w tych są spoko, a jak rzepy nie są spoko to nic nie jest spoko. To nawet dla mnie ważniejsza kwestia niż mechacący się polar, bo mam jedne owijki, gdzie rzep jest za krótki i póki nie doszyję go więcej, to spadają siwemu z nóg...

edit:
dairoxroxi, nie widzi mi się ten hot pink na Twoim siwym. Nie to, że niemęski, ale odcień dałabym bardziej pastelowy może, jeśli z różów...? Albo różowy pastel albo jakiś jaskrawy, dający po oczach róż. Np. http://szmatoholicy.konskieforum.pl/zobacz/117/3735#i albo http://szmatoholicy.konskieforum.pl/zobacz/13/2047#i. (:
Końska rewia mody cz. VIII (2014)
autor: RedScissors dnia 14 sierpnia 2014 o 10:25
Dobry!
Przepiękne macie koniury i zestawy, a czy i ja mogę się pochwalić? (:

Czerwone owijki Yorka i czaprak od Pioner Horse. Co myślicie o tych czaprakach?

I przedsmak mojego nowego zestawu! <3

Na żywo jest jeszcze piękniejszy, został przetestowany na znajomym kucu na wakacjach sam czaprak (ochraniacze za duże, ale mam i do tego zielone owijki), a za to za kilka dni spotka się z moim siwym. (:
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Za duże zdjęcia (dozwolony rozmiar 800x800)
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: RedScissors dnia 14 sierpnia 2014 o 10:12
Wybaczcie offtop.
Po cóż reagujecie na jej posty, skoro są dla Was takie rażące? Jeśli by to jeszcze miało jakiś sens, że napisałaby coś wybitnie głupiego albo Was obrażała, to ok, ale po co lecieć na nią i jeszcze staczać się do ubliżania z hasłami o przesuwających się podpaskach... Wasze zachowanie wygląda na mniej dojrzałe od niej, skoro tak reagujecie, sami nakręcacie dyskusję. Chcecie, żeby było tutaj przyzwoicie, to i takoż się zachowujcie, hm?
Końska rewia mody cz. VIII (2014)
autor: RedScissors dnia 10 sierpnia 2014 o 08:18
Cześć, przychodzę z prośbą o opinie. :'😉
http://dobry-kon.pl/opis/6227591/hkm-czaprak-print-ii.html
Co myślicie? Jakościowo, czy sklep do zaufania, etc?
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: RedScissors dnia 11 lutego 2014 o 17:50
Nie jest to ogłoszenie, a raczej wiadomość, ale na pewno zadziwiająca... Nie wiedziałam, w którym temacie o tym wspomnieć:
http://wiadomosci.wp.pl/gid,16397497,kat,1356,title,Nietypowy-lokator,galeria.html
Nie czaję...  🤣
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 11 lutego 2014 o 17:06
Thymos, weterynarz nic nie mówił, a kowal. Gdzieś na początku jesieni druga osoba zaczęła dzierżawić ze mną siwego i tak z miesiąc jeździła niecały, a koń zaczął kuleć. Pomijam już takie sytuacje, że jestem u konia w piątek wieczorem (nie ostatni piątek, tylko początek jesieni), koń żadnych oznak kulawizny etc. a tamta osoba dowiaduję się, że była w sobotę rano, pokłusowali chwilę, bo dużo czasu nie miała. Ok, przyjeżdżam ja ze trzy godziny po ich jeździe i biorę konia dla siebie, bo skoro tylko chwilę kłusowali to energii jeszcze mu musiało zostać... A tu koń kuleje. Podobno tamta osoba na jeździe nic nie zauważyła, no ale na logikę coś wtedy stać się musiało, bo lekko to on nie kulał. Ominę kwestie braku jakiejkolwiek możliwości dogadania się z tą osobą, bo to kwestia na osobną, piekielną historię.
Zaczęło się oczekiwanie na weterynarza, który co chwila odkładał wizyty. Tak więc właściciel tylko siwemu smarował nogę, na którą ten kulał, ja go czasem brałam na lonżę sprawdzać czy coś się zmienia. Czasem kulał mniej, czasem bardziej, zdarzały się dni, że w ogóle! W końcu weterynarz dotarł, zrobił prześwietlenie - okazało się, że gdzieś przy stawie pęcinowym siwy ma malutką narośl, okiem niewidoczną, no i ona czasem go pobolewa, a czasem nie. Nic się z tym zrobić nie da ponoć, usunąć czy coś. Już tak ma być, ale jak koń dostanie solidną przerwę to miało wrócić do normy. I rzeczywiście przy smarowaniu nogi po dłuższym czasie bez forsowania konia, przestał kuleć. Zaczęłam znowu jeździć, czasami lekko znaczył tą nogą, ale z czasem przestał to w ogóle robić. Teraz już nie kuleje ani trochę, od dawna.
W okresie tej kulawizny raz kulał niby to na prawy przód niby to na lewy, ale to pewnie wynikało z tego, że odciążał czasem tą nogę z naroślą i dlatego druga go bolała. Takie moje domysły. Teraz jak pisałam, już wszystko w tej kwestii jest okej, nie kuleje ani trochę, ale może jednak czasem źle postawi tą nogę i jednak go boli, i dlatego bryknie...?
(Zapomniałam wcześniej dopisać, a już nie chcę w poście mieszać - ta wzmianka o drugiej osobie była dlatego, że najprawdopodobniej była ona zbyt ciężka i konisko przeciążyło wtedy nogi, dlatego zaczął kuleć. Bo przed tym okresem, przez cały rok naszej pracy, nie kulał nigdy. Teraz już ta osoba w stajni się nie pojawia i ma nie wrócić, co właściciel siwego uzasadnił jej wagą, żeby siwego znów dręczyć).
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 11 lutego 2014 o 14:34
pamirowa, ale w takim razie czemu dawałby o tym znać raz na jakiś czas? Jak coś mu dokucza, na przykład gdy dostał kiedyś w zad kopa od pewnej klaczy, to pokazywał niezadowolenie ciągle, że go boli. W końcu wtedy oczywiście nie jeździłam, jak zobaczyłam, co mu jest. Ale wtedy cały czas się irytował i było to widać, a nie że chodzi grzecznie i stara się, i nic po nim złego nie widać, a potem nagle *pstryk* i bryka.
Poza tym, to nie jest każda jazda, że coś takiego robi. To jest może jedna jazda na dziesięć, reszta zupełnie spokojnie przebiega, bez żadnego brykania.

Cóż, w sumie to nie ma co spekulować, bo do prawdy i tak się tak nie dojdzie chyba. W ferie jeden tydzień z siwym będę, to będę jeździła i lonżowała to zobaczymy, jak jest.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 11 lutego 2014 o 08:37
Albo objawy konia któremu coś dolega. Którego siodło jest niedopasowane.
To pomijam, wszystko jest cacy z siodłem.

Co aż tak drastycznego i niepoprawnego trzeba zrobić by koń na to brykaniem odpowiadał? W ręku masz beton? Na zaciągniętej czarnej jeździsz?
Chyba wyraźnie napisałam, że jak coś akurat sknocę, czyli to chyba logiczne, że akurat w danej chwili coś mi nie wyjdzie, a nie że przez cała jazdę ma spiny? Każdemu się zdarzy stracić równowagę, bo coś kątem oka zobaczy i odwróci głowę. Cokolwiek. Albo mam kiepski humor i konia akurat zbyt agresywnie łydką przycisnę (tak, tak, straszna jestem i jeździć nie powinnam, bo to pewnie jakaś niestabilność psychiczna? (: ) a on mi odpowie skuleniem uszu. Przecież nie pisałam, że po takich małych błędach on od razu staje dęba i kwiczy.

to po co skaczesz skoro aż tak równowagi nie masz że koń się aż tak wkurza że baranki strzela. I znów tak jak wyżej: koń rekreacyjny tak też by nie zareagował.
Skaczę wystarczająco dobrze, by sobie nizutkiego krzyżaczka przejechać z nim, uwierz. (: Ale czasem zdarzy się, 1 raz na 43124 skoków, zapomnę skupić się na półsiadzie i w tym siodle źle wyląduję, to wiadomo, że jemu to wtedy się nie  podoba i się napina, czy zadnia nogą odda w tył. Ale zaraz potem znów jedziemy normalnie dalej.

skoro wszystko jest OK, a koń mimo to się buntuje to jedno z dwojga: coś go pobolewa = reakcja na ból  albo ten ten ww. nadmiar energii w który ja osobiście wcale nie wierzę gdyż nadmiar energii  by się przejawiał tym że koń tak chce iść do przodu i napiera na wędzidło, ty mu nie dajesz, trzymasz, koń się wkurza i podbrykuje bo tak chce czym prędzej ruszyć z kopyta)
Jak on mi napiera na wędzidło, to nigdy się z nim staram nie przeciągać, jeśli o to chodzi. Wtedy na woltę, półparady, różnie. Ale nie szarpię się z nim.



halo, jak pisałam, te bunty zawsze spokojnie wysiaduję. No i zapomniałam dodać, że tak jak radzisz, głos na niego czasem podniosę, bo na to zwykle najlepiej reaguje. A co do tego: "koń NIGDY, ale to NIGDY nie może pójść w kierunku, który sam sobie wybrał", absolutnie wiem. Zawsze gdy gdzieś mi ucieka z zakrętów czy wyrywa czy zmienia kierunki to zawracam go i naprowadzam jeszcze raz na tor, którym ja chciałam jechać.
"Żeby COKOLWIEK "zmajstrować" koń musi tempo/rytm zmienić" - po rekreacji mu tak zostało, że po galopie gdy zwalniamy do kłusa, zdarza mu się dalej pędzić i chce wskoczyć w galop (przy regularnych jazdach).  Jedna osoba ze stajni mi podpowiada, że podobnie jest z jej klaczą, która też po rekreacji jest i to wnika z tego, że gdy dzieciaki chciały galopować na prawidłową nogę, to były właśnie takie ciągłe, szybkie zmiany: kłus-galop-kłus-galop-kłus-galop... I teraz nasze konie się tak czasem nakręcają na to. Oczywiście, pracuję z siwym nad tym, nie myślcie, że nie. (:

I tak jeszcze co do mało wyrozumiałego konia, który powinien być wyrozumiały po rekreacji - nie mam pojęcia, jak on się w rekreacji zachowywał. (: Może od zawsze tak odpowiadał, gdy jakiś dzieciak mu zbyt mocno przykopał, to wtedy siwy barankował albo łbem zarzucał? Rzecz chyba zwykła, żeby koń okazał niezadowolenie po takich błędach.
Prawdą też jest, że lat to on już mało nie ma, a i przez tą rekreację pewnie kręgosłup troszkę ma zjechany. Zdarzyło mi się przy wsiadaniu na oklep mu przykopać niechcący, to wtedy mocno bryknął, bo na pewno go zabolało. Z doświadczenie więc już bardzo uważam na ten jego kręgosłup i dbam, żeby nic go tam nie bolało. Ale oczywiście nie jest on aż tak biedny, by na nim nie jeździć - po prostu nie jestem na niego zbyt ciężka i już wiem co go irytuje a co nie, a gdy druga osoba do dzierżawy chciała dołączyć, a ważyła sporo więcej ode mnie, to konisko się irytowało i przez to wynikły małe problemy zdrowotne, związane z wcześniejszą kulawizną także.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 21:34
strzemionko, jeśli chodzi ci tylko o tamtą jazdę, to chyba wyraźnie napisane, że pod siodłem. (: A jeśli chodzi o ogół, to brykania kiedyś (z początków naszej pracy) były na każdej jeździe. Teraz co którąś nam się zdarza, z różnych powodów, wiadomo - mi się zdarzy źle usiąść, konia zaboli, to bryknie, rozumiem. Albo ma nadmiar energii i bryknie po przeskoczeniu krzyżaczka. Ale te pomijam. Bo tak to czasami zdarza się podobnie jak w te sobotę. Pracujemy zgodnie, spokojnie, koń rozluźniony. Jest na przykład wieczór, działa jedna lampa na dużym padoku więc tylko połowa placu lepiej oświetlona, reszta lekko pogrążona w mroku. Przez 45min po obwodach padoku jeździmy, woltujemy, przez środek, najróżniej... Koń się słucha, chodzi jak w zegarku, zmiana tempa na zawołanie, żucie wędzidła etc. A tu nagle mu się przywidzi coś i stoi jak wryty nagle na środku padoku, nie chce wejść dalej tam, gdzie ciemniej. Mimo tego, że wcześniej już parę razy tam taką drogą wjeżdżaliśmy. I nie to, żeby się bał, bo nic go tam nie ma prawa płoszyć, a i on płochliwy nie jest. Po prostu mam wrażenie, że czasami zdarza mu się, że w końcu jazda mu się nudzi i on stwierdza, że już mu się nie chce, ot. Są łydki i wypychanie do przodu, łagodnie, to stanowczo, prośby, nakazy - różnie. Zwykle (nie zwykle na każdej jeździe, tylko w te, gdy się nam to zdarza w mroku takim jeździć) po prostu opiera się "niewidzialnej barierze w powietrzu" i się kręci w miejscu, czasem uniesie leciutko przody i zawróci w miejscu.
Kiedy bryka, bo jak coś sknocę, to wiem, że to moja wina i nie karce konia. Gdy w skoku nie zadbam dobrze o półsiad przykładowo i go klepnę niechcący po grzbiecie, albo stracę w jeździe chwilowo równowagę i go przykopię zbyt mocno gdzieś a on delikatnie baranka zrobi czy uszy skuli, to rozumiem. Mam szacunek do jego grzbietu etc. Ale właśnie zdarza się, że wszystko współgra ze sobą, a on zupełnie bez żadnego powodu nagle traci zainteresowanie współpracą i buntuje się. Ja już dobrze ogarniam jego sztuczki i wiem kiedy zaczyna kombinować, to w 99% przypadków wygrywam te bunty po prostu nie spadając, tylko spokojnie wysiadując je. Po tym dalej pracuje jak wcześniej, bo chyba czuje, że nie wygra i na nic mu się to nie zda.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 20:05
Też mi się tak wydaje, zwłaszcza, że aktualnie nic po tej kontuzji siwemu nie dolega. (: W humorze był wyśmienitym, pracował dobrze, a nazbierała się w nim energia z tego faktu, że ostatnio rzadko i mniej efektywnie chodzi.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 20:00
A brykanie z nadmiaru energii i temperamentu naprawdę nie istnieje Twoim zdaniem? (:
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 19:49
ElaPe:
1) Koń kiedyś chodził w rekreacji. Od trochę ponad roku z nim pracuję i jest to ciągle ciężka praca. Zaczęłam z nim jesienią rok temu, gdy on był po 3 miesięcznej jak nie dłużej przerwie, bo był kontuzjowany,a potem nikt nie chciał go brać znów do pracy. Zrzucał, brykał. Ale przyszłam ja, uparłam się i teraz, uwierz, zmiany są fenomenalne. Więc to o niewyszkoleniu kompletnym... Ujeżdżeniowcem to on nigdy nie był, choć podobno umiał wiele rzeczy. Ale uraz do wędzidła ciągle staramy się zniwelować, kondycje wyrabiać etc.
2) Jak napisałam, gdy regularniej trenujemy i podłoże nam sprzyja, to naprawdę dobrze nam wszystko wychodzi. Umiemy spokojnie zagalopować ze stępa w siodle, na oklep, z ogłowiem i bez. (; Więc winy sygnałów bym się tutaj nie doszukiwała. Konisko w wieku nienajmłodszym, to jestem uczulona na swoją postawę ciała i środek ciężkości, i zawsze stara się wczuć w konia, zgrać z nim. Mam konia, który nauczył mnie szacunku do własnego grzbietu i pyska.
3) Masa błędnych sygnałów... Szkoda, że do momentu tamtych buntów koń chodził prawie jak w zegarku i już galopował, na sygnały wszelkie poprawnie odpowiadał, rozluźniony był. Byliśmy w trakcie galopu, ja rozluźniona, łydką czasami przytrzymywałam go w tempie gdy czułam, że zwalnia. Potem może nieco odpuściłam z tych pomocy wspomagających ten galop, to i on zaczął zwalniać. Ale żeby przez to potem zaczął taki pokaz?

Wydaje mi się, że to opisałam w poprzednim poście już, przykre trochę że tak "atakujesz" tym niewyszkoleniem i niepoprawnością wielką z mojej strony. (:

halo, galopowaliśmy po obwodzie padoku, który był wyścielany słomą i czasem obornikiem, to gdy mróz puścił, było wtedy naprawdę miękko a ślisko tylko w środku. Testowałam sama przed jazdą, no i wydaje mi się, że w kłusie już by mu coś nie pasowało gdyby podłoże było nie do końca fajne. Siwy gdy podłoże mu nie pasuje pokazuje to wcześniej.
Jasne, utopijna ziemia to nie była, ale spokojnie się dało tym chodem jechać. W końcu przed buntowaniem się galopował bez żadnych oporów, jak już wszedł w ten galop. Rozluźnił się, w stałym tempie. Potem te bunty. I zapomniałam dopisać wcześniej, ale po tych buntach tez jeszcze przez dwa kółka zagalopowaliśmy, już bez jakichkolwiek problemów i oporów, w całkowitym rozluźnieniu, z jednym uszkiem w skupieniu odwróconym w moją stronę, z przeżuwaniem wędzidła. (:
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 19:22
strzemionko, spoko, mój miewa różne odpały, więc staram się rozumieć takie rzeczy. (;

Swoją drogą, sama chciałam opisać ostatnią jazdę. Sobota, jeździmy na niedużym padoku z inną dziewczyną stajni. Cała jazda spokojnie, wszystko jak zwykle, czyli ćwiczymy opuszczanie głowy, pracę na wędzidle, sygnały na łydkę i inne takie... Sezon zimowy teraz, a u nas hali brak, to i tylko w weekendy bywałam, więc jazdy dotychczas to było maksymalnie pół godziny z chwilą kłusa albo tak samo lonża. Więc w tą sobotnią jazdę do galopu gdy chciałam wejść koń niby się palił, ale problem był, bo wyskakiwał, a potem wyciągnięty kłus. Czyli standardowo wstępne buntowanie się, bo sygnałów mu złych Broń boże nie dawałam (normalnie jak jest w bardziej regularnym treningu spokojnie mi wchodzi w galop, ze stępa i kłusa). W końcu ruszyliśmy owym chodem, na lewo, potem na prawo. Jakieś dwa kółka na ta prawą stronę, a koń nagle zwalnia i stoi. To ja łydka, a czuję się jak sie nadyma i unosi lekko przody. Już czuję, że jest na fazie. (: Łydeczka - niziutki dębik i lekki skręt na bok. Łydka - baranek. Łydka - cofamy się, cofamy... Już się bałam, że w drugiego konia wycofa, bo akurat za nami wylądował. Ale w końcu nie kopnął, chociaż po każdej łydce odzew w postaci brykania był. Bata z doświadczenie nie używałam, bo już wiem, że za próbę wyegzekwowania dyscypliny bacikiem siwy odpowiada zacznie gorszym brykaniem. W końcu dostał mocniejszego kopa i łaskawie stępuje do przodu,  w narożniku stanowcze wypchnięcie w kłus. Wskoczył w niego dosłownie, z baranka, ale potem już chodził perfekcyjnie. (: Głowa w dobrym ustawieniu, nawet czułam przyjemnie jak wędzidło mieli w pysku, tempo trzymał i chody zmieniał już jak chciałam.

Tragizmu w tym wielkiego nie ma, tylko ciekawa jestem, czy taka faza była faktycznie była z tego nadmiaru energii w tym zimowym sezonie? Rzadziej chodzi i mniej owocnie, a to pierwsza jazda od dawna, kiedy podłoże pozwoliło na to, by zagalopować sobie spokojnie. Chociaż siwy to przywódca stada, więc myślę tak sobie, że może i dlatego czasem chce pokazać kto tu rządzi... Nie jestem pewna skąd to wynika, ale pocieszające jest to, że brutalnie nie walczyłam tylko wysiedziałam gładko to brykanie, a po małej walce on już chodził jak baranek.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 19:03
strzemionko, konsekwencje po tym? Myślę, że najlepiej gdy koń się uspokoi wziąć go na wolty, do kłusa i potrzymać tak, coby ochłonąć, skupił się na Tobie. Niby tak wszyscy piszemy, że koń musi dać upust tej energii etc. ale jednak nie jest to pożądane zachowanie w terenie, z jeźdźcem na grzbiecie. Zwłaszcza z wyrzucaniem głowy do dołu, co mi śmierdzi chęcią pozbycia się jeźdźca. (;
Moje konisko w tereny chodzić samo nie umie, a chciałabym je nauczyć, toteż z przyjaciółką mamy plan taki, że ja wsiadam w ogłowiu i siodle, nakładamy siwemu kantar i do niego lonżę. I spacerkiem idziemy, przyjaciółka z ziemi oczywiście. Idziemy na łąkę niedaleko stajni i taka "lonża", z tym, że ja będę pracować nad koniem, a lonża tylko jako zabezpieczenie w razie buntu konia i chęci wywiezienia cwałem w do stajni  -bo po drodze niestety kamienistą drogę mamy, to szkoda kopyt.
Może spróbuj z kimś tak, dla bezpieczeństwa tylko? I generalnie, jeśli koń w sezonie zwłaszcza zimowym rzadziej chodzi to jasne, że bardziej dynamiczny będzie, aktywny. Warto więc wcześniej w terenie może polonżować go, z ziemi, żeby energii upuścił i takich niespodzianek nie było po prostu? Jeśli pójdzie naładowany energią i każe się mu stępować, to jasne, że w końcu wybuchnie. (;
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: RedScissors dnia 10 lutego 2014 o 18:41
Mój siwy, którego dzierżawię, ma 18 lat i czasami zachowuje się jak paroletni ogier, zwłaszcza po obiedzie. (; Wynika to też może z tego, że jest wśród koni w stajni przywódcą stada, to i czasem mi pokazać chce kto tu rządzi... ale nie wychodzi mu to. (: W sobotę ostatnią jeździmy, galop na prawo, nagle zatrzymuje się i dębik, bryczek, baranek, dębik. Wysiedziałam wszystko gładko, dalej ruszamy do kłusa. Do końca był super grzeczny i aktywny. (: Jedynie problemy miewa z nogą, bo kiedyś był kontuzjowany, a tak to mimo wieku czuje się genialnie, chociaż kręgosłup już nie jest niestety najświeższy i okropne uważam przy siadaniu na nim.
A na obozie w te wakacje poznałam dwie pociągówki, jedna 24 lata, druga 25. Obydwie chodziły codziennie ze 2 godziny pod dzieciakami, czasem 3, a w kondycji były wyśmienitej wręcz. Tylko galopu wiele nie miały. (;

Znam też araba, którego znana mi osoba wykupiła ze szkółki jeździeckiej. Zajeżdżony był w wieku ledwo ponad dwóch lat ponoć i nigdy trawy na oczy nie widział, całe życie w stajni spędził. Pomijając ogromne problemy z jego psychiką (których się już wyzbywa przy nowej cudownej właścicielce), to martwię się co będzie z nim potem, skoro tak wcześnie go jeździli, a wcale nie lekko...

Jak się konia zbytnio nie eksploatuje i dba o niego, to jasne, że tym dłużej pod siodłem pociągnie i fizycznie będzie z nim lepiej.