Maryla

Konto zarejstrowane: 18 marca 2014
Ostatnio online: 23 kwietnia 2024 o 12:23

Najnowsze posty użytkownika:

Konie achał-tekińskie
autor: Maryla dnia 13 maja 2021 o 12:07
Hej kochani, mam pytanie - czy w Polsce jest jakaś działająca hodowla achał-tekińców? Czy jeśli się już decydować na zakup konia tej rasy to trzeba ściągać zza granicy? Pewnie koszt takiego konia jest spory, czy coś się zmieniło w tej kwestii?
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Maryla dnia 05 września 2020 o 10:30
donkeyboy z miłą chęcią bym to zrobiła, gdyby nie mój charakter. Ale wiem, że chłopak z nim na ten temat już gadał i więcej już tam nie pojedziemy, a szkoda, bo konie fajne. Po prostu muszę szukać dalej, ale nie ukrywam, że jak zrzucę zbędne kilogramy to po prostu chyba najlepiej dla mnie będzie zacząć się rozglądać za dzierżawą lub kupnem własnego konia. Póki nie schudnę i nie odświeżę sobie pamięci to wolę jeździć w stajniach, bo wiadomo. Łatwiej o jakiegoś większego konia, który bez problemu mnie na grzbiecie uniesie. I właśnie chyba wolę dopłacić 40 zł i jeździć indywidualnie. Przynajmniej będę miała pewność, że nikt mi nie odwali już takiej akcji.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Maryla dnia 05 września 2020 o 10:16
Wkurza mnie, że jak znajdę już miejsce, gdzie są fajne konie, że to jest właśnie to. A potem się okazuje, że ktoś obrabia mnie za plecami, bo po 2 latach niejeżdżenia i nadwagi nie mam kondycji, jak 13-latki 🙁 Okazało się, że instruktor nie dość, że podnosi sobie cennik, bez informowania mnie o tym (dowiedziałam się dopiero w momencie płatności, a jeździłam u niego już pół roku) to jeszcze wyśmiewa mnie z obcymi ludźmi. Jest mi bardzo z tego powodu przykro, zwłaszcza, że zaczęłam szybciej schodzić z konia w momencie, gdy na jazdy ze mną, instruktor zaczął brać osoby, które dopiero co zeszły z lonży. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby uwagę poświęcał nam wszystkim po równo. A zamiast tego dostawałam 5 minut uwagi, jak jeździłam po drągach, bo ten musiał uganiać się za dzieciakami na koniu, którego nie są w stanie doprowadzić do kłusa. A liczyłam na to, że udało mi się znaleźć miejsce, gdzie mogłabym wrócić do jazdy konnej...
szkolenia, kursy
autor: Maryla dnia 07 listopada 2019 o 09:54
Hejka, wie ktoś może u kogo lub gdzie mogłabym odbyć kurs werkowania kopyt? Będę wdzięczna  :kwiatek:
DIY, czyli sprzęt wykonywany samodzielnie
autor: Maryla dnia 10 sierpnia 2019 o 12:53
Hej kochane. Mam pytanie - chciałabym zacząć szyć czapraki i jakieś inne rzeczy dla koni, ale kompletnie nie wiem w jaką maszynę do szycia się zaopatrzyć. Myślałam nad Łucznikiem, ale słyszałam, że aktualnie spadły na jakości. Żona brata zaś polecała firmę Juki lub Texi. Stwierdziłam, że zapytam i was skoro szyjecie tego typu rzeczy. Od razu powiem, że to byłaby moja pierwsza maszyna i wolałabym nie wydawać więcej niż 500 zł na start. 😡 Bardzo proszę o poradę i opinię. :kwiatek:
Kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością j.k.
autor: Maryla dnia 28 lutego 2017 o 16:02
Ogłupiałam...  😡 To gdzie teraz najlepiej robić IRR? Skoro pracodawca oczekuje świstka to, które miejsce wybierać? Takie, które wymaganiami najbardziej pasuje do wymagań PZJ, czy może związek sam takowe kursy organizuje?
Kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością j.k.
autor: Maryla dnia 27 lutego 2017 o 16:13
Nie tylko. Ja znam dwie stajnie, gdzie dostałam jasną informację od osób tam rządzących, że oni bez papierka nie zatrudnią - ot takie zabezpieczenie mi się wydaje. Bo teoretycznie papierek powinien mówić, że dana osoba to umie. A jak jest w praktyce to wiadomo.
Kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością j.k.
autor: Maryla dnia 26 lutego 2017 o 08:55
Hej, mam pytanko. Ogólnie planuję iść jakoś maj/czerwiec na kurs IRR, ale nie ogarniam jak to w końcu jest. Co prawda czasu jeszcze sporo, ale lepiej wcześniej już wiedzieć na jaki poziom trzeba reprezentować i które kursy są akceptowane przez pracowników oraz PZJ. Chciałabym bowiem po tym IRR iść dalej, w sensie na ISP. Czy jeśli pójdę na kurs od szkoleniaics.pl to będą go wszyscy akceptować, czy jednak nie? Plus jak to jest z poziomem, aby zdawać kurs? Trzeba mieć w końcu złoto, czy srebro?  🤔
Bielizna do jazdy konnej.
autor: Maryla dnia 24 maja 2015 o 13:03
Odkopuję.
Mam pytanie. Mianowicie mam duży biust, do tej pory miałam raz stanik sportowy (szybko się rozciągnął) i zwykle jeżdżę w zwykłym staniku. Piersi niby nie bolą, ale majtają się i w niektórych momentach nie jest to zbyt wygodne (np. skoki). Moje pytanie brzmi, jakie polecacie biustonosze sportowe? Przejrzałam wątek, ale wolę jeszcze usłyszeć bardziej świeżą opinię. Czy wyszły jakieś nowe i dobre marki, które polecacie? Czy polecacie staniki Nike?
Z góry dziękuję za pomoc  :kwiatek:
Nasza twórczość fotograficzna cz. II
autor: Maryla dnia 22 listopada 2014 o 11:25
Maryla, to ja może zacznę od tego https://www.szerokikadr.pl/poradnik+zagadnienia-techniczne+najnowsze

A teraz chciałabym poznać Twoją odpowiedź na pytanie dlaczego te zdjęcia Ci się podobają. Nie złośliwie (wolę na w wszelki wypadek uprzedzić). Szkoleniowo.
Przy każdym zdjęciu podaj trzy rzeczy, które Ci się w nim podobają i trzy które chciałabyś w nim zmienić.
Nie musisz ich wyszczególniać na forum, wystarczy, że je napiszesz sobie na kartce a z nami podzielisz się wnioskami.

To fajna technika, która determinuje rozwój 🙂


Dzięki. Miałam Ci odpisać wczoraj, ale komp mnie nienawidzi i się wyłączył, a potem lenistwo i złość złapało, że skasowało.
Stronę miałam zamiar przejrzeć, dzisiaj trochę poczytałam. Naprawdę ciekawa ^^
Co do zdjęć. Bardzo często podobają mi się one... Bo są tam zwierzęta, które znam i kocham, bądź lubię. I dlatego mi się podobają. Oprócz tego zamysł pierwotny jaki miałam co do tych zdjęć. Co prawda nie zawsze wyszły, ale ważne, że spróbowałam. Za to bym wiele poprawiła. Na pewno w niektórych ostrość, nieco oddalenie lub przesunięcie kadru. Przy niektórych też i tło. Na ciemniejsze lub bardziej rozmazane, aby nie łączyło się z obiektem, które chce, aby było ostro. Może też nieco bym wolała, aby kolory były bardziej głębokie. I to w sumie wszystko, jeśli ogólnie mam to ująć. Pewnie, gdybym miała za to wypisać co mi się podoba, a co nie to bym negatywnych dała więcej, aniżeli pozytywnych. Dlatego dałam te, a nie takie, które mi się w ogóle nie podobają.

Maryla, portret w oknie całkiem ładny, tylko trzymaj pion 😉


Dziękuję :3 I wiem, że mam z tym problem. Ale pracuję nad tym.
Nasza twórczość fotograficzna cz. II
autor: Maryla dnia 21 listopada 2014 o 11:50
Wybaczcie! Mi automatycznie zmniejszyło zdjęcia i myślałam, że też wam takie się pokażą  😡
Już zmniejszyłam. Jeszcze raz przepraszam.
Nasza twórczość fotograficzna cz. II
autor: Maryla dnia 20 listopada 2014 o 23:26
Mam nadzieję, że trafiłam z tematem .-.
Wszystkie zdjęcia robione Kodiakiem EasyShare Z950.
Zdjęcie jakoś tak nie urywają czterech liter, ale mi się podobają i chciałam się z wami nimi podzielić.
Zdjęcia bardzo duże!











EDIT:
Zmniejszenie zdjęć  🤬
Nasze upadki z koni.
autor: Maryla dnia 19 listopada 2014 o 19:05
to w jednej stajni mówiło się "Jam jest du*a a nie jeździec, zdrowie (imię konia)  🙂


To w jednej stajni gdzie tak jeżdżę w wakacje jest plus czekolada 🙂

W drugiej, w której jeżdżę na co dzień, przynosi się jeśli dobrze pamiętam kilo cukierków. Oczywiście każdy bierze po jednym, a resztę się zostawia. Ale w sumie pewna nie jestem, bo ostatni raz tam spadłam z dwa, trzy lata temu.
Nasze upadki z koni.
autor: Maryla dnia 18 listopada 2014 o 22:17
[qupte]W tamtym momencie byłam wściekłam, że miałam kamizelkę, ale zarazem się z tego cieszyłam.

to źle że miałaś wtedy kamizelkę  🤔
[/quote]

Oj. Zapomniałam wytłumaczyć o co mi chodziło.
To dobrze, że ją miałam. Upadłam na twardą ziemię. Gdybym nie miała kamizelki to bym pewnie sobie kręgosłup poobijała. A tak to chociaż nic takiego się nie stało. A dlatego byłam wściekła, że ją miałam, bo jak walnęłam w glebę to myślałam, że to wina kamizelki 😉
Nasze upadki z koni.
autor: Maryla dnia 18 listopada 2014 o 21:29
Najśmieszniejsze upadki:

1. Było to w mojej pierwszej i aktualnej stajni. Były wakacje, półkolonie. Mieliśmy jazdę na oklep, której się cholernie bałam i dalej boję (nie licząc momentów, gdy strach przechodził lub miałam go dosyć). Dostałam więc najspokojniejszą klacz, ale zarazem - najbardziej wybijającą. Ekhm... Muszę dodać, że nie z tego powodu spadłam! Mianowicie wszyscy musieliśmy po kolei przejechać kłusem plac (tzn. oddzielnie, prowadzący odjeżdżał od zastępu na jego koniec i tak kolejna osoba). No to jadę. Trochę spięta, ale zarazem uradowana, bo udało mi się w nią czuć i jakoś wysiedzieć. No i zakręt. Pięknie wyjechany, równe tempo i... Po zakręcie coś tak czuję, że zjeżdżam na bok. W końcu jedna noga na koniu, a druga w największej kałuży na placu. Jaremcza (bo tak się nazywała klacz) grzecznie się zatrzymała i stoi. A ja skaczę na jednej nodze w kałuży, przy okazji rozciągając jedną z nóg, która została na jej grzbiecie. No i mija tak chwila, dwie, po czym stwierdziłam, że mi się już nie chce, a że nogi nie zdejmę to lecę. Przechyliłam się w tył. Całe bryczesy i bluza w błocie. Pamiętam, że się popłakałam ze śmiechu. Na konia potem wsiadłam i normalnie przejechałam jazdę. Najmilej ten upadek wspominam :3

2. Drugi upadek tego typu również był na oklep. Tylko w innej stajni. Do tego na moim ukochanym koniu. Przez początek jazdy byłam spięta, bo Mąka (na której jechałam rzecz jasna) potrafiła bardzo szybko przebierać nogami albo się spłoszyć. Jednak największy stresior złapał mnie przed galopem. Wdech i jadę. Trochę się rozpędziła, ale udało mi się ją utrzymać na śladzie. A trzeba dodać, że lubi ją ściągać do koni. Dobra. Kolejny galop. Jedziemy i... Poczułam, jak już wzbiera jej się na brykanie, że coś tak na wędzidle się oparła. No to ja łydką. Klacz lekko bryknęła i już do koni ściąga. Bat - to był największy błąd w moim życiu! Klacz strzeliła barana, a ja na głowę i ramię w piasek (cała w nim byłam, jak wstałam - usta, uszy, grr). Od tamtej pory mam piasek w kasku. Muszę jeszcze dodać, iż w tamtym dniu ochrzciłam się mianem "Królowej Piasku" 😉

3. Inny, również tego lata (tak mi się zdaje) był na bohaterce poprzedniego upadku - Mące. Instruktorka wzięła mnie oddzielnie na galop, bo miałam wrażenie, że kobyła strasznie pędzi i w ogóle się mnie nie słucha. No to jadę na kawałku placu galopem, a potem przejście do kłusa i przez przekątną zmiana kierunku. Byłam trochę spięta i miałam wrażenie, że mną kolebie. No i za którymś razem, gdy jest zmiana kierunku czuję, że jakoś tak zjeżdżał. Co najlepsze miałam nogi w strzemionach, a nawet jeśli to mogłabym spokojnie zacząć anglezować i złapać się siodła. Ale nie. Ja zrobiłam sru na ziemię. Skończyło się, że nieco sobie naciągnęłam łydkę. Koleżanka za mnie wsiadła na Mąkę i trochę ją pojeździłam, a ja chyba już potem nie wsiadłam na nią z powrotem.

Najniebezpieczniejsze upadki:

1. Na jesień jakoś... Pod koniec roku 2013 jakoś zanim śnieg spadł z nieba wsiadłam na córkę Mąki, Melę. Klaczka trochę toporna, siodło niewygodne (przez klocki), ale jak się zdejmie strzemiona i dobrze usiądzie, a potem się jeszcze ją ruszy to nawet może jazda być. Na początku jazdy bez strzemion na niej jeździłam. Trochę pobrykała, ale nie było źle. Potem galop już w strzemionach i drążki. Niby wszystko fajnie, ale było już późno. Ja po pół dnia pomocy w stajni nieco już zmęczona, po za tym zimno i ja trochę taka nieogarnięta. No to jedziem na te drągi raz, drugi... I chyba za drugim lub trzecim razem znów zapomniałam dać jej łydkę albo dałam, ale słabą. Nie pamiętam. Najważniejsze, że się potknęła i na nogi, pysk leci. Ja przez szyję. W ostatniej chwili przekręciłam się bok, bo klacz do przodu chciała pójść by złapać równowagę ( a ja przecież przed nią leżę). Na początku nawet nie było tak źle. Co prawda noga mnie bolała i na nią nie wsiadłam, zresztą potem do domu zaraz wróciłam. Najgorzej było, gdy już w mieszkaniu się znalazłam. W ogóle zgiąć nogi nie mogłam i trochę mnie biodro bolało. Na szczęście brat fizjoterapeuta coś mnie tam ponaciągał i następnego dnia mogłam już normalnie łazić. A my z rodzicami już się baliśmy, że sobie coś zerwałam, złamałam. Ale tylko coś sobie naciągnęłam.

2. Drugi upadek miałam na Mące. Zresztą w te wakacje co były (chyba .-.). Dzięki temu upadkowi mam nowe okulary .-. Jazda nawet fajna. Jako, że to był obóz, a ja na pomoc tam pojechałam to mogłam sobie jeździć z boku. Oczywiście instruktor zerkał na mnie. Miło i fajnie. W końcu pani instruktor powiedziała, że będą skakać i czy chce dołączyć. No to oczywiście, że się zgodziłam. Skończyło się na tym, że kobyła się nakręciła i wnerwiła tym, że co chwila ją hamowałam voltami. No, a że na końcu byłyśmy to konie trochę zdążyły odjechać bo skoku. Najazd miałyśmy dobry. Ja ją przytrzymuję, szykuję się do skoku - pół siad rzecz jasna przez przeszkodą. W tym momencie klacz poprosiłam o galop, a ona sru w bok, skok nad drążkiem i bryk. Spadłam w bok na ramię. Popłakałam się. Ale nie dlatego, że coś mnie bolało. Nie! Czułam się wyśmienicie. Tylko, że... Moje okulary nie przeżyły .-.

Najgłupszy upadek:

W stajni, gdzie jest Mąka i Mela, czasami w wakacje przyjeżdżają dwa koniki polskie. Takie wielkie grubasy. No i na jednym takim jechałam. Pojechaliśmy na ujeżdżalnię na łące. Ogrodzone pastuchem. Ja taka wyluzowana jadę, gdy nagle grubas przestraszył się poluźnionego pastucha, który zafurkotał na wietrze. Koń zwrot i galop. Niestety... Ja głupia zapomniałam dopiąć popręg - nawet nie pamiętam, czy go sprawdzałam. W efekcie siodło się przekręciło, a ja na plecy na glebę. Konik co najlepsze się zatrzymał i stał obok, gdy ja próbowałam oszołomiona złapać oddech. W tamtym momencie byłam wściekłam, że miałam kamizelkę, ale zarazem się z tego cieszyłam. Na szczęście nic mi się nie stało i potem normalnie wsiadłam na grubasa, i jeździłam.. Był to mój najgłupszy upadek z konia >.<'

Ogólnie z koni spadłam chyba z siedem razy. Z czego tylko cztery z nich są dla mnie śmieszne. Trzy pierwsze i czwarty. Trzeci i ostatni, oraz jeszcze inny... Najlepiej wymazałam bym je z pamięci. Ale za każdym razem, gdy upadłam to miałam ochotę wsiąść na konia z powrotem. :3 Dodam, że większość z nich była z mojej głupoty, a tylko dwa (jeśli dobrze pamiętam) skończyły się naciągniętą nogą lub obitym ciałem.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Maryla dnia 19 września 2014 o 15:04
Kahlan, w takim razie w pełni rozumiem twoje zdenerwowanie 😉 Pamiętam czasy, jak kiedyś tak się wstydziłam, że nic nie mówiłam instruktorce - że czegoś się boję, że uważam, że czegoś nie zrobię. Teraz jest zupełnie inaczej. Inne sa moje relacje z aktualnymi instruktorkami. Bardziej koleżeńskie, więc nie boje się mówić.
Mnie twój post nie wkurzył.

W sumie to mnie też niektóre rzeczy wkurzają w jeździectwie, więc pozwolę sobie powiedzieć chociaż jedną rzecz.

Małe dzieci wrzucane na duże konie, które nie są pod opieką instruktora, a swojej mamy (nie mówię, że to źle - ale dany przypadek był irytujący). Dziecko wsiada i jedzie. Chce ruszyć kłusem i co robi? No przecie każdy wie, że "powinno" się konia w szyję palcatem walić, a piętami obijać boki. Zapomniałam jeszcze dodać, że "powinno" się majdać po całym siodle. Konik idzie chwilę stępem i staje, szarpane dodatkowo wodzami. Dziecko krzyczy: "Kłus! Idź głupi koniu", zaraz do mamy: "On nie chce kłusować". Co na to mama? Żeby walić dalej tym palcatem. Zaraz podjeżdża do swojego kochanego dziecięta i macha palcatem za zadem jego wierzchowca. Zapomniałam dodać, iż mama też na koniu. W tamtej chwili chciałam już coś powiedzieć, ale ja niepełnoletnia zerkam tylko na panie, które w stajni pracują, czy zareagują. W takiej chwili nie wiem co mam robić, bo boję się tzn. opieprzu od strony znakomitej mamusi i pań stojących obok mnie.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Maryla dnia 19 września 2014 o 13:09
Kahlan, jestem własnie typem jeźdźca, który mówi - "Nie dam rady", "To za trudne" itp., itd. Nie wynika to jednak z mojego startu, ale z zachowania mojej pierwszej instruktorki po prawie sześciu latach współpracy (ciągle uwagi, brak pochwał)! Oprócz tego dochodzi jeszcze mój brak wiary w siebie wywołany moim delikatnym charakterem, który w latach już przedszkolnych został zdruzgotany przez rówieśników. Prawdą jest, iż np. na mnie najlepiej działa pochwała za dobrze wykonanie zadania i stanie twardym murem za tym, abym wykonała dane ćwiczenie (nie ważne, jak mi wyjdzie). Uważam, że są też typy osób, którym się po prostu nie chce. Sama musisz wyczuć z kim masz do czynienia - ja pomimo tego, że nie uczę to już zauważam kto siebie nie jest pewny siebie, a kto nie chce. Dużo też zależy od tego, jak instruktorzy aktualnie lub starzy traktują dane osoby - jeśli trener tylko rzuca uwagami, a w ogóle nie chwali to raczej wiadomo, jak to się skończy...
szkółki jeździeckie, rekreacja w okolicach Warszawy, Warszawa
autor: Maryla dnia 19 marca 2014 o 17:15
Okej, dziękuję. 🙂
szkółki jeździeckie, rekreacja w okolicach Warszawy, Warszawa
autor: Maryla dnia 19 marca 2014 o 16:24
A na czym konkretnie Ci zależy? Zwykła jazda w kółko w zastępie czy coś więcej?


Zależy mi na tym, aby jazdy były sensowne. Chciałabym, aby instruktor, który by prowadził jazdy, podchodził indywidualnie do każdego jeźdźca. Najlepiej, aby stajnia przygotowywała do odznaki i nie miała wygórowanych cen, dlatego Poland Park odpada, bo ceny są ogromne i mnie nie stać.
szkółki jeździeckie, rekreacja w okolicach Warszawy, Warszawa
autor: Maryla dnia 18 marca 2014 o 17:43
Mieszkam na Pradze - Południe, w okolicach Promenady, Marsa - przy ul Ostrobramskiej. Szukam stajni z jazdami rekreacyjnymi z dobrym dojazdem komunikacją miejscką w mojej okolicy. Najlepiej, żeby była po mojej stronie Wisły. Bardzo proszę o pomoc. Z góry dziękuję.