indins

Konto zarejstrowane: 05 czerwca 2014

Najnowsze posty użytkownika:

stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: indins dnia 16 października 2016 o 21:31
Witam! Poszukuję pomocy w sprawie mojego konia i nie chodzi tu o jego zdrowie.

Zacznę od tego, że koń ma na imię Bentley, ma 7 lat i boi się praktycznie wszystkiego. Zaczęłam swoją przygodę z nim jakoś ponad rok temu od salta przez jego szyję, bo spłoszył się dźwięku sprzączek przy podpinaniu popręgu. Po tym zdarzeniu strasznie się bałam na niego wsiąść, w końcu po 3 miesiącach jakoś się przełamałam i pojechałam sama w teren (sama się sobie dziwię). Pokochałam Bentleya i tak stałam się jego jedynym jeźdźcem. Na początku byl on okropny, stójki w galopie, wiecznie spłoszony, wrażliwy na ruch w siodle (pochylenie się do przodu, podpinanie popręgu, poprawa nogi w strzemieniu, widok bata,  chwilowa utrata równowagi, noga przypadkowo przesunięta za bardzo do tylu czy jakikolwiek inny minimalny,  dziwny dla Bentleya ruch powodował u niego stres, ponoszenie, bryknięcia i na koniec zwalenie jeźdźca), o galopie na luźnej wodzy nie było mowy, bo koń od razu czuł smak wolności. Nie będę tu przytaczać więcej przykładów - BENTLEY BYŁ OKROPNYM DIABŁEM (jeśli się akurat czegoś nie bał to obierał sobie za główny cel zwalenie balastu z grzbietu). No i po jakimś pół roku pracy i spędzania czasu z tym artystą dokonałam moim zdaniem kawałek dobrej roboty i byłam z siebie i konia dumna. Bentley totalnie się zmienił, dalej był lekko płochliwy, ale to już nie było to samo. Galopowałam z rozłożonymi rękoma po lesie podczas gdy kon miał głowę przy samej ziemi, mogłam klepać go po zadzie z siodła bez obaw że zaraz spadnę, zaczęłam jeździć z bacikiem na którego koń zupełnie nie reagował, już nie musiałam prosić o przytrzymanie konia żeby mnie nie zwalił przy podpinaniu popręgu, a w siodle mogłam się wyginać na wszystkie strony. Największym dla mnie osiągnięciem z nim jest spokojna jazda na zrelaksowanym koniu podczas wiatru i padającego śniegu. To co dla Was jest pewnie śmieszne, codzienne - jak głupie podpięcie popręgu - dla mnie i Bentleya bylo czymś wspaniałym, niegdyś niemożliwym do osiągnięcia.

I czar prysł

W sierpniu tego roku po tygodniowej przerwie wzięłam Bentleya na padok otoczony z jednej strony polem, a z drugiej lasem (konie stoją w przydomowej stajni). Wiało, ale nie jakoś mocno. Bentley był zestresowany, szedł jak żyrafa. Przeszliśmy do kłusa, lekko zawiało i bum. Koń tak wystrzelił przez pole, że całe życie przeleciało mi przed oczami. Wypadło mi strzemię, a w siodle chyba utrzymywała mnie tylko adrenalina i świadomość ciężkiego do przeżycia upadku przy takiej prędkości. Dalej nie wiem jak się utrzymałam. Koń zawieszony na pysku, nie mogłam nic zrobić. Zatrzymał się przed stajnią (ale z niego dobry konik), zsiadłam cała roztrzęsiona, rozsiodlalam konia i nie wsiadłam już na niego tego dnia. Po tym zdarzeniu Bentley znowu jest koniem, jakiego opisywałam na początku. Boję się na niego wsiąść, nie wsiadam dla przyjemności tylko z obowiązku, boję się na nim galopować, caly czas jestem spięta i zestresowana (wiem, że to także udziela się Bentleyowi, ale nie mogę tego opanować). Jak już zagalopuję, Bentley mocno się wyrywa i ponosi. Przechodzę kryzys jeździecki, nie wiem co mam dalej robić, jestem w czarnej kropce.

Druga sprawa
Jak "odzwyczaić" konie od siebie? Są 4 i cały dzień stoją razem na padoku, nie potrafią żyć bez siebie. Nie wyjdą ze stajni same, a jeśli już wpadają w panikę.
Instagram - czy ktoś korzysta?
autor: indins dnia 22 czerwca 2015 o 14:32
jestem na instagramie - indins  😅 możecie obserwować  :kwiatek: 😀