justarius

Konto zarejstrowane: 16 stycznia 2012
Ostatnio online: 09 listopada 2023 o 17:57

Najnowsze posty użytkownika:

Ogłowia
autor: justarius dnia 10 maja 2019 o 14:39
Dziękuje  :kwiatek: a jak stosunek ceny do jakości wypada w qhp? Np w porównaniu do kavalkade? Ktoś miał możliwość porównania?
Ogłowia
autor: justarius dnia 10 maja 2019 o 05:26
Czy ktoś się orientuje jak wypada rozmiarówka Qhp? Cob bardziej jak u Kieffera, czy malutki?
Kącik Ujeżdżenia
autor: justarius dnia 19 marca 2019 o 12:37
Moim zdaniem temat jest bardzo mocno związany z ujeżdżeniem, szczególnie jak ktoś nie robi wielkiego sportu. Do tego jest to mój główny jeździecki dylemat. Mam konie wolno żyjące cały rok na padoku, schodzące do boksu na karmienie i przygotowanie na trening. Aktualnie chodzące N/C regionalne ujeżdzenie. Kopyta mają marnej jakości, w podkowach chodzą lepiej, ale tylko wtedy kiedy nie próbują sobie nimi odciąć nogi albo zrobić podkową rzutu do celu na odległość 😉 Konie są dość aktywne i bystre. Połowe swojej „kariery” przechodziły w podkowach, a polowe na boso. Wyniki były różne zależnie od poziomu trudności konkursów. Jak zaczęłam jeździć trudne Nki to ciężko było mi pokonać magiczną barierę 65%. Tej zimy postanowiłam dokonać eksperymentu i dopracować elementy technicznie, a konie na razie zostawić bose. Już na pierwszych zawodach udało się zdobyć wyższe wyniki, mimo, ze przejazdy nie należały do super udanych. Ogólnie bilans zysków i strat postanowiłam zrobić. Zaczynajac od zysków uznałam ze jest tylko jeden: większa ekspresja kroków, która (prawie) zawsze da te 2% więcej do wyniku. Ale minusów jest dużo więcej i większość z nich za bardzo męczy mnie i sprawia ze jadąc do stajni mam wiecznego stresa, o to co mnie spotka. Zauważyłam, że bosy koń w regularnym i intensywnym treningu zwiększa zakres motoryki chodów mimo braku podków. Wiadomo, ze ruch zawsze będzie trochę inny, ale przecież to nie oznacza ze nie będzie wystarczający do pykania sobie regionalek. Natomiast ciekawi mnie to, ze ja absolutna większość roku trenuje na kwarcu i problem z nadmiernym ścieraniem rogu jest dla mnie obcy... 🤔
Ogłowia
autor: justarius dnia 03 marca 2019 o 22:47
Przepraszam jak już było. Jak wyglada rozmiarowo harrys horse i hkm? Np w porównaniu do kieffera lub kavalkade? Moje konie mają zasadniczo rozmiar cob, ale np z solibela cob który mi ostatnio przyszedł był tak mały ze nie dało się nawet przymierzyć.
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 01 marca 2018 o 15:24
_Gaga, obecnie mam HB od ponad 5 lat. W zasadzie to jestem zadowolona, bo wyszło (prawie) dokładnie tak, jak się spodziewałam. Z tym, ze, powiedzmy, kompromis pomiędzy moimi potrzebami a możliwościami Bogdana wypadł... niewystarczająco na moje konto. Mówiąc wprost nie da się zrobić płaskiego siodła na terlicy ujeżdżeniowej na której pracuje Bogdan (poza tym terlica nie bardzo pasuje pod konia, chociaż koń się nie skarży i uwielbia to siodło!) Chyba, ze coś się zmieniło w HB a ja o tym nie wiem.
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 01 marca 2018 o 08:10
Echhh... no właśnie im więcej chcę się dowiedzieć opinii na temat siodeł Andersza, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest to najlepszy pomysł :/
A czy może ktoś jeszcze w Polsce (albo gdzieś indziej, tylko żeby dało się dogadać i nie za milion monet ---> Hennig) robi siodła na zamówienie?
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 28 lutego 2018 o 20:17
Hmmm... nie pomyślałam żeby napisać bezpośrednio do producenta o używkę. Dzięki za myśl! A czy ktoś może się wypowiedzieć jak jakościowo i użytkowo wypadają siodła od Andersza? Jak się ma stosunek oczekiwań klienta i obietnic producenta do ostatecznego zadowolenia tego pierwszego?
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 28 lutego 2018 o 19:01
Wintec odpada. Osobiście zajeździłam już kilka Winteców na amen 😉 jak już to skórzany Bates by podszedł. Ale obawiam się, że Wintec/Bates są bardziej na proste plecy, natomiast koń na którego ma być to siodło prosty w grzbiecie nie jest i w dodatku trochę się podnosi w stronę kłębu. Butet podoba mi się szalenie, ale mega ciężko dostać w ogóle, a co dopiero w moich parametrach, czyli 17/34 lub więcej wg Prestige. Może ktoś się orientuje, czy ktoś by mi coś takiego uszył? Może pan Andersz?  🤔
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 28 lutego 2018 o 10:52
Sommer Egon to moje marzenie z dawnych czasów 🙂 jednakże wiele osób już mi mówiło, ze tybinki najwygodniejsze to nie są, a poza tym siedzisko dość głębokie (chyba?). Najgorsze jednak w tym sommerze jest to ze panele są dość... hmmm... mało close contactowe i sprawiają wrażenie bycia bardzo wysoko nad koniem... ale może się mylę, bo ten którego oglądałam takie miał, a nie wiem czy to seryjne czy customowe. Natomiast o ile kwestia paneli to jest raczej moja zachcianka, a wiadomo, ze przede wszystkim muszą one koniowi pasować, tak ogólna płaskość siodła jest dla mnie koniecznością ze względu na budowę ciała. W siodłach bardziej zabudowanych tez jakos usiądę, ale muszę walczyć z siodłem, a już mi się nie chce, tak jak za młodu  🤣
siodło ujeżdżeniowe
autor: justarius dnia 28 lutego 2018 o 09:12
Może ktoś z Was będzie miał jakiś pomysł. Szukam siodła ujezdzeniowego close contact. Płaskie siedzisko, małe klocki lub żadne. Może być monoflap, ale nie musi. Aktualnie jeżdżę głównie w starym Kiefferze Wien i coś takiego zupełnie by mi wystarczyło, ale najnowsze Wieny już są trochę inne. Nie ukrywam, ze chciałabym coś w miarę świeżego, a nie trzydziestoletniego lub starszego kapcia. Może być to siodło nowe lub robione na zamówienie, ale ogólnie w rozsądnych pieniądzach (czyli powiedzmy do dychy). Czy coś takiego w ogóle jest możliwe do kupienia???  🤔
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 10 lutego 2016 o 16:21
Padok jest dość mały, ma ok 6000/7000 m2. Siano jest w paśniku stalowym i raczej nie ma możliwości zwiększenia ilości paśników. W pewnym oddaleniu jest woda i na dwóch przeciwległych końcach: ulubione miejsce odpoczynku i resztki jakiejkolwiek trawy. Moje konie są dość ruchliwe z natury, więc codziennie robią wędrówki  i czesto się też przebiegną. Nie mniej jednak na takim metrażu zbyt wielu kilometrów nie narobią ;]
Nie mam też możliwości puszczenia na większy padok w aktualnej stajni... Cóż, jedynie karuzela ratuje sytuacje i dłuższe wyjazdy w teren, które coraz częściej robimy.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 08 lutego 2016 o 19:35
Dzięki  :kwiatek:
Każde rada to jakaś szansa na poprawę sytuacji. Dotychczas zaokrąglałam ściany tak samo z obydwu stron, ale fakt, że niezaokrąglanie stromej ściany bocznej wydaje się logiczne - spróbuję.
Koń chodzi od rana (czasem nawet bardzo rana np. 5/6 zimą, 3/4 latem) do wieczora na padoku, codziennie a na pewno minimum 6 dni w tyg,  na lonżę lub jazdę (ostatnio sporo dłuższych terenów) plus jeszcze do tego na karuzele, gdzie mamy twarde podłoże. Nie mam pomysłu na zwiększenie ilości ruchu, ponieważ padok 24 h odpada w aktualnej stajni.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 08 lutego 2016 o 17:51
Dziękuję za odwiedzenie mnie od próby prostowania kopyt u konia w tym wieku  :kwiatek:
Dzisiaj ponaprawiałam to, co wczoraj popsułam... kosztem mocniejszego obniżenia piętek co prawda, ale myślę, że nic złego się nie stanie, bo jeszcze kilka tygodni roztrenowania przed nami. Przyjmę chętnie wszystkie rady dotyczące poprawy obecnego stanu rzeczy  🤔

Dodam tylko, że kopyta działają bardzo dobrze. Koń chodzi swobodnie, aktywnie i od piętki.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 07 lutego 2016 o 19:40
Wiem właśnie, że z prostowaniem to może różnie być. W sumie moim celem nie było jako takie prostowanie piętek lecz próba otwarcia wewnętrznej ściany, gdyż od spodu patrząc całe pół kopyta od wewnętrznej strony jest strasznie zacieśnione (nie wspominając, że całe kopyto jest zacieśnione...), co ogólnie sprawie, że kopyto w swoim kształcie jest wąskie i asymetryczne. W zasadzie to obawiam się, że to takie marzenia ściętej głowy są właśnie, ale jutro zrobię dokładne zdjęcia tego co napsułam 😉
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 07 lutego 2016 o 19:30
Trochę wstyd przyznać, ale to jest stare zdjęcie, które nie dość że jest do kitu zrobione pewnie, to jeszcze przedstawia moje nieudolne eksperymenty sprzed ok 3 lat. Koń ostatnio był robiony dokładnie z tą czerwoną kreską, czyli na równo względem linii prostopadłej do osi nogi. Ale ostatnio dwie, niezależne od siebie osoby poradziły mi bardzo minimalnie obniżyć 'wewnętrzną piętkę', aby spróbować pomóc trochę podwiniętej wewnętrznej ścianie i wyrównać linię koronki. Dzisiaj postanowiłam tego dokonać, ale cały czas mam wątpliwości czy zrobiłam słusznie.
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 07 lutego 2016 o 19:00
Mam pytanie. Czy próbowalibyście prostować takie kopyto i 'otworzyć' trochę wewnętrzną ścianę przez delikatne obniżanie wewnętrznego kąta wsporowego i kawałka ściany bocnej tuż za nim? Czy w ogóle jest sens to ruszać? Dodam, że kobyła ma 10 lat, chodzi rekreacyjne ujeżdżenie i jest robiona przeze mnie średnio co 10 dni.
kuć czy nie kuć?
autor: justarius dnia 23 września 2015 o 20:36
lukaszpodkuwacz, dobrze wiedzieć, że jest możliwość, żebyś przyjechał w okolice Szczecina. Ja osobiście podejmuje ostatnią próbę poproszenia mojego podkuwacza o 5 tygodni. Jeżeli się nie uda, to będę zmuszona umówić się z kimś innym, a dobrze wiedzieć, że są jeszcze inni, również uchwytni 🙂 Niestety wszystkie korzyści jakie moim koniom dają podkowy (a wbrew pozorom jest ich całkiem sporo), przestają mieć znaczenie jak kopyto jest przerośniętę.
kuć czy nie kuć?
autor: justarius dnia 22 września 2015 o 19:29
Wierzę Ci na słowo! 🙂  mam wrażenie, ze podkuwanie jest trochę bardziej "uprzemysłowione i skomercjalizowane", niż werkowanie. Werkowacze, przez to, ze działają zazwyczaj na mniejszą skalę, są bardziej dyspozycyjni... A jak do tego jeszcze naturalni to trzymanie terminów to dla nich świętość. Podkuwanie to grubszy biznes, większa kasa się przewija i dlatego niestety rządzi się swoimi prawami... Biję się z myślami czy nie rozkuć, właśnie z tych powodów, ale wtedy jeden problem zamienię na inne  🤔
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 22 września 2015 o 18:41
Myślę, że w przypadku koni długotrwale okutych biała linia biała nie jest możliwa - przynajmniej nie w okolicy podkowiaków. Natomiast zwarta jak najbardziej ma możliwość być. Tylko pod warunkiem, że kopyto poprawnie werkowane było przed kuciem i odpowiednio często przekuwane...
kuć czy nie kuć?
autor: justarius dnia 22 września 2015 o 18:36
Dla mnie problem polega na tym, że nie potrafię wyegzekwować terminu 5 tygodni na podkuwaczach mieszkających w Szczecinie lub okolicy. Na prawdę nie wierzę w to, że podkuwacz mieszkający gdzieś dalej będzie w stanie takiego terminu dotrzymać. Chyba żeby nagle w okolicy Szczecina znalazł dużą ilość klientów, ale to z kolei mogłoby dać odwrotny skutek. Odnoszę nieodparte wrażenie, że w moim rejonie jest spory niedobór ludzi o tym fachu, więc wszyscy, którzy są - są zawaleni robotą. Wiadomo, że kowal, to też człowiek 😉 i zdarzy mu się czasami parę dni chorobowego. Jeżeli ma grafik wypełniony po brzegi to wiadomo, że momentalnie wszystko się przesunie. Jak werkowałam swoje konie, to robiłam je co dwa tygodnie, w sytuacjach kryzysowych co trzy. Tylko przy takiej częstotliwości udawało mi się utrzymać dobrą jakość stanu i funkcjonowania kopyt. Teraz, jak patrze na okute kopyto po 7-8 tygodniach, to nie mam sumienia wsiadać...
kuć czy nie kuć?
autor: justarius dnia 21 września 2015 o 21:35
Mam dość trudne pytanie. Kuć, czy nie kuć dwa dziewięcioletnie konie w treningu ujeżdżeniowym, sporadycznie (raz w tygodniu) skaczące ok 100/110 cm, docelowo maks 120cm. Konie są zdrowe, nie mają stwierdzonych żadnych zwyrodnień, ale kopyta mają kiepskie. Wychowały się w stajni, gdzie zimą konie stoją tylko w stajni, latem tylko na polu, kowala widzą raz, w porywach do dwóch w roku plus dostają cały rok bardzo kaloryczną paszę z dużą ilością kukurydzy, jęczmienia i melasy. Konie były cztery lata temu rozkute, wyprowadzone werkowaniem do (prawdopodobnie) maskimum poprawności kopyta i użytkowane tak przez dwa lata, a następnie okute na przody i przez ostatnie dwa lata użytkowane w podkowach.
Sytuacja wygląda tak, że w podkowach chodzą dużo lepiej. Jakość treningu się znacząco podniosła i znikły niektóre problemy, które były w okresie pracy boso. Z kopytami nie ma problemów, w sensie zdrowotym (poza tym że są okute - co jest ostatnio kontrowersyjnym tematem), konie nie gubią podków, nie dzieje się nic niepokojącego. Jest tylko jeden problem - przekuwanie ich na czas. Starałam się trzymać terminu 5-6 tygodni, gdyż był on dla moich koni optymalny, niestety w praktyce trudny do osiągnięcia. Podkuwaczy w mojej okolicy jest bardzo mało i są oni całkowicie zarzuceni robotą w dodatku w większości szwankuje im zdrowie i ciągle są na chorobowym. Przeciąganie terminów z kolei jest bardzo prostą drogą do tego, żeby stan kopyt wrócił do stanu z czasu przed rozkuciem i uzyskaniem za pomocą werkowania prawidłowego kształtu i funkcji.
Poza tym pozostaje jeszcze jedno nurtujące mnie pytanie... czy w porządku jest użytkowanie konia boso w momencie, kiedy mamy względem niego znacznie wyższe wymagania, niż podstawowa praca? Szczególnie jak wiemy, że nie wszystkie mechanizmy w kopytach za młodu wykształciły się prawidłowo?
Będę wdzięczna za jakieś mądre słowo...
zajezdzanie młodych koni
autor: justarius dnia 18 kwietnia 2012 o 21:28
Haha, no to widzę, że ożywiłam ten wątek!
Ludzie, to na prawdę przykre, że chciało wam się przeglądać mojego fbl tylko po to, żeby znaleźć tam:
1. zdjęcie mojej obecnie 6 -cio letniej klaczy biegającej na lonżowniku i mającej wówczas 3 lata. Wtedy był to koń, którego jedyną umiejętnością było zaakceptowanie zakładania kantara.
2. zdjęcie mojego obecnie również 6-cio letniego wałacha, który w momencie ujęcia zrobił salwę bryków i 'nieszczęśliwie' napiął wodze, które najzwyczajniej były założone za strzemiona zamiast za podgardle, co zresztą widać na kolejnym zdjęciu. Ja zawsze zapinam wodze za podgardle, ale wtedy szykowała konia jedna z moich pomagierek...
3. zdjęcie na munsztuku na mojej 20 letniej kobyle-profesorce, które w ogóle jest, jak śmiem twierdzić, nie w temacie zajeżdżania młodych koni.
Ponad to, pisząc o lonżowaniu na kantarze sznurkowym miałam na myśli lonżowanie młodych koni, których akceptacja wędzidła jest jeszcze nie do końca zadowalająca i praca na wypięciu, moim zdaniem nie za bardzo pozytywnie mogłaby na to wpłynąć.
Nie napisałam, że jestem przeciwnikiem lonżowania na wypięciu, gdyż z wieloma końmi pracuję w ten sposób. Z moją starszą klaczą, jak jeszcze była w treningu, pracowałyśmy na trójkątnych wypięciach ze skutkiem zadowalającym - ale nie o tym temat!
Mój post dotyczył głownie tego, że jeżeli młodziak nie prezentuje sobą na lonży bez wypięcia jakiejś wybitnej masakry, to mój sposób pracy jest moim zdaniem godnym polecenia sposobem, na przerywnik od codzienności i chwilę relaksu dla psychiki konia, a mimo to jakiejś płynącej z tego dla konia nauki.
Mówiąc, że nie mam nic wspólnego z pnh miałam na myśli, że nie mam nic wspólnego z pnh. Nie interesuje się tymi metodami, nie do końca wiem na czym one polegają i nie jest to wiedza, która mnie ciągnie. Natomiast na sznurku zaczęłam jeździć jakieś 10 lat temu. Obecnie jeżdżę tak na moich wszystkich 3 koniach raz na jakiś czas, wymagając wszystkich elementów na ich poziomach. Traktuję jako przerywnik od normalnych treningów, relaks i urozmaicenie oraz dla sprawdzenia szczegółów dla mnie istotnych w poszczególnych elementach.
Z młodą klaczą byłam w zeszłym roku na czempionatach (co prawda na eliminacjach, gdyż na finały ostatecznie nie dotarłyśmy). Mimo braku lonżowania na wypięciu jakoś dałyśmy radę  😉
W tym roku niestety raczej na pewno się nie wybierzemy, bo właściwie cały okres zimowy przeminął pod znakiem kontuzji nogi...
Natomiast młody wałach był zajeżdżany dopiero jako czterolatek i w dodatku cały ten proces odbył się nie do końca jak powinien. Koń jest w moim posiadaniu niecały rok i dopiero wychodzimy na prostą, czyt. z punktu widzenia czempionatów jesteśmy na poziomie 4 latka.

Nie rozumiem ataku na moją osobę. Wiele osób snuło dysputę na temat: wypięcie, czy brak wypięcia. Ja dołożyłam 'coś swojego' co nie jest ani jednym, ani drugim, natomiast w praktyce całkiem fajnie się sprawdza, jako dopełnienie do innej pracy. Uważam, że człowiek, a w szczególności jeździec, powinien poszerzać horyzonty, zamiast się ograniczać. A najlepszym tego przykładam jest 'branie' z każdej dyscypliny, czy nurtu tego, co uważa się za korzystne i co powoduje, że i jeździec i koń mogą się lepiej rozwijać w tym co robią na co dzień!
zajezdzanie młodych koni
autor: justarius dnia 18 kwietnia 2012 o 09:31
Ja mam dwa młode konie (niedawno skończyły 6 lat), które nigdy w życiu nie widziały wypinaczy, ani innego patentu. Zasadniczo to nawet nie są lonżowane na ogłowiu (ogłowie zakładam tylko jak lonżuję na lonżowniku) lecz na kantarze sznurkowym - od razu chciałabym rozwiać wszelkie wątpliwości: nie mam nic wspólnego z pnh i podobnymi metodami, jeżdżę klasyczne ujeżdżenie, startuję w zawodach. Przez pierwszy prawie rok nie lonżowałam poza lonżownikiem, gdyż jeden z moich koni miał tendencję do udawania się w kierunku wybranym przez siebie, razem z lonżą i moją ręką...
Lonżowanie bez wypięcia moim zdaniem nie ma nic wspólnego z bezmyślnym ganianiem w kółko. Moje konie podczas takiej pracy rozluźniają się do dołu i są w pełni zrelaksowane.
http://www.photoblog.pl/justarius/79026683
Bardzo często, żeby bardziej skupić ich uwagę, dokładam na obwodzie koła pojedynczy drążek, lub ustawiam drążki na kłus lub galop. Bardzo fajna praca wtedy wychodzi. Polecam!
naturalna pielęgnacja kopyt
autor: justarius dnia 22 marca 2012 o 08:47
Hej!
Ostatnio podjęłam decyzję o rozkuciu ostatniego z moich koni (dwa poprzednie rozkute w ubiegłym roku), ale ani decyzja nie była łatwa, ani łatwe nie wydaje mi się to, co teraz z tymi kopytami należałoby zrobić. Kobyła ma za chwilę 22 urodziny, użytkowana lekkie ujeżdżenie/tereny, kiedyś rekreacja. Przebyła jeden ochwat ponad 10 lat temu, ma stwierdzone zwyrodnienia trzeszczek kopytowych (pęcinowych zresztą też, ale to raczej nie ma znaczenia). Kuta przez 6 lat bez przerwy na 4 kopyta, przody kute ortopedycznie na zamknięte podkowy i podniesione piętki. W podkowach kobył miał się bardzo dobrze, niestety za to kopyta nie miały się za dobrze, a w szczególności ściany, które pękały i kruszyły się na potęgę od gwoździ. U starszego konia kopyto rośnie wolniej (w szczególności jak okuty) więc przy kolejnych przekuciach kowal nie mógł ściąć za wiele i praktycznie dziury od podkowiaków były cały czas koło siebie, więc wiadomo, jaki scenariusz - ze ścian pozostało próchno. Tyły rozkułam w październiku i już teraz wyglądają całkiem nieźle, mało tego - działają bez zarzutów! Natomiast przody ...
Wszystkie zdjęcia są tu: http://www.photoblog.pl/justarius/118475364/kopytka-grubej.html
Ludzie poratujcie dobrą radą!
Dychawica świszcząca
autor: justarius dnia 18 stycznia 2012 o 18:40
rorer to wada zwrotna!