yahoo89

Konto zarejstrowane: 15 maja 2012
Ostatnio online: 24 kwietnia 2024 o 00:34

Najnowsze posty użytkownika:

SARKOIDY - leczenie, zdjęcia
autor: yahoo89 dnia 16 maja 2012 o 23:59
halo, z tym glistnikiem to być może dobry pomysł, ale mój wałek jest bardzo nerwowy i żeby uspokoić go ostatnio do tej operacji z podwiązywaniem guzów wet zużył chyba z 6-8 zastrzyków z czego 2 powinny wystarczyć, żeby koń się położył i dał się spokojnie zoperować, a on dalej stał....Tracił równowagę, potykał się o własne nogi ale za nic nie chciał się położyć. Jakoś udało nam się podwiązać większość tych guzów ale dalej wymachiwał nogami i było ciężko. Więc biorąc pod uwagę ten fakt może być ciężko z posmarowaniem "ptaka" glistnikiem. Apropo tej autoszczepionki i szczepionki na wirusa ospy wietrznej to nie powinno jej ich podawać zanim koń jest chory? Normalnie kiedy jest się na coś chorym nie powinno się podawać szczepionki, bo może pogorszyć jedynie sytuacje. Chyba, że tu jest inaczej?

Kopyciak, trudno mi powiedzieć co jest powodem występowania tego paskudztwa. Sam chciałbym mieć taką wiedzę. Póki co mam pewne podejrzenia. 2 lata pewien znajomy przywiózł do mnie ogiera z Belgii. Pokrył wszystkie moje klacze. Jednej z nich w okolicach sromu skóra zrobiła się biała (jakby grzybica). Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś podobnym. Weterynarz stwierdził, że może to być spowodowane wirusem HERPES. Zalecił myć srom pewnym specyfikiem i po pewnym czasie jej kolor wrócił do normy. Ogier ten stał dodatkowo u mnie rok zanim wrócił do Belgii, więc jeśli miał tego herpesa (co jest przypuszczeniem) mógł pozarażać inne konie. Jesienią zeszłego roku zauważyliśmy tą paskudną narośl na jednym z wałków i wet stwierdził, że to też może być od tego herpesa (co mu zasugerowaliśmy). Ale to wszystko jest takie MOŻE. Mam już dosyć tego gdybania. Niedługo wysyłam krew wszystkich koni do badania i może to lepiej naświetli sytuację. Być może to był zwykły brodawczak, który był zbyt późno zauważony i w dodatku złośliwy i dlatego ciężko było z nim coś zrobić. Być może u moich dwóch kolejnych wałków gdzie zauważyłem coś podobnego, lecz w o wiele wcześniejszym stadium (jak widać na ostatnich zdjęciach) pójdzie coś zrobić. Wygląda na to, że jest to zaraźliwe...

Blysku, u klaczy obecnie nic nie widzę. Wszystkie mają się dobrze. Tzn. tak wydaje się być. Być może u nich ten brodawczak jest gdzieś wewnątrz (w pochwie?-może musiałbym tam zajrzeć) w innej formie czego nie mogę wykluczyć. Trudno mi powiedzieć...

Angel, dzięki za to info od weta 🙂 Tego właśnie się obawiałem cały czas, że ten wirus może być przenoszony na sprzęcie - np. na kantarach, których mam trochę i używam przemiennie do różnych koni. Dla tego wałka, który był ostatnio operowany przeznaczyłem 1, więc może to jakoś pomoże. Ale dodatkowo musiałbym pomyśleć nad jego "osobistą" derką i popręgiem pod którymi skóra może się przecierać i wiadomo co dalej może być... Niedługo planuje kastrować jednego ogiera, więc biorąc pod uwagę to co napisałaś koniecznie będę musiał go odseparować po zabiegu od reszty dla świętego spokoju. A ten Twój weterynarz zna się dobrze na tym schorzeniu? Jeśli tak to może dałabyś mi do Niego jakieś namiary?

Pozdrawiam
SARKOIDY - leczenie, zdjęcia
autor: yahoo89 dnia 15 maja 2012 o 23:09
4 pierwsze zdjęcia są zdjęciami konia, który już niestety nie żyje. Pod spodem umieszczam zdjęcia innego wałacha, którego staram się wyleczyć obecnie.
SARKOIDY - leczenie, zdjęcia
autor: yahoo89 dnia 15 maja 2012 o 22:59
Witam serdecznie 🙂

Od pewnego czasu borykam się z dość poważnym problemem u moich koni. Jesienią zeszłego roku zauważyłem na prąciu jednego z moich wałachów obrzydliwie wyglądającą narośl. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem i nie mam pojęcia skąd to się mogło wziąć. Niestety narośl była już w dość zaawansowanym stadium. Mogło to rosnąć od paru tygodni-miesięcy lecz wcześniej tego nie zauważyłem, gdyż moje konie spędzają większość czasu na pastwiskach i nie przyglądam im się kiedy się załatwiają. Nie miałem pojęcia w ogóle, że istnieją takie paskudztwa. Natychmiast skonsultowałem to z weterynarzem. Weterynarz również nigdy wcześniej nie widział takiej narośli i postanowił odciąć jej kawałek i wysłać do badania. Wyniki badań wykonanych przez Specjalistę Histopatologa wyglądają następująco:

Rozpoznanie kliniczne: zmiana nowotworowa

Rozpoznanie: Brodawczak płaskonabłonkowy

Opis: Dwa fragmenty tkankowe o wymiarach 3 x 1,5 x 1 cm i 1,5 x 0,8 x 0,6 cm, na przekroju beżowe, gąbczaste z drobnymi wylewami krwi. Mikroskopowo: brodawczakowaty rozrost nabłonka wielowarstwowego płaskiego z nasilonym rogowaceniem. Obecna koilocytoza co sugeruje tło wirusowe. W masach rogowych obecne kolonie bakteryjne oraz grzybnie.

Uwagi: Brak histologicznych cech złośliwości, jednak materiał może nie być reprezentatywny.

Niestety ów specjalista nie podsunął żadnego pomysłu jakby zwalczyć tego brodawczaka. Na szczęście mój weterynarz okazał się zaangażowany w tą całą sprawę i skonsultował to z paroma innymi weterynarzami. Nikt dokładnie nie wiedział jak można to wyleczyć. Nikt też nie wiedział skąd mógł się wziąć ten brodawczak. Jeden z weterynarzy podsunął jedynie pomysł, żeby podawać temu koniowi pastę na uspokojenie, żeby wypuszczał "ptaka" i wtedy traktować go rozcieńczonym nadmanganianem potasu. Tak też robiłem codziennie przez parę tygodni (miesiąc jak nie więcej) i żadnej poprawy nie było. Z czasem ta narośl zmieniła jedynie kolor ( z zółtego koloru zamieniła się w prawię czarną ), lecz nie wiem czy to efekt nadmanganianu potasu czy też efekt dalszego stadium tego nowotworu (rogowacenie). W końcu koń zaczął chudnąć, stawał się coraz słabszy i coraz bardziej cierpiał podczas załatwiania się. Trzeba było podjąć trudną decyzję i zważając to jak bardzo cierpiał postanowiliśmy to "zakończyć" 🙁 Wszyscy myśleliśmy, że wraz z śmiercią tego konia problem zniknął, lecz nic bardziej mylnego. Postanowiłem później baczniej przyglądać się prąciom moich koni i 2 miesiące temu zauważyłem coś podobnego u jednego z nich. Na szczęście nie było to jeszcze w takim stadium jak u tego pierwszego, ale postanowiliśmy z tym oczywiście walczyć. Weterynarz dowiedział się o pewnym sposobie, a mianowicie podwiązywaniu guzów rosnących wewnątrz puzdra, które są najprawdopodobniej "prowodyrem" tych narośli na prąciu. Tak też zrobiliśmy. Operacja nie okazała się łatwa lecz udało się zawiązać większość tych guzów i zauważyłem, że zaczęły usychać i odpadać. Nie wiem czy to będzie rozwiązaniem, ale zobaczymy. Muszę niedługo podać mu środek na wypuszczenie "ptaka" i zobaczę czy się poprawiło. W międzyczasie zauważyłem, że inny wałach też ma podobną delikatną narośl. Wygląda na to, że jest to zaraźliwe. Chciałbym się dowiedzieć czy ktoś z Państwa spotkał się z czymś podobnym i jak ewentualnie można z tym walczyć. Może to jest również swego rodzaju SARKOID? Byłbym bardzo wdzięczny za wszelką pomoc. Pod spodem umieszczam zdjęcia, z czego ostatnie z tym opuchnięciem było zrobione z 2 miesiące później niż reszta.

Pozdrawiam