Skarosz

Konto zarejstrowane: 19 maja 2010
Ostatnio online: 24 stycznia 2021 o 20:59

Najnowsze posty użytkownika:

Yoga - przygotowania, ćwiczenia, wszystko o
autor: Skarosz dnia 03 stycznia 2017 o 08:53
Dziewczyny, jak odświeżacie maty, czym je czyścicie?
mieszkanie vs domek - na co kredyt?
autor: Skarosz dnia 13 listopada 2016 o 08:20
Scottie, Cricetidae, DressageLife, to jesteśmy prawie sąsiadkami - ja mieszkam całkiem niedaleko, bo w Wesołej :-)

To taka trochę akademicka dyskusja, bo każdy jest inny i każdy ma inną sytuację rodzinno-pracowo-życiową i to, co pasuje jednemu, drugiemu pasować nie będzie.

Ja całe życie mieszkałam na Pradze Północ. Nie w centrum, nie w blokowisku, ale jednocześnie dostanie się dokądkolwiek było bardzo proste. Dużo tramwajów, autobusów. Na Plac Bankowy tramwajem spod domu - 20 minut, pod Pałac Kultury tramwajem spod domu - 20 minut. Dużo możliwości. W Wesołej mieszkam od 8 lat. Wesoła jest super miejscem, dużo ładniejszym niż Praga. Jest przestrzennie, zielono, czysto, bezpiecznie, jest tu wszystko, co do życia potrzebne (oprócz szeroko rozumianej kultury). Dosłownie trzy minuty od domu mam przepiękne lasy. I gdybym nie musiała codziennie dojeżdżać do pracy na Wolę, byłby to raj na ziemi, naprawdę. Tyle że uroki tego miejsca są dla mnie mało dostępne, bo praca i dojazdy zajmują mi tyle, że nie mam jak z nich korzystać. Pracuję na pełen etat, wychodzę z domu o 6:45, wracam (jeśli nie muszę zostać w pracy dłużej, a na kolei akurat nie ma żadnych opóznień, ani awarii - za to dzięki Bogu za drugą linię metra!! 🙂😉, wracam o 17:20, jeśli odbieram małego z przedszkola, jesteśmy w domu około 17:45. Z dzieckiem trzeba by spędzić trochę czasu, a gdzie tu jeszcze ogarnianie trzech pięter chałupy? A gdzie reszta życia niebędącego pracą i domem? Stajnię mam 25 km dokładnie w drugą stronę, niż praca i dom. A że stajnia fajna, nie chcemy się przenosić.
Praca daleko od domu ma jeszcze ten minus, że jeśli potrzebuję załatwić coś po pracy (a czasem jednak coś trzeba), to jeśli mam pojechać jeszcze w jakieś miejsce, to wracam do domu na 20😲0. Jeśli raz na rok umówię się w końcu z jakąś kumpelą, to najczęściej idę spać do mamy na Pragę, bo nie opłaca mi się wracać na 21😲0 czy 22😲0 do Wesołej tylko po to, żeby rano jechać z powrotem. I jestem też wdzięczna mojemu facetowi :kwiatek:, że ogarnia wiele rzeczy za mnie (bo ja nie mam jak, logistycznie, ani czasowo - a on ma jak, bo ma wolny zawód). I teściom, którzy mieszkają parę ulic dalej i bez których byśmy zginęli :kwiatek: I to mnie trzyma na powierzchni  🙂
Tak na dobrą sprawę, powinnam albo zmienić miejsce zamieszkania, albo pracę. Tylko że sytuacja jest taka, że nie mogę zrobić ani jednego, ani drugiego.
I tak po tych 8 latach doszłam do wniosku, że jeśli chce się mieć fajny dom z małym ogródkiem, to albo trzeba mieć naprawdę dużo czasu i chęci w tym rzezbić, albo po prostu pieniądze, żeby ktoś robił to za nas. I cholernie szkoda takiego zupełnie bezproduktywnego czasu, który można by spożytkować zupełnie na co innego, niż na kolejne godziny spędzane w dojazdach 🙁
No, znowu sobie ponarzekałam  🙂
mieszkanie vs domek - na co kredyt?
autor: Skarosz dnia 12 listopada 2016 o 12:55
baba_jaga mi dojazd do  domu po pracy zajmuje jakąś godzinę, dojazd do konia, niedaleko miejsca w którym kiedyś stanie mój dom zajmuje mi 20min. Więc wszystko zależy od tego gdzie pracujesz i gdzie mieszkasz 😉. Obecnie mieszkam w centrum pracuje nie w centrum ale tez nie na jakims zadupiu po prostu przejazd prze centrum Wrocławia w godzinach szczytu to wątpliwa przyjemność 🤔


To prawda, wszystko zależy, gdzie się mieszka, a gdzie się pracuje. Ja - podobnie jak baba_jaga - też mieszkam w Warszawie. Tyle, że mieszkam na jej obrzeżach, a pracuję bliżej centrum miasta. Dojeżdżam SKMami. 1,15 w jedną, 1,15 w drugą stronę (pod warunkiem, że nie ma opóźnień i awarii) + 8 godzin pracy, daje około 11 godzin dziennie. A reszta życia? Dziecko, dojazd do stajni, która jest dokładnie w drugą stronę? I tak naprawdę na cieszenie się dużym domem i miejscem zamieszkania nie ma czasu w ogóle. Ba, nie ma czasu nawet w tym domu posprzątać i o niego zadbać, w związku z czym jest wieczny burdel na dużej przestrzeni 😤 
Często w weekend pojechałabym dokądś z dzieciakiem (jest sporo fajnych wydarzeń), ale nie chce mi się znowu jechać "do miasta". Kontakt ze znajomymi ograniczył się do smsów i Fejsa. Nie jestem fanką mieszkania na Marszałkowskiej, ale "śliczne domki w otoczeniu pięknej przyrody" są fajne, gdy pracuje się niedaleko.
No, ponarzekałam sobie 🙂
Wyjazd w teren z psem
autor: Skarosz dnia 05 sierpnia 2012 o 19:58
to co napisałaś do tej pory pokazuje tylko, że pies jest posłuszny wybiórczo, a to znaczy że go jednak nie wyszkoliłaś ;]
Może pies nie wie czego od niego wymagasz kiedy siedzisz na koniu?


ekhem - gdybym go wyszkoliła w stopniu doskonałym, nie zakładałabym wątku i nie prosiłabym o radę, prawda?  🙂 Problem w tym, że nie wiem, jak to zrobić. Poza tym jednym momentem (wyjazd w teren) pies jest naprawdę posłuszny. Chciałabym, żeby nasz obrazek wyglądał jak na zdjęciach Dramki, a u nas to wygląda jak na zdjęciu KasiB (tak swoją drogą - bardzo ładne zdjęcie  🙂😉, przy czym pies biega przed koniem z jednej strony na drugą. Dla mnie jest to zdecydowanie za blisko. I nie wiem, jak mam mu wytłumaczyć, że ma się znajdować gdzie indziej. Co ciekawe, jeśli zsiądę w terenie, pies momentalnie znajduje się tam, gdzie powinien być. Czyli wie, o co chodzi. Ale gdy znowu znajdę się w siodle, wszystko wraca do normy. Nie mam pomysłu. Na pewno gdzieś jest mój błąd, ale nie wiem, gdzie i nie wiem, jak go naprawić. 
Wyjazd w teren z psem
autor: Skarosz dnia 04 sierpnia 2012 o 09:42
ekhem - szkoliłam jakkolwiek  🙂 Napisałam w punkcie pierwszym, że pies jest posłuszny. Jeśli jadę do lasu na rower, to jeśli biega luzem, to biega sobie swobodnie, a mnie zależy tylko na tym, żeby mi się nie pałętał pod kołami. I to zajarzył. Ale potrafi biec na smyczy przy rowerze przy mojej nodze. Chociaż najlepiej jest, gdy biegnie przy rowerze bez smyczy. Nie ma żadnego problemu, na komendę "noga" trzyma się karnie mojej łydki na rowerze aż do momentu, kiedy go zwolnię.

Jedyny problem pojawia się, gdy jedziemy z koniem w teren. 
Wyjazd w teren z psem
autor: Skarosz dnia 03 sierpnia 2012 o 17:24
Odpowiem po kolei:

1) Bez konia (w domu, na spacerze, ogólnie w życiu) pies jest posłuszny. Idzie przy nodze bez smyczy, siada, zostaje w miejscu, rusza z miejsca na komendę. Problemy pojawiają się czasami tylko w przypadku kontaktów z innymi psami. Ale generalnie w 90% pies jest "sterowalny".
2) Na placu w stajni też już doszliśmy do porozumienia. Intruz umie iść na komendę "na miejsce" (ewentualnie na hasło "spadaj"  🙂😉 i zostać sobie na trawniczku poza placem. Nie będę ukrywać, że czasem bat do lonżowania był nieocenioną pomocą  😀
3) Nawet podczas lonżowania wypracowaliśmy kompromis - nauczył się już biec obok konia a nie przed nim, ewentualnie w przeciwnym do lonżowania kierunku.
4) Nadeptywanie przez konia - przetrenowane już dawno  🙂 Pies zarobił ze dwa kopy (oczywiście wzięłam do tego konia, o którym wiedziałam, że tylko odepchnie, a nie będzie strzelał na oślep) i trzeba przyznać, że poskutkowało - trzyma się tuż poza zasięgiem końskich kopyt. Problem w tym, że akurat nasz koń ma świętą wprost cierpliwość do tego psa, więc nawet jak mu się pałęta pod nogami to tak kombinuje, żeby nie nadepnąć  🙂
5) Też zastanawiałam się nad długą smyczą czy lonżą. Ale jakoś nie mam odwagi - boję się, że się zaplącze przy jakiejś sytuacji, zaczniemy się szarpać i komuś stanie się krzywda.
6) Często jeżdżę z nim do lasu na rower. Na początku tak samo jak teraz przy koniu, niemiłosiernie pałętał mi się pod kołami (miał tendencję do biegnięcia zaraz przede mną). Parę razy z premedytacją "przepchnęłam" go przednim kołem. Ale - o dziwo - po paru tygodniach mu przeszło - biega sobie gdzieś po bokach tak, że mogę normalnie jechać (czasem jeszcze zdarzają mu się wpadki, ale już sporadycznie). Przy koniu niestety nic się nie zmienia od wielu już miesięcy. Najczęściej biegnie tuż przed koniem biegając z jednej strony na drugą. Jest tak w tego konia zapatrzony, że potrafi do rowu wpaść albo na brzózkę czy płot, bo nie zauważy  🙂 Próbowałam jeszcze zmęczyć go trochę przed wyjazdem w teren. Myślałam, że jak spuści trochę pary, to przestanie tak latać. Ale gdzie tam  🙂  I problem został.


Vesna - to co za problem? Owczarków jak mrówków  🙂 Mój jest ze schroniska  🙂
Wyjazd w teren z psem
autor: Skarosz dnia 03 sierpnia 2012 o 13:01
Drodzy Forumowicze,

Na pewno wielu z Was ma psy (wśród koniarzy nie powinno to dziwić  🙂😉. Wyjazd w teren to super sposób na spacer także dla psa. Tylko jak nauczyć psa trzymania się w bezpiecznej odległości od konia i prawidłowego zachowania?

Ja mam bardzo żywotnego  🙂 owczarka niemieckiego. Ujemnym skutkiem tego nadmiaru energii jest niestety to, że w terenie pałęta się pod nogami konia, biegając dookoła nas, na dodatek biega zdecydowanie za blisko. Gdy jestem w siodle, nie mam nad psem kontroli, o czym ten skubaniec doskonale wie  🙂

Gdzie biegną Wasze psy, gdy wybieracie się na przejażdżkę? Przed koniem, za koniem, z boku? Jak je tego nauczyliście?Podzielcie się, proszę, Waszym doświadczeniem i radami 🙂
L4- powiadamianie pracodawcy
autor: Skarosz dnia 11 kwietnia 2011 o 21:48
Bardzo proszę  🙂
Nie każda księgowa ma pojęcie o kadrach, choć jednak powinna.
L4- powiadamianie pracodawcy
autor: Skarosz dnia 11 kwietnia 2011 o 21:24
Art. 181 Kodeksu Pracy - "W razie urodzenia dziecka wymagającego opieki szpitalnej pracownica, KTÓRA WYKORZYSTAŁA PO PORODZIE
8 TYGODNI URLOPU MACIERZYŃSKIEGO, POZOSTAŁĄ CZEŚĆ TEGO URLOPU MOŻE WYKORZYSTAĆ W OKRESIE PÓŹNIEJSZYM, PO WYJŚCIU DZIECKA ZE SZPITALA."

Kodeks pracy ściśle określa sytuacje, w których urlop macierzyński może zostać wstrzymany lub skrócony.

I tak, jeśli dziecko po urodzeniu wymaga opieki szpitalnej, a Ty wykorzystałaś 8 tygodni urlopu macierzyńskiego, możesz pozostałą jego część wybrać później, po wyjściu dziecka ze szpitala.

Co ważne, dziecko nie musi być hospitalizowane bezpośrednio po porodzie. Pobyt w szpitalu może mieć miejsce nawet po kilku czy kilkunastu tygodniach od dnia porodu.

Jeśli Twoje dziecko trafia do szpitala, a Ty decydujesz się na przerwanie urlopu, złóż wniosek w tej sprawie do pracodawcy. Pracodawca może zażądać od Ciebie zaświadczenia stwierdzającego, że dziecko rzeczywiście jest hospitalizowane (najlepiej dołączyć takie zaświadczenie razem z wnioskiem).