JuTynka87

Konto zarejstrowane: 27 lipca 2010
justyna.talaska@gmail.com

Najnowsze posty użytkownika:

UCZCIWI sprzedawcy i kupujący na volcie
autor: JuTynka87 dnia 09 lutego 2012 o 04:40
Wielki[font=Verdana][font=Verdana] +[/font][/font] Dla Vanessa jako sprzedającej 😉 Polecam!
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 04 lutego 2012 o 15:08
maiiaF no właśnie a daleko nie mam bo z Elbląga to prawie rzut beretem,  przed kupnem Nadii przyjeżdżałam ja odwiedzać itp i pojechałam sobie nad zalew dupę pomoczyć, patrze a tu Typiary sobie galopują po wodzie no widok superowy, i żal że nie miałam aparatu. Pamiętam zakup mojego konia, kiedy dyrektor wepchał mnie na bieganie między ponad 20 koni i wybieraj to było coś pięknego,taki atak źrebaków 🙂 albo widok koni zganianych na owies, taka szkoda 🙁 a teraz nędza i rozpacz to nie będę się tam wybierać, szkoda mojego czasu.
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 04 lutego 2012 o 14:19
Kurcze tak piszecie o tych Kadynach, że nie ma po co jechać, hmm bo chciałam się wybrać z ciekawości zobaczyć jak tam to wygląda, wiem ze pustki, bo ostatni raz byłam w 2009 jak kupiłam klacz i przyjechałam po jej odbiór. Szkoda że nie widziałam jej matki na żywo, chodziłam, i szukałam wtedy było jeszcze tyle koni. To chyba nie ma sensu tam jechać bo humor sobie popsuje.
KOTY
autor: JuTynka87 dnia 04 lutego 2012 o 10:27
Tak piszecie o kotach to i ja się pochwale moim puchaczem, który boi się wychodzić na dwór, bo dla niego inni ludzie są straszni, akceptuje tylko mnie i mojego narzeczonego, zawsze kładzie się na moje miejsce w łóżku  😤 i nie obchodzi go, że jego ja nie mam gdzie spać. Co do leżanka to wcale go nie interesuje . I stałe miejsce koło laptopa i zabawa kursorem myszy. Jeśli chodzi o zabawę np. piórkami to polega ona na tym, że kot kładzie się na łóżko, a ja mam koło niego biegać bo za ciężko ruszyć dupkę przecież tyle energii się traci. Ale i tak jest wspaniały
Historia mojego konia...
autor: JuTynka87 dnia 01 stycznia 2012 o 16:00
Marzenia – kiedyś uważałam że to bzdura. Często powtarzałam sobie wiersz napisany przez mojego byłego męża:

Niespełnione marzenie...

Niespełnione marzenie jak kropla deszczu
spływająca po szybie okna
spada na parapet uczuć i odbija się na nim...

Niespełnione marzenie jak wiatr
mający siłę poruszyć tylko jeden liść duszy...

Niespełnione marzenie jak liść
opadający w setki innych, zapomnianych już marzeń...

Niespełnione marzenie jak człowiek
smutny, bo niespełniony...

Lecz kiedy pojawiła się ona, wszystko się zmieniło. Moje życie stało się lepsze i nabrało barw, a jak to się stało?

Jak wszystkim wiadomo w Polsce panuje kryzys gospodarczy i jest problem ze znalezieniem pracy, akurat ja znalazłam się w tej sytuacji. Szukając jakiegokolwiek zarobku znalazłam pracę przy koniach u pewnego gospodarza, do którego codziennie dojeżdżałam ok. 10km. Pod moją opieką znajdowały się 3 urocze konie. Umowa była taka, iż pomagam przy zajeżdżaniu i oczywiście miałam zapłaconą określona sumę z każdego konia. Na początku pracowałam ze srokatą klaczą, ucząc ją wszystkiego od podstaw. Kończąc dzień gospodarz podszedł do mnie i powiedział że w pobliżu jest likwidowana stadnina i sprzedają rasowe konie z dokumentami za bezcen i stwierdził(nie pytając mnie o zgodę) że jedziemy je jutro oglądać, po czym wyszedł nie dając mi dojść do słowa. Wróciłam do domu i skonsultowałam to z mężem po czym stwierdziliśmy, że nie stać nas na taki zakup, lecz pojechać zobaczyć mogę.

Drugiego dnia po skończonej pracy pojechaliśmy do stadniny, gdzie przyjęto nas miło i pokazano konie na sprzedaż. Zainteresowały go źrebięta i od razu wpadła mu w oko skarogniada klacz, która była nadzwyczaj „naładowana energią”, po czym postawił mnie wśród ok. 30 źrebiąt i kazał wybierać. Przed wyborem zapytaliśmy się o cenę, która nie była aż taka wysoka jak sobie wyobrażałam, i po telefonie do męża oraz jego stwierdzeniu „stać nas” zaczęłam wybieranie, co nie było łatwą sprawą, kiedy zaczepia cię spora grupa źrebiąt i masz wrażenie jakby mówiły do ciebie „wybierz mnie!!”

Na początku i jako pierwszy spodobał mi się kasztanowaty ogierek podobny do mojego byłego podopiecznego, lecz nie mogłam go wybrać ponieważ był ogierem, a mój koń  miał w razie problemów miał stać u gospodarza, do czasu kiedy się wybuduje u rodziców na wsi, lub jeżeli uda mi się wcześniej to go informuje i koń od razu jedzie do mnie na wieś. A po drugie z ogiera można zrobić tylko wałaszka, a od klaczy można mieć źrebięta. Tak więc poklepałam rudzielca i z żalem oddalając się od niego szukałam innego konia. Nagle gospodarz odezwał się, iż będzie lepiej jeśli zabierzemy oba konie za jednym razem. Więc ustaliliśmy termin odbioru jego konia i się dostosowałam, dyrektor wskazał mi dwie klaczki które mogą opuścić stadninę danego dnia.

Klacze nie były urodziwe. Były podrapane, gdyż zajmowały ostatnie miejsce w hierarchii, każdy koń je kopał i gryzł a one nic sobie z tego nie robiły, ostatnie jadły owies, gdzie pozostawały same resztki. Tak naprawdę nie miałam ochoty wybrać żadnej z nich, ustałam na środku biegalni i powiedziałam „która pierwsza do mnie podejdzie tą zabieram". Długo nie czekając poczułam na swojej nodze dość mocne szczypnięcie i to była właśnie ona. Nadia bo tak nazwana, ciemnogniada klacz, ze strzałką na głowie i skarpetkami na tylnych nogach. Bardzo spokojna, wręcz osowiała, taki mały osioł. Więc powiedziałam to mój koń. Nie przywiązywałam do tego wagi, ponieważ nie tak wyobrażałam sobie zakup pierwszego konia, a ten koń nie tak miał wyglądać!. 

Dni mijały, a ja pracowałam i pomagałam gospodarzowi przy jego koniach, lecz kiedy nastał dzień wypłaty za pierwszy miesiąc, człowiek ten stawał się nieprzyjemny i robiąc dosłownie łaskę płacił mi za wykonaną pracę. Kiedy zaczęłam pracę z drugim koniem, a także zbliżał się dzień odbioru Nadii gospodarz zachowywał się bardzo podejrzanie. Nasza umowa była taka, iż on zapłaci mi za drugiego konia, a ja z tej kwoty dołoże sobie do zakupu Nadii, gdyż nie miałam innego źródła dochodu. 

Pewnego dnia przyjechałam jak zwykle do pracy i poinformowałam, że udało mi się zrobić ogrodzenia, boks i nie będzie potrzeby, aby mój koń stał u niego. Wszystko było dobrze do następnego dnia. Przychodząc do pracy zostałam zbluzgana, bo według niego umowa taka nie była. Mój koń miał stać u niego itp.a ja miałam robić za parobka!. Zostałam wręcz wygnana z posesji, po dwóch dniach zabrałam swoje rzeczy, i umówiliśmy się co do zapłaty. Lecz gospodarz z tego że bał się rozmawiać przez telefon napisał mi niemiłego sms-a i nasza współpraca się skończyła.  A ja zostałam ze świadomością iż za 3 dni muszę odebrać konia, a nie miałam ani funduszy, ani transportu. Ale dzięki najbliższej rodzinie, udało mi się odebrać konia i dojechać z nim do domu, co nie było łatwe, ponieważ Nadia nie potrafiła nawet chodzić na uwiązie! mimo wcześniejszych zapewnień stajennych. Ogólnie ładowanie konia do przyczepy, a potem prowadzenie,wręcz wnoszenie do stajni było jednym ogromnym stresem dla mnie i dla niej. Polała się krew oczywiście z mojego czoła,gdyż na dzień dobry dostałam od niej kopniaka z przedniej nogi a jak to zrobiła to nie wiem,były łzy szczęścia, strachu, żalu, sama już nie wiem. Kiedy ją zakupywałam miała 7 miesięcy datę 19.09.2009 zapamiętam do końca życia, teraz 8 stycznia 2012 będziemy mieli już 3 latka 🙂

No i nadeszły dni, kiedy się poznawałyśmy(i nadal poznajemy), uczymy się wzajemnych zachowań.
Wcale nie żałuje iż, to akurat ją wybrałam, dostała dobre jedzonko, opiekę oraz dużo miłości ode mnie jak i także od mojej rodziny, i  dopiero teraz widać jaka jest naprawdę piękna, wdzięczna i łagodna. Jest moją perełką.
Po prostu cieszę się, że spełniłam marzenie, że Nadia teraz może spokojnie zjeść owies, nikt jej nie gryzie, ten koń pięknieje w oczach!, a co najważniejsze ona należy do mnie, a ja do niej. Będę robiła wszystko aby było jej ze mną dobrze i obiecałam jej coś i tego dotrzymam, a mianowicie… „będziesz zawsze ze mną, do końca i jeszcze dłużej..”
Laicy o koniach
autor: JuTynka87 dnia 23 czerwca 2011 o 14:14
Tak sobie czytam i się śmieje. Nie tak dawno byłam na wystawie zwierząt hodowlanych w Starym Polu, która jest co roku no i jak zawsze czekam na pokaz koni, ale ile się przy tym nasłucham. Każdy mądrzejszy od drugiego. Rozmawiają gospodarze: "patrz jakie chude te konie(oglądają konie ras szlachetnych) jak im owsa nie dają to koń chudnie. I po co je czyszczą, moja Kaśka nie jest czyszczona i jest ładniejsza od tych tu wieszaków.
No cóż pośmiałam się w duchu, nagle słyszę kolejna rozmowę dwóch pań: "ale jak oni te konie oceniają, bo mi się podoba ten brązowy z takimi białymi nogami, a oni dali pierwsze miejsce temu czarnemu". Wychodzą na ring klacze dwu letnie, a jak zwykle stary gospodarz "najmądrzejszy" powiedział" po co oni je prowadzą siodłać i jechać, ja kiedyś już na rocznym jeździłem, a dwulatki szył już do krycia.  Wiele było podobnych i jeszcze weselszych komentarzy. Czasem warto iść na taką wystawę chociażby "posłuchać" specjalistów. 
UCZCIWI sprzedawcy i kupujący na volcie
autor: JuTynka87 dnia 09 marca 2011 o 20:06
polecam maliniaq szybko i sprawnie  :kwiatek:
Uchwycić chwilę
autor: JuTynka87 dnia 21 października 2010 o 20:05
z miejsca i w miejscu, no to zapisuje do hiszpańskiej szkoły...
KĄCIK PUCHNĄCYCH Z DUMY
autor: JuTynka87 dnia 08 października 2010 o 15:14
olgen super :kwiatek:
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 07 października 2010 o 16:47
Chciałam Wam pokazać coś z mojej "twórczości". Nic nadzwyczajnego, ale z racji tego, że fotografowanie sprawia mi wielką radość miło podzielić się tym z kimś innym. Bardzo mi teraz brakuje biegania za owadami. W tym roku nie miałam czasowo na to możliwości, no i niestety tereny, które odwiedzałam aby wszelakie robaczki uwiecznić na zdjęciach, zostały zalane przez powódź, w związku z czym wyschnięte badylaki robiłyby za tło.



a jak uzyskałaś takie tło na focie gdzie jest koń? to mgła, dym, kurz?


[center][img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Na forum zabrania się cytowania zdjęć.

Poprzednie ostrzeżenie:
Ogłoszenie w nieodpowiednim wątku
[/center]
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 06 października 2010 o 20:58
trochę podciągnęłam kolor i kontrast ale mówię uczę się. Fajnie modele na zdjęciu 🙂
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 06 października 2010 o 20:55
starałam się ale chyba nie wyszło  🙁  duży szum a jak zdejmę to fotka jest zamazana a jak wyostrzę to masakra.
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 05 października 2010 o 19:13
ja nie mówię o jeleniach mi chodzi o sarny i to w ruchu, na jakimś ładnym krajobrazie a nie stojące dupami do obiektywu 🙂  zdjęcie moich marzeń to profil końskiego pyska z rozdętymi chrapami i rozwianą grzywą, kocham takie ujęcia ale jeszcze nigdy takowego nie udało mi się ładnie uchwycić 🙁 chyba Cię dodałam ?
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 04 października 2010 o 20:43
to trochę z pomocą taty.. 🙂 ale rysiu jest taki kochaniutki. staram się ostatnio,ale byłam zła na siebie bo jak jestem u rodziców to zawsze po polach sarny biegają a teraz zaczęło się rykowisko i koło mojej łąki jest sarnia autostrada, a ja jak zwykle bez aparatu 🙁 a by mogły być takie ładne fotki, światło miała idealne ech! 😤
Nasza twórczośc fotograficzna ;) Każdy może, jeden lepiej..
autor: JuTynka87 dnia 04 października 2010 o 17:01
ja też się uczę i zapraszam na mój fotoblog

http://www.photoblog.pl/jutynka87

a tu jedna z moich fotek nie końskich
kocur Ryszard  😀iabeł:

KOTY
autor: JuTynka87 dnia 04 października 2010 o 16:48
piszecie tu  jak to nazwę o "afrodyzjakach" ja mam dwa koty (kastrowane oczywiście) i zadbane bo drugą moją miłością po koniach(mojej klaczy) są koty.  💘
Kupiłam kocimiętkę w sprayu popsikałam zabawki, drapaki a koty nic! 🤔 Ja tu nastawiona że będą się łasić, miauczeć a one mnie olały tak samo jak kocimiętkę! nawet mięta nie działa na ich, węch mają bo sprawdzałam. to co w końcu działa na kota? Albo moje koty są z kosmosu... 😁
Powrót do natury, czyli z miasta na wieś...
autor: JuTynka87 dnia 04 października 2010 o 16:38
A ja mam na odwrót, ze wsi przeniosłam się do miasta, ale to tylko było spowodowane poszukiwaniem pracy, bo trzeba z czegoś żyć, a w moim rejonie to ciężko jest na wsi, tylko starzy rolnicy się utrzymali.
Rok temu zakupiłam konia i jako ze Tato ma małe gospodarstwo to nie było problemu aby wstawić konia, a wręcz moja rodzinka się w nim zakochała. Jak tylko mam wolne to pakuje plecak i jadę jak to się mówi do mamy i do konia. Kocham wieś, tam się wychowałam, pomagałam rodzicom i tam czuję się najlepiej, nie przeszkadza mi wstawanie o 5 rano, wręcz robię to z radością bo wiem że czekają zwierzaki, nigdy się nie nudzę bo zawsze jest coś do zrobienia, nawet ciężka praca sprawia mi dużo przyjemności, a najbardziej uwielbiam pod koniec dnia zrobić sobie miętową herbatę, pójść posiedzieć w boksie z moim koniem  i patrzeć jak spokojnie chrupie sianko.

Miasto jest dla mnie męką ale mam nadzieję że kiedyś uda mi się wrócić i kontynuować gospodarzenie po moich rodzicach. (rozwój oczywiście w temacie konie)


rozumiem Cię doskonale i to "siedzenie w mieszkaniu blokowym na którymś tam piętrze" a na dodatek jak jeszcze sąsiadka zalała mi sufit i ścianę w łazience bo ma remont i "fachowiec" nie dokręcił zaworu z wodą. Męka i tyle 🙁
KĄCIK PUCHNĄCYCH Z DUMY
autor: JuTynka87 dnia 04 października 2010 o 16:08
JuTynka87, wow, gratulacje, nie ten koń!


To moje oczko w głowie 🙂 wszystko co najlepsze to dla niej 🙂
a klacz pochodzi z SK Kadyny, która już niestety nie funkcjonuje.

O. Dunaj po Live And Liberty
M Nevada - Kadyńska klacz po  Apaszu
KĄCIK PUCHNĄCYCH Z DUMY
autor: JuTynka87 dnia 02 października 2010 o 21:47
A co ja też mogę 🙂 :pierwsze zdjęcie to dwa tygodnie po zakupie w 2009 

a drugie to sierpień 2010 roku na trawiastej łące + spokój, dobre jedzonko i DUŻO miłości!

UCZCIWI sprzedawcy i kupujący na volcie
autor: JuTynka87 dnia 02 października 2010 o 21:26
ja chciałabym pochwalić
akzzi
aneta,
Gagulec,
Klaudia_SWP🙂
polecam!!! 🙂
no po prostu rewelacja z takimi osobami to można interes zrobić 🙂
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 29 września 2010 o 23:33
Widziałam Dunaja, jak jeszcze stał w SO Starogard Gd., typowy Arak ,wyżej pupa niż reszta, bardzo dobrze skakał, szlachetny ,suchy. Jak ktoś chce konia do skoków, a jednocześnie obsuszyć tkankę, ..to warto kryć. Ja byłam zainteresowana, ale koń wtedy, podobno, ,,chodził w sporcie"



no to na Twój gust ładny czy nie?  jaka maść, i wysokość? pozdrawiam może ktoś posiada fotkę ogiera Dunaj po Life And Liberty, byłabym wdzięczna.

bo jego Córka wygląda tak:
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 28 września 2010 o 18:02
[quote author=domiwa link=topic=12672.msg682362#msg682362 date=1282386952]
Dunaj stal badz stoi  w Nowym nad Wisla kolo  Grudziadza. moge podpytac kolege czy ma jakies fotki.


Mam prośbę, czy można się dowiedzieć, za ile krycie, Dunajem,? Jeszcze jedno, on jest hodowli, SK Liski, nie Kadyny, chyba, że nie mówimy ,o tym samym(po Life on Liberty)?
[/quote]


Tak mamy tego samego na myśli..ja tylko chciałabym zobaczyć jak wygląda...bo to jednak ojciec mojej klaczuchy🙂 hodowla SK Liski jak się nie mylę
Historia mojego konia...
autor: JuTynka87 dnia 20 sierpnia 2010 o 21:35
Jak wszystkim wiadomo w Polsce panuje kryzys gospodarczy i jest problem ze znalezieniem pracy, akurat ja znalazłam się w tej sytuacji. Szukając jakiegokolwiek zarobku znalazłam pracę przy koniach u pewnego gospodarza, do którego codziennie dojeżdżałam ok. 10km. Pod moją opieką znajdowały się 3 urocze konie. Umowa była taka, iż pomagam przy zajeżdżaniu i oczywiście miałam zapłaconą określona sumę z każdego konia. Na początku pracowałam ze srokatą klaczą, ucząc ją wszystkiego od podstaw. Kończąc dzień gospodarz podszedł do mnie i powiedział że w pobliżu jest likwidowana stadnina i sprzedają rasowe konie z dokumentami za bezcen i stwierdził(nie pytając mnie o zgodę) że jedziemy je jutro oglądać, po czym wyszedł nie dając mi dojść do słowa. Wróciłam do domu i skonsultowałam to z mężem po czym stwierdziliśmy, że nie stać nas na taki zakup, lecz pojechać zobaczyć mogę.

Drugiego dnia po skończonej pracy pojechaliśmy do stadniny, gdzie przyjęto nas miło i pokazano konie na sprzedaż. Zainteresowały go źrebięta i od razu wpadła mu w oko skarogniada klacz, która była nadzwyczaj „naładowana energią”, po czym postawił mnie wśród ok. 30 źrebiąt i kazał wybierać. Przed wyborem zapytaliśmy się o cenę, która nie była aż taka wysoka jak sobie wyobrażałam, i po telefonie do męża oraz jego stwierdzeniu „stać nas” zaczęłam wybieranie, co nie było łatwą sprawą, kiedy zaczepia cię spora grupa źrebiąt i masz wrażenie jakby mówiły do ciebie „wybierz mnie!!”

Na początku i jako pierwszy spodobał mi się kasztanowaty ogierek podobny do mojego byłego podopiecznego, lecz nie mogłam go wybrać ponieważ był ogierem, a mój koń  miał w razie problemów miał stać u gospodarza, do czasu kiedy się wybuduje u rodziców na wsi, lub jeżeli uda mi się wcześniej to go informuje i koń od razu jedzie do mnie na wieś. A po drugie z ogiera można zrobić tylko wałaszka, a od klaczy można mieć źrebięta. Tak więc poklepałam rudzielca i z żalem oddalając się od niego szukałam innego konia. Nagle gospodarz odezwał się, iż będzie lepiej jeśli zabierzemy oba konie za jednym razem. Więc ustaliliśmy termin odbioru jego konia i się dostosowałam, dyrektor wskazał mi dwie klaczki które mogą opuścić stadninę danego dnia.

Klacze nie były urodziwe. Były podrapane, gdyż zajmowały ostatnie miejsce w hierarchii, każdy koń je kopał i gryzł a one nic sobie z tego nie robiły, ostatnie jadły owies, gdzie pozostawały same resztki. Tak naprawdę nie miałam ochoty wybrać żadnej z nich, ustałam na środku biegalni i powiedziałam „która pierwsza do mnie podejdzie tą zabieram". Długo nie czekając poczułam na swojej nodze dość mocne szczypnięcie i to była właśnie ona. Nadia bo tak nazwana, ciemnogniada klacz, ze strzałką na głowie i skarpetkami na tylnych nogach. Bardzo spokojna, wręcz osowiała, taki mały osioł. Więc powiedziałam to mój koń. Nie przywiązywałam do tego wagi, ponieważ nie tak wyobrażałam sobie zakup pierwszego konia, a ten koń nie tak miał wyglądać!. 

Dni mijały, a ja pracowałam i pomagałam gospodarzowi przy jego koniach, lecz kiedy nastał dzień wypłaty za pierwszy miesiąc, człowiek ten stawał się nieprzyjemny i robiąc dosłownie łaskę płacił mi za wykonaną pracę. Kiedy zaczęłam pracę z drugim koniem, a także zbliżał się dzień odbioru Nadii gospodarz zachowywał się bardzo podejrzanie. Nasza umowa była taka, iż on zapłaci mi za drugiego konia, a ja z tej kwoty dołoże sobie do zakupu Nadii, gdyż nie miałam innego źródła dochodu. 

Pewnego dnia przyjechałam jak zwykle do pracy i poinformowałam, że udało mi się zrobić ogrodzenia, boks i nie będzie potrzeby, aby mój koń stał u niego. Wszystko było dobrze do następnego dnia. Przychodząc do pracy zostałam zbluzgana, bo według niego umowa taka nie była. Mój koń miał stać u niego itp.a ja miałam robić za parobka!. Zostałam wręcz wygnana z posesji, po dwóch dniach zabrałam swoje rzeczy, i umówiliśmy się co do zapłaty. Lecz gospodarz z tego że bał się rozmawiać przez telefon napisał mi niemiłego sms-a i nasza współpraca się skończyła.  A ja zostałam ze świadomością iż za 3 dni muszę odebrać konia, a nie miałam ani funduszy, ani transportu. Ale dzięki najbliższej rodzinie, przyjaciółce, dobrym znajomym udało mi się odebrać konia i dojechać z nim do domu, co nie było łatwe, ponieważ Nadia nie potrafiła nawet chodzić na uwiązie! a wprowadzenie jej do przyczepy było koszmarem. Ogólnie ładowanie konia do przyczepy, a potem prowadzenie do stajni było jednym ogromnym stresem dla mnie i dla niej. Polały się łzy ze szczęścia, strachu, żalu, sama już nie wiem.

Ale potem nadeszły dni, kiedy się poznawałyśmy(i nadal poznajemy), uczymy się wzajemnych zachowań. Nadia zobaczyła co to jest słoma, derka, jak to jest kiedy ktoś cię czyści, bo w stadninie nikt nie będzie przecież czyścił 30 źrebaków po kolei.

Wcale nie żałuje iż, to akurat ją wybrałam, ponieważ kiedy dostała dobre jedzonko, opiekę oraz dużo miłości ode mnie jak i także od mojej rodziny,  dopiero teraz widać jaka jest naprawdę piękna, wdzięczna i łagodna. Jest moją perełką.
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 20 sierpnia 2010 o 21:02
Dyrektor coś wspominał, że stadniną zainteresowany jest jakiś bogaty biznesmen ze śląska. Zobaczymy teraz czy podpisze umowę czy się wycofa. Szkoda by było miejsca bo jest naprawdę fantastyczne!


JuTynka87 - Byłam w stadninie 5 razy ale to miejsce wg,  jest magiczne. dokładnie 19.08.2009 zakupiłam klacz Nadię po O.Dunaj M. Nevada, fakt klacz na pierwszy rzut oka nie wyglądała ładnie, ale u mnie odżyła i mam z niej pociechę, a ucieszę się jeszcze bardziej jak zostanie ułożona. Ale na razie cieszy się beztroskim życiem.

http://www.bazakoni.pl/horse_95750.html więcej fotek na www.konie.wortale.net  w galerii na dole strony lub w galerii.

Jestem ciekawa kto kupił Nevadę i jak wygląda Dunaj, niedawno moja przyjaciółka zakupiła chyba ostatniego ogiera z Kadyn Donhuan

http://www.bazakoni.pl/horse_92718.html

Szkoda tego miejsca 🙁
Wasze konie z Kadyn, Kadyny
autor: JuTynka87 dnia 20 sierpnia 2010 o 20:52
[quote author=Cynamonowa_ link=topic=12672.msg398374#msg398374 date=1260284872]
OOO to chyba Panda i ta druga zostaly zdaje sie kupione na tym samym przetargu co mój młody... Małżeństwo z Katowic je kupilo o ile dobrze kojarzę? 🙂

Dokładnie! to te same.

Dziewczyny, chodzi o Pandę z białymi obwódkami dookoła oczu, ciemnodniagą??
Jeśli tak, to miałam okazję kiedyś na niej jeździć, baaardzo miło to wspominam 😀

Ile ona właściwie ma lat? Cynamonowa masz jakieś foty? 👀


Nie mam pojęcia ile dokładnie ma lat. Jutro będe w stajni, to zapytam.
Jasne, że mam zdjęcia:
Tu sama Panda


A tu z córką


[/quote]

Witam ,znam dobrze pandę i jej córę z 2009 nazywa się Padwa i jest u osób z miejscowości pilona koło Elbląga
http://www.bazakoni.pl/horse_81192.html


nie cytuj zdjęć 🤦