Nestor, przy moich szalonych zarobkach i stopniu skomplikowania ulg wszelakich, nie mam za bardzo czego się obawiać.
Taniu- ja w zeszłym półroczu nabiłam sobie 160 czy 170 opuszczonych godzin 😁 . Tylko matmę trudno mi się nadrabia i zeszyt z polskiego wciąż świeci pustkami. Z reszty nawet zwykle nie odczuwam jakiegoś uczniowskiego zapóźnienia w stosunku do innych. Moja średnia pod koniec drugiej klasy to 4,4.
Będę pierwszym rocznikiem, który powróci do chwalebnej obowiązkowej matury 😂 .
Liceum daje czasem mi w kość. Zwłaszcza gdy na jutro mam 3-4 sprawdziany (to możliwe- trzy są "zapowiedzianymi kartkówkami", tyle że materiału jak na sprawdzian), czy dwie prace pisemne do zrobienia. Męczy mnie, gdy muszę wybierać, z czego się nauczyć, a co sobie olać/zrobić ściągę. Nie potrzebuję dużo czasu na naukę- najczęściej uczę się pół do półtorej godziny. Jestem czasem przytłoczona, ale to pewnie sprawka całego mojego życia, nie tylko szkoły. Ciągnę na raz tą nieszczęsną szkołę, codzienne wysiadywanie w stajni i pracowanie- a przecież w domu też się samo nie posprząta.
Jakoś leci, chociaż niektóre dni to prawdziwa walka o przetrwanie 😉
A ja się w szkole nauczyłam, że NIE WOLNO ufać nauczycielom.
Mimo ich obietnic, umów i moich dotrzymanych terminów, oni nie wywiązali się z umowy.
Nauczycielskiej wiedzy też nie warto tak bezgranicznie ufać- niejeden raz zdarza się, że opowiadają bzdety. Trza być czujnym 😉
Jedynie czego nauczyła mnie szkoła to: walki o swoje terytorium ( zdanie), selekcjonowanie interesujących nas tematów przydatnych w życiu od szajsu ( którego nad wyraz jest za dużo), indywidualności (a nie kroczenie drogą wystraszonych manipulacją mas) regulaminu szkolnego ( żeby nauczyciele nie mogli mi podskoczyc poza ogólne wytyczne) , umiejetne dobieranie odpowiedzi w dyskusjach politycznych ( najlepiej podparte wiedza historyczną :P ) i.... jak tu zrobić żeby zdać a się nienarobić. Czyli z cyklu Polak potrafi ... kombinować w każdej dziedzinie. Przyznam sie bez bicia na złe mi to nie wyszło 🙂
Liczyć umiem , historie kraju znam, podstawy geografi mam, ze dwa jezyki poznałam ( gorzej z ich pielegnowaniem tutaj w kraju), po biologi odróżniam parzystokopytne od jednokopytnych. A życie i tak dokopie mi jeszcze nie jeden raz. I żadne bryły geometryczne czy pierwiastki kwadratowe mnie od tego nie uchronią.
Lepszą sprawą jest dla mnie internet i programy discovery.
Gdybym wiedziała jak kończy młody po liceum i studiach na żywca ( bo obiecano mi inną przygodę).. poszłabym na budowlanke czy technika od czegoś tam ;] Ci jak narazie maja dzisiaj łatwiej niż niejeden magister w tym kraju. Ale nikt nie powiedział w szkole, że mimo wysokiej średniej życie i tak boli ;] Obiecanki cacanki a głupiemu radość.