betty_scarpetty

Konto zarejstrowane: 08 grudnia 2010

Najnowsze posty użytkownika:

Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 22 marca 2012 o 20:06
A dasz radę podrzucić linki do tych specjalistycznych artykułów?

Na rynku jest dostępnych sporo książek geologicznych - w języku angielskim jest ich jeszcze więcej.
http://www.wydawnictwopolitechniki.pl/Praktyczne-podstawy-geologii-ogolnej-i-paleontologii;s,karta,id,1217
http://www.amazon.com/Earths-Dynamic-Systems-Kenneth-Hamblin/dp/0131420666

Możliwie też, że w okolicy Twojego miejsca zamieszkania będą organizowane jakieś otwarte wykłady itp. prowadzone przez osoby z wykształceniem geologicznym. Warto też z tego skorzystać.
Pozdrawiam!
Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 22 marca 2012 o 19:23
Być może jakiś niedobór doświadczonych wiertaczy jest (chociaż nie spotkałam się z taką opinią - brakuje doświadczonych specjalistów w zakresie konkretnego problemu, jakim jest wydobycie gazu łupkowego, a nie zwykłych wiertaczy), w każdym razie cały czas ich kształcimy. Od kilku lat na AGH kierunek Wiertnictwo Nafty i Gazu cieszy się sporą popularnością. Poza tym wydobycie, jeżeli w ogóle, ruszy za kilka lat najwcześniej.

Widzę, że temat jest dla Ciebie wyjątkowo ważny. Może w takim układzie warto zdobyć wiedzę nie tylko z marnych filmów dokumentalnych, a zapoznać się z podstawami dziedziny, o której tak dużo piszesz?
Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 22 marca 2012 o 18:44
tyle,że my nie mamy tych specjalistów nawet niższej rangi, bo na rynku polskim są oferty pracy dla spawaczy, itp, a rak do pracy niet wink
A skąd to wiesz? Siedzisz w branży?
Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 22 marca 2012 o 18:00
Specjalistów niestety trzeba będzie sprowadzić z zagranicy, ale np. wiertacze, geofizycy, ale również ludzie z niższymi kwalifikacjami będą mieli pracę...i to sporo.

Konkretniej proszę, co i ile  będziemy z tego mieli ?

Nie można podać konkretnych liczb i zysków na tym etapie, bo przeprowadzono za mało badań i odwiertów, a jeżeli ktoś podaje takie liczby, to najprawdopodobniej nie mają pokrycia w rzeczywistości.

Myślę, że bobek dość jasno napisała o korzyściach płynących z gazu łupkowego. Nie wskoczymy nagle na pułap Norwegii, ale pomoże w zapewnieniu stałego i pewnego dopływu surowca energetycznego. To chyba ważne?  😉
Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 22 marca 2012 o 10:32
Wydaje mi się, że chyba nie do końca zrozumiałaś, dlaczego podałam te przykładowe substancje...
Jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron przez "chemikalia" i nie ma w tym nic złego - myślę, że do pewnego stopnia człowiek i środowisko już się do tego przyzwyczaił.
Czy nie używasz farb do włosów? Nie malujesz paznokci? Nie używasz kosmetyków i antyperspiratów? Czy wiesz dokładnie, co jest zawarte w jedzeniu, które spożywasz? (To tak przy okazji tej afery z solą drogową 😉 - nie wiadomo, jak długo trwał ten proceder, a mimo to nie słyszałam o jakiejś zagładzie na Pomorzu 😉.
Chodzi mi tylko i wyłącznie, aby zachować zdrowy rozsądek i nie popadać w panikę - nie dać się manipulować.

Czy wydobycie surowca energetycznego, który mógłby pokryć znaczące zapotrzebowanie kraju to dla Ciebie mało? Są również perspektywy na eksportowanie tego surowca, chociaż to nie jest już takie pewne.
Gaz łupkowy
autor: betty_scarpetty dnia 21 marca 2012 o 23:08
Dzisiaj byłam na wykładzie dotyczącym wydobycia gazów niekonwencjonalnych i wniosek jest taki, że największym "zagrożeniem" jest brak specjalistów z tej dziedziny w Polsce. Bez kadry z odpowiednim doświadczeniem i kwalifikacjami ciężko będzie cokolwiek wydobywać na skalę przemysłową.
Poza tym PIG umieścił raport, w którym okazuje się, że tego gazu nie jest tak dużo jak początkowo uważano. W ogóle, tak na dobrą sprawę nie ma co siać paniki, jak dobrze pójdzie to za 5 lat może coś się naprawdę ruszy w tym temacie. A szkoda. Uważam, że to przyniosłoby nam wiele korzyści.
Tak jak wspomniał już o tym bobek, gaz łupkowy wydobywa się z głębokości kilku km (tylko na takich głębokościach w Polsce występują skały, z których można wydobywać gaz), na takiej też głębokości wprowadza się płyn szczelinujący - nie ma praktycznie mowy o zanieczyszczeniu wód.

Jeszcze przy okazji: o ekologach mam bardzo złe zdanie i uważam, że większość z nich to niedouczeni manipulanci i oszuści, którym wcale nie zależy na środowisku, podobnie jak politykom (przynajmniej wielu z nich) nie zależy na dobru społeczeństwa. Dlaczego ekolodzy nie zajmują się faktycznymi problemami, które zazwyczaj są problemami lokalnymi i wyrządzają dużo większe szkody (nielegalne wysypiska śmieci, brak oczyszczalni ścieków, nieprzemyślana eksploatacja ziemi rolniczej itp.) niż np. nadzorowane prace badawcze?

I jeszcze coś o tych "strasznych chemikaliach” wchodzących w skład płynu do szczelinowania:
- aldehyd glutarowy – środek odkażający,wykorzystywany do sterylizacji np. narzędzi lekarskich i dentystycznych
- nadsiarczan amonu – farby do włosów, środek dezynfekujący, produkcja plastkowych artykułów domowego użytku
- sole boranowe – środki do prania, mydła, kosmetyki
- destylator ropy naftowej – środki do pielęgnacji włosów, paznokci i skóry oraz kosmetyków do makijażu
- guma guar – chyba każdy wie – bardzo dużo produktów spożywczych
- izopropanol – płyny do mycia szkła, antyperspiranty, dezodoranty, farby do włosów
wasze ulubione seriale
autor: betty_scarpetty dnia 18 czerwca 2011 o 09:02
[quote author=trelemorele link=topic=205.msg1014193#msg1014193 date=1305740749]Ogląda ktoś z was Game Of Thrones? Jakie opinie? Ma ktoś porównanie z książką?
Technicznie serial na naprawdę dobrym poziomie. Aktorsko tak sobie (są i aktorzy którzy grają tu super - Tyrion, Ned, Arya, ale też trochę takich co to chyba nie wiedzą co tam robią np. Dany koszmar serialu, czy Sansa...)
Trudno mi ocenić jak serial postrzega ktoś, kto książki nie czytał, mnie nudzi szczerze mówiąc, co też mnie zdziwiło, bo należę do ludzi, którym jeśli się coś spodoba to mogę i 5 razy oglądać nie nudząc się przy tym.
Albo wszystko pędzi byle szybciej, albo w następnym odcinku przegadane trochę to wszystko. Zero niedomówień i kawa na ławę wyłożona od razu (dla mnie niedomówienia to był jeden z atutów książki), czego nie lubię.

Książka dużo lepsza moim zdaniem i cieszę się, że przeczytałam zanim zaczęłam oglądać serial bo bym się pewnie nieco zraziła.
[/quote]


Ja jestem mega wkręcona w ten serial - książki nie czytałam i po obejrzeniu serialu pewnie już do niej nie trafię - jakoś to przeżyję... 😉
Co do aktorów to właściwie nie mam większych zastrzeżeń, trochę drażni mnie Rob i Snow - nie wiem, dlaczego (nie mogę się do nich przekonać). Ostatni odcinek (czyli 9) zostawił mnie w osłupieniu - bardzo mnie zaskoczyła końcówka.
Musicale, przedstawienia muzyczne
autor: betty_scarpetty dnia 18 czerwca 2011 o 08:55
Ja ostatnio byłam w Teatrze Muzycznym w Gdyni na "Spamalocie", czyli musical oparty na Świętym Graalu Monty Pythona. Naprawdę bałam się na to iść, nie szaleję jakoś za musicalami i dodatkowo wydawało mi się, że zobaczę żenującą i infantylną wersję filmu [uwielbiam praktycznie wszystko co wyszło od Pythonów  😉)...a tymczasem... naprawdę mi się podobało - momentami miałam łzy w oczach ze śmiechu. Nie wiem, czy będą jeszcze to grać, ale polecam, polecam, polecam. 🙂
"ekologia"- wielka sciema?
autor: betty_scarpetty dnia 18 czerwca 2011 o 08:46
Jakiś czas temu oglądalam na DVD taki film o tym jak powstał kontynent Europy. Cała historia. Zdaje się film BBC.
Z tego co pamietam to na kontynecie miało miejsce 20 cykli zlodowaceń i ociepleń. Zbadano, że najgrubsza warstwa lodu mierzyła 1 km!

Ale to nie jest żadne odkrycie. Przecież o cyklach glacjałów i interglacjałów każdy uczył się w podstawówce. Bardziej zastanawia mnie to, dlaczego po jakimś czasie zapominamy o takiej elementarnej wiedzy i dajemy sobie wciskać kit...
"ekologia"- wielka sciema?
autor: betty_scarpetty dnia 15 czerwca 2011 o 17:47
Odkopuję temat, bo jest bardzo fajny. 🙂
Jeśli chodzi o globalne ocieplenie i podobne tematy to polecam książkę Przemysława Mastalerza "Ekologiczne kłamstwa ekowojowników" [niezbyt wysublimowany tytuł heheh] - niestety książka jest bardzo niechlujnie wydana, mimo wszystko polecam. Tutaj trochę wstępu:

http://www.chemia.org/id25.html

Komitet Nauk Geologicznych PAN w 2009 roku wydał stanowisko w sprawie globalnego ocieplenia, w którym wyraźnie dają do zrozumienia, że globalne ocieplenie nie jest efektem działalności człowieka. Szkoda, że nie mówiło się o tym w mediach.

Wracając do innych przykładów, ostatnio doszłam z moim chłopakiem do wniosku, że filtry DPF montowane w dieslach też są pewnym przejawem ekoterroryzmu. [Uwaga, nie znam się jakoś dobrze na samochodach, więc jeżeli palnę jakąś bzdurę, proszę o wybaczenie]. Teoretycznie te filtry mają badać skład spalin i tym samym przyczyniać się do mniejszych zanieczyszczeń. Ale: co 80 tys. trzeba wymieniać jakiś płyn do tego filtru, który nie dość, że kosztuje jakieś 1200 zł, to dodatkowo jest bardzo toksyczny (sic!). Poza tym po przejechaniu iluś tam tysięcy km trzeba wymieniać cały filtr, a to jest koszt rzędu 2 tys. złotych. Jeżeli filtru się nie wymieni, samochód [tak było w przypadku samochodu mojego chłopaka] przechodzi w stan awaryjny, czyli nie wykorzystuje całej mocy silnika, co w niektórych przypadkach jest nie dość, że jest strasznie wkurzające, to jeszcze może okazać się niebezpieczne - to się nazywa ekoszantaż...Teraz całe szczęście jeździ już samochodem bez DPFu. 🙂 Wydaje mi się, że tą całą ekologię mogę skwitować w dwóch zdaniach: Chcesz być ekologiczny? To płać frajerze! 

Poza tym kwestia żywności ekologicznej - dlaczego jest ona tak cholernie droga?! Gdyby wszystkim zależało na tym, żeby kury chodziły wolno na świeżym powietrzu, jajka z takiej hodowli byłyby tańsze - tymczasem są 3-4 krotnie droższe...W sumie to też można obejść, kupując jajka bez pieczątek u "baby" 🙂 na targowisku. Ale dlaczego taki przeciętny obywatel musi na każdym kroku być czujny i zastanawiać się, czy ktoś mu nie wciska kitu? Masakra.

Generalnie odczuwam niesmak, gdy słyszę, jak ludzie trzymający władzę mówią o ekologii i w bezczelny sposób czerpią z tego zyski.Blech!

Podobnie jak inni forumowicze uważam, że dbanie o środowisko oznacza zmniejszenie konsumpcji [oczywiście w sposób rozsądny, a nie na granicy masochizmu], segregowanie śmieci, niewyrzucanie jedzenia itd.


Kobitki... (antykoncepcja)
autor: betty_scarpetty dnia 16 maja 2011 o 09:07
Ja przyklejałam sobie na ramionach, a teraz na plecach i zastanawiam się, czy po takim długim użytkowaniu będę cała chropowata... heheh  😉
Kobitki... (antykoncepcja)
autor: betty_scarpetty dnia 16 maja 2011 o 09:02
A ja mam takie pytanie do kobiet używających Evry...Jak wasza skóra znosi plastry? Ja teraz przykleiłam sobie dopiero trzeci, ale za każdym razem skóra pod plastrem robiła mi się taka "chropowata" i wysuszona, no i utrzymuje się to od pierwszego plastra. Nie wygląda to na żadną reakcję alergiczną, ale zastanawiam się, czy to w ogóle zejdzie... [Wybaczcie, ale nie dam rady przebić się przez ponad 90 stron wątku  😉 )
Tak poza tym to czuję się super i cieszę się, że nie muszę połykać tabletek, bo one często jakoś tak "siedziały" mi na żołądku.
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 13 maja 2011 o 20:05
Dzięki wszystkim za rady. 🙂 Zdecydowałam, że jak tylko uda mi się zdać prawko i załatwić samochód, zabiorę się za szukanie  jakiejś fajnej szkółki [to chyba jest realne ❓  😉], myślę, że taki przeciętny instruktor jazdy konnej z miarę długim stażem też będzie w stanie ocenić, jaki jest mój poziom...to jest dla mnie bardzo ważne, bo właściwie przez cały mój "staż jeździecki" nigdy nie otrzymałam jakiejś "zewnętrznej" opinii...ech
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 09 maja 2011 o 20:03
Jedni mają ambicje umieć się utrzymać na koniu w trzech chodach, czasem coś skoczyć i pojechać w teren, inni chcą się sportowo rozwijać.
No właśnie ten etap mam już za sobą i zdecydowanie za długo trwał.  😉 Nie wiem, czy mogę mówić o jeździe sportowej, ale to o czym na obecną chwilę myślę to: chciałabym umieć ustawić konia prawidłowo na pomocach, umieć wyegzekwować mniej skomplikowane elementy ujeżdżenia, przejechać w ładnym stylu parkur 100-120 cm. Chciałabym, żeby umiejętności nabyte na "obcych" koniach przełożyły się na późniejszą jazdę na własnych [w dalszej perspektywie of course  😉).

Dzięki za odpowiedzi. Wygląda na to, że albo muszę się mocno nagimnastykować albo zwiększyć budżet 😉

ninevet, to byłby świetny układ, ale nie wiem, czy coś takiego funkcjonuje na Pomorzu. Może ktoś z forum miałby więcej informacji?  🙂 Druga sprawa to fakt, że ciężko jest mi ocenić obiektywnie swoje umiejętności. Czy np. po 2 miesiącach treningów mogłabym wystartować w LL? Czy może potrzebowałabym roku? A jeśli potrzebowałabym roku, to czy ktoś chciałby w ogóle wejść w taki układ?
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 09 maja 2011 o 19:03

co zrozumiałam tak, że chcesz mieć konia, ale nie chcesz się nim zajmować. Tzn. dostajesz konia, wsiadasz, trenujesz, zsiadasz, koniec.

Źle mnie zrozumiałaś. Chcę mieć możliwość jazdy, ale nie chcę obecnie posiadać konia, a co za tym idzie [może dla niektórych zabrzmi to jakoś okrutnie i wyjdzie na to, że jestem osobą bez serca itp. itd.] nie chcę martwić się o kowala, weterynarzy, odrobaczanie, właściwe pasze (ale uwierzcie mi, wiem, co to znaczy opiekowanie się końmi) itp. - tym powinien zajmować się właściciel konia i nie mam zamiaru się w to mieszać. Jednak oczywiste jest dla mnie to, że biorę odpowiedzialność za to, co dzieje się z koniem podczas mojej jazdy, czyszczenia, siodłania itp. Jeżeli spowoduję kontuzję u konia, to nie będę uciekać przed konsekwencjami.

Wracając do tematu, to wydaje mi się, że przez ostatnie kilka lat wiele się pozmieniało w światku jeździeckim. Teraz większość ludzi ma prywatne konie i może też przez to prowadzenie szkółek jeździeckich, które oferują wyższy poziom nauki stało się nierentowne...? Ja np. nie miałabym nic przeciwko temu, aby jeździć w grupie np. 3-5 osobowej prowadzonej przez kompetentnego instruktora. Tylko z tego co udało mi się zorientować, większość jazd w szkółkach wygląda mało zachęcająco, ale może się mylę...

Jeszcze jedno ogólne pytanie. Czy większość trenerów posiada własne konie, które udostępnia swoim podopiecznym czy raczej nie? Czy często zdarza się tak, że w cena treningu zawiera zarówno czas trenera jak i "wynajem" konia?
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 09 maja 2011 o 16:32
Ktoś, dzięki  🙂, czyli formą takiego "bezgotówkowego handlu" mogłaby być praca przy koniach w zamian za treningi? Tylko do takich układów wydaje mi się są ogromne kolejki i ludzie na ogół mają większe doświadczenie, umiejętności itp.niż ja w tej chwili.

xxagaxx Może zabrzmi to infantylnie, ale chciałabym jeździć na koniu, którego najzwyczajniej w świecie lubię i z którym mogę się "zakumplować", a to myślę też mogłoby spowodować lepsze efekty szkoleniowe. Ale nie wiem, może się mylę. Ogólnie dużo się najeździłam na różnych koniach od samego dzieciństwa i nie wiem, czy wyszło mi to na dobre...
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 09 maja 2011 o 16:17
Ktoś, pewnie głupie pytanie, ale naprawdę nie wiem: co to jest "barter"?  😡

Moon, co prawda studiuję i pracuję, ale pracę mam przed kompem i dzięki temu mam sporo czasu w ciągu dnia. Na razie robię "rozeznanie rynku", bo jestem w trakcie robienia prawa jazdy  😲 no i myślę, że jak dobrze pójdzie to od lipca/sierpnia  będę mogła pomykać po Pomorzu jakimś gruchotem.  😉A jeździć będę dużo, bo właściwie mam dwa "punkty wypadowe" oddalone od siebie o jakieś  90 km. 🙂
Nauka jazdy [treningi] bez własnego konia
autor: betty_scarpetty dnia 09 maja 2011 o 16:03

Powoli przymierzam się do powrotu do jeździectwa [z różnych "życiowych" przyczyn nie mam od jakiegoś czasu kontaktu z końmi]. Chciałabym jednak zrobić to w sposób przemyślany. Tzn. nie chcę mieć najbliższe 1-3 lata swojego konia, chciałabym skupić się na szkoleniu siebie. Zastanawiam się, jaki układ byłby najwygodniejszy.

Która opcja wg Was jest najlepsza:

a. znaleźć trenera i jeździć na koniu udostępnianym przez niego [w takim wypadku podejrzewam za jazdę musiałabym płacić od 80 zł wzwyż za godzinę, a jeździłabym na różnych koniach i nie miałabym komfortu "zaprzyjaźnienia" się z jednym koniem]

b. współdzierżawić konia, opłacanie w 50% pensjonatu i wynajmowanie trenera [to mogłaby być najtańsza opcja, ale to oznacza, że biorę na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się z tym koniem również, gdy się nim nie zajmuję, nie jeżdżę itp.,a tego wolałabym uniknąć, bo nigdy nie ma się pewności, jaki jest człowiek, od którego dzierżawi się konia]

c. a może taki układ: wynajmuję jednego konia wg jazd, czyli po prostu płacę za hmm samo "użytkowanie" konia w danym miesiącu i do tego dochodzą koszty wynajmu trenera.

Opcja a. jest pewnie najprostsza do zrealizowania, ale dla mnie chyba najwygodniejsza byłaby opcja c), zastanawiam się tylko, czy w ogóle znalazłaby się jakaś osoba do takiego układu. Co o tym myślicie? Może ktoś z was jeździ w takim układzie?
Dysponowałabym miesięcznie budżetem ok. 400-500 zł - chociaż wiadomo, że im mniej musiałabym płacić, tym lepiej. 😀 Nie chcę jednak, żeby to pieniądze były głównym kryterium. Chciałabym po prostu nauczyć się porządnie jeździć. 🙂
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 08 maja 2011 o 17:34
Z tego co zdążyłam się zorientować, to najwięcej informacji można uzyskać bezpośrednio na stronie ARiMR. Wydaje mi się, że pieniądze mogłabyś uzyskać z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich:

http://www.arimr.gov.pl/pomoc-unijna-i-krajowa/os-4-leader/prow-os-4-leader-ogloszenia-o-naborach-wnioskow.html.

Nie wiem, jak to jest z tymi stadninami, ale już ktoś chyba pisał o tym, jakie są wymagania dotyczące dotacji na zachowanie zasobów genetycznych rodzimych ras. Ja znalazłam coś takiego:

"I. Wymagania ogólne ubiegania się o przyznanie pierwszej płatności:
1. Posiadanie co najmniej jednohektarowego gospodarstwa rolnego i przestrzeganie podstawowych wymagań na całym obszarze gospodarstwa. Zobowiązanie się do realizacji programu rolnośrodowiskowego przez okres 5 lat.
2. Zapoznanie się z warunkami realizacji programów ochrony zasobów genetycznych koni.
3. Posiadanie co najmniej 2 klaczy (od 2008 r.), wpisanych do księgi głównej, jednej z ras chronionych, zakwalifikowanych do programu ochrony.
4. Poddawanie klaczy ocenie wartości użytkowej, zgodnie z załącznikiem do programów ochrony dla poszczególnych ras.
5. Realizowanie programu ochrony, w tym szczególnie krycie klaczy ogierami spełniającymi warunki programu ochrony, z puli ogierów wskazanych do krycia w stadach zachowawczych.
6. W trakcie realizacji programu ochrony uzyskanie od klaczy odpowiedniej liczby odchowanych źrebiąt, potwierdzonej przez PZHK/OZHK na Wykazie źrebiąt (wzór w załączeniu), .zgodnie ze szczegółowymi założeniami programów ochrony dla każdej rasy."

To jest tylko część tekstu, więcej można znaleźć na stronie:

http://www.bioroznorodnosc.izoo.krakow.pl/konie

Jeżeli chodzi o dotacje na rozwój agroturystki, to myślę, że nie powinno być problemu - pod warunkiem, że napisze się dobry i przemyślany projekt, no i jeszcze zależy czy jest to oś priorytetowa, bo np. rozwój turystyki na Kaszubach jest silnie dotowany...  😉 Najlepiej sprawdzić w swoim regionie, jak nazywa się Lokalna Grupa Działania i na ich stronach można znaleźć bardziej szczegółowe informacje. Ja tak zrobiłam. 🙂
Japonia - 2011
autor: betty_scarpetty dnia 11 kwietnia 2011 o 19:11
No znowu trzęsie i pewnie jeszcze trochę to potrwa - skorupa musi się "zbilansować". Moim zdaniem Japonia bardzo dobrze sobie radzi z tym trzęsieniem ziemi i z pewnością są przygotowani (oczywiście na tyle, na ile to w ogóle możliwe  🙁 ) do wstrząsów wtórnych.
Gry planszowe
autor: betty_scarpetty dnia 06 kwietnia 2011 o 20:56
Ostatnio gramy w "Wysokie napięcie". 🙂 Bardzo ciekawa gra ekonomiczna, chociaż wydaje mi się, że może się trochę szybciej znudzić niż Agricola. Poza tym trochę wkurza mnie, że pieniądze ("Elektro"  😉) są wykonane bardzo niedbale, tzn. z bardzo cienkiego materiału. Ale jak ktoś ma możliwość pogrania, to polecam.
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 06 kwietnia 2011 o 07:50
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie zbuduję stajni "za darmo", ale ostatnio byłam na stronie jednej z Lokalnych Grup Działania i np. na 7 złożonych projektów 6 dostało dofinansowanie i to niemałe, bo minimum 90 tys. max chyba jakieś 300 tys. - to są w moim odczuciu bardzo konkretne pieniądze. A projekty, które miały największą liczbę punktów to były jakieś gospdarstwa agroturystyczne, stworzenie miejsc noclegowych, budowanie przystani kajakarskich - ogólnie działalność związana z rozwojem turystyki.
Jeszcze myślałam o tym, że np. po kupnie ziemi (oczywiście jest to perspektywa 2 do 5 lat) można przekwalifikować się na rolnika i potem jako rolnik ubiegać się o dofinansowania unijne na różne projekty (np. budowę stajni)...No nie wiem, to są tylko moje luźne rozważania i zastanawiam się jak to wygląda w rzeczywistości... 🙂😉
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 05 kwietnia 2011 o 17:39
Odkopuję temat, bo zaświtała mi nowa myśl. Chodzi oczywiście o kasę z Unii Europejskiej  😎
Dotacje dotacjami, a czy ktoś z was zbudował albo miał styczność z ludźmi, którzy zbudowali stajnie w dużej mierze korzystając ze środków unijnych (mam na myśli Program Rozwoju Obszarów Wiejskich Oś 4 Leader).
Wydaje mi się, że gdyby wszystko przemyśleć, to w regionach z celem strategicznym: "rozwój turystyki" - np. Kaszuby, można znaleźć spore dofinansowania na zbudowanie stajni albo gospodarstwa agroturystycznego wraz ze stajnią...
wasze ulubione seriale
autor: betty_scarpetty dnia 16 grudnia 2010 o 19:08
Ja mogę z całego serca polecić "In treatment". Serial jest bardzo kameralny, na ogół występują tylko dwie osoby, które spotykają się w gabinecie psychoterapeuty.  Każdy sezon to różni pacjenci, w różnym wieku itp.
Nie ma wartkiej akcji, brat nie okazuje się ojcem, nie ma spektakularnych pościgów itp. - ale mimo wszystko serial niesie ze sobą tak ogromny ładunek emocjonalny, że naprawdę trzyma w napięciu i porusza do głębi - no przynajmniej mnie. Naprawdę polecam!
Sesja/Studia i t d ;)
autor: betty_scarpetty dnia 16 grudnia 2010 o 18:56
betty_scarpetty, chodzi ci o geologię na UG, na wydziale oceanografii?
Studiuję oceanografię na I roku MSU, na specj. geologia morza, więc to bardzo powiązane.
Co chcesz wiedzieć? 😉

Moon, w takim układzie studiujemy w tym samym budynku. 😉 Pytanie było zupełnie na zasadzie "z ciekawości" heheh. Ale fajnie, że ktoś się znalazł. Dużo masz przedmiotów stricte geologicznych na tej specjalizacji? Bo u mnie z kolei w tym roku doszło trochę przedmiotów z oceanografii - w tym semestrze walczę z "chemią zawiesin"... 😉
Sesja/Studia i t d ;)
autor: betty_scarpetty dnia 10 grudnia 2010 o 11:37
Przyznam się, że nie przeczytałam całego wątku (ponad 200 stron to za dużo, jak moje możliwości  😉), ale zapytam się tak z ciekawości, czy są tu osoby, które studiują geologię?
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 09 grudnia 2010 o 13:40
tym ze autorka na razie nie ma bladego pojecia o pojeciu
Zgadzam się nie mam bladego pojęcia, ale jestem młoda i mogę zdobyć wiedzę i doświadczenie - tym bardziej, że nie zamierzam robić tego sama i na pewno mam zamiar się nad tym dużo zastanawiać i nie iść w ciemno - dlatego m.in założyłam ten temat.  Nie rozumiem, dlaczego u niektórych ludzi to wywołuje takie reakcje...? Może jeśli odpowiednio się wszystko zaplanuje, to porażka nie jest przesądzona?
A jeżeli hodowla w Polsce jest tak nieopłacalna, to znaczy, że za jakiś czas naprawdę nie będzie koni z polskim rodowodem...Ktoś przecież musi się tym zająć?
Informacje na stronie ARMiR zamierzam sobie przyswoić i zobaczymy, może mi się coś rozjaśni.

Zdaję sobie sprawę, że program ochrony zasobów genetycznych dotyczy określonych ras. Zdążyłam się zapoznać z listą ogierów małopolskich (jest kilka kategorii - są również dopuszczone ogiery z dolewem obcej krwi) i nie uważam, aby były to mało atrakcyjne konie. Część z nich osiągało sukcesy w sporcie.

Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 20:54
a dzierżawa jest dość tania, zwłaszcza jak dzierżawi się nieużytki od gminy
Czy dzierżawa ziemi od gminy odbywa się zawsze na zasadzie przetargu? Czy jest to kwestia "dogadania się"?
Wiem, że zadaję sporo pytań, ale chciałabym mieć jakieś rozeznanie, a niestety nie mam żadnych znajomych, którzy prowadzą tego typu gospodarstwo.
Gry planszowe
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 20:50
Heh... faktycznie, nigdy o tym nie myślałam, ale często jest tak, że jak gramy w 5 osób, to 4/5 stanowią mężczyźni??? Dziż..może też jestem facetem?  😲
W 2 osoby (tzn. z moim chłopakiem  😉) też bardzo fajnie się gra, szczególnie z Torfowiskiem. Faktycznie rozkładania jest sporo, ale na 2 godziny kompletnie odrywasz się od rzeczywistości.  🙂
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 20:38
Zapomniałam dodać, że nie długo trzeba będzie mieć szkołę w kierunku rolniczym ,a do łąk juz nie dostanie się kasy jak nie ma się zwierząt  😉

Tzn. trzeba mieć szkołę rolniczą (nie wiem, jakieś technikum zaoczne czy coś takiego?), aby w ogóle być uznanym za rolnika i otrzymać dotacje? Kurde...
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 20:36
Wow! Dziękuję za takie konkrety. Tego mi brakowało. Czyli faktycznie na taką ilość koni trochę szkoda zachodu.
Ale z drugiej strony jest pewność, że owies i siano będzie dobrej jakości, odpowiednio suszone itd. - więc może nie jest to do końca takie złe i nieopłacalne? Szczególnie jeśli zwiększy się ilość koni i ziemi pod uprawę...
Z tego co udało mi się znaleźć na stronie ARMiR to te dotacje są całkiem, całkiem - oczywiście w momencie gdy ilość hektarów też jest całkiem, całkiem. 🙂
Jednolita płatność obszarowa (JPO) 562,09 zł/ha
Uzupełniająca krajowa płatność bezpośrednia do powierzchni upraw podstawowych (UPO) 327,28 zł/ha
Płatność do powierzchni upraw roślin przeznaczonych na paszę, uprawianych na trwałych użytkach zielonych (płatności zwierzęce)
439,03 zł/ha - Rozumiem, że te dopłaty sumują się?

Załóżmy, że jednorazowy koszt nie gra roli - czyli można poczynić spore inwestycje zarówno w maszyny, pracowników, jak i odpowiednie konie do hodowli. Czy jest wtedy szansa, aby wszystko się jakoś zgrało?

No i faktycznie problem jest taki, jak za kilka lat będą wyglądały dotacje na rolnictwo, bo oczywiście na razie są to tylko plany, a realizacja to kwestia co najmniej 2-3 lat... Ale wydaje mi się, że rolnictwo jest tak cenną gałęzią gospodarki, że zawsze będzie dotowane, no ale mogę się mylić.
Gry planszowe
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 20:16
A ja kompletnie ześwirowałam na punkcie Agricoli! Jest to prostu genialna. Tak jak Grzegorz nie lubię losowości (a np. w "Osadnikach z Catanu" moim zdaniem ta losowość jest dość spora), a w tej grze jedyne co jest losowe, to kto rozpoczyna grę w pierwszej rundzie i ew. karty Pomocników i Małych usprawnień (chociaż jak ktoś myśli, to zawsze może coś z tego wykombinować). Obecnie mam też rozszerzenie tej gry, czyli "Torfowisko" - i muszę przyznać, że jest jeszcze ciekawiej: dużo więcej możliwości, ruchów (można m.in. hodować konie heh  😉), ale też więcej kombinowania i myślenia. Polecam!
Teraz czeka na mnie rozpracowanie gry "Puerto Rico"... 🙂
Samowystarczalna stajnia
autor: betty_scarpetty dnia 08 grudnia 2010 o 19:54
Zorientowałam się, że jest teraz "nowa Volta", więc postanowiłam poruszyć ten sam temat na tym forum - z tego co widzę ta stara powoli umiera i mało ludzi ją odwiedza. Podaję więc raz jeszcze nurtujący mnie temat i link do poprzedniej dyskusji - być może odezwie się więcej osób, które obecnie prowadzą własne gospodarstwo.
Pozdrowienia,
Olga

http://www.voltahorse.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=13900

Witajcie! Dawno nie odwiedzałam forum, ale cóż...może wrócę do nurtującego mnie problemu.... 🙂
Ostatnio chodzi mi po głowie idea „samowystarczalnego gospodarstwa”, w którym mogą być hodowane konie. Zastanawiam się, czy w ogóle jest to realne i czy jest szansa, że wyjdę z tym na zero. Panuje powszechna opinia, że z koni ciężko wyżyć, więc wolałabym nie traktować tego jako głównego źródła dochodu, ale pasję, do której nie musiałabym dokładać. Chciałabym również uniknąć prowadzenia jazd, czy też pensjonatu dla koni, gdyż cenię sobie prywatność.

Co rozumiem pod pojęciem „samowystarczalnego gospodarstwa”? Chodzi mi o to, że np. dysponuję taką powierzchnią, że mogę zasiać owies (i mieć jednocześnie z tego słomę) oraz siano i wyżywić z tego załóżmy 4 klacze + 2 źrebaki rocznie. Jaką powierzchnią musiałabym dysponować? Czy ktoś byłby w stanie jakoś to obliczyć lub podrzucić jakieś ciekawe pozycje, bo niestety na rolnictwie póki co się nie znam, ale może za kilka lat się przekwalifikuję 😉

Czy na przykład pastwisko może jednocześnie służyć za pole, z którego zbierane jest siano? Z tego co wiem sianokosy są dwa razy w roku, więc jeżeli posiadam załóżmy 2 lub więcej kwater, czy jest możliwe, aby na jednej były wypasane konie, na drugiej zbierane siano – i tak na zmianę?

Poza tym sprzedaż źrebaków lub młodych koni pozwalałaby mi na zrekompensowanie jakiś dodatkowych kosztów (czyli pracowników – rolników, weterynarzy, kowala itp.).

Kolejnym źródłem dochodu dla gospodarstwa byłyby dotacje unijne czy też państwowe, zarówno na uprawę, ale również na hodowlę określonych ras (np.koni małopolskich). Nie wiem, jak to będzie wyglądało za kilka lat, ale z tego, co zdążyłam się zorientować, rolnicy otrzymują obecnie całkiem porządne pieniądze na prowadzenie upraw.

Co o tym myślicie? Oczywiście są to na razie rozważania czysto hipotetyczne.🙂