Motywacja:(

Właśnie niedawno byłam na obozie w "Żarnowie",jeden z 5 ośrodków centyfikowanych w woj.podlaskim.Wracam tam za rok <3 .Przynajmniej tam się czegoś nauczę 😉
Asiulla a skąd dokładnie jesteś? Bo ja też z podlasia jestem, może będę potrafiła pomóc.
Bielsk Podlaski

Wiem,że jest koło Łap stajnia "Tradycja" i koło Siemiatycz "Żurobice".
Magdzior, pociąg-autobus-rower  to jakiś hardkor już. i nie do wykonania w 30 minut.
więc albo musi dojśc na koniec wioski, kawałek przez osiedle, albo dojechac autobusem czy autem (sama/ktoś ją) i to max ok 30 km (srednia predkosc w miescie albo zabudowany+miedzy wioskami na takiej odleglosci itd) . nawet dla 13-latki 30 min podróży to nie jest daleko.... na bank twoja od dawna chodzi z kolegami na dluzsze spacery....

Asiulla - coś tu ściemnias kochana - co post inna wersja. i zadna sie ze sobą nie zgadza 😉

i tania ma racje - brak motywacji, brak warunków. stajnie on line sa lepszym rozwiązaniem
Asiulla I obydwie stajnie są polecane 🙂
domixos autorka wątku studiuje więc wiek nie powinien być problemem


Autorka wątku studiuje , ale ja odnoszę się do odpowiedzi udzielonych konkretnie użytkowniczce Asiulla,  która nie jest autorką wątku  . Zastanawia mnie , ile może mieć lat , bo często czytuje się też podobne  wypowiedzi gimnazjalistów i licealistów . Jeśli Asiulla jest nieletnia - cóż , nieletni niestety mają i będą mieć ograniczenia w tym zakresie . I muszą poczekać , aż ograniczenia przestaną zobowiązywać,  lub liczyć na pomoc rodziny  . Nie dla nich więc sugerowane    kilkugodzinne  podróże do oddalonych stajni łączonymi środkami transportu ...
Lov   all my life is changin' every day.
12 sierpnia 2015 11:24
Moment , wszystko zależy od tego,  ile Asiulla ma lat . Moja młodsza córka ma 13 , zaczęła się uczyć jeździć . Za ludowe chiny nie pozwoliłabym jej podróżować  do stajni  w trybie pociąg-autobus-rower .Tak więc jeździ tam , gdzie ją zawiozę autem. Czyli bez mojej pomocy i wsparcia , mogłaby się tylko pożalić w tym wątku że nie ma gdzie jeździć . I tyle . I będzie tak funkcjonować mniej więcej do 16-go, 17-go  roku życia - potem dostanie może pozwolenie na autobus z przesiadką , ha . Bo ja jestem niestety matka-cykor.




Serio? Ja jak miałam 12 lat to zapieprzałam autobusem/rowerem w wakacje o 6 rano żeby gnój wywalać w stajni, konie wypuścić na padok, pościelić, dać żarcie - po to żeby potem sobie dodatkowo pojeździć. Zimą w weekendy, nawet jak było -20 stopni, a jak autobus zwiał to się szło pieszo. Najcudowniej jak udało się wieczorem z kimś samochodem droga powrotną zabrać. Nie sądzę żeby Asiulla te "30-40 minut" musiała jechać pociągiem+autobusem, pewnie tylko jednym z nich, więc bez przesady. A potem mamy społeczeństwo co nie potrafi odczytać rozkładu jazdy na przystanku.
Lov, a ja bym jednak juz w tych czasach dizeciakowinie pozwolila takich rzeczy robic bez kontroli.
jako wlasciel konia, zarzadzajacy stajnia, instruktor...
no kurcze nie 🙁 bo ani zrobione dobrze by nie bylo, a jeszcze w razie wypadku - bardziej prawdopodobnego nz kiedys bym miala problemy i z rodzicami dizeciaka i prawne zapewne. a i o konie strach, bo z wyobraznia i mysleniem to teraz ciezko. moze przez to wlasnie - ze nie cwicza, nic im ie wolno, bo straaaach
inne czasy.
teraz szczytem, ze pozwole takiej 12-14 latce srowadzic z padoku jak sa mega spokojne konie, albo z boksu wystawic i czyscic, siodlac samemu - ale i tak co chwile zagladam i jestem nei dalej niz 30 m...
Lov - "inne czasy" (wiem wiem, farmazon) ale ja jako właściciel stajni nigdy bym nie pozwoliła by sie takie dziecko kręciło po stajni bez nadzoru. Kiedyś ludzie to olewali - teraz w razie wypadku byłby niezły kibel.
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
12 sierpnia 2015 12:10
Ja tak jak LOV mając 12 lat dojeżdżałam sama lub z koleżanką autobusem miejskim przez całe miasto (ponad 20 minut jazdy) a potem drałowałam 2,5km z buta przez las żeby dostać się do stajni, pomóc, popracować i może w nagrodę pojeździć. Obecnie jako osoba dorosła i zmotoryzowana trzymam konia w stajni gdzie komunikacja miejska ani podmiejska nie dojeżdża (poza szkolnym autobusem z wioski obok), 22 km od domu  i też nie widzę problemu w odległości, a stajni bliżej mam kilka.

Inne czasy?  Na pewno, ale to nie czasy wychowują nasze dzieci tylko my  😉
I tak, moja 9-letnia córka jeździ rowerem po zakupy, sama dostarcza się do dziadków/koleżanek itp.itd

Quniara jak się naprawdę chce to wiele można  🙂
Ja jak po przerwie zechciałam wrócić do jeździectwa to dawałam radę pracować na pełny etat, zajmować się wówczas ok. 4-letnią córką i dojeżdżałam do stajni ponad 30km
Więc jedyne co musisz zrobić to naprawdę chcieć  😎
Gillian   four letter word
12 sierpnia 2015 12:15
Ja tam mam super motywację. Ilekroć nie chce mi się jechać do konia albo wsiadać, to przypominam sobie że jeszcze kilka miesięcy temu zastanawiałam się czy koń w ogóle będzie żył. Od razu mi siły i chęci wracają  😁
Lov   all my life is changin' every day.
12 sierpnia 2015 12:18
horse_art, Dodofon, wiadomo, że inne czasy, i kiedyś się tak nie zwracało "prawnie" uwagi na te aspekty. Ale rodzice wiedzieli, że w stajni jestem, że tam sobie pracuję, zastrzeżeń nie mieli. Pracowałam nie sama, ale z pracownikami/właścicielem, więc też się da 🙂

Jak widziałam dziewczynki w moim wieku, które zawsze były przywożone, miały już swoje kucyki albo konie rodziców i wszystko podstawione pod dupę, to wtedy im zazdrościłam. Teraz już nie 😉 Bo mimo, że rodzice konia później wydzierżawili, kupili, dają pieniądze na utrzymanie - to swoje też zapieprzałam.

ceffyl, pogratulować zdrowego wychowania, serio 🙂
Lov , moje dzieciństwo , Twoje dzieciństwo , i dzieciństwo moich dzieci , to niestety pewnie  trzy różne światy . Gdybym miała wychowywać swoje córki tak, jak ja byłam wychowana , nie patrząc na nowe zagrożenia , to by mi je pewnie opieka społeczna odebrała ...  no i  są jeszcze doświadczenia innych - naszych znajomych i
sąsiadów , niestety liczne i często bez happy endu, a ja się na cudzych błędach uczę , i jeśli mogę wyeliminować zbędne ryzyko , to to zrobię .
Zresztą , to nie jest istotne w tym temacie.Problem dotyczy tego , że młodociani często mają limitowaną swobodę podróżowania i dlatego są skazani na to , co blisko lub łatwo dostępne. I nie jest dla nich rada typu " zmień stajnię i dojeżdżaj dwie godziny w jedną stronę ". Pójdą na studia , zaczną zarabiać - OK , to już  inna
sytuacja . A rodziców i ich sposobu wychowania się nie wybiera , i argument " co ta ja nie robiłam/robię" jest dlatego nie do końca trafiony .
Jeśli więc ktoś poniżej 18-go roku życia pisze , że odległość go limituje , to pewnie nie tylko z braku prawdziwej motywacji , ale często jest to obiektywne ograniczenie dla takiej osoby .
Lov   all my life is changin' every day.
12 sierpnia 2015 12:51
dominoxs, a ile z tych dzieciaków narzekających na odległość albo to, że rodzice im nie kupili konia, to tak naprawdę niezadowolone dzieciaki szukające dziury w całym? Mimo wszystko skłaniam się ku opinii, że jak się chce, to się da.
I o jakich nowych zagrożeniach myślisz?

Btw, jak miałam chyba z 14 lat, i w drodze na przystanek zaczepił mnie koleś chcąc mi zabrać telefon, to go chlasnęłam batem ujeżdżeniowym, który akurat miałam pod ręką 😁 Ale to tak z anegdotek 😎
Lov , proszę  bardzo , jeden z przykładów, moja podmiejska wioska, o której zawsze myślałam , że jest najbezpieczniejsza na świecie  :
http://www.obiektywnalodz.pl/bandyta-ze-skoszew-komunikat/
Faceta nie złapali do tej pory ,no  i wątek jest bardziej zawiły .
Na ten sam przystanek i na ten sam autobus miała się stawić dokładnie tego samego dnia  moja starsza , która miała wtedy zerówkę ( wynalazek szatana  :mad🙂 . Zaspała jednak i nie wstała na czas. Ta zaatakowana ( wysoka , dorosła dziewczyna )  spędziła potem tydzień w szpitalu ze względu na uraz szyi , okoliczności jej uwolnienia tez nie były dokładnie takie jak w tej krótkiej notce opisano , ale zaręczam Ci , że bat ujeżdżeniowy by Ci nie wystarczył .
Od tej pory wozimy dzieci na zerówkę .Jeśli wracają późno ze szkoły , odbieramy je . Na  basen i z powrotem też . Z koni i na konie . A jeśli nie możemy ich odebrać , a ich podróż to jazda paroma autobusami w pojedynkę i po zmroku- nie jadą . To o mnie , ale większość rodziców z naszej miejscowości robi podobnie . Są niestety tez inne przykłady ze smutniejszym zakończeniem , ale to nie ten wątek....
Ergo , jak ktoś ma upierdliwych i nadopiekuńczych rodziców , to o wyborze daleko zlokalizowanej stajni bez ich aktywnego wsparcia często może zapomnieć . 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się