Koń odsadza się - pomocy

Odkopuję. Przypadkiem odkryłam prosty patent na przypadkowe odsadzenie się konia. Zapewne nie dla "nałogowca", ale. Otóż: kantar z pojedynczej taśmy, z niezabezpieczonymi dziurkami  i dość płaskim bolcem w sprzączce 🙂 Przy odsadzeniu - dziurka pruje się ile potrzeba (można sobie potem zaszyć) i koń zyskuje ciut luzu - ale nie zyskuje "wolności". Czas "odpuszczenia" wystarczył do odwiązania, uspokojenia konia.
Ja swoją oduczyłam bardzo szybko odsadzania się . Odsadzała się nie jak wpadała w panikę , tylko ma wrodzone ADHD i strasznie ciężko jej ustać w miejscu. Za każdym razem gdy zaczynała się akcja odsadzanie dostawała miotłą po zadzie. Spróbowała dosłownie dwa razy i przeszło na wieki.
Mój jest panikarzem-odsadzaczem niestety. Działa wiązanie go na dwa uwiązy do boków albo wiązanie "symboliczne", żeby uwiąz sam się rozwiązywał w razie czego. Wciry dostał tylko raz, ale za to porządnie, jak w ciągu 10 minut porwał dwa kantary, bo ON CHCIAŁ IŚĆ DO KONI i zrobił to nie w panice, tylko jako środek do wyższego celu 🙂
Ja tam żyję z 'odsadzaczem' już 7 lat i nie zamierzam go oduczać. To jest taki typ, że jakby dostał po zadzie miotłą, to by raczej nie wrócił do poprzedniego stanu - prędzej by się przewrócił i połamał. Dlatego po prostu nie wiążę. Po co? Nauczyłam go stania przy czyszczeniu do tego stopnia, że jak muszę zerknąć po coś do siodlarni to nie ruszy się ani na krok. Widziałam wiele 'metod' na takie konie i zawsze wydaje mi się to strasznie ryzykowne - bo albo się uda wygrać z koniem, albo można się pozbyć konia w bardzo głupi sposób.
Dlatego po prostu nie wiążę. Po co? Nauczyłam go stania przy czyszczeniu do tego stopnia, że jak muszę zerknąć po coś do siodlarni to nie ruszy się ani na krok. Widziałam wiele 'metod' na takie konie i zawsze wydaje mi się to strasznie ryzykowne - bo albo się uda wygrać z koniem, albo można się pozbyć konia w bardzo głupi sposób.

Ale twoje pozostawienie konia niewiązanego też jest ryzykowne.
Osobiście sama czasem po jeździe swojego nie przywiązuje, ale nigdy bym nie odeszła gdzieś zostawiając go tak.
Moja znajoma tak bawiła się, bo koń posłuszny, kochany itd.
Zanosiła coś do siodlarni i tylko stuk kopyt po betonie słyszała, a koń galopem jej wybiegał ze stajni.
Też mi wybiegł 2 razy kilka lat temu... pobiegał chwilę i wrócił. Teraz jak tylko usłyszę że się poruszył, wystarczy że podniosę głos i stoi. Wiadomo że czasami konie są nieobliczalne, dlatego nie idę sobie 'nie wiadomo gdzie' na herbatę, tylko na chwilę spuszczam z oczu, bo wchodzę do siodlarni np po siodło.
a w jaki sposób go przewozisz ?  ja nie zdecydowałabym sie na transport konia nieuwiązanego .
Ja mojego odsadzacza w transporcie zawsze klinuję z tyłu najpierw drążkiem, dopiero potem wiążę. Tak, wiem, że to może być niebezpieczne, ale o wiele gorzej kończy się próba wiązania bez unieruchomienia z tyłu. Jak tylko poczuje opór za dupskiem to spokojnie stoi.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
27 maja 2014 21:22
NIGDY nie wolno konia w przyczepie przywiązywać konia dopóki nie zamknie się drążka. Tak samo przy wyprowadzaniu - najpierw odwiązujemy, potem odpinamy drążek. To podstawy BHP jeśli chodzi o transport koni.
No właśnie - dla mnie takie podstawy, że nie wpadło mi do głowy, że ktoś kto ma do czynienia długo z końmi może tego nie wiedzieć. Niestety.
Ostatnio na zawodach wyładowujemy konia, weszłam po niego i spokojnie odwiązuję, a właściciel (!) konia - rach-ciach, szybciutko - otworzył wszystko z tyłu. Koń zdenerwowany, bo dawno nie jeździł, do tego sam. Zaczęłam się drzeć, żeby nie otwierali, ale było za późno. Odsadził się i szarpał póki nie zerwał uwiązu, przy okazji zleciał nogami z trapu, otarł sobie jedną (na szczęście niegroźnie). A zapakować go później z powrotem... to było wyzwanie. Jeszcze usłyszałam, że na pewno tak się zdenerwował przez ochraniacze transportowe, które mu założyłam. Bo nigdy wcześniej nie miał.  😵

A mój zwierz też się odsadza, panicznie i do skutku. Dlatego od dawna nie wiążę, nauczyłam stać i czekać grzecznie, ewentualnie owijam uwiąz kilka razy, tak że przy pociągnięciu stawia opór ale się odwija.

Chyba najłatwiej jest mieć długi uwiąz, przewinąć go 4 razy przez rurę i podwinąć końcówkę pod spód. Jak koń się szarpie, to uwiąz się wysuwa, koń czuje opór, uwiąz wysuwa się wolno i zazwyczaj, zanim uwiąz się skończy, to koń się uspokoi. Z reszta słyszałam, że jakaś naturalsowa szkoła opracowała podobny patent ...

EDYCJA: o totototot mi chodziło :


Ostatnio też odkryłam w sklepie kantary "safe" , które posiadają na potylicy rzep, bardzo mocny, ale koń szarpiąc się, odepnie rzep, nie urywając sobie głowy. Nie wiem tylko co z końmi, które naprawdę się zawieszają, czy przy puszczeniu nie wywiną  fikołka na plecy ?

I tak jeszcze na koniec, oduczając konia odsadzania, nie tyle ważny jest sam sposób w momencie odsadzenia, tylko umiejętność obserwacji konia. Znając wierzchowca, wiemy, kiedy możemy zostawić go samego na 5,10,20 sekund, stopniowo wydłużając czas, powinniśmy też wiedzieć, jak konia uwiązać. Ja np wiążę tak, żeby koń miał możliwość wyciągnięcia całej szyi do góry w razie zaniepokojenia. Spojrzy i się uspokoi, natomiast nie mogąc podnieść głowy, wpadnie w panikę i zacznie się szarpać.
Czesto też przysuwam konia do przodu na lince, uczę odpuszczenia w potylicy na nacisk, koń powinien na to reagować bez zawahania tak, że jak zdarzy się napiąć linkę przy koniowiązie, to sam pójdzie do przodu. W naszym przypadku, nawet jeżeli zdarzy się próba odsadzenia, to zazwyczaj koń po wstępnym napięciu linki, skacze do przodu, czyli mimo instynktownej reakcji ucieczki i napierania, gdziś tam przez chwilę włącza się myślenie  i wszystko wraca do normy.

blucha a jak ma się odsadzić? O.o wyjsc tylem z przyczepy czy jak?
nie chodziło mi o kolejność zamykania/wiązania konia w przyczepie .
pytanie wynikało z pamięci sytuacji gdy miałam klacz odsadzającą się tzn wpadającą w panikę na sztywny nacisk kantara na potylicę . stojąc w przyczepie i opierając się zadem o zatylnik ale nie mając na tyle długiego uwiązu że mogła głowę zadrzeć w górę na maxa zaczynała wariować aż do przewrócenia, uwiąz nie mógł być tak długi, bo mogłaby zaplątać nogę, po trzech takich akcjach w tym jednej skończonej prawie rozwaleniem przyczepy i zawiśnięciem klatą na przedniej poprzeczce, stwierdziłam że nigdy nie wpakuję do przyczepy konia który się odsadza.
stąd moje pytanie , dla mnie koń odsadzający się to koń który wpada w panikę i musi się uwolnić . a nie taki którego smyrniemy po zadzie i stanie grzecznie
ja mam tez odsadzajaca sie kobylę i jedyne co dziala to owiniecie uwiazu o rurę, tak jak ktos tu pisał wczesniej. są tez specjalne naturalsowe oczka przez ktore uwiaz sie przesuwa w razie czego. moja jak raz szarpnie i sie uwiaz poluzuje to przestaje sie odsadzac, ale potrafi te pare metrow sie odsunac ;(
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się