Leczenie ciężko chorego zwierzaka - walczyć za wszelką cenę?

To prawda..poprzedniego psa ratowałam i długo o niego walczyłam. chyba za długo, bo odszedł w szpitalnej klatce..a mógł po prostu zasnąć w domu, wśród bliskich, w cieple..a nie w zimnej metalowej puszce 🙁 ale miałam nadzieję, że zwyciężymy..
dea   primum non nocere
18 grudnia 2010 10:51
mój znajomy uspił psa-bo ten miał gronkowca i miał w perspektywie cierpienie 🤔 tydzień po tym akcie "łaski" już mial nowego...tej samej rasy
niby nie zbrodnia ale nasze stosunki mocno się ochłodziły, przynajmniej z mojej strony


...ale nie nazwał go tak samo?? To mnie przeraża chyba najbardziej... Pimpuś dwa, Pimpuś trzy, zlewają się w jedno jakby nie miały swoich odrębnych żyć  😲 Nie wyobrażam sobie nazwać nowego zwierzaka tak jak któregoś z tych co odeszły...
dea, myślę tak samo. Pomimo tego, że nasz nowy kot zasługuje na imię FUKS, to go tak nie nazwę. Poprzedni uratowany tak miał na imię..i w ogóle kombinacje wokół 'szczęścia' będą mi stale przypominać o poprzednim kociaku..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się