Leczenie ciężko chorego zwierzaka - walczyć za wszelką cenę?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 12:12
To ja merytorycznie i przedświątecznie -mogę?
Było tu o chorej rybce -pisała Marzena.
Przyznaję-przekracza to mój z kolei poziom.... wyobraźni.
Ale na przykład już moja Siostra by zrozumiała. Ja jestem za prymitywna.
Ale jeśli o umieraniu i rybkach - znów pojawia się biedny duszony Karp.
Też patrzymy, widzimy -kupujemy zjadamy.
Uwolnić Karpia!!! 🙇


dokładnie. jakos nikomu nie przeszkadza.

rosek: tak tak gadaj sobie zdrów jak ci ma to ulżyć. Nawet ni chce mi się czytać tego.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
02 grudnia 2010 12:22
rosek0 ...ale w tym wątku to nie Ela zaczęła  🙄

każdy zrobi jak uważa, ale taka martyrologia tego rodzaju to naprawdę nie jest (moim zdaniem) czymś godnym polecenia
tym bardziej ze nikt nie mówi o zabijaniu rokujących zwierzaków, tylko o skróceniu cierpienia w pewnych przypadkach

tak więc-czy leczyć za wszelką cenę, ja odpowiem
NIE

...i idę karmić kury 😀
Gaga to jeszcze pikuś jeśli chodzi tylko o nas samych, ale ludzie mają rodziny, kredyty, płatności etcetery, inne zwierzęta tez mają

Noo mam: rodzinę (i 32 lata na karku),  stajnię, konie i inne zwierzęta. Kredyty też mam i płatności i etcetery ... i co z tego? Daję radę i ja i rodzina i zwierzęta - bywa kiepsko, ale przecież nie o to chodzi aby usiąśc i beczeć...?

I uważam, że każdy ma prawo do własnych decyzji - ale i za te decyzje musi później ponieść konsekwencje i tyle... Widok umierajacego i cierpiącego zwierzęcia to też jest konsekwencja...
Jesli ktoś chce ratować chorą rybkę - niech ratuje... to chyba osobista sprawa właściciela zwierzęcia co z nim robi i nijak nam to krytykować... Mimo wszystko mi bliżej do słabych beczących właścicieli, którym ciężko podjąć ostateczne decyzje, niż do osób, które nie majac kasy uśpią , wyrzucą, etc... W moich oczach zwierzę to nie zabawka - to i obowiązek i wydatek - trzeba zdawać sobie z tego sprawę przyjmując słodkiego szczeniaczka, czy kupując tanio "konisia"...

Na marginesie też jestem ciekawa czy Ela ma jakiekolwiek własne zwierzę...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 12:28
Na marginesie też jestem ciekawa czy Ela ma jakiekolwiek własne zwierzę...

nie no po prostu zagadka stulecia do rozwiązania której sztab dedektywów jest niezbędny. Rozwiązanie której zmieni ogólnie pojęty porządek wszechświata, a w szczególności na pewno wpłynie na wiążące wnioski wypływające z naszej dyskusji. 😎
czy przypominacie sobie zbiorke pieniedzy na konia z jakiejs fundacji, ktory mial potworne zwyrodnienia , caly byl krzywy i z trudem sie przemieszczal? o wlasnie to jest dla mnie chore
bo ten kon nawet zaleczony nigdy nie bedzie normalnie mogl sie poruszac, normalnie czyli bez bolu

potrzeba byla na wykupienie od jakiegos kogos, potem na transport, leczenie itp.. itd..

ciekawe co z tym koniem?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 12:37
czy przypominacie sobie zbiorke pieniedzy na konia z jakiejs fundacji, ktory mial potworne zwyrodnienia , caly byl krzywy i z trudem sie przemieszczal? o wlasnie to jest dla mnie chore
bo ten kon nawet zaleczony nigdy nie bedzie normalnie mogl sie poruszac, normalnie czyli bez bolu


dokładnie. i to jest to uporczywe leczenie za wszelką cenę. Zastanawia mnie tylko to czemu lekweci w to zaangażowani nie potrafili przemówić do rozumu tym ratującym.

Właśnie też jestem ciekawa jak to dalej się potoczyło.
1. Czasami nie da się przemówić do rozumu
2. Leczenie to jednak kasa, bez względu an rezultaty
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 12:45
jeśli chodzi o przykład uporczywego leczenia, skazywania konia nieuleczalnie schorowanego na cierpienia  w imię "ratowania"  w dodatku za kasę zbiórkową do był to przypadek konia Daguś - cała sprawa była na forum długo, i na forum ŚK też.

Niestety happy endu nie było.

[url=http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,746.msg121365/topicseen.html#msg121365]http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,746.msg121365/topicseen.html#msg121365[/url]

Lekweci ? A no pewnie różnie. Jedni leczą bo na tym zarabiają, inni proponują , radzą , proszą a ich słowa są puszczane mimo uszu. Inni już w ogóle machają ręką i robią jak klient chce.
Znałam pana, co "uratował " srokę i przez trzy TRZY!!!! długie lata złamał jej : skrzydło, nogę i na koniec dziób .
Sam złamał , podczas karmienia, kąpania, podawania leków.
Ten ptak cierpiał bez końca bo trafił w ręce "miłośnika" a nie na przykład kota.
O eutanazji nie było mowy. Za każdym razem wizyta u mnie kończyła się karczemną awanturą. Pan się darł na mnie a ja fuczałam czerwona jak czajnik. Nie mogłam wyrwać mu ptaka i urwać mu głowy bo Pan był nieufny i tylko z daleka mi pokazywał.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
02 grudnia 2010 12:48
Gaga- jak dajesz rade to fajnie grunt żeby wszyscy na tym dobrze wyszli, pewno mówimy o tym samym ale nie rozumiemy się mimo wszystko i nie mogę zrozumieć czy się tu "chwalisz czy się żalisz"

skoro sie udało i koń wyleczony, a Ty spokojnie spłacasz swoje zobowiazania to o co chodzi? przecież ja nie krytykuję Twojej decyzji na zasadzie pokazywania palcem i mówienia-"no widzisz, tyle kasy to kosztowało; a mogłaś uśpić 😂"

kurczę to cierpiętnictwo ma jeszcze jedną przyrośniętą cechę-otóż wydaje mi się że jego wyznawcy chcą jeszcze zeby im pomnik swojego bohaterstwa wystawiono 🙄

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 12:52
kurczę to cierpiętnictwo ma jeszcze jedną przyrośniętą cechę-otóż wydaje mi się że jego wyznawcy chcą jeszcze zeby im pomnik swojego bohaterstwa wystawiono

też odnoszę takie wrażenie. Albo co najmniej ołtarzyk do którego modlić się każdy ma mieć obowiązek.

Lekweci ? A no pewnie różnie. Jedni leczą bo na tym zarabiają, inni proponują , radzą , proszą a ich słowa są puszczane mimo uszu. Inni już w ogóle machają ręką i robią jak klient chce.

no tak ale też jest takie podejście tych lekwetów że proponują horrendlalnie droga terapię takim tonem jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie i jakby każdy to w sumie miał obowiązek robić.

Jakie cierpiętnictwo??  😲 Może chęć pokazania, że czasami warto walczyć? A w innych przypadkach bardzo ciężko powiedzieć "niech go pan uśpi" ale skoro zwierzę cierpi trzeba się odważyć...

ups... właśnie sobie przepomniałam dlaczego nie pisuję na volcie , a strzeszynopitek stąd odszedł...
przepraszam za off i już wracam na swoje miejsce, w którym nie drażnię voltopirów własnym , czasami odmiennym zdaniem

Miłego forumowania
rosek0 ...ale w tym wątku to nie Ela zaczęła  🙄



nie ona zaczęła ale tylko ona podchodzi do innych w sposób ignorancki i jeszcze uwłaszcza innym posądzając o brak poziomu,którego za nic nie reprezentuje.

Są ludzie ,którzy maja niesamowita chęć przeżycia pomimo tego co w życiu przeszli, choćby najgorszą tragedie, największy ból. Ale pomimo tego chcą żyć. Chorzy na raka, którym zostało niewiele czasu , pomimo tego chcą żyć!
Skąd możemy wiedzieć jak jest u zwierząt ? Nie możemy... Wiec wszystko zależy od indywidualnego przypadku i od naszej oceny.

Jeżeli tak jak w przypadku konia madzika2626 jest szansa ,mała ale jest,to ja bym walczyła aż do ostatniej złotówki. Pieniadze to rzecz nabyta, przyjaciel jest jeden. Ale jakby nie było szans , zwierze by cierpiało,dni, miesiące wielkiej meczarni by były policzone nic by juz nie pomagało to oczywiście wybór jest tyko jeden...

Zeby było jasne, to tylko moje odczucia i moje zdanie. nikomu go nie narzucam i nikogo nie proszę o poklask.

A na koniec do Elipe; Uwierz mi nie sprawia mi przyjemności konwersacja z Tobą, bo czuje się jakbyś na mnie pluła jadem a nie ze mną rozmawiała.
_Gaga- nie wygłupiaj się. Zostań  🙇
Co do drogich terapii może mają funkcję odstraszającą?
Albo to ci nowocześni lekarze , którzy zawsze proponują najdroższe rozwiązania.
Syn mnie tak poucza, że taka teraz jest szkoła.  😕
[quote author=_Gaga link=topic=39465.msg793269#msg793269 date=1291275861]
Kochać to też potrafić dać odejść. Zamiast egoistycznie uspokajać własne sumienie i upajać się swoim poświęceniem. Czasami to jest trudniejsze niż wydawanie pieniędzy i zadłużanie się na leczenie. 

Złote słowa podpisuje się pod nie rękami i nogami.
[/quote]

He, he, jak raz udało mi się wypowiedzieć złote słowa, to zostały przypisane komu innemu.


Dobrze, że nie rozmawiamy o eutanazji ludzi 🤔wirek: 
Ja myślę, że mamy podobne zdanie bo ja też uśpiłam świadomie swoje zwierzaki ale one były przypadkami beznadziejnymi ( umierały). Mnie chodzi tylko o stopień wrażliwości i podejście. Nie mogę się pogodzić z tym z jaką łatwością wydaje się wyroki i podejmuje trudne decyzje. Być może za dużo pewnych nadużyć miałam okazję obserwować.  A tak swoją drogą nigdy nie żałowałam, że staram się pomagać i walczyć i nigdy się "nie upajałam własnym poświęceniem"bo to nie o to chodzi. Widocznie mamy różne progi wrażliwości.


Tak Chaff, mamy na pewno inne progi wrażliwości. Moja wrażliwość mówi „nie” na uporczywe przedłużanie życia cierpiącego zwierzęcia i nazywanie tego walką. Walka brzmi bohatersko. Jak zwierzę jest chore, to je się leczy – nie walczy, tylko leczy się, żeby odzyskało zdrowie. A jak zaczynamy mówić o walce, to albo chcemy się pochwalić, jacy to jesteśmy wspaniali, „na barykady ludu roboczy”, patrzcie i podziwiajcie, jak się poświęcamy, albo na siłę pchamy cierpiące zwierzę w łańcuch bolesnych zabiegów przedłużających to cierpienie.  Wg mojej wrażliwości jedno i drugie ma niewiele wspólnego z odpowiedzialnością za zwierzę.

Nie rozumiem, co oznacza ten świrek przy komentarzu o eutanazji ludzi. Odnoszę wrażenie, że masz bardzo infantylne podejście do tematu tu poruszanego.  Skąd wiesz, czy komuś jest łatwo podjąć trudną decyzję.  Bo nie płacze w twój mankiet? W ogóle gdzie w tym stwierdzeniu jest logika – czy można z łatwością podjąć trudną decyzję? Jakie to nadużycia miałaś okazję tyle razy obserwować i które upoważniają cię do mówienia, że dla innych decyzja o eutanazji to takie szybkie rach ciach i po wszystkim, spłynęło jak po gęsi? 

Ja nie potrafię na chłodno uśpić psa...no trudno taka już jestem.

Pewnie, niech sie męczy, ale ja taka jestem. No trudno. Jestem taka wrażliwa, że nie mogę zrobić czegoś tak brutalnego.  Niech zdycha w cierpieniach, taka już jestem, no trudno.

Ale zwierz to żywy organizm. Co do decyzji i pisania potem, że jeden lekarz każe uśpić, a drugi naprawia i pies żyje 15 lat potem - to nie działa tak. Postawcie mi 10 psów z tymi samymi objawami tej samej rasy w tym samym wieku i leczonych idealnie tak samo, a gwarantuję, że tylko połowa zachowa się przewidywalnie. Przypadki beznadziejne potrafią wyzdrowieć w dwa dni, a czasem niestety przypadek, u którego w życiu nie podejrzewałabym, że się posypie, to jednak to zrobi.
Stąd trudne decyzje i to co napisała Tania - różne opinie, porady sąsiadek.
Ludzie często oczekują, że ciężar decyzji przyjmie na swoje barki lekarz, a dla nas to nie jest wcale łatwe. Tak samo, jak oczekuje się wypowiedzi w stylu - tak, pies przeżyje 3 dni i 13 godzin, więc należy mu skrócić cierpienia. Nie da się.
Pamiętam takiego kota. Kot z wszystkimi chyba chorobami zakaźnymi, niewydolnością nerek i bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Kot leżał tylko, sapał, co 5-10 minut wyjąc przeraźliwie z bólu. Męczył się tak tydzień. Robiłam wszystko, co chciała właścicielka, nie dała sobie w ogóle przemówić do rozsądku. Kot biedny w takim stanie nawet miał laparoskopię  🙄 Za żadne skarby świata nie było mowy o uśpieniu... Co się potem okazało - właścicielka kota pracowała w hospicjum dla dzieci. Dzieci też się przecież nie usypia...
Straszne to było dla mnie przeżycie, patrzeć jak ten bidak zdycha i na tą beznadziejną walkę właścicielki.
Pewnie, niech sie męczy, ale ja taka jestem. No trudno. Jestem taka wrażliwa, że nie mogę zrobić czegoś tak brutalnego.  Niech zdycha w cierpieniach, taka już jestem, no trudno.

Czasem w takich strasznych sytuacjach rozum płata figle. Stara się wyprzeć prawdę, pomaga czepiać się nadziei, udawać przed sobą. Ja byłam w takim odrętwieniu i rozpaczy. Domownicy czekali na moją decyzję, bo ja jestem taka silna i mądra i zawsze wiem co należy zrobić. A ja się bałam wziąć odpowiedzialność. Nie spałam, nie jadłam i siedziałam zwinięta w kulkę. A Pies jęczał bez końca.  Żadne bohaterstwo - słabość zwykła. Wstyd mi za to i w każdych psich oczach do dziś widzę moją wielką WINĘ. 
Piszę to ku przestrodze. Nie powólcie swoim zwierzakom cierpieć.
Niestety zarówno decyzja o uspieniu jak i o uporczywym leczeniu nie jest wcale łatwa.
Gdzie jest granica? Kiedy leczenie przeistacza się w męczenie zwierzęcia? W skrajych opisanych w tym wątku sytuacjach czasem wydaje sę oczywista ale nie zawsze tak jest.

Zgadzam się z tym, iż leczenie za wszelką cenę nie zawsze jest dla zwierzaka najlepszym wyjściem. Czasami lepiej zaoszczędzić cierpień i pozwolić w spokoju odejść.

Najtrudniej jest uświadomic sobie kiedy należy powiedzieć dość....
dlatego poniekad wszyscy maja racje

leczymy zwierzeta o ile nas na to stac
jesli jest nie do wyleczenia- humanitarnie usypiamy nie skazujac go na ciagly bol, co tez kosztuje ale wtedy my wiemy ze zwierze usnelo nawet jesli usnie nam na rekach. my cierpimy, ale zwierze juz nie.

a zle robia osoby, ktore nie maja sumienia skrocic im cierpien.

I uwazam ze jest to jedyna prawda objawiona. Kto sie nie zgadza to nie musi.
I wydaje mi sie ze wiekszosc wypowiedzi do tego zmierza.

Chore sa dla mnie akcje walki i ratowania zwierzecia, ktore i tak nie ma szans.


Nauczylam sie tego majac kilka lat swoje i nie swoje konie. Jak moze pamietacie niewidoma klaczke, ktorej wlascicielka uratowala zycie i oddala mi, a ja dobre serduszko ja wzielam... zle zrobilam, zle zrobila wlascicielka, ze nie uspila gdy mala sie urodzila.  Ona miala czyste sumienie bo oddala, pozbyla sie klopotu, ja mialam warunki, ona nie miala kasy... I to sa bledy, na ktorych nauczylam sie duzo...

Gadajcie sobie co chcecie, każdy i tak postąpi zgodnie z własnym sumieniem. A lekarze są drodzy bo leki są drogie , ich wiedza jest cenna i metody leczenia coraz nowocześniejsze a to pociąga za sobą dodatkowe koszty. Dla jasnośc,i ja nie przeciągałam nigdy niepotrzebnych decyzji i również moje zwierzęta zostały uśpione po to by nie cierpiały. Ale to nie była dla mnie decyzja łatwa mimo tego, że były w agoni. Inaczej gdy zwierze jest sprawne, je , pije jest wesołe ale choruje na nieuleczalną chorobę np: nowotwór. Ja wybieram leczenie i próbę polepszenia jakości jego życia..to wszytko.
Nie wiem Elu dlaczego tak mnie nie lubisz i uważasz, że nie warto ze mną dyskutować, szkoda.
Jeżeli chodzi o nadużycia..mhh proste często gdy pies zaczyna chorować właściciel nie chce ponosić kosztów leczenia i usypia zwierzę pod pozorem jego dobra i ukrócenia męki.








ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 14:16
Jak moze pamietacie niewidoma klaczke, ktorej wlascicielka uratowala zycie i oddala mi, a ja dobre serduszko ja wzielam...

i co sie dalej z nią stało? Macie ją jeszcze?

Nie wiem Elu dlaczego tak mnie nie lubisz i uważasz, że nie warto ze mną dyskutować, szkoda.

Ani cię lubie ani nie lubię. A dyskutować mogę o ile zaczniesz się merytorycznie wypowiadać a nie wyjeżdżać to z łzawymi historyjkami jaka to jestes wspaniała bo nie uśpiłaś psa który męczył się ileś tam dni.
A gdzie ja tak napisałam ?. Opisywałam wręcz przykład swoich uśpionych zwierząt.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 14:46
Oj przepraszam, powinien być czas teraźniejszy. Ten pies jak rozumiem nadal się męczy.

Teraz mam 15-letniego owczarka niemieckiego, który ma skórę całą we wrzodach, leczenie nic nie dało, pies śmierdzi niemiłosiernie, drapie się i dodatkowo warczy na nas bo ma zaćmię i nie widzi.  Z pragmatycznego punktu widzenia chciałabym go uśpić, serio bo zwyczajnie mam tego dość. Niestety serce podpowiada mi co innego i cierpliwie czekam aż sam odejdzie.
No właśnie pies czuje się w miarę ok,  je, wychodzi na dwór...co mam mu dać w łeb bo jest stary i śmierdzi? Jeżeli dojdzie do sytuacji dramatycznej, w której przestanie się podnosić, jeść, zacznie siusiać pod siebie itd..prawdopodobnie zostanie uśpiony. Na razie spokojnie sobie siedzi niedaleko mnie i niedawno zjadł obiad🙂 Niepotrzebna dyskusja, każdy ma prawo wybrać. Nie ma powodu do kłótni. Fakt fajnie by było nie mieć takiego problemu w postaci starego psa, ale jak zdecydowałam się go parę lat temu przygarnąć to ponoszę tego konsekwencje.
Elu odpowiadam Ci- nie poradzila sobie w zyciu.

Dla mnie glosem decydujacym w przypadkach chorych nieuleczalnie zwierzakow jest opinia i rada lekarza. Oczywiscie takiego, do ktorego mam zaufanie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 15:49

Elu odpowiadam Ci- nie poradzila sobie w zyciu.

Ale co zabiła się o coś, uszkodziła czy po prostu skróciliście jej cierpienia?
uszkodzila sie sama, zaczela dojrzewac, to i pod deklem odbijalo... no i odbilo. Jesli ktos powie ze jest w stanie trzymac kompletnie niewidomego ( od urodzenia) konia to popukam sie w czolo... i powiem ze nawet w malej przydomowej stajni, gdzie jest opieka i stado, ktore ja wychowalo- bedzie to bardzo trudne i niebezpieczne.

Taniu - co do karpi, ja jestem zdecydowanie przeciwna, nie jadam, protestuje, wspieram vive w protestach.
Poza psem i kotem mam caly baniak slodkowodnych rybek, egzotyczne rybki mają to do siebie że zdarza im sie chorować od byle g*wna, choc zawsze jest to jakas wina czlowieka.
I o ile czesc pada w ten sposob, ze jednego dnia plywa i je to drugiego juz wisi do gory dnem.
Ale są rybki które maja duzo wiecej funkcji zyciowych oraz przejawiaja jakies formy inteligencji.
Eutanazja takich rybek jest bardzo skomplikowana, bo poza odcięciem glowy za jednym ciosem reszta jest niezbyt humanitarna. Najwieksza meczarnią jest spuszczenie zywej rybki w sedesie - rodzaj bestwialstwa a takze zagrozenie sanitarne,
Prawdziwy akwarysta nie pozwala swoim rybkom cierpiec. Rybki tez mozna leczyc, nie jest to bardzo kosztowne (no chyba ze uda nam sie wybic cala obsade z cala roslinnościa i jeszcze wszystkimi bakteriami nitryfikacyjnymi)
W kazdym razie warto zawsze sprobowac taka rybe podleczyc bo szanse przezycia sa na poziomie 50%, a jak sie prawidlowo zdiagnozuje to 90%.

Zawsze wychodzilam z zalozenia ze jestem odpowiedzialna za to co udomowie, i ze nie mam prawa pozbywac sie problemu bo tak szybciej i wygodniej. W mojej ocenie odpowiedzialny czlowiek podejmuje się leczenia, a jesli stan jest krytyczny - podejmuje decyzje o eutanazji.'

I nie zgodzę się z Trusią w kwestii walki. Ludzie z chorobami walcza, a nie tylko lecza.
Gdyby nie walka i ciezka praca rodziców chorych, niepelnosprawnych dzieci te dzieci nigdy by np nie chodzily. Czy nie wyzdrowaily.
I co? te dzieci nie cierpią w trakcie? Nie wolalyby umrzec niz przechodzic bolesne rehabilitacje? chemioterapie?
zwierzeta nie maja glosu, nie myslą abstrakcyjnie, to czlowiek jest odpowiedzialny za takie decyzje.
Sto raz bardziej wolę tych bohaterów we własnym domu którzy owszem, poswiecaja swoj czas, pieniadze i sily na leczenie swojego psa czy kota niz tych, którzy preferują szybkie pozbycie sie problemu. Czy obojętnosc.
Owszem, przesadzanie w kazda strone jest zle. Ratowanie zwierzecia za wszelką cenę tez jest błędem.

Ale to błąd popelniany z miłosci i jestem w stanie go zrozumiec. Nie jestem w stanie zrozumiec obojetnosci, zimnej kalkulacji czy sie opłaca czy się nie opłaca.
I dużo bardziej cenię ludzi, którzy są prawdziwymi miłosnikami zwierzat a nie tylko ich posiadaczami.
Marzena bardzo trafnie to podsumowałaś.
Marzena, nie chciałam Cię urazić.
Ja wiem,że są tacy miłośnicy zwierząt /np.moja Siostra/ ale ja poprostu taka nie jestem. Aż taka.
Zwykły, pragmatyczny ze mnie człowiek. Z inteligencji rybek nie kpię, ale też i jej nie pojmuję.
Karpia nie jadam, wspieram niejadanie.
A o diagnostyce  chorób ryb leczeniu ich ... hm...wiem co nieco. Powiedzmy,że słyszałam.  😁
Ogólnie jestem przeciwna trzymaniu zwierząt egzotycznych w zamknięciu i jakoś to się też w temat watku wpisuje.
To trzymanie, nie to co ja o tym myślę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się