Szkolenia - lubimy czy nie?

opolanka   psychologiem przez przeszkody
03 kwietnia 2009 13:17
Niedawno wróciłam ze szkolenia, organizowanego przez firmę, w której pracuję.
Pojechałam tam, bo odczuwam chęć kształcenia się.
To, co zobaczyłam - zachowanie dorosłych ludzi, którzy tam przyjechali - mnie powaliła.

Dlatego proszę Was o odpowiedź na pytanie, czy jeździcie na szkolenia, a jeśli tak / nie, to dlaczego. Można wybrać trzy spośród 11 odpowiedzi.

Będę wdzięczna za Wasze opinie dotyczace szkoleń i tego, vo się tam dzieje.
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
03 kwietnia 2009 14:42
to moze zaczne 🙂
nie jezdze na szkolenia organizowane przez firme, sa to raczej konferencje-szkolenia organizowane przez AIESEC.
z reguly trwaja 4 dni, sa w roznych czesciach Anglii i Swiata, wiec poza wynoszeniem wiedzy moge troche podrozowac. lubie te szkolenia i warsztaty bo skupiaja sie na samo-rozwoju, sa prowadzone przez wielkie korporacje, banki i inne znaczace firmy, moge wiec poznac srodowisko, ludzi odpowiedzialnych za rekrutacje nowych pracownikow itd
dodatko poznaje mase studentow z roznych uniwerystetow, panstw, kontynentow.
a tak poza tym, po calym dniu nauki organizowane sa swietne imprezy tematyczne (wieczor grecki, walijski, kostka rubika), wiec jest tez element zabawy.

przy okazji odpowiem jeszcze za mame 🙂 ona tez czesto jezdzi na szkolenia i przede wszystkim decyduje sie na takie wyjazdy, bo moze chwile odpoczac, poznac kolejne tajniki bankowosci, a przy okazji cwiczy jezyk (szkolenia sa glownie w Anglii, Belgii i Austrii). moze lepiej zintegrowac sie z innymi pracownikami, zwiedza, robi zakupy. slowem: laczy przyjemne z pozytecznym
majek   zwykle sobie żartuję
03 kwietnia 2009 15:48
Ja swego czasu pracowałam w firmie, która zapewniała atrakcje na tego typu szkoleniach...
I to, jak różni są ludzie pod względem wykonywanych profesji... jest niesamowite.

Np. jak okazywało się, że na szkoleniu są programiści - to można było być pewnym, że cały nasz sprzęt będzie potem do remontu... Dlaczego? Bo chyba zajmują się m.in. grami komputerowymi i chyba uważali, że mają po kilka żyć.... W ogóle nie słuchali instruktorów. Jednemu prawie ucięło głowę, jak zrobił najazd motorówką w molo...

Ale to, co widziałam... przerażona byłam.. Mega chlańsko, zdradzanie mężów i żon.. Seks po kiblach... Gorzej niż nastolatki wchodzący w dorosłe życie..
Dziki pęd, jakiś obłęd... Samo `szkolenie` na które przyjechali - np.przesypiali bo musieli odespać wydarzenia wieczoru poprzedniego..
Na szkoleniach bywałam różnych. Najpierw jako pracownik jednego z banków. 99% uczestników to kobiety. W ciągu dnia znudzone tym o czym mowa a wieczorem- no coment. Mężatki najszybciej biagały za spodniami.
Bywałam też na szkoleniach gdzie firma zaprasza klientów na prezentacje i rozrywkę. Większość ludzi się nie znała, towarzystwo mieszane i zachowania różne. Generalnie tworzyły się grupki i można było się podłączyć tam gdzie klimat pasował.
Teraz jeżdżę często na szkolenia połączone z integracją. Np. do południa atrakcje typu: kajaki, narty, quady a po południu wykłady. Towarzystwo głównie męskie. 2-3 kobiety na 30-40 chłopa. Rozmowy zwłaszcza po wieczornych trunkach czasem schodzą na wiadome tematy, ale grzecznie kończą na żartach. Generalnie jest fajnie, bo nasi panowie starają się być szarmanccy, prześcigają się w pomocy. Czasem widać, że niektórzy "wyrwali" się z domu ale widadać to tylko po ich kacu następnego dnia  😂.
ja ostatnio byłam na szkoleniu.
szczerze poznałam mnóstwo nowych ciekawych ludzi.
poznałam teorie o których wczesniej nie słyszałam, a wydały się tak oczywiste i logiczne.
dostałam niesamowitego kopa energii , motywacji do działania!
no i mam nadzieje dostanę możliwośc przekazywania tego innym.
a najlepsze ze strony praktycznej to ze firma placila za moje latanie samolotami i reszte 🙂 🙂
opolanka   psychologiem przez przeszkody
04 kwietnia 2009 11:19
Dzięki za Wasze odpowiedzi 🙂

Bo ja wrociłam ze szkolenia, które uważam za bardzo ciekawe merytorycznie, fajnie poprowadzone i w dobrym miejscu. I podobało mi się.
Częśc osób jednak miała spore zastrzeżenia, że trzeba było się szkolić, bo oni myśleli raczej, że będzie 40% nauki, 60% zabawy.

Dlatego zastanawiam sie, czy tylko mi sie tak trafiło, czy ludzie generalnie własnie po to jadą na szkolenia.
Oj długo by pisać... 😉

Mam za sobą pracę w dwóch korporacjach, w działach sprzedaży i to co się działo na szkoleniach to "ręka, noga, mózg na ścianie". Merytoryka w tym wszystkim była na szarym końcu. Zresztą wiele szkoleń organizowali dostawcy - pod przykrywką "przekazywania wiedzy" fundowali po prostu libacje.

Ludzie zachowywali się jak spuszczeni z łańcucha, łby odskakiwały na prawo i lewo.Szkoda gadać. Poziom zerowy.

Myślałam, że to tylko sprzedaż tak się bawi ale widzę po Waszych wypowiedziach, że inni też potrafią dać czadu  😉
Wybaczcie,że się powtórzę (zadałam to pytanie w innym wątku już) ale uznałam,że tu będzie jednak odpowiedniejsze ku temu miejsce..

Czy jeśli firma wysyła pracownika na szkolenie (praca od 8-16-poza miastem zamieszkania, a szkolenie odbywa się od 16.30 do 19.45) to czy przysługuje mi np. skończenie pracy tyle godzin wcześniej ile godzin szkolenia mnie czeka danego dnia albo jakieś nadgodziny.. Jest to szkolenie księgowe więc będzie zapewne wymagało skupienia, a ja osobiście nie wyobrażam sobie pracy na pełnych obrotach od 8 do 20. Dodam,ze dojazd z biura na szkolenie też zajmie mi ok godziny..


Będę wdzięczna za odpowiedź..
Querido wszystko zależy od pracodawcy, ale niestety najczęściej szkolenie nie jest traktowane jako godziny pracy. Firmy traktują to jako doszkalanie Ciebie i ICH INWESTYCJĘ w Ciebie. Więc uważają, że powinnaś się cieszyć, że firma płaci za Twoją wiedzę i nie marudzić, że czas szkolenia Ci nie pasuje.
U mnie w firmie notoryczne było robienie szkoleń sobota-niedziela. Efekt był taki, że ciągle miałam z tego powodu docinki w domu, że weekendy są dla rodziny. Po kilku moich interwencjach, że życze sobie dzień do odbioru za zmarnowany weekend szkolenia są piątek-sobota.
A teraz nawet dostałam informacje, że najbliższe szkolenie mam czwartek- piątek 😉.
ja jeżdżę bo muszę - taka praca
szkolenia, narady, konferencje, seminaria .... bla bla bla
kiedyś to kochałam teraz sceptycznie do tego podchodzę
raczej marne szanse żeby się nauczyć tego co dane szkolenie oferuje - zwykle jestem już na wyższym poziomie
ale nie chodzi w tych "szkoleniach " o naukę ale o coś więcej
o to aby się spotkać nawiązać , podtrzymać kontakty które w przyszłości zapewne okażą się bardzo przydatne  itp itd
Hmm.. No to trochę nie podłamałyście.. Co prawda szefa mam bardzo fajnego ale domyślam się,że sam z żadną propozycją nie wyjdzie 😉
No ale nic. Jutro się okaże.. 🙂
Querido ja kończyłam kursy w stowarzyszeniu głównych księgowych 🙂 i nikt mi nie płacił za nadgodziny ani wolnego nie oddał
nigdy tez mi nawet do głowy nie przyszło pomyśleć o rekompensacie
skoro firma wysyła to zapewne płaci i to nie mało
na studia do w-wy tez jeździłam (weekendy) i miałam tyle z tego co za delegacje na dwa dni + dodatkowy urlop szkolny 😉 (no ale to były studia podyplomowe)
ja tam na twoim miejscu bym siedziała cicho i sie cieszyła ze w ogłe ktoś cie na szkolenie wysyła
opolanka   psychologiem przez przeszkody
04 maja 2009 10:05
Querido szkolenie to nie praca. Niestety (z tego, co wiem) nie przysługuje Ci wolne za godziny szkolenia.

Są przepisy prawa pracy dot. podróży służbowej. Mówią o tym, że pracodawca ma obowiązek zapewnić Ci dojazd, powrót, zakwaterowanie i diete (oczywiście jeśli Cie wysyła na to szkolenie).

jeśli wracasz z podróży służbowej, czyli np. szkolenia po godz. 24, to do pracy przychodzisz dopiero 8h po powrocie (jak przyjechałaś pociągiem o 2 w nocy, do pracy przychodzisz dopiero na 10😲0).

polecam każdemu prcownikowi zapoznac się z kodeksem pracy, często pomaga 😉

edit:
dodam jeszcze, że jeśli np. jedziesz na szkolenie z kolezanką z pracy (lub kolegą) samochodem służbowym i jestes kierowcą, to jesteś wtedy w pracy 😀 a koleżanka/kolega nie. Jak się przesiądziecie, to ona/on będzie w pracy, a Ty nie 😀

mi też się zdarza jeździć zarównow tygodniu, jak i w weekendy. I ciesze sie, ze firma wysyła mnie na szkolenia i za nie płaci.
Są szkolenia i "szkolenia".
Ja posyłam pracowników ile tylko się da,ale prowadzimy ocenę skuteczności szkoleń i ocenę dostawców usług szkoleniowych.
Staram się szukać szkoleń sensownych.
Widuję też "szkolenia" -typu wypij swoje pół litra w jakimś ładnym miejscu i przeleć koleżankę z pracy.
I to potępiam i uważam za marnotrawienie pieniędzy.
Ja już po pierwszych zajęciach.. Szef zaproponował bym wychodziła godzinę wcześniej żeby coś zjeść i dopiero wtedy jechała na szkolenie..
Sam kurs trochę trudny do wysiedzenia (wykłady od 16.30 do 19.45) ale na pewno przydatny zwłaszcza, że sama jestem pracownikiem więc będę chociaż znała swoje prawa 😉
Gorzej,że nic nikomu nie mówiąc zmienili harmonogram i do zaplanowanych od początku poniedziałków i śród dołożyli nam zajęcia w piątki.. Problem w tym,że ja już mam opłacony w tym czasie i rozpoczety już kurs fotografii 🙁
No i nie wiem co zrobić i jak to rozwiązac. Bedę próbowała jutro dzwonić i pytać czy pozwolą mi dokończyc kurs w następnej turze we wrześniu już ale jak sie nie zgodzą to nie wiem co zrobię.. 🙁


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się