Fundacja TARA - co dalej!?

Witam bardzo serdecznie
Odpowiadam na post Dragonii
Historia z kredytem – Fundacja musiała go wziąć , gdyż groziło zawalenie dachu w stajni, woda lała się na głowę koniom, stodoła miała całkowicie zdewastowany dach ( brak magazynu na siano, słomę w przypadku zimy jest nie do przyjęcia) pałac ciekł w kilkudziesięciu miejscach, budynek pracowniczy również (pracownicy i wolontariusze nie mieli gdzie mieszkać)

Historia z 1% - po wykonaniu remontów , wiadomo, trzeba zapłacić za pracę. Płatności firmom zbiegły się z zakupami siana, słomy, owsa, jak również i były wykonywane w czasie późniejszym. Budżet Fundacji zasilany jest głownie z odpisów 1% (na chwilę obecną , bo dążymy do tego by były też i inne źródła dochodów), remonty były bardzo dużym obciążeniem finansowym i po prostu przy tamtegorocznych wpływach z 1%, nie byliśmy w stanie zapłacić za wykonane prace. Opcje były trzy :
1. Albo zostawiamy konie bez dachu nad głową ale za to jest jedzenie,
2. Albo płacimy firmom i nie mamy jedzenia dla zwierząt,
3. Albo wspomagamy się kredytem

Historia ze skanem umowy – cały dostępny jest na stronie Tary (link poniżej podziękowania za pomoc )

Podsumowując- Zaplanowane przez nas plany i wydatki na utrzymanie schroniska „wzięły w łeb” gdy trzeba było naprawić szkody wyrządzone przez naturę. Dla przykładu w jednej ze stajni gdzie było wymienione całkowicie pokrycie dachowe z wymianą jednej trzeciej więźby dachowej na nową , dach ma powierzchnię powyżej dwóch tysięcy metrów kwadratowych (kronika budowlana na stronie Tary)
,
Na pyt 7 masz już odpowiedź wyżej, ale chętnie bym usłyszał jakie są pomysły na inne źródła dochodów.
1) Dlatego że spłata kredytu miała nastąpić do 28 października według umowy a ten miesiąc przedłużenia był ukłonem po negocjacjach z Bankiem, dlatego że mieliśmy rozpoczęte rozmowy z dwoma inwestorami pożyczkowymi na spłatę kredytu, którzy z przyczyny kryzysu przepraszając się wycofali. To dowodzi, że w Fundacji finanse to bardzo nieprzewidywalny obszar.
2) zapraszam do lektury umowy, oczywiście spłacany był ten kredyt, ale ponieważ był to kredyt obrotowy i dodatkowo przychodziły nowe wydatki to spłata została wybierana po raz kolejny, i w taki sposób nie udało siego spłacić.
3) zapraszam do lektury umowy, i odpowiadając tak taki sposób spłaty był z nią zgodny.
4) status prawny kredytu – to status spłacony. Umowy nie zawieraliśmy nowej gdyż ze swojej strony też nie siedzieliśmy „na stołkach” tylko działaliśmy. I tak udało się spłacić cały kredyt.
5) W naszym kraju organizacje mają ogromny problem z pozyskaniem jakiegokolwiek kredytu. PKO nie był jedynym bankiem, w którym dowiadywaliśmy się o kredyt. Został udzielony w takiej formie, w jakiej mógł być udzielony, o jakiej zamianie pan Pisze, Bank zgodził się dać kredyt właśnie pod zastaw hipoteki (paragraf 13 umowy) i tylko zabudowania wchodziły w rachubę. Odnośnie sprzedaży ziemi, po pierwsze hektar ziemi w okolicach Piskorzyny kosztuje od 12 do 14 tyś. Po drugie ktoś w tej dyskusji zarzucał ( niezgodnie zresztą z prawdą), że konie mają za mało ziemi i nie mogą galopować. Po trzecie bardzo łatwo jest sprzedać, tylko, co dalej, jak później dokupić ziemi, jak nie będzie już możliwości, a zakładając, że pomimo całej teraźniejszej ciężkiej sytuacji, będziemy się rozwijać właśnie to w przyszłości planujemy dokupić ziemi, by stworzyć większe pastwiska pomyśleć o uprawie zbóż, siana itp.(obniżenie kosztów utrzymania koni).
6) Boksy modułowe powstały w roku 2009, w okresie, w którym Tara nie była jeszcze prawnym właścicielem obiektu, przebywaliśmy wręcz na małej „bombie”, gdyż dzierżawa się skończyła a na terenie przebywaliśmy na podstawie bezumownego zajęcia obiektu. Czas, jaki mielibyśmy na jego opuszczenie to 2 tygodnie. Czy w tym przypadku inwestycja w postaci murowanych boksów ( tańszych, ale nie kilkukrotnie), nie byłaby straconą inwestycją? Odnośnie Funduszu rezerwowego, cały czas dążymy do tego by taki fundusz powstał, by w jego wyniku nie było „czarnych godzin”, krok za krokiem – jednym z takich kroków jest np. zakup środków na odrobaczanie, na cały rok, drugim zakup siana by wystarczyło go na całą zimę, zakup owsa. Przyjdzie i czas, że zaczniemy odkładać pieniądze. Niestety najgorszym problemem jest, że gdybyśmy nie starali się zapewniać coraz lepszych warunków koniom, to były by kolejne tematy na forum do „rozmowy”. Padały juz tematy typu, po co poidła automatyczne w boksach taniej byłoby w wiaderkach( bez komentarza). Do tej pory nigdy nie mając własnej stałej bazy, zawsze dzierżawa, budowaliśmy w drewnie z żerdzi, bo najtaniej, niestety i najmniej trwałe są takie boksy, postawienie boksów z elementów, stworzyło stałą, długotrwała i estetyczną stajnię, której nie musimy się wstydzić. Dodatkowo odnośnie ceny pragnę dodać, że dostaliśmy bardzo duży rabat, natomiast następna stajnia, stajnia Huculska, którą będziemy przerabiać będzie murowana i to najprawdopodobniej będziemy murowali sami, w celu oszczędności tylko musimy się najpierw nauczyć. Trzeba sobie jeszcze uświadomić, że nie przeprowadziliśmy się do gotowego obiektu tylko do gospodarstwa po byłym Państwowy Gospodarstwie Rolnym, które stało prze długi czas puste, i praktycznie oprócz budynków nie było niczego, wody, rynien, prądu itp. Reasumując „ Nie od razu Rzym zbudowano”. Dodam w formie wyjaśnienia, bo i też padło takie sformułowanie w dyskusji, że Fundacja nie otrzymała pieniędzy w formie darowizny na zakup gospodarstwa, a przez cztery ciężkie lata walczyła z urzędami o przekazanie gospodarstwa w formie darowizny, co przy ciągle zmieniających się dyrektorach w ANR, i innych poważnych i bogatych firmach mających zakusy na to gospodarstwo graniczyło z cudem
7) Pragnę wyjaśnić, że nie „te” doświadczenia wpłynęły na stwierdzenie, że trzeba pozyskać inne źródła finansowania, a założenie nie oddawania koni w adopcje jest założeniem stałym, nie zmiennym od początku. Jeżeli chodzi o dodatkowe źródła finansowania, pozostawimy je w tajemnicy do czasu realizacji.
,
Tomku- było wcześniej, że pieniądze, których brakło do spłacenia kredytu zostały POŻYCZONE.
A ja jak popadnę w długi to najpierw pożyczę od przyjaciół (dla Tary to zdaje się wszyscy, którzy choć złotówkę ofiarowali), potem do osób trzecich (bank). Sprzedawał będzie sobie komornik.

,
Nie wyciągałbym, ale próbował pożyczyć. Tara musiałaby opchnąć 1/3 własnego areału żeby spłacić bank lub żeby nie brać kredytu.

Co do Tary - przeczytaj jeszcze raz ostatni wpis Scarlett. Nie zauważasz (chyba) priorytetów fundacji. Tara chce stworzyć optymalnie funkcjonujące i bezpieczne gospodarstwo. Baza już jest. Droga do celu daleka. Kasa abo jest, albo jej nie ma. Wtedy trzeba pożyczać, prosić - takie jest życie.
dodając do powyższego wpisu Wawreka zwłaszcza że kredyt był wzięty na konkretne cele , nie na pierdoły, oczywiście mogliśmy spłacić kredyt sprzedając  choćby maszyny stolarskie które posiadamy w używaniu, ale czy później udało by nam się, kupić np: profesjonalną  grubościówkę w cenie takiej jak kupiliśmy 7 lat temu (w ramach likwidowanego zakładu stolarskiego) czyli 800 zł, można by sprzedać i 2 ciągniki, przyczepy, wiertło do ciągnika i wiele innych elektronarzędzi ale łatwo pozbyć się bazy maszyn, tylko później odkupując trzeba   zapłacić 3 razy więcej, a to już jest niegospodarność. Schronisko jest umieszczone na wsi a tu wiadomo każdy złomik się przydaje każda śrubka. Mając odpowiednią bazę maszyn , nawet sami jesteśmy w stanie spawać boksy modułowe, kto wie może w przyszłym roku pokusimy się zamiast murowanych. 
,
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
10 grudnia 2011 09:26
Fundacja Tara - Scarlett, Wcześniej ktoś już pytał i pisał. Czy tak drogie, luksusowe boksy nie można było zastąpić boksami murowanymi z ładnymi drzwiami (i np kafelkami z zewnątrz)? Wszak to o 2/3 kosztów mniej, a efekt i funkcjonalność taka sama... I zawsze o tę 2/3 więcej zostaje w kieszeni...
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
10 grudnia 2011 09:27
a upomnienia z banku, których ponoć bank wam nie wysyła? gdzie dowód na to że niespłacenie kredytu w podanym terminie zagraża faktycznie schronisku?
proszę również o ustosunkowanie się do przytoczonej wcześniej rozmowy telefonicznej, tej w której mówicie że sytuacja nie jest dramatyczna a ludźmi trzeba wstrząsnąć 😉
macie jakiś dowód na to że kredyt został spłacony w całości?
Tomku mierzysz innych wg siebie i okey.Ja też w razie bankructwa sprzedałabym swoje mieszkanie choc pozniej zdecydowanie trudniej byłoby go odkupic. No cóz ale Ty ,ja i nam podobni ludzie zyjemy z pracy zawodowej, jestesmy albo pracownikami najemnymi lub włacicielami niewielkich firm. Nasza sytuacjia, nasz statut jest zupełnie inny. Fundacje zyja z darowizny czy jak Ty to nazywasz z jałumuzny, tak jest z zasady , wynika ze statutu wszystkich fundacji. Prosza o pieniadze fundacje "zdązyc z pomocą" 'polsat" czy inne. One nie sa instytucjami dochodowymi, zdaje się,że nawet nie mogą przynosic dochodu. To zupełnie inaczej niz w firmach gdzie szef nie może "zapuscic" zlecenia jesli wie ,że praca w żaden sposob nie opłaci sie firmie, nie może działac na niekożyc firmy a firma ma przynosic dochód.
Zatem rzoumiem Scarlett dlaczego nie chciała i nie chce sprzedac swoich srodków trwałych. Nie dosc ,że ich za tą cenę nie odkupi to na ich zakup też będzie musiala szukac sponsora.

Jestescie nie konsekwentnii ,najpierw (st2) zachwycacie się boksami (wybudowanymi przed kredytem) a teraz mówicie ,że ładne ale za drogie. Trzeba bylo taniej.Taniej tj gdy buduje i robi się samemu, Scarlet do budowy kazdych bosków musiałaby zatrudnic ludzi, modułowe pewnie złożyli sami.
Nie umiecie czytać czy rozumieć przeczytanego tekstu? Przecież nt boksów padła odpowiedź!
Piszę w swoim imieniu Piotr
Może powiem tak, ze swojej strony, jak najbardziej będziemy w przyszłym roku budować boksy sami, jest to rewelacyjna i pożyteczna  zabawa , spawanie, murowanie, cięcie, szlifowanie sama radość zwłaszcza że w doborowy towarzystwie wolontariuszy którzy chcą coś zrobić, efekt pomimo paru niedociągnięć będzie znakomity ( do tej pory wolontariusze wspominają budowę stajni suskiej, gdzie zawsze budowało od 8 do 20 ludzi , a w przerwie dziewczyny skakały do młodzieżówki robiły kanapki i wspólnie śniadaliśmy w stajni na terenie budowy, wczujcie się w ten klimat. Przez długi czas swego życia byłem harcerzem, i jeszcze pamiętam czasy kiedy w ramach zabawy i pożytecznego działania  rąbaliśmy drzewo za free - babci, pomagaliśmy przy sianokosach - dziadkowi, tak jak napisałem robiliśmy to za darmo dla idei, spójrzcie w lustro, czy aż tak bardzo człowieczeństwo się zniekształciło czy zawsze musimy szukać zadry. Wzięliśmy kredyt ale zastanówcie się na co, nie na nowe buty, nie na domek na Karaibach, na dachy na d stajniami, nad stajniami dla koni, wiem że trąci tu patosem ale, pragnę wyjaśnić od siebie po ludzku. Szanowni rozpoczynając Tarę kilkanaście lat temu, mówiłem że jest to moje życie że nie dzielę na wypoczynek i pracę , że nie jest to poświęcenie. Teraz już wiem że jest to największe poświęcenie jakim mogłem się obarczyć, wielu z Was wydaje się że, życie Pani Prezes miodem spływa, ale jak wielu z Was kończąc pracę o 2 w nocy nie ma już siły się umyć i śpi w ubraniach, byle złapać coś ze snu jak wielu z Was je jeden gotowany obiad w ciągu miesiąca , bo na ugotowanie codzienne nie starczyło czasu, jak wielu ma możliwość załatwienia "spraw małżeńskich" raz na 3 miesiące , bo zmęczenie , bo nie ma czasu. Wiem że to moja małżonka, ale do cholery szanujcie ją jako istotę , jako tytana zmagającego się z codziennym trudem. A propos podam zwykły dzień rano wyjazd po więźniów ( pracują w Tarze w formie społecznej) , później szybki skok do Opola  bo akurat jest tam prelekcja, później powrót o  19 potem 5 minut rozmowy co się działo w Tarze z małżonkiem potem papiery , potem komputer, o mamy 24 co tam jeszcze patrze na oczy jeszcze przygotuje na jutro jedzenia dla psów , o 2 w nocy no to chyba pójdę już spać. A o 6.30 pobudka, czy tak wygląda życie każdego z Was. Ludzie zmiłujta się   Tara jest poświęceniem wszystkiego prywatnego, ha od 14 lat nie byliśmy razem na urlopie, od 14 lat nie mieliśmy dnia wolnego, można się czepiać że coś źle zrobiliśmy ale z drugiej strony.... wielu z Was posatpiło by tak samo. Mają cel mając idee cały czas czuję się tak samo czuje się jak ten co Babci przygotowuje drzewo na zimę za darmo dla samego tylko uśmiechu.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
10 grudnia 2011 10:50
szanuje i życzę wszystkiego najlepszego jak i wszystkim którzy pomagają zwierzętom :kwiatek:
natomiast chciałabym aby działania fundacji były przejrzyste i jasne, żeby nie pojawiały sie kwiatki w stylu pani narajewskiej-której posty odstraszyły zapewne wielu potencjalnych darczyńców, żeby nie powiedzieć ze obraziły
Fundacje zyja z darowizny czy jak Ty to nazywasz z jałumuzny, tak jest z zasady , wynika ze statutu wszystkich fundacji. Prosza o pieniadze fundacje "zdązyc z pomocą" 'polsat" czy inne. One nie sa instytucjami dochodowymi, zdaje się,że nawet nie mogą przynosic dochodu.
bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura. Fundacja powinna być ufundowana przez bogatego fundatora i powinna  żyć i realizować cele ze swojej działalność (vide Fundacja A.Nobla)
albo kogoś stać na filantropię, albo nie!
fakt że ludzie, roszczą sobie pretensję do wynagrodzenia, tytułem "uprawiania dobroczynności" uważam za zwyczajnie /brzydkie slowo/ (largo i stricto ).
utopia
wrotki, fundacja Nobla zapewne nie sklada sie z samych wolontariuszy ale zatrudnia ludzi i ci ludzie dostaja kase "tytulem uprawiania dobroczynnosci". Tak samo mozna ujac ze darczyncow Tary stac na filantropie, a wplacajac kase godza sie (badz nie jak widac) na utrzymywanie pracownikow fundacji. Roznica jest taka, ze wplacajacy nie maja wplywu na gospodarowanie tymi pieniedzmi i w tym caly problem. Wlasnie dlatego jak dlugo nie bedzie jasno powiedziane na co i jakie pieniadze ida, tak dlugo beda tego typu jazdy, pomiedzy darczyncami, w dysponentami pieniedzy. Dla mnie calkowita transparentnosc dzialan jest warunkiem wplaty i dlatego od pewnego czasu nie wplacam zadnych pieniedzy fundacjom (poza przypadkiem kiedy musi byc jakas posredniczaca miedzy mna, a konkretnym odbiorca, bo tak sobie zyczy odbiorca).
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
10 grudnia 2011 12:34
Panie Piotrze to nie jest tak, że my tutaj nie szanujemy Państwa pracy, że nie szanujemy Pana żony. Wręcz przeciwnie! Proszę przeczytać jak na początku wypowiadali się w tym wątku forumowicze. Prawie wszystkie posty dotyczyły tego, że Tara jest jedną z niewielu fundacji, którym można ufać. Pojawiły się pytania (to w takiej sytuacji jest zupełnie normalne), ale zadawane w sposób kulturalny i nie oskarżające Tary. Nagle pojawił się post Państwa pracownicy. Post napisany w sposób szyderczy, wstrętny i agresywny, a przy okazji atakujący również osoby, które nie zadawały nawet "niewygodnych" pytań. Proszę się nie dziwić, że po czymś takim pozostał spory niesmak i część osób spojrzała na Tarę zupełnie inaczej.

Pan opisał Waszą pracę jako potwornie męczącą, ale jednak tą której chcieliście, którą kochacie. Pierwszy post napisany tutaj w imieniu fundacji przedstawiał Was niczym męczenników. Opisywanie głupot na temat wyciągania lodu z wiader itd. Przecież to forum końskie! My wszyscy robimy to samo. Każdy z nas wie jak to jest musieć iść do stajni kiedy zimno, kiedy wieje, kiedy choroba nie pozwala wstać z łóżka, ale robimy to z takiego samego powodu jak Pan to opisał-ponieważ to kochamy i chcemy i nikt z nas nie oczekuje, że inni będą nas za to chwalić, bo to nasz obowiązek.

Mimo nieco innego spojrzenia na Tarę trzymam kciuki, żeby Wam się udało, żebyście dalej mogli pomagać i mam nadzieję, że z czasem osoby, które przestały Tarze tak bezgranicznie ufać, jednak to zaufanie odzyskają.  :kwiatek:


wrotki zgadzam się z Tobą co do wynagrodzeń, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby w fundacji takiej jak Tara nie było pracowników. Niestety ale przy takiej ilości zwierząt nie ma możliwości, żeby nie na miejscu nie było kogoś przez cały czas. Gdyby nawet wystarczyły dwie osoby (Scarlett i Piotr) to z czego oni by żyli? Przecież nie mają żadnej możliwości podjęcia jakiejkolwiek pracy. Zgadzam się z bobkiem powinno być jasno napisane ile pieniędzy idzie na jakie cele. Wtedy łatwiej byłoby wyciągać wnioski.
ja nie wiem i nie chce wiedziec co oznacza praca przy tylu koniach i innych zwierzętach, do tego w wiekszosc bardzo chorych zwierzetach. Ja mam 12 koni i na szczęscie wszystkie zdrowe (he,hę czasem choruja np kolka Bajki czy podbicie Hultka ale generalnie sa zdrowe) miałam w swoim czasie jednego chorego konia, jednego konia specjalnej troski i po wielu latach trzeba ja było uspic. Nie wyobrazam sobie opieki nad wiekszą iloscia tach chorych koni. To ejst wielka praca i wielkie poswiecenie.
Kurczak pamietaj ,że nasze konie ,nawet jesli miały jakąs przeszłosc to dzis są zdrowe , normalne ,zdrowe konie a tu...tu w fundacji mamy do czynienia ze schorowanymi, często ze staruszkami ,.
Ja chylę czoła bo co innego jest pisac a co innego naprawdę w realu całe życie podporzadkowac skrzywdzonym zwierzakom.
Ja ile mogłam wpalciłam i ja dalej dekalruje pomoc kazdej fundacji której zaufam. A Tara jest taką fundacją.
wrotki zgadzam się z Tobą co do wynagrodzeń, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby w fundacji takiej jak Tara nie było pracowników. Niestety ale przy takiej ilości zwierząt nie ma możliwości, żeby nie na miejscu nie było kogoś przez cały czas. Gdyby nawet wystarczyły dwie osoby (Scarlett i Piotr) to z czego oni by żyli?
no właśnie o to chodzi, że co innego fundator,a co innego niezbędny pracownik.
jak ktoś chce sam dla siebie stworzyć miejsce pracy, to powinien założyć Sp z O.O., a nie fundację. w normalnym układzie, Fundację zakłada fundator, który ma inne źródła utrzymania, niż procent od datków, bo w przeciwnym wypadku, to ktoś zwyczajnie stwarza sobie miejsce pracy, pod pretekstem szczytnego celu.
PS i nawet Jerzy Owsiak już nie musi sprzedawać witraży...  🤔
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
10 grudnia 2011 13:09
Faza może źle się trochę wyraziłam. Nie śmiem porównywać pracy przy kilku czy kilkunastu koniach do pracy przy setce. Chodziło mi to, że mało kogo rusza opisywanie jaka to ciężka jest praca przy koniach, bo my wszyscy tą pracę znamy. Masz rację z pewnością Scarlett i Piotrowi należy się szacunek za to co robią, ale szacunek, a nie współczucie, bo w końcu robią to co kochają i do czego całe życie dążyli.

wrotki z jednej strony ok, ale z drugiej to co za różnica czy fundacje zakłada fundator, który zatrudnia pracowników, czy zakładają osoby same będące pracownikami tej fundacji? Pod względem finansowym nie widzę żadnej różnicy, bo pieniądze i w jednej i w drugiej sytuacji i tak są przeznaczone dla pracowników.
A propos podam zwykły dzień rano wyjazd po więźniów ( pracują w Tarze w formie społecznej) , później szybki skok do Opola  bo akurat jest tam prelekcja, później powrót o  19 potem 5 minut rozmowy co się działo w Tarze z małżonkiem potem papiery , potem komputer, o mamy 24 co tam jeszcze patrze na oczy jeszcze przygotuje na jutro jedzenia dla psów , o 2 w nocy no to chyba pójdę już spać. A o 6.30 pobudka, czy tak wygląda życie każdego z Was.

masz absolutną rację. moj mąż przesadza, bo od pół roku nie spał dluzej niz 3-4 godziny i śmie być zmęczony. pracuje głównie fizycznie. ale masz rację, kazdy ma tak proste życie, tak banalne, Tylko i wyłącznie wybrańcy walczą o kazdą godzinę snu, o kazdą złotówkę. reszta swiata ma miliony na koncie, zadnych problemów i nie pracuje.  Prosisz o szacunek, więc proszę szanuj pracę innych, chyba, ze jesli czlowiek nie poswieca sie dla "fundacji, stowarzyszenia badz innej dzialalnosci charytatywnej" a dla rodziny, to jego praca jest mniej warta🤔

jak wielu ma możliwość załatwienia "spraw małżeńskich" raz na 3 miesiące , bo zmęczenie , bo nie ma czasu
Tara jest poświęceniem wszystkiego prywatnego
az mi cięzko skomentowac.
ogólnie wydzwiek jest taki : Wam sie wydaje, ze nam jest dobrze, ale my sie tak poswiecamy, tyle robimy, jestesmy tacy dobrzy. Jest to Wasza swiadoma decyzja, wielu ludzi pracuje i nie ma czasu na nic, a nie robi  tego wielkiego poswiecenia, ba, wielu wie, ze to normalne, pracuje się na coś, czy to na rodzinę, czy to na konie, czy na samochód, dom.


Wasza praca jest ogromna, ale metody postępowania przykre. skoro wiedzieliscie duzo wczesniej  o braku puli kredytowej, to dlaczego apel w ostatnim momencie? dla mnie jest to typowe "ruszenie publicznosci". chętnie bym się myliła.

kolejna sprawa, mnie nie obchodzi czy wydajecie pieniądze na dachy, samochody czy manicure. nie mnie oceniac Waszą gospodarność. ale aż mi sie nasuwa pytanie, warto brac kolejne konie i "ratowac" ich byt, który dalej jest zagrożony, czy skupic sie na zmniejszeniu liczby koni, a doprowadzeniu do ładu sfery budowlanej fundacji?  teraz stajecie przed wyborem: jedzenie dla koni, albo dachy. i tak zle i tak niedobrze, bo dach nie moze spasc na konie, i nie mogą też się obyc bez jedzenia. wiec trzeba wziac kredyt. ale jak go potem spłacic? skoro wydatki są juz rozplanowane? nie wiem, czy nie zastanowiliscie się nad tym, ile koni jestescie w stanie utrzymac, czy wcale nie bylo tak zle, a dramatyzm dał dodatkowe pieniążki. oczywiscie nie liczę na cud i przyznanie sie, bo to własnie jest utopia.

dla mnie fundacja to firma. chyba, ze poza fundacją macie inne prace, z któych się utrzymujecie, fundacja nie utrzymuje ŻADNEGO pracownika, nie daje Wam pieniedzy na zycie. wtedy jest to bardzo wspaniałe i ideologiczne hobby. bo przepraszam, ale czym się różni czlowiek wykupujący konika, dla siebie, od fundacji, która robi dokładnie to samo? Gdy w firmie mojego męża jest gorzej, to nie płacze nigdzie i nie prosi o pomoc, bo on sobie nie daje rady, tylko robi wszystko co w jego mocy, bo to jego prywatny folwark, z którego on ma zyski, straty, czas, pasję, zmęczenie.

bardzo chętnie podyskutuję, i jesli bez patosu powiecie, ze macie inne zdanie, chetnie moje zmodyfikuję przy odpowiednich argumentach  :kwiatek:






Isabelle- jest różnica. Twój ( i mój też) mąż pracuje by mieć kasę, by ją wydać na rodzinę.
,
Tomku, piszsz do pana Piotra lecz piszesz publicznie dlatego tez pozwolę sobie powiedzieć ,że w zaden sposob pan Piotr nie wznosi się do wyzszej pozycji. Ja zrozumiałam Jego post jako prosbę o zrozumienie sytuacji i prosbę o nie "atakowanie" "szkalowane" jego żony.
Dzis w tych trudnych czasach każdy z nas pracuje cięzko bo o pieniadze coraz trudniej, coraz trudniej jest utrzymac obecny status i stan posiadania ale... co innego praca zawodowa a co innego praca dobroczynna. Ja np nie potrafiłabym , nie umiałabym pracowac z chorymi dziecmi , z trudną młodzierzą , w schronisku czy w fundacji. To bardzo specyficzna praca i warto aby była doceniana a często nie jest.
Nie kazdy potrafi byc takim drugim Owsiakiem i pociagnąc za sobą wir ludzi, to naprawdę trzeba umiec i lubic.
Fazo, ale to nie jest (jak domniemam) dodatkowy sposób, tylko zródlo utrzymania. a zrodlo utrzymania to nie jest dobroczynnosc do konca tylko firma.

Marysiu ale jaka róznica? mój mąż pracuje, by utrzymac rodzinę, konia, w niedalekiej przyszlosci dzieci. po co pracują Pan Piotr i jego rodzina? by utrzymac konie i siebie, bo przy takim nawale obowiązków jest niemozliwoscią pracowac gdzies indziej zawodowo. jesli bym chciala utrzymywac zamiast jednej emerytki, 50 takich emerytek, bo tak chcę, to jest mój wybór, i cos na co swiadomie pracuję.
,
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się