PILNE! Uratujmy klacz przed skazaniem na rzeź!!!!

strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
10 lutego 2014 21:10
i znowu wszystko sprowadza się do wieku.
pewnie zaraz będą posty "ferie się zaczęły" "które województwo ma teraz ferie?"

wiek, wiekiem.

Ale widać, że dziewczynie zależy, co może zrobić to zrobi.
Świata nie zbawi, być może i tego konia też nie uratuje.
Ale fajnie, że się stara.
Kto z nas by postąpił podobnie? A kto patrzył by na to z obojętnością?
Niektóre trzynastolatki naprawdę potrafią być rozgarnięte. Ja sama się za rozgarniętą uważam, a jestem dodatkowo dzieckiem z porażeniem mózgowym, więc tym bardziej powinnam być "ą, ę". 😉
Może nie uratuje, ale przynajmniej nabędzie doświadczeń. Postawi kolejny krok w stronę dorosłości, a w tym wieku te kroki trzeba już stawiać, trzeba się uczyć podejmować właściwe decyzje.
Może jej się nie uda, ale próbować nie zaszkodzi. Jeżeli koń i tak ma zginąć, każda próba pomocy może być dla niego korzystna.
i znowu wszystko sprowadza się do wieku.
pewnie zaraz będą posty "ferie się zaczęły" "które województwo ma teraz ferie?"

wiek, wiekiem.

Ale widać, że dziewczynie zależy, co może zrobić to zrobi.
Świata nie zbawi, być może i tego konia też nie uratuje.

Ty też sprowadzasz do wieku tylko od drugiej strony.
Spokojnie przeanalizuj. Nie ma nic do powiedzenia, tak? Ma się nie wtrącać tylko pracować za jazdy, tak?
Myślisz, że ja czy większość tu obecnych dorosłych, nie zna smaku takiej sytuacji?  Zna.
I ja wiem, że jeśli nie ma oparcia np. w rodzicach (mało kto ma) to nic nie zdziała.
Alladynka rozumiem ale sama pisała, że ta rana na początku była  powierzchowna wiec sam fakt czyszczenia by ucieszył właściciela bo przecież weta nie wygonił wiec czemu mialby ja wygonić.

Teraz jak zacznie przemywać ranę też nikt nie zauważy, w końcu sporo czasu tam spędza a watpie aby starszy z Pan stal nad głową. Jeśli bym znalazła sie w tej sytuacji zrobiłabym  dobre zdjęcie rany, wyslala do polecanego weta i poprosiła o poradę czym czyścić i smarować. Takie rozwiązanie bym przyjęła nie mając kasy bądź bojąc sie zapraszać swojego weta co by mnie nie wywalili.

Dodam, że jest to kwestia wieku bo brakuje racjonalnego myslenia i szukania rozwiązań, widać bezradność. I nie piszę tego negatywnie ale jednak dorosły ocenia inaczej tą sytuację.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
10 lutego 2014 21:17
No właśnie, dlatego przede wszystkim trzeba zacząć działać. Niekoniecznie na forum bo tu tylko teoria.
W praktyce bywa różnie. Ale przede wszystkim może pomóc rodzina.
I niestety, chodzi o pieniądze... często chodzi o pieniądze 😉
akroksa - No właśnie, ja też bym tak zrobiła. Ale ani ja, ani Ty nie jesteśmy autorką pytania.

Niekoniecznie trzeba działać od strony finansowej. Jeżeli nie ma się takiej możliwości, trudno. Można spróbować chociaż podleczyć konia, podstawowe środki odkażające, opatrunek - to nie kosztuje nie wiadomo ile. A pomóc może. Chociaż trochę.
Hmm, może i mam ferie, ale to tym lepiej, bo będę miała czas dla tego konia.
No cóż, ban na RV to raczej nie będzie dla mnie koniec świata- a utrata tej stajni w pewnym sensie tak (bo to znaczy koniec opieki nad końmi-co uwielbiam). A w pobliżu innej nie ma. Może 15 km- ale wtedy konie będę widziała raz w tygodniu... usuwam. ALE- oczywiście że będę walczyć. 😉 Jak już pisałam- moja walka nie ogranicza się tylko do RV. Zacznę koniowi odkażać tą nogę. Spytam się co i jak. Trudno.
No nie usuwaj, może jakoś się zatrze i nikt nie doniesie. Poczytaj wątki o leczeniu ran i tu zostań.  :kwiatek:
p.s
Ja cię nie chciałam niepotrzebnie straszyć, tylko uświadomić pewne rzeczy. Sam temat budzi we mnie bolesne wspomnienia, bo i ja kiedyś przez to przeszłam. Opisywałam tu w innym wątku, jak to agresywnego konia oswoiłam. Nie napisałam historii do końca. Koń wraz z pojawieniem się nowego trenera zniknął. Bo uznano, że niebezpieczny. Przyszłam do stajni a jego już nie było. Pojechał na mięso.
Cóż- trochę za późno...
Tylko skąd ta nagła zmiana? Owszem, poczytam, bo teraz będzie mi to potrzebne. Szczerze? Czuję się doroślej od wielu osiemnastek... Niekoniecznie jestem, ale tak się czuję... niefajnie.

A może tego bana nie dostanę? Wątpię...  🙄
Jeśli się uda, zrób fotkę rany i wyczaj co było stosowane.
Co prawda jestem przeciwna jakiemukolwiek leczeniu przez internet, ale jeżeli już naprawdę nie da się nic innego zrobic, to może faktycznie zrób fotę i pokaż nam, co się dzieje. Kto wie, może wystarczy zwykła piochtanina, żeby załatwic sprawę...

Nie skazujcie tego konia. Serio. Widziałam gorsze przypadki wychodzące na prostą.
Ja nie skazuję. Tylko chciałam postawić sprawę z głowy na nogi.
Ja przecież go nie skazuję. Widzę szansę, że tą ranę da się wyleczyć. Koń jest chętny życia. Je bardzo chętnie, biega, uczy się. Niestety jest płochliwy, co też jest utrudnieniem przy zabiegach weterynaryjnych. Potrafi nawet kopnąć. Ale szczerze mówiąc sądzę, że dużo go nauczyłam, bo dzięki mnie daje się w ogóle czyścić. Podnosi przednie kopyta (tylnych wolę na razie nie- ze względu na moje bezpieczeństwo).
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 lutego 2014 08:29
tylko niestety mamy tu do czynienia z wizerunkiem wsi, na której nikt nie pier***i się z leczeniem. I los konia zależy od starego dziadka, który na leczeniu się nie zna. I woli konia oddać na rzeź (przynajmniej tak mu się wydaje bo tak jak piszecie - nie przyjmą)  i dostać za to pieniądze, niż wydawać je na leczenie...
strzemionko- proszę Cię, nie pisz tak- bo mnie się dostanie, jeśli ktoś to zobaczy...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 lutego 2014 08:39
Rogalosz ale taka jest prawda. Nie tylko w tym wypadku. Na wsi ludzie zabijają świeżo urodzone kociaki zamiast wydać na sterylizację kotki. Wolą przywiązać psa na łańcuch niż wybudować mu kojec. I tak dalej...
No w sumie prawda- ale tutaj tak nie ma... na prawdę.
Dobra, nie pogrążajmy sprawy - nie oceniajmy nikogo, tylko skupmy się na samym koniu
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 lutego 2014 08:46
Rogalosz 😉 dobrze wiemy jak jest. Rozumiem, że trzymasz tam konia, spędzasz w tej stajni dużo czasu, jesteś do niej przywiązana.
Ale daj sobie pomóc. Zdobądz info o których Ci wczoraj pisałam, odpisz mi na pv, i wtedy zobaczymy 😉
ikarina- dokładnie.

strzemionko- o 11 wybieram się tam, poprosiłam koleżankę- przyjedzie ze swoim aparatem i zrobię zdj.
Rogalosz, super, zrób zdjęcie, najlepiej w jakimś jasnym miejscu, żebyśmy mogli dokładnie zobaczyc, co i jak 😉
Strzemionko proszę cię nie pisz tak o ludziach na wsi. Wieś się zmienia. Owszem starsze pokolenia może i tak myślą i robią, ale wszystko idzie do przodu. Przynajmniej na "mojej" wsi widzę poprawę w przeciągu 10 lat jak się t sprowadziłam.
agulaj79- też tak sądzę... to że wieś- nie oznacza od razu że ludzie zabijają kocięta. Ja się z czymś takim nie spotkałam na żywo... Konie na wsi mają czasem o wiele lepiej niż te w stajniach z solarką (nie zawsze).
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 lutego 2014 09:26
różnie bywa na wsiach - jeśli kogoś uraziłam to przepraszam.
Ja mieszkam na wsi ale nie takiej zabitej dechami - mamy sklepy (nie tylko spożywcze: z butami, z ubraniami w tym jeden lumpeks, sklep z chemią z Niemiec), bank,  nowiusieńką szkolę podstawową wybudwaną z unijnych środków, dom przyjęć okolicznościowych, stacje benzynowe, myjnia kiedyś nawet była ale właściciel wyjechał i zamknął.
Ale mimo tego, tych nowości, na niektórych podwórkach można spotkać psy na łańcuchach, psy mające właścicieli ale latające po ulicy "pani bo on ciągle za sukami leci". A małe kotki zabijał tata mojej byłej przyjaciółki, jak jeszcze mieli kotkę.
Hmm no ale w sumie w mieście też mogą zdarzyć się takie rzeczy. Nigdy nic nie wiadomo. Ja tam lubię wieś, bo jest cisza i spokój. Akurat ta nasza jest taka że ani się psy nie błąkają, nie są na łańcuchach.

Nie wydaje Wam się że teraz to trochę  🚫?
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
11 lutego 2014 09:38
wydaje się dlatego zamykamy buzię na temat wsi i czekamy na zdjęcia rany 😉
U mnie psy biegają po ulicy, ale to są zwykle te wyrzucone z auta przez miastowych. Domów u mnie kilka na krzyż i wiadomo kto jakiego psa ma.
Dokładnie, czekamy na zdjęcia.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
12 lutego 2014 07:20
edit: chcialam wstawic zdjecie ale nie moge z telefonu, postaram się jak najszybciej wyslac. Jeśli ktos chce, mogę teraz wyslac mms, ewentualnie na maila.

Bo w sumie nie wiem czy powinno tu znalezc sie to zdjecie.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
12 lutego 2014 18:19
co prawda sprawa idzie na przód, koń prawdopodobnie wyjedzie do kliniki.
Ale wstawiam zdjęcie rany, jestem ciekawa co o tym myślicie. Do wyleczenia?
Według mnie - jak najbardziej do wyleczenia.  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się