Cała prawda o pensjonacie

wiem coś o korkach w Szczecinie, mieszkałam tam 3 lata  🙄 z tym kursem euro masz rację, to może być problem
Chromek_, ekhem, gdzie stoicie?
Chromek_,
Demonizuje, owszem. W mojej litanii uwzględniłam wszystko, co nie znaczy, że wszystko jest do wymiany - wiele rzeczy to "pierdołki", które nie przyszły by mi do głowy, gdyby kilka podstawowych rzeczy, składających się na 'wysoki' wydawać by się mogło standart stajni, nie leżało i kwiczało.
Zaplecze ternerskie jest imponujące, owszem, ale nie jest chyba wpisane w koszta pensjonatu. 500zł/miesiąc to nie jest majątek - jak na ośrodek tej wielkości. Chociaż co do alternatywy nie mogę się zgodzić, bo w pobliżu jest kilka stajni, w których za tą samą kasę koń jest przynajmniej pół dnia na padoku. W tej stajni - pracując i mając prywatne życie - jestem w stanie wypuścić konia na ok godzine. Co to jest godzina wobec 23 godzin spędzonych w boksie?
Co do kowala - uważam, że jest conajmniej dobry - dobrze kuje swoje konie. Co do kucia 'mojego' mam kilka zastrzeżeń. Ja ostatnio mimo regularnego przypominania się czekałam 3 tygodnie. Widać są klienci i klienci.
Dodatkowy posiłek o 22 - znam takich co podawali, ale zrezygnowali, bo zdażało się że rano wiaderko dalej stało :p
Hala niby jest - ale jej nie ma bo jak sama piszesz często niesposób z niej korzystać. Ale stoi, więc domyślam się, że za to też płace.
Nie wątpie, że są ludzie dla których ta stajnia jest korzystnym kompromisem, ale ja jako, że jestem z tej gorzej jeżdżącej rekreacji 😉 chętnie bym się stąd wyniosła, a nie mam takiej możliwości. Frustrujące  🙄
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
02 sierpnia 2009 12:56
Ja natomiast wybrałam małą prywatną stajenkę w okolicach Krakowa.
Płacę od 550 do 600 zł w zależności od pory roku.
Warunki...może nie idealne. Nie mamy hali, ujeżdżalni z prawdziwego zdarzenia. Mimo to nie zamieniłabym tej stajenki na żadną inna.
Posiłki 2 razy dziennie z możliwością podawania "obiadu" ( oczywiści składającego się ze swojej paszy ), b. dobrej jakości sianko, owies i słoma.
Co do sprzątania hmm... w ziemie, na jesień i na wiosnę średnio 1-2 razy w tygodniu + codzienne dościelanie. W lecie wybierane codziennie do zera.
Konie całymi dniami są na łąkach, tylko w porządne upały sprowadzane do stajni na czas najwyższych temperatur. W chłodniejsze pory czasami czas na wybiegach jest skracana. W lecie istnieje możliwość podawania zielonki raz lub dwa razy dziennie. Istnieje też możliwość postawienia konia na trocinach.
Co do owijek, derek, kantarów... Mój koń już od jesieni stoi w derce ( niestety zimna nieocieplona stajnia i duża ilość okien ), ochraniaczach stajennych i jeśli rano ktoś zauważy, że coś się zsunęło, zaraz wraca na swoje miejsce🙂. Kantar zdejmowany na noc jeśli tylko się poprosi, tak samo jak maska przeciw owadom, która jest zakładana rano a ściągana wieczorem.
Jestem bardzo zadowolona. Może czasami, w czasie niesprzyjających warunków marzy mi się hala lub chociaż ścieżka, na której nie trzeba topić sie w błocie🙂. No ale fakt, że konie wychodzą na cały dzień ze stajni i odległość jaka mnie dzieli ze stajnią ( góra 450 metrów 😁 ) wygrywają z każdym niedociągnięciem 😜
Ja mam do stajni jakieś 30  min samochodem w jedną stronę - ma szczęście akurat tak mieszkam, że jadąc z domu mogę ominąć większość korków, a jak jadę z uczelni to niestety przez samo centrum, choć nie przesadzajmy - w Szczecinie pod względem korków akurat nie jest tak źle. Są miasta w Polsce, gdzie jest o wiele gorzej, a jak zobaczyłam korki w Kanadzie to uwierzcie mi – nasze korki nie dorastają im do pięt :P

Fakt, że w Szczecinie jakiegoś super wypasionego ośrodka na miarę np. Chojnowa, czy też stajni Lostak niestety nie ma. Przede wszystkim chyba w żadnej ze szczecińskich stajniach nie ma naprawdę porządnej hali do jazdy- wyjątek stanowić mógłby Przęsocin, gdzie hala jest naprawdę śliczna i podłoże na niej profesjonalne, ale niestety jest niewielka. Myślę, że przy takiej inwestycji jaką tam przeprowadzono można by było postawić pełno wymiarową halę. Ja zastanawiałam się nad postawieniem konia w tej stajni bo mam do niej 5 minut samochodem, ale się nie zdecydowałam, bo nasłuchałam się różnych historii...

Stoję w stajni gdzie mojemu koniowi jest jak w niebie. Codziennie jest sprzątane, koń na padoku tyle ile sobie zażyczę ( 8 sporych, trawiastych padoków), przestronna stajnia, siodlarnia ogrzewana, 2 toalety ( jedna z prysznicem), derki, ochraniacze, owijki zakładane i ściągane, jedzenie dla koni wedle życzenia. Jak się chce jakieś dodatki w jedzeniu to trzeba samemu przygotować i zostawić, ale jak się poprosi stajennego to nie powinno być problemu, żeby coś dosypał. Opieka trenerska na miejscu, choć ciężko się dobić, jeśli się nie jest stałym klientem :P Jedyne mankamenty to brak hali i podłoże, które co prawda nie jest profesjonalne, ale złe tez nie jest. W planach jest rozbudowa, czyli między innymi pełno wymiarowa, murowana hala z lustrami, choć to na pewno nie w tym roku. Cena – 750 zł. Ja jestem zadowolona i jedynym minusem dla mnie jest brak tej nieszczęsnej hali, choć zimą udostępnią nam wiatę - zobaczymy, czy zda egzamin.

Ja bardzo chętnie zapłaciłabym do 1200 zł za stajnie z dużą halą, krytym lonżownikiem, karuzelom, ale takiej stajni w Szczecinie nie ma , choć też nie ma co rozpaczać, bo kilka na prawdę sensownych pensjonatów się znajdzie. Jak pisałam – chyba największy problem jest z halą.
Aga_Leming, z tego co piszesz wnioskuję, że stacjonujesz w Płochocinie🙂

Ja osobiście nie dałabym za hotel tam 750zł - dla mnie to cena jak z kosmosu za tamtejsze warunki, no ale każdy wybiera to co mu odpowiada najbardziej🙂

Co do Przęsocina - stajnia jak marzenie, ale reszta bez komentarza... nie wyobrażam sobie, żeby mój facet czy znajomi przychodzący ze mną mieliby płacić 12zł za wejście na teren stajni...
dlatego też jest tam obecnie hmm... 1 pensjonariusz🙂 to mówi samo za siebie🙂
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
03 sierpnia 2009 09:45
Chromek_, ekhem, gdzie stoicie?


mi tylko jedno takie miejsce pasuje...Miłosna w Kwidzynie...
i gdybym wiedziała za co tam żyć,chętnie bym się przeprowadziła 😎
Zapraszam, daj sobie szanse na zweryfikowanie wyobrażeń 😉 jestem pewna, że rzeczywistość bardzo od nich odstaje :P
m0niSka Trafiłaś w 10 🙂 Ja ze stajni jestem bardzo zadowolona – cena mała nie jest, ale za spokój wewnętrzny, że koń jest w dobrych rękach jestem gotowa zapłacić. Poza bdb. opieką i wielkim sercem dla koni ze strony właścicielki i obsługi, myślę, że warunki nie są złe. Stajnia jest nowa, bardzo ładna, bez rekreacji na terenie zamkniętym. 2 place do jazdy – jeden z podłożem kiepskim, a drugi z całkiem przyzwoitym.  Plac do jazdy nie jest może z profesjonalnym podłożem, no ale ile stajni ( zwłaszcza w zach-pom) je ma? Podłoże zostało wyrównane i odpowiednio przygotowane i bardzo miło się na nim jeździ. Sa przeszkody, więc i poskakać można, choć faktycznie jeszcze jeden plac typowy dla skoczków by się przydał. Jak pisałam – cena może nie jest najniższa, bo można by za tę kasę wymagać więcej, ale ja jestem zadowolona i raczej przenosić się nie zamierzam ( chyba, że na zimę wyemigruje chwilo do Bartoszewa na halę, ale mam nadzieję, że nie będzie potrzeby). Nie ukrywam, że dla mnie jednym z ważniejszych czynników dla których stoję tam, gdzie stoję jest osoba trenera ( a właściwie trenerki).Zresztą mam nadzieję, że niedługo skończy się kryzys i większe inwestycje ruszą 🙂

Co do Przęsocina – masz rację, żeby zostawić to bez komentarzy, Znajoma tam stała, więc się nasłuchałam historii...
vissenna   Turecki niewolnik
03 sierpnia 2009 20:58
Ekhem, Chromek
Znam Myślęcinek, znam ludzi którzy stamtąd uciekli.
To nie jest dobre miejsce dla konia.
W pobliżu Bydgoszczy jest NAPRAWDĘ kilka stajni, które nieraz nawet za mniejsze pieniądze mają taki sam standard!
Nie wiem jak można mówić, że jest "znośnie" kiedy o wszytko trzeba się prosić, wykłócać, wybierać robaki z paszy i samemu konie wyprowadzać... 😵
Vissenna, wierzę na słowo....bo nie jestem z Bydgoszczy, w Myślęcinku nie byłam 😉
Wie ktoś może coś na temat stajni Filipa Poszulskiego w Przylepie( szczecin) oraz o nim jako trenerze??
z góry dzięki ;***
Mam do Was pytanie- mianowicie jaki macie wpływ na sąsiadów padokowych waszych koni tzn. z kim padokuje się wasz koń. Czy macie coś do powiedzenia w tym temacie czy też decydują za was o tym właścicele stajni?
ovca   Per aspera donikąd
02 listopada 2009 22:18
Ja byłam kiedyś świadkiem rozmowy właściciela stajni z synem..."
-Tato, u Gosi ponoć podskoczyła cena o 100
-O 100? No dobra, to od przyszłego miesiąca podnosimy do 800...najwyżej powiemy, że zima i że dużo kasy na oświetlenie hali idzie...
-Do 800?
-A co, dużo? przecież mi dziewczyny nie pouciekają, nigdzie miejsc już nie ma...a już na zimę z halą? zostaną, na pewno...



😵
anja, jeżeli ma się kilka koni to mogą stać razem, jeśli jakiś koń jest agresywny zmienia mu się stado. Raczej jest wpływ, ale na początku, potem już stoją zawsze w tych samych składach.
Mam do Was pytanie- mianowicie jaki macie wpływ na sąsiadów padokowych waszych koni tzn. z kim padokuje się wasz koń. Czy macie coś do powiedzenia w tym temacie czy też decydują za was o tym właścicele stajni?


We wszystkich stajniach w jakich byłam o rozmieszczeniu koni na padokach decydował właściciel stajni PO UPRZEDNIEJ konsultacji z właścicielami koni.
Tzn pytali się czy koń ma chodzić sam czy z "kolegami", jak długo ma siedzieć na dworze i jaki jest w stosunku do inncyh koni. No i zwracano uwagę na płeć.
I na tej podstawie tworzyło się grupy i rozpisywało rotację koni na wybiegach
Gillian   four letter word
03 listopada 2009 09:27
anja, u mnie o tym decyduje właściciel stajni bo on tam jest cały czas i obserwuje konie dłużej niż ja więc wie lepiej kto i z kim i co i jak 😉 mam szczęście miec konia, który jest 100% niekonfliktowy i można go wypuszczac z każdym wałachem, z klaczą, nie ma różnicy 🙂
Dzięki dziewczyny :kwiatek: widziałam, że mogę na Was liczyć 🙂 U nas sytuacja wygląda tak, że moja klaczka jest bezkonfliktowa, ale nie bardzo chcę, żeby chodziła z końmi, które są konfliktowe i potrafią kopnąć i ugryźć. Do tej pory nie było problemu, chodziła z dwoma fajnymi końmi, ale właściciele kupili konia, który łyka i nie bardzo jest mi na rękę, żeby moja się z nim padokowała, bo oni chcą go padokować z tymi końmi z którymi moja chodziła, więc będą przetasowania i teraz mam problem, czy nie będzie w złym tonie jeśli trochę powybrzydzam z kim moja powinna chodzić na padok.
ehh trudno być pensjonariuszem, wolałam być po drugiej stronie- jako pracownik.
anja a nie za bardzo panikujesz?? Też mam zwierze bezkonfliktowe, ostatnio trochę zmieniaiśmy stajnię i jakos problemów nie było. Są konie które potrafią i kopnąć i ugryźć ale generalnie takie "bezkonfliktowe pierdoły" trzymają się zdala od problemów 🙂

i skoro móiwsz e dojdzie nowy koń to on będzie miał większe problemy z nową grupą niż twoja klaczka która już całą bande zna 🙂
Mnie się wydaje, że nie panikuje. Ja np. nie chciałabym, żeby mój generalnie bezkonfliktowy koń chodził z jakimś antyspołecznym wariatem albo po prostu z koniem, z którym się nie zgadza i wybitnie nie lubi. Jeden taki mu serwował "stres 24h" a ja byłam na tyle "strachliwa", że nie powiedziałam głośno "nie zgadzam się", a ciche sugestie niestety były w ogóle niesłyszalne... No, ale obecny pensjonat jest tak fajny z tak fajną, rewelacyjną i w ogóle obsługą, że właściciel konia ma swoje 3 grosze praktycznie we wszystkim, co dotyczy jego konia, także mnie to bardzo odpowiada.
Anja, nie jest Ci to na rękę tylko dlatego, że ten koń łyka? A łyka na padoku? Jeśli nie to.... gdzie problem? 🙂 Wszystko od konia zależy, znam łykacza, który chodził w stadzie 10 konnym, łykał dosłownie wszędzie i ... na padoku inne konie się od niego nie nauczyły, bo miały ciekawsze rzeczy do roboty.
Sankrita a kto mówi o antyspołecznych wariatach?? Też zalezy od powierzchni. Moje zwierze stało w stajni gdzie wszystkie konie wypuszczaono na ogromną łąkę. I były ta osobniki bardiej dominujące, kobyły ze źrebakami i jakoś każdy z koni znalazł sobie miejsce.

Co innego gdy widzimy że koń jest zestresowany. Nie można zakładać że przyjdzie nowy koń i będą przetsowania... Bo jak dla mnie to już jest lekka panika. Najlepiej puścić na próbę i zobaczyć co się będzie działo. Na poczatku to całkiem normalne że będą kwiczenia, ale póki nic złeo się nie dzieje to po co panikować??

A Łykania koń się nie nauczy. Mój ziwerz stał bardzo długo koło 2 łykających koni i jednego tkającego. I nie przejął żadnego z tych narowów.
ja uwazam, ze wlasciciele koni czesto troche przesadzaja. na poczatku to normalne, ze konie sie pokopia. pokopia i przestana. znam jeden super pensjonat (naprawde fajne miejsce), gdzie doszlo do sytuacji, ze konie chodza po 2-3 godziny bo wlasciciele nawymyslali, ze ten z tym nie moze, ten na tego kwiczy, a ten tego kopie. i zrobily sie tury. na poczatku faktycznie bylo tak, ze ogiery sobie chodzily na poczatku, potem te najbardziej aspolecznesobie osobno, a potem reszta. a teraz, turami... wolalabym zeby moj kon (skad inand tez bezkonfliktowy) dostal pare razy, i byl caly dzien na dworze.
co do uczenia sie narowow. mam dwa tkacze, i jednego normalnego, ktory caly czas przebywa z kiwakami, i wcale nie ma zamiaru sie kiwac. zeby kon od konia nauczyl sie narowu, musi byc spelnionych kilka dodatkowych warunkow, np nuda, zamkniecie i predyspozycje konia do tego.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
03 listopada 2009 19:24
Moje Chłopaki znają się już 4 lata, 3 stoją razem na pastwisku a i tak potrafią wrócić pogryzione. Lubią się skubnąć tu i uwdzie czy zapodać strzała. Cóż, takie są. Ale jak nie widzą się choćby przez 5 minut to zaraz jest rozpacz i płacz 😁

Mnie tylko denerwuje to, że konie są rzadko puszczane na padok. Jest ich dużo, w zimie dostępne są 3 padoki (mogliby też dokończyć 4). Problem w tym, że jak stajenny puści np. dwa konie rano, to ściąga je dopiero na obiad. A jakby puszczać konie po godzince to przynajmniej co drugi dzień by każdy wyszedł a nie 2 razy w tygodniu 👿 Już dawno miała być lista, no i tak czekamy i czekamy... 🙄
Dziewczyny dzięki za pomoc  :kwiatek:
xxagaxx dla uściślenia, faktycznie ta moja wypowiedź mało zrozumiana, nasze konie chodzą w 3 grupach 😉
Faktycznie może trochę przesadzam, ale nadopiekuńczość i ciągłe analizowanie to moja specjalność  🍴
Problemu już nie ma, bo już wszystko dogadane i moja konina będzie chodzić z grupą mniejszych urwisów, na próbę puścimy je w weekend- jednak dyplomacja to podstawa 🙂
Moje konisko jak jest ładna pogoda padokuje się lub pastwiskuje na maxa, od rana aż się ściemni i nie wyobrażam sobie inaczej, schodzą tylko na obiad 🙂
Strucelka współczuje walcz o swoje, w końcu tę godzinkę dziennie dla swoich wywalczysz 😉
Faktycznie może trochę przesadzam, ale nadopiekuńczość i ciągłe analizowanie to moja specjalność
Moja też 😁

xxagaxx, mowa była ogólnie, Anja nie napisała o jakiego konkretnie konia chodzi, więc "popłynęłam dalej". 😉
Owszem, masz rację, wszystko zależy od powierzchni..... choć gdzieniegdzie tych powierzchni po prostu nie ma. Są padoki, ale zazwyczaj dość małe, by upchnąć na nich całe stado, więc trzeba te konie jakoś rozdzielić. Mnie podobałoby się, gdyby wszystkie albo przynajmnie 3/4 pensjonatowych chodziły razem. Choć, powierzchnia to jedno, a końskie niesnaski to drugie... ww mój i ten z którym się nie lubił, a wychodził, przebywały na ogromnej łące gdzie się spokojnie pomieściłoby się całe stado, lecz niestety, ta łąka była za mała dla nich dwóch. 😉
Wiadomo, że przy pierwszym "poznaniu ze sobą" nowych koni mogą być kwiki, bryki i kopy, ale to jest przecież normalne.
A ja myślę, że nadopiekuńczość to jednak dobra sprawa. Może konie i się tam poskubią czy zapoznaniu czy lekko pokopią, ale ja z własnej autopsji wiem czym może się skończyć takie wpuszczanie świeżaka. Będąc laikiem w końskich sprawach,nie przypuszczałam, że konie mogą być tak agresywne wobec siebie. Więc liczyłam na wiedzę właściela stajni, że on bardziej obeznany w tym jest. Tak więc dogadałam się z nim że konia będę sama przyjeżdżać i wyprowadzać bo był świeżo po kastracji i ogólnie zadziorny. Do koni miałam sama zdecydować kiedy go wpuszczę. Więc wierzyłam wszystko będzie ok, sama go przyzwyczajam, mam dużo czasu na to. Ale jak się okazało właścicielowi zrobiło się widzi misię że koń zajmuje mu miejsce na małym ogierkowym padoczku. Więc sam przejął inicjatywę wpuszczenia konia do wałachów, sama o tym nic nie wiedziałam bo byłam w pracy a on mnie nawet o tym nie poinformował. I czym to się skończyło? Tym, że mój koń całe swoje życie stał tylko z osłem i zawsze był guru. Nie znał siły innych koni wiec nie wiedział, że nie powinno się chcieć dominować w zgranym stadzie 15 koni. Od właściela stajni usłyszałam, że koń pięknie z nimi poszedł i nic nie wróżyło wypadku. Ba wręcz nikt nie patrzył specjalnie co tam się działo.
a sie działo. Że dzisiaj mam konia kalekę bo dostał kopa w łokieć, ma przykurcz ścięgna i częste ochwaty bo nie obciąża tej złamanej nogi bo go boli ten staw. Żaden weterynarz nie chce się bawić w dalsze leczenie bo to dawna kontuzja, i lepiej dać mu spokój. Od właściciela pensjonatu pomocy nie otrzymałam, jedynie usłyszałam że mogę mu tego konia oddać i kupić sobie innego za te pieniądze które bym miała wydać na operację. A jakiś czas później powiedział, że sama go wpuściłam do tych koni. Więc ja uważam, że warto być przezornym i czasem wyprzedzać fakty.
anetakajper   Dolata i spółka
15 grudnia 2009 09:23
U mnie konie wychodzą zawsze razem w jednym stadzie i nigdy nie było problemu z przyjeciem nowego konia.Może dlatego że stadko jest małe do 10 koni. Nowego konia zawsze wypuszczam z jednym z moich,żeby oblatał padok 2h, a pózniej dopuszczam po jednym żeby kazdy mógł zapoznać się z nowym przybyszem. I zawsze dopuszczam w obecności właściciela jak jest dużo ludzi żeby wrazie co szybko rozdzielić. I za zwyczaj konie które na początku sie nie akceptowały to teraz są największymi kumplami.
Mój w nowej stajni tez wychodził najpierw z dwoma kolegami po miesiącu cała trójka dołączyła do reszty stada. Z tego co zaobserwowałam trzyma się raczej z boku. Na całe szczęście! 🙄  szachowa doskonale Cię rozumie z tym że mojego konia już ze mną nie ma..
Ritta przykro mi  😕 Mi jogo też proponowali uśpić i to weterynarz i znajomi. Co do weterynarza to się nie posłuchałam, bo koń zawsze jak tak był umierający według niego to się okazywało, że ma ochwat. Walczę o niego każdego dnia, ale wiem że kiedyś będę musiała podjąć tę decyzję 🙁 Ale póki on sam walczy i chce żyć, tak długo mu na to pozwolę. 
Mojemu niestety trzeba ostroznie dobierac towarzysza, bo niestety (nie wiem z jakiego klucza tak sie dzieje), ale czesc koni wplywa na niego tak, ze zaczyna sie ogierzyc i jest zdolny do powaznych walk. A, ze jest duzy, sliny, uparty i okuty to moze wyrzadzic duza krzywde innemu koniowi.

szachowa, o kurcze. Bardzo bardzo wspolczuje.
Ale tez mialas jakiegos straszliwego pecha, bo z tego co mi wiadomo to "naprawialnosc" zlaman lokciowej ma jak na zlamanie u konia teoretycznie dobre rokowania.
Znam nawet jednego konia, tez dostal kopa na padoku. Golym okiem poznasz tylko po sporej bliznie pooperacyjnej. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się