Sprawy sercowe...

[quote author=Hija link=topic=148.msg633307#msg633307 date=1277446701]
[quote author=Miki link=topic=148.msg633183#msg633183 date=1277415215]
Tak ....sprostuję.Wrażliwość człowieka budzi się w różnoraki sposób.Ta o której piszę  spowodowana jest cierpieniem i  smutnym doświadczeniem.Przybiera różne formy.

A jakie formy i jaka wrażliwość? Niech no ja się czegoś dowiem o sobie. Jako dziecko z rozbitej rodziny to muszę być wrażliwa, że hej i to w różnych formach. No dawać mi z tą psychologią. Przy okazji o definicję miłości proszę z uwzględnieniem co nią jest, a co nie. Już wiem, że będąc kochanką/kochankiem kochać nie można.
A niech się czegoś nauczę w wakacje.
[/quote]

Miki- zacytuje samą siebie. Może do tego się odniesiesz?
[/quote]



No ...nie .. 🙄 Ty to rozkochana jesteś na maxa 🤣 Niczego się nie nauczysz...bądź tylko mniej nerwowa 😀 i cytuj sama siebie..to dobrze robi 😲 W twoim przypadku w tę złą stronę poszło....wyczuwam sarkaźmik i brak obiektywizmu co do meritum sprawy....czepianko jakieś 😉
Dzieki dziwczyny :kwiatek: ale moj problem rozwiazal sie sam. Niczym z brazylijskiej telenoweli...  💘 przyjechal sam, ja go o nic nie prosilam i juz sie nie  ponizalam jak wczesniej. Juz nawet nie ryczalam. Poprostu jak go zobaczylam zaprosilam go do domu (czego kultura wymaga) stanelam na srodku pokoju i czekalam. Objal mnie i powiedzial, ze jestem calym jego swiatem i ze nie chce mnie juz stracic. Jestem dla niego jedyna osoba, ktora kocha a przede wszystkim ma (preblemy rodzinne, nie wazne zreszta). Powiem tylko, ze plakal.
Poprostu go KOCHAM! 😍
Vampiria, wiem,ze to co powiem,bedzie niezbyt mile,ale wiesz,ze to nie bylo ostatni raz,prawda?
FACECI SIE NIE ZMIENIAJA.

[quote author=Hija link=topic=148.msg635231#msg635231 date=1277625619]
[quote author=Hija link=topic=148.msg633307#msg633307 date=1277446701]
[quote author=Miki link=topic=148.msg633183#msg633183 date=1277415215]
Tak ....sprostuję.Wrażliwość człowieka budzi się w różnoraki sposób.Ta o której piszę  spowodowana jest cierpieniem i  smutnym doświadczeniem.Przybiera różne formy.

A jakie formy i jaka wrażliwość? Niech no ja się czegoś dowiem o sobie. Jako dziecko z rozbitej rodziny to muszę być wrażliwa, że hej i to w różnych formach. No dawać mi z tą psychologią. Przy okazji o definicję miłości proszę z uwzględnieniem co nią jest, a co nie. Już wiem, że będąc kochanką/kochankiem kochać nie można.
A niech się czegoś nauczę w wakacje.
[/quote]

Miki- zacytuje samą siebie. Może do tego się odniesiesz?
[/quote]



No ...nie .. 🙄 Ty to rozkochana jesteś na maxa 🤣 Niczego się nie nauczysz...bądź tylko mniej nerwowa 😀 i cytuj sama siebie..to dobrze robi 😲 W twoim przypadku w tę złą stronę poszło....wyczuwam sarkaźmik i brak obiektywizmu co do meritum sprawy....czepianko jakieś 😉
[/quote]

Zakochana na maksa jak najbardziej, co najwyżej innych mogę rozkochiwać w sobie. I czynie to namiętnie każdego dnia.
Niczego się nie nauczę bo Ty zw swoimi niewątpliwymi mądrościami nie chcesz się ze mną podzielić.
Jestem nerwowa. My dzieci w rozbitych rodzin tak mamy. Ta nerwowość "spowodowana jest cierpieniem i smutnym doświadczeniem." Czyli co, nerwowość to pierwsza forma, jakie są kolejne? 

A uczyć się uwielbiam. Ty najwyraźniej nie lubisz skoro tak Cię to bulwersuje. Pozostaje mi tylko współczuć.

A mnie wczoraj wreszcie pogoda rozpieściła i byłam na randce 😉
Vampiria, wiem,ze to co powiem,bedzie niezbyt mile,ale wiesz,ze to nie bylo ostatni raz,prawda?
FACECI SIE NIE ZMIENIAJA.




Oczywiście, że się zmieniają. Na gorsze. Zaczynają kombinować, bo miłość ich życia ich skrzywdziła. Wcześniej byli złoci i oddani w 100%. Po niej spotykają kolejną wspaniałą dziewczynę i nagle okazuje się, że ten cudowny facet potrafi skrzywdzić. Potem spotykają kolejną, wydaje się, że czas leczy rany, ale chyba nie rozum. I znowu ranią.
Dzieci z rozbitych rodzin, biedne, skazane na cierpienie.. Ale co z dziecmi z pozornie "normalnych" rodzin, gdzie dziecko dorasta uczac sie, ze miedzy kobieta i mezczyzna moze byc tylko walka, zlosc, nienawisc? Gdzie takie dziecko slyszy pewnego dnia "ze mamusia jest z tatusiem tylko dla niego" , tego dziecka i z takim ciezrem w serduszku - jeszcze za mlodym aby nie wziac winy za to cale zlo na siebie -juz zyje ?
Watek nam ewouluuje w roznych kierunkach, moze przez to staje sie ciekawszy/ bardziej nudny, w zaleznosci od oczekiwan.  Ale bardzo jestem ciekawa Waszych opinii. Lepiej byc dzieckiem z rozbitej oficjalnie rodziny, czy tez takim z rodziny przypominajacej czynny wulkan w ktorym takie dziecko przesiaka poczuciem winy, strachem, zlymi wzorcami na wskros ??
Edit. tak pomyslalam, ze nie mozna wartosciowac zla.. lepiej stracic obie rece niz obie nogi.. Wiec moja pytanie brzmi, co z takimi dziecmi? czy moga miec one problem w tym wszystkim, podczas trwania dziecinstwa jak i pozniej, gdy juz dorastaja i same chca wejsc w zwiazek.. czy fakt, ze tatus i mamusia sa oficjalnie razem powinien wystarczyc do szczescia  i spokoju ducha ?  Pytania troszke przewrotne, ale jak tu sie zapytac o tragedie malego czlowieka..
edit literowka
Latami wstydziłam się w jakim domu się wychowywałam. Nauczyła mnie tego matka, bo nie wolno mówić, że mamusia zna tyle przekleństw, a tatuś potrafi aż tak głośno krzyczeć. Nie rozwodzili się, bo ojciec tchórzył, matki nie było na to stać. Moje rodzeństwo 11 i 8 lat starsi bracia pamiętali jeszcze czasy normalności między rodzicami. Ja urodziłam się naprawdę z przypadku.
Osiemnaście lat czekałam na ich rozstanie, udało się w tym roku. Ojciec wyprowadził się do mieszkania po moim ukochanym dziadku. I ojciec i matka są zgorzkniali, jak tylko dochodzi to konfrontacji to w powietrzu latają noże, a ja? Ja żyjąca w tym całe swoje króciutkie życie jestem kompletnie obojętna.
Za co jestem im wdzięczna? Nauczyli mnie ostrożności, trudniej mi się uzależnić od drugiej osoby, jestem wielką indywidualistką i trudnym charakterem.
Jest też druga strona medalu, ludzie zarzucają mi, że ten mój indywidualizm czasem ciężko odróżnić od egoizmu. I na każdym kroku słyszę, że niewiele we mnie nastolatki. Ja twierdzę, że po prostu jestem twarda  😉
Jest tak, że nie mam za czym tęsknić, w przeciwieństwie do osób, które lata wychowywały się w na pierwszy rzut oka kochającej rodzinie, a potem coś pękało, rodzina się rozstawała, a dziecko stawało się rozdarte.
Jedno jest pewne, ciężko jest czasem zachować w pełni zdrowe relacje z innymi. I cierpią na tym związki.
honey, takie zachowania jak Twoje kształtuje nie tylko wpływ relacji między rodzicami. Ja jestem egoistką, bo nauczono mnie, że muszę o siebie walczyć a dobro czynione innym nie wraca. Choć stać mnie na to, by być niczym miód 😉, ale cenię sobie bardzo swój mały, niezależny świat.
bera7 wiem o tym, ale rodzice mnie nieźle zahartowali, a że zawsze ja musiałam o siebie i swoje sprawy dbać sama, to stało się to dla mnie ważniejsze. Ale wiele w życiu zmienia drugi człowiek, bratnia dusza, dla którego trzeba zacząć się starać. No i to cywilizuje.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
28 czerwca 2010 18:15
I się posypało... 🙄
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
28 czerwca 2010 18:41
Wiecie co? Zmiany jednak są czasami dobre 😁
Mieszka mi się zdecydowanie lepiej z mamą niż z obojgiem rodziców. Fakt, z ojcem nie mam prawie kontaktu, ale mam spokój w domu. I wole znacznie bardziej to niż mieć pełną rodzinę. Ale zastanawiam się czasem co będzie w sytuacji kiedy będę brała ślub. No bo przecież rodzice powinni siedzieć jakoś blisko mnie, co zarazem wiąże się z tym, że musieli by siedzieć jakoś koło siebie. Jakoś tego nie widzę... W ogóle nie chciałabym żeby musieli spędzić ze sobą w jednym pomieszczeniu kilka godzin.

Zna ktoś jakieś fajne filmy do obejrzenia we 2? Chętnie coś ambitniejszego, ale tak żeby żadna strona się nie zanudziła.
incognito - co się stało?
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
28 czerwca 2010 20:25
eh szkoda gadac,ostatni tydzień o czym pisałam,był jak z bajki,ostatnio on był jakiś pretensjonalny,a dziś wybuchła awantura 🙁 Dlaczego w facetach jest tyle egoizmu?
Ponia   Szefowa forever.
28 czerwca 2010 20:36
Mieszka mi się zdecydowanie lepiej z mamą niż z obojgiem rodziców. Fakt, z ojcem nie mam prawie kontaktu, ale mam spokój w domu. I wole znacznie bardziej to niż mieć pełną rodzinę. Ale zastanawiam się czasem co będzie w sytuacji kiedy będę brała ślub. No bo przecież rodzice powinni siedzieć jakoś blisko mnie, co zarazem wiąże się z tym, że musieli by siedzieć jakoś koło siebie. Jakoś tego nie widzę... W ogóle nie chciałabym żeby musieli spędzić ze sobą w jednym pomieszczeniu kilka godzin.


Sanna uważam,że lepiej być dzieckiem z oficjalnie rozbitej rodziny. Choć młodsze dzieci ciężej to znoszą,ale koniec końców dzieci nie są głupie i widzą co się dzieje.
Moi rodzice rozwiedli się jakieś 12 lat temu. Obecnie mieszkam od 5 lat z tatą.
Osobiście wole taki scenariusz,że się rozstali niż na siłę mieli by mieszkać razem - ze względu na dzieci.
Dla mnie to kompletny idiotyzm.

Hija wiesz,że też ostatnio rozmyślałam jak to będzie  jak będe brała ślub? Oboje mają swoje życie, swoich partnerów..
I jak miałabym posadzić ich koło siebie.. ale na szczęście mój ślub to narazie mission impossible także później będę się martwić .
Tez sklaniam sie do tej opcji klarownych sytuacji i oszczedzenie dziecku piekielka awantur pomiedzy rodzicami..
Wiecie, powalilo mnie jak 7-letni dzieciak, taki wlasnie "zawieszony" pomiedzy matka, ojcem i tegoz ojca nowa partnerka, podczas jakiejs rozmowy, rzucial nagle "szczesciem trzeba sie cieszyc dopoki ono jest", i poczulam, ze ten chlopiec ma na mysli nie tylko stricte tej sytuacji o ktorej wowczas rozmawialismy..
a ja dziś tradycyjnie uciekłam przed czymś fajnym i fajnym A.
😵
chciałabym żeby jakoś się to odkręciło jednak.. ale musiałabym pierwsza zrobić ruch bo to on chciał dobrze a ja zwiałam.
więc skończy się jak zwykle.
Hija....ty bardzo dobre dziecko jesteś , dlatego tak emocjonalnie odpisałaś.Prawdę piszę mówiąc o pobudzeniu wrażliwości spowodowanej cierpieniem.Najwięksi artyści wypłynęli poprzez taką okrutną inspirację. Musisz uwierzyć na słowo pisane ...wiem o czym mówisz i nie ubolewaj.. 😉 nie chciałam nikogo dotknąć.Poruszyłam bardzo delikatny temat...i dobrze....Jeśli zrozumiemy powód ..to i siebie 😉 Lepiej podejmujemy trudne , jak nam się wydaje decyzje ....Serce podpowiada ...NIE chcę...a rozum ...TAK być powinno 😀 Rozum jednak ...ma zawsze rację....

Nie chce się wymądrzać , ale zapominamy i własnej DUMIE i Honorze.. 😉 w imię cudownej chwili...tyle 😎

Dzieci wychowane w atmosferze obłudy i kłamstwa , braku miłości ...na swojej drodze , prędzej czy później napotykają na wątpliwości.Jak kochać ? lub czy mnie KOCHA?Albo ...za bardzo chyba kocham.....?
Po prostu nie wiedzą....smutne 😕
....Serce podpowiada ...NIE chcę...a rozum ...TAK być powinno 😀 Rozum jednak ...ma zawsze rację....


Wyrwalam z kontekstu i nastepny  🚫 wlasnie tworze  🤬 , ale .. zaskoczylas mnie, Miki.. Wszystko, co ostatnio czytalam, wskazywalo , ze rozum to taki troszke krotkowzroczny, przemadrzaly mąciciel naszych pragnień (oczywiscie, cenie sobie rozum i sama lubie z jego pomocy korzystac, aby nie bylo  😂 )ale czy to nie serce wie, w tym pierwszym impulsie, zanim nie zaczniemy za duzo kombinowac i manipulowac- czego tak naprawde chcecmy, co da nam szcescie ?

No wlasnie, czy dzieci z takich rodzin pozornie ok, maja szanse na udana, zdrowa milosc ? Czy nie bede obawialy sie zawierzyc kiedys komus? Albo nie pojda w druga skrajnosc - beda kochaly za wszelka cene, beda tkwily w toksycznych zwiazkach, aby tylko miec zludne poczucie stabilizacji i namiastke milosci ktorej tak bardzo pragna? A moze beda sie czuly tak bardzo niewarte niczego co moze je spotkac, ze z niedowierzaniem podejda do kazdej potencjalnej milosci po czy szbciutko uciekna, byle dalej od nieznajej wiec przerazajacej  sytuacji ??
Wszystko, co ostatnio czytalam, wskazywalo , ze rozum to taki troszke krotkowzroczny, przemadrzaly mąciciel naszych pragnień (oczywiscie, cenie sobie rozum i sama lubie z jego pomocy korzystac, aby nie bylo  wysmiewa )ale czy to nie serce wie, w tym pierwszym impulsie, zanim nie zaczniemy za duzo kombinowac i manipulowac- czego tak naprawde chcecmy, co da nam szcescie ? "Serce" nic nie wie, za to bardzo czegoś chce, dlatego przez pewien okres czasu rozum przy hormonalnej/psychicznej orgii jest w stanie co najwyżej popiskiwać ostrzeżenia. 😉 Potem hormonów jest coraz mniej, koleżanki nie reagują już też tak entuzjastycznie na upolowanego "misia", który też coraz częściej jest zmęczony i marudny (albo po prostu szczery).
I wtedy na scenę wkracza ROZUM...  🙂
Nie zrzucałbym na niego winy, że idealny dotąd "związek" zaczyna pękać. Po prostu wkracza się na trudniejszy, za to dojrzalszy etap relacji - bo cóż to za sztuka kogoś miłować, przy wiecznych motylkach w brzuchu i upośledzonej percepcji? Każdy to potrafi... za to dla wielu problematyczne jest bycie z kimś po "chemioterapii".
ah, Grzegorz, ja wiem, ze fenyloetyloamna i reszta kolegow neurotransmiterow zaburza nam zdolnosc nie tylko logicznego rozumowania, ale takiego w ogole tez LOL i takiej euforii wystarcza nam zazwyczaj do 3 miesiecy, przy wyjatkowym "szczesciu" troszke dluzej. Potem zostaja nam moze bardziej przyziemne ale chyba trwasze i wartosciowsze uczucia - true love, szacunek, lojalnosc, wiernosc, co komu trzeba..albo wszystko w jednym pakiecie - jak dla mnie ;-) Albo zostajemy sie z wiekszym lub mniejszym hukiem i placzemy, ze zycie jest okrutne. Ale chodzilo mi o to aby rozum nie przygluszyl nam naszych pragnien.. takich gdzies z glebi serca.. Nie wiem jak to wytlumaczyc.. moze :facet jest niski, gruby, taki troszke frog, ale ma zlote serce i nieprzecietna inteligencje. serce wola, ze to moze byc nasz ksiaze, ciagnie nas do niego, bo jest cieply, dobry, opiekunczy. a rozum juz widzi przystojniaka z grubym portfelem i podpowiada, ze to jest sluszniejszy wybor.. Tak troszke kontrastowo.. ale bardzo zyciowo, nieprawdaz? Albo sprawa pracy.. ilu z nas meczy sie w miejscu gdzie wygladamy na ludzi sukcesu i gdy rzucamy mimochodem czym sie zajmujemy, robimy wrazenie, ale w glebi duszy nienawidzimy tej pracy, do szpiku kosci ale nigdy sie do tego nie przyznamy, nawet przed samymi sobie, a tam, gdzie bysmy byli zadowoleni, spelnieni, szczesliwi ambicja nie pozwoli nam nawet zajrzec..
Tak wiec serce czy rozum ? :-) upraszczam problem, oczywiscie, ale czy jest / czy powinno byc miejsce na zajrzenie w glab siebie i zapytanie serca :-) czego naprawde pragnie w tej krociutkiej podrozy zwanej zyciem ? :-)
Nie wiem jak to wytlumaczyc.. moze :facet jest niski, gruby, taki troszke frog, ale ma zlote serce i nieprzecietna inteligencje. serce wola, ze to moze byc nasz ksiaze, bo bedzie nas kochal, szanowal,  gral w tym samym teamie.. a rozum juz widzi przystojniaka z grubym portfelem i podpowiada, ze to jest sluszniejszy wybor.. Tak troszke kontrastowo.. ale bardzo zyciowo, nieprawdaz? Ja tak w sumie nie wiem, czy ośrodki optujące za konkretnymi panami nie powinny być w Twoim przykładzie ustawione odwrotnie. 😁
Żeby dostrzec w niskim, grubawym facecie potencjalnego partnera życiowego, trzeba użyć właśnie rozumu. 😉 Bo na czym swój afekt oprze "serce"? Przecież nie zatrzepocze na widok knypka z nadwagą, koleżanki z pewnością nie spurpurowieją z zazdrości przy jego zdjęciu, a i matka rzuci uwagę, że "twój nowy szału nie czyni". 😉
To rozum - dajmy na to - cynicznie zauważy, iż w takim związku to Pani ma przewagę, co jest dla niej dobre. Bo to on będzie zabiegał, dbał, starał się i był wniebowzięty, że "wyrwał" TAKĄ kobietę. Z kolei Pan Przystojny jest w doskonałej sytuacji, by pobawić się i poszukać kolejnej - cóż po zazdrosnych spojrzeniach koleżanek i zachwyconej matce, skoro "serce" będzie później strofowało "rozum", iż nie krzyczał wystarczająco głośno?

Tak szczerze mówiąc, to pewnie piszemy o tym samym, tylko nam się definicje "serca" i "rozumu" nie zgadzają. 😉
Po swoim przykładzie myślę, że to z jak małych rzeczy w życiu się potrafię cieszyć to też zasługa warunków mojego wychowania. Z drugiej strony pewne sytuacje, które nawarstwiały się jedna na drugą zabrały mi wiele ambicji, którą się powoli staram odbudować.
I jak to jest z relacjami damsko-męskimi zahartowanego dzieciaka, mieszkającego na froncie wojny między rodzicami? Z jednej strony jestem wielką indywidualistką, z drugiej szukam kogoś kto się mną zaopiekuje. I to jest dobry trop, spotkałam kogoś kto mi zapewnia radość i sprawia, że czuję się jeszcze bardziej pewna siebie. Tylko, że początek znajomości z perspektywy czasu wydaje mi się żałosny i godny potępienia. Bo ani za sercem nie leciałam, ani za rozumem...  😡
Dobrze, że się to rozwinęło w dobrą stronę. Pozostaje pytanie w na ile dobrą? Teraz dopiero czuję, że straciłam kawał mojej niezależności, tylko względem jednego człowieka. I teraz gdy go nie ma pluję sobie w brodę, że wywiązała się między nami taka więź. Ale wiem, że jak wróci za te długie półtorej tygodnia, to będzie jedyną osobą, która tak mocno przytuli i całą noc będzie przy mnie...
How romantic  😎
Grzegorz, " bo bedzie nas kochal, szanowal,  gral w tym samym teamie.." zmienilam - po namysle na "ciagnie nas do niego, bo jest cieply, dobry, opiekunczy" bo to pierwsze podpadalo mi pod wybor rozumu a druga opcja bardziej mi podchodzi pod intuicyjny wybor serca ;-)
Ale chyba masz racje, piszemy o tym samym, ale odwrotnie przypisujemy autorow do tych wyborow lol
Ale, tak sobie jeszcze pmyslalam, ze moze to nie tylko rozum czy serce, ale jakie doswiadczenie zyciowwe podpowiada nam, ze to co najcennejsze, bywa czesto- na pierwszy rzut oka - ukryte przed pod taka czy ina powierzchownoscia, wrazeniem, ze trzeba wsluchac sie w czlowieka i  dac sobie i jemu troszke czasu aby zobaczyc swoje dusze.. ?

Honey, nie rozum, nie serce, czyli co? determinacja faceta ? :-)  Rozwin, jesli mozesz, bo brzmi ciekawie, szczegolnie ze ja tez chyba jestem dosc silna i niezalezna a z drugiej strony chce faceta ktory pozwoli mi opuscic mostek kapitana i pozycje dmuchacza w zagle..

Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
29 czerwca 2010 12:03
sanna, a jak go znajdziesz - to klonuj, mam tu zamówienia na co najmniej 5 sztuk!
Alvika, mysle, ze to bylby zarowno swietny interes jak i dobry uczynek, bo pewnie i z 50 kopii rozeszloby sie jak swieze buleczki  😁
z drugiej strony, faceci pewnie mowia sobie to samo  👀  🤣
sanna, nie ma niestety czego rozwijać. Faceta znam dwa i pół roku w tym niecały rok przerwy. I po tej przerwie coś się stało, gruchnęła namiętność... Po dwóch miesiącach oprzytomniałam, przejrzałam na oczy co najlepszego ja wyrabiam, powiedziałam stop. Zaczęła się piękna przyjaźń, ale napięcie pozostało i już nawet wspólnego wieczoru nie mogliśmy przy piwie spędzić, bo żadne z nas nie potrafiło zachować dystansu. W grudniu coś się stało i na nowo się do siebie bardzo zbliżyliśmy, tylko już bardziej mentalnie, fizyczna strona znajomości prowokowała coraz więcej sytuacji, w których pojawiały się szczere rozmowy.
I tak już zostało. Mam przyjaciela, partnera, kogoś kto zaopiekuje się mną w każdej sytuacji, stanie do walki, a jednocześnie potrafi być potulny jak baranek. A w tym wszystkim nie zatracam siebie, dalej ja i tylko ja steruję swoim życiem, ale im dłużej to trwa, tym dłużej te nasze życia łączą się w jedno.
Mierzi mnie to, bo fakt, że teraz jest naprawdę dobrze, niekoniecznie wróży, że będzie tak zawsze. My trudne charaktery, dobrze dobrane, ale trudne i potrafimy się ścierać na wielu płaszczyznach.
Dużo też w tym kwestii, że nie jestem jeszcze chyba na tyle dojrzałym człowiekiem, żebym potrafiła być w 100% związku.
Honey, namietnosc z przyjazni.. dla nie najfajniejsza, najbezpieczniejsza i najbardziej pozadana opcja :-)
Nikt nigdy nie da nam gwarancji na permanentne szczescie w zwiazku, tam gdzie jest dwoje ludzi tam predzej czy pozniej ojawiaja sie jakies roznice zdan.oczekiwan i zaczyna sie miejsce dla madrych kompromisow.. Nie wiem ile masz lat, ale chyba rzeczywiscie, kazdy musi poczuc , "swoj" czas na wejscie w powazny zwiazek ..

edit literowki
Nie chodzi o to, że ja tego nie rozumiem 😉 Poza podejmowaniem decyzji co do przyszłości, pojawiła się osoba z przeszłości, która wiele mi napsuła krwi. Jest między nami też duża różnica wieku i daje mi wiele jego większa dojrzałość i zrozumienie względem moich potrzeb. W pozostałych kwestiach, to 16sto letni dzieciak, z którym życie jest jedną wielką zabawą, ale cenię go za to, że w tym wszystkim potrafi w odpowiednim momencie przystopować i podjąć poważne decyzje. Cholernie mi to pasuje, dlatego na razie żyjemy bez większych zobowiązań, końca znajomości na razie nie widać. Jak za parę lat mi się oświadczy, to będę się śmiała do rozpuku, że to wszystko się tak potoczyło  😎
ah, Grzegorz, ja wiem, ze fenyloetyloamna i reszta kolegow neurotransmiterow zaburza nam zdolnosc nie tylko logicznego rozumowania, ale takiego w ogole tez LOL i takiej euforii wystarcza nam zazwyczaj do 3 miesiecy, przy wyjatkowym "szczesciu" troszke dluzej.

Ja słyszałam, że większość związków przechodzi przez 3 etapy, gdzie często pojawia się kryzys.
1) po 3 miesiącach
2) po roku
3) 3 latach.

I to mi mniej-więcej przekłada się na rzeczywistość.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się