Czytelnia

czarnapanda   Złe Czarne Bobo
02 grudnia 2008 14:04
Ja się wlasnie zabieram za kobyłę Gordona Dahlquista "Szklane księgi porywaczy snów",opis mnie bardzo zaintrygował...lubię takie mieszanki gatunków a tu jesli wierzyc opisowi jest ich trochę-proza historyczna,thriller,gotycki horror,mroczna powieść fantasy i sience fiction z dodatkiem rozerotyzmowanego romansu.ta mieszanka moze sie okazac świetna ale moze tez byc porażającą chałą.
Connemara to do mnie było? 😉
No, chyba jo

czrnapanda - łał, brzmi super 🙂 Daj znać, jak Ci idzie 😉
czrnapanda mnie tez zainteresowałaś
ja skończyłam "kości księżyca" - powalić mnie nie powaliło, ale nie uważam czasu spędzonego nad tą książką za zmarnowany

co do "11 minut" też nie udało mi sie skończyć tej książki (podobnie jak pielgrzyma) jakoś mi nie podeszło - w przeciwieństwie do "alchemika" i "weronika postanawia umrzeć" (polecam!)
był ktoś może na wrocławskich promocjach dobrych książek?

zakupiłam tam "hermańce" kosmowskiej, ktoś może czytał?
Przebijam się przez "Europa Walczy..." Normana Daviesa i jednym słowem: bida  🙁 Autor chce niby zaoferować bardziej globalne spojrzenie na II Wojnę Światową, ale książka jest jakaś... miałka. Straciłem trochę szacunek do pana Normana jako historyka - pełno tam jest perełek i złotych myśli godnych studenta pierwszego roku, nie zaś kogoś o jego pozycji. Przykład - autor stawia pytanie, cywilom w jakim kraju żyło się podczas wojny lepiej. Odpowiedź brzmi: to zależy w jakim okresie i jakim "cywilom". Po czym na kilku stronach argumentuje swoje jakże błyskotliwe zdanie, zapodając jakieś wyrwane przykłady w stylu: w roku X zmasakrowano w miejcowości Y iluś tam mieszkańców, tak więc w kraju Z nie było wcale tak dobrze. Jeżeli się ma rzekomo ambicje przedstawić wojnę globalnie, pokazać jakieś prawidłowości, to to argumentacja z kompletnie innej bajki jest. Zniesmaczony jestem generalnie - mam wrażenie, że to jest taka pisanina dla podreperowania swojego domowego budżetu - żona marudziła może Autorowi?  😉
jestem właśnie w połowie "Autobiografii na czterech łapach" Doroty Sumińskiej i jestem zachwycona. książka napisana bardzo zgrabnie, złożona z naprawdę fenomenalnych anegdot. do pośmiania się i wzruszenia, połknąć ją można w jeden wieczór. moim zdaniem warto
Lov   all my life is changin' every day.
08 grudnia 2008 13:33
Może trochę mniej ambitnie niż Wy, ale ja ostatnio zaczytuje się w książkach Moniki Szwai- napisane z ogromnym poczuciem humoru, w sam raz na jesienno- zimowe wieczory, nie idzie czytać i się nie śmiać 🙂

A jeszcze rpzedtem czytałąm Zahira Paulo Coelho. Nie zachwyciła mnie, takie rozkładanie miłości na czynniki pierwsze, szukanie dziury w całym. Parę fajnych zdań, cytatów, i nic poza tym.
Mnie też się D. Sumińską doskonale czyta. Zresztą i programy lubię, bo jest z niej gawędziarka jakich mało.
Z Moora zakochana jestem w "Brudnej robocie" (spostrzegawczy pewnie zauważyli puppetry w moim starym avatarze). Najnowsza jakoś mnie nie wciąga, ale dopiero zaczęłam więc daję mu szansę.
Przeczytałam niedawno "Ostatni mazur" Andrew Tarnowskiego i poza ostatnimi rozdziałami bardzo mi się podobał. Zachwycona też byłam "Dziennikiem Anne Frank".
  Ktoś czytał "Jestem Legendą" Mathesona? Film mnie zaintrygował, (już nie wspominając o tym, iż jest jednym z licznych, w których zakręciła mi się łza w oku  😉 ) ale nie ma podobno wiele wspólnego z książką, której przesłanie przyciął na miarę Hollywood. Opłaca się na nią zapolować?
Książka jest zupełnie inna, inni bohaterowie, inne przesłanie, inna treść. Idea ciekawa ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to szkic właściwej książki a nie ona sama.
j a dzisiaj, buszujac po empiku, natknelam sie na CAŁA pulke ksiazek Sparksa. Myslalam, ze juz stamtad nie wyjde. Nie istnialam dla swiata ponad godzine. Jak ja gop uwieeeelbiam. Juz chcialam wyjsc z jego wsyztskimi ksiazkami, ktorych nie przeczytalam, ale w ostatniej chwili sie powstrzymalam. Kurcze.. nie mam teraz nawet czasu na to zeby poczytac cos dla relaksu  :/ A naprawde myslalam, ze ju zmnie wyganiac stamtad beda musieli. Uwielbiam tego autora
busch   Mad god's blessing.
09 grudnia 2008 23:57
małaMI- skąd ja to znam. na książki byłabym w stanie wydać każdą kasę, jaką bym dostała na ten cel. po prostu wchodzę do księgarni i dostaję małpiego rozumu  😍
i też czasu mam dramatycznie mało na czytanie
malaMi, jestes z Wawy? to wpadnij do mnie, ja Cie nie wygonie 🙂

busch- ja wydam chyba wiekszosc kasy na ksiazki... na prezentach oszczedzam, zeby miec na ksiazki !! 😉
małaMI- skąd ja to znam. na książki byłabym w stanie wydać każdą kasę, jaką bym dostała na ten cel. po prostu wchodzę do księgarni i dostaję małpiego rozumu  😍
i też czasu mam dramatycznie mało na czytanie


Jaa tak samo i chyba oglosze wszystkim, ze chce ksiazki pod choinke. Beda kurzyc sie, ale jak znajde chwile czasu to je pochlone. W ogole jak wciagne sie czasem w czytanie, to do rana bym tak mogla siedziec ( jesli ksiazka jest dobra) i czytac i czytac...
Mery niestety nie z Warszawy jestem.
busch   Mad god's blessing.
11 grudnia 2008 14:37
Właśnie pożarłam "Demony dobrego Dextera" Jeffa Lindsaya  miało toto ponad 300 stron i w sumie zajęło mi jeden wieczór.
Książka jest związana z "Dexterem" serialowym, na początku myślałam że to ekranizacja ale szybko się okazało, że jest nawet przeciwnie. Serial to bardziej swobodna polemika z J.Lindsayem.
O ile serialowego Dextera można lubić, a nawet mu współczuć, o tyle ten z książki sprawia dużo bardziej upiorne, makabryczne wrażenie. Postępuje dużo bardziej jak wyprany z emocji socjopata, w dodatku w książce znalazło się dużo więcej miejsca na monologi głównego bohatera (z resztą niektóre z nich są tak upiornie zabawne, że obśmiałam się przy nich jak niestosowna norka).
Zatem polecam, zwłaszcza miłośnikom zagłębiania się w meandry umysłów ludzi, którzy nie lubią teletubisiów  😉  Tylko wolałabym sobie poczytać jakieś rozszerzone wydanie tej książki bo pozostawia po sobie pewne poczucie niedosytu, niedokończenia. Przydałoby się jakieś rozwinięcie pobocznych wątków.
"Pielgrzyma" trochę męczyłam, ale "11 minut" wchodzi mi zdecydowanie szybko 🙂 "Być jak płynąca rzeka" tez raz, dwa poszło.Ale generalnie gustuje w innego typu książkach, chociaż coraz mniej jest takich które są w stanie mnie wciągnąć.
pochlaniam "kwietniowa czarownice" majgull axelsson. nie moge sie od niej oderwac !! 😀
właśnie zabieram"obronę szaleństwa" Allena do łóżeczka 😀 zobaczymy co z tego będzie  😀 nasłuchałam się dużo dobrego, to muszę sprawdzić na własnej skórze
A ja biore w reke ksero "Gdzie sie podziali wszyscy intelektualisci" i czytam... musze przez to jakos przebrnac i potem napisac recenzje...
I jak ja mam miec czas na czytanie dla siebie? Skoro ciagle musze pisac jakies glupie eseje z innych ksiazek....
nie martw się z mojego wczorajszego czytania nic nie wyszło, bo dziecko się obudziło. a potem nie miałam już siły 😉
kleopatra daj znac jak juz zaczniesz, jak wrazenia 🙂 !!

ja zaczelam dwie ksiazki naraz, chociaz mi sie to nie zdarza... "katedra w barcelonie" i "po prostu razem"... coz... praca w empiku powoduje, ze ksiazki kupuje w ilosciach hurtowych juz... 😉
Mery, a miałam iść za Twoim przykładem i popracować tam trochę w ramach terapii. Ostatnio Marcin stwierdził, że ja chodzę do Empiku po to... żeby iść do Empiku. A ja mam fioła na punkcie książek, nie muszę ich czytać w całości. Lubię przejrzeć, poczuć zapach farby drukarskiej  😁 Co nie znaczy, że wychodzę z pustymi rękoma 😉
Mery, a miałam iść za Twoim przykładem i popracować tam trochę w ramach terapii.

jesli mialaby to byc dla Ciebie praca tylko po to, zeby zarobic na ksiazki, to swietna sprawa 😉 i jeszcze ten pracowniczy rabat, hehe 😀
ja Ci powiem, ze teraz mimo natloku ludzi i Swiat potrafie tez sobie gdzies usiasc i poprzegladac te nowe ksiazki jeszcze pachnace 😉
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
21 grudnia 2008 09:41
Ja zakochana w literaturze GG Marqueza, a szczegolnie uwielbiam Sto lat samotności. Skonczylam czytac po raz ktorys...
Condina, też kocham tą książkę. U mnie na tapecie "Mistrz i Małgorzata", czytałam tak dawno temu, że czas odświeżyc
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
22 grudnia 2008 07:53
"Mistrza i Malgorzate" przerabialam ponownie w poprzednie swieta :-). Takze mam do tej ksiazki bardzo wielki sentyment, szczegolnie nie wiem dlaczego ale zima i w okresie swiat  🙂
Ja polecę coś wszystkim licealistom (zwłaszcza tym z humanów), którzy właśnie przebrnęli przez romantyzm i "Kordiana". Co za dużo "Dziadów" to niezdrowo, więc między jednym ustępem a widzeniem proponuję coś odmóżdżającego na święta.
A cóż może lepiej odmóżdżać niż dobre kino akcji?
Alistair MacLean  💘
Coś genialnego...budowanie napięcia - jest. Klimacik - jest, i to jaki! (Facet w zasadzie już półmartwy, nieuzbrojony, jednoręki, wygibasy na kolejce linowej, bez problemu unieszkodliwia pięciu facetów z nożami, a wszystko w otoczeniu garnizonu hitlerowców ze Schmeisserami i nordycką pięknością w białej sukni z ampulkami skopolaminy w zanadrzu).
Miodzio.  😍
W zasadzie czyta się gotowy scenariusz pod superprodukcję sensacyjną, czym oczywiście nie ubliżam autorowi - piękna sprawa, lekkie, łatwe, przyjemne, nieumoralniające, co się w takim przypadku przydaje.
Najlepsze wg mnie pozycje: "Działa Nawarony", "Tylko dla orłów"

PS. Jak widać powyższa wypowiedź jest efektem bardzo frustrującego okresu w mojej edukacji. Cóż - wybaczcie. Musiałam to zrobić. Forma odreagowania...
KresPas   żyj i daj żyć
23 grudnia 2008 00:25
zaczytywałem się kiedyś MacLean'em a w szczególności " H.M.S. Ulisses"
i właśnie uświadomiłem sobie że spora grupka moich ulubionych autorów doświadczyła koszmaru wojny
ze swej strony polecam
Trzej towarzysze  E.M. Remarque
Stąd do wieczności..(cholera.. komuś pożyczyłem i muszę znowu kupić, ech)oraz Cienka czerwona linia J.Jonesa
oraz całą Azjatycką Sagę Clavella na którą znowu właśnie nabrałem ochoty 😉
taaaak, ale te pozycje, no poza sagą Clavella, do najlżejszych nie należą....

busch   Mad god's blessing.
23 grudnia 2008 01:58
Wreszcie obaliłam "Anatomię ludzkiej destrukcyjności" Fromma  🥂 . Tak, jak przypuszczałam, książka była trudna do połknięcia, chociaż same treści w niej zawarte- interesujące.
Trochę też poczułam się oszukana bo czytałam o eksperymencie Phillipa Zimbardo i okazało się, że w czytanym przeze mnie artykule pewne istotne fakty zostały pominięte żeby teoria Zimbardo była bardziej wiarygodna. Oprócz tego dowiedziałam się trochę o różnych słabostkach teorii Freuda, co mnie cieszy bo zawsze ten koleś jak dla mnie wymyślał rzeczy totalnie oderwane od rzeczywistości  😉 .
Książka, jak się można domyślić, wprowadza rewolucję w pewne treści zawarte przez inne nurty psychologii, dopiero na zburzonych gruzach konstruuje własne założenia. Niektóre rzeczy tam zawarte dla mnie były oczywiste, wyczuwane na poziomie intuicyjnym, jednak nigdy nie próbowałam ich zdefiniować, ująć w jakieś naukowe ramy. Oczywiście za te ujęcie należy się podziw dla Fromma. Ale nie tylko za to- potraktował całą sprawę praktycznie, tzn. po suchym wykładzie można było całość przeanalizować na konkretnych przykładach. Szczegółowe studium charakterów Himmlera i Hitlera zdecydowanie było najciekawszą częścią książki, chociaż z drugiej strony jestem w tej materii dosyć niewyedukowana, tak więc wszelkie historyczne nieścisłości na pewno by mi umknęły.
Nie podobało mi się to, że po przedstawieniu swoich teorii From nic nie zrobił dalej- to znaczy nie wiemy, co mamy zrobić ze społeczeństwem czy kulturą żeby wykluczyć destrukcyjność. Irytuje mnie to szczególnie dlatego, że jednocześnie Fromm pisze, że wyeliminowanie tegoż zjawiska jest możliwe, ale krańcowo trudne- to znaczy, ze chyba miał jakąś wizję?
Ciekawym smaczkiem były też wstawki zdecydowanie podpadające pod uznanie ich, za filozoficzne. Jako że filozofia to mój konik, od razu się w nich odnalazłam.
Cała książka według mnie zdecydowanie warta przeczytania mimo pewnych trudności, które może przy tym sprawiać.

Aby nie zadławić się "Anatomią ludzkiej destrukcyjności", w tzw. międzyczasie przeczytałam też "Dekalog dobrego Dextera" pióra Jeffa Lindsaya (to druga część "Demonów...", o których już wcześniej pisałam).
Monologi Dextera nadal tak fascynujące, że aż hipnotyzujące. To dość dziwaczne wczuć się w procesy myślowe takiego wynaturzonego psychopaty, tym bardziej należy się podziw dla pisarza za dobre ich przedstawienie. Zachwyca też i przyciąga niezwykła lekkość pióra tegoż.
Dowiedziałam się też, że jest taki rodzaj okaleczenia ludzi, o jakim bym nigdy nie pomyślała i że jeszcze słowo pisane jest ze mnie wykrzesać autentyczną odrazę. Aż dziw bierze, że ktokolwiek mógł coś takiego wymyśleć.
Niestety, tu się podziw kończy. Poza głównym bohaterem, cała reszta zachowuje się tak nielogicznie i wbrew zdrowemu rozsądkowi, że stają się przez to nieprawdziwi jak kartonowe dekoracje. Niektóre szczegóły wskazują też, że autor w zasadzie jest dość naiwny, co dodatkowo mierzi w książce. Fabuła wciąga dopiero na ostatnich kilkunastu stronach, chociaż z toku akcji chyba powinnam się emocjonować już od połowy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się