Sprawy sercowe...

subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
22 stycznia 2017 16:48
Też to słyszałam, sprawdziłam w regulaminie, danych brak, ale tak jak mówisz, najwyżej dokupię / pożyczę czy jakoś tak  👀
subaru a gdzie Cię niesie na tą wieś? Dojechać muszę.  😁
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
22 stycznia 2017 17:19
Gdzie by nie było, dojedziesz  😁 Powiadomię   😁
Zgadzam się z leleirią i Cricetidae w temacie szczęście. Można poznawać ogrom ludzi - mężczyzn, kobiet, przez te kobiety kolejnych mężczyzn i... nie trafiać. Bo zajęci, bo homoseksualni, bo uzależnieni, bo mają w sobie coś czego definitywnie nie zaakceptujemy u partnera (dla jednej to będzie zbytnia powaga, dla drugiej zbytni życiowy luz).
I tak jak popieram Hiacyntę ze sztukami walki 😉 (to musi być pasjonujące hobby), tak samo popieram stwierdzenie, że nie można na siłę. Wychodzenie ze swojej strefy komfortu, kompromisy... ble, ble, ble... to chyba każda rozsądna osoba potrafi i robi kiedy zaczyna relację z drugą osobą. Ale to nie ma... nie powinno oznaczać, że dla poszukiwania partnera będziemy działać wbrew i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. 
Gdzie by nie było, dojedziesz  😁 Powiadomię   😁

To Ty jeszcze nie wiesz, gdzie Cię zaniesie?  😁
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 stycznia 2017 17:31
Ascaia, najważniejsze znaleźć złoty środek w tym wychodzeniu ze strefy komfortu. Co innego pójść na domówkę, gdzie zna się tylko jedną osobę albo zamiast na kolejne zawody ujeżdżeniowe pojechać ze znajomymi na zaprzęgi (itp, wiadomo o co mi chodzi), czy spróbować w końcu salsy, jak się dawno o tym myślało ale się bało zrobić z siebie idiotę a co innego zapisać się na żagle nienawidząc sportów wodnych i bojąc się wody czy nagle zacząć co weekend zapijać się w techno-klubie skoro preferuje się muzykę klasyczną :P
Chyba nie chodzi o udawanie kogoś, kim się nie jest, tylko zwyczajnie o danie sobie szansy na spotkanie kogokolwiek 😀 Oczywiście można żyć w zgodzie ze sobą w 100%, można być na przykład domatorem, który dodatkowo pracuje zdalnie i wychodzić na dwór jedynie po zakupy 😀 Ale jednocześnie nie ma co biadolić, że się nikogo nie spotyka, nie poznaje. No bo jak?
Dla mnie akurat wychodzenie ze strefy komfortu to coś, co zapoczątkowało wiele zmian w moim życiu i gdyby nie podejmowanie decyzji, które na początku wydawały mi się niewygodne, stresujące, niezgodne z moją naturą, to dzisiaj byłabym zupełnie innym człowiekiem. Czasem warto zrobić coś wbrew sobie, bo może się okazać, że mieliśmy na jakiś temat zupełnie nietrafione wyobrażenia. Przez przypadek można odkryć pasje, której normalnie byśmy nie odkryli. W ogóle czasem robienie czegoś wbrew własnej wygodzie bywa bardzo inspirujące. Mam jednak na myśli samorozwój, nie związki (ani generalnie relacje z drugim człowiekiem). W związkach robienie czegokolwiek wbrew sobie dla mnie jest niefajne.

EDIT:smartini, - ja boję się wody - pływanie, żeglowanie, czy inne czynności z wodą związane nigdy mnie nie ciągnęły. W zeszłym roku miałam okazję nurkować. Strasznie się bałam, bo raz: nie czuję się w wodzie swobodnie i bezpiecznie, dwa: mam skłonności do wpadania w panikę w pewnych sytuacjach, a każdy kto nurkował wie, co to znaczy przestawić się z oddychania przez nos na oddychanie przez usta. Każdy kto próbował wie, co to znaczy być kilka metrów pod wodą i złapać wodę do ustnika - i zachować na tyle spokojny umysł, żeby tę wodę powoli usunąć i móc dalej oddychać. To generalnie dla mnie MEGA stresujące zajęcie. Ale odważyłam się, spróbowałam i strasznie mi się spodobało (mimo, że w panikę niemal wpadłam). Chciałabym w przyszłości pójść na taki kurs bo wiem, że to wyzwanie dla osoby takiej jak ja. A takie wyzwania są najlepszą lekcją i dają mi dużo satysfakcji.

Miałam na myśli to, że trzeba dawać sobie szansę na spotkanie nowych ludzi, wejście w nowe środowiska, a nie z frustracją w oczach patrzeć na każdego faceta. Bo to różnica. Co innego na przykład spróbować sztuk walki i ewentualnie z nich zrezygnować, jeśli się nie spodoba, a co innego mówić, że to najlepsze zajęcie na świecie i brnąć w to dalej, chociaż chce nam się wyć przed każdym wyjściem na trening. Co innego próbować nowych rzeczy, by móc się do nich ustosunkować: podoba mi się/nie podoba mi się. A co innego mówić to, co ktoś chciałby usłyszeć, nawet jeśli jest zupełnie niezgodne z naszymi odczuciami.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
22 stycznia 2017 18:00
maluda wiem gdzie :P , ale publicznie nie bedę zdradzać 😁 kierunek na Opole w każdym razie  😁 dobra, bo off leci. Jak już będę zgłaszać, będę informować  😁 może też wkkwista się trafi  😁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
22 stycznia 2017 18:01
subaru2009, to tak trochę po sąsiedzku z Rosek 😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
22 stycznia 2017 18:05
Do rosek to kawałek mam z tego co kojarzę ... edit: w sumie to nie, +-50 km  😁
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 stycznia 2017 18:14
vanille, fajnie, że Ci się spodobało 😀 bardziej chodziło mi o samą ideę, żeby się właśnie do niczego nie zmuszać i jeżeli się wie, że dana rozrywka jest nie dla nas to tego zwyczajnie nie robić. Ja np wiem, że żagle by mnie zanudziły na śmierć, żadnej frajdy bym z tego nie miała więc raczej nie dałabym się wyciągnąć na rejs. Ani na zajęcia ze sztuk walki. Próbowałam (judo, krav maga) no i nie, nie moja bajka. Wielkie kluby i imprezownie również.
Speedflying natomiast łyknęłam od razu (na foto nie ja, tylko żeby ciekawi nie musieli googlować :P)

jak się finansowo ogarnę to latem chcę zrobić kurs na paralotnię, a wcześniej mnie do tego niespecjalnie ciągnęło (idea latania owszem, paralotnia już mniej). Później zabawnie wyszło, że moja nowa zajawka ma trochę wspólnego z obiektem westchnień 😁

A co do robienia 'wbrew sobie' w związku, to dla mnie wychodzi tutaj 'szara strefa' i ja (i tu tylko o sobie mówię żeby nie było) pewne rzeczy byłabym jednak w stanie przełknąć, jeśli partnerowi miałoby to sprawić frajdę a mnie nie aż taką krzywdę. Na te żagle bym się na przykład wybrała (ot z jakimś zapasem książek) ale już do oglądania meczu piłki nożnej nikt mnie nie zmusi 😁 mogę iść na boisko i w nią pograć ale nie oglądać. Niech se chłop z kumplami przy piwie ogląda, mogę im nawet hot-wingsy i popcorn zrobić, byle by mi nie kazali siedzieć, patrzeć na debili biegających za piłką i jeszcze się tym ekscytować :P

Ludzi nowych chętnie też poznaję ale jak tylko mnie wyciągają do Prozaka, to na samą myśl włos mi się jeży. Prędzej bym tam potencjalnego amanta zamordowała wzrokiem lub ze schodów zepchnęła niż kogokolwiek poznała 😂 samo otoczenie rozdałoby wszystkim ludziom czerwone kartki ode mnie
O to mi głównie chodziło z tymi przykładami - jeżeli wyjście ze strefy komfortu ma nas wprowadzić w stan frustracji, irytacji czy złości to jest to bez sensu i dodatkowo marne warunki na poznawanie nowych ludzi. Adrenalina, trochę strachu i nowość - jak najbardziej 😉
smartini, oj tam, Prozak fajny klub (widzę, że w Krakowie siedzisz, to przypuszczam, że o ten krakowski chodzi) 😀 A tak serio to raz tam byłam i nigdy więcej się jakoś nie zebrałam.
O ludzie, ciary mnie przechodzą od samego patrzenia na ten speedflying 😀 Chyba bym dostała zawału. Nie mówiąc o paralotni (lęk wysokości). Ale może kiedyś spróbuję jak będzie okazja. Tak, żeby się przekonać, że to nie dla mnie.

I ja też nie mam nic przeciwko kompromisom w związku, też bym pojechała na te żagle, jakby drugiej osobie zależało, może nawet mecz bym obejrzała. Ale to są takie drobnostki, na które można machnąć ręką. Pisząc o działaniu wbrew sobie miałam raczej na myśli jakieś większe sprawy, typu porzucanie swojego hobby, bo drugiej stronie nie odpowiada, zerwanie starych znajomości, bo partner nie podziela naszej sympatii do danych osób etc.
Do rosek to kawałek mam z tego co kojarzę ... edit: w sumie to nie, 70 km  😁

Do Opola mam tylko ponad 200 km.
W sumie mało.  😁

Ok, już kończę  🚫
smartini, vanille, no to w pełni się rozumiemy. Piona! 😀

I wychodzi właściwie to, co któraś z dziewczyn napisała precyzyjnie - robić coś dla siebie, żyć pełną piersią, czasem zaryzykować nowość. Ale ze względu na swoje własne pragnienie, a nie "dla szukania faceta". 
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 stycznia 2017 19:11
vanille, tak tak, ten prozak :P Ja do Krk systematycznie przyjeżdżałam od... 7 lat? Teraz od października tu mieszkam i jeszcze się nie dałam do prozaka wyciągnąć (w Lokalu byłam) i raczej się nie dam 😁 opowiastki jak to tam wygląda i snapy mi wystarczą żeby stwierdzić, że to nie moja bajka :P
Jak chcesz spróbować Speeda to możemy się wiosną/latem umówić na jakiejś podkrakowskiej górce jak będzie cieplej a ja przywiozę swoje skrzydło 😀 'z buta' też można sobie polatać metr nad ziemią
(tu na filmiku już ja :P)
A co d kompromisów to to co napisałaś to już nie kompromis i w ogóle w grę nie wchodzi! Ja jestm typem, który dużo wolności daje i jednocześnie dużo jej potrzebuje. Mój były zrobił mi kiedyś wyrzut, że miałam jechać na 3 tygodnie (3 TYGODNIE!) do Rzeszowa na trening i zawody z koniem. Bo jak to, 2,5 tygodnia się nie zobaczymy (bo na zawody planował przyjechać). Ja rozumiem, mieszkaliśmy w tym samym mieście i poznaliśmy się w LO więc widywaliśmy się siłą rzeczy praktycznie codziennie ale bez przesady o_O to była jedna z czerwonych lampek.
Ascaia, dla szukania kogokolwiek (faceta, przyjaciół) nie warto się znęcać nad samym sobą.
Ja to w ogóle ostatnio (za dużo czasu ze sobą spędzam to za dużo myślę) doszłam do wniosku, że określenie 'druga połówka' jest bardzo krzywdzące i logicznie sprzeczne z istotą rzeczy.
Wszystko niby fajnie, bo tylko jedna do nas pasuje ale - porównanie sugeruje, że bez drugiej połówki to jesteśmy jacyś wybrakowani, niedorobieni. Przecież połówka pomarańczy sama wyschnie, spleśnieje a w sklepie to już na pewno nikt jej nie kupi, bo jak to kupić pół pomarańczy. Do tego ta druga połówka musi być idealna. Inaczej to będzie idiotycznie wyglądać i w ogóle nie zadziała.
Dużo bardziej pasuje mi porównanie do gofra. Gofr sam w sobie jest fajny i każdy chciałby gofra (albo być gofrem). Ale z bitą śmietaną……. No to już w ogóle bajka. To idealne uzupełnienie gofra, dzięki niej staje się jeszcze lepszy, pyszniejszy i w ogóle to nie ma co porównywać. Dopełnienie szczęścia. Do tego bita śmietana wcale nie musi być idealna. Może tu trochę spływać, tam może trochę zabraknąć i będzie suchy gofr a w innym miejscu będzie jej tak dużo, że aż się zacznie przelewać na boki. Można ją przesunąć na połowę gofra albo rozsmarować po całości. I nadal będzie pełnią szczęścia.
Żeby tego było mało - każdy może mieć inne uzupełnienie. Owoce, kolorową posypkę czy polewę toffi. Dla każdego coś dobrego.
I widzieliście kiedyś kogoś nieszczęśliwego, bo ktoś mu na gofra położył ulubiony dodatek? Nie sądzę 😀

(ja wiem, ja wszystko do jedzenia sprowadzam ale jedzenie to życie no i analogie są zawsze oczywiste dla rozmówcy :hihi🙂
Ja lubię suche gofry, forever alone.  😁
Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.  🤣
Ja za to w myśl zasady 'kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą' i 'ten rok musi być lepszy niż poprzedni' systematycznie wmawiam sobie, że ja po prostu zbyt zajebista jestem i gatunek męski tego nie daje rady dźwignąć 😂
To samo sobie powtarzam. 🤣

Przez dłuższy okres po rozstaniu miałam poczucie takiej wolności, w ogóle nie myślałam o związkach ani nic. Ale minęło trochę czasu i znowu łapię fazy, że jednak mi związku brakuje. Tej świadomości, że ktoś jest, można o wszystkim porozmawiać, albo pomilczeć. No wiecie o co chodzi. 🙂 I to też nie jest tak, że ja nikogo nie poznaje. Bo znam chyba nawet więcej facetów niż dziewczyn, tylko że no jakoś nic nie chce zagrać. Są jakieś tam flirty, coś czasem zaskoczy, ale to nie jest na tyle poważne. Inna sprawa, że ja jestem z tych, co to nie zrobią raczej pierwszego kroku i mam średniowieczne podejście pt. 'to facet ma się starać'. Może nie jest słuszne, nie wiem, ale jakoś nie umiem inaczej. No i ostatnia sprawa jest taka, że niestety chyba sobie ostatnio uświadomiłam, że serce mam zajęte, a nic z tego nie będzie.

Rany, wpadłam w jakiś depresyjny nastrój. Ale mam dzisiaj takiego doła, że się w sumie nie dziwię.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 stycznia 2017 19:57
W temacie wychodzenia do ludzi z innych środowisk itd - ja jestem totalnym introwertykiem, i przyznam szczerze, że niemal wszystkich swoich facetów (haha, śmiesznie to zabrzmiało, bo w sumie nie było ich wielu) poznałam przez internet. Łącznie z moim mężem, a sprawa była z pozoru beznadziejna, bo w momencie pierwszego "zagadania" dzieliło nas 1300 km. Więc wierzę, że jeśli ktoś się ma odnaleźć z innym kimś, to w obecnych czasach szanse są dużę. Trzeba tylko wysyłać w świat pozytywne wibracje 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 stycznia 2017 20:06
Altiria, właśnie o to chodzi, dla każdego coś dobrego xD zawsze możesz drugiego suchego gofra wziąć, a nie tylko te głupie pół pomarańczy xD
flygirl, ja generalnie to w związku czuję się jak ryba w wodzie, to dla mnie bardzo naturalne 'środowisko jest'. Kumpele czasem opowiadają jak to dziwnie, jak to muszą sobie ten rytm 'sigielki' zmieniać a ja kompletnie nie kumam 😁 ale z drugiej strony nigdy nie ładowałam się w związek dla samej idei związku, kompletnie mnie to nie kręci. Ja mogę być albo sama albo z kimś za kim absolutnie szaleję. Tutaj półśrodki w ogóle nie wchodzą dla mnie w grę.
Ja przeważnie w ogóle nie zauważam, jak się chłop stara, już kiedyś tu pisałam że flirt mógłby mnie walnąć patelnią w twarz a ja nie ogarnę. Ale za to jak z kimś 'zaskoczy' (i to przeważnie jest pierwsza minuta dwie, już wtedy wiem czy mi człowiek pasuje czy nie i to nie tylko w kwestii związkowej) to spokojnie mogę się starać, kombinować czy wyjść z jakąś inicjatywą (przeważnie w myśl zasady 'najpierw rób, potem pomyśl co zrobiłaś i zdaj sobie sprawę, że już za późno żeby odkręcać). Przeważnie przy okazji zrobić z siebie totalną sierotę ale co tam. Niech od razu wiedzą, że mają do czynienia z wariatką to potem wyrzutów nie będzie, że miałam być obłędna a nie obłąkana 😂
Lotnaa amen 😀 pozytywne wibracje to jest to! A jak się je śle, czy messengerem czy gołębiem pocztowym to już kwestia wtórna 😀
Ja, jeśli moją aktualną sytuację (dopiero zrozumiałam po co komu na fejsie 'to skomplikowane'  :emoty327🙂 przekuję w coś poważnego (marne szanse ale nadzieja matką głupich, czyli moja!) to historyjka 'jak się poznaliście' będzie wręcz wyśmienita to opowiadania  🤣
smartini, ale CZAD! Muszę koniecznie tego spróbować, bo to ucieleśnienie moich marzeń o lataniu, jednocześnie możliwe do realizacji przy moim lęku wysokości 😀 Ja co prawda już nie mieszkam w Krakowie ale jak się zacznie sezon to chętnie przyjadę (bo i tak bywam co jakiś czas u znajomych) i wtedy możemy się umówić na jakieś spotkanie!
Ja też jestem typem osoby, która potrzebuje dużo przestrzeni. Jestem w stanie dużo zrobić dla drugiego człowieka, jestem lojalna, bardzo się angażuję itp, ale z mojej przestrzeni nie jestem w stanie zrezygnować. Potrzebuję swojego życia, możliwości podejmowania niezależnych decyzji. Duszę się w relacjach, gdzie druga strona oczekuje spędzania razem każdej wolnej chwili, gdzie ktoś mi się każe tłumaczyć itp.

flygirl, daj sobie czas i się nie frustruj. Pogoda taka, że sprzyja wpadaniu w doły. Wysyłam pozytywne fluidy (-:
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 stycznia 2017 20:20
vanille, no to w takim razie do zobaczenia jak się trochę cieplej zrobi! (bo biegać po śniegu się da ale to bardziej męczy :P)
Uczucie jest absolutnie niesamowite, nawet jak się ogranicza na początku do krótkich zlotów z tyłkiem metr nad ziemią. OBŁĘD
Ale koniec offa ;D
Właśnie ta potrzeba przestrzeni chyba na dłuższą metę zaczęła mojego byłego przerastać. Bo ja się angażuję 110%, w ogień skoczę i góry przeniosę ale też potrzebuję swoich zajęć, swoich rozrywek. Oczywiście, że można do mnie dołączyć, to nie tak że muszę się odizolować ale potrzebuję przyzwolenia. Że pojadę na szkolenie, na zawody, że wyjdę z kumpelami i nie będę słuchać, że o 3 rano wróciłam po dwóch kieliszkach za dużo. W zamian za to oferuję dokładnie tą samą swobodę i zaufanie.
Co zaskakujące - spotkałam się nie raz ze zdziwieniem i podejrzliwością. Tak ze strony koleżanek (ale dlaczego go tutaj nie zaciągnęłaś / jak to pojechał bez ciebie?!) jak ze strony potencjalnych facetów (yyy, ale jak to nie muszę się tłumaczyć dlaczego nie odebrałem??)
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem jednak nieprzystosowana do funkcjonowania w społeczeństwie tym swoim skrajnie luźnym podejściem do - jakby nie patrzeć - pierdół. A z drugiej strony cały internet krzyczy stereotypowymi memami, jakie to baby wredne, ograniczające, męczące, zero frajdy i oddechu a jestem sobie taka ja i sama samiuśka po świecie chodzę 😁
vanille dziękuję ci bardzo  :kwiatek: Ten styczeń to najgorszy miesiąc, jaki przeżywam odkąd pamiętam. Masakra, mam nadzieję, że nie będzie cały rok taki, bo oszaleję. 🤔wirek:

Też tak mam z tą przestrzenią. A że mnie były ograniczał, to się skapnęłam dopiero, jak mnie zostawił. 🤣 Zaślepienie level hard. Nie polecam. 😀
Potrzebuję jakiegoś trzeźwego spojrzenia na moje zawirowania sercowe  😀 Jakbym mogła się wygadać na priv to byłabym wdzięczna.
Jak chcesz to możesz do mnie skrobnąć.
mils   ig: milen.ju
23 stycznia 2017 09:02
Do mnie też możesz śmiało pisać. 🙂
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
23 stycznia 2017 10:45
A ja zyskałam w rodzinie tytuł starej panny. Młodsza kuzynka się zaręczyła, więc w mniemaniu babci już wypadłam z koleiki. Czekam aż w prezencie kota dostane.  🤣
Ja już dawno, ale bez kotów a z końmi.  🤣
safie, a ile masz lat jesli wolno spytac? Nie martw sie, moja matka tez mi ostatnio z takim tekstem wyjechala 😀
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 stycznia 2017 11:36
Moja mama stwierdziła, że stara panna jest jak skończy studia i jest bez męża. Czy skoro swoje rzuciłam i zaczynam od października nowe to znaczy, że oszukałam tymczasowo przeznaczenie? 😀
Pociesze was, zazwyczaj po czterdziestce rodzina sobie odpuszcza i kończy sie głupie obgadywanie i macie święty spokój, bo i tak już jesteście spisane przez rodzine na straty  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się