sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach

Zasadniczo podobnie, mogę sobie konia przestawiać dowolnym przedmiotem, nie wiem, łyżką do zupy, jeśli mam taką fantazję  😉
ALE w tej metodzie z cofaniem na reklamówkę jest jeden haczyk. Może się okazać, że nauczyłaś konia, że ma ładnie cofać, jeśli masz reklamówkę. Bez niej nadal można będzie wlec nogi... A chcesz, żeby koń ci cofał ładnie zawsze i wszędzie. Dlatego czytelniejsza będzie moim zdaniem nauka bez dodatkowych rekwizytów. Bo to dla konia logiczne - najpierw uczyłaś go cofać tak po prostu, nieważne jak, byle prosto i do tyłu. Teraz dokładasz do tego nową jakość - prosto, do tyłu i nie szurając nogami.

Spacery po górkach są nieocenione na mięśnie zadu.
A pro pos górek 🙂
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
24 września 2014 13:55
Mam nadzieję, że trafiłam z pytaniem w dobre miejsce.  💃
Otóż chciałabym się dowiedzieć w jaki sposób przywiązuje się do kantara sznurkowego:
- linę tego typu: http://ogloszenia.re-volta.pl/sprzet/szczegoly/43088 (z miękką końcówką, a nie karabińczykiem)
- zwykłą linę, sznur pozbawiony pętelek itd.

Chodzi mi o to, że nie wiem jak to zrobić, by było "bezpiecznie".  😉
Pętelke od liny przekładasz przez pentelke od kantara, potem do pentelki liny wkładasz kocowke liny i zaciskasz, aż ta pentelka się tak jakby obróci.. wątpie żeby to mój opis był łatwy do zrobienia ale popróbuj 😉  jak coś to postaram Ci to nagrać
a zwykła to przekłądasz przez dziurke, robisz runke wokół koncowki haltera i jak lina jest w koło to przekładasz pod spod i zaciskasz.. ale to tez chyba trzeba by nagrać 😉
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
24 września 2014 14:21
TheWunia, może jakaś rysunkowa instrukcja? 😀 Myślę, że pi razy drzwi wiem, o co chodzi, ale wolałabym się upewnić. 🙂
Jak dla mnie to chyba trzeba zrobić tak samo, jak z mocowaniem stringa do carrota...?
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
24 września 2014 14:51
Murat-Gazon, niestety w życiu na żywo carrot'a nie widziałam. 😀 Także możesz mieć rację, ale nie pomogło mi to. 🙁
Murat też myslałam,żeby tak napisać, ale sama później nauczyłam się wiązać stringa niż line bo tam wszystko mniejsze 😉
Herbatko jak mi wieczorkiem napiszesz na priv to bede pamietać żeby Ci porobic zdjecia poszczegolnych etapów 🙂
Cześć Wam!
Od jakiegoś (cóż, bardzo krótkiego) czasu "pracuję" z pewnym koniem. Generalnie nie ma z nim zbyt wielkich problemów, więc nie będę zbyt wiele o nim pisać, bo w tej chwili nie ma to większego sensu. Raczej nie kwalifikuję się na naturalsa i nie pracuję według żadnej ze szkół, ale ten temat wydaje mi się odpowiedni do zadania pewnego pytania. Otóż to koń bardzo wesoły, zabawowy i chętny do współpracy z człowiekiem, ale bardzo łatwo jest go znudzić. Na razie nie robimy nic konkretnego, tylko ćwiczymy podstawy. Nie ma mowy, żeby bez przerwy wałkować z nim to samo, więc zastanawiam się, co jeszcze mogłabym robić z nim w czasie tego spotkania. Jak już mówiłam, jeżdżę do niego od niedawna, a wcześniej prawie nic z nim nie robiono, więc nie potrafi on zbyt wiele. Skupiam się przede wszystkim na ustępowaniu od nacisku, bo z tym ma chyba największy kłopot. Myślałam przede wszystkim o odczulaniu... ale na co? Jasne, odczulać można na wszystko, ale mam nadzieję, że ktoś jest w stanie podać mi konkretne przykłady. Ja wpadłam tylko na dotyk, jakieś gwałtowniejsze ruchy, baty, machanie liną, parasolki i reklamówki. Co jeszcze mogłabym do niego przytargać? No i, jak jeszcze mogłabym urozmaicić takie sesje? Jakieś proste ćwiczenia, które koń powinien szybko załapać? Coś? Cokolwiek?
"Naucz go podnosić twój kapelusz, carrot stick, lub wiadro. Niech jego oczywisty „talent” zostanie dobrze wykorzystany" - znalezione na jednym z artykułów na stronie wwr o gryzących koniach. Tak, temu zwierzowi zdarza się podskubywać i choć mnie się to jeszcze nie zdarzyło, poprzednim jeźdźcom zrobił kilka siniaków. Nie chodzi mi o samo oduczanie go tego narowu, tylko cytat, który wkleiłam. Czy można nauczyć konia podobnej sztuczki bez użycia smaczków (przy okazji nie poświęcając na to 3 razy więcej czasu)? A jeśli tak, w jaki sposób? Czy posługiwanie się smakołykami nie wzmogłoby gryzienia?
To w dużej mierze zależy od koniobowości. Każdy typ inaczej motywuje marchewka, a inaczej przytulenie, głaskanie czy głos. Słyszałam takie fajne zdanie : spróbuj wciągnąć araba lub folbluta za marchewką do przyczepki to sie przekonasz jaką motywacją jest marchewka 😉 ja nie robie w sumie jakis konkretnych sztuczek, ale jak dam koniowi np line do pyska to kilka sekund bedzie ją trzymał i pewnie łatwo byłoby to zachowanie utrwalić. Ale on jest z tych szczególnie kreatywnych, co czasem może denerwować np. gaszenie i zapalanie światła albo ostatni hit zamknięcie mnie w paszarni (!).
A rzeczy na habituacje ? Pooglądaj sobie zdjecia z kursów albo MOK- u 🙂
Jak sie nudzi to fajne są ćwiczenia na bardzo wysokiej energii mój to od nich aż sie rozpromienia i wyraźnie sie stara. Ale u nas takie zabawy są dopiero na wyższych poziomach, bo bez dominacji, może sie to skończyć tak :
niektóre konie faktycznie chętniej podgryzają gdy daje im się smakołyki- do momentu ustalenia, jasno i wyraźnie, że człowiek jest święty i gryźć, kopać ani wchodzić na niego nie wolno, nie dawałabym smakołyków z ręki.
Odczulać można na wszystko- spray- to może się przydać, dotyk w miejscu siodła, ogłowia. To młody koń?
Można odczulanie połączyć z innymi ćwiczeniami- przeprowadzanie po folii, czy pod folią zawieszoną gdzieś wyżej, przeprowadzanie przez mostki albo inne ciasne rzeczy, to też się przyda.
Na odczulanie - baloniki, pęki wstążek, hula hop, plandeka do wchodzenia i do owijania nią konia, płachta folii bąbelkowej, piłka, paleta do wchodzenia na nią, opony... Dosłownie cokolwiek. Mnie się zdarza odczulać na zasadzie "leży kartonowe pudło, zobaczmy, co można z nim zrobić".  😉
Konia podgryzającego nie motywowałabym smakołykami, bo jeśli mówisz, że masz mało doświadczenia, to możesz pogorszyć problem.

Z prostych zabaw - synchronizacja konia z człowiekiem. Bierzesz konia na linę i "sobie chodzicie". Ale koń ma robić dokładnie to samo, co ty. Jak postawisz dwa kroki, on ma postawić dwa, jak jeden, to jeden. Jak się "bujasz" krok do przodu, krok do tyłu, to koń się ma bujać razem z tobą. Nie odstawać na zakrętach, stawać i ruszać, przechodzić do kłusa, gdy biegniesz, i zatrzymywać się w miejscu, jeśli ty tak zrobisz.
Ale fajnie jest tak szybko dostać odpowiedzi!
Nie wyobrażam sobie uczenia jakichś trudniejszych sztuczek bez pomocy ze strony smakołyków, ale podnoszenie czegoś nie powinno być równie trudne co, powiedzmy, klękanie. Wydaje mi się, że takie sztuczki byłyby dla niego nie lada atrakcją. Byłam u niego zaledwie kilka razy, ale już widzę, że bardzo lubi się uczyć i jest wyjątkowo zainteresowany, kiedy w ogóle tam przychodzę. To nie jest młody koń - ba, ma pewnie niespełna 10 lat, może trochę mniej. Haczyk jest taki, że właściciel nie może do niego jeździć, więc niegdyś przez bardzo długi czas stał i się obijał. Teraz tylko raz na jakiś czas poczłapie sobie pod kimś w teren, nic więcej. Spróbuję jednak cokolwiek zdziałać bez pomocy smaczków, bo a nuż się uda.
Jeśli chodzi o koniobowość, to chyba najbardziej pasuje mi do lewopółkulowego ekstrawertyka. Chyba. Jest bardzo chętny do współpracy, jak już mówiłam wesoły i zabawowy, ale jednocześnie wyjątkowo jasno przekazuje, kiedy coś jest nie tak i jakaś rzecz mu nie pasuje.

Strasznie chciałabym móc odczulić go na jakieś folie, piłki itp., ale po prostu nie mam pojęcia, skąd mam brać takie cuda! Oczywiście nie wydając od razu masy pieniędzy, bo np. te większe piłki dla koni są, z tego co wiem, dosyć drogie. Z batami, linami i parasolkami jest naprawdę łatwo, ale reszta stanowi dla mnie nieco większy kłopot.

BALONIKI, HULA HOP I WSTĄŻKI, TAK
Bardzo dziękuję, bo coś takiego będzie naprawdę łatwo skombinować.
Z uczeniem za pomocą smakołyków trzeba uważać, bo poza kwestią podgryzania i wymuszania łatwo jest pomylić motywowanie z przekupywaniem. A jeśli tak się stanie, to w pewnym momencie okaże się, że bez smakołyka koń nie zrobi absolutnie nic.
Wprawdzie szczególnie doświadczona nie jestem, ale ze smaczkami staram się bardzo uważać. Jeśli już koń by coś dostał, to co najwyżej kilka razy w ciągu całego spotkania, a i na pewno nie po każdym dobrze wykonanym ćwiczeniu. Nie chciałabym zastępować smaczkami nagradzania poprzez przerwanie ćwiczenia oraz głaskanie. To wydaje mi się bardzo dobrą motywacją, która pozwala na sprawniejszą i szybszą naukę pewnych rzeczy.

A tak swoją drogą, jak się zachowujecie, gdy koń próbuje Was podgryzać? Jak reagujecie będąc z nim na lonży lub jakiejś linie, a jak przy, na przykład, czyszczeniu? Ja zawsze po prostu wycofuję konia, ale są także inne metody i jestem ciekawa, jakich używacie Wy.
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
24 września 2014 18:25
TheWunia, napiszę, bo bardzo tego potrzebuję i z góry jestem bardzo wdzięczna.

Herondale, jeśli koń pogryza to źle świadczy o jego stosunku do ludzi. Konie wyżej w hierarchii "mają prawo" gryźć te niżej. Jeśli gryzie kogoś, ma go po prostu za "niższego". Co do tego, co mogłabyś z nim robić - ja teraz właśnie kupiłam sobie książkę "101 ćwiczeń z ziemi" autorstwa Cherry Hill i myślę, że to jest to, czego ci trzeba. 😉 Oczywiście nie jest to z pewnością wszystko, co ci się może przydać, ale jednak. 🙂
Można wycofać, zwłaszcza jeśli już zdążył skubnąć.
Jeśli nie zdążył, ale widzisz, że zamierza, to stosuje się tak zwane bloki - wystawiasz w to miejsce, gdzie zmierza końska głowa, cokolwiek - łokieć, kolano, stopę, coś, co masz w ręce - i zaczynasz sobie tym rytmicznie poruszać, ale na konia nawet nie patrzysz i pozornie się nim nie interesujesz. Chodzi o to, żeby "sam" nadział się nosem na twoją blokadę. W jego oczach właśnie zrobił to sobie sam, czyli pomysł skubnięcia był głupi, bo zaowocował bolącym nosem. Większość koni błyskawicznie łapie.
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
24 września 2014 18:38
Herondale, ja się właśnie bardzo mocno zastanawiałam dlaczego koń mnie gryzie. Aż na kursie prowadzący mi powiedział, że jeśli ustalę przywództwo to nie będzie takiej sytuacji. I rzeczywiście. Teraz mogę się nawet odwracać do konia tyłem, a on ani myśli o skubaniu mnie. Sposób Murat-Gazon też jest bardzo dobry i też z niego korzystałam. Koń uczy się, że próba ugryzienia = nieprzyjemność, aczkolwiek nadal nie będzie miał dla nas szacunku, mówiąc krótko. Jednak wydaje mi się, że doraźnie, przy koniu obcym jest to bardzo fajny sposób. 😀 Albo na dobry początek.
Herondale kilka razy w ciągu spotkania to dużo smakołyków 😉 mój nie dostał nic od jakieś... 10 miesięcy ? No jakoś tak, i nie zauważyłam negatywnych zmian typu brak motywacji. Na marchewki podatni są LPI. Jeśli cie podgryza to zrób coś na wysokiej energii cofanie, zad czy cos takiego.
I naprawde wszytskiego da się nauczyć bez smakołyków 🙂
I nie kupiła piłki dla koni bo to szkoda kasy, zamiast 300 wydaj 40 na zwykłą gimnastyczną 😉 A folie to przejdź sie po sklepach ogrodniczych albo od basenów, bo oni czasem mają takie stare co w nich przywożą towar albo porwane plandeki pod basen, albo do sklepu z kostką bo tam też pełno tych folii, trzeba troche sie zakrecić i coś sie znajdzie 🙂
Ja też nie daję mojej żadnych smakołyków z ręki, czasem coś do żłobu wrzucę.
Jedyny wyjątek to ćwiczenia gimnastyczne na rozciąganie, to robimy ze smaczkami. Ale jeżeli czegoś uczę, to bez.
Jestem wręcz w stu procentach przekonana, że to podgryzanie sprowokowała zwykła nuda. Koń wychodzi na pastwisko, ale z tego dco wiem, z reguły na bardzo krótki czas i niewykluczone, że często stoi tam sam, bo chociaż go tam nie widziałam, u reszty wyglądało to właśnie tak. Dlaczego? Bo przecież konie mogą się pogryźć! Albo pokopać! Przecież lepiej dmuchać na zimne! Ale gospodarzowi prawdopodobnie się nie wytłumaczy, a właściciele zwierzaków (jest tam kilka koni pensjonariuszy) nie ingerują w czas, który koń spędza na wybiegu.

Cofanie na wysokiej energii, hmm (8
Jak wspomniałam... ten koń bardzo wyraźnie przekazuje człowiekowi, kiedy coś mu nie pasuje, a że jest wielki, ciężki, a ja stosunkowo drobna (biorąc pod uwagę, że kiedy ktoś sobie przy nim nie radzi, do akcji wkracza jeden z silniejszych facetów w stajni). Zwyczajnie nie ma on problemu z odwróceniem się do mnie dupą i powiedzeniem "NIE, tego robić nie będę". Nie chcę ryzykować takimi sytuacjami, więc nie stawiam mu zbyt wielkich wymagań, ale, o zgrozo, ostatnio zrobił mi coś takiego przy prośbie o zakłusowanie na lonży. Generalnie jeszcze go nie lonżowałam, bo po co, przynajmniej na razie? W stępie idzie całkiem w porządku, nie mam większego problemu, ale wyższy chód = spięcie, bunt i ciągnięcie. Dodam, że kiedyś już go odwiedziłam, ale od tamtego czasu minęło dobre kilka miesięcy. Wtedy nie miał z tym najmniejszego problemu, więc zastanawiam się, o co może chodzić. Ktoś ma jakiś pomysł? Zakłusowanie na lonży to takie wielkie wyzwanie, nawet jeśli kiedyś robił wszystko bezbłędnie? To takie widzi mi się, wybieranie zadań, które możemy robić, a na które nie ma ochoty? Bo na pewno nie chodzi o to, że W OGÓLE nie chce mu się nic ze mną robić.

TheWunia, o rany, strasznie dziękuję! Jakąś tańszą piłkę warto jest zakupić, a z folią, choć na początku sądziłam zupełnie inaczej, wcale nie ma aż tak wiele zachodu. Mam niedaleko kilka takich sklepów, więc przy najbliższej okazji (tj. kiedy znajdę sobie szofera) odwiedzę jakieś i popytam, czy mogą mi coś zaoferować. Jeśli ktoś ma jeszcze jakiś pomysł (dotyczący urozmaicenia spotkania, chociażby przez odczulanie na konkretne rzeczy), to ja nie pogardzę żadną propozycją!


TheWuniaja teraz właśnie kupiłam sobie książkę "101 ćwiczeń z ziemi" autorstwa Cherry Hill i myślę, że to jest to, czego ci trzeba. 😉 Oczywiście nie jest to z pewnością wszystko, co ci się może przydać, ale jednak. 🙂

Czyli nie znajdę nigdzie pdf'a? Bardzo dziękuję, bo ciekawią mnie różnego rodzaju ćwiczenia z ziemi, a pewnie tam są zawarte nawet takie, o których ja w życiu bym nie pomuślała!
Herondale on cię po prostu testuje. Sprawdza, na ile sobie może pozwolić. Słusznie diagnozujesz, że nie chodzi o to, że nie umie - to jest takie "a może nie muszę?", "a może jednak nie trzeba", "a co mi zrobisz, jeśli...". Każda taka próba z jego strony, w której Ty nie wiesz, co zrobić, i odpuszczasz, powoduje spadek jego szacunku do Ciebie - spadasz w hierarchii coraz niżej, a koń będzie sobie pozwalał na coraz więcej odmów i własnych pomysłów. Niekoniecznie oznacza to, że nie będzie Cię lubił, ale szacunku do Ciebie nie będzie miał.
Niestawianie mu zbyt wielkich wymagań w takiej sytuacji nie jest rozwiązaniem problemu. On Cię szybko "rozgryzie" i zauważy, w jakich okolicznościach tracisz pewność siebie, i będzie to wykorzystywał. Zgodnie z tym, co piszesz, już w tym momencie on zaczyna decydować, co robicie i kiedy.
Cóż, ja na Twoim miejscu po prostu zaczęłabym z tym koniem sensowną, regularną pracę według którejś ze szkół, przerabiałabym wszystko po kolei i tyle. Koń zapowiada się na fajnego i współpracującego, jeśli tylko pokażesz mu, że warto i że ma to sens.

BTW wydaje mi się, że nie powinnaś odczulania traktować jako najważniejszej zabawy. Podejrzewam, że ten koń jest raczej pewny siebie i ciekawski? Odczulanie zbuduje jego zaufanie do Ciebie, ale nie nauczy go szacunku. A Wam jest potrzebny szacunek. Odczulaj na różne rzeczy, ale nie zafiksuj się na tym, bo nigdzie nie dojdziesz.
Problem jest taki, że ogrodzonego lonżownika po prostu nie mamy, a maneż jest całkiem duży. Przyznam jednak, że trochę dziwi mnie jego zachowanie, właśnie przez to, że z reguły jest bardzo chętny i zainteresowany, a tu nagle "nie, to mi się nie podoba". Kłus na lonży nie jest wcale trudnym ćwiczeniem i nie wymaga od niego zbyt wielkiego wysiłku, a i ja tak naprawdę niewiele od niego żądam. Dodam, że nie wydaje mi się, żebym traciła pewność siebie, ale nie mam pojęcia, jak to może wyglądać z boku, dla obserwatora. Nie proszę o wiele, ale jestem raczej konsekwentna, a co za tym idzie, nie poprzestaję na ćwiczeniu, które nie zostało wykonane dobrze (chyba, że zwierz się wyraźnie stara i usiłuje mnie zrozumieć). Przy tej lonży nie chciałam ryzykować ponownym przeciągnięciem mnie na linie (któreś z kolei mogłoby mieć naprawdę nieciekawe konsekwencje), więc poprosiłam o zaledwie kilka kroków w szybszym chodzie i wtedy na tym skończyliśmy. Sądzisz, że powinnam zachować się właśnie w taki sposób, czy zamiast tego użyć innej metody? Oczywiście  utrzymanie go na kole, kiedy nie ma takiej ochoty oraz się buntuje, nie wchodzi w grę. Mogłabym ewentualnie robić takie rzeczy w ogłowiu, a nie kantarze, ale jak na razie się do tego nie palę, bo być może uda się to załatwić w inny sposób.
Problem w tym, że nawet nie znam zbyt wielu naturalnych szkół i  metod ich dotyczących. Jestem otwarta na wszelkiego rodzaju rady czy propozycje (no, inaczej by mnie tu nie było!), ale postępuję przede wszystkim według tego, co sama uznaję za słuszne, co udało mi się kiedyś usłyszeć bądź wyszukać w różnych źródłach.

Ale to nie tak, że ja to traktuję jako najważniejszą zabawę! Na piedestale stoi w tej chwili ustępowanie od nacisku oraz sugestii (co powinno mocno wpłynąć na jego szacunek, a raczej jego brak), ale wydaje mi się, że przeplatanie tego z odczulaniem na różne rzeczy będzie dla niego znacznie ciekawsze. Odczulanie to co najwyżej urozmaicenie całego spotkania, bo będzie dla niego czymś zupełnie nowym.
Konie to sprytne bestie i jak sama piszesz nie wymagasz wiele, no to koń chce sprawdzić jak niewiele musi robić, aby mieć spokój. Teraz nie kłusie na lonży, a za jakiś czas może odmówić chodzenia na niej nawet stępem. Przy dominantach nie polecała bym zmniejszania wymagań, bo dla nich to wszystko jest gra : "a co by było gdybym". Dodatkowo podkopujesz swoją pozycje dając smakołyki z ręki i dla konia jest to jasne, że gracie na jego zasadach. Jeśli nie masz sily żeby go utrzymać to może odgrodź kawałek terenu resztką pastucha czy sznurkiem. Pamietaj, że praca na linie to nie lonżowanie i, przy najmniej u nas, maksymalną liczbą w jedną strone lub jednym chodzie są 3-4 kółka. Nie możesz pozwolić, żeby sie nudził, bo może on mówi, skoro nie masz lepszego zajęcia to wychodze 😉 cieżko powiedzieć jak nie widać sytuacji, bo powodów mogą być dziesiątki. A, i nie patzr na niego, bo może przez to uciekać, ale to wszytsko takie gdybanie niestety
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
25 września 2014 18:07
Herondale, koń z pewnością nie gryzie cię z nudy-nudy, a raczej z nudy-braku kontaktów społecznych. Zgroza! Jeśli konie nie przebywają razem na padoku/pastwisku/biegalni to prędzej czy później staną się bandą psycholi. Czy to takie trudne, że konie to zwierzęta stadne? Że potrzebują towarzystwa? Współczuję, że musisz na to patrzeć. I z pewnością nie jest to bez związku z tym, co się dzieje z trenowanym przez ciebie koniem. 🙁

Z tego co mówisz o tym koniu wychodzi na to, że zgodnie z klasyfikacją, którą znalazłam na stronie Parellego jest to lewopółkulowy intro- lub ekstrawertyk. Oba te typy charakteryzuje to, że zadają pytanie "Dlaczego miałbym to robić?". I tutaj daję ci przetłumaczony tekst ze strony Parellego właśnie, bo nie chcę uchodzić za mądralę.

LEWOPÓŁKULOWY EKSTRAWERTYK:
- Ucz go nowych rzeczy.
- Zajęcia, jazdy muszą być ciekawe.
- Używaj długich lin, by miał przestrzeń do działania (podczas Cyrcling Game).
- Często go nagradzaj (smakołyk, dotyk, głos - wybór należy do ciebie).
- Szanuj jego pomysły, a będzie szanował twoje.
- Poruszaj jego nogami!
- Nie zanudzaj go powtórzeniami, jeśli załapał i zapamiętał ćwiczenie.
- Powolna, spokojna jazda go nudzi.
- Nie karz go. On tylko chce się bawić. Stanie się agresywny lub wycofa, jeśli to zrobisz.
- Sprzeczka z nim tylko doprowadzi do jego dominacji. Pozwól mu robić to, co chce.
*Uwaga ode mnie: Moim zdaniem, ale tylko moim "robienie tego, co się chce" nie oznacza, że koń może "robić nic". Ma robić coś. Po prostu może to robić po swojemu.

LEWOPÓŁKULOWY INTROWERTYK:
- Chwal go za wykonanie zadania.
- Proś go o robienie mniej, niż jest w stanie zrobić.
- Daj mu czas do namysłu.
- Różnorodność jest dla niego ważna.
- Ucz go sztuczek, będzie czuł się mądry.
- Porusz nogi, a poruszysz umysł.
- Nie każ mu pracować, bo uzna to za nudy.
- Nie karz go. Tylko się namęczysz. XD
- Nie skupiaj się na szczegółach. Każ mu robisz konkretne rzeczy. Jeśli nie zrozumiał - powtórz.
- Nie rób się twardszy, tylko ciekawszy.
- Nie każ mu robić w kółko tego samego, bo umrze z nudów.
- Nie pozwól mu wejść sobie na głowę! Odeślij go.
- Nie uważaj go za lenia, bo będzie leniem.
*Uwaga ode mnie: To, że nie możesz go karać, nie oznacza, że nie możesz wymagać. Z mojego (krótkiego) doświadczenia wynika, że w tym przypadku musisz wiedzieć czego chcesz. Jeśli np. chcesz, żeby koń kłusował, ma zakłusować. I koniec. Ale musisz być pewna, że tego właśnie chcesz. Nie możesz do tego podchodzisz na zasadzie "Jak szanowny pan będzie chciał, to kłus, a jak nie no to będziemy stępować." Nie ma opcji!

Z twoimi problemami na kole: Próbowałaś kiedyś Cyrcling Game zamiast lonżowania? Z kantarem sznurkowym i liną? Dzięki temu możesz się wielu ciekawych rzeczy o koniu dowiedzieć, a przy okazji zdobyć przywództwo. 😀
Moim zdaniem to będzie raczej lewopółkulowy ekstrawertyk. Zabawowy, inteligentny, dominujący, szybko się nudzący powtarzaniem w kółko tego samego. Tak jak napisała TheWunia - "eeee nie masz nic ciekawego do roboty, to sobie idę". Z opisu wynika, że koń jest zainteresowany "robieniem czegoś", pod warunkiem, że to będzie ciekawe. Zanudzanie go w kółko tym samym doprowadzi tylko do pogorszenia sytuacji. Szłabym dalej z zabawami, wymyślała coś nowego, żeby nie dochodził do wniosku, że "w koło Macieju" to samo.
I tak, wykorzystywałabym jego pomysły - przerabiając je na moje.
TheWunia, słowa "mieć spokój" są tutaj naprawdę bardzo dziwne i choć to całkiem logiczne... no, koń naprawdę jest zadowolony, że  ktoś robi z nim cokolwiek, bo cały jego styl życia jest raczej monotonny. To nie jest tak, że ja muszę go nakłaniać do spędzania ze mną czasu i zostania ze mną (wspomniałam o wyjątku, czyli sytuacji na tej pseudo  lonży), ponieważ mu wyraźnie sprawia to przyjemność i go ciekawi. A poprosiłam o tej kłus chyba przede wszystkim dla zasady. Chciałam, żeby zrobił to, o co proszę i faktycznie po przekłusowaniu jednego koła dostałby święty spokój, ale niestety mnie wyprzedził i się zbuntował. Wiem, że nie mogę go zanudzić, bo dosłownie wszystko wtedy spartolę.

Zielona Herbatka, o tak tak, oczywiście mniej więcej to miałam na myśli, ale Ty trafiłaś w sedno sprawy. Jak mówiłam, byłam u niego tylko kilka razy, ale zapewnienie mu jakiegokolwiek innego zajęcia, niż stanie godzinę przy ogrodzeniu, żeby ktoś mógł go wyczyścić, i pojechanie w teren na dwie, robi swoje. Trzeba przyznać, że robi to już odrobinę rzadziej, ale oczywiście  zdarzają mu się próby skubnięcia (Bogu dzięki, że przy mnie jeszcze tylko niedoszłe próby) czy nawet szturchania. Nadal trzeba by było z nim pracować, ale jestem pewna, że jego zachowanie by się zmieniło, gdyby mógł siedzieć z innymi końmi na pastwiskach przez więcej czasu.  Zresztą, zachowanie wszystkich koni!

Mnie się jednak wydaje, że to lewopółkulowy ekstrawertyk, ale nie znam go też zbyt dobrze i nie jestem pewna, czy mogę to do końca sprecyzować. Jeśli chodzi o tę pseudo lonżę, to, rany, przepraszam za nieporozumienie! Nazwałam to tak, bo zwyczajnie nie wiedziałam, jak powinnam to ująć. Nie umywa się to ani do cyrcling game, ani do lonży, bo to tak naprawdę zwyczajna prośba o chwilę kłusa na kole. Zresztą byłam wtedy na stosunkowo krótkiej linie, bo miała chyba niewiele więcej, niż cztery metry, więc zwykłe lonżowanie nawet nie wchodziłoby w grę.

Murat-Gazon, znaczy, jeśli odnosisz się do tego problemu na kole, to  wtedy naprawdę poprosiłam o to tylko raz, a i nie chciałam nie wiadomo ilu powtórzeń, raczej zmianę chodu i niedługie pozostanie w nim. Wątpię, żeby to aż tak szybko mu się znudziło, więc najprawdopodobniejszą opcją byłoby właśnie testowanie oraz sprawdzanie, jak wiele musi zrobić. Niby w innych ćwiczeniach tego nie zauważyłam, ale w końcu delikatniejsze skubanie czy jakiekolwiek próby dominacji mówią same za siebie. Ciągle "pyta", na ile może sobie pozwolić.

Bardzo wszystkim dziękuję, bo chociaż nie możecie mi powiedzieć tyle, ile mogłybyście, widząc konia w rzeczywistości, jestem naprawdę bardzo wdzięczna! Jeśli dobrze pójdzie, jutro lub w weekend spędzę z nim trochę więcej czasu i zajmę się tymi kilkoma rzeczami.
Herondale tak się akura składa, że circling game i wszystko, co je przypomina, to dla większości koni idealna okazja do testów i kombinowania. Gra jest mocno dominacyjna, mocno podkreśla wyższą rangę człowieka, więc lewopółkulowe konie, które nie są jeszcze pewne, czy aby na pewno "w tym związku rządzi człowiek", będą ją wykorzystywać do wszystkich możliwych metod testów. Nie tylko odmowa ruchu, ale także zwiewanie z koła, zatrzymywanie się za plecami, schodzenie do środka, dowolne zmiany chodów, niezatrzymywanie się, no wszystko, co im przyjdzie do głowy.

Ciągle "pyta", na ile może sobie pozwolić.

I będzie pytał jeszcze bardzo długo  🙂 Musisz być kreatywna, dużo się z nim bawić, stawiać granice, ale też być elastyczna i pozwalać mu na własną inwencję - on takiego przywódcy potrzebuje. Jeżeli coś Ci zaproponuje, wykorzystaj to, jeśli widzisz, że coś lubi robić, róbcie to, ale zmieniaj wyzwania, komplikuj je. Te konie lubią myśleć  🙂
Zielona Herbatka   Miłośniczka zielonej herbaty! :)
26 września 2014 10:43
Herondale, podział na intro i ekstra oraz prawo i lewo jest bardzo umowny i koń równie dobrze może być ambiwertyczny albo w ogóle słabo pasować do któregokolwiek opisu. To bardziej wskazówka niż naukowa teoria etc. Ja bym się też nie opierała tylko i wyłącznie na tym, co my ci tutaj teraz mówimy. Jakaś książka. Jakiś kurs. Filmiki na YT (ale te dobre). Bo z tego, co wiem - zrobisz coś źle w naturalu, będziesz żałować. Ja do pewnego momentu miałam tak, że zupełnie nie mogłam postawić na swoim i koń (lewopółkulowy introwertyk) robił ze mnie debila - wmówił mi, że jest głupi, płochliwy i niezdolny do niczego prócz jazdy w koło ujeżdżalni. A ja nie chciałam go do niczego zmuszać. Aż zrozumałam, że nie chodzi o zmuszanie konia do czegokolwiek, że on i tak będzie odmawiał pracy. Dlatego przestałam myśleć o tym jak o pracy i zaczęło to być "zadanie", "wyzwanie" etc. I nie jestem pewna jak, ale to zadziałało. XDi
Zielona Herbatka to nie do końca jest tak, że podział jest umowny. Podział jest jasno określony, tyle że mało który koń jest przedstawicielem wyłącznie jednego typu. Większość reprezentuje co najmniej dwa, zwykle te, które na wykresie leżą koło siebie, ale mogą łączyć i więcej albo dwa przeciwstawne, np. może być LBE/RBI. Są konie, które mają w sobie wszystkie cztery typy bez przewagi któregoś z nich, są takie, które się "przełączają" między typami w zależności od sytuacji (na przykład inny typ z ziemi, inny pod siodłem). Do tego w miarę pracy z koniem zmierzamy do tego, żeby z prawopółkulowca robić lewopółkulowca, a z introwertyka - ekstrawertyka, więc w miarę upływu czasu również i dany koń będzie się zmieniał.
Przykład - moja klacz, jak ją kupiłam, była RBE z domieszką RBI, potem przez długi czas RBE/LBE bez wyraźnej przewagi, a teraz jest LBE z domieszką RBE.

Dla tych, co nie znają, załączam wykres.
Herondale, dla upewnienia się możesz sobie wypełnić i sklasyfikować swojego konia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się