Czyli w razie wypadku można się sądzić ze stajnią, bo to ona nie dopełniła warunków - to oczywiście wszystko w teorii, jak w Polsce jest, każdy wie 🤔
Znalazłam coś ciekawego dla tych, którym nie leżą sprzączki w kantarze i którzy obawiają się zaczepienia o coś kantarem na padoku (ja na przykład 😉):
kantar bez sprzączek przeprowadzić konia na tym można, przywiązać też (więc uparte górkowe towarzystwo powinno być zadowolone, konie też - bo wygodniej), a w razie 'w' rzepy puszczą. Chyba nabędę taki dla mojej jeszcze-czasem-się-odsadzającej kobyły.
Oczywiście do wiązania - zgadzam się z większością, kantar pod ogłowiem na maneżu to taka wiocha, jak ostrogi zapięte do adidasów 😉
EDIT:
Libeerte chyba, chyba... a może warto dowiedzieć się na pewno, jak wygląda wolontariat od strony prawnej, skoro dotyczy Cię to bezpośrednio? To, że ktoś gdzieś robi coś tam, wcale nie znaczy, że jest to właściwe i/lub zgodne z prawem 😉
EDIT 2: Ad. artykuł - a co, jeśli potraktować pracę przy koniach w zamian za jazdy jako barter, a nie pracę?
W jednej ze stajni, w której kiedyś jeździłam, zasady były jasno określone: 1 h jazdy za 4 h pomocy. Jeżeli ktoś chciał mieć np.zaświadczenie do szkoły o wolontariacie, podpisywał stosowną umowę i wynagrodzenia w postaci jazd nie otrzymywał.