Kącik WEGE :-)

Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
25 listopada 2009 22:14
osoby jedzące ryby to Ichtiwegetarianie, co jak dla mnie niewiele ma wspólnego z byciem wege 🤔 a już absolutnie nie rozumiem SEMIwegetarianizmu. chyba, że ktoś myśli jak moja mama, dla której kurczak to nie zwierze 🙁

Burza koniecznie pomyśl czym zastąpisz mięso, jakie smaki Ci odpowiadają. popróbuj rózne produkty sojowe (choć jak dla mnie one są zbyt zmodyfikowane), przejrzyj przepisy na portalach wege 🙂 jeżeli jesteś pod opieką dietetyka to tym lepiej, bo przynajmniej Twoje posiłki będą zbilansowane, nie będziesz czuła się słabo, nie będziesz miała niedoborów  😅
Lubię tofu, lubie soję, więc chyba nie będę miała większych problemów 🙂 przeglądam je powoli, pierwszy raz myśl o rzuceniu mięsa przyszła mi kilka lat temu na warszawskiej woli w WYBITNEJ jak dla mnie wegetariańskiej knajpie, gdzie jadłam takie cuda że gdybym miała odrobinę bliżej to stołowałabym się codziennie 🙂

Myślałam, że odstawienie mięsa jest jak odstawienie czekolady bo jest się na diecie 😉 od razu człowiek tylko o czekoladzie myśli, bałam się że każda parówka będzie do mnie mówic 😉 a tu nic- lżej, przyjemniej, zdrowiej, smaczniej, tylko tyle co te ryby mi zostały co do których nie ukrywam, że mam dylemat ale może z niewiedzy?

A propos soji kupiłam parówki sojowe, kiedyś jadałam tylko gulasze kotlety itp czyli rzeczy mocno przyprawione stąd soje kojarzyłam pozytywnie, że dobra🙂 ale parówki luzem bez niczego są niejadalne 😉 ale już zagryzane sałatką z odrobiną musztardy niczym się nie różnią od mięsnych- więc strzał w dziesiątke 😉
uh.. żelatyna jest WSZĘDZIE, najgorsze jest to, że jest w żelkach haribo.. moich ukochanych 🙁
w jogurtach Danone, też jest.. i tak generalnie czytam skład wszystkiego co kupuję szukając zwierzęcych nowinek. Najlepszy jest "smalec", który ostatnio wyczytałam składzie mrożonej zapiekanki, tłuszcz zwierzęcy, czasem nawet sprecyzują, że wieprzowy.
Całe szczęście jest dużo produktów z zamiennikami - pektyna, guma guar itd.

Ogólnie to odżywiam się coraz gorzej, mnóstwo mrożonek, jakieś słoiki, zupki z paczek, eh..
Danone mnie nie boli, zajrze na dniach w etykiety Milko i Bakomy i mam nadzieję, że mnie nie zaboli.
Btw po co kupowac mrożoną zapiekankę? 😉
żeby ją zjeść, bo trudno przecież położyć ser, paprykę i pieczarki na bułkę i włożyć ją do piekarnika 🙄
Właśnie o to mi chodziło 😉 ale rozumiem, że ją oglądałaś czy faktycznie aż tak Ci się nie chce? 😉
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
25 listopada 2009 22:38
nie każdy Danon ma żelatynę 🙂 choć im bardziej 'light' tym większe prawdopodobieństwo, że coś do niego dodali aby otrzymać odpowiednią konsystencję.

Rewir może poszukaj sobie dań jednogarnkowych? takich, że wrzucisz wszystko razem, zostawisz garnek na kuchence i wrócisz po 15 minutach żeby zjeść ciepłe i zdrowe danie 🙂 szczególnie teraz zimową porą ważne jest to jak się odżywiasz
Edytka, mówisz np o mrożonkach? Takich ziemniaki warzywka przyprawa, 12min? 🙂 Pyszne są. Dodałabym tofu/serek indyjski<gdybym wiedziała gdzie go dostac>.
No ja takie mrożonki głównie uskuteczniam. Ale jakoś nie mam przekonania, że te zamrożone warzywka takie zdrowe są.

A i w ogóle, zaczyna mi przeszkadzać mięso, to że ono jest w pobliżu. Jakoś na ten specyficzny zapach się wyczuliłam. Przedziwna sprawa, na początku w ogóle miałam to gdzieś, a teraz mnie odrzuca. 🤔wirek:
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
25 listopada 2009 23:29
nie koniecznie mrożonki. można namoczyć soję/ciecierzycę, dodać pomidory w puszce, plus szybko pokroic warzywa (lub kupic świeże pokrojone), doprawić do smaku. przykryć, żeby się dusiło na małym ogniu (jak ktoś lubi bardziej gęste to zostawić na kilka minut dłuzej żeby płyn odparował). można zjeść samo, albo z ryżem. ja dodaję paprykę, mini kukurydze (:kocham🙂, czosnek, cukinie.

a tofu najbardziej lubię z makaronem sojowym, sosem sojowym, warzywami typu stir fry (cienko pokrojona marchewka, mini kukurydza, papryka, kiełki). zrobienie zajmuje 5 minut (najdluzej trwa czekanie na makaron)  🙂
Burza a rada od mnie- nie ograniczaj się bron boże do soi! Jest cała masa roślin strączkowych, że szkoda życia na soję. Na samym poczatku fakt- sojowe zamienniki, to zbawienie dla początkujacego wegetarianina, ale później daj spokój. To wszystko żywnośc przetworzona! Nabiału też nie nadużywaj, bo się zaflegmisz.
Pandurska, tzn- cieciorka i fasole wszelkiego typu? Je akurat jem zawsze i regularnie, dobrze wiedziec że to wystarczy 🙂

To może inaczej- czy możecie przedstawic mi piramidę żywieniową mniej więcej? Co powinnam jeśc i na co zwracac uwagę w diecie? 🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
26 listopada 2009 11:08
nie powinno się jesc mrozonek. i gotowych dań.
nie ma w nich energii chi...
(napisała ta co lata żywiła sie chinskimi zupkami z torebek heh)
Burza fantastyczne są też kasze - gryczana, jaglana, jęczmienna... do tego jakieś warzywka 😉
no i risotto, z takiego ryżu arborio lub innego ryżu specjalnie do risotto - pycha
Są jeszcze różne soczewice, każda ma swój urok.
Jak się jest w dużym pośpiechu można do jednogarnkowców przygotować kuskus. Od czasu do czasu.
szepcik, i to jest ból, gryczaną jeszcze zjem ale reszta.. jak za karę. Ale może to kwestia przygotowania? Na pewno będę robic podejścia.

Teodora, jadam soczewicę, smakuje mi, wolę konserwową co prawda niż gotowaną ale nie jest zła. Za to nie wiedziałam, że jest kilka rodzajów!

Czyli jako bazę zdrowego posiłku traktujemy do wyboru groch/cieciorkę/soję/soczewicę plus kasza/ryż/makaron i warzywa 🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
26 listopada 2009 11:36
Za to nie wiedziałam, że jest kilka rodzajów!

czerwona zolta i zielona. dwie pierwsze latwo sie rozgotowuja, ostatnia wrecz przeciwnie


Burza kasze to caly swiat 😉 tylko trzeba znalezc swoje ulubione
moja (oprocz jeczmiennej ze smazona cebulka i jablkiem) to kaszka krakowska po staropolsku zacierana z jajkiem. mniam
nawet deser da sie z niej zrobic:
http://www.ksiazka-kucharska.pl/przepis/4123/Kaszka-krakowska-z-rodzynkami-zwana-/
dempsey, a propos deserów z kaszy- na woodstocku karmiłam się u Hare Kryszna. I to cudo z kaszy manny z bakaliami, które oni robili zostało mi w głowie na zawsze a nijak nie wiem jak to zrobic .

Cebulka i jabłko, specyficzne połączenie ale wypróbuję 🙂

A co do soczewicy lubie miękką, żółtą jadam, czerwonej poszukam 🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
26 listopada 2009 12:04
Cebulka i jabłko, specyficzne połączenie ale wypróbuję 🙂

smaży się razem, posiekane, na oliwie. i nic więcej nie trzeba.
Burza słuzę pomocą 🙂😉 Ten deser nazywa się halava i kocham go ponad życie, aczkolwiek łatwo go zepsuc złymi proporcjami bakalii.

http://zapraszamnaciasto.blox.pl/2007/08/HALAWA.html

Co do kasz, to możesz byc pewna, ze wszystko zależy od sposobu przyrządzania. Zdecydowanie to kasze i nasiona strączkowe powinny byc podstawą odżywiania wege, potem warzywa, owoce, na końcu nabiał. jajek nie liczę, bo nie jadam, ale  przypisałabym je do tej samej grupy, co nabiał własnie.


Polecam kaszkę bulgur. Uwielbiam takie oto danie: Bulgur, brokuły, marchewka, orzechy ziemne i zioła. Robi się blyskawicznie. Kaszę gotujesz, warzywa podduszasz, robisz takie jakby risotto i juz.


To, czego warto się nauczyc, to gotowanie tzw. zup dhal ,czyli na bazie strączkowych. Wpisz w google- od wyboru do koloru. Jak zrobisz gęstszą wersję, to spokojnie mozesz polac kaszę lub ryż do tego surówka i masz bardzo zdrowy posiłek.

Wracając do ziarenek, to kocham ryż basmati i nie zamienię go na żaden inny!! Czasem robię tylko nieoczyszczony.

Właśnie gotuję i moje jedzonko wygląda dzisiaj tak: ryż, trochę pieczarek, kabaczek (tutaj wygląda jak cukinia), kawałek bakłażana i garśc czerwonej soczewicy. Takie jakby risotto. Muszę trochę improwizowac, bo mam mało czasu.

I popieram zdanie- jak najmniej mrożonek. Tam nie ma nic. Wychładzasz tylko organizm.

o co chodzi z tymi mrożonkami?
podobno mrożone najzdrowsze. mrożenie nie zabija witamin itd....

i jak można mrożonką wychłodzić organizm, skoro do przyrządzenia jej trzeba wszystko ugotować? 🙂
Wyobraź sobie człowieka, którego się zamrozi. Jego energia zyciowa (czyli sam człowiek) umrze i nawet, jeśli się go podgrzeje do normalnej temperatury, to to mu życia nie wróci. Rośliny, to organizmy żywe, które też mają swój potencjał energetyczny, oczywiscie na poziomie świadomości rośliny. Człowie, zeby się odżywiac oprócz fizycznych składników swojego pożywienia, potrzebuje tez tej energetycznej otoczki.

O tym, ze mrożenie nie jest wskazane uczyłam się juz na studiach od pani doktor, profesor cos tam.Chodzi o to,ze rozrywane są wewnętrzne struktury komórki poprzez fakt, że woda w temp. ponizej 0 st zwiększa swoją objętośc. Dokładniej nie wiem. Ja osobiście zjadam mrożonki tylko przez siebie zrobione. Najpierw chłodzę, później zamrażam, zeby zmniejszyc ryzyko rozrywania tych struktur. Generalnie jednak staram się unikac, choc w naszym klimacie, zwłaszcza zimą i na przednówku jest to trudne.

Mrożonki są mimo wszystko zdrowsze i smaczniejsze od zupek w proszku  😉

(pozdrowienia od mięsożercy, który uwielbia zieleninę i strączkowe)
Pandurska, uwielbiam Cię!!! aaaa super, za kilka dni wypróbuję przepis 🙂
Do zup też koniecznie zajrzę 🙂 dzięki, będę dawac znac jak mi idzie 🙂 na razie akuraz zupa z mrożonek ale cóż. Dzięki za pomoc!
Wyobraź sobie człowieka, którego się zamrozi. Jego energia zyciowa (czyli sam człowiek) umrze i nawet, jeśli się go podgrzeje do normalnej temperatury, to to mu życia nie wróci.



hm... racja 🙂 mądre.
Dzięki 😉)

Wg ludków zajmujących się naturalnymi sposobami odżywiania, najlepszym sposobem konserwacji żywności jest suszenie. Ewentualnie robienie przetworów "słoikowych".

A ja się pochwalę, że znalazłam niedaleko mojej pracy najprawdziwszą indyjską knajpkę "Bashi's Delight". Jedzenie meeeeeega, atmosfera meeeega, mój chłop po skonsumowaniu posiłku stwierdził "tu jest tak miło, ze poszedł bym tej babce pozmywac gary "  🤣
Pandurska, byłam jakiś miesiąc temu w hinduskiej knajpie w Warszawie. I zapłacę za to żarcie w tej knajpie każde pieniądze, wyszłam ZACHWYCONA- przyprawami, smakami, kolorami, muzyką, obsługą. To Ganesh na Kenie. Super menu, jedzenie ichnie pyszne, delikatne, każdemu mogę polecić 🙂
Burza jedzonko ma tylko jedną wadę- mało w nim surowizny, a ja nie mogę się obejsc bez warzywek w czystej postaci. Jak robiłam kurs nauczycieli jogi, to przez cały miesiąc zarłam tylko po indyjsku i kurde..5 kg więcej (nie żartuje 🙂😉) ). Ale normalnie masakra dla podniebienia.

No i jak się chce później isc na jogę, to te wszystkie zjedzone fasolowe rzeczy , że tak powiem, chcą się uwolnic w postaci gazów i to moze byc lekki problem  😂
Na bank też bym na tym utyła, zwłaszcza na tych ich plackach naleśnikowatych zamiast ryżu, szaleństwo 🙂
Pandurska moja mama ma jakiś sposób na ominięcie "problemu" po zjedzeniu fasoli. Gdy wróci do domu, to zapytam jak to robi, bo nie chciałabym w błąd wprowadzić.
Ten jej sposób naprawdę jest skuteczny.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się