Dawczyni komórki jajowej

ovca- hmmm... ja też bym oddała. Mam dziecko, całkiem udane i jeśli kogoś miałabym uszczęśliwić posiadaniem takiej fajnej istotki to czemu nie? Może bym się zainteresowała tym tematem, tylko czy masz jakieś informacje nt zdrowia kobiety dawczyni?
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
09 grudnia 2011 07:22
stymulowanie jajnikow do najprzyjemniejszych nie nalezy, zawsze przy pobieraniu komorek moze sie cos stac. nie jest to 100% pewny zabieg. ale bardziej psychika moze miec wplyw, bo komorka to geny, ktore oddala. to dziecko jakby nie patrzec, jest dzieckiem dawczyni.

ja nie wyobrazam sobie oddania komorki czy korzystania w ogole z bankow spermy czy komorek.
deborah   koń by się uśmiał...
09 grudnia 2011 08:23
Gienia-Pigwa, dopóki jesteś zdrowa i masz szansę na urodzenie dziecka to jest to oczywiste.

dopiero kiedy człowiek bardzo chce dziecka a nie może wtedy zastanawia się nad dawcą lub adopcją zarodka. Dla mnie to oczywiste.
Sama oddałabym komórkę komuś kto bardzo chce mieć dziecko gdyby nie stymulacja hormonalna. Zupełnie tego nie rozumiem. jako zdrowa kobieta mam miesięcznie kilka komórek. Nie można ich pobrać po prostu? zastrzyki w brzuch przyjemne nie są..

Gienia, biologicznie może jest dzieckiem dawczyni. Ale prawdziwą  matka jest kobieta która dziecko wychowa w tym przypadku także nosi pod sercem..

Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
09 grudnia 2011 08:38
deborah. w cyklu dojrzewa najczesciej jedna komorka, dlatego to sie nie "oplaca". in vitro robi sie na paru i wybiera dwa najlepsze zarodki. dlatego musza stymulowac.

akurat ja nie wiem czy bede miec mogla dzieci i zdaje sobie sprawe z tego, ze moge stanac kiedys pod sciana o nazwie nieplodnosc. ale dla mnie dziecko jest darem i jezeli nie bedzie mi dane je miec, to poprostu bede musiala z tym zyc. dla mnie kupienie komorki nie miesci sie w swiatopogladzie 😉 i nie zaczynajcie prosze dyskusji typu, ze mi sie odmieni. odmienic mi sie moze przy in-vitro, ale z mojej komorki. bo tu jestem nie calkiem otwarta i wlasciwie nie mam zamiaru sie otwierac ale zycie pokaze  🙂
Ja z chęcią bym oddała, ale jednym z wymogów jest posiadanie dziecka, a takowego nie mam.
Jeśli sama okazałabym się bezpłodna, to chyba wpierw chciałabym pójść w stronę adopcji, innych opcji nie wykluczając.
deborah   koń by się uśmiał...
09 grudnia 2011 08:56
"SAMI NIE WIEMY JACY JESTEŚMY DOPÓKI NAS NIE SPRAWDZAJĄ "

znam po prostu przypadki kiedy ludzie niegdyś przeciwni  dziś sami decydują się na adopcję zarodka czy dawcę.
czasami instynkt macierzyński jest silniejszy niż możliwości fizyczne 🙂
To jest tylko komórka. Żeby było dziecko trzeba jeszcze drugą połowę tego mieć.

A pobranie komórki z banku komórek- wg mnie to więcej niż adopcja.
ovca   Per aspera donikąd
09 grudnia 2011 09:47
Ja z chęcią bym oddała, ale jednym z wymogów jest posiadanie dziecka, a takowego nie mam.


ja również, posiadanie dziecka nie jest wymogiem 😉 jeszcze jakiś czas temu było, żeby potwierdzić płodność itd, teraz wszystko załatwia się badaniami krwi, kariotyp etc.
Ja to mam mięśniaki, a podejrzewam, że stymulowanie hormonami nie wpływa na to dobrze i nie zezwoliliby mi na to.
ile trwa cały "proceder" od początku do konca?
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
09 grudnia 2011 10:20
Ja nie zdecydowałabym sie na oddanie komórki jajowej, prędzej nerke, szpik ale nie jajeczko. Powód? Banalny, nie dałabym rady psychicznie żyć ze świadomością że gdzieś po świecie chodzi "moje: dziecko... mimo że to tylko geny 🤦

Znam też historie znajomej która oddała tak jajeczka, gdy była zdrowa. Potem miała wypadek samochodowym w którym poroniła już 6 msc płód, i straciła 2 letniego synka....od roku nie może zajść w ciąże. Obecnie odszukują gdzie sa jej jajeczka (wcale nie tak prosto 🤔 :zemdlal🙂, wiec jak widać dobroduszność popłaca 🙂
Wojenka   on the desert you can't remember your name
09 grudnia 2011 10:52
A ja powiem tylko tak...: tyle jest dzieci w domach dziecka...I małe i duże, do wyboru, do koloru...I tak samo obce jak dziecko z czyjejś komórki jajowej i spermy z banku...Trochę tego nie rozumiem.
Wojenko, sperma moze byc od ojca, wiec choc polowa dziecka jest"swoja" 🙂

a adopcja to okropna droga. dluga i bardzo kamienista. znajomi się starali o dziecko, po 4 latach zrezygnowali, a że byli zamożni, przeprowadzili się do innego kraju (chyba do szkocji, nie pamietam dokladnie) i tam się osiedlili i adoptowali maluszka.
Wojenka, tak jak pisala Isabelle, adopcja w PL jest trudna, a dzieci przeznaczone do adopcji, sa zwykle z rodzin patologicznych, z roznymi deficytami i pewnie dla takiej pary posiadanie dziecka przynajmniej w polowie genetycznie swojego + w 100% przez siebie wyprodukowanego (bez "suplementowania" ciazy alkoholem i narkotykami) ma niebagatelne znaczenie. Pod tym katem patrzac dziecko od dawcy w ogole nie ma podjazdu do adopcji.
BTW dzieci z domu dziecka problem adopcji zwykle nie dotyczy, poniewaz do adopcji ida zwykle dzieci mlodsze. Najczesciej zreszta w DD zostaja te, ktore nie moga byc adoptowane ze wzgledow prawnych (rodzice nie chca sie zrzec praw rodzicielskich).
mysle ze nie mialabym oporow, zeby byc dawcą komorki jajowej

i tak dzieci wiecej nie planuję, urodziłam zdrową czworkę, nie sądzę zebym miala jakies ale- do tego ze gdzies tam w swiecie jest niby moje dziecko- a chyba tak naprawdę nie moje...


gdybym mogla komus pomoc w ten sposob- dlaczego nie... tylko ja juz za stara...
A ja nie wiem...szczerze mówiąc nie wiem, musiałabym głębiej nad tym pomyśleć.
Natomiast co do adopcji - mam znajomą której siostra ma dwójkę adoptowanych dzieci. Jej mąż po chemii nie mógł mieć dzieci i zdecydowali się na adopcje. Nie chcieli korzystać z banku spermy ponieważ postanowili że chcą oby te dzieci były ich w takim samym stopniu - ich wybór. Droga do adopcji wcale nie była taka straszna. W końcu doczekali synka a później córeczki. Synka wzięli jak miał półtora roku, córeczkę jak miała 6 miesięcy. I wcale nie są to jakieś gorsze dzieci że tak powiem, ani z deficytami jak napisała bobek. Fakt, że chłopiec ma astmę i początkowo przejawiał objawy choroby sierocej ale teraz to super zdrowe i cudne dzieciaki. Więc myślę że warto adopcję rozważyć. Ja napewno brałabym ją pod uwagę gdybym nie mogła mieć dzieci.
Muffinka, z tą adopcją to jest naprawdę różnie.

z tego co mi znajoma opowiadała, przed wyjazdem, to masa papierologii, jesli się nie ma znajomosci, łapówki dla urzędników, ciezko znalezc dzieciaka z uregulowaną sytuacją prawną. ale to taki medialny szoł, ze sobie idzie parka do DD jak do schroniska i wybiera. Mówiła, ze najpierw kupa testów, oczywiscie niesamowite wrecz zaplecze finansowe, a po tych terstach psycholog "dobiera" dziecko do pary. są trzy szanse. np proponują dziecko 7 letnie, chcialaś młodziutkie, no to odmowa i szansa w plecy, jak "wykorzystasz" trzy szanse, to niestety szansa główna przepada.

oczywiscie nie mam pojęcia, bo sama się o dziecko nie starałam, ale znajoma była dość dobra  i nie widzialam nigdy powodu, dla którego miałaby kłamać. poza tym, fakt, ze wyjechali i adopcja przebiegła gdzie indziej, tez mi dała do myslenia 🙂

temat  strasznie trudny i cięzki, bardzo indywidualny.
Muffinka, wcale nie pisalam ze dzieci Twoich znajomych sa z deficytami lub sa gorsze 😉 pisalam tylko, ze dzieci z deficytami ida do adopcji i ze pochodza czesto z rodzin patologicznych, a przynajmniej tak chcialam zeby to zabrzmialo. Nie jestem tez wrogiem adopcji, rozumiem jednak ludzi, ktorzy wola bardziej "swoje" niz "cudze", bo wychowanie dziecka obcego genetycznie moze byc trudnym zadaniem. Poza tym dochodza ambicje przekazania swoich genow, chec bycia matka od A do Z. Albo chec ukrycia przed dzieckiem i swiatem jego prawdziwego pochodzenia, co jest duzo latwiejsze niz w przypadku adopcji.
nie oszukujmy sie: dzieci do adopcji to czesto dzieci z patologii, gdzie pomijajac geny, matka czesto cpa, pije i pali w ciazy, co nie musi owocowac fizycznym uposledzeniem, a bardzo czesto konczy sie zespolem alkoholowym u dzieci, wiekszym lub mniejszym opoznieniem umyslowym itp. korzystajac z komorki jajowej, unika sie takiego ryzyka.
Z meżem staramy się o dziecko od 5 lat. Poczatkowo byłam rozzalona, wściekła, obwiniałam wszystkich o niesprawiedliwośc świata , co miesiaczke płakałam... . I wtedy jeszcze brałam pod uwage mozliwośc skorzystania z takiego jajeczka, zapłodnienia in vitro itp. Aktualnie wogole nie biore pod uwage takiej opcji. Tak samo jak adopcji , surogatki czy czegokolwiek innego.
Tak jak ktos wczesniej napisał, zaczełam uwazac że taki dzieciaczek jest darem. I jesli sie pojawi to znaczy że tak miało byc i bedziemy szczesliwi. Jesli nie... trudno, widocznie mam w zyciu cos innego do roboty.
A to "oddawanie" jajeczek uważam za niezły biznes, nie do końca zgodny z etyką. Jasne, jesli działa to na takiej zasadzie jak dawca szpiku, nerki itp to ok, ale jesli się sprzedaje cos takiego, to już jest dla mnie obrzydliwe. To takie żerowanie na cudzym nieszczęściu. To tak jakby dawca szpiku powiedział choremu na białaczke " Chcesz życ? To dawaj 100000 zł " . W ludziach powoli zanika bezinteresownośc i empatia. teraz wszystko jest uwarunkowane od tego ile masz pieniedzy i ile możesz zapłacić.

Nie jestem tez wrogiem adopcji, rozumiem jednak ludzi, ktorzy wola bardziej "swoje" niz "cudze", bo wychowanie dziecka obcego genetycznie moze byc trudnym zadaniem. Poza tym dochodza ambicje przekazania swoich genow, chec bycia matka od A do Z. Albo chec ukrycia przed dzieckiem i swiatem jego prawdziwego pochodzenia, co jest duzo latwiejsze niz w przypadku adopcji.


Zazwyczaj dzieciaki w Domach dziecka to dzieci z rodzin patologicznych. I ja osobiscie bałabym się obciazenia genetycznego jaki dali takiemu dziecku rodzice. Tzn mówie tak teraz, bo nie planuje adopcji i chłodno na ten temat myslę. Ale kiedyś , jakies 4 lata temu byłam na praktyce na kardiologii. Dostała mi się pediatria. Była tam wtedy taka mała Marta. Miała  3 latka. I była z Domu Dziecka. generalnie dzieciaczek był w okropnym stanie psychicznym. Bo po operacji na serduszku nie było u niej nikogo. Non stop płakała, bała się nas , nie pozwalała sie dotknać. I któregos razu kiedy płakała przytuliłam ją. I od tej pory zostałam na tamta chwile najwazniejsza dla niej osoba.  90% praktyk spedzałam z Nia, bo było mi jej żal i widziałam ze jesli ma kogos kto ja ubierze, czesze, przytuli, przyniesie soczek czy cos słodkiego to dzieciak automatycznie promienieje. Wyobraźcie sobie ze nie przychodził do niej tam NIKT, poza mną, a potem ze mną przychodził mój mąż. I tak było do czasu kiedy Marta nie powiedziała do mnie mamo... . Dostałam odgórny zakaz zajmowania sie tym dzieciaczkiem bo ponoc miała już wybranych rodziców adopcyjnych ( tylko mnie dziwi czemu ich tam nie było ? )
I mimo ze aktualnie nie zaadoptowała bym dziecka, to wiem że wtedy nie zastanawialibysmy sie z mężem 5 minut. Mimo ze wtedy wiedziałam że jest to dziecko z patologicznej rodziny, na dokładke bardzo powaznie chore.
Do dzisiaj zastanawiam sie jak potoczyły sie jej losy. Pamietam jej imie i nazwisko i wiem z jakiego domu dziecka była... . Nigdy jednak nie miałam odwagi jej odszukac.

nie oszukujmy sie: dzieci do adopcji to czesto dzieci z patologii, gdzie pomijajac geny, matka czesto cpa, pije i pali w ciazy, co nie musi owocowac fizycznym uposledzeniem, a bardzo czesto konczy sie zespolem alkoholowym u dzieci, wiekszym lub mniejszym opoznieniem umyslowym itp. korzystajac z komorki jajowej, unika sie takiego ryzyka.

niby tak, ale nikt nie daje gwarancji ze dawczyni nie była schizofreniczką, ze w jej rodzinie nie było chorób umysłowych, upośledzeń, można w zasadzie zrobić pgd komórki, ale to dodatkowe koszty są

jeśli chodzi o FAS, to ośrodki adopcyjne mają obowiązek przekazać informacje takie przyszłym rodzicom, a oni mają prawo zdecydować czy chcą sie z tym zmierzyć, więc też nie ma co tworzyć mitów że dziecko adopcyjne to zawsze "kot w worku"
Kazde dziecko jest "kotem w worku". Nie dziwie sie jednak, ze ludzie na etapie decyzyjnym, gdzie rozwazania sa raczej podporzadkowane logice, wola minimalizowac ryzyko. Kazda kobieta spodziewajaca sie dziecka, zyczy sobie zeby bylo zdrowe, a para matematykow zdaje sobie sprawe, ze trudno moze byc wychowac dziecko pary plastykow 😉

Ostatecznie jednak, to emocje biora gore bo kazde dziecko ponoc kocha sie tak samo, czy jest chore czy zdrowe, swoje czy adoptowane. Tak jakos to wymyslila natura i juz.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
09 grudnia 2011 14:47
trochę tak mówicie o tych dzieciach z domów dziecka jak o czymś gorszym ;/
przecież to człowiek jak każdy inny tylko może z większym bagażem doświadczeń życiowych niż ich rówieśnicy. Te dzieci wyrastają na normalnych ludzi, odnajdujących się w społeczeństwie i potrafiącym żyć w społeczeństwie.
mówicie że mogą być obciążone genetycznie, psychicznie, a jaką macie pewność że dziecko wasze i partnera nie będzie obciążone jakaś chorobą?
poza tym przecież do domów dziecka nie trafiają tylko dzieci z rodzin patologicznych ale przecież tez z rodzin wielodzietnych gdzie nie stać było na utrzymanie ich, czy urzędnicy odbierają dzieci z rodzin wielodzietnych. jest też dużo noworodków zostawionych w szpitalach czy w oknach życia bo matka ma trudną sytuacje albo nie wierzy możliwość wychowania dziecka samej.

dla mnie oddawanie jajeczek czy spermy to trochę nie etyczne. Chodź sama nie wiem czy nie oddałabym lub nie przyjęła bo nigdy nie wiadomo jak nam się życie ułoży.

poruszacie tu kwestie genów jakie dana komórka posiada, wydaje mi się że jak pójdzie to dalej to pewnie w przyszłości będziemy sobie "programować" dzieci ( np chłopca blondyna z niebieskimi oczami) mało tego kobiety nie będą zachodzić w ciąże a dzieci będą z inkubatora bo w sumie do tego dążymy ( to już tak abstrahując 😉 )

przecież to człowiek jak każdy inny tylko może z większym bagażem doświadczeń życiowych niż ich rówieśnicy.
Te dzieci wyrastają na normalnych ludzi, odnajdujących się w społeczeństwie i potrafiącym żyć w społeczeństwie.



No niestety właśnie często nie i nie 🙁
FAS to upośledzenie na całe życie, deprywacje emocjonalne często też, a nawet jeśli nie to jest to okupione ogromną ciężką pracą adopcyjnych rodziców i specjalistów.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
09 grudnia 2011 15:34
no ale czy przez to nalezy te dzieciaki zostawiac w DD? bo sa obciazone? im nie nalezy sie szansa?
dlaczego tak egoistycznie tu podchodzicie do sprawy?

"wasze" dzieci moga sie okazac tak samo chore, maz moze stac sie alkoholikiem i dziecko "zepsuje" na cale zycie.
Gienia-Pigwa, rownie dobrze moglabym powiedziec ze Ty jestes egoistka bo nie wzielas dzieciaka z DD 😉
Podejrzewam zreszta, ze gdyby para starajaca sie o adopcje stwierdzila ze sie na nia decyduje w ramach zbawiania swiata i dobroczynnosci, mogla by miec niejakie problemy z kwalifikacja na rodzica. Byla zreszta taka nowelka "Dobra Pani", traktujaca o tym problemie.

Chodzi tylko o to, ze ja osobiscie nie dziwie sie malzenstwom, ktore w obliczu braku naturalnej mozliwosci posiadania potomstwa, wybieraja dawce komorki niz adopcje. Ba, w ogole nie ma obowiazku posiadania dzieci. Nie znam ani prawa, ani nakazow moralnych, ktore nakazywalyby w takiej sytuacji wylacznie adoptowac. W imie wyzszych celow oczywiscie. Trzeba brac tez pod uwage, ze ani dobre intencje, ani szlachetne porywy serca dziecka nie wychowaja.

I nie ma co sie rzucac, bo poki co na dziecko do adopcji raczej sie czeka, niz dzieci czekaja na adopcje. Pomijam tutaj dzieci z ciezkimi chorobami i starsze.
Gienia-Pigwa, bądźmy precyzyjni, w DD przebywają dzieci które nie są "wolne prawnie", nie można ich adoptować, rotacja jest przeważnie jedynie wśród dzieci małych i wolnych prawnie, adopcja dzieci w Polsce powyzej 6 roku życia jak twierdzi wiele osób po prostu nie istnieje
a dzieci z FAS też znajdują domy, wielu ludzi czeka na adopcję po 4 lata, w końcu decyduje się nawet na chore dzieci, i pewnie zdecydowanie częściej jednak z egoizmu niż z chęci pomocy, wierząc że "wyprowadzą" dziecko z dysfunkcji.  A nie zawsze jest to możliwe.




ovca   Per aspera donikąd
09 grudnia 2011 17:02
ile trwa cały "proceder" od początku do konca?


spokojnie można zamknąć się w dwóch cyklach- pierwszy na badania , od początku drugiego już można zaczynać stymulację. Czyli w zasadzie 1,5 cyklu 😉
Trochę obracałam się w temacie adopcji- zawodowo.
Przerażajaca ilość dzieci w DD to są dzieci sieroty społeczne z nieuregulowaną sytuacją prawną. Często uregulowanie jej ciągnie się latami. Nastolatkowie nie chcą iść do adopcji, pewnie się czują w tym środowisku.  Teraz domy dziecka przechodzą na korczakowskie systemy rodzinkowe i nie jest tak tragicznie jak wcześniej.
Natomiast małe dzieci "przeznaczone" do adopcji nie są z domów dziecka, trafiają do rodzin prosto ze szpitala lub z rodzin tzw "w pogotowiu". Ale tych maluchów jest niesamowicie mało.
I wiecie, że wiek dziecka przysposabianego rośnie proporcjonalnie do wieku rodziców?
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
09 grudnia 2011 23:14


poruszacie tu kwestie genów jakie dana komórka posiada, wydaje mi się że jak pójdzie to dalej to pewnie w przyszłości będziemy sobie "programować" dzieci ( np chłopca blondyna z niebieskimi oczami) mało tego kobiety nie będą zachodzić w ciąże a dzieci będą z inkubatora bo w sumie do tego dążymy ( to już tak abstrahując 😉 )

zabrzmiało to troche przerażająco jak z Lektury "Nowy Wspaniały Świat"
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się