xxmalinaxx chętnie się wypowiem tutaj, może to kogoś przestrzeże przed dokonywaniem głupich wyborów.
Po pierwsze: skąd ja się w ogóle wzięłam na tej podyplomówce? Wcześniej studiowałam kierunek biologia. Ogólnie to na podyplomowe studia z analityki medycznej można iść tylko po kilku kierunkach: biologia, biotechnologia, chemia, farmacja, weterynaria. Czemu ja w ogóle polazłam na biologię? Bo było stosunkowo łatwo się dostać i dlatego, że absolutnie nie byłam świadoma późniejszych komplikacji ze znalezieniem pracy w zawodzie. W końcu w opisie zachęcającym przyszłych studentów do wyboru tego kierunku było napisane, że po ukończeniu biologii absolwent może pracować w laboratorium. Aha.. terefere. Może i może ale na pewno nie w laboratorium medycznym. Większość laboratoriów niekoniecznie się cieszy na myśl o zatrudnieniu jakiegoś tam biologa bez uprawnień diagnosty. Od brudnej roboty mają techników, a wynik tak czy inaczej musi zautoryzować diagnosta, najlepiej ze specjalizacją.
Już po rozpoczęciu podyplomówki miałam przyjemność prawie rok pracować w przyszpitalnym laboratorium w moim mieście, na pracowni mikrobiologii. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że to jest właśnie TO. To mnie kręci i nie wyobrażam sobie pracy na innej pracowni i chcę robić specjalizację z mikro. Na pewno nauczyłam się tam więcej niż na zajęciach z tego przedmiotu. Nie ukrywam, dostałam się tam z drobną pomocą ale na pewno pomógł też fakt, że nasza kierowniczka była osobą normalną i pozytywnie do mnie nastawioną. Niestety, sielanka się skończyła, ponieważ dyrektor wystawił naszego laba na przetarg i weszła prywatna firma zewnętrzna. "Aha.. nie ma pani diagnosty? Studia pani robi? No tak tak młodym też trzeba dać szansę. A mężatka?" No i magiczne "zadzwonimy do pani" 😉
Właściwie to chyba nikt po tej nieszczęsnej biologii nie pracuje jako "biolog" (kto to w ogóle jest biolog? 😉 ) jedna koleżanka podobno miareczkuje sok pomidorowy w jakimś laboratorium sprawdzającym jakość produktów spożywczych, bardzo dużo osób rozpoczęło inne kierunki, inne pracują w zawodzie zupełnie nie związanym z tematem, kilka dziewczyn urodziło dzieci a potem się zastanowią co robić dalej. Razem ze mną na podyplomówkę poszło jeszcze 5 osób z mojego rocznika z czego myślę, że z poważnymi zamiarami pracy jest nas może 3. Pozostałe 3: jedna mdleje na widok krwi a dwie to mają chyba wywalone na to wszystko. Ogólnie wszystkie osoby na tych studiach można podzielić na takie dwie kategorie: osoby które już pracują i potrzebują papierka albo mają poważne plany związane z zawodem oraz osoby, które po prostu są 😉 bo jak na ćwiczeniach w końcu mamy okazję coś robić praktycznie (tutaj ćwiczenia=wykład) to te osoby po prostu uciekają. Podsuwają Ci materiały i odczynniki pod nos, żebyś zrobiła a same się odsuwają jak najdalej żeby czasem pipety do ręki nie wziąć 🤣
Czasu mało, treści dużo, wymagania wysokie. Jak kułam do poprawek z biochemii klinicznej, to mama zapytała czy ja na lekarskim jestem.
Większość prowadzących traktuje nas jak jakichś przygłupów i studentów drugiej kategorii. Wprost mówią, że jeśli mają do wyboru osoby ze studiów dziennych a nas, to na nas nawet nie spojrzą. Babka z analityki ogólnej nam pojechała po życiorysie mówiąc, że nam to się chyba nudzi, nie mamy co z pieniędzmi zrobić i że zabieramy pracę osobom z dziennych. Ale są też ludzie w porządku, którzy nam mówią, żeby tamtymi się nie przejmować. Babsko z biochemii klinicznej straszyło, że bez biochemii klinicznej nie ruszymy z chemii klinicznej. Ale jakoś mając biochemię w plecy ruszyłam z chemii, bo tam atmosfera jest naprawdę w porządku i z przyjemnością i bez stresu można się uczyć.
Nawiązując do Twojego posta:
TAK, mam straszne poczucie zmarnowanego czasu. 5 lat w plecy. 5 lat, w czasie których, z dzisiejszej perspektywy patrząc, uczyłam się jakiegoś nie wiadomo czego i całe g.. z tego teraz mam.
Jestem na siebie strasznie zła, że taką drogą poszłam. Czyli drogą na około. Kurde, jakbym wiedziała jak to będzie to bym siedziała kamieniem przy książkach przed maturą i poszła na dzienną analitykę. Albo jak nie analitykę to na inny kierunek dający konkretne wykształcenie, po którym ma się fach w ręku. Bo dla mnie praca, którą zamiast Ciebie może wykonywać ktokolwiek inny, to nie jest dobra praca. Bo trzeba znać swoją wartość i wiedzieć, że Ty nie jesteś jakiś "ktokolwiek". I to wszystko najlepiej podsumuje jeden z moich ulubionych cytatów z "Dnia świra:
Pisz do mnie na PW jak coś, może będę Ci mogła podesłać jakieś materiały, bo ja chyba jestem wyżej.
A tymczasem uciekam do farmakologii 😉