Wróciliśmy.
PRZEJECHAŁAM TRANSALPINĘ !!!Jestem z siebie dumna. 😀
Dojechaliśmy do Rumunii mimo kilku awarii sprzętowych.
Sama transalpina początkowo wydawała się łatwa. Ot...droga w górach. A że nie ma barierek....ojtam, ojtam. Potem zaczęło się robić jeszcze trudniej, bo chwilami nie tylko nie było barierek, ale i nie było asfaltu. Potem zaczęły się niespodzianki na zasadzie- a tu dziura w asfalcie nieoznaczona zupełnie. A tu osiołek za zakrętem stoi sobie na środku drogi.
Ale się jechało.
Jednak im wyżej, tym trudniej.
Kiedy droga osiągnęła wysokość połonin górskich zaczął wiać silny wiatr. Jak to w górach. A kiedy zaczęła osiągać granie górskie ( czyli tam, gdzie są już same gołe skały) to zaczęłam się autentycznie bać. Były takie momenty, że siedziałam spięta na motocyklu do granic możliwości, kątem oka widziałam tylko: asfalt, niebo i kawałek kamienistego zbocza. Jechałam na jedynce walcząc z próbującym mnie zdmuchnąć wiatrem. W głowie tylko jedna myśl "dasz radę, musisz"- bo nawet zjechać na pobocze nie było jak. Trzeba było po prostu jechać i nie dać się zdmuchnąć.
( te najgorsze fragmenty są na fotkach opisane jako "transalpina szczyty". Na fotkach i tak nie można ująć tego co tam było, ale coś tam widać.
http://re-volta.pl/galeria/album/3573Potem włóczyliśmy się po zupełnie innych górach. Niższych, ale jakże pięknych. W Rumunii jest tak, że wszędzie można wjechać. Nie ma zakazów. Tak więc żwirowe drogi na szczyty były nasze. Tyle ile się najeździłam żwirówkami, piachem, kamiuchami, to moje. Łapy odpadały od trzymania steru. Myślę, że zdobyłam masę doświadczenia.
Malownicze domki rozsiane między górami, bardzo przyjaźnie nastawieni ludzie, piękna pogoda. Miliony wrażeń....nie da się opisać.
http://re-volta.pl/galeria/album/3574Kilka fotek z klimatami rumuńskimi. Jest to jednak biedny kraj. Małe wioski i miasteczka aż piszczą z biedy. W większych miastach jest zaś bardzo zróżnicowany poziom zamożności. Mimo tego, że bieda, ludzie są mega pozytywni. Nocować można pod namiotem praktycznie wszędzie i nikt się nie przyczepi. Szok- do tego stopnia, że nie mogłam się na to odważyć i jeśli już rozbijaliśmy namiot, to jednak na czyjejś posesji.
Zwróćcie uwagę na zaopatrzenie wiejskiego sklepu. Między majtkami i plastikowymi kubeczkami, można kupić podkowy dla konia.
Ano bo właśnie.....konie. Same pracujące. Ciągnące wozy ze wszystkim z czym się da. Z ludźmi, drewnem, szmatami, sianem. Jedne tłuściutkie i zadbane, inne chude, niedożywione ( czy też zarobaczone?) z okropnymi kopytami.
Wiele koni pracowało ewidentnie kulawych.
http://re-volta.pl/galeria/album/3575Na zwierzaki trzeba było uważać. Potrafiły pojawiać się na drodze niespodziewanie. Np- góry....sam środek. Z jednej strony asfaltu gęsty las, z drugiej pół metra pobocza i barierka. I zza zakrętu wyłania się KROWA. Z dzwoneczkiem. Idzie sobie środkiem asfaltu, co jakiś czas schodzi na te pół metra pobocza i sobie skubie trawę. Nie ma w pobliżu żadnych pastwisk, żadnego domostwa. Normalnie szok.
Tak samo łażą sobie konie!
Bo, że spotkaliśmy stado koni pasących się w górach bez żadnych ogrodzeń, to uznaliśmy za normalne.
Ale żeby zwierzaki pasły się na asfalcie?
No cóż.....Rumunia. 😀
No i kilka ładnych fotek nas.
http://re-volta.pl/galeria/album/3576Powiem wam, że podobała mi się Polska i uważałam, że nasz kraj jest naprawdę piękny.
Do czasu wyjazdu do Rumunii.
Po powrocie dochodzę do wniosku, że u nas jest ... nuuuda. 😉
Ja chcę do Rumunii jeszcze raz !!!!!!!!!!