Ja ostatnio piekłam dwie, zupełnie dla mnie nowe szarlotki. Obie niezmiernie szybkie (nie licząc obierania i tarcia jabłek)..
Pierwsza na cieście francuskim (kupionym, gotowym):
Szczerze, to nie polecam :P Ogólnie jabłka powinny być surowe, ja dałam ze słoika i trochę zagęściłam bułką tartą. Wyłożyłam je na surowe ciasto i przykryłam nową warstwą. Góra wyrosła, na dole było niedopieczone, dlatego zalecam upiec dół, dać do wystygnięcia, upiec górę i dopiero złożyć z tego szarlotkę. Smaku szarlotki to to nie miało, ot takie coś jabłkowe. Nie mnie jednak zniknęło szybko.
Druga na cieście sypanym:
To jest w tym momencie mój nr jeden 😀 Piekarnik mnie co prawda trochę zawiódł i nie wyszło to w 100% jak chciałam, ale ogólnie było pyszne i w pełni szarlotkowe. A szybkie takie, że aż nie do wiary. Przyszły szwagier był zachwycony i prosił, abym koniecznie piekła więcej, najlepiej specjalnie dla niego. Od razu zapodaje przepis:
2 szklanki mąki
2 szklanki manny
szklanka cukru (lub nawet trochę mniej, bo wychodzi bardzo słodkie)
1,5 łyżeczki proszku
pół kostki margaryny
1,5 kg jabłek
---> Jabłka obrać i zetrzeć na grubym oczku. Suche składniki dokładnie wymieszać. Blachę wysmarować tłuszczem i obsypać bułką tartą. Wysypać połowę "ciasta", wyłożyć jabłka (odciśnięte z soku), przysypać pozostałym "ciastem". Na wierzch dać drobno skrojona lub startą margarynę i wstawić do nagrzanego piekarnika na 180o.