Króliki oraz gryzonie

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 lipca 2013 21:11
Zaczęłam się martwić... Kjójikowi 3 dni temu pojawiły się na głowie dwa guzy. Ponieważ były twarde, pomyślałam że musiał się uderzyć i zbagatelizowałam to. Niestety do tej pory nie zniknęły, a wręcz mam wrażenie, że trochę urosły. Nie sprawiają jej bólu, skóra na nich nie ma żadnych zmian. Naczytałam się o myksomatozie i teraz się boję. Kjójik szczepiony, ale przecież zawsze istnieje jakieś ryzyko. Jutro jedziemy do weterynarza. U Berty podobnych zmian na szczęście nie ma.
Kurczak - trzymam kciuki żeby to nie było nic poważnego.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
02 sierpnia 2013 00:22
Na szczęście to nic strasznego 🙂 Okazało się, że Kjójik jest pierdoła i nabiła sobie najprawdopodobniej zwykłe dwa guzy. Możliwe również, że jest to jakiś krwiak, którego wet nie chciał nacinać. Jednak wykluczył myksomatozę. Jeśli za tydzień guzy nie znikną i nie będą się zmniejszać, to mam pojawić się na kolejnej wizycie.
Hej mam pytanie czy wiecie ile króliki są w ciąży i ile króliczków max mogą urodzić ?
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
13 sierpnia 2013 11:25
A ja wróciłam do domu po 3ch tygodniach i moje króle albo mnie nie poznają albo mają takiego foooocha ... Radka co biorę to drze paszcze w niebogłosy  🤔wirek:
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 sierpnia 2013 12:01
subaru2009, musisz lecieć do warzywniaka, żeby odkupić swe winy 😉
Moje na ręce bardzo nie lubią być brane. Szarpią się, wyrywają, kopią, więc staram się ograniczać ich podnoszenie do minimum. Za to moja Hiacynta (świnka morska) drugi raz w życiu ćwierkała. Niesamowity dźwięk!
Fala, ty idź z nią do weta 🙂
A to moja szczurzyna 😀, ciężko zrobić jej zdjęcie bo jak postawię ja gdziekolwiek, to mnie szuka i natychmiast wdrapuje się na mnie lub wskakuje. Miała być u mnie dwa tygodnie, została na zawsze 🙂
Watrusia - ale kochane stworzonko.

subaru
- musisz odkupić swe winy czymś co lubią 🙂
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
13 sierpnia 2013 14:01
Chyba tak  😁 Obawiam się, że z Radkiem tak łatwo nie będzie  😁
Matuzaalem, jest kochana, nigdy nie hodowałam szczura, miała być tylko na dwa tygodnie, a wyszło jak wyszło i została. Jak byłam dzieciakiem miałam króliki, myszki chomiki, świnki morskie, ale ona przebija wszystko, nigdy nie myślałam że szczury są tak inteligentne. bardzo się przywiązała do mnie,  jak otwieram klatkę to od razu włazi mi na rękę i liże. liże, liże, taki lizok z niej, lubi kłaść mi się na karku 🙂.  Nie wiem w jakim jest wieku, a wiem że szczury nie żyją długo, dlatego trochę się martwię że ta nasza przygoda razem, może nie być za długa. 
subaru2009 nie zniechęcaj się, w końcu każde zwierzę jest łakomczuszkiem, wiec udobruchasz go na pewno  😀
Moje prosiaki morskie mają jakieś robale...
Obrzydliwe białe glizdki wijące się w ściółce  😵 Nie wiecie gdzie znajdę weta od gryzoni w okolicy pragi płd?
Watrusia - Od zawsze chciałam mieć szczura, ale mama panicznie się boi zwierząt i cudem zgodziła się na "jakieś zwierzątko". Było już chyba wszystko rybki, chomiki, kanarki, psy, kot, mój najlepszy przyjaciel który okazał się być Panem Fretką nie Panią  😁 , króliki (oczywiście nie w tym samym czasie).. ale na szczura nie chce się zgodzić, a że boi się zwierząt to wolę nie ryzykować  🙂

Żeby nie było off'a to powiem wam, że Klakier dzisiaj wymyślił że jednak boi się psa i przed nim ucieka. Nie wiem co się stało, odkąd trafił do nas z Budim robił chyba wszystko, a teraz jak go widzi ucieka. To chyba przez jego ślinę  😁
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 sierpnia 2013 17:17
kajpo, na Pradze chyba nie ma żadnego typowo gryzoniowego. W Wawie jest Ogonek na Woli, Puls Wet na Ursynowie i Medicavet na Ochocie.
emptyline   Big Milk Straciatella
13 sierpnia 2013 21:55
Jest Salvet na Ratuszowej. Ale nie wiem jak z jakością. Ja bym jechała do Ogonka albo do Puls Vetu.
Wpadam na chwilkę z zdjęciami Klakiera.




Nie podoba mu się ta smycz  🤣





Ale za to polubił materac...





Na którym można nawet spać! I wyganiać mnie z niego  😁
Z góry przepraszam za post pod postem  :kwiatek:

Dzisiaj idąc na działkę doznałam szoku. Pod naszą furtką leżało pudło, a w nim.. Królik  😵 Obleciałam wszystkie działki po 5 razy, nikt o nim nic nie wiedział, nikt się nie przyznał, nikt nikogo nie widział, a drzwi na alejkę cały czas otwarte. I nie wiem co mam zrobić. Królik dosyć zdziczały - boi się ludzi, nie mówiąc tu już o głaskaniu, ale weterynarz dał sobie z nim radę, pooglądał, zaszczepił i powiedział że to zdrowy, zadbany Pan Królik. Tylko teraz nasuwa mi się pytanie - JAK szukać jego właściciela nie wiedząc nic? 🙄
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
23 sierpnia 2013 17:40
Raczej właściciela nie ma co szukać. Skoro królik podrzucony w pudełku, to raczej właściciel nie zostawił go z myślą, że kiedyś tam po niego wróci 😉

Proponuję skontaktować się z kimś  z SPK (http://adopcje.kroliki.net/) i wystawić go do adopcji. Mogę Ci pomóc znaleźć kogoś z Twojego regoinu, jeżeli nie będziesz chciała go zostawić u siebie 🙂
Subaru - właśnie myślałam tak jak Ty, że go nie chce u siebie, chciałam tylko żeby napisał na papierku że królika przekazuje, żeby później problemów nie było. Pana Królika jakoś nie umiałabym oddać. Spędziłam z Nim raptem kilka godzin i przepadłam..
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
23 sierpnia 2013 17:50
Czyli zostaje u Ciebie ? 😀 Super  😅 to jak zostaje to zdjęcia 😉
Zostaje 🙂 Zdjęcia będą, tylko kartę do aparatu muszę znaleźć. Chyba że zadowolicie się robionymi przez "kalkulator"?  🤣
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
23 sierpnia 2013 18:21
Jasne  😅
Pysia zwana również Gregorym 😉
Zapomniałam, że mu dzisiaj zrobiłam aż 2 zdjęcia ( 😁 ) - jak obiecałam robione kalkulatorem. Także oto moje 2 dziecko (imienia jeszcze nie ma, pomysłów brak)






Ja tylko chcę napisać, że moja koszatniczka żyje nadal z szynszylami w jednej klatce. Śpią razem, iskają się razem. Koszatniczka rządzi przy misce z żarciem.
Na wybiegu nie bawią się razem, chociaż czasami się obwąchują, biegają za sobą, lub próbują się przeganiać.
szynszyle zostały przestawione na jedzenie dla koszatniczek. I co więcej, mam wrażenie, że koszatniczkowe bardziej im smakuje, niż te ich słodkie specjały. Raz na jakiś czas dostają z ręki rodzynka, orzeszki. A koszatniczka w tym czasie dostaje z ręki ryż preparowany.
jest ok  😀 udało się
DeJotka - a to co za maleństwo? 🙂

tunrida - a coś było z nimi nie tak?  👀 Chyba nie jestem w temacie.

Edit: Macie jakieś pomysły na imię dla Pana Królika? Mama upiera obstawia że będzie się nazywać Hrabia albo Dracula ( 😁 ), siostra chce go nazwać Snikers albo Franklin.. Przyznam się bez bicia że ja pomysłów nie mam.
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
25 sierpnia 2013 12:29
Mnie lepiej nie pytać o imiona - biorąc pod uwagę, że mój syryjek nazywa się Bambus 😁 Ale do tego królika pasuje mi imię Arlekin 🙂

A co do pytania o tunridę (pozwolę sobie przytoczyć :kwiatek🙂 - kilka miesięcy temu jej koszatniczka została sama i w wątku była rozmowa nt przyszłości owej koszatniczki. Byłam za poszukaniem jej towarzysza z gatunku (nie jestem zwolenniczką stad międzygatunkowych w zastępstwie - poza wyjątkami, których kilka znam, a w tym i tunridy zwierzaki) lub nowego domku mogącego to zapewnić, ale tunrida zdecydowała inaczej 🙂 Jeśli się dogadują i po zwierzaku widać zadowolenie to pozostaje się cieszyć 🙂 Z drugiej strony jest to też dość wyjątkowa sytuacja, bo nie zawsze się zwierzaki dogadają.
Nie chciałam kupować kolejnej koszatniczki, bo chcieliśmy przerwać ten "łańcuch koszatniczkowy". Co i rusz kolejna dokupywana padała ( a to cukrzyca galopująca mimo diety. A to korzenie poprzerastały obie szczęki. I tak co i rusz coś)
Więc zapadła decyzja, że ta koszatniczka będzie ostatnią w naszym domu. Zwłaszcza, że koszatniczki to straszne śmierdziele i brudasy 😁, a są z nami 2 długowieczne szynszyle.( czyste i pachnące)

Gdybym znalazła kogoś wiarygodnego, rozsądnego, kto by przyjął koszatniczkę- oddałabym. Ale nie mam zaufania do obcych.
U nas zwierzaki CO DZIEŃ wychodzą na pokój i biegają tam około 2 godziny. Naprawdę rzadko się zdarza, że nie wyjdą. Czasami nawet wychodzą 2 razy dziennie. Nie wierzę, by wiele było osób, które puszczałyby tak zwierzaki. ( a one to kochają) Zwierzaki robią OGROMNE spustoszenia w meblach, w ścianach. Więc wypuszczanie ich to w pewnym sensie pogodzenie się ze zrujnowanym pokojem.  😉

Na plus za ich łączeniem przemawiało to, że od wielu miesięcy znały się, bo mieszkały w klatkach obok. Poza tym... właśnie przez te 2 godziny dziennie razem biegały po pokoju.
Jedyne co widzę po koszatniczce, to: nie gra w łapki ( nie ma z kim) i baaardzo rzadko ćwierka ( nie ma z kim) Ale żyje już tyle miesięcy z szynszylami ( z rok?), nie schudła, nie zmarkotniała. Dalej się bawi w "łoł, łoł" ( nie pytajcie jak to wygląda  😉) Iska się z szynszylami, śpi wśród nich, pod nimi, na nich. Rządzi siedząc dupą w misce. ( musieliśmy wstawić dla szynszyli drugą)

Tak więc- udało się.  😀 Postaram się kiedyś cyknąć im fotki jak się iskają, albo śpią wtulone. Z tym, że ciężko zrobić dobre foty, bo trzeba wleźć z aparatem do klatki. A wtedy są czujne i zmieniają ułożenia.
Viridila - a tam, imię ładne biorąc pod uwagę że mój pierwszy chomik miał na imię.. Ciapek vel Cipcia - mina nauczycielki kiedy opowiadaliśmy na lekcji o naszych zwierzakach bezcenna  😁 Także tego..  🤣

tunrida - grunt, że ma się dobrze i się dogadują. Koszatniczki uwielbiam, pamiętam jak jedna mojej koleżanki zawsze siadała mi na ramieniu zamiast biegać z innymi. Ale co do zapachów masz rację.
tunrida swoje szynszyle wypuszczam na więcej niż 2h, zdarza się często, że biegają ponad 4h. I również codziennie, oprócz weekendów. Zawsze w sobotę i niedzielę muszę mieć czyściutko w pokoju, co by godnie gości przyjąć. One do tego systemu rewelacyjnie się dostosowały.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się