wychowanie- wydzielony

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 sierpnia 2013 08:07
Ja jestem bardzo negatywnie nastawiona do "celebrowania" ceremonii pogrzebowych i cmentarzy. Może to kwestia mojej rodziny. Na cmentarze nie lubię chodzić, nie widzę sensu w "dbaniu o grób"(a już zwłaszcza dla cudownego argumentu "bo co ludzie powiedzą"😉. Dobrze piszecie z tym oswajaniem ze śmiercią... bo w sumie jak inaczej przekazać dziecku jej ideę, jak nie zabierając na pogrzeb? Tylko ja bym go potem nie ciągnęła na cmentarz- chyba, że samo by chciało.
Safie: Nic złego, czy niewłaściwego. Nie stawiaj tak ostro sprawy. Raczej może zbędnego?
Pogrzeb to tłum, nieraz wielki płacz. Spuszczanie trumny do grobu. No, dorosłego ciarki przechodzą.
Przynajmniej mnie. Zawsze to trudne przeżycie.
No i być może inni bliscy pragną spokoju, a nie płaczącego ze zmęczenia dziecka. Po co?
p.s
Znów osobiście. Będąc w wieku 13 lat, znalazłam, po powrocie ze szkoły, mojego Dziadka martwego. I niby sobie poradziłam bo wezwałam lekarza do wypisania świadectwa zgonu, pozawiadamiałam rodziców etc, ale wolałabym chyba tego nie pamiętać.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
09 sierpnia 2013 08:13
Masz rację Taniu, zabrakło mi słowa. Nie chciałam, żeby wyszło tak ostro.  :kwiatek:

Czarownico, też nie lubię cmentarzy i nie bywam zbyt często. Nie lubię tego przestawiania zniczy we Wszystkich Świętych, wolę iść ot tak sama, bez tłumu, zapalić znicz i powspominać.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 sierpnia 2013 08:15
Ja lubię wspominać w domu, przy wesołych zdjęciach. Nie lubię, no nie lubię cmentarzy... zwłaszcza odkąd mój dziadek zmarł.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
09 sierpnia 2013 08:19
Mnie rodzice przyzwyczaili. Niestety dość dużo pogrzebów odbywało się kiedy byłam dzieckiem. Cmentarz sam w sobie jest mi obojętny, ale nie lubię tej nadmuchiwanej otoczki: znicze poukładane jak na szachownicy, nagrobki zawalone tonami kwiatów. To nikomu nic nie daje.

Niestety zdjęć dziadka mam całe 2 🙁 To też mnie nauczyło, nie ma że boli robimy zdjęcia rodzinne i koniec.
[quote author=sznurka link=topic=91983.msg1845844#msg1845844 date=1375988447]
A co myslicie o zabieraniu małych dzieci na pogrzeby? Czy do domu pogrzebowego?

tez mialam poruszyc ten temat. na poczatku myslalam, ze to totalny bezsens i szkodliwa glupota. teraz- nie wiem. bo nie wiem tak naprawde, co rodzic jest w stanie wytlumaczyc takiemu dziecku.
Dodo,  co mowlas? jak tlumaczylas? co zrozumial 4 latek?
[/quote]

katja,
tak jak napisałam - dziecko jak skończyło pół roku - przebywało z dziadkami praktycznie codziennie jak byłam w pracy
byli jego "drugą rodziną"
i co - nagle dziadek znika... myślę, ze wytłumaczenie dziecku, które ma 4 lata (a wg. mnie jest już dość kumate) abstrakcyjnie że dziadkej jest w niebie - wywoływałoby więcej pytań
takie dziecko potrzebuje prostych odpowiedzi i nie drąży tematu
zabranie na pogrzeb był moim wyborem - mogłam oczywiście dziecko zostawić gdzieś pod opieką - i wymyśleć aniołki, bozię, i inne rzeczy - na odpowiedz -"gdzie jest dziadek"
ale myślisz, ze dziecko nie wyczuje, ze jest wykluczone z jakiegoś wydarzenia? że wszyscy są smutni?
chodza smętni, że nagle pojawia się full rodziny?
że robi sie szum? zjeżdzają sie tłumy ciotek? wujów?
jeżeli dziecko jest już na etapie, że rozumie. jeżeli jest to osoba bliska. to i owszem, chyba wypada dać dziecku szansę zrozumieć co się stało. i tak jak Dodofon pisała, chyba szybciej i łatwiej dziecko to przyjmie do wiadomości.
no i chyba powinno się dać też dziecku w pewnym sensie pożegnać.
mój Mauy wkrótce będzie miał dwa latka. na tą chwilę bym go chyba nie wzięła. jeszcze mało by z tego zrozumiał. jest kumaty i w ogóle, ale nie do tego stopnia. a widok stadka zapłakanych zasmuconych ludzi... raczej by nie był korzystny dla niego. choć przypuszczam, że był by poważny i przejął nasze emocje. ale to chyba były by zbyt silne emocje dla takiego malucha.
myślę, że jak zacznie mówić, będzie momentem przełomowym. i wówczas będzie można myśleć nad braniem go w celu pożegnań. (które mam jednak nadzieję, że są w dalekiej przyszłości przed nami).
To indywidualna sprawa. Jeśli dziecko jest przygotowane i otoczone opieką a sam pogrzeb cywilizowany to OK.
Ale bywa różnie.
A ja wrócę do sikania  🤣
Wczoraj pod stajnią wsiadam już w auto i ... zdębiałam. Obok stoi samochód, wewnątrz mamusia, dziecię, a przy samochodzie drugie dziecię płci męskiej stoi i leje! gacie w dół i leje! Na środku parkingu! Chłopak był najpewniej na jeździe na rekreacji, więc nie jakiś maluch. Spytałam mamusi co oni wyczyniają. Udała, ze mnie nie rozumie, włożyła ciemne okulary, chłopak wskoczył do auta i odjechali.
Długo dochodziłam do siebie 😉
A ja teraz napiszę coś z zpozycji katiji, a nie matki  😁 Ja nie chciałabym na każdej imprezie przebywać w towarzystwie skaczących i drących się dzieci, przekrzykujących pijanego wujka Władka, potykających się na moich nogach, itp, itd.
Nie jestem przeciwnikiem zabierania dziecka w ogóle, ale teraz panuje naprawdę jakiś dziwny "trąd", żeby zabierać dzieci wszędzie, vide przykład bobka z miesięcznym dzieckiem na weselu, dla mnie to jakaś całkowita abstrakcja. Dla dziecka to przyjemne na pewno nie było.
Już pisałam, że ja do tej pory staram się nie zabierać dziecka do marketu np.
Edyta:
A było jakieś WC w pobliżu? U nas z tym często jest kłopot. Nie tłumaczę mamy, ale może nie było?
pokemon:
-wczoraj byłam w dwu wielkich marketach budowlanych. I w obu było mnóstwo zgrzanych, płaczących dzieci. Upał, tłum, ja sama ledwie lazłam. A dzieci były tam ciągane rodzinnie. No, kurczę. Może np. mama  zostać na skwerku i poczekać aż tata deski kupi.
W obu marketach pod koniec dnia klima już była wyłączona. To sobie wyobraź.  😵
Oczywiście, że w stajni jest WC! jakieś 20 metrów od miejsca, gdzie dziecię lało...
Siedzimy w knajpie. Zagramanica bliska, słowacka rodzina, tatuś, mamusia, dwie blondyneczki. Jedna się chce wypryskat'. Matka nie odwracając pustego łba znad żarcia mówi - tam masz trawku, tam idź się wypryskat'. Co uczyniło dziecię w wieku pi raz drzwi mojej - zeszczało się obok kwiatka doniczkowego centralnie w majty. Matka lament - ojejku, ojejku, miałaś się wpryskat' na trawiczku. Po czym zdjęła dziecku obszczane majty i dziecko paradowało z gołą dupą w restauracji. Za kilka minut kucnęło NA ŚRODKU knajpy i zlało się na podłogę.

Myśmy sobie poszli, bo wychowanie czyichś bachorów nie należy do mnie. Niestety, ale jacy rodzice, takie potem dzieci.
(...) Niestety, ale jacy rodzice, takie potem dzieci.

To ja tę złotą myśl rozwinę:
Niestety, ale jacy rodzice, takie potem dzieci a potem tacy z tych dzieci rodzice. I kółko się zamyka.  😵
A ja teraz napiszę coś z zpozycji katiji, a nie matki  😁 Ja nie chciałabym na każdej imprezie przebywać w towarzystwie skaczących i drących się dzieci, przekrzykujących pijanego wujka Władka, potykających się na moich nogach, itp, itd.
Nie jestem przeciwnikiem zabierania dziecka w ogóle, ale teraz panuje naprawdę jakiś dziwny "trąd", żeby zabierać dzieci wszędzie, vide przykład bobka z miesięcznym dzieckiem na weselu, dla mnie to jakaś całkowita abstrakcja. Dla dziecka to przyjemne na pewno nie było.
Już pisałam, że ja do tej pory staram się nie zabierać dziecka do marketu np.


miesięczne dziecko jest spoko - nakarmi się i w rogu "wesela" śpi w wózku i raczej nie przeszkadza... większe to już problem :-)
Ja wiem, mi chodziło o to, że to dziecko miało rzeźnię. Dla mnie jest to nie do pomyślenia.
edit. wątki pomyliłam  😡
Nie jestem przeciwnikiem zabierania dziecka w ogóle, ale teraz panuje naprawdę jakiś dziwny "trąd", żeby zabierać dzieci wszędzie, vide przykład bobka z miesięcznym dzieckiem na weselu, dla mnie to jakaś całkowita abstrakcja. Dla dziecka to przyjemne na pewno nie było.
Już pisałam, że ja do tej pory staram się nie zabierać dziecka do marketu np.

I poniewaz pokemon sie stara nie zabierac do supermarketu, to wszyscy tez musza tak jak pokemon  😁 Moja uwielbia chodzic do supermarketu i to ze pokemon tego nie robi, to naprawde nie jest dla mnie argument. Skad wiesz, ze mojemu dziecku sie na weselu nie pdobalo? Chodzi o halas? Owszem, to byl problem ale nie nie do roziwaznia. Jak orkiestra zaczynala grac, to jedno z nas musialo z nia wyjechac z sali. Za nami szla zwyle grupka rodziny, ktora chiala sobie pogadac rzucic okiem na nowego czlonka rodziny. No i pomagala babcia, ktora wprost nie byla sie w stanie od malej oderwac. Jakos rykow nie bylo i spala sobie tez normalnie. Tak, ze wszystko sie da, tylko trzeba miec mozg i umiec sie zorganizowac i nie nakladac sobie ograniczen tam gdzie ich po prostu nie ma.
bobek- ale ty opisujesz prawidłowe zachowania rodziców. I miło to czytać. I ja takie widuję.
Ale bywają też te inne. Na pewno widziałaś.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
09 sierpnia 2013 10:09
Ciężko też chyba izolować dziecko od rodziny, bo na imieninach cioci Zosi wujek Waldek się upije.

Śmiać mi się chciało jak koleżanka urodziła. Przychodziłam ją odwiedzić i ja na paluszkach i szeptem, bo niemowlak śpi, a ona zaskoczona. TV na chodzi, telefony dzwonią, a dziecko miało w nosie i spało. Są też egzemplarze, które wymagają ciszy całkowitej, ale rodzice są raczej w stanie ocenić.

-wczoraj byłam w dwu wielkich marketach budowlanych. I w obu było mnóstwo zgrzanych, płaczących dzieci. Upał, tłum, ja sama ledwie lazłam. A dzieci były tam ciągane rodzinnie. No, kurczę. Może np. mama  zostać na skwerku i poczekać aż tata deski kupi.
W obu marketach pod koniec dnia klima już była wyłączona. To sobie wyobraź.  😵

Tania Lew miał 1,5 miesiaca jak musiałam go ciągać po marketach budowlanych, nie miałam z kim zostawić - a sama nie mogłam z nim zostać w domu bo byłam niesprawna i nie mogłam go brać na ręce, a miałam finisz budowy. I regularnie odwiedzał takowe przybytki. I nie zawsze da się zorganizować by było pięknie i ładnie.
Sznurko Ciebie rozumiem, bobka nadal nie. No ale trudno.  🙂

Moje dziecko jest niestety typem, co to się budzi od pierdnięcia muchy w stajni.
A ja teraz napiszę coś z zpozycji katiji, a nie matki  😁

aha! czyli bywasz katija 😉 jakos zlowieszczo to zabrzmialo 😁
Dodo, a czy trumna na tym pogrzebie byla otwarta? chodzi mi o to, czy na dziecku widok zwlok nie robi koszmarnego wrazenia?
U nas w rodzinie dzieci byly i nadal sa obecne na pogrzebach. To jeden z elementow zycia w rodzinie.
Czesto byly to standardowe pogrzeby na wsi, czyli z odkryta trumna w kosciele, nabozenstwo, przejscie konduktu.
Nikt z nas nie ma z tego powodu zadnej traumy. Wyrazenie szacunku - w formie obecnosci na pogrzebie - wzgledem osoby zmarlej, jak i pozostalej przy zyciu rodziny jest dla nas oczywistoscia. Nawet kilkuletni brak kontaktu (lub wrogie kontakty) miedzy poszczegolnymi czlonkami tego akurat podejscia nie zmienily.
baba_jaga, ja widok otwartej trumny zniosłam inaczej. Zaprowadzili mnie, 11-latkę, w miejsce gdzie zwłoki leżą przed pogrzebem. Do takiej kostnicy przy kaplicy na cmentarzu. Miałam się pochylić nad otwartą trumną i pożegnać z babcią. Teraz mnie trzeba wołami na pogrzeb ciągnąć. Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze, tętno przyspiesza i i adrenalina skacze. Nie wejdę też do kaplicy, czekam na zewnątrz. Otwarta trumna z odległości kilku metrów - spoko. Ale to już było moim zdaniem zdecydowanie za dużo.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 sierpnia 2013 11:25
Ha, to paradoksalnie dla mnie największym świństwem, które mi mama zrobiła to nie pozwolenie na pożęgnanie się z dziadkiem. Wszyscy pojechali do domu pogrzebowego się pożegnać, a mi kazali zostać bo... gdyby rodzina przyjechała to mam im powiedzieć, gdzie jest reszta. I nie ważne, że bardzo chciałam pojechać pożegnać się z ukochanym dziadkiem- "po co Ci to? Zostań i czekaj!".
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
10 sierpnia 2013 12:35
Dzisiaj rano w DDTVN było właśnie o nagości dzieci na plażach i sraniu na basenach.
a cóż tam mądrego JARA powiedzieli? niestety nie oglądałam...
o sraniu mówisz?
uwielbiam!
w moim lukrowanym swiecie nikt nie "sra", czy koń, czy dzieciak czy pies raczej robia kupę

ale wstrzeliłaś się w słownictwo dodofon, jej prywatne dziecko też sra
ushia   It's a kind o'magic
10 sierpnia 2013 13:37
w moim nieco mniej lukrowanym jak defekacja odbywa sie w basenie to nie jest niczym innym jak sraniem
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się