Co się na wsi opłaci...

omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 05:41
ElaPe to źe widziałaś  ty raz nie znaczy že wszyscy. Ja dla odmiany widziałam co innego. A z certyfkatami co lepiej? Masz w kacne morze domestosu. Git. Wolę pokrzywy niż domestos 😉. Wiesz przytaczanie patologíi to dziwny argument : znam lekarza z papierami, który zapalniczką traktował palce zmarłych żeby sprawdzić czy zmarli :/. A ma papier... Papier nie chroni przed patologią. Pisałam, że nagła kontrola JAKOŠCI  byłaby dobra. Ale nie tego JAK  osiagasz czystość. Dla mnie mogą okadzać. Byle bylo zdrowe i smaczne.  Może nawet wolę okadzane niż produkowane z całym zestawem konserwantów i  innego badziewia.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 05:44
O raju pomyliłam nicki przepraszam pokemonie 🙂. Nie wiem skąd mi się ElaPe wzięła. Nie śpię już od 2 h a jak widać śpię 🙂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 05:50
To raz  jeszcze ja. Nie mogę edytować bo jestem niezaawansowana technologicznie 😉. Fakt wielki: u mnie na wiosze NIE DA SIĘ znaleźć pracownika przed 10. 8/. Bo wyspać się trzeba, zjeść, może na piwko skoczyć :/. Oni z kolei uważają że w mieście to szał ciał i luksusy.  Ale jakoś nie widzą że pracuję10 h + 2 h na dojazdy :/. A i tak luksusów bynajmniej nie mam :/.
Wiesz, byłam kiedyś tą "panią od certyfikatów".
I uważam, że tak, certyfikaty chronią nas przed syfem.
Moja mama kupuje od sąsiadki jajka i ser. Ja tego nie zjem. ( a i raz poszła po 8 po to, to jeszcze spali  😁 moje konie są szybciej wypuszczane, niż ich krowa)
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 07:13
Pokemon ale może dać wolność wyboru? Kto chce z certyfikatem - będzie kupował z certyfikatem  a kto nie - ten nie. Dla mnie trochę za dużo w tym kraju jest regulacji  a za mało zdrowego rozsądku. Poza tym wciäź podkreślam: KONTROLA  tak najprostsza np. Są w przetworach przekroczone normy drobnoustrojów  kara. Ale nie jest ważne, że masz kafelki po sufit czy po prostu robisz weki we własnej domowej kuchni. I już. Odwrócenie roli. Bo w Polsce najpierw zakłada się, źe bedziesz oszkiwać, kraść i syfić.
pokemon, całe życie patrzyłam jak robili u mojego dziadka sery, masło. Jak się doiło krowy, potem to mleko szykowało do oddania. Czysto było. Bardzo. A wieś zabita dechami.
Ależ ja doskonale wiem, że są gospodarstwa, gdzie jest sterylnie czysto.
Ale kontrolując 10-15 dziennie, 3/4 z nich nie nadawało się na kibel, o produkcji żywności nie wspomnę.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 07:40
Dokładnie. Wymiona myte, jak ręcznie to ręce myte po każdym stworze, o dojarkach nie wsponę. Osobne wszystkie naczynia do mleka. Widziałam małe kurniczki, gdzie kury mają ściólke zmienianą codzień (ja zresztą też tak mam). Nie moźna uznać że mały rolnik równa się syf.
Nie mam przekonania co do tej naturalnej czystości na wsi. Różnie to jest. Oj, różnie.
A już pryskanie pól czym popadnie jest po prostu skandaliczne.
Ci co piszą o czystości, piszą to z pozycji dziadka/babci w rodzinie, gdzie oczywiście uwierzę, że są takie gospodarstwa. Sama takie widziałam.
Ale więcej jest syfiarzy.
A i to wcale nie jest równoznaczne mały rolnik/syf. Jeździłam do takiego, co ma 60/70 krów dojnych. Żona w pomieszczeniu udojowym urządziła sobie pralnię. Cielęta i jałówki stały po brzuch w gnoju, gówna były po sufit. Mleko do mleczarni.
To nie są odosobnione jednostki.
A gość tak chamski i wiecznie niezadowolony, że głowa mała. I jeszcze mi ogrodzenie rozwalił (jak prosiłam o naprawę, to kazał wracać do miasta, jak mi się coś nie podoba) swoim wypaśnym traktorem droższym niż mój dom.  😁
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 07:58
Wszędzie rôznie bywa - wystarczy poptrzeć np na zaplecza restauracji w programie Gesslerowej - ale lekkie rozlegulowanie rynku żywności - z zachowaniem kontroli  np. Sanepidowskiej - pozwoliloby funcjonować małym gospodarstwom i dalo dostęp do produktow nie z koncernów 😉
Ale kontrole pozostawiają więcej do życzenia niż niejedno syfiarskie gospodarstwo  😁
Dlatego ja jestem tak na nie, bo kontrole są o dupę rozbić.
Popatrzcie chociaż na nasze kontrole - wetowskie, jeżeli chodzi o dobrostan zwierząt. Przecież to woła o pomstę do nieba.
Ja mam takie wrażenie, że im bardziej dokręca się śrubę tym bardziej sprawa wymyka się z rąk.
Może niezupełnie w temacie.
Czy ktoś się orientuje, czy rolnik może zabić jałówkę ? Pamiętam, że dziadkowie kiedyś zabijali na własne potrzeby świnki, ale wydawało mi się, że od momentu wejścia do Unii nie można już tego praktykować.
ja postrzegam to w ten sposób, że im większe "dokręcanie śruby", tym większe próby mataczenia.
i chyba naprawdę braknie jasnych, konkretnych i bez możliwości rozważania każdy na swój sposób zasad.

co do tego, aby się gospodarstwo ukierunkowało. owszem, ma to sens przy dużym areale. przy śreniakach i małych już nie bardzo. duży zawsze nadrobi ilością. ale średnie czy małe gospodarstwo w przypadku niskich cen jest bite w d..e i to ostro (takie odnoszę wrażenie).
dla przykładu mamy często pecha, że jak już świnie mają te swoje 6-8 miesięcy i odpowiednią wagę, to dziwnym trafem cena spada akurat na łeb na szyje. choć oczywiście nie zawsze, ale jednak. no i co to jest za cena 5,30... 5,60... itd. a w sklepach ceny poprostu przerażają. i to za co? za chemie, wode i uzupełniacze wszelkiej maści.
z kolei z bydłem mięsnym... już pomijając kwestię ceny. wczoraj jednego ładowali. cena? 6,30  😵 za około 700kg... czyli jakieś 4,5tys. za 30 miesięcy łażenia przy tym, karmienia (doliczyć koszt cielaka, mleko, ewent. wet. i inne).
nie możemy owszem narzekać. gdyby się nie opłacało, to byśmy nie trzymali i szukali innych przychodów.

co do kontroli i tym podobnych. badanie bydła i trzody pod kątem chorób "ustawowych" - przyjeżdża wet powiatowy pobiera krew od jednej maciory, przywozi dokumenty (ok, było coś zbadane). a u bydła? przyjeżdża kobietka, wręcza świstek, że stado wolne od choróbska i wsio.
ewentualnie sprawdzą w księgach stan stad czy się zgadza z tym jaki oni mają podany i tyle.
owszem, były i dokładniejsze kontrole o których słyszałam. u nas jakoś się nie trafiło, choć przygotowani jesteśmy. więc tego się nie obawiamy.

co do żywności. w agroturystyce mam zamiar bazować na swoich głównie potrawach i produktach. jak już nie jedna osoba wspominała : wiem co jem

i jeszcze jedna kwestia znam gospodarstwa z dużą powierzchnią, na których są rolnicy z dziada pradziada, ale bieda aż huczy. skąd taki stan? chyba stanęli w miejscu. nie poszli do przodu. nie unowocześniali. i tak tam stoi chatka z drewna, bez bieżącej wody, bez łazienki i toalety, z piecami kaflowymi. z podwórkiem pełnym gratów, rozwalającą się stajnią i zawaloną stodołą. dlaczego? bo nie znalazł się tam nikt, kto byłby w stanie nadążyć za rozwojem, ulepszać i tak dalej. chyba zabrakło pomysłowości/ekonomi/"robienia z głową"...

uciekam bo bateria siada
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 09:05
Tania no też o tym mówię! Ludzie zaczynają kombinować na boki albo w ogóle wszystko rzucają w diabły i wolą nic nie robić. A chamy rôźnorakie i syfiarze i tak syfią i tak.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 września 2013 09:15
syf i brud są do pewnego stopnia niezbędne naszemu organizmowi, a ponoć wit B12 to wyłącznie dzięki brudowi i syfowi jest osiągalna

Huzar: http://www.wir.org.pl/raporty/uboj_wlasny.htm
Z tego wynika, że nie.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
06 września 2013 11:15
ElaPe (o teraz już się nie pomylę 🙂😉 - to może zacząć promować w świecie? I kasę na tym zrobić jak Szwecja na rozkładających sie samoistnie regałach 😉)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 września 2013 11:35
co promować? Wiedzę że dla naszego zdrowia musimy pochłaniać jakąś ilośc bakterii wraz z brudem? Że zupełnie jałowe środowisko życia i żywność wcale nie są takie dobre? No to właśnie ta wiedza zaczyna powoli do nas trafiać ze świata.

A to że wylaliśmy dziecko z kąpielą (uniemożliwiliśmy na własną prośbę pod hasłami UE drobną produkcję na wsi) to wynik naszej polskiej głupoty i i nadgorliwej interpretacji na naszą niekorzyść przepisów unijnych.
Tylko, że ja akurat widziałam, jak taki chłop produkuje taką kiełbasę lub mleko bez papierków. Połowa z WAs obumarłaby nie doczekawszy dnia następnego.
Pani myjąca kanki na mleko pokrzywami, chyba o tym pisałam. Dla mnie ekologiczne bez certyfikatu na wsi równa się jednoznacznie z syfem po prostu, bo taka jest rzeczywistość wiejska.



No jakimś cudem dożyliśmy jako gatunek ludzki do dziś, a jeszcze 30- 40 lat temu na wsiach na wschodzie, nie wiedzieli co to płyny, proszki i te inne do odkażania i mycia kanek.

A tak juz całkiem serio, po to każdy ma oczy, żeby widział od jakiej krowy kupuje mleko. Bo ja od usyfionej w gównie po same rogi, nawet jakby mi ktoś dopłacił, to nie wypije mleka.
Pierwsza, najlepsza i najpewniejsza kontrola co do jakości nabywanego produktu to oczy kupującego.
Jak taki nie będzie miał komu sprzedać, to sie zastanowi co jest nie tak, a ja  nic nie zmieni to zdechnie z głodu razem z tą krową.

Zdarza sie, ze się krowa wybrudzi, jak to zwierze, nie rozumie, ze we własnej kupie leżeć nie należy i każdy normalny weźmie i ją umyje, wyczyści. A jak sie widzi zaklejki kupy, które wiszą na krowinie juz pół roku to się omija szerokim łukiem i szuka innego gospodarza.
Przecież to zwierze nie jest schowane gdzieś w kopalni kilometr pod ziemią, żeby nie można było jej zobaczyć.

A co do jajek, wole jajko od kury nurzającej sie w krowim placku na pastwisku niż od tej co mieszka całe swoje nędzne życie w klatce, bez słońca trawy, piasku, od kury prawie łysej, która ma na grzbiecie 3 pióra na krzyż.
Sory, ale dla mnie ona nie jest zdrowa. 
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
07 września 2013 04:51
No i też właśnie.  A ludzie powinni mieć wybór czy chcą plastikowe mleko czy zwykłe, od po prostu zadbanej krowy.  Bo fakt całe pokolenia jadły jajka nie z ferm i kiełbasy z gospodarczego uboju i żyją. A jak sobie przypomnę smak takiego wiejskiego masła - to sorry, dla mnie może sobie leżeć w liściach chrzanu  - było pyszne i obawiam się że zdrowsze. JolantaG no właśnie dla mnie też zwierzaki z wielkotowarówek nie są do końca zdrowe.  Nawet jeśli mają parametry  w normie.
Wg mnie jeśli produkowana żywność idzie na tzw. rynek lokalny to większość informacji o sprzedającym rozchodzi się w błyskawicznym tempie. Na wsi jak i w mieście, są gospodarze, u których jest niemal sterylnie a są i tacy, co syf i zgnilizna wychodzi z każdej dziury. Oczywiście, że nie kupię mleka czy wędliny od baby co ma szpony kilka cm a pod nimi brud. Kupię tam, gdzie w letniej kuchni jest czyściutko, a gospodyni nie wyciera rąk w szmatę, która prana jest 2 razy do roku.
W ten sposób mam możliwość niemal uczestniczyć w produkcji niektórych wyrobów, a czy ktoś wpuści mnie do zakładu masarskiego?
Kiedyś miałam koleżankę, co odbywała praktyki w piekarni. Opowiadała o licznych szczurach, o tym jak musieli myć kotły, bo kierownik zauważył, że szczur wpadł do mieszalnika. A gdyby nie zauważył? Zastanawiam się ile dodatkowych składników znajduje się w takich produktach, które kupujemy, wierząc w kontrole PIW czy sanepidu.
Przecież nikt nie kontroluje non stop całego cyklu produkcyjnego.
Dopóki nikt się nie otruje to są upomnienia itp.

Z tym wstawaniem na wsi to też różnie bywa. Ja klnę co rano, że od godziny 6 rano są telefony. I nie dadzą mi pospać do 8.
Bo ja tak wstaję. Ok 5 wstaje mój facet i ogarnia zwierzaki, koło 6 wychodzi z domu. Ja mogę spokojnie wstać koło 8 jeśli nie mam zaplanowanych masy zajęć. Ale my nie mamy gospodarki. Raptem kilka zwierzaków i ziemi tyle co pastwisko.
Zimą i znajomi gospodarze, co nie mają krów też wstają koło 7-8 jak się widno robi. Bo i zajęć tyle co zwierzaki oporządzić. Latem za to wstają koło 5 i pracują do 20-21. Czyli od świtu do zmierzchu.
Ci co mają krowy muszą wstać wcześnie, bo zdoić mleko trzeba, a przed 7 rano mlekowóz jeździ po wsi.

Pytałam ostatnio takiego bardziej obrotnego gospodarza co się opłaci hodować.
Świnia - dziś cena ponoć niezła, bo mało na rynku, ale już dużo ludzi kupiło prosiaki i tuczą, za 2 miesiące będzie cena spadać. Nigdy nie wiadomo jak utrafi w koniunkturę.
Mleko- dziś cena jest dobra, a krowy jeszcze na łąkach, więc idzie się odkuć.
Opasy- cena skupu bardzo niska, Ci co dziś sprzedają nie zarobią. Ot, zwróci się to co zwierzak zjadł.
Kury- dla małego rolnika nie opłacalna sprawa, tyle co na jajko i rosół dla siebie. Opłaca się tylko wielkim fermom.

Rolnik głupi nie jest, widzi jak jest na świecie. Twierdzi, że jeśli nie będzie odgórnie ustalonych minimalnych cen gwarantowanych, to małe gospodarki padną (takie do 20ha i koło np. 30 krów). Oni robią na roli z żoną, bo innego zawodu nie mają, innej pracy nie znają. Ale córkę na studia do miasta posłali. Teraz jest na aplikacji radcowskiej. Na wieś nie wróci.
kilka dni temu dowiedziałam się, że dopłaty do "eko" pól wynoszą...1700zł/ha. to chyba dość dużo? biorąc pod uwagę, że żadnych oprysków, tylko nawozy naturalne,które można dostać za friko (oddaję za darmo obornik),więc to chyba jednak dość opłacalna sprawa?
Isabelle, nie każdy się kwalifikuje na te dopłaty. To nie jest tak, że sobie zgłaszasz, że Ty jesteś eko i Ci dadzą. Gdyby tak było 90% gospodarstw byłoby eko 😉 Poza tym do czego ta dopłata 1700zł?

Znalazłam dokładnie opis programu:

" Płatność rolnośrodowiskowa może być udzielona w wysokości 120% stawki jeśli :

produkcja zwierzęca w gospodarstwie rolnym jest zbilansowana z produkcją roślinna (zbilansowanie pomoże wyliczyć rolnikowi doradca rolnośrodowiskowy), albo gospodarstwo ekologiczne położone jest na obszarach NATURA 2000 określonych w przepisach o ochronie przyrody.

Jakie są warunki udziału w programie rolnośrodowiskowym?

Rolnik może uczestniczyć w programie rolnośrodowiskowym jeśli:
posiada kopię certyfikatu zgodności wymaganego przepisami o rolnictwie ekologicznym lub dokument poświadczający, że jego gospodarstwo rolne znajduje się w okresie przestawiania na produkcję rolniczą metodami ekologicznymi lub dokumenty poświadczający, że gospodarstwo rolne jest objęte planem kontroli, wydane przez upoważnioną jednostkę certyfikującą,

gospodaruje na powierzchni co najmniej 1 ha użytków rolnych,

posiada numer ewidencyjny nadany przez ARiMR,

zobowiąże się do uczestnictwa w programie przez okres 5 lat a powierzchnia jego nie ulegnie zmniejszeniu,

ma przygotowany przy pomocy doradcy rolnośrodowiskowego 5 letni plan działania,

złoży w biurze powiatowym ARiMR wniosek o przyznanie płatności z tytułu realizacji przedsięwzięć rolnośrodowiskowych i poprawy dobrostanu zwierząt,

zobowiąże się do stosowania zwykłej dobrej praktyki rolniczej na całym obszarze gospodarstwa."

A tu dokładnie stawki do dopłat eko:
http://lodzkie.ksow.pl/pl/rolnictwo-ekologiczne/doplaty-do-produkcji-ekologicznej.html

edit: jeszcze o opłatach za posiadanie gospodarstwa "eko"

W celu utworzenia sadu ekologicznego należy zrobić plan rolnośrodowiskowy (koszt500-1500 zł), zgłosić nasze gospodarstwo do jednostki certyfikującej do 1 marca danego roku (koszt 50 zł),

Gospodarstwo przechodzi raz w roku kontrole ekologiczną.

Koszty kontroli:
1-10 ha -800 zł
10-20 ha-900 zł
20-50 ha-1000 zł
50-100 ha-1200 zł
100-300 ha-1400 zł

Jeśli gospodarstwo znajduje się w więcej niż dwóch kawałkach w odległości powyżej 20 km od siebie dochodzi opłata dojazdowa.
20-50 km-50 zł. Powyżej 50 km płacimy dodatkowo 50% opłaty podstawowej wg. wielkości gospodarstwa.
bera7, nic więcej nie wiem. Znajoma mi doniosła, bo jej sąsiadka właśnie takie kwoty dostaje. a w tej tabeli wygląda to chyba dobrze? nie wiem jaka jest wymagana gleba do sadu
Wariant 2.9. Uprawy sadownicze + jagodowe (dla których zakończono okres przestawiania)
1540 zł/ha (394,5 euro/ha)

Wariant 2.10. Uprawy sadownicze + jagodowe (w okresie przestawiania)
1800 zł/ha (461,1 euro/ha)
ale bardzo chętnie dowiem się więcej.bo koszty kontrolii tych kosztów poniesionych w gospodarstwie <10ha nie równoważą zysku z samych dopłat chyba? plus przecież nie z samych dopłat człowiek żyje, ale ze sprzedazy produktów?

bardzo chętnie bym spróbowała swoich sił jako "rolnik nie rolnik", ale za mały mam móżdzek na te wszystkie kruczki. żałuję,że nie ma doradztwa w tej kwestii (podaję areał, klasę, umiejscowienie a ktoś pomaga mi to zorganizować i odpowiednio poukładać czasowo i papierkowo)
Isabelle, sady dają lepszy dochód niż łąka, ale...

Nie opryskasz nie będzie owoców. Zasadziliśmy w tym roku kilka krzaków malin i agrestu. Dla siebie. Chcieliśmy nie pryskać, to nam jakieś robale całe liście objadały. Tyle z eko malin wyszło 🙁.

Poza tym nakład na sad to nie tylko kawałek gleby i drzewka. Musisz mieć system nawadniania, bo przecież nie będziesz z konewką latać i podlewać. Traktorek, opryskiwacz i .... zbyt. Bo jak w pobliżu nie ma skupu to tez lipa. Transport Cię zgubi.

Prawda jest taka, że dopłaty są nie po to aby ktoś na nich zarobił, ale po to by nieopłacalne całkowicie sektory dotować, żeby nie zginęły.

Isabelle, oczywiście, że jest doradztwo. Masz bezpłatnie w ODR (ale rzetelność wiedzy pracowników jest różna, najczęściej zbywają petenta) oraz prywatne firmy które z tego czerpią niezłą kasę z Twojej niewiedzy.

Ja się wyleczyłam z dopłat po tym jak z miejscowej LGD "dostałam" środki na mój projekt, który był wg lokalnych działaczy bardzo ciekawy i innowacyjny jak na nasz teren a w UM w W-wie go odrzucili powołując się na zmianę przepisów w tzw. międzyczasie (wymagania zmieniły się w ciągu 9 miesięcy kiedy mój wniosek leżał sobie na starcie podobnych w UM).
Kilka tygodni mojej pracy nocami nad tym projektem poszło do kosza, bo jakiś urzędas zmienił zasady w trakcie gry.
bera7,  czym jest ODR? ja byc głąb, o wsi nic nie wiedzieć.

mam tylko podwórkowy przykład. sąsiedzi dzierżawiąc naszą ziemię wmówili rodzicom, że z 6 hektarów to jest tylko1000 zł dopłat. no niefajnie tak...
zebraliśmy pierwszy raz własne siano. wynajmowaliśmy kogoś do wszystkiego. belka ta duża wyniosła nas (z nawożeniem, skoszeniem, przewalaniem,zbelowaniem,ułożeniem w stodółce) w granicach 20 - 25 zł. za taką samą płacę 90 zł, gdy chcę kupić. dla mnie różnica jest... kolosalna!

czy jakaś dobra duszyczka mogłaby mi podpowiedzieć (nie wiem czy wątek dobry...) czy każde pole orne można przekształcić w łąkę? jak rysuje się średni koszt założenia łąki na hektar? oczywiście dla miejskiego głąba, co potrzebuje wszystko wynająć.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
09 września 2013 16:28
ODR to osrodek doradztwa rolniczego.

nie każda produkcja rolna jest łatwa, ja właściwie nie znam łatwej. Kazda wymaga jakiejś wiedzy, chyba, że to maja byc owoce i warzywa na własny uzytek, siane i sadzone dla przyjemności. Inaczej srednio widzę opłacalność. Nie ma tak, że  się sieje i samo rośnie. Ważne co, gdzie, na jakiej ziemi, jakie zabiegi sa konieczne. Sady np. to wyższa szkoła jazdy, tak samo szkółkarstwo.

Opłaca sie to, w co sie wkłada duzo pracy i wiedzy. Wtedy zazwyczaj się opłaca, chyba, że trafi się pechowo na powódź, klęskę urodzaju, albo insze nieszczęście rolnicze. Zbyt na żywność dobrej jakości raczej jest.

Ale np u mnie na wsi "nic sie nie opłaca". Nie ma od kogo mleka kupić bo im sie doic nie chce i sprzedać się nie opłaci. Mleko wypijaja cieleta. Nie ma jajek, bo sie kur nie opłaci, nie ma jagnieciny bo sie nie opłaci. Mleka koziego nie uswiadczysz, bo..bo juz sama nie wiem co jest skomplikowanego i kosztownego w kozach.  Itd. I siedzą na dupie, na zasiłkach i narzekaja.
Taka mała podsądecka wiocha. Miejscowi bogacze to ci, co zajmuja sie bydłem rzeźnym.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
09 września 2013 17:02
Kozy takie same zwierza jak innr 😉. Też trzeba dobrze nakarmić i się zaopiekować 😉. Isabelle ale ta szalona kwota do ha to na rok jest 😉. Więc majątek to taki średni chyba że ktoś z 50 ha ma. 😉. Bera7 ale co innego o 8 wstać a co ińego łaskawie budzić się o 10 i nawet jak ktoś ci proponuje robotę (innej nie masz, dorywczą ylko) to marudzić że trzeba wstać 😉. Ale to chyba nie miejsca zamieszkania wina ile charakteru 😉. W mieście takich cudów całe kwartały.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się