PSY

Dziewczyny, znajoma szuka czegoś w typie amstafa, bullka czy doga argentyńskiego do adopcji, najlepiej młodego, ale rozważy każdą ofertę. Znacie kogoś kto ma do oddania takiego psiaka? 🙂

Edit: nie dopisałam - chodzi o woj. Śląskie i najbliższe okolice 🙂

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
17 marca 2014 11:35
amstaff-pitbull.eu
bajaderka-zorro   But who to fuck am I to dare to accept?
17 marca 2014 17:01
przepraszam, ale nie kojarzę Cię 😉. a co, tu już nie można korzystać z więcej niż jednego z forum w sieci?


no i po co ta złośliwość, czy ja napisałam gdzieś, że nie można?
A robił ktoś swojemu odlew w gipsie - łapę? Podobno oprócz zdjęć to też jest teraz modne, tak na pamiątkę...
Wojenka   on the desert you can't remember your name
17 marca 2014 19:10
"Nie zadzieraj nosa!"


😉
Wojenka, jak widzę tówj post to lecę bo wiem że będą jak zwykle mega foty!
Trzymajcie proszę kciuki.. Jutro Leyla ma operację, dzisiaj na usg wyszły 4(!!) guzy w jamie brzusznej: 2 na wątrobie, 1 na śledzionie i 1 jelita... Jestem załamana i chociaż się oszukuję mam wielką nadzieję, że nie są o charakterze złośliwym. Ten pies zmierzył się w swoim życiu z tyloma przykrymi sytuacjami i na dodatek te guzy 🙁 A co 'najśmieszniejsze' totalnie nic nie dawało objawów, pies szczęśliwy, biegający, bawiący się, z apetytem...
Prawie rok temu wyratowaliśmy ze skrętu żołądka 🙁


MoniaaA, trzymam!
Ja też trzymam mocno. Musi się udać! 🙂
MoniaaA, trzymam, pamiętam jak opisywałaś przeboje życiowe tego psa 🙁
Olson, boska Łycha! 🙂




Olson - piękny pies, i przepiękne zdjęcia 🙂


dzięki, bardzo mi miło 🙂

edit.

[quote author=bajaderka-zorro link=topic=32.msg2042285#msg2042285 date=1395075679]
przepraszam, ale nie kojarzę Cię 😉. a co, tu już nie można korzystać z więcej niż jednego z forum w sieci?


no i po co ta złośliwość, czy ja napisałam gdzieś, że nie można?
[/quote]

a kto tu jest złośliwy?  😜
Dawno nas nie było, a że mam świeżutkie słoneczne zdjęcia to trochę Was zarzucę  😁
Niezła banda!
Dobrze widzieć wesołe malamuty biegające luzem w lesie 😉
sznurka na szczęście nasze tylko 2 🙂 jakbym jeszcze miała mieć tego 5 miesięcznego malucha to bym chyba wyszła  z siebie  😵

co do biegających luzem mamutów, to w wielu miejscach wstawiając te fotki wystawiam się na obstrzał: "nie puszcza się tych psów, one uciekają, coś im się stanie, jesteś nieodpowiedzialna.... itp itd"

My nasze puszczamy, samiec jest odwoływalny (nie napiszę, że w 100% ale 90% daje radę, nawet gdy postanowił pogonić za zającem czy sarną) a mała jest totalnie zafiksowana na jedzenie i nie odchodzi dalej niż zasięg wzroku smakołyków z kieszeni. Mała lata luzem praktycznie zawsze, bo jest totalnie nieszkodliwa, za to samca puszczamy tylko w miejscach gdzie wiemy że spotkanie innych ludzi i psów graniczy z cudem.
No i fajnie tak zdroworozsądkowo do tego podchodzić 😉
Moje nie pójdą za dziczyzną, ale w zamian też na uprzęży nie ciągną jak dzikie, coś za coś  😎

Aaa i porady smaczkowe działają! Kupiłam na próbę serca drobiowe i ugotowałam, dosmaczają zwykłą karmę, a piesy dadzą się za nie pokroić! Kudłata przyklejona do nogi, młoda przychodzi już w zasadzie bez problemu (przy innych psach, bez rozpraszaczy przyłaziła i tak) 😀
Ale i tak nie puszczam luzem poza dziczą i wybiegami (ogólnie na osiedlach). Młoda tak samo żarta na wszystko co czeka na trawnikach na wygłodniałe miejskie ptaki. W domu pilnuję jedzenia po komendzie, nie dokarmiania, uczę że z ziemi nie, ale nie potrafię sobie poradzić z trawnikowymi resztkami gotowanego kurczaka i puree  🤔
kkk super uśmiechnięte puchacze 🙂 I same zdjęcia świetne!
one są wiecznie uśmiechnięte  😀 szczególnie mała ma taki wyraz wiecznie przyklejony do pyska.

honey te psy są generalnie cholernie inteligentne... łatwo się je uczy, ale pod warunkiem, że ma się na nie sposób  😁 A że są bardzo łakome to sposób zawsze się znajdzie  😅

Nasze jakoś szczęśliwie syfów napotkanych nie jedzą. a ciągać ciągną i to jak małe lokomotywy- i o dziwo mała jest bardziej zafiksowana na ciągnięcie. 
kkk, fajnie ze daje się odwoływać!
Anuk bardzo długo się super pilnowała, Kruszyna na smyczy a Anuk luzem latała, przywoływalna była zawsze. Ale raz była wichura, wyrwało bramę w starej stajni i obie panny poszły w długą. No i skończyły się przywołania🙁 Teraz jej nie puszczam na otwartym terenie. Bo zwyczajnie niestety wiem, że jak ucieknie to pewnie jeszcze jakieś cudze kury zeżre...
sznurka no to jest tak, że do tej pory zawsze się odwołać dało 🙂
No i miałam rację 🙁
Okazało się, że piesek którego wzięłam ze schroniska okazuje się być mega dominującym stworzeniem. Jesteśmy po kilku godzinach w "psim przedszkolu", ale już zostaliśmy ostrzeżeni o trudnościach.
Ech, mam nadzieję, że się wychowa i będzie normalnie z nami mieszkał. Oby dać radę w tym trudnym okresie ;(
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 marca 2014 14:30
rtk, a gdzie chodzicie do przedszkola?
Do p. Leszka Kalisza na Nowy Dwór.
Generalnie pies jest ekstra, mimo że najmłodszy w grupie, to uczy się najszybciej. Wykonuje wszystkie ćwiczenia od razu, jest super szybko łapiący. ech.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 marca 2014 14:34
rtk, zmień szkołę i to jak najszybciej. Póki to jeszcze szczeniak.
Jara, napisz proszę co i jak.
Turnus przedszkola zaraz się kończy, na dalsze etapy możemy iść do innej szkoły. Co nie tak z nim?
Ja właśnie też patrzyłam na ofertę tego przedszkola, opinie w necie nie najgorsze ale od znajomych słyszałam, że facet dość specyficzny i wpaja ludziom do głowy, że pies ma się bać. Po rozmowach z hodowcami i właścicielami wydaje mi się, że dla nas to nie będzie dobra droga.
ushia   It's a kind o'magic
19 marca 2014 20:51
Krakow - znalezione ogony, ktos nie zna przypadkiem?
https://www.facebook.com/szymon.jarosz.31/posts/882379055121687
W czwartek tydzień temu znaleziono psa kundla dość stary w obroży i  ze smyczą. Pod brzozową.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
20 marca 2014 10:06
Miło mi sznurka  🙂
Dla zainteresowanych co z Leylą, dziękujemy za kciuki...
We wtorek miała operację bo na usg wyszły guzy: 2 watroby, na sledzionie i na jelitach. Otworzyli ją i niestety dało się usunąć tylko śledzionę, na wątrobie na każdym płacie okazało się być po kilka szt, a to co wydawało się na jelicie było na krezce przy jelitach i trzustce (ale nie związane z trzustką). Ogólnie rzecz mówiąc psa by uśpili na stole gdyby nie to, że przyszliśmy z nią a ona była w fantastycznej kondycji, nawet jej wyniki morfologii i biochemii nie wskazywały na cokolwiek. W trakcie operacji wyszedł do nas lekarz powiedzieć jak to wygląda i pytać co robimy, zasugerował żeby wyciąć śledzionę całkiem, wątroby tylko małą część a z tego na krezce pobrać wycinek do badania. Tak też zrobiliśmy. Ja nie mogłam dojść do siebie, jak on nam o tym powiedział to dostałam totalnej histerii, duszności, zaczęło mną telepać. Zalewałam się łzami cały dzień operacji, cały dzień poprzedzający operację i cały dzień po operacji. Dopiero teraz mi trochę odpuściło bo chyba odreagowałam wszystko. Rokowania są złe, bardzo złe nawet. Te wszystkie wycinki poszły do histopatologii do dr. Śmiech i zobaczymy co to za gówno... Nie ma się co łudzić chociaż ja jeszcze mam nadzieję, że to okaże się niezłośliwe. Leyla już po dobie od operacji wyszła ze szpitala, wczoraj wieczorem ją zabraliśmy bo powiedziałam, że jeżeli ona się dobrze czuje i morfologia jest ok to chce ja zabrać, niech nie spedza swojej pewnie resztki życia w szpitalu (choć oby to nie resztka a nadal początek życia...).
Przyjechała do domu wczoraj wieczorem, tylko napiła się dużo wody i poszła spać. Dzisiaj rano byliśmy na kroplówce i lekach, zrobiliśmy morfologie-troche spadł hematokryt ale nie dużo. Dostała też żelazo w tabletkach do domu. Jutro jedziemy też na leki i kroplówę. Ogólnie jak na tak poważną operację to czuje się nadzwyczaj dobrze. Rano świrowała w przychodni, jak wczoraj nam ją lekarz przyprowadził ze szpitala to też jak gdyby nic się nie stało przybiegła merdając ogonem i natychmiast chciała wychodzić z gabinetu. Teraz mam wrażenie troszkę słabiej się czuje no ale minęły dopiero 2 doby od operacji gdzie straciła dużo krwi-no bo śledziona mocno ukrwiona tak jak i wątroba. Ogólnie jeżeli to paskudztwo okaże się złośliwe moglibyśmy dopasować chemioterapię, ale pewnie tego nie zrobimy. Nie chcemy jej narażać na kolejne cierpienia bo chemia mogłaby przedłużyć życie o miesiąc może dwa, trzy ale nie wiem czy to jest warte ewentualnego złego samopoczucia po podaniu chemii, również jest ryzyko zgonu po podaniu.
Trochę się już z tym pogodziłam, jesli w ogóle można się z czymś takim pogodzić, nic więcej nie jestem w stanie dla niej zrobić, nawet jeśli było by wyjście za miliard zł ja bym się go podjęła, za każdą cenę, ale wyjścia nie ma.... Spędzamy każdą chwilę razem narazie i staram się jak najmniej myśleć o przyszłości. Chociaż jest to trudne... Nie wiem dlaczego los nas ciągle karze takimi przykrościami, jak na to zasłużyliśmy...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się