To ja wam opowiem całą historię, bo jest zaczepista. Uprzedzam, że wiele rzeczy może byc w tej historii kontrowersyjnych, gdyż moja była praca była jedną wielką kontrowersją, moja szefowa miała na mnie mały "haczyk", więc nie mogłam zbytnio się sprzeciwiac (żeby nie było - próbowałam, walczyłam - z marnym skutkiem, niektórzy są po prostu niereformowalni.)
Dawno, dawno temu żył sobie Sensible. Był to tzw "Dutch Warmblood" sprowadzony z Irlandii, wnuczek Capitola, półbrat jednego z koni Townenda. Jak widzicie - wszystko hiper gites, koń technikę skoku miał fenomenalną, ruch świetny - normalnie cukierek, nie? Otóż - faktycznie: nie i to było wielkie NIE. Sęk tkwił w tym, że Sybil (jak my go w stajni nazywaliśmy) miał coś, co ja określam "końskim poczuciem humoru" - lubił pokazac jeźdźcowi, co myśli na jego temat i to bardzo dobitnie.
Moja była szefowa "dawała" tego konia do jazdy różnym faceciorom, z różnym skutkiem - jednemu złamał palec, drugiego non stop woził, gdzie chciał, tempem, jaki chciał, trzeciemu złamał dwa żebra, mimo kamizelki, czwartemu nogę.
Historia właściwa zaczyna się, jak złamał facetowi tą nieszczęsną nogę. Tym nieszczęśnikiem był Tony - który, niestety, ale muszę stwierdzic, że był chamem pośród chamów, konie traktował bardzo brzydko, zostawiał krwawe ślady tu i ówdzie - w sumie nie dziwię się Sybilowi, że go potraktował... no, odpowiednio. Tony nigdy nie widział w sobie winy. Był totalnym antytalentem jeździeckim, obwiniał za wszystko wszystkich dookoła, tylko nie siebie i wyobrażacie sobie, jaką wiązankę puścił na Sybila. Wydarł się do szefowej, że dała mu najgorszego konia świata, że to jest "ścierwo", "kiełbasa", "do odstrzału" i w ogóle awanturę zrobił na cztery fajery. Na koniec obwinił szefową, że PRZEZ NIĄ nie może wygrac żadnych zawodów.
Problem tkwił w tym, że Tony zarejestrował Sybila na zawody, które miały odbyc się za dwa tygodnie - ze złamaną nogą, oczywiście, musiał zrezygnowac. Szefowa nie chciała jednak, aby wpisowe przepadły, więc poprosiła mnie o jazdę. Ja jako jedyna w stajni nie bałam się i nawet bardzo lubiłam Sybila. Myślę, że on też mnie jakoś lubił "bardziej", gdyż żeby jakiegokolwiek jeźdźca wsadzic na jego grzbiet, trzeba było kolca i dwóch facetów (jeden podrzucał, drugi szybko wkładał nogę w strzemię), a i tak Sybil potrafił tańcowac, straszyc jeźdźca. Natomiast ja nigdy nie miałam problemu - brałam konia do schodków, hop-siup, wsiadłam w pięci sekund, Sybil nawet uchem nie ruszył, tylko leniwie zaprowadził mnie powolnym stępem do ujeżdżalni. (wiem, że to trochę blogowo-koniarkowo brzmi, ale naprawdę tak było, no! :hihi🙂
Sybila jeździłam tylko i wyłącznie na płaskim, nigdy na nim nie skakałam, więc miałam bardzo mało czasu, by potrenowac z nim jakiekolwiek skoki. Wyobrażacie sobie pewnie, jakiego miałam przez to pietra? A tu całego krosa trzeba było jeszcze jechac.
Cóż, w dużym skrócie: próbę dresażową pojechaliśmy tak:
a po krosie fruwaliśmy tak:
Sensible był po prostu cudowny, na skokach fruwał w powietrzu, niczym rakieta, na krosie poprowadził mnie bezpiecznie, równo, bez sensacji i z dużym zaangażowaniem. Chyba najlepszy przejazd, jaki miałam w życiu
Na zawodach był - jakby nie inaczej - Tony. I mnie obserwował. Pamiętam jego oczy non stop wpatrzone we mnie i Sybila. Jak się przygotowywałam do krosu, zaczęli rozdawac arkusze z ujeżdżenia i rozpisywac wyniki. Moja serdeczna koleżanka Sue złapała arkusz i usiadła na ławeczce specjalnie, aby ją Tony zobaczył. Facet zrobił to, co robił dosłownie ZAWSZE w takiej chwili - czyli dosiadł się do Sue, pytając "co ty tam masz?" A Sue, rżnąc totalnego głupa (bardzo nie lubiła Tonego i doskonale znała całą sytuację) pokazała arkusz, mówiąc "O, patrz, jak Ikarinie ładnie dresaż poszedł, na pewno się ucieszy, ten koń przecież taki beznadziejny i taki antytalent... O! I patrz tam na samym dole - HARMONIOUS PARTNERSHIP (podobno wypowiedziała te dwa słowa bardzo dobitnie i wyraźnie, a Tonemu tak twarz poczerwieniała, że przypominał buraka) 👍
Mało tego - na sam koniec wygrałam 😁 To dopiero była akcja 😁
Sybila jeszcze kilka razy wyjeździłam po zawodach, za każdym razem mając ogromną radochę
W sumie, Sensible oraz Ark Lion były chyba dwiema jedynymi "rzeczami", których żałowałam, odchodząc z tej pracy... Bardzo miło wspominam te dwa konie.
Ech, rozpisałam się 😡 Czuję się, jak stara babcia opowiadająca wnuczkom o swojej młodości 😁