Wewnętrzna "blokada"

milena1013   kopyta i sznurki ^^
25 sierpnia 2014 20:12
Retna - Możesz spróbować rozwiązać ten problem stopniowo - ustawić konia do wsiadania ( jeżeli używasz schodków ) jeśli czujesz zdenerwowanie, poczekaj na poprawę, potem włóż nogę w strzemię, znów odczekaj jeżeli tego potrzebujesz, następnym krokiem będzie kilka próbnych podskoków, na końcu wejście na konia. Oczywiście nie musisz robić wszystkich kroków na raz ! A jeżeli boisz się, że od przerwy w jeździe będzie się nakręcał to zmniejsz mu ilość paszy i rób więcej intensywnych rzeczy z ziemi, ale tak, żeby była to zabawa dla obydwojga z was 😀
To teraz pora na mnie... już myślałam, że ,,kryzys,, za mną, że już nie będę się bała i będzie dobrze. Jednak ostatnio znowu wszystko powróciło, bo znowu spadłam i od nowa cała się trzęsę przed jazdą. Najpierw muszę opowiedzieć to i owo:

Jeżdżę na ponad 4 letniej klaczy. Tak, wiem, to jeszcze bardzo młody koń, więc nie mam się czemu dziwić. Póki co nie mam możliwości zmiany konia. Lubię ją, gdy nie przychodzą jej do głowy jakieś dziwne myśli potrafi się skupić i naprawdę ładnie zachowywać na jeździe. Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie mamy idealnych warunków- ujeżdżalnia nie jest ogrodzona- to jest pewnie przyczyną moich problemów, ale idźmy dalej. Jakiś czas temu miałyśmy okres, w którym było... totalnie źle. Głównie chodzi o brykanie- w tym wieku konia nie powinno mnie ono dziwić, ale niestety... Na początku mojej pracy z nią jeździłam prawie codziennie, nie było żadnych problemów. Jednak miałam czas, w którym nie mogłam już tak jeździć i koń miał 4 dni wolnego. Po tych 4 dniach wsiadałam i zaczynały się dziać cuda- z nadmiaru energii zapewne. No spoko, gdyby nie to, że wtedy dużo razy spadłam, kilka(naście) razy uciekała z ujeżdżalni, brykała. Najgorzej było wtedy, jak raz trochę się już wyszalała, nawet delikatnie spociła, przeszłam więc sobie do stępa, a tu nagle- chciałam spokojnie zakłusować niemal że na koniec, a od łydki nagle sruu przed siebie. Nie jestem aż taką samobójczynią, więc znalazłam sposób i po prostu dzień wcześniej robiłam lonżę dla zrzucenia tej energii. Nie było już źle, wróciła do normy, nie wariowała tak... ale we mnie TO pozostało. Po prostu bałam się, że znowu coś odwali, że znowu spadnę i tym razem zrobię sobie coś poważniejszego itp...
Jednak zwykle udało mi się przemóc, wsiadałam i po jakimś czasie umiałam wyluzować się w siodle, jeździłam normalnie. Całkiem niedawno... tydzień temu (?) miałam z nią incydent... Jeździłyśmy sobie, a tu nagle coś się stało i znowu uciekła, bryknęła, ja się nie spodziewałam- i spadłam. Później wsiadłam znowu, galopowałam, wszystko robiłam- wtedy jakoś mnie to nie ruszyło i udało mi się wszystko naprawić. Ale w końcu dochodzę do sedna sprawy- teraz boję się panicznie. Niby wiem, że nie powinnam, że nie będzie tak źle, ale coś we mnie siedzi takiego, że nie wytrzymuję. Dzisiaj miałam wsiąść, ale się poddałam- znowu wzięłam ją na lonżę. Przed pójściem do stajni aż bolał mnie brzuch z nerwów. Moi bliscy mówią po prostu ,,rób co chcesz, nie chcesz to nie wsiadaj,, i tyle. Ale ja CHCĘ wsiadać... tylko, że nie mogę. Oddałabym wiele za konia bezpiecznego, ale niestety takiej możliwości nie mam. Znowu siedzi we mnie blokada, wiem że powinnam wsiąść np. jutro, ale znowu nie wiem czy mi się uda... Dodatkowo jeszcze niedługo wyjeżdżam i będzie miała przerwę, 6 dni tym razem- obawiam się, że mimo że po powrocie spuszczę energię na lonży, będę się bała jeszcze bardziej. A im więcej robię sobie przerwy w jeździe, tym bardziej się boję bo ,,ostatnio nie chodziła,, Po powrocie ze stajni mam wyrzuty, że się poddałam zamiast wsiąść, a mogłam. Ale rano sprawa ma się już zupełnie inaczej, bo strach mnie paraliżuje...

Przepraszam, że tak się rozpisałam, dziękuję za każdą odpowiedź, chociaż zrozumiem, jak nikomu nie będzie się chciało tego czytać... I tak mi lepiej, że to z siebie dzisiaj wyrzuciłam (słabo mi idzie zwierzanie się z różnych rzeczy), ale teraz nie wiem co robić...
Piszę w odniesieniu do własnej osoby, bo siebie znam najlepiej.

W moim przypadku robienie czegoś na siłę czy pod przymusem, nie przynosi żadnych pozytywnych efektów. W pierwszym jakim drugim przypadku nie ma tej radości i zaangażowania, nawet przyjemność odchodzi w niepamięć. Pojawia się frustracja spowodowana kolejnymi błędami, złość i rozczarowanie. To błędne koło.
Nawet gdybym miała przez miesiąc chodzić z koniem w ręku czy brać to lonże, a nie wsiadać to robiłabym to czekając na odpowiedni moment - wzrost pewności siebie, nowe pokłady zaufania dla konia.
Dziękuję. Też nie lubię i nie chcę robić nic pod przymusem, chociaż wiem, że wiele razy robię. Bo przegrywam ze swoimi wyrzutami sumienia, wiem że muszę, powinnam... Dochodzi jakaś tam presja otoczenia ludzi ze stajni, gdzie ostatnio z resztą też nie jest najlepiej. A koń przecież wyczuwa strachy doskonale. Błędne koło mam cały czas. Wieczorami zdaję sobie z tego sprawę i mówię sobie, żebym zaczęła robić tak, a nie inaczej... ale rano wszystko jest inaczej, emocje biorą górę nade mną. Tak sobie myślę, że jutro jakoś postaram się odgrodzić kawałek, założę siodło itp., zacznę od lonży samego konia- a jak poczuję się na siłach to wsiądę, chociaż na samego stępo-kłusa. Ale czy strach mnie całkiem nie sparaliżuje?
Teraz napisze coś co zapewnia wiesz. Jak koń ma przerwe, dopilnuj żeby miał mniej owsa. Koniecznie padok lub karuzela. Przed jazda lonża. Niech sie wyszumi a dopiero potem wsiadaj. Może zmniejszyć jej dawkę pasz energetycznych ? Jak czujesz starch to lonża. Jeżeli poczujesz sie lepiej to wsiadaj jeśli nie to odpuść. Jeśli bedziesz mieć świadomość/ nastawienie że nie musisz to będzie lepiej. Ja często jeździłam do stajni z bólem brzucha więc doskonale Cie rozumiem. Nie miej wyrzutów sumienia jak nie wsiadziesz. Praca z młodym koniem na lonży też jest ważna. Powodzenia.
Edit. Presja otoczenia sie nie przejmuj. To Twoje kości i Twoje decyzje.
Na padoku jest zawsze, karuzeli niestety nie mamy. Owsa nie dostaje dużo jak nie chodzi. Pewnie się po prostu ,,cieszy,, na swój sposób, gdy wychodzi po tych 4 dniach na ujeżdżalnię, która jest nieogrodzona więc widzi więcej miejsca... Ostatnio (wtedy co spadłam właśnie) było tak, że na początku jazdy super, aż byłam z niej dumna, że tak się powstrzymuje, robiłam nawet ładne zagalopowywania i było dobrze. Ale w pewnym momencie nie wytrzymała...
Tak zrobię, jutro będę w stajni sama (jak pisałam, otoczenie ludzkie w stajni też ostatnio nie zbyt łaskawe...) to może będzie mi łatwiej jak dam za wygraną i nie uda mi się wsiąść
Tak zrobię, jutro będę w stajni sama (jak pisałam, otoczenie ludzkie w stajni też ostatnio nie zbyt łaskawe...) to może będzie mi łatwiej jak dam za wygraną i nie uda mi się wsiąść
złe podejście. Bardzo złe. Nie dajesz za wygraną tylko dostosowujesz się do sytuacji . To się nazywa zdrowy rozsądek. Pamiętaj że masz jedno zdrowie a publikę miej w poważaniu- czasy rzymskie to przeszłość. Zwykle najwięcej krytykują Ci którym WYDAJE  sie że najwięcej potrafią. kiedyś sama byłam dumnym członkiem loży szyderców ale na szczęście zmądrzałam  😅 i nie mam zamiaru tam wracać. To miejsce dla gimnazjalistów. Oni dopiero wchodzą w życie i się uczą - oby z dobrym skutkiem.
Ta publika w sumie nie jest zbyt liczna, jest nawet fajna, ale ostatnio odnoszę wrażenie, że w stylu ,,rób se co chcesz, ale jesteś głupia że tak robisz. A najlepiej to nic nie rób i idź do domu, ja se poradzę,,. Nie dosłownie oczywiście. Ale to już są inne sprawy, które się ułożą prędzej czy później.
Dobra, więc jutro postaram się dobrze dostosować do sytuacji, uda mi się, albo nie- trudno. Zobaczymy...

Dobra, więc jutro postaram się dobrze dostosować do sytuacji, uda mi się, albo nie- trudno. Zobaczymy...
UWAGA DRĘ SIE obojętnie jaką decyzje podejmiesz, bedzie to DOBRA decyzja pod warunkiem, że nic na siłę tylko w miarę możliwości i okoliczności. Jeśli nie wsiądziesz to też DOBRZE. I będzie OK.
Twoje otoczenie, środowisko ludzi - może mieć wpływ, ale tylko wtedy, gdy jest on szczery i sam w sobie pomocny, a nie jest to zlew 'czegoś' bez wsparcia, czy parcie na siłę.
Każda pomoc mile widziana, byleby miała ręce i nogi.

Pracuj powoli w swoim tempie, ale utrwalaj pozytywy.
Wtedy, gdy pisałam że pójdę i może wsiądę- nie wsiadłam. Po prostu odbyłam z kimś poważną rozmowę, usłyszałam trochę naprawdę bardzo mocnych słów (na końcu także pozytywne, które dodały mi otuchy, ale wcześniej też te negatywne...) i nie miałam kompletnie siły nigdzie jechać. Teraz od poniedziałku byłam na wyjeździe nie związanym zupełnie z końmi, szkołą itd., trochę odpoczęłam, dużo pomyślałam. Ale jutro kompletnie nie wiem co robić. Koń wystany, jak wiecie z moją blokadą nie spieszy mi się żeby na niego wsiadać... a z drugiej strony mam ochotę pojeździć. Siedzi we mnie ten głupi strach, stres, nie wiem... I jestem trochę zła na siebie, że wtedy nie jeździłam... Że po prostu nie wiem czego już chcę.
A co stoi na przeszkodzie, zeby konia zmeczyc przez pare dni regularna solidna lonza a potem dopiero wsiasc? zadna przyjemnosc wsiadac na wystanego konia, nie sadze zeby ktokolwiek sie do tego kwapil.
Dokładnie, lonżuj. Wyluzujesz się, to wsiądziesz nawet na te 20 minut. Jak nie przy pierwszej jeździe, to następnej.
Inaczej niż wy nie sądzę, że "nie ma problemu". Jest i to poważny 🙁 Sens dorywczego użytkowania konia, który nie jest koniem ujeżdżonym, ani nawet dobrze wdrożonym do pracy. Przecież dla każdego, kurcze, jest to zwyczajnie niebezpieczne, a i koniowi nie ma szans dobrze służyć 🙁
Od długiego czasu wiem, że nie boję się żadnego konia, chyba, że wystanego, a wystanego boję się każdego 🙂, choćby to był szetland.
Przypadkiem pooglądałam sobie dzisiaj najróżniejsze upadki na YT i wniosek dziwny. Że **** kros to pikuś, w porównaniu z tym, na co narażają się adepci jeździectwa na skutek ludzkiej głupoty i szkolenia jeźdźca na totalnie nieprzygotowanych koniach 🙁
Wydaje mi się, że TTD nie ma żadnej blokady 🙂 Ma zdrowy instynkt samozachowawczy. Którego uparcie nie chce słuchać.
Sory, gdy się wsiada co 2 tyg. to trzeba dysponować koniem, który do takiego użytkowania się nadaje 🙁 Koniem, który już ma wdrukowane prawidłowe reakcje, posłuch, koncentrację na jeźdźcu, odpowiedź na pomoce.
Rady w stylu: wylonżuj i wsiadaj zmierzają do... ograniczenia populacji... nierozsądnych ludzi 😉
Zestawieniu słabego (jeszcze) jeźdźca  i surowego konia trzeba konsekwentnie mówić "nie". A jeśli do tego dochodzą dosiady "z doskoku" to trzeba uciekać na kraj świata!
Obawiam się, że "wszyscy" w otoczeniu TTD... mają rację. Nie dla niej ten koń, ani ona dla tego konia.
halo w sumie nie wiadomo jak dziewczyna jeździ i jaki ma problem . Pisze zdawkowo i chyba problemy nie wszystkie wiążą sie z koniem. Prawdę mówiąc skłaniam sie do tego co napisałaś. Zbyt dużo niewiadomych a wystany młody koń to wyzwanie. Lepiej dla obojga żeby trafił na kogoś, kto systematycznie będzie na nim pracował.
To, że nie wsiadałam akurat 2 tygodnie to był przypadek związany z moim wyjazdem nad morze- normalnie mogę wsiadać częściej. W wakacje to w ogóle już było fajnie, nawet codziennie mogłyśmy pracować i było widać efekty. Ale ta blokada ostatnio jest cały czas we mnie, obojętnie czy koń jest wystany czy nie. Kurcze, mogłabym się rozpisać na temat naszej sytuacji jak to jest itd. bo wiem, że przez internet nawet po wielu wiadomościach wam jest ciężko określić sytuacje. I doskonale niestety zdaję sobie sprawę, że nie powinnam na niej tak jeździć, bo mogę nawet jej zaszkodzić. Zmiana konia nie wchodzi w grę, dlatego albo pożegnam się z jeździectwem, albo pomimo przeszkód będę pracować z nią. Gdy odstawię konie w zupełności klacz też przestanie mieć jakikolwiek ruch, albo tylko sporadycznie. Planowałam teraz w miarę możliwości pojawiać się częściej, ale nie wiem jak mi się to uda. Pewnie Halo ma rację- nie dla mnie ten koń. Dlatego ostatnio zastanawiałam się, czy nie powinnam napisać bardziej w wątku ,,Koniec z jeździectwem?,,. Ale ciężko mi tak kończyć, po tylu latach. Dawniej w ogóle się nie bałam, a ostatnio stałam się taka strachliwa ;/ Jutro jadę do stajni, nawet jeśli nic nie zrobię tylko pogłaszczę to i tak może mi coś to da.
TouchTheDreams, a może dla ciebie właśnie wszelkie zabawy z ziemi? Na wzajemny brak ufności robią dobrze. Gdy koń ochoczo słucha każdego polecenia, to dosiąść go z ufnością jest dużo łatwiej.
Wiele osób dokucza "strachliwość" w takich okolicznościach (slabo ujeżdżony koń, dosiady kiedy się uda) i twoja reakcja wygląda na całkiem normalną.
halo, masz oczywiście racje z tym, że jeśli koń jest źle wyszkolony albo wcale i do tego jeździec też nie wie, co ma robić na jeździe, to nic z tego nie będzie. To taka jazda na tykającej bombie, do kolejnego upadku. Niemniej pomijam umiejętności TouchTheDreams, bo nikt z nas nie widział jej jazdy. Jeśli problem wynika faktycznie z jej wewnętrznej blokady, to trzeba powiedzieć wyluzuj się. Sam spięty jeździec często generuje sporo problemów.
Oczywiście to nie jest lekarstwo na wszystko i nic nie zastąpi dobrego treningu, zwłaszcza przy młodym koniu.
Przypadkiem pooglądałam sobie dzisiaj najróżniejsze upadki na YT i wniosek dziwny. Że **** kros to pikuś, w porównaniu z tym, na co narażają się adepci jeździectwa na skutek ludzkiej głupoty i szkolenia jeźdźca na totalnie nieprzygotowanych koniach 🙁Dawno temu (dlatego nie przytoczę źródła) trafiłam na statystykę, które dyscypliny jeździeckie są najbardziej niebezpieczne. WKKW było na szarym końcu. Pewnie dlatego, że na kros nie da się wyjechać bez przygotowania, treningów, przypadkiem, być może również bez predyspozycji.
Farifelia   Farys 21.05.2008
21 września 2014 21:50
Hej kochani 🙂 Muszę się pochwalić tym, że powoli zaczęłam przełamać swój strach przed skokami 🙂 Jakiś czas temu pisałam tu, że po ferelnym upadku z konia po przeszkodzie i wylądowaniu na stole operacyjnym z tego powodu, miałam ogromnego stracha przed skokami. Tym bardziej, że jeszcze jeden nawet lżejszy upadek i znów mogę wylądować na stole, ale tym razem z dużo poważniejszym urazem... Bałam się więc skakać nawet małych stacjonatek. Jedynie krzyżaczki mnie nie przerażały tak bardzo 😉
Dopiero tego lata zaczęłam się przełamywać i skakałam coraz więcej i starałam się coraz wyżej. Zaczęłam jeździć na zawody, najpierw na małe 60-tki, potem 80-tki i ostatnio poraź pierwszy pojechałam 90-tkę 🙂 Im więcej skakałam, tym czułam się pewniej. Nadal nie do końca jestem za siebie pewna, ale staram się o tym nie myśleć i po prostu "rzucać serce za przeszkodę" 🙂 W efekcie znów dobiłam do metrowym przeszkód i mam nadzieję że na tym nie poprzestanę 🙂
Cześć,
Jestem jeźdźcem, który co prawda przepracowuje już swój 12 rok w "karierze" , ale niestety te lata nie przekładaja się na poziom mojego jeździectwa. Muszę przyznać, że im dłużej jeżdżę konno tym bardziej czuję lęk do czynności, które kiedyś sprawiały mi przyjemność(głupie galopy czy podskoczki). Czy jest jakaś możliwość żeby to przezwyciężyć. Dodatkowo dodam, że jestem bardzo uparta i jak się zawezmę to naprawdę nie zrobię czegoś, nawet jeżeli mam się potem nasłuchać obelg od instruktorki(bo padaja one).  To niezwykle dziwne uczucie, bo potrafię zrobić te czynności, ale panicznie się tego boję, natomiast od inst. słyszę tylko ciagle komentarze, ze to bez sensu, ze jezdze konno. Czy ktos cos wie jak z tym sobie poradzic? 🙂
zbooooooooo, przeczytałaś ten wątek? Może podłapiesz jakiś pomysł?
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
09 lutego 2015 21:20
Cześć, cześć  😉
Kiedyś baaardzo często zaglądałam do tego wątku, teraz już okazjonalnie. Jednak gdy zwróciłam się do Was z moim problemem, momentalnie uzyskałam pomoc i później któraś z dziewczyn napisała, żebym po pewnym czasie "zameldowała" co u mnie. Mianowicie - w dalszym ciągu jestem w stajni w której udało mi się przełamać mój strach. We wrześniu minie już drugi rok! Idzie mi coraz lepiej, strachu coraz mniej, naprawdę - żyć nie umierać! W moim przypadku decydującym momentem była zmiana stajni i dodawanie mi otuchy przez re-voltowiczki 🙂 Może się wydawać, że to błahostki, jednak zdziałały cuda. W razie co - jako osoba "po przełamaniu lęku" służę pomocą 🙂 Pamiętajcie - uwierzcie w siebie, nigdy się nie poddawajcie  😀
Odgrzebuję starego kotleta!

Spotkałyście się kiedyś ze strachem związanym z konkretnym miejscem? Jak poradziłyście sobie z lękiem? Opiszę może dokładniej - przy mojej stajni powstał jakiś czas temu mały plac do jazdy (naprawdę mały - 18 x 36 m :!🙂. Jeździłam sobie po tym placyku w miarę bezproblemowo, chociaż na początku było ciężko, bo nie dość że mało miejsca to jeszcze okolica nieciekawa - z jednej strony ściana z wejściem do stajni, z drugiej strony łopoczący baner reklamowy, z trzeciej wał porośnięty krzaczorami a z czwartej stary nasyp kolejowy, którym regularnie przejeżdżają quady, motocykle, rowery i wszelkie możliwe ustrojstwo. Także warunki nieciekawe dla jeźdźca-klaustrofobika i super elektrycznego, reaktywnego konia (ogólnie im większa przestrzeń tym większy luz z mojej i jego strony...jest ciasno-jest spina). Ale jakoś siłą woli udało mi się pokonać pierwotny strach przed tym miejscem, jeździło się całkiem fajnie a mała przestrzeń zmusiła do natężonego kręcenia różnych figur. No i pewnego pięknego dnia, bam, przygoda jakich mało. Jedzie sobie tym nasypem kolejowym babka na rowerze, prowadzi psa na smyczy. Pies zobaczył konia, nagle zatrzymał się, babka z rowerem, smyczą i psem wywalili się i zlecieli z wrzaskiem z nasypu prosto na mnie i rumaka  😲. Nie muszę chyba mówić, że w sekundzie wylądowaliśmy prawie że na Marsie...Od tego czasu było już tylko gorzej i gorzej. Mój lęk przed ciasnym placem powrócił, koń przez cały czas gapił się na nasyp czy coś aby go nie atakuje...Próbowałam uparcie przekonać siebie i jego, że miejsce jest bezpieczne, ale z marnym skutkiem, miałam potem jeszcze dwa "wypadki", wszystko przez moją spinę która się przeniosła na konia. Zrezygnowałam zupełnie z jazdy w tym miejscu, stwierdzając że więcej krzywdy niż pożytku z tego wszystkiego. W terenie problemu oczywiście nie było. Po paru tygodniach ponowiłam próbę, strach powrócił. Do tej pory udawało mi się po prostu unikać jazd w tym miejscu, ale jako że już coraz wcześniej się robi ciemno a ja wracam z uczelni o różnych godzinach, to przydałoby się jakoś pokonać strach.

Nie potrafię logicznie wyjaśnić tego wszystkiego, zdaję sobie sprawę z irracjonalnej reakcji z mojej strony, szczególnie że, chociaż nie jestem jakimś super jeźdźcem, to jednak parę lat już klepię tyłek, na różnych koniach, często płochliwych i "problemowych", i pierwszy raz spotykam się z taką blokadą. Pomóżcie!
Wjeżdżaj tylko na chwilę w miejsce którego sie obawiasz. Z czasem wydłużaj "pobyt". Może towarzystwo drugiej osoby by pomogło ? A jazda z trenerem wchodzi w grę ? I ty i kon musicie skupić sie na pracy i nie ma czasu na strachy.
Mirinda94, dla mnie metodą na wszystkie blokady, tzn jaki by nie był ich powód jest mądry, doświadczony, w 100% pewny koń. I tyle. IMO pomoże w każdej sytuacji 😉
A ja sie dorobilam blokady w ostatnich kilku tygodniach.
KaNie, Współczuję. A kto jest Twoim pracodawcą, właścicielem stajni, kto decyduje o zatrudnianych trenerach? Może porozmawiaj z pracodawcą?
No przecież to głupota z tą woltą w galopie. Nie trzeba być trenerem, żeby stwierdzić, że to dla konia za trudne na tym etapie.
To tak, jakby laikowi kazać galopować na pierwszej jeździe nawet na super koniu-profesorze. Cóż z tego, że połowa duetu potrafi, jak druga nie potrafi.
...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się