System opieki zdrowotnej

desire, przy takich bólach ja Twoje olałabym NFZ i jechała prywatnie. Szkoda zdrowia na udowadnianie, że się należy bezpłatne badanie.
Zrobisz to co będziesz uważała za słuszne. Ja poszłabym na USG/RTG prywatnie. We wro to jakieś 30-50zł. Może zadzwoń na nr pogotowia i dowiedz się gdzie jest dyżur urologiczny. Mi zawsze grzecznie pani dyspozytorka mówiła i tam jechaliśmy jeśli byliśmy w stanie sami dotrzeć, w innym przypadku wzywaliśmy karetkę do domu. Mam tę "przyjemność" mieszkać z pacjentem z kamicą odlewową nerki lewej (kamień zajął całą nerkę) i duże ilości w praej nerce. Nasza przeprawa na dobre zaczęła się 27.09.2013r kiedy to z urosepsą walczyliśmy w szpitalu. Obecnie po mordęgach, 6 zabiegach usuwania kamieni przez cewkę jesteśmy przy końcu. Obecnie czeka nas operacja, bo niestety nie wszystkie kamienie udało się rozbić i złapać przez cewkę. Nawet nie chcesz wiedzieć ile to zdrowia kosztuje, nerwów, bólu, wyjazdów (szpital z cudownym oddziałem urologicznym mieści się 200km od naszego domu, bo we Wrocławiu nikt nie chciał podjąć się ruszania tego kamienia. Pa doktor z "kolejowego szpitala" powiedział na wizycie prywatnej, że jak kamień urośnie do rozmiarów nerki i dotknie ścian to przestanie rosnąć. Teraz jak spotkałabym go to nie ręczyłabym za siebie, bo kamień rozerwałby nerkę i......nawet nie chcę myśleć.) Mogłabym opowiadać i opowiadać....bo to jakieś cholerstwo jest nie do opanowania (u nas brakuje enzymu w organizmie, który rozpuszcza 2 rodzaje kamieni, bo takie są: jeden rodzaj w lewej nerce, drugi rodzaj w prawej.)
rtk, wiem, że to nie jest lek na kamice, ale lekarz stwierdził, że stłumi i otępi troche ból, który już sie 'rozlał' na połowe pleców i brzucha - no i tak jest; póki musze czekać na jakiekolwiek usg i inne badania to wolę wziąć tabletkę i jakoś przeżyć kolejny dzień.. poza tym mam strasznie bolesne miesiączkowanie (a na to akurat ketonal jest), które przypadło akurat na teraz więc grunt, że troche mniej boli.


heh, ja miałam te dwie przypadłości też jednocześnie, ciekawe czy jest jakaś korelacja...
culula, jakie zabiegi mieliście na kamienie nerkowe? Brzmi jakby były rozbijane falami, ale nie pasuje mi do tego to ich "łapanie przez cewkę". Mogłabyś się podzielić? Akurat temat u mnie w rodzinie żywy i bardzo na topie, bo jest coraz gorzej.  :kwiatek:
culula, ja również się chętnie dowiem więcej. Jutro idę do lekarza, na razie rodzinnego (zobaczymy co powie bo zmieniłam go jakieś 2 tyg temu i to będzie pierwsza wizyta u nowego) żeby właśnie się przebadać po kątem kamieni. Poprzedni miał to gdzieś i uparcie twierdził, że to pęcherz i zapalenie 
desire   Druhu nieoceniony...
29 stycznia 2015 08:14
Melduje, że wylądowałam wczoraj na ostrym.  Nerki na szczęście drożne, kamyczek na tyle mały, że nie bardzo było go widać na usg - uffff. (Współczuje wszystkim, którzy mają wiele kamieni, jeden duży i niedrożność do tego - co to musi być za ból !  A ja przy tym moim maleństwie zemdleć miałam..) 😡 Leki wspomagające usunięcie 'naturalną drogą' już mam, teraz tylko czekać aż wyjdzie. 😀    Szpital w Katowicach zrobił na mnie mega wrażenie - tak czysto, ładnie i z takim wyposażeniem na izbie przyjęć; dawno nie widziałam.  Szkoda tylko, że panie pielęgniarki zachowywały się tak, jakby rządziły całym szpitalem, mi powoli nerwy puszczały przy ich tekstach, na szczęście Pani która leżała obok mnie zwróciła im uwagę, że mogłyby sobie przykre mowy darować, bo nikt z nas nie jest tu z własnej woli, więc potem to i nawet rzekłabym - bardzo miło wręcz było.  🤣
Chuda, buyaka, Tak po krótce. Wiedzieliśmy od wielu lat, że te kamienie są i są w większej ilości, chodziliśmy na badania kontrolne usg i w opisie początkowo były wymiary kamieni i mniej więcej ilość, z każdym kolejnym badaniem pani opisująca usg już nie mogła zmierzyć ani wyliczyć, bo one zaczęły się ze sobą łączyć. Rozbijanie ultradźwiękami było w Polanicy. Z tym, że ta metoda wystarcza tylko przy niewielkich kamieniach. Kamienie nadal rosły, co jakiś czas był poród (takie kamyczki po 1 cm, mniejsze wypadały bezboleśnie). Rodzenie kamieni wygląda tak, że albo człowiek jeszcze daje radę i pije i pije i bierze gorącą kąpiel i nos-pę i rusza się...albo tak, że leży i wzywa się pogotowie.

Jeśli chodzi o zabieg. Nazywa się w skrócie URSL. W normalnym cywilizowanym szpitalu pacjent jest znieczulony regionalnie (tak jak do cesarki u kobiet) lub ogólnie (w naszym przypadku 2-krotnie). Przez cewkę moczową wprowadzana jest kamera z narzędziem endoskopowym, które ma możliwość rozbijania i łapania rozbitych złogów. Bardzo dobrze opisane jest to na tej stronie: http://eurologia.pl/g/121,ursl

Co do czasu trwania danego zabiegu to bywa różnie, u nas potrafiło trwać i 4 godziny. Po takim zabiegu pacjent ma wprowadzoną rurkę o nazwie DJ, która zapobiega zatkaniu moczowodu przez kamienie (co doprowadziłoby do wodonercza) i po 2-3 m-cach max. trzeba ją wyjąć Na czas pobytu w szpitalu pacjent ma cewnik z woreczkiem na mocz. Oczywiście w ruch idą antybiotyki. Wydalanie kamieni może odbywać się również po powrocie ze szpitala.


Taka refleksja jeszcze. Jeśli sytuacja w waszych przypadkach jest podbramkowa. Szukajcie bardzo dobrego urologa. Ja polecam oddział urologiczny w Bełchatowie.
To ja Wam tylko podpowiem, że na SORach pacjentowi z kolką nerkową daje się trzy leki, równocześnie, i w 95% przypadków dolegliwości ustępują. No-spa + Buscolizyna + Pyralgina. Jeśli Was złapie, to ratujcie się tymi lekami, dokładnie to samo daje pogotowie, a leki są dostępne bez recepty więc można sobie pomoc samemu 😉
Dają też zestaw B - ketonal a potem zestaw C- Dolargan. I dopiero C jest.... 💃
Ale to już nie bez recepty.
Z własnych doświadczeń podpowiem: trzeba dużo dużo pić. Nie ma rady, piasek, mały kamyczek musi się mechanicznie wypłukać.
Ja z kolką leżałam w szpitalu 4 dni i dwu nie pamiętam dobrze (Dolargan) a dwa przemaszerowałam po schodach wypijając wiadrami wodę.
Ważna jest też dieta.
To wszystko się zgadza w sytuacji mikro kamyczka, który schodzi sobie w dół i trzeba go "urodzić", ja opisuję sytuację, która wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli.

Dieta jak najbardziej jest ważna w zależności od tego jaki rodzaj kamieni mamy. Najpierw trzeba taki kamień urodzić, następnie dać do analizy.

Picie wody w sporej ilości, polecam wodę Jana.
A jakie w ogóle są objawy kamieni? Czy jak ja mam bóle nagłe, boli brzuch i promieniuje do kręgosłupa (dolny odcinek) to podchodzi po kamienie czy to już coś innego? - wiem powinnam to zadać w innym wątku, ale jak już zaczęliśmy to się zapytam 🙂  :kwiatek:
desire   Druhu nieoceniony...
30 stycznia 2015 08:50
Chuda, ''charakterystyczna lokalizacja bólu w kamicy nerkowej'':


mnie boli wręcz rysunkowo, dopiero przy kolce czułam jakby ból się wręcz rozlewał na większy obszar.
Mój ból przy kolce nerkowej można porównać chyba do przeszycia pleców rozgrzaną dzidą. Padłam na podłogę, spociłam się jak zwierzę i miałam wrażenie, że się rozpadnę. Porzuciłam godność i wyłam w taksówce na pogotowiu i w szpitalu. Aż mnie uciszyli Dolarganem i wtedy było już fajnie.  😎
Typowe dla ataku jest też szaro trupie  zabarwienie spoconej facjaty. I czarne kręgi pod oczami.  😁


😉
to ja mam trochę inne bóle. Owszem z tyły pleców jak najbardziej, ale nie z jednej strony, tylko całe, a z przodu na wysokości pępka gdzieś.
Chuda, zapalenie wyrostka wykluczone?
Gillian   four letter word
30 stycznia 2015 18:00
Juz by sie rozlewal. Dziwna sprawa, u nas przy podejrzeniu kolki od razu jest wycieczka na usg, rtg i diagnostyka... z lekow wlasnie trojka rozkurczowa, kompletnie nie widzi mi sie ten Ketonal zwlaszcza doustnie... predzej tramal dozylnie, dolargan, spasmalgon w tylek.
Jeżeli to by były wyrostkowe sprawy, to chyba kwestia kilku dni coby w szpitalu suma sumarum wylądować?

A ketonal serio na bóle kostno-stawowe jest? Mi po wycięciu wyrostka przepisał ketonal właśnie. Z czego korzystałam chętnie bo słabo te całe zawirowania wokół mnie zniosłam.
desire   Druhu nieoceniony...
31 stycznia 2015 15:12
Wylądowałam dziś rano w szpitalu. Rtg wykazało 'zmiany w płucach', oczywiście nie ma nikogo kto by odczytał z zdjęcia czy to nie jakaś pierdoła i czy nie mogłabym sobie leżeć w domu, także leże teraz na sali, dookoła mnie same upierdliwe baby, które mnie zaczepiają, są nieznośne, nie dają chwili spokoju. A ja wyje jak wilk do księżyca, nie chce tu być.  🤔
desire, dasz radę z tymi babami  😉

Mam nadzieję że to nic poważnego i lada chwila będziesz sobie leżeć w domu  🙂, czego z całego serca Ci życzę.
Mnie nie rozpoznali wyrostka... przez pół roku! (w sumie 5 ataków). Ale USG wtedy nie było.
Halo, wyrostek nie . Nie ten bol . Chyba
busch   Mad god's blessing.
01 lutego 2015 16:26
A tak dla rozluźnienia atmosfery... czy u was też panie z laboratoriów diagnostycznych są przekonane, że one WIEDZĄ? 😁
Już mi się drugi raz przydarzyło (raz na RTG, raz przy pobieraniu krwi), że pani pielęgniarka mnie zdiagnozowała po moich dwóch półgębkiem wypowiedzianych objawach. I to jeszcze na chorobę po pierwsze ciężką i nieprzyjemną, po drugie słynącą z tego, że zdiagnozować ją jednoznacznie bez konkretnych badań (których nie robiłam) nie sposób 😁. Oczywiście lekarz zlecający badania, po które przyszłam, również za każdym razem był zdaniem tych pań konowałem i jak mogłam się go posłuchać i zrobić te badania, które mi zlecił  😂

Ja w sumie się nie przejęłam, ale jak pomyślałam o kimś, kto by w ciemno kupił diagnozę i może co gorsza zaczął googlować różne paskudne rzeczy, to w sumie... jakieś nieprzyjemne uczucie to we mnie wywołuje 😉
busch, mój facet od pani wręczającej mu zdjęcia RTG (bez opisu), dowiedział się, że ma stwardnienie rozsiane. Bez komentarza.
busch   Mad god's blessing.
01 lutego 2015 17:54
zen, to widzę, że nie tylko ja mam takiego pecha do babek, których się żarty trzymają 😉.
desire   Druhu nieoceniony...
01 lutego 2015 18:52
kadyksowa, :kwiatek:

busch, w większości placówek służby zdrowia tak jest, że to panie z laboratoriów/tomografów/rentgenów no i oczywiście pielęgniarki ''rządzą'' i ''trzęsą oddziałami''.  😁
+ panie aptekarki
Królują w tym technicy farmacji, ci mają największą wiedzę.
Dodatkowo wiedzą, że "ależ ten lek należy się na zniżkę, proszę pani". Wraca pacjent do mnie i domaga się zniżki, bo "pani w aptece powiedziała.."
No tak. Tylko pani w aptece nie wie już, że owszem..na zniżkę tak, ale TYLKO w schizofrenii, a w zaburzeniu jakie ma akurat ten pacjent ni huhu na zniżkę się nie da.
Z tym, że pacjent uwierzyć doktorowi nie chce, bo "pani z apteki powiedziała..."  😉
Ja od dawna widzę trend do wyjmowania lekarzom z rąk leczenia. Te wszystkie leki bez recepty... 😵
Te rady z reklam, że jak kogoś silnie boli głowa to ma zażyć lek XX i już, zamiast iść się zbadać. Albo, że pani ma sama zbadać czy ma w pochwie bakterie czy grzyby i zaaplikować lekarstwo. To bardzo zła tendencja. Do tego odkryłam i nadal odkrywam, że, dawne leki mają inny skład. Stare nazwy są mylące. I wydaje mi się, że to nie powinno być dozwolone.
Przykład! - dałabym głowę, że syrop Pini (starszy ode mnie) jest złożony z cukru i wyciągu z sosny, a tu..... KODEINA.  👀
Tania, on od kiedy pamiętam miał w składzie kodeinę. Ale może aż tak daleko nie pamiętam. No od mniej więcej liceum, a to z 20 lat temu było.
Może się mylę. Nie upieram się, jeśli to zły przykład. Piłam go jako dziecko a to było dwa razy dawniej niż ty pamiętasz. I jakoś nie czułam, że miał coś dodane= nie działał wcale.  😉
Pamiętam jak kodeina była tylko na receptę i wielkie trudności z jej przepisaniem.
Ale może historia zatacza krąg, bo ja pamiętam bez recepty krople Inoziemcowa? A one były z opium.
Tak czy siak coraz więcej leków bez recepty, to ludzie się "leczą" w aptece. I to zły kierunek.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się