praca

Ja w tym roku prawdopodobnie nie dostanę nic. :/

A jutro mam dwie rozmowy o pracę. Nawet się nie nastawiam. Jak tylko powiem, że od 2 do 15 kwietnia mnie nie będzie, to zostanę pewnie odesłana. 😉
Jak już przy PIT-ach jesteśmy, to powiedzcie mi, czy jeśli ktoś nie rozliczył się ze wszystkich PIT-ów 11, to dostanie zwrot i musi składać korektę, gdy przyjdzie ostatni PT 11, czy Urząd Skarbowy nie wyśle kasy, dopóki PIT nie zostanie policzony dobrze?
Chodzi o to, że rozliczyłam swój PIT, ale potem przypomniałam sobie, że powinnam dostać jeszcze jedno rozliczenie z firmy, gdzie dorabiałam w zeszłym roku (do tej pory nie przyszedł). Mój zwrot od lat jest ten sam - 5 stówek z lekkim hakiem, ten przysługujący za umowy zlecenie i o dzieło, więc niezależnie od tego, czy wliczyłabym ten ostatni PIT czy nie, to wyszłoby chyba to samo. Ale czy jest szansa, że dostanę teraz zwrot, a dopiero potem przyjdzie ostatni PIT 11?
Dworcika   Fantasmagoria
16 marca 2015 06:34
Mam w picie poprzedni adres zameldowania, w tej sytuacji muszę jakiś dodatkowy druk złożyć czy jak się to koryguje?
Dworcika ewentualną korektę to mógłby złozyć ten który wystawił pit z błędnym adresem. Nic nie rób, sprawdź kwoty i złóż swoje zeznanie podatkowe do właściwego US z aktualnymi danymi, system identyfikuje nas po numerze pesel, nie będzie z tego kłopotów. U mnie tez czasem są takie sytuacje, gdy np pracownik nie zawiadomi mnie o zmianie adresu, wtedy dzwonię do US i pytam, ale nie kazali nigdy z tego powodu korekty składać.
Dworcika   Fantasmagoria
16 marca 2015 07:58
Aha, ok. Dziękuję :kwiatek:
Myślałam, że jakiś PIT-numer nieznany trzeba złożyć 🙂
Zaczęłam właśnie szukać pracy, na razie wrażenia mam kiepskie -_-

Pierwsza oferta, dzwonią z zaproszeniem na rozmowę dzień wcześniej. Ok, będę na 10:30.
W dniu rozmowy dzwonią o 8😲0, ze jednak zmiana godziny rozmowy i mam przyjść na 15😲0... kiedy ja jestem w pracy 12-19  🤔wirek:  także podziękowałam, usłyszałam jeszcze że zawracam im głowę i zajmuję czas...

Druga oferta, w internecie ogłoszenie wyglądało ok, na rozmowie okazało się że to ładnie ujeta akwizycja 🙂 podstawy 1200 do ręki plus prowizja od sprzedanych umów... plus trzy miesiące na próbę na zlecenie.

Znalazłam ofertę pracy w zawodzie, laborant wirusologiczny. Duże wymagania (wykształcenie, doświadczenie, umiejętność wykonywania takich i takich analiz i testów), 1800 brutto...  🙇
Mam wielką prośbę... Czy ktos robił moze Rejestr Zidentyfikowanych Ryzyk i Mapę Ryzyka i mógłby mi podesłać przykładowy, albo chociaż wytłumaczyć jak to zrobić?? Moje zakładowe Wytyczne Zarządzania Ryzykiem są mega niejasne...
kolebka takie wymagania i zaledwie 1800 zł i to w dodatku brutto??  🤔 Jakieś przegięcie....

Ja już nie mogę się doczekać końca marca. Za długo się zasiedziałam w obecnej pracy, licząc sama nie wiem na co, bo przecież nie na umowę o pracę... I tak ciężko mi już wytrzymać do końca, a za uczciwa jestem żeby po prostu już sobie odpuścić.
Obiecałam sobie, że już więcej nie zgodzę się na pracę na umowę zlecenie, nawet jeśli to miała by być umowa zlecenie przez 3 miesiące. Nie wierzę już w to, bo tak to właśnie wyglądało w obecnej pracy. A po 3 miesiącach była kolejna umowa zlecenie, i kolejna...
Ponowne szukanie pracy mnie przeraża, bo wiem, że będzie ciężko i nie raz podkopią pewnie moje poczucie wartości 🙁
desire   Druhu nieoceniony...
18 marca 2015 12:07
kolebka, o matko..  😵

pamirowa, luz, będzie dobrze..   :kwiatek:
ja powoli myśle nad swoją działalnością 😉
desire, usiądź i przemyśl to raz jeszcze. A potem jeszcze raz. I dla pewności jeszcze raz. 😀
Ja chwilami mam dość... I to nawet nie klientów, a raczej naszego państwa i chorego systemu rozliczania.

Zdradzisz, co Ci chodzi po głowie? 😉
desire   Druhu nieoceniony...
18 marca 2015 12:15
mundialowa, właśnie wszystko póki co w fazie głębokich przemyśleń. Zastanawiam się nad firmą w innym państwie raczej. :P 
branża leśna.
desire trzymam kciuki w takim razie! 🙂

Jak był taki okres, że szukałam długo pracy i nie mogłam nic znaleźć, albo oferty były żenujące i tylko na jakiś czas, to tyle razy myślałam o własnej działalności. Szkoda tylko, że pomysły, które miałam były raczej mało dochodowe i zarobić na nich zakładając własną działalność się nie da, bo ZUS mnie w końcu zje. A przecież nie o to chodzi, żeby dokładać do własnego biznesu 😉 Ale czasem naprawdę sobie myślę, że prędzej sama założę własną firmę, niż znajdę normalną, stałą pracę...eh.
pamirowa, prawda jest taka, że rzadko kiedy przez pierwszy rok, a czasem i dłużej, nie trzeba dokładać do własnej firmy. Jeśli czas "niedokładania" wydłuża się, to firma ma spore szanse przetrwać i zacząć przynosić realne zyski. Ale jeśli ktoś nie ma możliwości przetrwać okresu "dokładania" to rzeczywiście jest słabo, a ryzyko zbyt wielkie.

desire, też bym chętnie uciekła do jakiegoś raju podatkowego. 😁 W każdym razie - powodzenia! :kwiatek:
pamirowa jak przeglądam ogłoszenia, to co rusz chce mi się śmiać 😉 kontrast pomiędzy wymagania a oferujemy... bezcenny 😉
180 brutto to będzie ok.1200 netto -  tyle można zarobić na niepełnym etacie w sklep sportowym  😂

Na zlecenie to można pracować przez studia, dobrze robisz że się nie zgadzasz  :kwiatek:  bo to niewolnictwo pod przykrywką.

Na zlecenie to można pracować przez studia, dobrze robisz że się nie zgadzasz  :kwiatek:  bo to niewolnictwo pod przykrywką.

zwracam uwagę, że na etacie niewolnictwo jest jeszcze większe, bo pan niewolnika (czyt. Państwo) zabiera z owoców jego pracy trzykrotnie więcej niż przy um. zleceniu.
wrotki nie bede z tym dyskutować, bo to temat rzeka kto, co i ile zabiera. System jest chory, ale dopóki będziemy sie zgadzać na pracę na zlecenie, za 5zł/h to tak to będzie wyglądało...

Ja byłabym za tym, żeby dostawać całą wypłatę do ręki i samemu zadbać o składki emerytalne i zdrowotne - odkładam to mam na koncie/ w skarpecie, nie odkładam to na stare lata albo mnie myszy zjedzą albo dzieci wezmą pod skrzydła, jesli bedą miłe 😉
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
18 marca 2015 14:22
W wielu przypadkach ze zlecenia też zabiera (tylko składka chorobowa jest dobrowolna), np. gdy zlecenie to jedyny tytuł do ubezpieczenia, gdy równolegle pracuje się na etacie, ale nie osiąga się minimalnej, gdy umowa zlecenie zawarta z własnym pracodawcą. A mają jeszcze zaostrzyć przepisy, żeby "uniemożliwić obejście przepisów", czytaj więcej kasy ściągać. Projekt trafił do sejmu już w ubiegłym roku.
Ja byłabym za tym, żeby dostawać całą wypłatę do ręki i samemu zadbać o składki emerytalne i zdrowotne - odkładam to mam na koncie/ w skarpecie, nie odkładam to na stare lata albo mnie myszy zjedzą albo dzieci wezmą pod skrzydła, jesli bedą miłe 😉
bardzo słusznie!
czyli problem jest w stawce, a nie w braku etatu, ale przecież stawka wynika stąd, że pracodawcy nie opłaca się płacić więcej, bo sam by wtedy nie zarobił... a nie zarobi, bo prowadzi działalność w skolonizowanym kraju, gdzie ludność tubylcza ma albo wyemigrować, albo się cieszyć ze szklanych paciorków- zupełnie jak w indiańskim rezerwacie.
Problem nie tylko w stawce. Na umowie zleceniu nie ma ani płatnego chorobowego (chyba, że sobie je dobrowolnie co miesiąc zapłacę) ani płatnego urlopu. Nie opłaca się chorować i odpoczywać, bo z niskiej stawki, robi się jeszcze mniejsza, głodowa pensja.
U mnie ludzie, żeby mieć 1600-1800 netto zapierdzielają po 190-240 godzin w miesiącu. Ja tak nie potrafię, więc wyrabiam mniej. A i tak mam już dosyć.
Kolebka - pierwsze pytanie - czego szukasz a czego poszukuje rynek pracy w twoim regionie? Od tego radze zawsze zaczac szukanie pracy, zrob rozeznanie. U mnie np baaaaaaardzo poszukiwane sa jezyki obce, moze w takim wypadku np warto pokiblowac gdzies 3 miesiace dluzej i odswiezyc sobie angielski/niemiecki/jakikolwiek na intensywnym kursie i stac sie bardziej interesujaca dla potencjalnego pracodawcy?🙂
Problem nie tylko w stawce. Na umowie zleceniu nie ma ani płatnego chorobowego (chyba, że sobie je dobrowolnie co miesiąc zapłacę) ani płatnego urlopu.
przecież na etacie to też tylko ty opłacasz sobie ubezpieczenie chorobowe, z tym że obowiązkowo, a co do urlopu płatnego, to spokojnie można go ująć w umowie zleceniu- to dobrowolna umowa dwóch suwerennych podmiotów, gdzie jeden daje pracę, a drugi pieniądze i wszystko jest tylko kwestią ceny i nakładu pracy.
jeżeli miałbym pracę, której wykonywanie byłoby dla mnie warte powiedzmy 4000 zł, to wolałbym mieć mądrego pracownika który by dostawał na rękę z tej kwoty ok 3200, niż gamonia który by wykonywał taką samą pracę, wolał etat i dostawałby na rękę jakieś 2100 i jak dziecko by się cieszył z "płatnego" urlopu
busch   Mad god's blessing.
18 marca 2015 17:49
wrotki, problem w tym, że obecnie to pracodawca jest na rynku pracy w pozycji siły i na ogół w teorii obie strony umawiają się, że co prawda stosunek pracy jest, ale obie strony lepiej wyjdą na umowie zleceniu lub umowie o dzieło - a w praktyce pracodawca zupełnie ignoruje tę "umowę" i kiedy przychodzi do urlopu albo L4, to nagle żadnej "umowy" pomiędzy stronami nie ma i pracownik może sobie pomarzyć o wolnym (jeśli chce zachować pracę). Nie mówię, że tak jest zawsze, ale widzę przypadki wśród znajomych gdzie tak właśnie jest. Zwłaszcza w mniej szczęśliwych regionach, np. w miastach z większym bezrobociem lub na wsiach.

Twoje postulaty sprawdzałyby się gdyby sytuacja na rynku pracy nie była tak chora, jak jest teraz - czyli gdyby ogólnie opodatkowanie pracy było mniejsze, a samo prowadzenie biznesu nie było obarczone ryzykiem, że pewnego dnia wykładnia prawa się zmieni i państwo w majestacie prawa okradnie firmę i doprowadzi ją do bankructwa. Gdyby nie było takiej patologii w tej sferze, to pracownik i pracodawca może by zrównali trochę proporcję sił - bo ogólnie byłoby więcej pracodawców. Obecnie wcale się nie dziwię tym "gamoniom" że wolą etat niż śmieciówkę. Po prostu jest ciężko wyegzekwować od pracodawcy po pierwsze żeby faktycznie dał pracownikowi więcej do ręki o tenże zaoszczędzony podatek (bo obecnie najczęściej nic więcej pracownik nie dostaje do ręki niż by dostał na etacie, tyle że pracodawca ma oszczędności), po drugie żeby faktycznie strony się wzajemnie szanowały i żeby pracodawca dostrzegał, że jak zatrudnia kogoś na zlecenie (będące faktycznie stosunkiem pracy), to nie sprawia to nagle, że pracownik jest wolny od ryzyka nastąpienia "zdarzeń losowych" kiedy naprawdę potrzebuje wziąć urlop albo L4. Bo mam wrażenie że niektórzy pracodawcy zupełnie gdzieś mają, że zatrudniają żywe osoby, które mogą zachorować albo mieć ważną sprawę do załatwienia w urzędzie - i egzekwują od ludzi na umowie zleceniu, żeby byli w firmie ZAWSZE.
wrotki problem polega na tym, że umowa zlecenie nie wygląda tak korzystnie dla pracownika jak Ty to opisujesz. W większości jest korzystna tylko dla pracodawcy. Na umowie zleceniu pracodawca nie musi oferować minimalnej krajowej, może śmiało zaoferować mniejszą stawkę. Nie musi dawać urlopów, jak pracownikowi przedłuża się choroba, to może z niego tak po prostu, z dnia na dzień zrezygnować.
Jak się zarabia 10 zł brutto, to nawet jak się dostanie wolny tydzień, lub dwa, nie opłaca się po prostu z niego korzystać, bo pensja wynosi połowę mniej.
Nie znalazłam oferty pracy gdzie na umowie zleceniu oferowali by stawkę w wysokości 2000-3000. Zazwyczaj umowa zlecenie służy temu by na pracowniku zaoszczędzić jak najwięcej.
Dworcika   Fantasmagoria
18 marca 2015 19:20
Święte słowa...
I jeszcze jedna rzecz - umowa zlecenie = stawka godzinowa. Nie ma tak, że spisuje się tego typu umowę, w której zaznacza się, że pracownik ma obowiązek wypracować w tygodniu X godzin i za to dostaje w miesiącu kwotę X, a także przysługuje mu X dni urlopu w roku bez utraty miesięcznej stawki.

Serio...same pozytywy.
Nie ma tak, że spisuje się tego typu umowę, w której zaznacza się, że pracownik ma obowiązek wypracować w tygodniu X godzin i za to dostaje w miesiącu kwotę X, a także przysługuje mu X dni urlopu w roku bez utraty miesięcznej stawki.
jak ktoś jest wystarczająco potrzebny, to spokojnie może wynegocjować dowolne warunki. przecież to jest normalna wymiana- jeden daje pracę, a drugi pieniądze.
przecież liczby nie kłamią, praca to jest obopólny interes... jest potrzeba wykonania danego zadania i pracodawca chce zapłacić za to maksymalnie tanio, a pracownik chce dostać maksymalnie dużo i jak się "nie spotkają" to znaczy że pracodawcy nie stać na danego pracownika, lub znaczy, że jest inny pracownik który zrobi taką samą pracę taniej.
praca to tylko towar, jak jabłka czy cukierki, nie ukrywam, że trudno mi się tu tłumaczy takie oczywistości.
co do płacy minimalnej, to jest to wynalazek który głównie uderza w te najbardziej ubogie osoby, których praca jest mało warta- dzięki przymusowi płacenia więcej niż ta praca jest dla pracodawcy warta, zwyczajnie nie dostają żadnej pracy i żadnych pieniędzy.
busch   Mad god's blessing.
18 marca 2015 19:43
wrotki, dlatego ludzie negocjują możliwie najlepsze warunki dla nich i życzą sobie mieć umowę o pracę, a tym samym płatny urlop na piśmie, a nie w pobożnych życzeniach pracownika i nigdy niespełnionych obietnicach pracodawcy 😉.
Dworcika   Fantasmagoria
18 marca 2015 19:49
Rzecz w tym, że często pracodawca wybiera do pracy osoby niekoniecznie najlepsze, a po prostu najtańsze.
busch   Mad god's blessing.
18 marca 2015 20:40
wrotki, jeszcze jedna rzecz: przy negocjowaniu ceny towaru racjonalni ludzie proponują takie ceny, które są możliwe do wynegocjowania. Opierając się na przykładzie jabłek - ja bym bardzo chętnie płaciła 10gr od kilograma ale takiej ceny nie negocjuję, bo jest nierealna - podobnie sklepikarz raczej nie będzie sprzedawał jabłek po 10zł za kilogram, mimo że by zarobił na tym górę pieniędzy. Co z tego, skoro za 10zł chętnych nie znajdzie.

Przenosząc to na nasz rynek pracy i umowy na etat vs umowy śmieciówki. Jak już dziewczyny wyżej zauważyły, umowy śmieciówki to nie jest coś, co się proponuje wykonawcom poszukiwanych zawodów, a przynajmniej ja nie słyszałam, żeby ceniony programista był zatrudniany na umowę zlecenie zamiast na etat jeśli ma stosunek pracy, a nie sam prowadzi działalność gospodarczą i jest freelancerem. Tacy ludzie, którzy mogą negocjować, najczęściej dostają wysoką pensję i umowę o pracę, bo zawsze mogą sobie iść gdzieś indziej, gdzie im ktoś etat da, a w związku z tym spokojną głowę na dwutygodniowym urlopie i możliwość przechorowania przeziębienia w domu.

Śmieciówki są proponowane w sferze zawodów niezbyt cenionych i nisko opłacanych, gdzie pracodawca wie, że może znaleźć kogoś nawet, dajmy na to, za 1400zł. W takiej sytuacji osoba zatrudniana jest na z góry straconej pozycji przy ewentualnych negocjacjach, bo na jej miejsce jest masa innych ludzi. Nie ma zatem szansy dostać odpowiedź pozytywną, jeśli pójdzie prosić o podwyżkę do pracodawcy w zamian za przenosiny na umowę zlecenie. Dlaczego? Ponieważ pracodawca wie, że ktoś inny przyjdzie pracować za te 1400zł i wcale nie musi osobie proszącej o 1800zł faktycznie tych pieniędzy dawać. Jedyne, co prawdopodobnie zrozumie pracodawca, to fakt, że może znaleźć kogoś pracującego nie tylko za 1400zł, ale też chętnego na umowę zlecenie - i najprawdopodobniej takie warunki zaproponuje następnej osobie, bo chce to wszystko maksymalnie tanio. Po co dawać więcej pieniędzy pracownikowi, kiedy ktoś to zrobi taniej - i w tym samym momencie, po co dawać umowę o pracę, skoro ktoś się znajdzie chętny na umowę zlecenie? To parcie na umowę o pracę wynika moim zdaniem z tego, że takie życzenia są po prostu bardziej realne, niż negocjacje z pracodawcą podwyżki w zamian za przejście na inny typ umowy.  Nie można sobie po prostu życzyć gruszek na wierzbie, mimo że byłyby dla nas korzystne tak, jak dostanie do ręki 3000zł do ręki na umowie zleceniu zamiast 1500zł na umowie o pracę. Umowa o pracę jest po prostu bardziej realna, bo np. pracodawca boi się kontroli PIP-u i woli wybulić więcej w podatkach, niż mieć potem problemy z państwem.
niż mieć potem problemy z państwem.
które samo zatrudnia ludzi na śmieciówkach mimo istnienia stosunku pracy  😵
busch   Mad god's blessing.
18 marca 2015 20:47
Martuha, oni mają licencję na kradzież w majestacie prawa, więc im wolno - ale ktoś ich musi utrzymywać, więc Ty już nie możesz :P
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się