Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie

karolciaequilano   marzenia się spełniają
17 stycznia 2017 18:39
PATRYCJA10822 - Polecam Martę Rykałę i gabinet EquiBono, okolice Cieszyna 🙂 nie wiem jak cenowo, ale jest konkretna i szkoliła się w Niemieckich klinikach
A jeśli właściciel ma problemy z płatnością to jego problem nie weta... i właściciel zwierzęcia ma stanąć na głowie, żeby kasę zdobyć a nie wet szukać kredytu, bo paniusia ma konisia i go kocha, ale na leczenie ją nie stać... Niech odda, sprzeda, albo uśpi... Posiadanie zwierzaka (nawet chomika) to odpowiedzialność również finansowa...

Dopisuje się do tego!  :kwiatek:
No, może poza tym usypianiem, bo tego nie życzę żadenmu konikowi, psiakowi, kociakowi, czy też innemu chomiczkowi.
No i może od siebie dodam, że to się dotyczy KAŻDEGO aspektu naszego życia. Nie tylko wetów i koników. I mmniej więcej o to mi chodziło też, jak pisałam wątek "nie ogarniam" o dziewczynie, która zbiera na chorego konia bo nie ma 100zł na badanie krwi  🤔wirek:  No, ale przecież skoro ona kocha konia, to inni niech jej dają kasę, a dziewczyna niech się uczy, że można być biednym i mieć wszystko  😵
To napiszę jeszcze raz!
Drodzy weci, wyceńcie dojazd do nagłej kolki tak jak potraficie wycenić TUV. Nikt nie chce, żebyście leczyli za darmo. A jak ktoś nie płaci, to wystawiacie fakturę i ściągacie długi tak jak to robią inni przedsiębiorcy. No chyba, że bierzecie kasę pod stołem i dlatego się boicie, że ktoś nie zapłaci...
Katharina   "Be patient and trust in the process"
17 stycznia 2017 21:11
Cookies12 masz "pod nosem" jednego z najlepszych - dr Piotra Szpotańskiego.
To napiszę jeszcze raz!
Drodzy weci, wyceńcie dojazd do nagłej kolki tak jak potraficie wycenić TUV. Nikt nie chce, żebyście leczyli za darmo. A jak ktoś nie płaci, to wystawiacie fakturę i ściągacie długi tak jak to robią inni przedsiębiorcy. No chyba, że bierzecie kasę pod stołem i dlatego się boicie, że ktoś nie zapłaci...


Nie wszystko da się wycenić, zdrowie weta trudno. A sądzę, że żeby "wycenić" trudną, nocną kolkę trzeba by pomnożyć stawkę wyjściową razy 15, może 20 - poprawcie mnie weci jeśli źle oceniam. Kto, z ręką na sercu, od ręki jest w stanie zapłacić?

A ściągalność mamy żadną mam przypadek w bliskim otoczeniu - człowiek od około 20 lat spłaca należność, bo... jego wierzyciel jest niewypłacalny, rozpłynął się zniknął... Spłacający "następne ogniwo" uczciwy, ale kasy nie ma... I nie ma możliwości zacząć nowego biznesu czy wziąć kredytu, bo jest dłużnikiem. I nie mówimy o kwotach rzędu kilkanaście tysięcy tylko wielokrotnie wyższych...
Ale zalecacie wiezienie do kliniki...
Kto z ręka na sercu, od ręki jest w stanie zapłacić?
Small Bridge, a jeśli mogę spytać to czym się zajmujesz? Może być prv 🙂
Ja też jestem wetem, ale od psokotów, mam dyżury nocne, weekendowe, często przyjeżdżają ludzie, którym inny wet zamknął gabinet przed nosem, a oni ze zwierzakiem w ciężkim stanie musieli szukać lekarza, który ich przyjmie (na pewno w małych zwierzakach jest to dużo łatwiejsze, niż przy koniach). Rozumiem to, rozumiem rozgoryczenie, zawsze wysłuchuję, nigdy nie oceniam tych wetów. Ale rozumiem lekarzy, moje (bardzo świeże, bo w tym roku zaczęłam pracę) powołanie do tego zawodu bardzo mocno obrywa 'dzięki' ludziom, klientom. Kilka razy się zdarzało, że zespół lecznicy składał się na leczenie czyjegoś zwierzaka, a ja ostatnio musiałam oddawać kasę za mleko dla kociąt, bo mnie pani tak pięknie zbajerowała, że odda, a kociaki głodne...
Zupełnie co innego, jak ktoś jest stałym klientem i zawsze oddaje pieniądze, zawsze wraca i się go zna (chociaż tutaj też się zdarzały przykre sytuacje). A zupełnie co innego, jak przychodzi (albo dzwoni) ktoś totalnie obcy. Po tylu różnych akcjach zawsze się ma w głowie czerwoną lampkę.
Co do przykłady Gillian i pomocy powypadkowej to raczej nie ma tu czego porównywać. Ja tez po 19h dyżurze kiedyś biegałam za zagubionym psem po ulicy, też pomagałam ludziom po wypadkach. Moim zdaniem to po prostu są ludzkie odruchy i jakoś z powołaniem do zawodu chyba maja mało wspólnego. Do kolki czy nagłego wypadku nie zawsze da się przyjechać, po prostu - czy to ze zmęczenia (ryzyko popełnienia błedu), czy z powodu wypicia alkoholu czy z powodu wielu zaplanowanych wizyt kolejnego dnia. Mnie tez zdarzało się dzwonić do chirurgów i też nie zawsze mogą przyjechać i (rzadko bo rzadko) ale czasem trzeba pacjenta odesłać na drugi koniec miasta, co niestety wiąże się zawsze z dużym ryzykiem, ale niektórych sytuacji nie przeskoczę.
Myślę, że rozgoryczenie gosiaopti (bardzo współczuję straty ukochanego konia i tej całej sytuacji 🙁)wynika z zachowania m.in. koleżanki weta i rozumiem całkowicie żal (chociaż nie wiem czemu koleżanka nie mogła przyjechać?), ale na całym środowisku chyba nie ma co wieszać psów.
Jeszcze na koniec tej strasznie długiej wypowiedzi dodam, że warto interesować się nowymi, młodymi lekarzami w okolicy - młodzi zawsze chętniej przyjadą bo - mają więcej siły, mają mniej pacjentów stałych, chcą poznać swój obszar, chcą zdobyć nowych klientów.
warto interesować się nowymi, młodymi lekarzami w okolicy - młodzi zawsze chętniej przyjadą bo - mają więcej siły, mają mniej pacjentów stałych, chcą poznać swój obszar, chcą zdobyć nowych klientów.


I tu się zgodzę, sama dość niedawno doszłam do takich wniosków, ale jest jeden kłopot, że jak człowiek szuka nowych wetów, to jest dość kłopotliwe i trudne- jestem w temacie, bo z racji śmierci mojego ulubionego weta, o którym pisałam wcześniej, potrzebowałam nowego stałego weta do prowadzenia zarówno zwierząt małych, jak i koni (i już rozgraniczyłam, jest jeden do małych, drugi do dużych, ale od dużych jeszcze awaryjnie będę szukała co najmniej 1-2 osoby, by uniknąć sytuacji o której piszą dziewczyny - wet nie odbiera, a koń potrzebuje najlepiej natychmiast pomocy - do małych zwierząt prędzej znajdę kogoś awaryjnie, bo sama zawożę i tyle, mam do miasta wojewódzkiego raptem 20 km, więc zawsze coś znajdę - jak pies czy kot niedomaga, to zawsze jakoś nawet sama wrzucę do samochodu i powiozę- akurat psy mam niemałe, ale zawsze da się coś wymyślić, konia sama nie zapakuję, jak mi będzie leżał i "ledwo dychał", poza tym do osobówki nie upchnę  :lol🙂- powiem Ci, że nie jest łatwo tych nowych, świeżych znaleźć, chyba, że przez pocztę pantoflową - spójrz nawet na listę wetów tu na RV - w moim rejonie, bo w innych nie jestem w stanie ocenić, sami "starzy wyjadacze", ze stałą klientelą, polecani przez tą klientelę, a o młodych, nowych - cisza. Sama jak poznajduję nowych, tak jak mówisz, silnych, dyspozycyjniejszych, itd. mam zamiar pododawać, bo akurat w moim rejonie "bida" w tej liście kontaktowej, może komuś to pomoże. 🙂
Wikusiowata,  ja w weterynaryjnym środowisku końskim się słabo orientuję, ale może to kwestia tego, że mało absolwentów idzie w konie. Ode mnie z roku wiele osob poszło w małe zwierzaki i krowy/świnie, kilkanaście do firm farm lub na doktoraty, w konie poszło dosłownie kilka osób, w tym jedna chce iść tylko w rozród i robi dodatkowo doktorat, jedna jest u dr Golonki i jedna wyjechała na staż do Kentucky, reszta nie wiem. Myślę, że docelowo będą jeździć po terenie, na razie się uczą w klinikach. Ja sama chciałam kiedyś leczyć konie, ale na drugim roku mi przeszło z kilku względów: m.in. za duże ryzyko kontuzji, brak możliwości pracy będąc w ciąży, zbyt hermetyczne środowisko, ciągłe bycie na telefon.
Kogo polecacie z lubuskiego do zrobienia badania krwi i sprawdzenie zębów? 🙂 jak najbliżej Gorzowa wielkopolskiego
Ponawiam Tuv w okolicy Tarnobrzegu? Do kogo sie zglosic?
karolciaequilano A znasz może jeszcze kogoś godnego polecenia? Ponieważ Pani Marta nie ma aktualnie RTG  😕
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
18 stycznia 2017 09:47
Ponawiam Tuv w okolicy Tarnobrzegu? Do kogo sie zglosic?


Koleżance pod Rzeszowem robiła Monika Szubert, ale ona jest ciężka do złapania z tego co się orientuję, aczkolwiek nie jest to niemożliwe 😉
[quote author=anil22 link=topic=199.msg2637865#msg2637865 date=1484727332]
Ponawiam Tuv w okolicy Tarnobrzegu? Do kogo sie zglosic?


Koleżance pod Rzeszowem robiła Monika Szubert,
[/quote]
wydaje mi się, że bywa tam też dr Henklewski, chyba więc musisz szukać wśród przejezdnych
Cookies12 masz "pod nosem" jednego z najlepszych - dr Piotra Szpotańskiego.

Dzięki  :kwiatek:
Czy poddanie pomysłu dotyczącego ustalenia dyżurów lub innej formy dostępności wetów w dni świąteczne to wieszanie psów na środowisku?
Jeśli tak, to czego to środowisko się boi?
Pewnie konkurencji, skoro jest hermetyczne i nie dopuszcza młodych?
Bo ja powiem szczerze, że kilka razy pytałam tych "starych wyjadaczy", co to odmawiają przyjazdu, kto inny mógłby ew. przyjechać i cisza (nie wiem, nie znam)...
No może z wyjątkiem doktora z postu powyżej, który poratował nas kiedyś przysyłając koleżankę po fachu... a śnieżyca była taka, że też wszyscy odmówili przyjazdu...
Więc nie, nie wieszam psów na środowisku, tylko na wybranych wetach ewentualnie  😉 Ale jak widać "uderz w stół, a nożyce się odezwą"...
gosiaopti, nie miałam na myśli tego, że akurat Ty wieszasz, ale odezwały się przy okazji osoby które to robią, powinnam inaczej sformułować to zdanie, ale już trudno 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 08:33
gosiaopti
ok, kto zatem miałby ustalić dyżury ? Może weci między sobą, którzy bądź co bądź są dla siebie konkurencją ?
Kto miałby nad tym czuwać ? Może izba ?
Niestety od całodobowej pomocy są kliniki, nie dojeżdżający lekarz, który jest tylko człowiekiem i przyjeżdżając zmęczonym prędzej zaszkodzi niż pomoże.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
19 stycznia 2017 09:33
To może wydzielić z tematu "WAŻNE TELEFONY...", oddzielny z numerami do vetów pierwszego kontaktu? Sądzę, że każdy z nas ma kilka numerów do ludzi, którzy zawsze dojadą lub polecą do kogo uderzać.
Może po prostu dodawajcie jak najwięcej kontaktów do bazy (może warto dodawać miejscowości - np Ostrzeszów i Złotów to wciąż wlkp.) Czym więcej lekarzy, tym łatwiej kogoś znaleźć na SOS. Opinię o tym jak ktoś się zachowuje w różnych sytuacjach można opisać w wątku dawno do tego wymyślonym.


Ops, to chyba był kiedyś ten wątek 😉
efeemeryda, wystarczy, że kilku okolicznych wetów po koleżeńsku ustali między sobą kto jest pod telefonem a kto wyłącza. Dziś w dobie internetu większość ma swoje www, na którym mogą dodać zakładkę z dyżurami.
Każdy z nich pracuje na własny rachunek, za wizyty w dni szczególe i nocne skasuje klienta wg swoich stawek. To ma nie tylko plus dla nas, właścicieli zwierząt, ale dla samych wetów wg mnie też.
- każdy z nich z czystym sumieniem mógłby wyłączyć telefon, bo ma wolne
- klienci nie dobijaliby się (przynajmniej mniej) i nie musieliby się tłumaczyć, że są na weselu/Majorce/kacu
- mieliby spokojną głowę, że ich pacjenci mają dostępne usługi.

Ja rozumiem, że to konkurencja, ale! czy to normalne, że ktoś każdego w swoim fachu traktuje jako wroga? Przecież można się dzielić wiedzą, konsultować trudne przypadki. Ja jestem klientem 2 wetów zwykle, wiedzą o tym i nie widzę, żeby mieli z tym problem. Ale bywa, że nie dysponują sprzętem czy czasem, albo trzeba specjalisty w danej dziedzinie i trzeba zawołać kogoś innego. Trudno, żeby o to strzelali fochy 😉
gosiaopti

Przepraszam, być może to pytanie padło. Czemu nie wieźliście do kliniki? Żaden wet nie uratuje konia ze skrętem ani z innym "operacyjnym schorzeniem" w warunkach "stajennych"... A jeśli koń czuł się gorzej nie od dziś to chyba trzeba było liczyć się z taką opcją, że trzeba będzie leczyć w klinice?

Mam w rodzinie młodych lek wetów (nie tylko od koni) i jakoś sobie nie wyobrażam, żeby ktoś mający również rodzinę był w stanie pracować 24 h, czy nawet czuwać. A co jeśli taki zmaltretowany i niewyspany/przepracowany lek-wet popełni błąd? Wtedy kolejne wiadra pomyj zostaną wylane? Rozumiem rozżalenie, sama straciłam niedawno konia, inny ciężko zachorował po świętach, ale właściciel też musi mieć plan awaryjny, przecież nawet w normalny dzień nasi weci są często akurat gdzieś na interwencji itp.

Błędne jest również założenie, że weci się zwalczają - przeciwnie często się konsultują, ale na przykład pracują w odległych zakątkach kraju itp
armara, są tacy co współpracują, konsultują i podadzą Ci nr telefony do kolegi a bywają tacy, co odmówią wizyty a na pytanie czy mogą kogoś polecić są obrażeni.
Ja proponuję wpisywać jak najwięcej numerów lek wetów w odpowiednim wątku
Sama uzupełniłam naszą okolicę o 3 numery...
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 12:35
ja nie pracuję przy koniach - jedynie dla znajomych mogę coś pomóc, ale z czystym sumieniem wyłączam telefon po wyjściu z pracy bo wiem, że są kliniki całodobowe, jeśli jest sprawa życia i śmierci to i tak nikt nie ocali konia od skrętu w warunkach stajennych.
Naprawdę do szału mnie doprowadzają te wzmianki o powołaniu, chociaż pracuje krótko, proponuje żeby każdy co tak wiele mówi o tym, zatrudnił się chociaż na miesiąc i ciekawa jestem ile by mu wtedy tego powołania zostało  🙄
lubie to
Gillian   four letter word
19 stycznia 2017 12:52
efeemeryda, prosta kolka, którą można rozwiązać farmakologicznie może przerodzić się w coś dużo gorszego, wymagającego wizyty w klinice.
A powołanie to Wy macie, oj macie - do pieniążka  🏇
Do dyskusji na temat wetów dodam tyle:
Rok temu (o ironio) mój koń o tej porze miał już poważną kolkę.
Nie będę się rozwodzić.

Gdyby pierwszy wezwany lekarz weterynarii raczył przyjechać, zamiast podzielić się radą "proszę chodzić z koniem i czekać", mój koń nie byłby operowany.
Gdyby po przyjeździe innego weterynarza ponownie wezwany wet nr 1 przyjechał z sondą i sondował konia, mój koń nie byłby operowany.
Niestety jedyna (!) osoba, która chciała ratować mojego konia i przyjechała, sondy nie miała, co było mówione wetowi nr 1 z błaganiem o przyjazd - ale dobrze, że przyjechała w ogóle, bo miałabym trupa zamiast konia  😎
To był zwykły dzień. Roboczy. Godzina 12, 14, 16... Aż do 20 (decyzja o klinice) nie mogłam uprosić weta nr 1, który miał najbliżej 😉 Przed zabraniem konia do kliniki, w oczekiwaniu na transport, sondowała i nakłuwała pani doktor z kliniki, która jechała do mnie w śnieżycy ponad 100 km.
Wet nr 1 siedział w swojej klinice. Miał 40 km.

Muszę coś dodawać?  😎
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 13:46
owszem mam do pieniążka, bo nie po to się tyle lat uczyłam i uczę cały czas, żeby nie mieć z czego żyć.
Zdajecie sobie sprawę z tego ile kosztuje choćby dwudniowa konferencja ?
efeemeryda a może to ty nie wiedziałaś o kosztach tych konferencji przed podjęciem studiów?
Kiepski zawód wybrałaś jeśli zależy ci na wielkiej kasie. Poza tym w praktycznie każdym zawodzie trzeba się dokształcać, rozwijać i co za tym idzie płacić za to kasę. Boszszsz dalej wam wciskają na studiach jakimi to wybrańcami jesteście?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się